Reklama



Perez Hilton – apetyczna ciota!

Reklama

Czym żyje Ameryka? Hamburgerami i Coca Colą, kryzysem, wojnami z islamem i wyborami miss Ameryka.

Nie wiedziałbym, bo i skąd miałbym wiedzieć, wybory miss Ameryka nie są żelaznym punktem mojego globalnego menu, ale od czego mamy niezawodnych masowych dystrybutorów sensacji i niezwykłości wszelakich. Ledwie uspokoiłem swoich dziadków, których media śmiertelnie przestraszyły meksykańską „pandemią”, a już słyszę, że grozi nam inna infekcja z tych samych rewirów – homofobia i tradycjonalizm. Tłumaczyłem dziadkom, że 149 ofiar jakiegoś wirusa w jednym kraju, czy on wieprzowy, wołowy, drobiowy czy rybi, to jakiś głupi dowcip Pana Boga, któremu się nudziło w weekend.

Z kolei nagłośnienie 20 przypadków w USA, w tym ŻADNEGO ŚMIERTELNEGO, to już taki słodki rewanż producentów drobiu i byków, którzy się odkuli na świniarzach za wściekłe mózgi krów i kichające łabędzie. Chyba mi się udało uspokoić babcię i dziadka, ale gdy czytam, że jakąś biedną Polkę wracającą z Meksyku wsadzono do izolatki i w tej samej sekundzie na topy portali i prasy, będę chyba musiał wybrać się z kolejną wizytą i wyjaśnić czym jest news. Z tym sobie jeszcze jakoś poradzę, nie mam jednak pojęcia co to będzie, gdy do babci i dziadka dotrze informacja o Perezie Hiltonie, który przy okazji wyborów miss Ameryka próbował i załatwił panią Carrie Prejean pytaniem z gatunku: „teraz sprawdzimy biała katolicka „suko” czy kochasz biednych prześladowanych pedałów”.

Padło mało eleganckie, nawet dwa mało eleganckie słowa i od razu muszę sprostować, że jedno słowo sobie dodałem dla krwistości i kontrowersyjności wypowiedzi. Żadnego pedała przy okazji wyborów miss Ameryki nie było, przeciwnie ni z gruszki i ni z pietruszki amerykańska piękność zapytana o legalizację homoseksualnych małżeństw, odpowiedziała grzecznie, że dla niej małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Po tej „bulwersującej” odpowiedzi, rozpętało się polskie piekło nad amerykańskim kontynentem. Tolerancyjny pedał Perez Hilton zablokował kandydatkę, która zamiast poprawności politycznej użyła własnego rozumu, poglądów i sumienia. Nie wiadomo co w oczach pedała i szanownego jury zbrzydło kandydatce w ułamku sekundy, ja w każdym razie nie widzę różnicy w urodzie jędrnych piersi, zgrabnego tyłeczka i sympatycznej buzi, przed i po wypowiedzi kandydatki.

Pedał Perez Hilton nie tylko dostrzegł przepoczwarzenie urody młodej Amerykanki, ale i podsumował jej obraz wspomnianym już brzydkim wyrazem „suka” i dodał od niechcenia głupia. Ta wypowiedź prymitywnej cioty, przez „liberalną” cześć Ameryki została uznana za martyrologię i walkę z zacofaniem, no i oczywiście za krucjatę w obronie tolerancji. Tolerancyjni i nafaszerowani hamburgerami poprawności politycznej nawet nie drgnęli, kiedy pedał jechał „suką” po białej katoliczce (chyba, w każdym razie wierzącej) i żadna poważna organizacja lewicowa, gejowska, feministyczna, czy liberalna nie krzyczała o „faszyzacji” i ciemnogrodzie. Aż się wierzyć nie chce, że nie krzyczała, wszak kulturalną i prostolinijną odpowiedź Amerykanki, faszyzująca ciota podsumowała szykanami, bojkotem i wyzwiskami. Całość tej hipokryzji i chamstwa, w tolerancyjnie rewolucyjnych środowiskach namaszczono na światłość i nowoczesność.

Oczywiście dziś w Ameryce na 10 Amerykanów może 2 potrafi powiedzieć jak się nazywa zwyciężczyni konkursu, natomiast niemal cała Ameryka wie, jak się nazywa pedał i sponiewierana kandydatka. Odnoszę się do problemu, osób i zjawisk językiem światłości i tolerancji, nieco potraktowanym autocenzurą. Gdybym tak całkiem chciał świecić i tolerować powinienem potraktować pedała suką i dorzucić od niechcenia „głupią”, czy głupiego, bo za Boga nie wiem jak się w języku poprawności politycznej powinno do cioty zwracać. On czy ona? Tak czy inaczej nie chciałbym wypaść poza nawias postępowego społeczeństwa i stracić przywileje jakie posiada awangarda tolerancji. Zgodnie z nowym nurtem proponuję pozbawić pedała niepisanego tytułu I blogera Ameryki, stwierdzić komisyjnie, że ma paskudny kostropaty pysk i coraz bardziej idzie mu w biodra.

Gdyby moje poglądy okazały się niepoprawne, ze względu na błędnie politycznie obrany obiekt niewybrednych ocen, pragnę się ratować ateizmem, co chyba jest jeszcze modne i inteligentne? Jestem początkującym „tolerantem”, jeszcze nie nauczyłem się tytułować białych katoliczek sukami i dopiero się uczę, że tolerancja to poszanowanie kolorowych i homoseksualistów, z wyjątkiem czarnych katolickich suk, niepoprawnie definiujących pedalskie małżeństwo. Jak się temu bliżej przyjrzeć, wcale nie jest to takie trudne być na czasie i właściwie można się tego nauczyć od ręki, wystarczy z normalnego przerobić się na postępowego. Czyli tak naprawdę cofnąć się w rozwoju, wrócić do jaskini, albo nawet i na drzewo.

