Reklama

Mówi się o interencie, w ostatnim czasie tyle się mówi, że się uszami wylewa. Mówi się w kontekstach, w tylku kontekstach, że się uszami wylewa. Porusza się aspekty, tyle aspektów, że i tak dalej. A ja mam prosty test na: „gówno to wszystko warte”. Słyszeliście może o kimś wielkim, kogo zrodził internet. Tylko proszę, mi nie wyjeżdżać z katarynami, Azraelami, Galopującymi Majorami, czy innymi kurkami. Proszę mi wyjechać z kimś, kto przejawia cechy geniusza, kimś kto powala na kolana, kimś nadzwyczajnym. No właśnie nie ma takiego, w związku z tym drążę dalej i dopytuje pytaniami pomocniczymi. Dlaczego nikt taki się nie narodził, żaden genialny: grafik, pisarz, filmowiec, muzyk? W końcu internet to medium najpowszechniejsze z możliwych z najłatwiejszym dostępem do widza, czytelnika, słuchacza, a mimo wszystko nic, żadnych wybitnych okazów. Karierę robią ludzie, którzy dopiero jak ją zrobią dowiadują się od menedżera, że wypada założyć blog, bo tak się teraz robi.

Reklama

Jaka przyczyna takiego stanu rzeczy? Czy to możliwe, że spośród milionów użytkowników, nie ma jednego geniusza? Ten argument mimo nienajlepszej oceny przeciętnego użytkownika internetu odrzuciłbym jako fałszywy i poszukał innych mechanizmów, które pracują nad tym, aby sieć, była szarą siecią, szarą masą. Co jakiś czas dla mas, organizowane są różnego rodzaju konkursy, te internetowe od tych w „realu” nie różnią się niczym specjalnym. Zasada tych konkursów jest mniej więcej taka. Jak licealistka napisze najlepszy scenariusz w Polsce będzie mogła zadać dwa pytania Andrzejowi Wajdzie i dostać autograf Anny Dymnej, broń Boże jakiś film nakręcić na podstawie scenariusza. Gdy młody artysta plastyk namaluje najlepsze konkursowe dzieło w Polsce dostanie od sponsora Fiata 500, w żadnym wypadku galerię. W internecie jest podobnie tylko, że jeszcze gorzej. W największym blogerskim konkursie od zarania konkursu wygrywają emerytowani radykalni politycy od lewa do prawa, oceniani przez emerytowanych żurnalistów. W kategorii poezja, literatura i taki inne tam bzdety, od kilku lat regularnie wygrywa matka, która opiekuje się dzieckiem z porażeniem mózgowym, dziecko co straciło ojca, ewentualnie niewidomy, najlepiej żeby był bez ręki, albo chociaż chory na AIDS.

Gwiazdami poza konkursem „na falach Onetu w oceanie internetu”, są trolle i chyba już tylko ostatni frajer wierzy w to, że za trolli nie robią angażowani specjalnie w tych celach średnio rozgarnięci studenci, czy inni znudzeni emeryci werbowani na umowę zlecenie. Ich zadaniem jest tak wkurzyć pozostałych, aby klikali w komentarze bez opamiętania. W ten sposób stawka za 1000 odsłon witryny wynosi X, natomiast czas tych odsłon mikrosekundę. Takim sposobem świat internetu dowiedział się o Jasiu Śmietanie, Czułym Wojtku, czy innej Lali Lalecznej. Internet nie narodzi geniusza z bardzo prostej przyczyny i nie z takiej, że w masie użytkowników brak indywidualności, ale z takiej, że ci co zarządzają tą masą są w konflikcie interesów z zarządzanymi. Ani takim portalom jak Onet, Salon24, czy inna WP nie zależy na wypromowaniu geniusza, ani zblazowanym jurorom, którzy trzęsą się nad swoimi statusami gwiazd. Portalom nie zależy, ponieważ portale nie potrzebują indywidualności i geniuszy, z takim zawsze jest problemy, takim nie wiadomo co strzeli do głowy. Portale potrzebują takich jakich potrzebują politycy, głupszych od siebie, ale wiernych i posłusznych. Dlatego Onet nie wyprodukuje innej gwiazdy niż Antek Emigrant, Salon24 innej niż Maryla, w WP nie kojarzę gwiazdy, ale na pewno ktoś na zbliżonym poziomie tam bryluje.

