Reklama

Przy generowaniu rankingu schematycznych postaci medialnych, Kaz

Przy generowaniu rankingu schematycznych postaci medialnych, Kazimierę Szczukę należy umieścić w ścisłej czołówce. Jest dość znamienne i charakterystyczne, że wszystkie te „oryginały” i „osobowości” posługują się jednym monotonnym kodem kulturowym, który dość zgrabnie zdefiniował Amerykanin Kevin Macdonald i bynajmniej nie został zoologicznym antysemitą, ani też nie urządzono nagonki na jego uczelnię. Główne założenia kodu judaizmu, zawarte w pracy "The Culture of Critique”, streścił Krzysztof Kłopotowski i wyglądają mniej więcej tak:

Reklama

1. Wpoić poczucie winy za kulturę przenikniętą antysemityzmem, która umożliwiła Holocaust.
2. Ośmieszać i zwalczać kościół katolicki jako najpotężniejszą instytucję chrześcijaństwa winną wpojenia masom antysemityzmu i wykluczania Żydów.
3. Całkowicie oczyścić z chrześcijaństwa przestrzeń publiczną.
4. Podważać spoistość społeczeństwa chrześcijańskiego przez szerzenie indywidualizmu i relatywizację wartości, gdyż tylko w takim społeczeństwie mniejszość żydowska czuje się bezpiecznie.
5. Propagować wielokulturowość i masową imigrację z powodu jak wyżej.
6. Kwestionować dumę narodową kraju gospodarza jako przejaw patologicznego nacjonalizmu, też z powodu jak wyżej.
7. Propagować swobodę obyczajową, zwłaszcza seksualną i podążanie za przyjemnościami, bo taki jest popyt mas, a można na tym skorzystać powiększając swą przewagę.

Pani Kazimiera Szczuka wpisuje się w schemat idealnie, nie ma punktu, który nie pasowałby do jej działalności. Ale pod jednym względem się wyróżnia. Często odwołuję się do drzewa genealogicznego poszczególnych tuzów medialnych, gdyż tacy jak wiadomo rzadko biorą się z przypadkowej gałęzi. Pani Szczuka ma w tym względzie pewną oryginalność – nie odpowiada za grzechy rodziców, a co więcej jej droga życiowa ma się nijak do wartości wyznawanych przez Stanisława Szczukę i Janina Szczukę z domu Winawer. Ojciec Kazimiery był cenionym adwokatem, który narażał się PRL, a nawet tracił prawo do wykonywania zawodu, za obronę działaczy opozycji. Matka jest Żydówką, pochodzącą z rodziny zasymilowanych i katolickich Żydów, znana i ceniona lekarka. Co wyrosło i wyszło z Kazimiery? Najprawdopodobniej kompleksy oraz zaburzenia tożsamości etnicznej i seksualnej, które popchnęły ją w schematyczną ścieżkę kariery, tak powtarzalną, że nie ma sensu zajmować się drobiazgowo historią przypadku. Dość podać klasyczne zdrowaśki, dla tej grupy i tego wyznania, które klepie Kazimiera:

1.    „Być Polakiem to znaczy razem nosić rany, więc jeśli ktoś zapomina o tych ranach, trzeba mu ostrogę wrazić, ciało rozjątrzyć. Na tym polega subkultura smoleńska.”
2.    „Jest to kawał o pedofilu. Umarł pedofil i idzie do Nieba, no i tam stoi ten Święty Piotr i mówi: „A Ty gdzie zwyrolu, tutaj takich jak Ty się w ogóle nie wpuszcza”, a pedofil mówi: „Ale ja nie do Ciebie dziadu, ja do Dzieciątka Jezus”.
3.    „Nienawidzą mnie, bo jestem Żydówką i feministką, zwłaszcza feministką.”

Kazimiera Szczuka, po matce Winawer

 

