Reklama

Czasami wał się stara wyjść na człowieka i Bogu dziękować mu się nie udaje.

Czasami wał się stara wyjść na człowieka i Bogu dziękować mu się nie udaje. Nawet udawanie mu się nie udaje. Najkrótsza z możliwych recenzji robociarskiej wizyty Tuska. Jak żyć? Takie proste pytanie zadał lud i knebel w gębie, pana wyszczekanego. Pamiętam ileż to ekspertów, nie wykluczając mojej pyskatej osoby, doradzało jak to wygrać kampanię na słowa, czegóż to nie mówić, a „czegóż mówić”. Potem wystarczyło: „po czemu jabłka” i wynik wyborów taki i nie inny. Z ostatniej przygody Edwarda Tuska wynika jasno, że jedynym patentem na populistę, jest prosty, szczery i czerstwy na gębie chłop, najlepiej taki, któremu już nic zabrać nie można. Bierze chłop takiego mydłka na warsztat i trociny lecą, mnie się straszenia wizyta w mazowieckiem podobała. Pierwsza propagandówka, przy której naprawdę dobrze się bawiłem, taka mała satysfakcja po tych czterech latach trajkotania, jak to jedna baba, drugiej babie, wsadziła do… ucha grabie. Taki mądry, taki na wszystko przygotowany przez odpowiednich magów i nagle bęc, sołtys zza miedzy robociarskiej wizyty w Sadach-Kolonia wygrał debatę z premierem bez alternatywy. Przepraszam, ale muszę powtórzyć, bo to konieczne dla rozwinięcia. Sołtys zza miedzy robociarskiej wizyty w Sadach-Kolonia wygrał debatę z premierem bez alternatywy. Prawda, że pięknie brzmi? Ale to mało, najlepsze są wnioski i konsekwencje płynące z tego wygranego przez nokaut i rzut na łopatki pojedynku. Po pierwszy wniosek i konsekwencję, mamy wyznaczony poziom zawodnika, którego co bardziej dowcipni nazywają „mężem stanu”. Wystarczy sołtys z jeszcze mniejszej wsi niż Sady-Kolonia, z tego mitycznego skrzydła wschodniego, z tej wiochy B, z tego ciemnogrodu, aby premier Tuska zapomniał języka w gębie i pod osłoną dzielnej ekipy wojewódzkiej, która i tak już długo nie pociągnie, albo co najmniej dostanie po premii, uciekał z podkuloną rudą kitą. Dla takich obrazków oczywiście nie warto żyć, ale co sobie można odetchnąć i się pośmiać, to nasze. Zawsze powtarzam jeden cudowny patent, polityka nie zabija afera, złapanie za rękę, polityka zabija śmiech. Taki polityk, który jest wśród ludu blondynką, albo innym Wąchockiem nie ma już odwrotu, z niego nigdy już nie będzie poważnego i ludzie będą prychać w mankiety na widok. Tusk jeszcze nie jest na takim etapie, ale „większe pół” ma już za sobą. Kabarety opiewają pana premiera rozmaitymi dowcipasami, sołtys z mazowieckiego gasi go jak małego Jasia, dobry początek na dobry początek. Tak Bogiem i prawdą, ostatnio w ogóle mało się panu Tuskowi udaje. O taką prezydencję na przykład spytam. Jak tam się rządzi Europą, panie Tusk? Z tego co podaje drugi obieg, przez próg nie dają przestąpić, klamkę księgowy Vincent pocałował i tyle się partia bez alternatywy narządziła. Nawet optymizmu nie ma już ochoty tchnąć i w gałę coraz ciężej kopać, nie wspominając o rezerwach, na boisku składu brakuje.

Reklama

Pożyjemy zobaczymy, moim zdaniem na tych oparach, mimo wszystko pan populista Edward Tuska dojedzie do zwycięskich wyborów, to oczywiście będzie nie więcej niż dwie trzecie z obecnych marzeń sondażowych, ale do koalicji z SLD bez Biedronia, powinno wystarczyć. I to jest ta zła informacja. Dobra jest taka, że po kolejnych czterech latach jest poważna szansa, że cały ten szlam polityczny POSLD zostanie hurtem pozamiatany. Napisałem, że to dobra wiadomość, ale teraz sobie myślę, że chyba nie wiem co piszę, bo przecież trzeba pamiętać o przyczynie. Przyczyną będą Węgry, Grecja, II Irlandia do wyboru. Choćby nie wiem jak ten nieszczęsny Kaczor był obciachowy i jak bardzo nie był Kubicą, to przy tym demagogu z podwórka, na którym się demagog zatrzymał, wygląda jak hrabia. Gdy się tak bez emocji przyjrzeć poziomowi intelektualnemu, myśleniu analitycznemu, to Tusk przy Kaczorze jest gówniarz, więcej niż gówniarz, którego i sołtys zmasakruje intelektualnie. Widok jest dobitny, jednak po telewizyjnym retuszu, obraz trafia do ludu bez szkoły i efekt póki co jest, jaki jest. W każdym razie ostatnim cios w osikowy kołek zada Brutus „media”. Kiedy już będzie wiadomo, że na tej szkapie dalej się nie pojedzie, Brutus wsadzi rdzawy majcher, trochę po niżej pleców i efekt będzie podobny jak przy operacji na pomiocie Tuhaj-beja.

Reklama

42 KOMENTARZE

  1. NA MARGINESIE: winien maszynista? czyżby ?
    Przepraszam, że całkowicie nie na temat, ale wydaje mi się ciekawe dla bywalców forum Matki Kurki spostrzeżenie blogera S.24 R.Zaleskiego, na temat ukierunkowania przez meNdia na siłę przyczyny katastrofy kolejowej.
    Polecam:
    http://romanzaleski.salon24.pl/333182,blad-pilota-znaczy-maszynisty

    i jeszcze raz przepraszam, że nie na temat i że wykorzystuję w ten sposób to forum.
    Pozdrawiam.

  2. NA MARGINESIE: winien maszynista? czyżby ?
    Przepraszam, że całkowicie nie na temat, ale wydaje mi się ciekawe dla bywalców forum Matki Kurki spostrzeżenie blogera S.24 R.Zaleskiego, na temat ukierunkowania przez meNdia na siłę przyczyny katastrofy kolejowej.
    Polecam:
    http://romanzaleski.salon24.pl/333182,blad-pilota-znaczy-maszynisty

    i jeszcze raz przepraszam, że nie na temat i że wykorzystuję w ten sposób to forum.
    Pozdrawiam.

  3. NA MARGINESIE: winien maszynista? czyżby ?
    Przepraszam, że całkowicie nie na temat, ale wydaje mi się ciekawe dla bywalców forum Matki Kurki spostrzeżenie blogera S.24 R.Zaleskiego, na temat ukierunkowania przez meNdia na siłę przyczyny katastrofy kolejowej.
    Polecam:
    http://romanzaleski.salon24.pl/333182,blad-pilota-znaczy-maszynisty

    i jeszcze raz przepraszam, że nie na temat i że wykorzystuję w ten sposób to forum.
    Pozdrawiam.

  4. Matka Kurka
    Te dylematy trącą z lekka socjalizmem – przecież gówno chodzi po ludziach w związku z czym jedni mają pecha – inni mniej, a państwo nie ma obowiązku pomagania, tak żeby wszyscy mieli po równo.

