Reklama



Kiedyś myślałem że wyjące mohery taki relikt, żywe skamieniałości, pokraczne ryby głębinowe co je morze wyrzuciło i teraz tylko patrzeć jak przekomicznie pękną i będzie można patykiem grzebać w ich wnętrznościach. W “prasie” przeczytałem że to sfrustrowane stare panny, których się puder już nie trzyma. W “telewizji” pokazali mi bełkoczące bezzębne ludzkie wraki, na których krwi tuczy się rumiany redemptorysta. I wygląda na to że zrobili mnie w balona.

Reklama

W ciągu ostatniego roku miałem okazję (i niejako konieczność — tu podziękowania dla Władymira Władymirowicza) zobaczyć drugą stronę medalu. Zaciskając zęby żeby przeżyć wiadomości które “mają ryja” odkrywałem że te piszczące i wyjące dziadostwo to byłe nauczycielki muzyki, urzędniczki, osoby związane z literaturą, teatrem i innymi wolnymi zawodami, często po bujnym życiu spędzające emerytury na emigracji. Na którą to trafiły niekoniecznie dlatego że były bierne i mierne. Owszem, często w ich tonie gości wielki żal, niesprawiedliwa pretensja… Tylko czy aby na pewno ja tu decyduję co jest pretensją sprawiedliwą? Więc jest pretensja, żal, gniew! Bo to są ludzie którzy przez całe życie byli czemuś wierni, całe życie o coś walczyli, i ponieśli tego konsekwencje.

Zacząłem więc przyglądać się tamtej stronie tym razem nie poprzez pryzmacik własnych fantazji. Spróbowałem zadać sobie pytanie, jak trafili w to przedziwne miejsce. Przyglądałem się i słuchałem “krzyżowców”, solidarnych, klubów gazety polskiej i całej reszty oszołomów, antysemitów, paranoików i rusofobów. I bardzo nie spodobało mi się to co zobaczyłem.

Ale zobaczyłem to dopiero 10.04.11. Kiedy oni wszyscy razem stanęli na Krakowskim Przedmieściu. W pierwszej chwili nawet pomyślałem “no to na pewno nie są starsi niewykształceni, raczej wygląda mi na przekrój społeczeństwa”. Ale im więcej czasu tam spędziłem tym jaśniejsze było dla mnie, że to żaden przekrój. Że ci wszyscy ludzie to bardzo specyficzna i konkretna grupa.

Po pierwsze kombatanci, to tragiczne że jest ich z roku na rok coraz mniej. To ludzie którzy nie opowiadali dowcipów zabijających Niemców, tylko zabijali Niemców własnoręcznie. Bronili swoich domów i rodzin, oglądali śmierć ukochanych. A jednak po piekle wojny zostawali emigracyjnymi biznesmenami, politykami, działaczami, organizowali się, pisali wspomnienia, popularyzowali, strzegli tego o czym był nakaz zapomnieć. Często jeszcze dzisiaj zaskakują zdrowiem, pogodą ducha, sprawnością umysłu. Oni muszą nas jeszcze wiele nauczyć, tymczasem coraz ich mniej.

Po drugie — mohery. Najwyraźniej są to ludzie którzy w latach 70-80 wywalczyli sobie polityczną świadomość, często płacąc o wiele drożej niż celebryci “solidarności” hołubieni przez obiektywne media. Ich wewnętrzna wolność to ekstaza ale i klątwa, chodzą z tym stygmatem i zatruwają życie sobie i innym: bo wolność w nich gnije. Jak ptak, który — okazało się — nie jest w stanie wylecieć z gniazda. Piórka mu się zlepiają, oczy robią się kaprawe, chodzą po nich muchy. Czy oni są temu winni? Prof. Balcerowicz powiedziałby że tak. Tymczasem oni walczyli o inny kraj. Każdy na swój sposób, mniej lub bardziej heroicznie, ale walczyli. A żeby o coś walczyć, trzeba to blisko odczuwać. Trzeba w tym już być jedną nogą, trzeba się w to zapaść we własnej wyobraźni. I oni odkryli że kraj dla którego tyle poświęcili, o który walczyli, a przez to i żyli w nim tyle lat — to nie jest ten. Że gdzieś im “ten” ukradziono, podmieniono. To są Obywatele bez Republiki. Oni się nie poddadzą, nie ustąpią, ponieważ ich Gniew jest Słuszny.