Reklama

15 KOMENTARZE

  1. Moim zdaniem jest trochę inaczej
    Moim zdaniem główną domeną zawodowej działalnosci feministek, jest bycie zawodowym “obrońcą”, w tym przypadku kobiet jako mniejszości.
    Niejednokrotnie nie zawsze można wszakże zrozumieć zachowania zawodowych “obrońców”, kogoś tam, czy czegoś tam.
    Niejednokrotnie też nie wiadomo o co im (obrońcom) chodzi, co ich tak rozsierdza i jakie są przyczyny ich agresji.
    Moim zdaniem w większości przypadków chodzi o zwykłą, trywialną kasę, choć słuchając tokującego ‘obrońcę” wydaje się, że chodzi o szczytne ideały.
    Widocznym jest to w obecnym czasie, co chyba i ślepy by dojrzał, że wielu hochsztaplerów dojrzało swą szansę i sposób na życie i przeżycie, poprzez obranie zawodu “obrońcy” kogoś tam, czy czegoś tam.
    Jest to sposób i kierunek słuszny, bo tak się akurat składa, że nie można obecnie realizować swoich interesów “per fas et nefas”, za pomocą brutalnej siły.
    Obecnie realizuje się więc swoje interesy zazwyczaj za pomocą wysublimowanej manipulacji.
    Dlatego też obecnie opanowała nas kolejna plaga egipska, w postaci szarańczy zawodowych obrońców.
    Każdy z takich obrońców wie doskonale, że po pewnym okresie walki o czyjeś tam interesy, pojawi się wreszcie szansa na przyssanie się do społecznych, bądź państwowych (czyli też naszych) pieniędzy.
    Osiągnięcie wskazanego celu wymaga tylko znalezienie określonej grupy ludzi, którym wmówi się, iż taki to hochsztapler jest ich obrońcą. Nie muszę chyba dodawać, że dbać należy aby status tej grupy nie zmienił się na lepsze.
    Nieodłączną cechą manipulacji jest następnie wytworzenie w otoczeniu poczucia winy, za stan wspomnianej grupy, bo tylko wówczas otoczenie to da się doić.
    Jest to w rezultacie sposób uniwersalny i nadaje się dla każdej grupy, a to: garbatych, biednych, homoseksualistów, lesbijek itd itp.
    Oczywistym jest, że taki obrońca, czasem się źle czuje, coś mu doskwiera, choć nie jest to zapewne sumienie, boć nie może doskwierać to czego się nie ma.
    Na poprawienie tego złego samopoczucie taki “obrońca” zazwyczaj stosuje sposób, który świetnie opisał S. Lem w książce “Kongres futurologiczny”. Przedstawiony tamże dialog z przedstawicielem firmy Symington, to perełka, zaś ujawniony i opisany tam mechanizm psychologiczny dotyczy takich właśnie, jak wyżej zjawisk.
    Powtarzam raz jeszcze prawdę oczywistą, podstawą manipulacji jest wytworzenie w otoczeniu poczucia winy.
    Jeżeli więc zaszczepisz ludziom poczucie winy, to zaprowadzisz ich tam gdzie zechcesz

  2. Moim zdaniem jest trochę inaczej
    Moim zdaniem główną domeną zawodowej działalnosci feministek, jest bycie zawodowym “obrońcą”, w tym przypadku kobiet jako mniejszości.
    Niejednokrotnie nie zawsze można wszakże zrozumieć zachowania zawodowych “obrońców”, kogoś tam, czy czegoś tam.
    Niejednokrotnie też nie wiadomo o co im (obrońcom) chodzi, co ich tak rozsierdza i jakie są przyczyny ich agresji.
    Moim zdaniem w większości przypadków chodzi o zwykłą, trywialną kasę, choć słuchając tokującego ‘obrońcę” wydaje się, że chodzi o szczytne ideały.
    Widocznym jest to w obecnym czasie, co chyba i ślepy by dojrzał, że wielu hochsztaplerów dojrzało swą szansę i sposób na życie i przeżycie, poprzez obranie zawodu “obrońcy” kogoś tam, czy czegoś tam.
    Jest to sposób i kierunek słuszny, bo tak się akurat składa, że nie można obecnie realizować swoich interesów “per fas et nefas”, za pomocą brutalnej siły.
    Obecnie realizuje się więc swoje interesy zazwyczaj za pomocą wysublimowanej manipulacji.
    Dlatego też obecnie opanowała nas kolejna plaga egipska, w postaci szarańczy zawodowych obrońców.
    Każdy z takich obrońców wie doskonale, że po pewnym okresie walki o czyjeś tam interesy, pojawi się wreszcie szansa na przyssanie się do społecznych, bądź państwowych (czyli też naszych) pieniędzy.
    Osiągnięcie wskazanego celu wymaga tylko znalezienie określonej grupy ludzi, którym wmówi się, iż taki to hochsztapler jest ich obrońcą. Nie muszę chyba dodawać, że dbać należy aby status tej grupy nie zmienił się na lepsze.
    Nieodłączną cechą manipulacji jest następnie wytworzenie w otoczeniu poczucia winy, za stan wspomnianej grupy, bo tylko wówczas otoczenie to da się doić.
    Jest to w rezultacie sposób uniwersalny i nadaje się dla każdej grupy, a to: garbatych, biednych, homoseksualistów, lesbijek itd itp.
    Oczywistym jest, że taki obrońca, czasem się źle czuje, coś mu doskwiera, choć nie jest to zapewne sumienie, boć nie może doskwierać to czego się nie ma.
    Na poprawienie tego złego samopoczucie taki “obrońca” zazwyczaj stosuje sposób, który świetnie opisał S. Lem w książce “Kongres futurologiczny”. Przedstawiony tamże dialog z przedstawicielem firmy Symington, to perełka, zaś ujawniony i opisany tam mechanizm psychologiczny dotyczy takich właśnie, jak wyżej zjawisk.
    Powtarzam raz jeszcze prawdę oczywistą, podstawą manipulacji jest wytworzenie w otoczeniu poczucia winy.
    Jeżeli więc zaszczepisz ludziom poczucie winy, to zaprowadzisz ich tam gdzie zechcesz