    W przypadku powodzian sprawa jest prosta, jako ze w tym przypadku nie można mówić o pechu – jakieś tam służby państwowe mają w miarę dokładną wiedzę n/t terenów zagrożonych – więc obywatele mają się ubezpieczać, a jedyna rola państwa to poinformowanie delikwenta (przy wydawaniu pozwolenia na budowę) że zamierza stawiać sobie dom na terenie zagrożonym powodzią. A potem to już w myśl zasady “chcącemu nie dzieje się krzywda” – albo się ubezpieczy i ma spokój, albo nie, tylko że – jeśli go zaleje i poleci do państwa po odszkodowanie – ma usłyszeć krótkie “Wypad !”

    A sprawa sołtysa niewiele się różni – właściwie tym tylko, że kataklizmu przewidzieć nie sposób. Ale przecież są ubezpieczenia na wypadek klęsk żywiołowych i widocznie pan sołtys takiego ubezpieczenia nie wykupił. A więc – cześć!
    (Natomiast może liczyć na to, że jak się zgłosi do mnie jakiś Komitet – byle nie państwowy – Pomocy Powodzianom, Zatrąbionym itd…to dam którą stówę, ale z własnej woli, a nie po przymusem państwa-z moich podatków).

    Natomiast ciekawsza jest sprawa Bytomia bowiem w tym przypadku – jak sądzę – zawiniło państwo zatytułowane PRL.
    Ogólnie rzecz biorąc na Śląsku szkody górnicze do chleb powszedni – można zobaczyć domy
    pospinane metalowymi klamrami, zapadnięcia się jezdni (a i znak ostrzegawczy “Wyboje na drodze” z tabliczką “Uwaga!Szkody górnicze” też widywałem) niemniej to co się dzieje w Bytomiu to chyba coś więcej.
    Otóż w połowie lat 70-ych mieszkałem krótko w Bytomiu-Karb a tam głośno było wtedy o
    profesurach, jakie różni tacy porobili na AGH za t.zw.podsadzkową metodę wypełniania wyrobisk. Dopytałem się “z czym to się je” i wiem, że z grubsza polegało to na wypełnianiu pustych (po wybraniu węgla ścian i chodników) przestrzeni – t.zw. “podsadzką” – taką mieszaniną tłucznia, mułu, wody i czort wie czego jeszcze (pod ciśnieniem-po prostu spuszczali ten syf rurami z poziomu 50 m na poziom 800 m i więcej) zamiast stosowanego dawniej żwiru, czy metody na t.zw.”zawał” (wierciło się w stropie, zakładało ładunki i odpalało – w jakiś sposób powstałe tak rumowisko wypełniało pustą przestrzeń, tylko że nie wolno było tego robić pod terenem zabudowanym).
    Metoda podsadzkowa miała być tak “rewolucyjna” i doskonała, że – jak podejrzewam – wzięli się za wybieranie t.zw. “filara”, a więc części złoża usytuowanego pod miastem, które co do zasady powinno być nietykalne, a obecnie wychodzą skutki tego wynalazku. A ponieważ miałem za sąsiada emerytowanego górnika, który kiedyś,przy halbie (1/2 ltr), gdy spytałem go co sądzi o tym wynalazku, odpowiedział mi coś w tym stylu : “Fleki dupcom te biołe cziule! Do żici se mogom pogodać . Kopalnio je kopalnio” (“biołe cziule” to szefostwo-sztygarzy, inżynierowie-nosili białe kaski) – sądzę, że tu może być przyczyna.

    I tu – niestety – państwo ma problem (a to oznacza, że – ryży szybko na urlop!).

    • Wszystko na ten temat już
      Wszystko na ten temat już powiedziałem w poprzednich komentarzach. Nie neguje czegoś, co jest oczywiste, czyli ubezpieczeń. Piszę jedynie o tym jakie są konsekwencje tej skłonności i lęku przed “socjalizmem”. A konsekwencje są takie, że olanie ludzi przedsiębiorczych, którzy zaryzykowali i NIE Z WŁASNEJ WINY stracili wszystko, kończy się zasiłkami i tanimi winami pod sklepem. Nie wiem, który już raz o tym piszę, że z podatków zapłacisz w każdym przypadku, a ja jednak wolę, aby z moich podatków były generowane miejsca pracy i PKB, a nie zasiłki. Paradoks radykałów liberalizmu polega właśnie na tym, że broniąc się doktrynalnie przed socjalizmem, wspierają socjalizm. Mnie ideologie powiewają, staram się do każdego problemu podejść racjonalnie. Nie ma tak naprawdę systemu ubezpieczeń na żywiołowe okoliczności, jak na przykład OC, czy AC. Wielkość polisy indywidualnej, często decyduje o opłacalności produkcji i podobnych problemów jest mnóstwo. Oczywiście, że najfajniej krzyknąć liberalnie: “trudno takie jest życie”, tylko, że ja jednak wolałbym, a by w takich kwestiach jak żywioły stworzyć jakiś system racjonalny, ale nie błogosławieństwo: “ch..j wam w d, mieliście pecha”. Nie mówię, że to ma dotyczyć trąby w jednej wsi, ale nigdzie na świecie nie ma takiego systemu ubezpieczeń, który wydoli przy kataklizmie i zawsze jest udział państwa, co również powinno cieszyć liberałów. Przy odbudowie Wrocławia zarobiło mnóstwo firm.

  5. Matka Kurka
    Te dylematy trącą z lekka socjalizmem – przecież gówno chodzi po ludziach w związku z czym jedni mają pecha – inni mniej, a państwo nie ma obowiązku pomagania, tak żeby wszyscy mieli po równo.

    W przypadku powodzian sprawa jest prosta, jako ze w tym przypadku nie można mówić o pechu – jakieś tam służby państwowe mają w miarę dokładną wiedzę n/t terenów zagrożonych – więc obywatele mają się ubezpieczać, a jedyna rola państwa to poinformowanie delikwenta (przy wydawaniu pozwolenia na budowę) że zamierza stawiać sobie dom na terenie zagrożonym powodzią. A potem to już w myśl zasady “chcącemu nie dzieje się krzywda” – albo się ubezpieczy i ma spokój, albo nie, tylko że – jeśli go zaleje i poleci do państwa po odszkodowanie – ma usłyszeć krótkie “Wypad !”

    A sprawa sołtysa niewiele się różni – właściwie tym tylko, że kataklizmu przewidzieć nie sposób. Ale przecież są ubezpieczenia na wypadek klęsk żywiołowych i widocznie pan sołtys takiego ubezpieczenia nie wykupił. A więc – cześć!
    (Natomiast może liczyć na to, że jak się zgłosi do mnie jakiś Komitet – byle nie państwowy – Pomocy Powodzianom, Zatrąbionym itd…to dam którą stówę, ale z własnej woli, a nie po przymusem państwa-z moich podatków).