Na drzewo wrócić i zabrać ze sobą cały prymityw wojującej pedalskiej mentalności, z którym ciężko będzie z drzewa zejść – przygniecie. Poważnie? Poważnie, nie miałbym pojęcia o istnieniu amerykańskich problemów, nie miałbym ochoty tytułować jakiś bliżej mi nie znanych dotąd homoseksualistów, ciotami i pedałami. Amerykańska piękność żyłaby sobie poza strefą moich spostrzeżeń i cieszyła tytułem, ja byłbym kulturalnym, miłym heteroseksualistą, który nie widzi problemu w tym kto co i z kim lubi. Niestety jakaś ciota postanowiła zmienić mi świat, tak abym wiedział co jest święte i czego naruszać nie wolno. Niby to gdzieś tam za oceanem, ale ten wirus rozprzestrzenia się szybciej od kichnięcia świni, bo już po paru godzinach słyszę polską ciotę.

Polska ciota idzie dalej niż amerykańska, polska twierdzi, że białska i katolka tak naprawdę złamała prawo, ponieważ w niektórych stanach USA „małżeństwa” homoseksualne są legalne. Niesamowicie swobodnie i niepostrzeżenie przechodzą takie faszyzacje idiotyzmy, jakby napisała światła prasa, i dyskryminacje w wykonaniu ciot. Jakoś się tak utarło, że pedał jest zawsze biedny i uciśniony, a sam nie może uciskać. Mówisz pedał, ale masz myśleć ofiara, bidulek. Moje pojmowanie światłości wiekuistej jest takie, że ta biała katoliczka, która miała odwagę powiedzieć co myśli i musiała sobie zdawać sprawę, że to się pedałowi z jury spodobać nie może, co oznacza, że straci tytuł najpiękniejszej, jest nie tylko piękna, ale inteligentna, niezależna i odważna.

Natomiast głupia ciota, która zrobiła karierę wklejając na stronach WWW cycki podglądanych aktorek, to ciemniak średniowieczny, niewolnik popkultury i gdyby nie był pedałem, byłby nikim. W czasach wymagających od człowieka czegoś więcej niż pedalstwa i nowomowy, aby być kimś nie wystarczyło być homoseksualistą, trzeba było jeszcze być filozofem. Dziś pedał jest kimś z samego faktu bycia pedałem. Taki prosty pedał jako hetero przepadłby w szarej masie przeciętnych jednostek, ale z pedalstwa zrobił wielkie halo, załapał się na „trynd” i płynie. Tylko, że to marny żywot, który na pedalstwie się zaczyna i na pedalstwie się kończy.  Incydentalnie się nawrócę i pomodlę za ciotę, by jej Bozia rozumu dała,  bo w tym starciu pedalskiej głupoty i cimnogrodu z katolicką inteligencją, niezależnością i rozwagą, stoję po stronie głupiej katolickiej suki.

Reklama

28 KOMENTARZE

  1. Polecam uwadze
    W bieżącym numerze "Nie" na dziesiątej stronie opublikowany został artykuł "Równi i równiejsi" Agnieszki Wołk-Łaniewskiej, który trzeba przeczytać, a ponadto podać dalej. Wszak bez informacji nie ma organizacji, tu naprawy błędów i wypaczeń poczynionych w naszym pięknym kraju.

  2. Polecam uwadze
    W bieżącym numerze "Nie" na dziesiątej stronie opublikowany został artykuł "Równi i równiejsi" Agnieszki Wołk-Łaniewskiej, który trzeba przeczytać, a ponadto podać dalej. Wszak bez informacji nie ma organizacji, tu naprawy błędów i wypaczeń poczynionych w naszym pięknym kraju.

    • Ach, drogi niezaciekły, właśnie się zaciekliłeś
      Różnica pomiędzy gejem (wole to niż “homoseksualista” bo krócej się pisze) a nekrofilem czy pedofilem jest taka, że gej nikogo nie krzywdzi i nie łamie prawa swoimi zainteresowaniami, no chyba że należy do którejś z pozostałych grup, co nie zależy od jego gejostwa i jest jak najbardziej możliwe.

      Z drugiej strony różnica między gejem a pedałem w definicji Jiimy polega na tym, że gej żyje sobie spokojnie, nie wadząc nikomu, zaś pedał domaga się prawa do paradowania nago z kumplem na platformie (obywatelskiej?). A jak nie nago, to chociaż w lateksowej sutannie. Gej całuje się namiętnie ze swoim partnerem w łóżku (nie wiem, zakładam że robi podobnie jak heteroseksualista, tyle że obiekt afektu ma inną płeć), pedał domaga się prawa do całowania partnera przed kamerami, a jak się da, to jeszcze trzymając go za to i owo. Dodatkowo, pedał na widok całującej się pary heteroseksualnej będzie wrzeszczał że to obrzydliwe i narusza jego poczucie estetyki, nawet jeśli para nie będzie trzymać się za nic, no może za rączkę.