Zaczyna mnie coraz bardziej śmieszyć te rozhisteryzowane i namiętne dyskusje o niesamowitych, nieograniczonych możliwościach sieci, gdzie każdy może być wolny i genialny. No cóż, to jest taka wolność, że się wchodzi do klatki Onet, gazeta.pl. Salon24 i można sobie pobrykać w zamkniętej przestrzeni zagryzając paznokcie po każdym wpuszczeniu tekstu do moderatora. To jest taka wolność, że poprawnie ideologiczna wycinanka z newsów portalowych kreuje „geniusza”, a im głupszy tekst i nie dłuższy niż cztery głupie zdania, tym większa sława. W świecie realnym zdarza się, że nie tylko Mandaryna dostaje się na estradę, ale i „Czesław (sobie) śpiewa”. W internecie taki Czesław sobie nie pośpiewa, bo tam śpiewają niewidzialne stringi Dody, którym nagrody przyznaje wiecznie młoda Maryla Rodowicz z ramienia Wirtualnej Polski czy innego Onet, które tak dobierają laureatów, aby milion razy odsłonić stringi w jak najkrótszym reklamowym czasie.

Jest lepiej w realu, tylko znowu nie aż tak bardzo, „mroczki stają przed ci chłopkami”, żeby Ibisz z Urbańskim spali spokojnie. Spać spokojnie mogą też publiczni reżyserzy od telenoweli, nic im nie grozi. Pewnego razu pewien bardzo znany artysta kabaretowy, nie wymienię nazwiska, ponieważ anegdotę znam z osobistego przekazu, wygrał jeden z takich „realowych” konkursów, tym razem na „kino offowe”. Film był naprawdę dobry, jak na użyte środki i amatorskich aktorów, wręcz genialny. Kto zgadnie jaka była nagroda oprócz szklanej, czy tam mosiężnej statuetki? Nikt nie zgadnie, powiem. Montaż w profesjonalnym studio o wartości 120 tys. złotych. Ubaw po pachy. Ciekawe jako sponsorzy to rozpisali, na roboczogodziny, czy dniówkę?. Znany artysta wszedł do tego studia, a tam dwóch kolesiów pokazało mu parę przycisków na maszynie i pozwoliło mu się pobawić. Tak TVP wypełniła swoją misję w promowaniu talentów i dzięki temu pan reżyser od Plebani może spać spokojnie, ponieważ dostał milion w gotówce, nie w montażu, a „Pan Tydzień na Działce” dożywotnio będzie prowadził „publicystykę” bez względu na zmieniającą się ekipę.

Zamarudziłem się niemal na śmierć, ale jeszcze nie powiedziałem najważniejszego. Aby się przebić w internecie z jakimś geniuszem, trzeba spełnić same genialne warunki, chociaż w rzeczywistości walczy się z miernotami, zmiennymi artystami, miernymi dziennikarzami, miernymi portalami. Trzeba mieć genialnie ułożoną witrynę, z genialnym marketingiem, takim który nie tylko jest w stanie walczyć z oligopolami internetowymi, ale jeszcze walczyć niepopularną, niemal samobójczą bronią jakości. Trzeba mieć jeśli nie genialnych, to wybitnych użytkowników portalu, którzy oczekują od siebie i innych czegoś znacznie więcej niż świecącej półnagiej dupy wystrojonej w niewidzialne stringi. W końcu trzeba mieć nie jednego, ale kilku geniuszy i liczyć na to, że chociaż jeden się przebije.

Pewnie, że można spytać, a po co to wszystko, czy nie można się po prostu bawić, podchodzić do życia na luzie? Można i nawet trzeba, przecież mnie się ratowanie i naprawianie świata nie marzy, ale bardzo bym chciał robić coś więcej niż rzeczy przeciętne i stykać się z ludźmi o większych ambicjach niż penetrowanie serialowej Plebani. A gdyby udało mi się na swojej drodze spotkać geniusza, takiego nikomu nieznanego, co to wypali ni stąd ni zowąd pełną skalą geniuszu, to co w tym marzeniu takiego strasznie wstydliwego i śmiesznego? Nie wiem, czy zdrowe, czy też chore są moje ambicje, ale moim marzeniem jest zbudowanie genialnego miejsca, dla nieprzeciętnych ludzi, wśród których pojawi się geniusz, pierwszy geniusz odnaleziony w internecie.