    Natomiast ciekawsza jest sprawa Bytomia bowiem w tym przypadku – jak sądzę – zawiniło państwo zatytułowane PRL.
    Ogólnie rzecz biorąc na Śląsku szkody górnicze do chleb powszedni – można zobaczyć domy
    pospinane metalowymi klamrami, zapadnięcia się jezdni (a i znak ostrzegawczy “Wyboje na drodze” z tabliczką “Uwaga!Szkody górnicze” też widywałem) niemniej to co się dzieje w Bytomiu to chyba coś więcej.
    Otóż w połowie lat 70-ych mieszkałem krótko w Bytomiu-Karb a tam głośno było wtedy o
    profesurach, jakie różni tacy porobili na AGH za t.zw.podsadzkową metodę wypełniania wyrobisk. Dopytałem się “z czym to się je” i wiem, że z grubsza polegało to na wypełnianiu pustych (po wybraniu węgla ścian i chodników) przestrzeni – t.zw. “podsadzką” – taką mieszaniną tłucznia, mułu, wody i czort wie czego jeszcze (pod ciśnieniem-po prostu spuszczali ten syf rurami z poziomu 50 m na poziom 800 m i więcej) zamiast stosowanego dawniej żwiru, czy metody na t.zw.”zawał” (wierciło się w stropie, zakładało ładunki i odpalało – w jakiś sposób powstałe tak rumowisko wypełniało pustą przestrzeń, tylko że nie wolno było tego robić pod terenem zabudowanym).
    Metoda podsadzkowa miała być tak “rewolucyjna” i doskonała, że – jak podejrzewam – wzięli się za wybieranie t.zw. “filara”, a więc części złoża usytuowanego pod miastem, które co do zasady powinno być nietykalne, a obecnie wychodzą skutki tego wynalazku. A ponieważ miałem za sąsiada emerytowanego górnika, który kiedyś,przy halbie (1/2 ltr), gdy spytałem go co sądzi o tym wynalazku, odpowiedział mi coś w tym stylu : “Fleki dupcom te biołe cziule! Do żici se mogom pogodać . Kopalnio je kopalnio” (“biołe cziule” to szefostwo-sztygarzy, inżynierowie-nosili białe kaski) – sądzę, że tu może być przyczyna.

    I tu – niestety – państwo ma problem (a to oznacza, że – ryży szybko na urlop!).

    • Wszystko na ten temat już
      Wszystko na ten temat już powiedziałem w poprzednich komentarzach. Nie neguje czegoś, co jest oczywiste, czyli ubezpieczeń. Piszę jedynie o tym jakie są konsekwencje tej skłonności i lęku przed “socjalizmem”. A konsekwencje są takie, że olanie ludzi przedsiębiorczych, którzy zaryzykowali i NIE Z WŁASNEJ WINY stracili wszystko, kończy się zasiłkami i tanimi winami pod sklepem. Nie wiem, który już raz o tym piszę, że z podatków zapłacisz w każdym przypadku, a ja jednak wolę, aby z moich podatków były generowane miejsca pracy i PKB, a nie zasiłki. Paradoks radykałów liberalizmu polega właśnie na tym, że broniąc się doktrynalnie przed socjalizmem, wspierają socjalizm. Mnie ideologie powiewają, staram się do każdego problemu podejść racjonalnie. Nie ma tak naprawdę systemu ubezpieczeń na żywiołowe okoliczności, jak na przykład OC, czy AC. Wielkość polisy indywidualnej, często decyduje o opłacalności produkcji i podobnych problemów jest mnóstwo. Oczywiście, że najfajniej krzyknąć liberalnie: “trudno takie jest życie”, tylko, że ja jednak wolałbym, a by w takich kwestiach jak żywioły stworzyć jakiś system racjonalny, ale nie błogosławieństwo: “ch..j wam w d, mieliście pecha”. Nie mówię, że to ma dotyczyć trąby w jednej wsi, ale nigdzie na świecie nie ma takiego systemu ubezpieczeń, który wydoli przy kataklizmie i zawsze jest udział państwa, co również powinno cieszyć liberałów. Przy odbudowie Wrocławia zarobiło mnóstwo firm.

  6. Matka Kurka
    Te dylematy trącą z lekka socjalizmem – przecież gówno chodzi po ludziach w związku z czym jedni mają pecha – inni mniej, a państwo nie ma obowiązku pomagania, tak żeby wszyscy mieli po równo.

    W przypadku powodzian sprawa jest prosta, jako ze w tym przypadku nie można mówić o pechu – jakieś tam służby państwowe mają w miarę dokładną wiedzę n/t terenów zagrożonych – więc obywatele mają się ubezpieczać, a jedyna rola państwa to poinformowanie delikwenta (przy wydawaniu pozwolenia na budowę) że zamierza stawiać sobie dom na terenie zagrożonym powodzią. A potem to już w myśl zasady “chcącemu nie dzieje się krzywda” – albo się ubezpieczy i ma spokój, albo nie, tylko że – jeśli go zaleje i poleci do państwa po odszkodowanie – ma usłyszeć krótkie “Wypad !”

    A sprawa sołtysa niewiele się różni – właściwie tym tylko, że kataklizmu przewidzieć nie sposób. Ale przecież są ubezpieczenia na wypadek klęsk żywiołowych i widocznie pan sołtys takiego ubezpieczenia nie wykupił. A więc – cześć!
    (Natomiast może liczyć na to, że jak się zgłosi do mnie jakiś Komitet – byle nie państwowy – Pomocy Powodzianom, Zatrąbionym itd…to dam którą stówę, ale z własnej woli, a nie po przymusem państwa-z moich podatków).

    Natomiast ciekawsza jest sprawa Bytomia bowiem w tym przypadku – jak sądzę – zawiniło państwo zatytułowane PRL.
    Ogólnie rzecz biorąc na Śląsku szkody górnicze do chleb powszedni – można zobaczyć domy
    pospinane metalowymi klamrami, zapadnięcia się jezdni (a i znak ostrzegawczy “Wyboje na drodze” z tabliczką “Uwaga!Szkody górnicze” też widywałem) niemniej to co się dzieje w Bytomiu to chyba coś więcej.
    Otóż w połowie lat 70-ych mieszkałem krótko w Bytomiu-Karb a tam głośno było wtedy o
    profesurach, jakie różni tacy porobili na AGH za t.zw.podsadzkową metodę wypełniania wyrobisk. Dopytałem się “z czym to się je” i wiem, że z grubsza polegało to na wypełnianiu pustych (po wybraniu węgla ścian i chodników) przestrzeni – t.zw. “podsadzką” – taką mieszaniną tłucznia, mułu, wody i czort wie czego jeszcze (pod ciśnieniem-po prostu spuszczali ten syf rurami z poziomu 50 m na poziom 800 m i więcej) zamiast stosowanego dawniej żwiru, czy metody na t.zw.”zawał” (wierciło się w stropie, zakładało ładunki i odpalało – w jakiś sposób powstałe tak rumowisko wypełniało pustą przestrzeń, tylko że nie wolno było tego robić pod terenem zabudowanym).
    Metoda podsadzkowa miała być tak “rewolucyjna” i doskonała, że – jak podejrzewam – wzięli się za wybieranie t.zw. “filara”, a więc części złoża usytuowanego pod miastem, które co do zasady powinno być nietykalne, a obecnie wychodzą skutki tego wynalazku. A ponieważ miałem za sąsiada emerytowanego górnika, który kiedyś,przy halbie (1/2 ltr), gdy spytałem go co sądzi o tym wynalazku, odpowiedział mi coś w tym stylu : “Fleki dupcom te biołe cziule! Do żici se mogom pogodać . Kopalnio je kopalnio” (“biołe cziule” to szefostwo-sztygarzy, inżynierowie-nosili białe kaski) – sądzę, że tu może być przyczyna.

    I tu – niestety – państwo ma problem (a to oznacza, że – ryży szybko na urlop!).