  3. Moim zdaniem jest trochę inaczej
    Moim zdaniem główną domeną zawodowej działalnosci feministek, jest bycie zawodowym “obrońcą”, w tym przypadku kobiet jako mniejszości.
    Niejednokrotnie nie zawsze można wszakże zrozumieć zachowania zawodowych “obrońców”, kogoś tam, czy czegoś tam.
    Niejednokrotnie też nie wiadomo o co im (obrońcom) chodzi, co ich tak rozsierdza i jakie są przyczyny ich agresji.
    Moim zdaniem w większości przypadków chodzi o zwykłą, trywialną kasę, choć słuchając tokującego ‘obrońcę” wydaje się, że chodzi o szczytne ideały.
    Widocznym jest to w obecnym czasie, co chyba i ślepy by dojrzał, że wielu hochsztaplerów dojrzało swą szansę i sposób na życie i przeżycie, poprzez obranie zawodu “obrońcy” kogoś tam, czy czegoś tam.
    Jest to sposób i kierunek słuszny, bo tak się akurat składa, że nie można obecnie realizować swoich interesów “per fas et nefas”, za pomocą brutalnej siły.
    Obecnie realizuje się więc swoje interesy zazwyczaj za pomocą wysublimowanej manipulacji.
    Dlatego też obecnie opanowała nas kolejna plaga egipska, w postaci szarańczy zawodowych obrońców.
    Każdy z takich obrońców wie doskonale, że po pewnym okresie walki o czyjeś tam interesy, pojawi się wreszcie szansa na przyssanie się do społecznych, bądź państwowych (czyli też naszych) pieniędzy.
    Osiągnięcie wskazanego celu wymaga tylko znalezienie określonej grupy ludzi, którym wmówi się, iż taki to hochsztapler jest ich obrońcą. Nie muszę chyba dodawać, że dbać należy aby status tej grupy nie zmienił się na lepsze.
    Nieodłączną cechą manipulacji jest następnie wytworzenie w otoczeniu poczucia winy, za stan wspomnianej grupy, bo tylko wówczas otoczenie to da się doić.
    Jest to w rezultacie sposób uniwersalny i nadaje się dla każdej grupy, a to: garbatych, biednych, homoseksualistów, lesbijek itd itp.
    Oczywistym jest, że taki obrońca, czasem się źle czuje, coś mu doskwiera, choć nie jest to zapewne sumienie, boć nie może doskwierać to czego się nie ma.
    Na poprawienie tego złego samopoczucie taki “obrońca” zazwyczaj stosuje sposób, który świetnie opisał S. Lem w książce “Kongres futurologiczny”. Przedstawiony tamże dialog z przedstawicielem firmy Symington, to perełka, zaś ujawniony i opisany tam mechanizm psychologiczny dotyczy takich właśnie, jak wyżej zjawisk.
    Powtarzam raz jeszcze prawdę oczywistą, podstawą manipulacji jest wytworzenie w otoczeniu poczucia winy.
    Jeżeli więc zaszczepisz ludziom poczucie winy, to zaprowadzisz ich tam gdzie zechcesz

  4. ostra sztuka
    Nietrudno napatoczyć się w internecie na dość stary wywiad z K. Szczuką.
    Miała wówczas około czterdziestki, czyli moment gdy człowiek wolny od pospolitych trosk zastanawia się czy zostać feministką, super laską, czy też raczej zapalonym grzybiarzem.
    W sumie dość ciekawie gada o sobie.
    Widać że jest bystra, ciekawie kombinuje, i ma pierdolca feministycznego.
    Istotna jest też końcówka rozmowy.
    Szczuka sugeruje, że choć elita żydokomusza zawsze była tępiona w jej domu rodzinnym to poczuła jakaś wymuszoną solidarność z tym środowiskiem, czując wspólnego wroga za jakiego uważała antysemityzm. Jej zdaniem antysemytnicy nie chcieli dostrzegać subtelnych różnic między komuchem typowym, a porządnym, żydowskim antykomuchem.