Reklama

56 KOMENTARZE

  1. Zapomniałeś o jeszcze jednym
    “Ktoś kiedyś napisał, że jeśli wielkiej liczbie małp damy maszyny do pisania, to po jakimś czasie napiszą wszystkie wielkie dzieła ludzkości.
    Dziś, dzięki istnieniu Internetu udało się obalić tę hipotezę.”

    Jiima nie pomni kto to, stawia na Pratchetta albo na Lema (raczej na Lema) ale trafne i prawdziwe. Nawet przypadkiem nikt nie spłodził nowej “Odysei”, a Jiima miało nadzieję że chociaż fraszki Kochanowskiego powstaną gdy potomstwo (lat 2) dorwało się do klawiatury omijając czujne spojrzenia rodziców.
    A tam, jedyne co zrobiło to przestawiło pasek zadań, wkleiło jakieś łidżety z kursami walut (i tak nieźle, w wieku 2 lat spekuluje na foreksie… ciekawe skąd wzięło wkład własny, pewnie babci z portfela podkradło) i wpisało niezrozumiały ciąg znaków w okienko dżabera – na szczęście nie wysłało, bo kumpela by się lekko zdziwiła… Jam się kiedyś zdziwiło jak żaber mi wypluł taki ciąg znaków, ale okazało się że moje szanowne Najważniejsze Pod Słońcem postanowiło mi świadomie wysłać fragment, jaki do magisterki Najważniejszego raczył dopisać jeden z naszych kotów.
    Choć może to rzeczywiście Kochanowski tylko w przekładzie na koci? Albo rewolucyjna teza, która przetłumaczona z kociego zmieniłaby nie tylko wydźwięk rzeczonej pracy, ale i poprawiła jakość życia osób niepełnosprawnych…
    Z potomstwem mogło być z resztą podobnie, w końcu Jiima dostrzegło kilka podobieństw między dwulatkiem i kotem – też włazi gdzie mu nie pozwalają, olewa wrzaski i wołania (ostatnio gdy żem usiłowało się doprosić by potomstwo przyszło celem zmiany mocno cuchnącej pieluchy, potomstwo próbowało w zastępstwie wysłać swoje młodsze rodzeństwo), zjada co upadnie na podłogę, albo pomaga upaść na podłogę co smaczniejszym kąskom… może i po kociemu potrafi nadawać?

    • U Lema coś takiego jest, ale
      U Lema coś takiego jest, ale nie jako stwierdzenie, lecz supozycja z pewnym “puszczeniem oka”. Nie należy tego traktowac dosłownie. A gdyby nawet, to te małpy powinny stukac w klawiatury przez dobrych kilka miliardów lat, nie ma tak łatwo…

  2. Zapomniałeś o jeszcze jednym
    “Ktoś kiedyś napisał, że jeśli wielkiej liczbie małp damy maszyny do pisania, to po jakimś czasie napiszą wszystkie wielkie dzieła ludzkości.
    Dziś, dzięki istnieniu Internetu udało się obalić tę hipotezę.”