I wreszcie dzieci i wnuki wyżej wymienionych. Mniejsza o to co im ich rodzice i dziadkowie mogli opowiedzieć. Tu chodzi o to co im własnym życiem pokazali. Można kontestować poglądy rodzicieli, właściwie to nawet trudno bez tego się obejść. Tyle że ucieczka przed tym ogromnym nieszczęściem zwanym systemem wartości jest prawie niemożliwa. I stworzyły nam tamte pokolenia tych młodych ludzi, którzy mają gdzieś głęboko, tak jak drzewo nosi okruszki nasionka, z którego się wykluło, jakiś konstans. I ci młodzi ludzie będą żyć wedle tego, ból i zwątpienie nie będzie im oszczędzone, ale nie dostąpią ulgi załamania, w swojej życiowej drodze będą trzymali namiar na Coś Innego, Na Zewnątrz. Im będzie trudniej, tym głębiej będą kryć owo Zewnątrz w swoim środku… Ale spod tej klątwy nie ma ucieczki.

Co robią dla nas ci ludzie. Czy może sieją nienawiść, psują nasze międzynarodowe stosunki, bezmyślną postawą roszczeniową doprowadzają do jeszcze gorszych obciążeń nieszczęsnego budżetu. Czy może przez ich nieszczęsne emerytury nasz umęczony kraj nigdy nie wyjdzie z kryzysu.

Może i tak. Ale jakbym nie patrzył widzę to zgoła inaczej. Podczas gdy my tu marudzimy i zużywamy jedno pudełko wykałaczek po drugim, oni budują nam fundamenty nowoczesnego państwa europejskiego, zdolnego stawić czoła trudnej sytuacji w której się znalazło, zdolnego patrzeć z nadzieją ku przyszłym wyzwaniom. Budują społeczeństwo obywatelskie, świadome kierunku w jakim zmierza ich kraj, potrafiące o tym rzeczowo rozmawiać.

Banały, dyrdymały jakieś? Ano może. Ale możliwe też że chrześcijańska etyka i patriotyzm praktykowany, nie tylko rozważany w teorii, otóż możliwe że to są jedyne rzeczy które mogą postawić na nogi naszą gospodarkę. Warto się nad taką kwestią zastanowić, jako przykład że to może działać niech posłuży powojenna Japonia.

PS a z tym pomnikiem to ja całkiem poważnie. Po tym jak przeminą te kuriozalne w istocie nastroje stara babcia znowu stanie się symbolem ciepła, dobroci, mądrości, ikoną życia dobrze przeżytego.

Reklama

30 KOMENTARZE

  1. Wbrew pozorom, Babcie dużo mogą
    Jest na to przykład argentyński.

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Matki_z_Plaza_de_Mayo
    w wersji angielskiej jest więcej na ten temat.

    Ciekawe – kiedyś oporniki się nosiło i wychodziło na “spacer” w czasie wiadomości telewizyjnych. Zadziałało, a przynajmniej dużo pomogło.

    Chustki na głowy i na spacer na Krakowskie, chciałoby się zawołać, ale mi zupełnie nie wypada.

    Nawet nie mam konta na facebooku.

    • pikękny tekst
      dodam od siebie , że te mohery i babcie w domu rozmawiają też o patriotyzmie i polityce, spierając się a czasami wykłócając o swoje racje. Tańce z gwiazdami , tańce na lodzie tudzież inne programy tego typu, nie stanowią dla nich pożywki do dłuższej dyskusji. Interesuję ich” TU i TERAZ” ale też pamiętają o tym co było w przeszłości, jednak przede wszystkim myślą o przyszłości i o Polsce , która nie jest dla nich jakimś abstrakcyjnym bytem.

      Naprawdę piękny tekst. Dzięki

      • Ma Pan rację, “oni” są
        Ma Pan rację, “oni” są nietknięci nihilistycznym zębem naszego czasu. Tym co nam każe wierzyć, że pewne rozmyte kształty, kontury dymu, układy zmarszczek na wodzie to nie zjawisko optyczne, tylko brzegi jakichś stałych i konkretnych rzeczy. W “ich” kulturze karnawał jest odstępstwem od rzeczywistości, w naszej jest jej treścią, solą ziemi. Bo tak należy traktować “debatę” premiera RP z “ludem”, pod postacią trzech muzyków i redaktora magazynu z gołymi babami. Ci ostatni w istocie nie istnieją, są bytami określonymi luźno i warunkowo. A cały ten kontekst sprawia że również premier razem z tą całą RP przekracza “linię cienia”, przechodząc troszeczkę na ich stronę.