      • różne drogi prowadzą do Marksa
        Judaizmu w żaden sposób nie da się pogodzić z feminizmem ale ten nurt, podobnie jak komunizm był wynaleziony przez środowisko ateistów żydowskich.
        Gminy żydowskie albo ich wyrzuciły albo ich przodkowie z nich wystąpili. Chrześcijaństwa nie chcieli przyjąć, bo dostrzegali w nim zamordyzm podobny do wiary przodków.
        Uznali więc że są specyficzną grupą wolną od przynależności narodowej, niepodobną do niczego co było wcześniej, i mogą sami wymyślić lepsze i przyjemniejsze zasady życia.
        Jednak gdy pojawiły się ruchy syjonistyczne zaczęli w pewnym zakresie wracać do macierzy.

  5. ostra sztuka
    Nietrudno napatoczyć się w internecie na dość stary wywiad z K. Szczuką.
    Miała wówczas około czterdziestki, czyli moment gdy człowiek wolny od pospolitych trosk zastanawia się czy zostać feministką, super laską, czy też raczej zapalonym grzybiarzem.
    W sumie dość ciekawie gada o sobie.
    Widać że jest bystra, ciekawie kombinuje, i ma pierdolca feministycznego.
    Istotna jest też końcówka rozmowy.
    Szczuka sugeruje, że choć elita żydokomusza zawsze była tępiona w jej domu rodzinnym to poczuła jakaś wymuszoną solidarność z tym środowiskiem, czując wspólnego wroga za jakiego uważała antysemityzm. Jej zdaniem antysemytnicy nie chcieli dostrzegać subtelnych różnic między komuchem typowym, a porządnym, żydowskim antykomuchem.

      • różne drogi prowadzą do Marksa
        Judaizmu w żaden sposób nie da się pogodzić z feminizmem ale ten nurt, podobnie jak komunizm był wynaleziony przez środowisko ateistów żydowskich.
        Gminy żydowskie albo ich wyrzuciły albo ich przodkowie z nich wystąpili. Chrześcijaństwa nie chcieli przyjąć, bo dostrzegali w nim zamordyzm podobny do wiary przodków.
        Uznali więc że są specyficzną grupą wolną od przynależności narodowej, niepodobną do niczego co było wcześniej, i mogą sami wymyślić lepsze i przyjemniejsze zasady życia.
        Jednak gdy pojawiły się ruchy syjonistyczne zaczęli w pewnym zakresie wracać do macierzy.

  6. ostra sztuka
    Nietrudno napatoczyć się w internecie na dość stary wywiad z K. Szczuką.
    Miała wówczas około czterdziestki, czyli moment gdy człowiek wolny od pospolitych trosk zastanawia się czy zostać feministką, super laską, czy też raczej zapalonym grzybiarzem.
    W sumie dość ciekawie gada o sobie.
    Widać że jest bystra, ciekawie kombinuje, i ma pierdolca feministycznego.
    Istotna jest też końcówka rozmowy.
    Szczuka sugeruje, że choć elita żydokomusza zawsze była tępiona w jej domu rodzinnym to poczuła jakaś wymuszoną solidarność z tym środowiskiem, czując wspólnego wroga za jakiego uważała antysemityzm. Jej zdaniem antysemytnicy nie chcieli dostrzegać subtelnych różnic między komuchem typowym, a porządnym, żydowskim antykomuchem.

      • różne drogi prowadzą do Marksa
        Judaizmu w żaden sposób nie da się pogodzić z feminizmem ale ten nurt, podobnie jak komunizm był wynaleziony przez środowisko ateistów żydowskich.
        Gminy żydowskie albo ich wyrzuciły albo ich przodkowie z nich wystąpili. Chrześcijaństwa nie chcieli przyjąć, bo dostrzegali w nim zamordyzm podobny do wiary przodków.
        Uznali więc że są specyficzną grupą wolną od przynależności narodowej, niepodobną do niczego co było wcześniej, i mogą sami wymyślić lepsze i przyjemniejsze zasady życia.
        Jednak gdy pojawiły się ruchy syjonistyczne zaczęli w pewnym zakresie wracać do macierzy.