    Jiima nie pomni kto to, stawia na Pratchetta albo na Lema (raczej na Lema) ale trafne i prawdziwe. Nawet przypadkiem nikt nie spłodził nowej “Odysei”, a Jiima miało nadzieję że chociaż fraszki Kochanowskiego powstaną gdy potomstwo (lat 2) dorwało się do klawiatury omijając czujne spojrzenia rodziców.
    A tam, jedyne co zrobiło to przestawiło pasek zadań, wkleiło jakieś łidżety z kursami walut (i tak nieźle, w wieku 2 lat spekuluje na foreksie… ciekawe skąd wzięło wkład własny, pewnie babci z portfela podkradło) i wpisało niezrozumiały ciąg znaków w okienko dżabera – na szczęście nie wysłało, bo kumpela by się lekko zdziwiła… Jam się kiedyś zdziwiło jak żaber mi wypluł taki ciąg znaków, ale okazało się że moje szanowne Najważniejsze Pod Słońcem postanowiło mi świadomie wysłać fragment, jaki do magisterki Najważniejszego raczył dopisać jeden z naszych kotów.
    Choć może to rzeczywiście Kochanowski tylko w przekładzie na koci? Albo rewolucyjna teza, która przetłumaczona z kociego zmieniłaby nie tylko wydźwięk rzeczonej pracy, ale i poprawiła jakość życia osób niepełnosprawnych…
    Z potomstwem mogło być z resztą podobnie, w końcu Jiima dostrzegło kilka podobieństw między dwulatkiem i kotem – też włazi gdzie mu nie pozwalają, olewa wrzaski i wołania (ostatnio gdy żem usiłowało się doprosić by potomstwo przyszło celem zmiany mocno cuchnącej pieluchy, potomstwo próbowało w zastępstwie wysłać swoje młodsze rodzeństwo), zjada co upadnie na podłogę, albo pomaga upaść na podłogę co smaczniejszym kąskom… może i po kociemu potrafi nadawać?

    • U Lema coś takiego jest, ale
      U Lema coś takiego jest, ale nie jako stwierdzenie, lecz supozycja z pewnym “puszczeniem oka”. Nie należy tego traktowac dosłownie. A gdyby nawet, to te małpy powinny stukac w klawiatury przez dobrych kilka miliardów lat, nie ma tak łatwo…

  3. Zapomniałeś o jeszcze jednym
    “Ktoś kiedyś napisał, że jeśli wielkiej liczbie małp damy maszyny do pisania, to po jakimś czasie napiszą wszystkie wielkie dzieła ludzkości.
    Dziś, dzięki istnieniu Internetu udało się obalić tę hipotezę.”

    Jiima nie pomni kto to, stawia na Pratchetta albo na Lema (raczej na Lema) ale trafne i prawdziwe. Nawet przypadkiem nikt nie spłodził nowej “Odysei”, a Jiima miało nadzieję że chociaż fraszki Kochanowskiego powstaną gdy potomstwo (lat 2) dorwało się do klawiatury omijając czujne spojrzenia rodziców.
    A tam, jedyne co zrobiło to przestawiło pasek zadań, wkleiło jakieś łidżety z kursami walut (i tak nieźle, w wieku 2 lat spekuluje na foreksie… ciekawe skąd wzięło wkład własny, pewnie babci z portfela podkradło) i wpisało niezrozumiały ciąg znaków w okienko dżabera – na szczęście nie wysłało, bo kumpela by się lekko zdziwiła… Jam się kiedyś zdziwiło jak żaber mi wypluł taki ciąg znaków, ale okazało się że moje szanowne Najważniejsze Pod Słońcem postanowiło mi świadomie wysłać fragment, jaki do magisterki Najważniejszego raczył dopisać jeden z naszych kotów.
    Choć może to rzeczywiście Kochanowski tylko w przekładzie na koci? Albo rewolucyjna teza, która przetłumaczona z kociego zmieniłaby nie tylko wydźwięk rzeczonej pracy, ale i poprawiła jakość życia osób niepełnosprawnych…
    Z potomstwem mogło być z resztą podobnie, w końcu Jiima dostrzegło kilka podobieństw między dwulatkiem i kotem – też włazi gdzie mu nie pozwalają, olewa wrzaski i wołania (ostatnio gdy żem usiłowało się doprosić by potomstwo przyszło celem zmiany mocno cuchnącej pieluchy, potomstwo próbowało w zastępstwie wysłać swoje młodsze rodzeństwo), zjada co upadnie na podłogę, albo pomaga upaść na podłogę co smaczniejszym kąskom… może i po kociemu potrafi nadawać?

    • U Lema coś takiego jest, ale
      U Lema coś takiego jest, ale nie jako stwierdzenie, lecz supozycja z pewnym “puszczeniem oka”. Nie należy tego traktowac dosłownie. A gdyby nawet, to te małpy powinny stukac w klawiatury przez dobrych kilka miliardów lat, nie ma tak łatwo…

  4. Zapomniałeś o jeszcze jednym
    “Ktoś kiedyś napisał, że jeśli wielkiej liczbie małp damy maszyny do pisania, to po jakimś czasie napiszą wszystkie wielkie dzieła ludzkości.
    Dziś, dzięki istnieniu Internetu udało się obalić tę hipotezę.”

