Reklama

Pewnie już zauważyliście, że mimo mnóstwa niezaprzeczalnych zalet, do roboty to Irek wyrywny nie był.

Pewnie już zauważyliście, że mimo mnóstwa niezaprzeczalnych zalet, do roboty to Irek wyrywny nie był. A nie będąc fachowcem w żadnej dziedzinie widział przed sobą tylko jedną drogę kariery – polityczną, ku władzy. I rzeczywiście miał przed sobą przyszłość, bo łajzą i głupolem był wyjątkowym. Niestety pechowcem również. Po paru latach sukcesów Ireneusza na niwie jego ciężko wypracowane miejsce na liście zajęła pewna niewiasta. Parytety.
Pozostał mu szemrany interes, a w tym akurat był dobry.
Kumple z polityki pomogły jak mogły. Wspólnymi siłami wykombinowali taki biznes, że piwo w butelkach było tańsze niż same butelki po piwie sprzedawane w skupie.
Ireczek zaczął godnie zarabiać.
Od wczesnych godzin rannych nabywał w celu spożycia znaczne ilości piwa butelkowanego i w godzinach południowych te butelki sprzedawał. W południowych, bo można się było jeszcze załapać na premię za terminowość. Normalnie życie jak w Grecji.
Po południu pił już piwo dla przyjemności, chociaż w ilościach imponujących. I tym właśnie zaimponował Irence.
Patrzyła na swojego chłopa z podziwem. Doił i doił, tylko flaszki w krzaki śmigały. Te z popołudniówki sprzedawała Irenka. I też żyła godnie dokładając do urobku Ireczka własne spożycie.
Dochody uzyskiwane ze sprzedaży butelek były na tyle wysokie, że zaczęli sponsorować kampanie wyborcze od gminnych poczynając, do Europarlamentu kończąc.
I to się opłacało. Irek dostał koncesję na wyłączność na zakup butelkowanego piwa marki OBUCH. Browar był państwowy, a jego prezes otrzymał polecenie kapslowania piwa złotymi kapslami. Niestety kapsle musiał Ireczek oddawać wybrańcom, ale dochody z wyłączności i tak były duże.
Związek Irenki z Ireneuszem ustabilizował się na tyle, że zapragnęli dorobek piwny komuś przekazać. Dziecięciu. I to własnemu.
Irek się sprężył, Irenka rozprężyła, w efekcie czego doszło do oczekiwanego poczęcia i od tego momentu w łonie Irenki rósł następca piwnego interesu. I tak rósł aż do czwartego miesiąca ciąży, kiedy to…
No właśnie. Nie kopał. Śpiewał biesiadne piosenki i co chwila powtarzał unikalne toasty. Głos wydobywał sie z łona Irenki sprawiając wrażenie, że śpiewa brzuchomówca. Lub raczej łonomówczyni.
Kiedy Ireczek z Irenką leżeli sobie pod brzózka posadzoną na ich osiedlu przez przewidującą dłoń, rozlegał się głos z otchłani i nucił:
Więc przepijmy naszej babci złote zęby…
lub wznosił popularny toast:
Zdrowie wasze, w gardła nasze!
I koledzy (a także koleżanki) toasty podchwytywali i wcielali w życie, a ponieważ pili nabywane przez nasza parę piwko marki OBUCH, to i napędzali kapuchy aczkolwiek nie młodej, tym niemniej parze.
Sielanka osiedlowa trwała do momentu, aż płód ubogacił repertuar o song:
„A wieczorkiem wykastrujem naszego proboszcza”
A także
„Zakonnik zakonnice przeleciał zachłannie. Na wylot”
Kawałki stawały się tak popularne, że wkrótce zaczęło je nucić całe osiedle.
Wspólnota mieszkaniowa zorganizowała nawet konkurs na najlepszego wykonawcę najlepszej piosenki.
Wygrał młodzian o imieniu Kuba, któremu pokręcił się tekst songu i zaśpiewał, że kastrować chciałby już o poranku.
Usłużni rychło dostarczyli do parafii wieści z festiwalu i proboszcz kategorycznie zażądał usunięcia ciąży. I to natychmiast.
Sam się zaofiarował, że zrobi skrobankę.
I pewnie by zrobił, gdyby nie zmiana repertuaru pieśni wykonywanych przez płód.
Wyczuł spryciarz, że się na niego przyczaili, więc zaczął śpiewać pieśni kościelne.
„Kiedy ranne wstają zorze” i ani słowa o porannej kastracji.
Ponieważ jednak, poczynając od wikarego, kapłani są nieomylni, decyzji nie cofnięto, a jedynie złagodzono sankcje. Płód miał być usunięty w drodze zasuszenia, by mógł w przyszłości pełnić rolę pamiątki po minionej miłości.
I taką też rolę pełnił spoczywając na serwantce, na haftowanej serwetce.
A duet Ireczek — Irenka? Nadal doili piwko pod brzózką, zaś stany ich kont wciąż dynamicznie przyrastały.
Ten fakt nie mógł umknąć powszechnej uwadze i nie tylko miejscowego urzędu skarbowego, zainteresowały się nimi osoby postronne.
Do Irenki zaczął uderzać niejaki Markiz, Ireczkiem zainteresowała się pewna Izis. Materialiści. Ale też jest to samo życie.
A wniosek?
Nie musimy prężyć swoich walorów.
Pijmy piwo, zarabiajmy i nie ukrywajmy stanu konta, a fatygantów nam nigdy nie zabraknie.

Reklama