    • Wszystko na ten temat już
      Wszystko na ten temat już powiedziałem w poprzednich komentarzach. Nie neguje czegoś, co jest oczywiste, czyli ubezpieczeń. Piszę jedynie o tym jakie są konsekwencje tej skłonności i lęku przed “socjalizmem”. A konsekwencje są takie, że olanie ludzi przedsiębiorczych, którzy zaryzykowali i NIE Z WŁASNEJ WINY stracili wszystko, kończy się zasiłkami i tanimi winami pod sklepem. Nie wiem, który już raz o tym piszę, że z podatków zapłacisz w każdym przypadku, a ja jednak wolę, aby z moich podatków były generowane miejsca pracy i PKB, a nie zasiłki. Paradoks radykałów liberalizmu polega właśnie na tym, że broniąc się doktrynalnie przed socjalizmem, wspierają socjalizm. Mnie ideologie powiewają, staram się do każdego problemu podejść racjonalnie. Nie ma tak naprawdę systemu ubezpieczeń na żywiołowe okoliczności, jak na przykład OC, czy AC. Wielkość polisy indywidualnej, często decyduje o opłacalności produkcji i podobnych problemów jest mnóstwo. Oczywiście, że najfajniej krzyknąć liberalnie: “trudno takie jest życie”, tylko, że ja jednak wolałbym, a by w takich kwestiach jak żywioły stworzyć jakiś system racjonalny, ale nie błogosławieństwo: “ch..j wam w d, mieliście pecha”. Nie mówię, że to ma dotyczyć trąby w jednej wsi, ale nigdzie na świecie nie ma takiego systemu ubezpieczeń, który wydoli przy kataklizmie i zawsze jest udział państwa, co również powinno cieszyć liberałów. Przy odbudowie Wrocławia zarobiło mnóstwo firm.

  7. @ojciec milicjant.
    Skalę to ja non sto zachowuję, a nawet podaję konkrety. Budżet miasta Bogatynia za rok 2010 – niecałe 140 milionów. Straty w czasie powodzi 220 milionów. Wielka powódź z 1997 roku, na ówczesne “pieniądze” 12 miliardów strat. Zysk netto PZU na “obecne pieniądze” za rok 2010, 2,5 miliarda złotych. Koszt budowy jednego kilometra wału, to jest około 20 milionów złotych. Długość jednej Odry to 742 km, co należy pomnożyć razy dwa, bo jak wiadomo rzeka ma dwa brzegi. Wisła 1047, Warta 808, Bug 587, Narew 448. Proponuję wziąć kalkulator i policzyć, tylko z tych danych, zakładając skromne 15% odcinków rzek, które wymagają obwałowania. 4 452 000 000 dla samej Odry. Średni koszt kilometra wału pokrywa się z kosztem kilometra autostrady. Wał nie jest żadną gwarancją przeciwpowodziową, obwałowane po zęby Niemcy, zalało razem z Wrocławiem. Do tego regulacja rzek, zbiorniki retencyjne, a wszystko to dla dobrej zabawy Pana Boga. Proponuję zejść z bajkopisarstwa, na grunt matematyki i realiów. Jest absolutną matematyczną i realną bzdurą, że towarzystwa ubezpieczeniowe są w stanie udźwignąć tej skali kataklizmy, totalną bzdurą. Żadne towarzystwo nigdy Ci nie pokryje całości strat, tylko odda góra 80% wartości, a są już tacy, że w ciągu roku dwa razy osuszali domy i tracili dobytek. Zawsze można krzyknąć wydajmy lekko licząc 20 miliardów na wały, tylko przypominam, że żyjemy w kraju, który zbliża się do biliona długu publicznego, a za dziesięć lat ogłosi 21 stopień zasilania, bo linie energetyczne dłużej nie wytrzymają. Cholernie chciałbym żyć jak człowiek i jeść szynkę parmeńską, ale niestety jestem skazany na tanie piwo z Lidla. Przypomnę również, że to nie mnie serce boli, kiedy słyszę, że rząd (jakikolwiek) w WYJĄTKOWYCH sytuacjach pomoże sołtysowi odbudować biznes, czy jakiejś rodzinie dach nad głową. Idąc tokiem rozumowania większości tu dyskutujących hasełkami liberalizmu, to ja też sobie nie życzę, żeby z mojej kasy budowano jakieś wały, ja mieszkam na górce, a pierwszy strumyczek mam 3 kilometry od siebie. Na tym to właśnie polega, że tak czy siak pieniądze podatnika są wydawane i ja zdecydowanie wolę, aby były wydawane na odbudowanie miejsc pracy, nawet jeśli biznesmen dał dupy i tylko tyle od dwóch dni usiłuję przekazać. Może jeszcze tyle, że zawołanie “z moich pieniędzy” osłabia mi cały organizm, wszyscy zacznijmy sobie wyliczać co chcemy finansować “z moich pieniędzy”. Bezdzietni niech protestują przeciw finansowaniu szkół, zdrowi szpitali, piesi przeciw drogom, klaustrofobiczni przeciw windom i tak dalej. Niech mnie wyzywają od socjalistów, ale ja nie pieszczę węża w kieszeni gdy ze wspólnej kasy idą środki na odbudowę zmiecionego z powierzchni ziemi miasta. Bezwzględny jestem tylko dla głupoty, bez specjalnych kosztów można ograniczyć skutki powodzi, nie zachowując się jak debil. Wystarczy zabronić budowy na terenach zalewowych, tymczasem stad idiotów ‘zaoszczędziło” i dla takich litości nie mam, pisałem zresztą o tym. Powinien istnieć zorganizowany model postępowania w takich sytuacjach i do głowy mi nie przychodzi, aby państwo brało na siebie wszelkie ciężary, ja tylko usiłuję przekazać, że państwo musi być jednym z elementów tej układanki, bo jak widać na powyższych danych, cudowne rozwiązania, nawet w teorii nie mają szans się zbilansować. To tyle, dłużej piani bić mi się nie chce.

    PS Znając polskie realia gorąco polecam wszelkie ubezpieczenia, ale też nie podniecałbym się z tego tytułu poczuciem bezpieczeństwa.

    • Przecież w tym akurat nie ma żadnej róznicy zdań
      w tym, że żadna ubezpieczalnia, nie tyle, że nie pokryje, ile nie wyręczy państwa w odbudowie infrastruktury. Nawet kiedy ona biedna i marna. Jak nasza.
      Natomiast wszelkie prywatne domy i plantacje MUSZĄ być najpierw ubezpieczone, a straty pokryte przez TU, a dopiero PÓŹNIEJ wyciągnięta ręka po pomoc publiczną. Bo przecież bywa i tak, ze kamień nie zostaje na kamieniu.
      Kiedy ja widzę, że państwo – bankrut – polskie odbudowuje domy jakimś cwaniakom, co mieli kaprys wybudować sobie na osuwisku (i dalej budują) to mówię – ni ch.a.
      Kiedy jedna banda miejsko-gminnych urzędasów wydaje ŚWIADOMIE pozwolenie budowlane innym cwaniakom, którzy udają(później) wariatów, że działka to teren zalewowy, to mówię niech ich wszystkich szlag trafi.
      Czy taka lekcja kataklizmu uczy Polaków czegokolwiek? Absolutnie NICZEGO.
      Co robi zrujnowana gmina za pierwsze pieniądze wyżebrane z budżetu ,,na odbudowę”?
      Kupuje se fure za 240 koła.
      W drugim rzucie zbiera się Rada i zamawia projekt. Pięknego aquaparku.
      Za głupie 50 mln złotych. Przy pustej kasie i kredycie krótkoterminowym 10 mln zł. Długoterminowym 20 mln.
      Żadne tsunami niczego nie zmieni. Ani żadna rewolucja.
      P.S. Straty w Bogatyni wyniosły ok. 250 mln zł. Na odbudowę infrastruktury i wypłatę odzkodowań gmina uzyskała w 2010 roku – 10 mln zł a na cały 2011 rok – ok. 33 mln zł.