    Jiima nie pomni kto to, stawia na Pratchetta albo na Lema (raczej na Lema) ale trafne i prawdziwe. Nawet przypadkiem nikt nie spłodził nowej “Odysei”, a Jiima miało nadzieję że chociaż fraszki Kochanowskiego powstaną gdy potomstwo (lat 2) dorwało się do klawiatury omijając czujne spojrzenia rodziców.
    A tam, jedyne co zrobiło to przestawiło pasek zadań, wkleiło jakieś łidżety z kursami walut (i tak nieźle, w wieku 2 lat spekuluje na foreksie… ciekawe skąd wzięło wkład własny, pewnie babci z portfela podkradło) i wpisało niezrozumiały ciąg znaków w okienko dżabera – na szczęście nie wysłało, bo kumpela by się lekko zdziwiła… Jam się kiedyś zdziwiło jak żaber mi wypluł taki ciąg znaków, ale okazało się że moje szanowne Najważniejsze Pod Słońcem postanowiło mi świadomie wysłać fragment, jaki do magisterki Najważniejszego raczył dopisać jeden z naszych kotów.
    Choć może to rzeczywiście Kochanowski tylko w przekładzie na koci? Albo rewolucyjna teza, która przetłumaczona z kociego zmieniłaby nie tylko wydźwięk rzeczonej pracy, ale i poprawiła jakość życia osób niepełnosprawnych…
    Z potomstwem mogło być z resztą podobnie, w końcu Jiima dostrzegło kilka podobieństw między dwulatkiem i kotem – też włazi gdzie mu nie pozwalają, olewa wrzaski i wołania (ostatnio gdy żem usiłowało się doprosić by potomstwo przyszło celem zmiany mocno cuchnącej pieluchy, potomstwo próbowało w zastępstwie wysłać swoje młodsze rodzeństwo), zjada co upadnie na podłogę, albo pomaga upaść na podłogę co smaczniejszym kąskom… może i po kociemu potrafi nadawać?

    • U Lema coś takiego jest, ale
      U Lema coś takiego jest, ale nie jako stwierdzenie, lecz supozycja z pewnym “puszczeniem oka”. Nie należy tego traktowac dosłownie. A gdyby nawet, to te małpy powinny stukac w klawiatury przez dobrych kilka miliardów lat, nie ma tak łatwo…

  5. Aż głupio niszczyć tak wysoką średnią i tak konsekwentnie
    przyznawaną najwyższą ocenę ale ja chcę ten tekst ocenić jeszcze wyżej czyli przyznać diamentową jedynkę.
    Nie za tekst, nie za pióro ale za zdefiniowanie zjawiska zawłaszczenia internetu przez komercję.
    Po czym podważę odkrywczość tej definicji nie cofając oceny przyznanej z rozwagą.
    Wszystko (nie tylko internet) jest zawłaszczone od poziomu, który godzien jest uwagi biznesu. I to jest prawidłowość, którą można naukowo przewidzieć i uzasadnić. Można to zrobić również intuicyjnie. Mianowicie zespołowe działanie podporządkowane konkretnemu celowi prowadzone przez umotywowaną grupę ludzi zawsze na dłuższą metę wygra z pospolitym ruszeniem, kierowanym entuzjazmem, emocjami i , być może mrzonkami, złudzeniami.
    Pospolite ruszenie łatwo rozkruszyć , mieliśmy już tu przykład rozłamu na tym portalu. Więc Matko, Twoje rozgoryczenie to przejaw najczystszej naiwności bądź emanacja idealizmu krystalicznego.