      W efekcie Jiima nie ma nic przeciwko gejom, biseksualistom, lesbijkom, feministkom, itp. Nie ma nic przeciwko temu by facet z facetem czy babka z babką byli traktowani jako ZWIĄZEK (ale niekoniecznie “małżeński”) i w związku ze związkiem na przykład nie musieli pisać testamentu by to drugie miało zabezpieczoną przyszłość gdy tego pierwszego zabraknie, o “drobiazgach” typu wspólne rozliczanie PIT nie wspomnę.
      Czemu niekoniecznie “małżeński”? Bo Jiima uważa, że skoro większość religii i kultur definiuje małżeństwo jako związek różnopłciowy… to należy pozostawić małżeństwo kwestiom religijnym i kulturowym. Niech zginą i przepadną “śluby cywilne”, jak ktoś chce ateistycznego ślubu, to może na przykład poprosić o pomoc związek racjonalistów czy kogoś w tym stylu.
      Jiimę nie wzrusza totalna dekadencja i degrengolada, bo Jiima samo jest dekadenckie i pewnie według standardów katolickich zdegrengoladowane również. Jiima jednak nie chce, by ktokolwiek mówił mu, jak bardzo ma być dekadenckie, na plus lub na minus. Jiima uważa, że jedynym wyznacznikiem tego jak bardzo dekadenckie ma być Jiima jest PRAWO, czyli – może i seks z sześciolatką niektórzy uznaliby za ideał dekadencji (na szczęście nie Jiima) ale jest to bezprawie i dekadentów od sześciolatek należy posłać tam, gdzie w najlepszym wypadku zrobią z nich unidentów (po wyjaśnienia odsyłam do Pratchetta). Jiima nie chce, by ktoś mówił Jiimie że seks tylko z żoną/mężem poślubionym w kościele, w miarę możliwości nie dla przyjemności, a w czasach zakazanych zabaw hucznych nie urządzać. Jiima też nie chce, by dla odmiany ktoś mówił Jiimie że jest be i fuj, bo jakoś tak go do płci przeciwnej ciągnie i choćby chciało (a nie chce) to tego nie zmieni.

      Jiima chciałoby, by prawo było prawem, a moralność była tylko i aż moralnością. I każdy miał taką moralność jak mu pasuje, o ile mieści się ona w granicach prawa. Jak ktoś chce krzyżem przed krzyżem leżeć, jego problem. Jak nie pije alkoholu, jego strata i jego zysk. Jak sypia tylko z poślubionym partnerem to też jego i tej drugiej osoby strata i zysk. Itd, itp.

      Za upadłą moralnością Jiima nie płacze. Za to obawia się kontrmoralności, które tu i ówdzie wyrastają. Jiimie nie przeszkadza krzyżyk na łańcuszku, tak samo jak nie przeszkadza mu dwóch panów za rączkę. Tymczasem kontrmoralność – tak samo jak agresywna moralność nakazuje atakować tych co robią inaczej. I zgadzam się z Kurakiem, że to przegięcie, tak samo szkodliwe jak dewoty prześladujące “zaciążoną” nastolatkę.

      Pan naczelna ciota ameryki nie jest przykładem upadku obyczajów. To raczej taki Ojciec Rydzyk tyle że na opak. Tak samo szkodliwy, bo to co głosi nie jest ani tolerancyjne ani postępowe.

      • Uff… jak dobrze, że nie kliknąłem “Zapisz”
        Fantastyczny tekst; wydobył mi gdzieś z zakamarków pamięci felieton autorstwa (chyba) MK, opublikowany przy okazji (chyba) jakiegoś wywiadu z udziałem (kolejne chyba) Tomasza Raczka.*

        Skaleczyłem sobie oko tylko w tym miejscu, w którym Jiima sugeruje występowanie z prośbą o zawarcie związku do związku racjonalistów (może to moje zboczone podejście jako niewierzącego, ale siakąś formę świeckiego ustanawiania związków ustawodawstwo raczej powinno zapewniać, zarówno dla tych co tak samo jak i dla tych, co inaczej, prawda? Chyba, że chodziło tylko o brutalną formę sklejenia słów “ślub” i “cywilny”, które zaiste tworzą dość pokrętny koszmarek językopoglądowy; to jeśli tak, to moje oko jest w stuprocentowym porządku).

        Cieszę się, że to Jiima odpisało, bo po przeczytaniu tej jakże niezaciekłej wypowiedzi, coś we mnie zaciekło i zacząłem gryzmolić coś po swojemu, ale poziom tego gryzmolenia uczcijmy minutą spuszczania zasłon, czy jakoś tak (dość powiedzieć, że zawierało ono rozważania dotyczące tego czy degrengo’loda nie jest przypadkiem jakąś wymyślną formą zaspokajania oralnego).

        * na trzeci raz, jak będę miał napisać tak (za)chybione zdanie, chyba się zastanowię

    • Ach, drogi niezaciekły, właśnie się zaciekliłeś
      Różnica pomiędzy gejem (wole to niż “homoseksualista” bo krócej się pisze) a nekrofilem czy pedofilem jest taka, że gej nikogo nie krzywdzi i nie łamie prawa swoimi zainteresowaniami, no chyba że należy do którejś z pozostałych grup, co nie zależy od jego gejostwa i jest jak najbardziej możliwe.

      Z drugiej strony różnica między gejem a pedałem w definicji Jiimy polega na tym, że gej żyje sobie spokojnie, nie wadząc nikomu, zaś pedał domaga się prawa do paradowania nago z kumplem na platformie (obywatelskiej?). A jak nie nago, to chociaż w lateksowej sutannie. Gej całuje się namiętnie ze swoim partnerem w łóżku (nie wiem, zakładam że robi podobnie jak heteroseksualista, tyle że obiekt afektu ma inną płeć), pedał domaga się prawa do całowania partnera przed kamerami, a jak się da, to jeszcze trzymając go za to i owo. Dodatkowo, pedał na widok całującej się pary heteroseksualnej będzie wrzeszczał że to obrzydliwe i narusza jego poczucie estetyki, nawet jeśli para nie będzie trzymać się za nic, no może za rączkę.