      • No to już przestaje rozumieć
        No to już przestaje rozumieć po co była cała ta dyskusja. Przecież cały ten komentarz to moje słowa, tylko w innej formie napisane. Klasyczna debata czy myć ręce, czy nogi. Oczywiście, że zawsze i wszędzie najpierw zadbaj o własną dupę, czyli ubezpiecz się, zabezpiecz i chuchaj na zimne. O cwaniakach co kupują “taniej” pisałem ze trzy razy i też bez żadnej litości. Natomiast mnie bodzie i to poważnie takie lekkie gadanie w stylu: “trudno, ryzyko biznesowe”. Nie ma żadnego racjonalnego systemu ubezpieczeń od takich “atrakcji” jak trąby powietrzne i inne kataklizmy. Przecież na tych mazowieckich piachach nie stawiali tuneli cwani badylarze w dawnym stylu, tylko tacy co do gara nie mają co włożyć. Ja tylko grzecznie spytałem, czy w takim przypadku wydawać kasę budżetową na zasiłki, czy na odbudowanie miejsc pracy? Wszystko co niepopularne jest drogie. Jak już tu wspominałem ubezpieczenia chałupy, to śmieszne pieniądze, 150 na rok, a to dlatego, że jest popularne. Śmiem podejrzewać, że takie gruntowne ubezpieczenie od żywiołów upraw, nie kosztuje dwie flaszki, a wiąże się z granicą opłacalności produkcji. I jak z każdą klęską żywiołową, straty przy suszach czy powodziach są tak potężnym ryzykiem dla ubezpieczyciela, że polisa zapewne robi wrażenie. Także nie mylmy cwaniaków od “tanich” działek z desperatami, którzy na wschodnim skrzydle usiłują wiązać koniec z końcem.

        • Te liczby które rzuciłeś robią wrażenie
          tylko na tych, którzy nie znają polskich realiów. Bo ani nikt nigdy nie wyłożył 12 mld złotych na usuwanie skutków powodzi z 1997 roku, ani nikt nigdy nie wyłoży 250 mln zł w Bogatyni. Przekazana uroczyście ,,promesa” na sumę 31mln zł kończy sprawę pomocy ,,państwa”.
          Z tego najbardziej poszkodowanym wypłacono 5,2 mln zł.
          Szkoda, że sumy wypłacanych odszkodowań, przez towarzystwa ubezpieczeniowe, to pilnie strzeżona tajemnica, oraz fakt, ze na rynku występuje kilkunastu ubezpieczycieli, bo z łatwością wykazałbym, że suma WYPŁACONYCH odszkodowań przewyższyła sumę ,,pomocy rządowej”. Mam na myśli prywatnych właścicieli nieruchomości oraz prywatnie ubezpieczone mienie. Również majątek spółek komunalnych był ubezpieczony.
          Pierwszy raz w życiu widziałem również niezwykle sprawną (PZU) operację likwidacji szkód i wypłaty odszkodowań.Również pozostałe TU starały się nadążać. Kwestie sporne powędrowały do sądów , gdzie są rozstrzygane na korzyść poszkodowanych.
          Summa summarum: ubezpieczeni już stanęli na nogi, reszta czeka na ,,piękne jasne domy” i Boże zmiłowanie.
          Nie wiem tylko, czy to mityczne ,,państwo” w którego pomoc święcie wierzysz pomoże Tobie – po ,,internetowym tsunami” jakie nas niewątpliwie czeka w związku z rządami bandytów i złodziei. Ponieważ jedyne co potrafią, to nieudolne kopiowanie goebbelsowskiej i peerelowskiej propagandy.
          P.S. Platforma dopisała do swoich ,,osiągnięć” odbudowę 750 m drogi, o której pisałem. To kłamstwo i oszustwo. Za,ponoć, 4 miliony złotych. Ta droga dopiero BĘDZIE zbudowana.

        • Matka Kurka
          Chciałem kilkoma faktami wykazać, że ta wielka ,,pomoc” dla powodzian to również wielkie przewały. Rosną fortuny na tym ,,biznesie”, a zalani zostają spłukani, jak zawsze.
          Pozwól, że wspomnę zapomnianego ,,męża opatrznościowego” ministra Jerzego Widzyka. Bardzo sprawnie ,,likwidował” skutki powodzi z 1997 roku. Nikt już nie pamięta jak wyrastał na bohatera naszych czasów. Ale kilku oszołomów zablokowało pięknie rozwijającą się karierę:

          http://www.wprost.pl/ar/11396/Sejf-Widzyka/

  8. @ojciec milicjant.
    Skalę to ja non sto zachowuję, a nawet podaję konkrety. Budżet miasta Bogatynia za rok 2010 – niecałe 140 milionów. Straty w czasie powodzi 220 milionów. Wielka powódź z 1997 roku, na ówczesne “pieniądze” 12 miliardów strat. Zysk netto PZU na “obecne pieniądze” za rok 2010, 2,5 miliarda złotych. Koszt budowy jednego kilometra wału, to jest około 20 milionów złotych. Długość jednej Odry to 742 km, co należy pomnożyć razy dwa, bo jak wiadomo rzeka ma dwa brzegi. Wisła 1047, Warta 808, Bug 587, Narew 448. Proponuję wziąć kalkulator i policzyć, tylko z tych danych, zakładając skromne 15% odcinków rzek, które wymagają obwałowania. 4 452 000 000 dla samej Odry. Średni koszt kilometra wału pokrywa się z kosztem kilometra autostrady. Wał nie jest żadną gwarancją przeciwpowodziową, obwałowane po zęby Niemcy, zalało razem z Wrocławiem. Do tego regulacja rzek, zbiorniki retencyjne, a wszystko to dla dobrej zabawy Pana Boga. Proponuję zejść z bajkopisarstwa, na grunt matematyki i realiów. Jest absolutną matematyczną i realną bzdurą, że towarzystwa ubezpieczeniowe są w stanie udźwignąć tej skali kataklizmy, totalną bzdurą. Żadne towarzystwo nigdy Ci nie pokryje całości strat, tylko odda góra 80% wartości, a są już tacy, że w ciągu roku dwa razy osuszali domy i tracili dobytek. Zawsze można krzyknąć wydajmy lekko licząc 20 miliardów na wały, tylko przypominam, że żyjemy w kraju, który zbliża się do biliona długu publicznego, a za dziesięć lat ogłosi 21 stopień zasilania, bo linie energetyczne dłużej nie wytrzymają. Cholernie chciałbym żyć jak człowiek i jeść szynkę parmeńską, ale niestety jestem skazany na tanie piwo z Lidla. Przypomnę również, że to nie mnie serce boli, kiedy słyszę, że rząd (jakikolwiek) w WYJĄTKOWYCH sytuacjach pomoże sołtysowi odbudować biznes, czy jakiejś rodzinie dach nad głową. Idąc tokiem rozumowania większości tu dyskutujących hasełkami liberalizmu, to ja też sobie nie życzę, żeby z mojej kasy budowano jakieś wały, ja mieszkam na górce, a pierwszy strumyczek mam 3 kilometry od siebie. Na tym to właśnie polega, że tak czy siak pieniądze podatnika są wydawane i ja zdecydowanie wolę, aby były wydawane na odbudowanie miejsc pracy, nawet jeśli biznesmen dał dupy i tylko tyle od dwóch dni usiłuję przekazać. Może jeszcze tyle, że zawołanie “z moich pieniędzy” osłabia mi cały organizm, wszyscy zacznijmy sobie wyliczać co chcemy finansować “z moich pieniędzy”. Bezdzietni niech protestują przeciw finansowaniu szkół, zdrowi szpitali, piesi przeciw drogom, klaustrofobiczni przeciw windom i tak dalej. Niech mnie wyzywają od socjalistów, ale ja nie pieszczę węża w kieszeni gdy ze wspólnej kasy idą środki na odbudowę zmiecionego z powierzchni ziemi miasta. Bezwzględny jestem tylko dla głupoty, bez specjalnych kosztów można ograniczyć skutki powodzi, nie zachowując się jak debil. Wystarczy zabronić budowy na terenach zalewowych, tymczasem stad idiotów ‘zaoszczędziło” i dla takich litości nie mam, pisałem zresztą o tym. Powinien istnieć zorganizowany model postępowania w takich sytuacjach i do głowy mi nie przychodzi, aby państwo brało na siebie wszelkie ciężary, ja tylko usiłuję przekazać, że państwo musi być jednym z elementów tej układanki, bo jak widać na powyższych danych, cudowne rozwiązania, nawet w teorii nie mają szans się zbilansować. To tyle, dłużej piani bić mi się nie chce.