        I owszem, telenowele i kolorowe wkraczają czasami w świat “moherów”, ale właśnie jak coś abstrakcyjnego, co najwyżej substytut relacji z człowiekiem samotnego emeryta.

    • Dzięki za tego linka, na
      Dzięki za tego linka, na pewno coś czemu warto się przyjrzeć. Strona hiszpańska ma jeszcze więcej informacji, ale przedzieranie się przez google translate przypomina warsztaty z Joyce’a. Tak czy inaczej, jakiś czas temu postanowiłem sobie że wszystkie latino-historie będę czytał jak literaturę. Mówi się o przepastnej duszy słowiańskiej, cóż, mam wrażenie że łatwiej wczuć się w mentalność Chińczyka obdzierającego żywcem psa ze skóry niż w meandry ich polityki.

      Tak czy inaczej, nauka na pierwszy rzut oka z tego taka, że każdy najbardziej nawet obywatelski i spontaniczny ruch musi zostać zinstytucjonalizowany i wessany w rytm codziennej polityki. I może to jest nieuchronne, i może nie należy z tym walczyć. Na pewno warto walczyć żeby to co w tym autentyczne, szczere, zrodzone z ludzkiego bólu i nadzie(j)i — przeżyło.

      Mam pomysł, założę na fejszbuku grupę “Nie mam konta na facebooku”! Wpadaj 🙂

  2. Wbrew pozorom, Babcie dużo mogą
    Jest na to przykład argentyński.

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Matki_z_Plaza_de_Mayo
    w wersji angielskiej jest więcej na ten temat.

    Ciekawe – kiedyś oporniki się nosiło i wychodziło na “spacer” w czasie wiadomości telewizyjnych. Zadziałało, a przynajmniej dużo pomogło.

    Chustki na głowy i na spacer na Krakowskie, chciałoby się zawołać, ale mi zupełnie nie wypada.

    Nawet nie mam konta na facebooku.

    • pikękny tekst
      dodam od siebie , że te mohery i babcie w domu rozmawiają też o patriotyzmie i polityce, spierając się a czasami wykłócając o swoje racje. Tańce z gwiazdami , tańce na lodzie tudzież inne programy tego typu, nie stanowią dla nich pożywki do dłuższej dyskusji. Interesuję ich” TU i TERAZ” ale też pamiętają o tym co było w przeszłości, jednak przede wszystkim myślą o przyszłości i o Polsce , która nie jest dla nich jakimś abstrakcyjnym bytem.

      Naprawdę piękny tekst. Dzięki

      • Ma Pan rację, “oni” są
        Ma Pan rację, “oni” są nietknięci nihilistycznym zębem naszego czasu. Tym co nam każe wierzyć, że pewne rozmyte kształty, kontury dymu, układy zmarszczek na wodzie to nie zjawisko optyczne, tylko brzegi jakichś stałych i konkretnych rzeczy. W “ich” kulturze karnawał jest odstępstwem od rzeczywistości, w naszej jest jej treścią, solą ziemi. Bo tak należy traktować “debatę” premiera RP z “ludem”, pod postacią trzech muzyków i redaktora magazynu z gołymi babami. Ci ostatni w istocie nie istnieją, są bytami określonymi luźno i warunkowo. A cały ten kontekst sprawia że również premier razem z tą całą RP przekracza “linię cienia”, przechodząc troszeczkę na ich stronę.

        I owszem, telenowele i kolorowe wkraczają czasami w świat “moherów”, ale właśnie jak coś abstrakcyjnego, co najwyżej substytut relacji z człowiekiem samotnego emeryta.