      W efekcie Jiima nie ma nic przeciwko gejom, biseksualistom, lesbijkom, feministkom, itp. Nie ma nic przeciwko temu by facet z facetem czy babka z babką byli traktowani jako ZWIĄZEK (ale niekoniecznie “małżeński”) i w związku ze związkiem na przykład nie musieli pisać testamentu by to drugie miało zabezpieczoną przyszłość gdy tego pierwszego zabraknie, o “drobiazgach” typu wspólne rozliczanie PIT nie wspomnę.
      Czemu niekoniecznie “małżeński”? Bo Jiima uważa, że skoro większość religii i kultur definiuje małżeństwo jako związek różnopłciowy… to należy pozostawić małżeństwo kwestiom religijnym i kulturowym. Niech zginą i przepadną “śluby cywilne”, jak ktoś chce ateistycznego ślubu, to może na przykład poprosić o pomoc związek racjonalistów czy kogoś w tym stylu.
      Jiimę nie wzrusza totalna dekadencja i degrengolada, bo Jiima samo jest dekadenckie i pewnie według standardów katolickich zdegrengoladowane również. Jiima jednak nie chce, by ktokolwiek mówił mu, jak bardzo ma być dekadenckie, na plus lub na minus. Jiima uważa, że jedynym wyznacznikiem tego jak bardzo dekadenckie ma być Jiima jest PRAWO, czyli – może i seks z sześciolatką niektórzy uznaliby za ideał dekadencji (na szczęście nie Jiima) ale jest to bezprawie i dekadentów od sześciolatek należy posłać tam, gdzie w najlepszym wypadku zrobią z nich unidentów (po wyjaśnienia odsyłam do Pratchetta). Jiima nie chce, by ktoś mówił Jiimie że seks tylko z żoną/mężem poślubionym w kościele, w miarę możliwości nie dla przyjemności, a w czasach zakazanych zabaw hucznych nie urządzać. Jiima też nie chce, by dla odmiany ktoś mówił Jiimie że jest be i fuj, bo jakoś tak go do płci przeciwnej ciągnie i choćby chciało (a nie chce) to tego nie zmieni.

      Jiima chciałoby, by prawo było prawem, a moralność była tylko i aż moralnością. I każdy miał taką moralność jak mu pasuje, o ile mieści się ona w granicach prawa. Jak ktoś chce krzyżem przed krzyżem leżeć, jego problem. Jak nie pije alkoholu, jego strata i jego zysk. Jak sypia tylko z poślubionym partnerem to też jego i tej drugiej osoby strata i zysk. Itd, itp.

      Za upadłą moralnością Jiima nie płacze. Za to obawia się kontrmoralności, które tu i ówdzie wyrastają. Jiimie nie przeszkadza krzyżyk na łańcuszku, tak samo jak nie przeszkadza mu dwóch panów za rączkę. Tymczasem kontrmoralność – tak samo jak agresywna moralność nakazuje atakować tych co robią inaczej. I zgadzam się z Kurakiem, że to przegięcie, tak samo szkodliwe jak dewoty prześladujące “zaciążoną” nastolatkę.

      Pan naczelna ciota ameryki nie jest przykładem upadku obyczajów. To raczej taki Ojciec Rydzyk tyle że na opak. Tak samo szkodliwy, bo to co głosi nie jest ani tolerancyjne ani postępowe.

      • Uff… jak dobrze, że nie kliknąłem “Zapisz”
        Fantastyczny tekst; wydobył mi gdzieś z zakamarków pamięci felieton autorstwa (chyba) MK, opublikowany przy okazji (chyba) jakiegoś wywiadu z udziałem (kolejne chyba) Tomasza Raczka.*

        Skaleczyłem sobie oko tylko w tym miejscu, w którym Jiima sugeruje występowanie z prośbą o zawarcie związku do związku racjonalistów (może to moje zboczone podejście jako niewierzącego, ale siakąś formę świeckiego ustanawiania związków ustawodawstwo raczej powinno zapewniać, zarówno dla tych co tak samo jak i dla tych, co inaczej, prawda? Chyba, że chodziło tylko o brutalną formę sklejenia słów “ślub” i “cywilny”, które zaiste tworzą dość pokrętny koszmarek językopoglądowy; to jeśli tak, to moje oko jest w stuprocentowym porządku).

        Cieszę się, że to Jiima odpisało, bo po przeczytaniu tej jakże niezaciekłej wypowiedzi, coś we mnie zaciekło i zacząłem gryzmolić coś po swojemu, ale poziom tego gryzmolenia uczcijmy minutą spuszczania zasłon, czy jakoś tak (dość powiedzieć, że zawierało ono rozważania dotyczące tego czy degrengo’loda nie jest przypadkiem jakąś wymyślną formą zaspokajania oralnego).