    PS Znając polskie realia gorąco polecam wszelkie ubezpieczenia, ale też nie podniecałbym się z tego tytułu poczuciem bezpieczeństwa.

    • Przecież w tym akurat nie ma żadnej róznicy zdań
      w tym, że żadna ubezpieczalnia, nie tyle, że nie pokryje, ile nie wyręczy państwa w odbudowie infrastruktury. Nawet kiedy ona biedna i marna. Jak nasza.
      Natomiast wszelkie prywatne domy i plantacje MUSZĄ być najpierw ubezpieczone, a straty pokryte przez TU, a dopiero PÓŹNIEJ wyciągnięta ręka po pomoc publiczną. Bo przecież bywa i tak, ze kamień nie zostaje na kamieniu.
      Kiedy ja widzę, że państwo – bankrut – polskie odbudowuje domy jakimś cwaniakom, co mieli kaprys wybudować sobie na osuwisku (i dalej budują) to mówię – ni ch.a.
      Kiedy jedna banda miejsko-gminnych urzędasów wydaje ŚWIADOMIE pozwolenie budowlane innym cwaniakom, którzy udają(później) wariatów, że działka to teren zalewowy, to mówię niech ich wszystkich szlag trafi.
      Czy taka lekcja kataklizmu uczy Polaków czegokolwiek? Absolutnie NICZEGO.
      Co robi zrujnowana gmina za pierwsze pieniądze wyżebrane z budżetu ,,na odbudowę”?
      Kupuje se fure za 240 koła.
      W drugim rzucie zbiera się Rada i zamawia projekt. Pięknego aquaparku.
      Za głupie 50 mln złotych. Przy pustej kasie i kredycie krótkoterminowym 10 mln zł. Długoterminowym 20 mln.
      Żadne tsunami niczego nie zmieni. Ani żadna rewolucja.
      P.S. Straty w Bogatyni wyniosły ok. 250 mln zł. Na odbudowę infrastruktury i wypłatę odzkodowań gmina uzyskała w 2010 roku – 10 mln zł a na cały 2011 rok – ok. 33 mln zł.

      • No to już przestaje rozumieć
        No to już przestaje rozumieć po co była cała ta dyskusja. Przecież cały ten komentarz to moje słowa, tylko w innej formie napisane. Klasyczna debata czy myć ręce, czy nogi. Oczywiście, że zawsze i wszędzie najpierw zadbaj o własną dupę, czyli ubezpiecz się, zabezpiecz i chuchaj na zimne. O cwaniakach co kupują “taniej” pisałem ze trzy razy i też bez żadnej litości. Natomiast mnie bodzie i to poważnie takie lekkie gadanie w stylu: “trudno, ryzyko biznesowe”. Nie ma żadnego racjonalnego systemu ubezpieczeń od takich “atrakcji” jak trąby powietrzne i inne kataklizmy. Przecież na tych mazowieckich piachach nie stawiali tuneli cwani badylarze w dawnym stylu, tylko tacy co do gara nie mają co włożyć. Ja tylko grzecznie spytałem, czy w takim przypadku wydawać kasę budżetową na zasiłki, czy na odbudowanie miejsc pracy? Wszystko co niepopularne jest drogie. Jak już tu wspominałem ubezpieczenia chałupy, to śmieszne pieniądze, 150 na rok, a to dlatego, że jest popularne. Śmiem podejrzewać, że takie gruntowne ubezpieczenie od żywiołów upraw, nie kosztuje dwie flaszki, a wiąże się z granicą opłacalności produkcji. I jak z każdą klęską żywiołową, straty przy suszach czy powodziach są tak potężnym ryzykiem dla ubezpieczyciela, że polisa zapewne robi wrażenie. Także nie mylmy cwaniaków od “tanich” działek z desperatami, którzy na wschodnim skrzydle usiłują wiązać koniec z końcem.

        • Te liczby które rzuciłeś robią wrażenie
          tylko na tych, którzy nie znają polskich realiów. Bo ani nikt nigdy nie wyłożył 12 mld złotych na usuwanie skutków powodzi z 1997 roku, ani nikt nigdy nie wyłoży 250 mln zł w Bogatyni. Przekazana uroczyście ,,promesa” na sumę 31mln zł kończy sprawę pomocy ,,państwa”.
          Z tego najbardziej poszkodowanym wypłacono 5,2 mln zł.
          Szkoda, że sumy wypłacanych odszkodowań, przez towarzystwa ubezpieczeniowe, to pilnie strzeżona tajemnica, oraz fakt, ze na rynku występuje kilkunastu ubezpieczycieli, bo z łatwością wykazałbym, że suma WYPŁACONYCH odszkodowań przewyższyła sumę ,,pomocy rządowej”. Mam na myśli prywatnych właścicieli nieruchomości oraz prywatnie ubezpieczone mienie. Również majątek spółek komunalnych był ubezpieczony.
          Pierwszy raz w życiu widziałem również niezwykle sprawną (PZU) operację likwidacji szkód i wypłaty odszkodowań.Również pozostałe TU starały się nadążać. Kwestie sporne powędrowały do sądów , gdzie są rozstrzygane na korzyść poszkodowanych.
          Summa summarum: ubezpieczeni już stanęli na nogi, reszta czeka na ,,piękne jasne domy” i Boże zmiłowanie.
          Nie wiem tylko, czy to mityczne ,,państwo” w którego pomoc święcie wierzysz pomoże Tobie – po ,,internetowym tsunami” jakie nas niewątpliwie czeka w związku z rządami bandytów i złodziei. Ponieważ jedyne co potrafią, to nieudolne kopiowanie goebbelsowskiej i peerelowskiej propagandy.
          P.S. Platforma dopisała do swoich ,,osiągnięć” odbudowę 750 m drogi, o której pisałem. To kłamstwo i oszustwo. Za,ponoć, 4 miliony złotych. Ta droga dopiero BĘDZIE zbudowana.