  6. Aż głupio niszczyć tak wysoką średnią i tak konsekwentnie
    przyznawaną najwyższą ocenę ale ja chcę ten tekst ocenić jeszcze wyżej czyli przyznać diamentową jedynkę.
    Nie za tekst, nie za pióro ale za zdefiniowanie zjawiska zawłaszczenia internetu przez komercję.
    Po czym podważę odkrywczość tej definicji nie cofając oceny przyznanej z rozwagą.
    Wszystko (nie tylko internet) jest zawłaszczone od poziomu, który godzien jest uwagi biznesu. I to jest prawidłowość, którą można naukowo przewidzieć i uzasadnić. Można to zrobić również intuicyjnie. Mianowicie zespołowe działanie podporządkowane konkretnemu celowi prowadzone przez umotywowaną grupę ludzi zawsze na dłuższą metę wygra z pospolitym ruszeniem, kierowanym entuzjazmem, emocjami i , być może mrzonkami, złudzeniami.
    Pospolite ruszenie łatwo rozkruszyć , mieliśmy już tu przykład rozłamu na tym portalu. Więc Matko, Twoje rozgoryczenie to przejaw najczystszej naiwności bądź emanacja idealizmu krystalicznego.

  7. Aż głupio niszczyć tak wysoką średnią i tak konsekwentnie
    przyznawaną najwyższą ocenę ale ja chcę ten tekst ocenić jeszcze wyżej czyli przyznać diamentową jedynkę.
    Nie za tekst, nie za pióro ale za zdefiniowanie zjawiska zawłaszczenia internetu przez komercję.
    Po czym podważę odkrywczość tej definicji nie cofając oceny przyznanej z rozwagą.
    Wszystko (nie tylko internet) jest zawłaszczone od poziomu, który godzien jest uwagi biznesu. I to jest prawidłowość, którą można naukowo przewidzieć i uzasadnić. Można to zrobić również intuicyjnie. Mianowicie zespołowe działanie podporządkowane konkretnemu celowi prowadzone przez umotywowaną grupę ludzi zawsze na dłuższą metę wygra z pospolitym ruszeniem, kierowanym entuzjazmem, emocjami i , być może mrzonkami, złudzeniami.
    Pospolite ruszenie łatwo rozkruszyć , mieliśmy już tu przykład rozłamu na tym portalu. Więc Matko, Twoje rozgoryczenie to przejaw najczystszej naiwności bądź emanacja idealizmu krystalicznego.

  8. Aż głupio niszczyć tak wysoką średnią i tak konsekwentnie
    przyznawaną najwyższą ocenę ale ja chcę ten tekst ocenić jeszcze wyżej czyli przyznać diamentową jedynkę.
    Nie za tekst, nie za pióro ale za zdefiniowanie zjawiska zawłaszczenia internetu przez komercję.
    Po czym podważę odkrywczość tej definicji nie cofając oceny przyznanej z rozwagą.
    Wszystko (nie tylko internet) jest zawłaszczone od poziomu, który godzien jest uwagi biznesu. I to jest prawidłowość, którą można naukowo przewidzieć i uzasadnić. Można to zrobić również intuicyjnie. Mianowicie zespołowe działanie podporządkowane konkretnemu celowi prowadzone przez umotywowaną grupę ludzi zawsze na dłuższą metę wygra z pospolitym ruszeniem, kierowanym entuzjazmem, emocjami i , być może mrzonkami, złudzeniami.
    Pospolite ruszenie łatwo rozkruszyć , mieliśmy już tu przykład rozłamu na tym portalu. Więc Matko, Twoje rozgoryczenie to przejaw najczystszej naiwności bądź emanacja idealizmu krystalicznego.

  9. Sieciowa jesień średniowiecza
    Łomatko !

    “W końcu internet to medium najpowszechniejsze z możliwych z najłatwiejszym dostępem do widza, czytelnika, słuchacza (…) – ani najpowszechniejsze, ani z najłatwiejszym dostepem do odbiorcy – pod obydwoma tymi względami króluje TV.

    “Jak licealistka napisze najlepszy scenariusz w Polsce (…) broń Boże jakiś film nakręcić na podstawie scenariusza.” i “Gdy młody artysta plastyk namaluje najlepsze konkursowe dzieło w Polsce dostanie od sponsora Fiata 500, w żadnym wypadku galerię” – bo nawet genialna licealistka-scenarzystka nie jest tak genialna, że genialnie wyreżyseruje genialny film, a i pewnie lepiej byłoby dla genialnego plastyka, żeby mógł poświęcić czas na tworzenie plastyki a nie musiał bawić się w marszanda, no, chyba że jest podwójnym geniuszem: plastykiem i menadżerem…

    “Zaczyna mnie coraz bardziej śmieszyć te rozhisteryzowane i namiętne dyskusje o niesamowitych, nieograniczonych możliwościach sieci, gdzie każdy może być wolny i genialny.” – a czemu ? Wolnym i genialnym można być wszędzie – w sieci również. Problem polega na tym, czy geniusz zostanie dostrzeżony, czy też go przegapimy i utracimy na zawsze.