        * na trzeci raz, jak będę miał napisać tak (za)chybione zdanie, chyba się zastanowię

  3. Ja Hrabini
    Panie Kurczyński, już dawnu dawnu nie szczytałła ja takiegu pienknegu
    landschaftowegu opisu przyrody. Spomniałła seja jak ja byłła młoda i z
    wilucypedowej rurki byłła oglondałła pudobne,krajobrazy.
    Kciałła byja jaku Intelektualistyczka to podkreślić i wyrazić

    "Tak nas powrócisz cudem na ojczyzny
    łono tym czasem przenoś moją duszę
    utęsknioną do tych pagórków leśnych,do
    tych łąk zielonych szeroko nad błękitnem
    Niemnem rozciągnionych
    .Do tych pól
    " ja w każdym razie nie widzę różnicy w urodzie jędrnych piersi, zgrabnego tyłeczka i sympatycznej buzi, przed i po wypowiedzi kandydatki."
    malowanych zbożem rozmaitem
    pozłacanych pszenicą,posrebrzanych
    żytem gdzie bursztynowy świerzop,gryka jak śnieg biała…..
    "

  4. Ja Hrabini
    Panie Kurczyński, już dawnu dawnu nie szczytałła ja takiegu pienknegu
    landschaftowegu opisu przyrody. Spomniałła seja jak ja byłła młoda i z
    wilucypedowej rurki byłła oglondałła pudobne,krajobrazy.
    Kciałła byja jaku Intelektualistyczka to podkreślić i wyrazić

    "Tak nas powrócisz cudem na ojczyzny
    łono tym czasem przenoś moją duszę
    utęsknioną do tych pagórków leśnych,do
    tych łąk zielonych szeroko nad błękitnem
    Niemnem rozciągnionych
    .Do tych pól
    " ja w każdym razie nie widzę różnicy w urodzie jędrnych piersi, zgrabnego tyłeczka i sympatycznej buzi, przed i po wypowiedzi kandydatki."
    malowanych zbożem rozmaitem
    pozłacanych pszenicą,posrebrzanych
    żytem gdzie bursztynowy świerzop,gryka jak śnieg biała…..
    "

  5.  No cóż, murowana kandydatka
     No cóż, murowana kandydatka na miss powiedziała, że wierzy w tradycyjne małżeństwo, więc zamiast zostać miss, została "głupią suką". Zastanawiam się tylko dlaczego pan Perez znalazł się w jury konkursu mającego wybierać miss, a nie mistera? Tam byłby chyba bardziej kompetentny.

  6.  No cóż, murowana kandydatka
     No cóż, murowana kandydatka na miss powiedziała, że wierzy w tradycyjne małżeństwo, więc zamiast zostać miss, została "głupią suką". Zastanawiam się tylko dlaczego pan Perez znalazł się w jury konkursu mającego wybierać miss, a nie mistera? Tam byłby chyba bardziej kompetentny.

  7. Depopulacja ? To kolejna teoria spiskowa.
    Politycy udając tolerancję wobec mniejszości seksualnych kierują się poprawnością polityczna,
    a nie chęcią ograniczenia przyrostu naturalnego. Teoria “depopulacji” zaproponowana tu
    przez jednego z dyskutantów wydaje mi się kolejną teorią spiskową nie wartą brania
    pod uwagę inaczej niż tylko jako przekorny żart.
    Poruszę tu jednak inny często wracający temat, który wg. mnie wykazuje brak zdecydowania
    w wyborze zasad na których można oprzeć ocenę problemu. Chodzi o równoprawność
    związku homoseksualnego i heteroseksualnego – zwanego od wieków małżeństwem.
    Zauważyłem w tej nici dyskusji chęć uzasadnienia utrzymania różnicy w traktowaniu
    związku homoseksualnego i tradycyjnego małżeństwa opierając się na tezie, że lepiej
    nie naruszać przyzwyczajeń wynikających z religijnych tradycji (tekst Jiima).
    W innych wątkach także spotkałem się z chęcią utrzymania różnic w traktowaniu tych
    dwóch typów związków, ale uzasadnienia były podobnie jak w.w. nieprzekonujące
    i sugerujące, że autor twierdzenia o potrzebie różnicowania omawianych związków
    nie wiedział na jakiej bazie zasad oprzeć swoją argumentację.
    Tymczasem wg. mnie istnieją racjonalne przesłanki za nie tylko różnicowaniem
    tych dwóch typów zwiazków, ale nawet za lepszym traktowaniem związków heteroseksualnych.
    Starzejące się społeczeństwa Europy pierwsze zauważyły groźbę zawalenia się systemu
    ubezpieczeń społecznych zapewniających emeryturę, gdy ludzi starych będzie zbyt
    dużo w stosunku do liczby ludzi młodych.
    Wykazuje to słaby punkt rozwiązań ubezpieczeń, ale dopóki nic lepszego nie wymyślono
    należy promować związki heteroseksualne by rozrodczość społeczeństwa nie malała.
    Dlatego jestem za utrzymaniem ulg podatkowych (możliwość wspólnego rozliczania
    się małżeństw jest często finansowo korzystna) dla małżeństw i jestem przeciwny
    umożliwieniu korzystania z ulg podatkowych przez związki homoseksualne.
    Ponadto nie mam nic przeciwko zawieraniu formalnych związków homoseksualnych,
    gdyż formalizm taki może ułatwić późniejsze rozpatrywanie wzajemnych roszczeń
    partnerów, a także uporządkować stosunek organów administracji państwowej
    do tego typu związków.
    Nazywanie zaś tego związków homoseksualnych małżeństwami bym nie zalecał
    zwyczajnie po to by nie wprowadzać prawnego zamieszania.
    Rozpaczliwe szukanie uzasadnienia “wyższości” związku heteroseksualnego
    nad związkiem homoseksualnym, jakie każdy z heteroseksualistów w sobie
    doświadcza wynika zaś ze zderzenia części biologicznej naszego jestestwa
    z częścią racjonalną. Chcemy być racjonalni, a wciąż jesteśmy prymitywnie
    biologiczni. Ta rozterka jest nieunikniona. Homoseksualiści też je mają
    próbując dowodzić swoją “normalność” , która jest boleśnie podważana
    przez dysproporcję liczbową ich związków względem liczby związków heteroseksualnych.
    Emocjonalnie podyktowana chęć znalezienia racjonalnego uzasadnienia dla
    swoich preferencji prowadzi do znajdywania sztucznych, słabych argumentów.
    Wyjścia z takiego zamieszania wg. mnie należy szukać próbując odpowiedzieć
    na pytanie “co leży w interesie społeczeństwa”.
    I tu paradoks. Choć dla pojedynczego społeczeństwa prokreacyjne zachowania
    są korzystne choćby z przyczyn ekonomicznych, to biorąc pod uwagę przeludnienie
    Ziemi i związaną z tym groźbę ocieplania się klimatu pogląd ten należy
    poddać pod wątpliwość.
    No i bądź tu mądry i pisz wiersze …