        • Matka Kurka
          Chciałem kilkoma faktami wykazać, że ta wielka ,,pomoc” dla powodzian to również wielkie przewały. Rosną fortuny na tym ,,biznesie”, a zalani zostają spłukani, jak zawsze.
          Pozwól, że wspomnę zapomnianego ,,męża opatrznościowego” ministra Jerzego Widzyka. Bardzo sprawnie ,,likwidował” skutki powodzi z 1997 roku. Nikt już nie pamięta jak wyrastał na bohatera naszych czasów. Ale kilku oszołomów zablokowało pięknie rozwijającą się karierę:

          http://www.wprost.pl/ar/11396/Sejf-Widzyka/

  9. @ojciec milicjant.
    Skalę to ja non sto zachowuję, a nawet podaję konkrety. Budżet miasta Bogatynia za rok 2010 – niecałe 140 milionów. Straty w czasie powodzi 220 milionów. Wielka powódź z 1997 roku, na ówczesne “pieniądze” 12 miliardów strat. Zysk netto PZU na “obecne pieniądze” za rok 2010, 2,5 miliarda złotych. Koszt budowy jednego kilometra wału, to jest około 20 milionów złotych. Długość jednej Odry to 742 km, co należy pomnożyć razy dwa, bo jak wiadomo rzeka ma dwa brzegi. Wisła 1047, Warta 808, Bug 587, Narew 448. Proponuję wziąć kalkulator i policzyć, tylko z tych danych, zakładając skromne 15% odcinków rzek, które wymagają obwałowania. 4 452 000 000 dla samej Odry. Średni koszt kilometra wału pokrywa się z kosztem kilometra autostrady. Wał nie jest żadną gwarancją przeciwpowodziową, obwałowane po zęby Niemcy, zalało razem z Wrocławiem. Do tego regulacja rzek, zbiorniki retencyjne, a wszystko to dla dobrej zabawy Pana Boga. Proponuję zejść z bajkopisarstwa, na grunt matematyki i realiów. Jest absolutną matematyczną i realną bzdurą, że towarzystwa ubezpieczeniowe są w stanie udźwignąć tej skali kataklizmy, totalną bzdurą. Żadne towarzystwo nigdy Ci nie pokryje całości strat, tylko odda góra 80% wartości, a są już tacy, że w ciągu roku dwa razy osuszali domy i tracili dobytek. Zawsze można krzyknąć wydajmy lekko licząc 20 miliardów na wały, tylko przypominam, że żyjemy w kraju, który zbliża się do biliona długu publicznego, a za dziesięć lat ogłosi 21 stopień zasilania, bo linie energetyczne dłużej nie wytrzymają. Cholernie chciałbym żyć jak człowiek i jeść szynkę parmeńską, ale niestety jestem skazany na tanie piwo z Lidla. Przypomnę również, że to nie mnie serce boli, kiedy słyszę, że rząd (jakikolwiek) w WYJĄTKOWYCH sytuacjach pomoże sołtysowi odbudować biznes, czy jakiejś rodzinie dach nad głową. Idąc tokiem rozumowania większości tu dyskutujących hasełkami liberalizmu, to ja też sobie nie życzę, żeby z mojej kasy budowano jakieś wały, ja mieszkam na górce, a pierwszy strumyczek mam 3 kilometry od siebie. Na tym to właśnie polega, że tak czy siak pieniądze podatnika są wydawane i ja zdecydowanie wolę, aby były wydawane na odbudowanie miejsc pracy, nawet jeśli biznesmen dał dupy i tylko tyle od dwóch dni usiłuję przekazać. Może jeszcze tyle, że zawołanie “z moich pieniędzy” osłabia mi cały organizm, wszyscy zacznijmy sobie wyliczać co chcemy finansować “z moich pieniędzy”. Bezdzietni niech protestują przeciw finansowaniu szkół, zdrowi szpitali, piesi przeciw drogom, klaustrofobiczni przeciw windom i tak dalej. Niech mnie wyzywają od socjalistów, ale ja nie pieszczę węża w kieszeni gdy ze wspólnej kasy idą środki na odbudowę zmiecionego z powierzchni ziemi miasta. Bezwzględny jestem tylko dla głupoty, bez specjalnych kosztów można ograniczyć skutki powodzi, nie zachowując się jak debil. Wystarczy zabronić budowy na terenach zalewowych, tymczasem stad idiotów ‘zaoszczędziło” i dla takich litości nie mam, pisałem zresztą o tym. Powinien istnieć zorganizowany model postępowania w takich sytuacjach i do głowy mi nie przychodzi, aby państwo brało na siebie wszelkie ciężary, ja tylko usiłuję przekazać, że państwo musi być jednym z elementów tej układanki, bo jak widać na powyższych danych, cudowne rozwiązania, nawet w teorii nie mają szans się zbilansować. To tyle, dłużej piani bić mi się nie chce.

    PS Znając polskie realia gorąco polecam wszelkie ubezpieczenia, ale też nie podniecałbym się z tego tytułu poczuciem bezpieczeństwa.

    • Przecież w tym akurat nie ma żadnej róznicy zdań
      w tym, że żadna ubezpieczalnia, nie tyle, że nie pokryje, ile nie wyręczy państwa w odbudowie infrastruktury. Nawet kiedy ona biedna i marna. Jak nasza.
      Natomiast wszelkie prywatne domy i plantacje MUSZĄ być najpierw ubezpieczone, a straty pokryte przez TU, a dopiero PÓŹNIEJ wyciągnięta ręka po pomoc publiczną. Bo przecież bywa i tak, ze kamień nie zostaje na kamieniu.
      Kiedy ja widzę, że państwo – bankrut – polskie odbudowuje domy jakimś cwaniakom, co mieli kaprys wybudować sobie na osuwisku (i dalej budują) to mówię – ni ch.a.
      Kiedy jedna banda miejsko-gminnych urzędasów wydaje ŚWIADOMIE pozwolenie budowlane innym cwaniakom, którzy udają(później) wariatów, że działka to teren zalewowy, to mówię niech ich wszystkich szlag trafi.
      Czy taka lekcja kataklizmu uczy Polaków czegokolwiek? Absolutnie NICZEGO.
      Co robi zrujnowana gmina za pierwsze pieniądze wyżebrane z budżetu ,,na odbudowę”?
      Kupuje se fure za 240 koła.
      W drugim rzucie zbiera się Rada i zamawia projekt. Pięknego aquaparku.
      Za głupie 50 mln złotych. Przy pustej kasie i kredycie krótkoterminowym 10 mln zł. Długoterminowym 20 mln.
      Żadne tsunami niczego nie zmieni. Ani żadna rewolucja.
      P.S. Straty w Bogatyni wyniosły ok. 250 mln zł. Na odbudowę infrastruktury i wypłatę odzkodowań gmina uzyskała w 2010 roku – 10 mln zł a na cały 2011 rok – ok. 33 mln zł.

      • No to już przestaje rozumieć
        No to już przestaje rozumieć po co była cała ta dyskusja. Przecież cały ten komentarz to moje słowa, tylko w innej formie napisane. Klasyczna debata czy myć ręce, czy nogi. Oczywiście, że zawsze i wszędzie najpierw zadbaj o własną dupę, czyli ubezpiecz się, zabezpiecz i chuchaj na zimne. O cwaniakach co kupują “taniej” pisałem ze trzy razy i też bez żadnej litości. Natomiast mnie bodzie i to poważnie takie lekkie gadanie w stylu: “trudno, ryzyko biznesowe”. Nie ma żadnego racjonalnego systemu ubezpieczeń od takich “atrakcji” jak trąby powietrzne i inne kataklizmy. Przecież na tych mazowieckich piachach nie stawiali tuneli cwani badylarze w dawnym stylu, tylko tacy co do gara nie mają co włożyć. Ja tylko grzecznie spytałem, czy w takim przypadku wydawać kasę budżetową na zasiłki, czy na odbudowanie miejsc pracy? Wszystko co niepopularne jest drogie. Jak już tu wspominałem ubezpieczenia chałupy, to śmieszne pieniądze, 150 na rok, a to dlatego, że jest popularne. Śmiem podejrzewać, że takie gruntowne ubezpieczenie od żywiołów upraw, nie kosztuje dwie flaszki, a wiąże się z granicą opłacalności produkcji. I jak z każdą klęską żywiołową, straty przy suszach czy powodziach są tak potężnym ryzykiem dla ubezpieczyciela, że polisa zapewne robi wrażenie. Także nie mylmy cwaniaków od “tanich” działek z desperatami, którzy na wschodnim skrzydle usiłują wiązać koniec z końcem.