    • Dzięki za tego linka, na
      Dzięki za tego linka, na pewno coś czemu warto się przyjrzeć. Strona hiszpańska ma jeszcze więcej informacji, ale przedzieranie się przez google translate przypomina warsztaty z Joyce’a. Tak czy inaczej, jakiś czas temu postanowiłem sobie że wszystkie latino-historie będę czytał jak literaturę. Mówi się o przepastnej duszy słowiańskiej, cóż, mam wrażenie że łatwiej wczuć się w mentalność Chińczyka obdzierającego żywcem psa ze skóry niż w meandry ich polityki.

      Tak czy inaczej, nauka na pierwszy rzut oka z tego taka, że każdy najbardziej nawet obywatelski i spontaniczny ruch musi zostać zinstytucjonalizowany i wessany w rytm codziennej polityki. I może to jest nieuchronne, i może nie należy z tym walczyć. Na pewno warto walczyć żeby to co w tym autentyczne, szczere, zrodzone z ludzkiego bólu i nadzie(j)i — przeżyło.

      Mam pomysł, założę na fejszbuku grupę “Nie mam konta na facebooku”! Wpadaj 🙂

  3. Wbrew pozorom, Babcie dużo mogą
    Jest na to przykład argentyński.

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Matki_z_Plaza_de_Mayo
    w wersji angielskiej jest więcej na ten temat.

    Ciekawe – kiedyś oporniki się nosiło i wychodziło na “spacer” w czasie wiadomości telewizyjnych. Zadziałało, a przynajmniej dużo pomogło.

    Chustki na głowy i na spacer na Krakowskie, chciałoby się zawołać, ale mi zupełnie nie wypada.

    Nawet nie mam konta na facebooku.

    • pikękny tekst
      dodam od siebie , że te mohery i babcie w domu rozmawiają też o patriotyzmie i polityce, spierając się a czasami wykłócając o swoje racje. Tańce z gwiazdami , tańce na lodzie tudzież inne programy tego typu, nie stanowią dla nich pożywki do dłuższej dyskusji. Interesuję ich” TU i TERAZ” ale też pamiętają o tym co było w przeszłości, jednak przede wszystkim myślą o przyszłości i o Polsce , która nie jest dla nich jakimś abstrakcyjnym bytem.

      Naprawdę piękny tekst. Dzięki

      • Ma Pan rację, “oni” są
        Ma Pan rację, “oni” są nietknięci nihilistycznym zębem naszego czasu. Tym co nam każe wierzyć, że pewne rozmyte kształty, kontury dymu, układy zmarszczek na wodzie to nie zjawisko optyczne, tylko brzegi jakichś stałych i konkretnych rzeczy. W “ich” kulturze karnawał jest odstępstwem od rzeczywistości, w naszej jest jej treścią, solą ziemi. Bo tak należy traktować “debatę” premiera RP z “ludem”, pod postacią trzech muzyków i redaktora magazynu z gołymi babami. Ci ostatni w istocie nie istnieją, są bytami określonymi luźno i warunkowo. A cały ten kontekst sprawia że również premier razem z tą całą RP przekracza “linię cienia”, przechodząc troszeczkę na ich stronę.

        I owszem, telenowele i kolorowe wkraczają czasami w świat “moherów”, ale właśnie jak coś abstrakcyjnego, co najwyżej substytut relacji z człowiekiem samotnego emeryta.

    • Dzięki za tego linka, na
      Dzięki za tego linka, na pewno coś czemu warto się przyjrzeć. Strona hiszpańska ma jeszcze więcej informacji, ale przedzieranie się przez google translate przypomina warsztaty z Joyce’a. Tak czy inaczej, jakiś czas temu postanowiłem sobie że wszystkie latino-historie będę czytał jak literaturę. Mówi się o przepastnej duszy słowiańskiej, cóż, mam wrażenie że łatwiej wczuć się w mentalność Chińczyka obdzierającego żywcem psa ze skóry niż w meandry ich polityki.

      Tak czy inaczej, nauka na pierwszy rzut oka z tego taka, że każdy najbardziej nawet obywatelski i spontaniczny ruch musi zostać zinstytucjonalizowany i wessany w rytm codziennej polityki. I może to jest nieuchronne, i może nie należy z tym walczyć. Na pewno warto walczyć żeby to co w tym autentyczne, szczere, zrodzone z ludzkiego bólu i nadzie(j)i — przeżyło.

      Mam pomysł, założę na fejszbuku grupę “Nie mam konta na facebooku”! Wpadaj 🙂