  8. Depopulacja ? To kolejna teoria spiskowa.
    Politycy udając tolerancję wobec mniejszości seksualnych kierują się poprawnością polityczna,
    a nie chęcią ograniczenia przyrostu naturalnego. Teoria “depopulacji” zaproponowana tu
    przez jednego z dyskutantów wydaje mi się kolejną teorią spiskową nie wartą brania
    pod uwagę inaczej niż tylko jako przekorny żart.
    Poruszę tu jednak inny często wracający temat, który wg. mnie wykazuje brak zdecydowania
    w wyborze zasad na których można oprzeć ocenę problemu. Chodzi o równoprawność
    związku homoseksualnego i heteroseksualnego – zwanego od wieków małżeństwem.
    Zauważyłem w tej nici dyskusji chęć uzasadnienia utrzymania różnicy w traktowaniu
    związku homoseksualnego i tradycyjnego małżeństwa opierając się na tezie, że lepiej
    nie naruszać przyzwyczajeń wynikających z religijnych tradycji (tekst Jiima).
    W innych wątkach także spotkałem się z chęcią utrzymania różnic w traktowaniu tych
    dwóch typów związków, ale uzasadnienia były podobnie jak w.w. nieprzekonujące
    i sugerujące, że autor twierdzenia o potrzebie różnicowania omawianych związków
    nie wiedział na jakiej bazie zasad oprzeć swoją argumentację.
    Tymczasem wg. mnie istnieją racjonalne przesłanki za nie tylko różnicowaniem
    tych dwóch typów zwiazków, ale nawet za lepszym traktowaniem związków heteroseksualnych.
    Starzejące się społeczeństwa Europy pierwsze zauważyły groźbę zawalenia się systemu
    ubezpieczeń społecznych zapewniających emeryturę, gdy ludzi starych będzie zbyt
    dużo w stosunku do liczby ludzi młodych.
    Wykazuje to słaby punkt rozwiązań ubezpieczeń, ale dopóki nic lepszego nie wymyślono
    należy promować związki heteroseksualne by rozrodczość społeczeństwa nie malała.
    Dlatego jestem za utrzymaniem ulg podatkowych (możliwość wspólnego rozliczania
    się małżeństw jest często finansowo korzystna) dla małżeństw i jestem przeciwny
    umożliwieniu korzystania z ulg podatkowych przez związki homoseksualne.
    Ponadto nie mam nic przeciwko zawieraniu formalnych związków homoseksualnych,
    gdyż formalizm taki może ułatwić późniejsze rozpatrywanie wzajemnych roszczeń
    partnerów, a także uporządkować stosunek organów administracji państwowej
    do tego typu związków.
    Nazywanie zaś tego związków homoseksualnych małżeństwami bym nie zalecał
    zwyczajnie po to by nie wprowadzać prawnego zamieszania.
    Rozpaczliwe szukanie uzasadnienia “wyższości” związku heteroseksualnego
    nad związkiem homoseksualnym, jakie każdy z heteroseksualistów w sobie
    doświadcza wynika zaś ze zderzenia części biologicznej naszego jestestwa
    z częścią racjonalną. Chcemy być racjonalni, a wciąż jesteśmy prymitywnie
    biologiczni. Ta rozterka jest nieunikniona. Homoseksualiści też je mają
    próbując dowodzić swoją “normalność” , która jest boleśnie podważana
    przez dysproporcję liczbową ich związków względem liczby związków heteroseksualnych.
    Emocjonalnie podyktowana chęć znalezienia racjonalnego uzasadnienia dla
    swoich preferencji prowadzi do znajdywania sztucznych, słabych argumentów.
    Wyjścia z takiego zamieszania wg. mnie należy szukać próbując odpowiedzieć
    na pytanie “co leży w interesie społeczeństwa”.
    I tu paradoks. Choć dla pojedynczego społeczeństwa prokreacyjne zachowania
    są korzystne choćby z przyczyn ekonomicznych, to biorąc pod uwagę przeludnienie
    Ziemi i związaną z tym groźbę ocieplania się klimatu pogląd ten należy
    poddać pod wątpliwość.
    No i bądź tu mądry i pisz wiersze …