    “Zamarudziłem się niemal na śmierć, ale jeszcze nie powiedziałem najważniejszego. Aby się przebić w internecie z jakimś geniuszem, trzeba spełnić same genialne warunki, chociaż w rzeczywistości walczy się z miernotami, zmiennymi artystami, miernymi dziennikarzami, miernymi portalami. Trzeba mieć genialnie ułożoną witrynę, z genialnym marketingiem, takim który nie tylko jest w stanie walczyć z oligopolami internetowymi, ale jeszcze walczyć niepopularną, niemal samobójczą bronią jakości. Trzeba mieć jeśli nie genialnych, to wybitnych użytkowników portalu, którzy oczekują od siebie i innych czegoś znacznie więcej niż świecącej półnagiej dupy wystrojonej w niewidzialne stringi. W końcu trzeba mieć nie jednego, ale kilku geniuszy i liczyć na to, że chociaż jeden się przebije”

    MK Drogi – jak to ładnie ujął onegdaj niejaki Oskar W. “mniejsza o większość, bo to idioci”. Piszesz – “trzeba mieć jeśli nie genialnych, to wybitnych użytkowników (…)”. Hm… Raz – żeby mieć, trzeba ich umieć dostrzec właśnie, znaleźć, wyeksponować… Dwa – jeżeli już takowe perełki się ma i potrafi się zapewnić podkreślającą walory oprawę, to nonsensem byłoby wykorzystanie ich do walki z internetowymi oligopolami. Onet, WP, S24 i inne takie ukierunkowane są wybitnie na trzepanie kasy – do czego niepotrzebni są geniusze i jakość, tu konieczna jest treść strawna dla wilde’owskiej większości. Problem – myślę – leży gdzie indziej… Polega na tym, jak utrzymać miejsce, gdzie tworzy się jakość… Mecenatu trzeba, mecenatu a nie waliki z oligopolami. 😉
    Renesansowego mecenatu ! 😉

    • Mówiąc o powszechnym dostępie
      Mówiąc o powszechnym dostępie miałem na myśli twórców przede wszystkim, nie odbiorców, bo do TV się dostać z loginem, to trochę mało. O przegapianiu geniuszów piszę, ale widać nieudolnie, właściwie cały tekst jest poświęcony przegapianiu geniuszów. Wydaje mi się, że nic innego nie robię jak tylko eksponowanie talentów, a już na pewno nie wykorzystuję ich do walki z oligopolami, tu sam poświęcam swoje nazwisko i wcale mnie to nie bawi. Mecenas powiadasz? No mecenas, pewnie, że mecenas, ale cóż z tego, że sobie pogadamy o mecenasie, mecenasi są zajęci udzielaniem wywiadów, nie promowaniem niszowych portali. Bardziej niż mecenasów potrzeba nam 10 do 30 pracowitych blogerów i się wiele samo zrobi. Niestety jakoś się lud do pisania nie garnie i marnuje co mu bozia dała. Pozdrawiam.

  10. Sieciowa jesień średniowiecza
    Łomatko !

    “W końcu internet to medium najpowszechniejsze z możliwych z najłatwiejszym dostępem do widza, czytelnika, słuchacza (…) – ani najpowszechniejsze, ani z najłatwiejszym dostepem do odbiorcy – pod obydwoma tymi względami króluje TV.