        • Te liczby które rzuciłeś robią wrażenie
          tylko na tych, którzy nie znają polskich realiów. Bo ani nikt nigdy nie wyłożył 12 mld złotych na usuwanie skutków powodzi z 1997 roku, ani nikt nigdy nie wyłoży 250 mln zł w Bogatyni. Przekazana uroczyście ,,promesa” na sumę 31mln zł kończy sprawę pomocy ,,państwa”.
          Z tego najbardziej poszkodowanym wypłacono 5,2 mln zł.
          Szkoda, że sumy wypłacanych odszkodowań, przez towarzystwa ubezpieczeniowe, to pilnie strzeżona tajemnica, oraz fakt, ze na rynku występuje kilkunastu ubezpieczycieli, bo z łatwością wykazałbym, że suma WYPŁACONYCH odszkodowań przewyższyła sumę ,,pomocy rządowej”. Mam na myśli prywatnych właścicieli nieruchomości oraz prywatnie ubezpieczone mienie. Również majątek spółek komunalnych był ubezpieczony.
          Pierwszy raz w życiu widziałem również niezwykle sprawną (PZU) operację likwidacji szkód i wypłaty odszkodowań.Również pozostałe TU starały się nadążać. Kwestie sporne powędrowały do sądów , gdzie są rozstrzygane na korzyść poszkodowanych.
          Summa summarum: ubezpieczeni już stanęli na nogi, reszta czeka na ,,piękne jasne domy” i Boże zmiłowanie.
          Nie wiem tylko, czy to mityczne ,,państwo” w którego pomoc święcie wierzysz pomoże Tobie – po ,,internetowym tsunami” jakie nas niewątpliwie czeka w związku z rządami bandytów i złodziei. Ponieważ jedyne co potrafią, to nieudolne kopiowanie goebbelsowskiej i peerelowskiej propagandy.
          P.S. Platforma dopisała do swoich ,,osiągnięć” odbudowę 750 m drogi, o której pisałem. To kłamstwo i oszustwo. Za,ponoć, 4 miliony złotych. Ta droga dopiero BĘDZIE zbudowana.

        • Matka Kurka
          Chciałem kilkoma faktami wykazać, że ta wielka ,,pomoc” dla powodzian to również wielkie przewały. Rosną fortuny na tym ,,biznesie”, a zalani zostają spłukani, jak zawsze.
          Pozwól, że wspomnę zapomnianego ,,męża opatrznościowego” ministra Jerzego Widzyka. Bardzo sprawnie ,,likwidował” skutki powodzi z 1997 roku. Nikt już nie pamięta jak wyrastał na bohatera naszych czasów. Ale kilku oszołomów zablokowało pięknie rozwijającą się karierę:

          http://www.wprost.pl/ar/11396/Sejf-Widzyka/

  10. Ku rozweseleniu.:)
    Sama obśmiałam się jak norka gdy o tym czytałam. Pośrednio wiąże się z tematem.
    Pewien pan kupił rower. Drogi rower. Ubezpieczył rower, bo był drogi. Rower mu ukradli. Niestety, drobnym drukiem było napisane, że co prawda ubezpieczenie obejmuje uderzenie meteorytu, ale kradzieży, to już nie.
    Mi się skojarzyło z plonami. Plony o wiele łatwiej utracić z przyczyn różnorakich niż mieć ukradziony rower. Efekt ten sam.
    Przezorny zawsze ubezpieczony? A gdzież tam! Tylko głupi się ubezpiecza. Państwo da po równo da temu co zmarnował pieniądze na ubezpieczenie, jako i temu, który tego nie zrobił. Chyba, że Premier zaapeluje do PZU: WYPŁAĆCIE! chociaż część, bo dłużej czekać nie mogą.
    Jak za budowania socjalizmu. Pierwszy sekretarz załatwi wszystko. Z PZU też.

  11. Ku rozweseleniu.:)
    Sama obśmiałam się jak norka gdy o tym czytałam. Pośrednio wiąże się z tematem.
    Pewien pan kupił rower. Drogi rower. Ubezpieczył rower, bo był drogi. Rower mu ukradli. Niestety, drobnym drukiem było napisane, że co prawda ubezpieczenie obejmuje uderzenie meteorytu, ale kradzieży, to już nie.
    Mi się skojarzyło z plonami. Plony o wiele łatwiej utracić z przyczyn różnorakich niż mieć ukradziony rower. Efekt ten sam.
    Przezorny zawsze ubezpieczony? A gdzież tam! Tylko głupi się ubezpiecza. Państwo da po równo da temu co zmarnował pieniądze na ubezpieczenie, jako i temu, który tego nie zrobił. Chyba, że Premier zaapeluje do PZU: WYPŁAĆCIE! chociaż część, bo dłużej czekać nie mogą.
    Jak za budowania socjalizmu. Pierwszy sekretarz załatwi wszystko. Z PZU też.

  12. Ku rozweseleniu.:)
    Sama obśmiałam się jak norka gdy o tym czytałam. Pośrednio wiąże się z tematem.
    Pewien pan kupił rower. Drogi rower. Ubezpieczył rower, bo był drogi. Rower mu ukradli. Niestety, drobnym drukiem było napisane, że co prawda ubezpieczenie obejmuje uderzenie meteorytu, ale kradzieży, to już nie.
    Mi się skojarzyło z plonami. Plony o wiele łatwiej utracić z przyczyn różnorakich niż mieć ukradziony rower. Efekt ten sam.
    Przezorny zawsze ubezpieczony? A gdzież tam! Tylko głupi się ubezpiecza. Państwo da po równo da temu co zmarnował pieniądze na ubezpieczenie, jako i temu, który tego nie zrobił. Chyba, że Premier zaapeluje do PZU: WYPŁAĆCIE! chociaż część, bo dłużej czekać nie mogą.
    Jak za budowania socjalizmu. Pierwszy sekretarz załatwi wszystko. Z PZU też.

  13. byłem nawet zdziwiony że BOR dopuścił do Premiera
    osobę o poglądach odmiennych od przekazywanych przez TV, ale okazuje się że on był z innej wsi. Kancelaria Premiera wybrała wieś, gdzie Pan Premier mógł się pokazać jako wielki człowiek, ale zapomnieli na czas wizyty zablokować dróg, żeby skrajnie prawicowe, szowinistyczne elemnty nie zakłóciły święta powodzi.

  14. byłem nawet zdziwiony że BOR dopuścił do Premiera
    osobę o poglądach odmiennych od przekazywanych przez TV, ale okazuje się że on był z innej wsi. Kancelaria Premiera wybrała wieś, gdzie Pan Premier mógł się pokazać jako wielki człowiek, ale zapomnieli na czas wizyty zablokować dróg, żeby skrajnie prawicowe, szowinistyczne elemnty nie zakłóciły święta powodzi.

  15. byłem nawet zdziwiony że BOR dopuścił do Premiera
    osobę o poglądach odmiennych od przekazywanych przez TV, ale okazuje się że on był z innej wsi. Kancelaria Premiera wybrała wieś, gdzie Pan Premier mógł się pokazać jako wielki człowiek, ale zapomnieli na czas wizyty zablokować dróg, żeby skrajnie prawicowe, szowinistyczne elemnty nie zakłóciły święta powodzi.