  9. M_E_G
    Do pana “JUZWA” … W moim dawniejszym wpisie powolywalem się na obserwowaną
    twardą regułę ewolucji : “nieprzystosowany ginie”. Ewolucja biologiczna nie jest teorią
    spiskową. Moja teza, że pojawia się coraz więcej słabych jednostek na wskutek
    braku presji środowiska (m.in. braku wojny) nie jest więc teorią spiskową.
    Pogląd, który przedstawiłem nie był wyrażeniem chęci, by tak się działo
    (tj. by było więcej słabych jednostek) i nie był wyrażeniem chęci, by te słabsze
    jednostki powymierały. Ja tylko chciałem wyrazić przypuszczenie, że słabych
    jednostek jest coraz więcej i że w razie pogorszenia się warunków śmiertelność
    wzrośnie bardziej niż by to miało miejsce w dawniejszych i trudniejszych czasach
    z silniejszymi genetycznie ludźmi.
    Faktycznie nie słyszałem o “próbach legalizacji sterylizacji farmakologicznej”,
    ale jeśli bym o czymś takim usłyszał – również i wtedy nie potraktowałbym
    tego, jako rządowej próby “depopulacji” polskiego społeczeństwa.
    Potraktowałbym to, jako próbę ułatwienia planowania rodziny.
    Jeśli ktoś ma umysł nastawiony na wykrywanie spisków, to przy tych samych
    zdarzeniach ma inne spojrzenie na zamierzenia tych, co do owych zdarzeń
    się przyczynili – niż ludzie nie szukający spisków.
    Mam przeczucie, że jesteś gorącym przeciwnikiem aborcji,
    jako elementu złowieszczego rządowego planu depopulacji
    polskiego społeczeństwa.

  10. M_E_G
    Do pana “JUZWA” … W moim dawniejszym wpisie powolywalem się na obserwowaną
    twardą regułę ewolucji : “nieprzystosowany ginie”. Ewolucja biologiczna nie jest teorią
    spiskową. Moja teza, że pojawia się coraz więcej słabych jednostek na wskutek
    braku presji środowiska (m.in. braku wojny) nie jest więc teorią spiskową.
    Pogląd, który przedstawiłem nie był wyrażeniem chęci, by tak się działo
    (tj. by było więcej słabych jednostek) i nie był wyrażeniem chęci, by te słabsze
    jednostki powymierały. Ja tylko chciałem wyrazić przypuszczenie, że słabych
    jednostek jest coraz więcej i że w razie pogorszenia się warunków śmiertelność
    wzrośnie bardziej niż by to miało miejsce w dawniejszych i trudniejszych czasach
    z silniejszymi genetycznie ludźmi.
    Faktycznie nie słyszałem o “próbach legalizacji sterylizacji farmakologicznej”,
    ale jeśli bym o czymś takim usłyszał – również i wtedy nie potraktowałbym
    tego, jako rządowej próby “depopulacji” polskiego społeczeństwa.
    Potraktowałbym to, jako próbę ułatwienia planowania rodziny.
    Jeśli ktoś ma umysł nastawiony na wykrywanie spisków, to przy tych samych
    zdarzeniach ma inne spojrzenie na zamierzenia tych, co do owych zdarzeń
    się przyczynili – niż ludzie nie szukający spisków.
    Mam przeczucie, że jesteś gorącym przeciwnikiem aborcji,
    jako elementu złowieszczego rządowego planu depopulacji
    polskiego społeczeństwa.

  11. Zamierzona depopulacja to tylko wizje niektórych …
    Do Pana “JUZWA” …
    Uświadamianie sobie problemu przeludnienia przez niektórych polityków nie stanowi dowodu,
    że politycy ci, lub inni w ich imieniu podejmują działania na rzecz depopulacji.
    Dlatego cytaty wypowiedzi polityków podane przez Ciebie nie naruszyły mego poglądu,
    że jednak takich działań w świecie się nie podejmuje.
    Działania na rzecz depopulacji wymagałyby zgody parlamentów, a zatem nie mogłyby
    ujść uwagi mediów, które przecież czyhają na każdą sensację.
    Polityk w krajach demokratycznych próbując realizować swoje depopulacyjne wizje
    popełniłby tzw. samobójstwo polityczne. Wystarczy popatrzeć na reakcję mediów
    na tezy Macieja Giertycha.
    Jak sam powiedziałeś – wśród polityków raczej nie ma altruistów. Zatem polityk
    pilnujący swego stołka nie będzie się wychylał z niepopularnymi zamiarami.
    Działania depopulacyjne nie leżą w interesie polityków, ani nie stanowią punktu
    zainteresowania społeczeństwa, co dalej oznacza, że społeczeństwo nie wywiera
    presji, by polityk takie działania podejmował. Po co zatem mieliby politycy działać
    na rzecz depopulacji ?
    Nadal więc uważam panie JUZWA, że Twój umysł jest podatny na sugestie
    o charakterze spiskowym.
    Takich, jak Ty jest oczywiście więcej i nie twierdzę, że zachowanie takie mieści się
    poza zakresem umysłowej normy, który to pogląd mi imputujesz.
    Np. nie uważam za nienormalną poniższą, dzisiejszą wypowiedź internauty (cytuję):
    “UWAGA – naczelnym celem bandziorow z ONZ jest redukcja populacji
    planety o 3 miliardy od roku 2010 dzieki szczepionkom i toksynom w zywnosci.
    ~Mocher Power 2009.05.04, 00:52”.
    A jednak z tą wypowiedzią się przecież nie zgadzam.
    Również nieprawdą jest, że wychwalam zjawisko wojen. Mówiłem o wojnie, gdyż jest to
    najprostszy przykład presji środowiskowej. Gdy zabraknie ropy naftowej będziemy mieli
    przykład innej presji środowiskowej, znacznie groźniejszej niż wojny, gdyż ta presja
    przyczyni się do zredukowania liczby ludności na świecie o kilka miliardów.
    To znów nie oznacza, że jestem za tym, by zabrakło ropy naftowej.
    Zupełnym niewypałem z Twojej strony był natomiast wtręt o świńskiej grypie
    jeszcze bardziej utwierdzający mnie w przekonaniu, że masz słabość do teorii spiskowych.
    20 ofiar śmiertelnych z 900 zarażonych pokazuje niewielką zjadliwość tego wirusa.
    Gdyby go wyprodukowały laboratoria USA – co sugerujesz – byłaby to niezwykła fuszerka.

  12. Zamierzona depopulacja to tylko wizje niektórych …
    Do Pana “JUZWA” …
    Uświadamianie sobie problemu przeludnienia przez niektórych polityków nie stanowi dowodu,
    że politycy ci, lub inni w ich imieniu podejmują działania na rzecz depopulacji.
    Dlatego cytaty wypowiedzi polityków podane przez Ciebie nie naruszyły mego poglądu,
    że jednak takich działań w świecie się nie podejmuje.
    Działania na rzecz depopulacji wymagałyby zgody parlamentów, a zatem nie mogłyby
    ujść uwagi mediów, które przecież czyhają na każdą sensację.
    Polityk w krajach demokratycznych próbując realizować swoje depopulacyjne wizje
    popełniłby tzw. samobójstwo polityczne. Wystarczy popatrzeć na reakcję mediów
    na tezy Macieja Giertycha.
    Jak sam powiedziałeś – wśród polityków raczej nie ma altruistów. Zatem polityk
    pilnujący swego stołka nie będzie się wychylał z niepopularnymi zamiarami.
    Działania depopulacyjne nie leżą w interesie polityków, ani nie stanowią punktu
    zainteresowania społeczeństwa, co dalej oznacza, że społeczeństwo nie wywiera
    presji, by polityk takie działania podejmował. Po co zatem mieliby politycy działać
    na rzecz depopulacji ?
    Nadal więc uważam panie JUZWA, że Twój umysł jest podatny na sugestie
    o charakterze spiskowym.
    Takich, jak Ty jest oczywiście więcej i nie twierdzę, że zachowanie takie mieści się
    poza zakresem umysłowej normy, który to pogląd mi imputujesz.
    Np. nie uważam za nienormalną poniższą, dzisiejszą wypowiedź internauty (cytuję):
    “UWAGA – naczelnym celem bandziorow z ONZ jest redukcja populacji
    planety o 3 miliardy od roku 2010 dzieki szczepionkom i toksynom w zywnosci.
    ~Mocher Power 2009.05.04, 00:52”.
    A jednak z tą wypowiedzią się przecież nie zgadzam.
    Również nieprawdą jest, że wychwalam zjawisko wojen. Mówiłem o wojnie, gdyż jest to
    najprostszy przykład presji środowiskowej. Gdy zabraknie ropy naftowej będziemy mieli
    przykład innej presji środowiskowej, znacznie groźniejszej niż wojny, gdyż ta presja
    przyczyni się do zredukowania liczby ludności na świecie o kilka miliardów.
    To znów nie oznacza, że jestem za tym, by zabrakło ropy naftowej.
    Zupełnym niewypałem z Twojej strony był natomiast wtręt o świńskiej grypie
    jeszcze bardziej utwierdzający mnie w przekonaniu, że masz słabość do teorii spiskowych.
    20 ofiar śmiertelnych z 900 zarażonych pokazuje niewielką zjadliwość tego wirusa.
    Gdyby go wyprodukowały laboratoria USA – co sugerujesz – byłaby to niezwykła fuszerka.

  13. Aż taki niewzruszony w poglądach nie jestem …
    Do Pana “JUZWA” …
    Nie jestem tak uparty w swych poglądach, jak ów ksiądz z kawału, który zacytowałeś.
    Kiedy ludzie zaczną umierać na świńską grypę w Polsce, a śmiertelność w wyniku tej choroby osiągnie 50 %, zacznę się zastanawiać, czy to w ogóle można nazwać grypą i czy to coś jest pochodzenia naturalnego, czy z laboratoriów. Nadal jednak będę dawał szansę naturalnemu pochodzeniu wirusa, gdyż tzw. “hiszpanka” uśmierciła miliony ludzi, a na pewno była pochodzenia naturalnego. Kiedy jednak – czego się spodziewam – grypa okaże się medialną burzą, tzn. nie będzie wiele groźniejsza od zwykłej grypy (trochę groźniejsza ma szansę być) znów utwierdzę się w poglądzie, że masz słabość do teorii spiskowych. Wkrótce zobaczymy jaka to grypa, bo nawet jeśli i my staniemy się jej ofiarami , będziemy ją mogli ocenić zanim przyjdzie czas chwycenia się – jak ów ksiądz – dzwonnicy.

  14. Aż taki niewzruszony w poglądach nie jestem …
    Do Pana “JUZWA” …
    Nie jestem tak uparty w swych poglądach, jak ów ksiądz z kawału, który zacytowałeś.
    Kiedy ludzie zaczną umierać na świńską grypę w Polsce, a śmiertelność w wyniku tej choroby osiągnie 50 %, zacznę się zastanawiać, czy to w ogóle można nazwać grypą i czy to coś jest pochodzenia naturalnego, czy z laboratoriów. Nadal jednak będę dawał szansę naturalnemu pochodzeniu wirusa, gdyż tzw. “hiszpanka” uśmierciła miliony ludzi, a na pewno była pochodzenia naturalnego. Kiedy jednak – czego się spodziewam – grypa okaże się medialną burzą, tzn. nie będzie wiele groźniejsza od zwykłej grypy (trochę groźniejsza ma szansę być) znów utwierdzę się w poglądzie, że masz słabość do teorii spiskowych. Wkrótce zobaczymy jaka to grypa, bo nawet jeśli i my staniemy się jej ofiarami , będziemy ją mogli ocenić zanim przyjdzie czas chwycenia się – jak ów ksiądz – dzwonnicy.