    “Jak licealistka napisze najlepszy scenariusz w Polsce (…) broń Boże jakiś film nakręcić na podstawie scenariusza.” i “Gdy młody artysta plastyk namaluje najlepsze konkursowe dzieło w Polsce dostanie od sponsora Fiata 500, w żadnym wypadku galerię” – bo nawet genialna licealistka-scenarzystka nie jest tak genialna, że genialnie wyreżyseruje genialny film, a i pewnie lepiej byłoby dla genialnego plastyka, żeby mógł poświęcić czas na tworzenie plastyki a nie musiał bawić się w marszanda, no, chyba że jest podwójnym geniuszem: plastykiem i menadżerem…

    “Zaczyna mnie coraz bardziej śmieszyć te rozhisteryzowane i namiętne dyskusje o niesamowitych, nieograniczonych możliwościach sieci, gdzie każdy może być wolny i genialny.” – a czemu ? Wolnym i genialnym można być wszędzie – w sieci również. Problem polega na tym, czy geniusz zostanie dostrzeżony, czy też go przegapimy i utracimy na zawsze.

    “Zamarudziłem się niemal na śmierć, ale jeszcze nie powiedziałem najważniejszego. Aby się przebić w internecie z jakimś geniuszem, trzeba spełnić same genialne warunki, chociaż w rzeczywistości walczy się z miernotami, zmiennymi artystami, miernymi dziennikarzami, miernymi portalami. Trzeba mieć genialnie ułożoną witrynę, z genialnym marketingiem, takim który nie tylko jest w stanie walczyć z oligopolami internetowymi, ale jeszcze walczyć niepopularną, niemal samobójczą bronią jakości. Trzeba mieć jeśli nie genialnych, to wybitnych użytkowników portalu, którzy oczekują od siebie i innych czegoś znacznie więcej niż świecącej półnagiej dupy wystrojonej w niewidzialne stringi. W końcu trzeba mieć nie jednego, ale kilku geniuszy i liczyć na to, że chociaż jeden się przebije”

    MK Drogi – jak to ładnie ujął onegdaj niejaki Oskar W. “mniejsza o większość, bo to idioci”. Piszesz – “trzeba mieć jeśli nie genialnych, to wybitnych użytkowników (…)”. Hm… Raz – żeby mieć, trzeba ich umieć dostrzec właśnie, znaleźć, wyeksponować… Dwa – jeżeli już takowe perełki się ma i potrafi się zapewnić podkreślającą walory oprawę, to nonsensem byłoby wykorzystanie ich do walki z internetowymi oligopolami. Onet, WP, S24 i inne takie ukierunkowane są wybitnie na trzepanie kasy – do czego niepotrzebni są geniusze i jakość, tu konieczna jest treść strawna dla wilde’owskiej większości. Problem – myślę – leży gdzie indziej… Polega na tym, jak utrzymać miejsce, gdzie tworzy się jakość… Mecenatu trzeba, mecenatu a nie waliki z oligopolami. 😉
    Renesansowego mecenatu ! 😉

    • Mówiąc o powszechnym dostępie
      Mówiąc o powszechnym dostępie miałem na myśli twórców przede wszystkim, nie odbiorców, bo do TV się dostać z loginem, to trochę mało. O przegapianiu geniuszów piszę, ale widać nieudolnie, właściwie cały tekst jest poświęcony przegapianiu geniuszów. Wydaje mi się, że nic innego nie robię jak tylko eksponowanie talentów, a już na pewno nie wykorzystuję ich do walki z oligopolami, tu sam poświęcam swoje nazwisko i wcale mnie to nie bawi. Mecenas powiadasz? No mecenas, pewnie, że mecenas, ale cóż z tego, że sobie pogadamy o mecenasie, mecenasi są zajęci udzielaniem wywiadów, nie promowaniem niszowych portali. Bardziej niż mecenasów potrzeba nam 10 do 30 pracowitych blogerów i się wiele samo zrobi. Niestety jakoś się lud do pisania nie garnie i marnuje co mu bozia dała. Pozdrawiam.

  11. Sieciowa jesień średniowiecza
    Łomatko !

    “W końcu internet to medium najpowszechniejsze z możliwych z najłatwiejszym dostępem do widza, czytelnika, słuchacza (…) – ani najpowszechniejsze, ani z najłatwiejszym dostepem do odbiorcy – pod obydwoma tymi względami króluje TV.

    “Jak licealistka napisze najlepszy scenariusz w Polsce (…) broń Boże jakiś film nakręcić na podstawie scenariusza.” i “Gdy młody artysta plastyk namaluje najlepsze konkursowe dzieło w Polsce dostanie od sponsora Fiata 500, w żadnym wypadku galerię” – bo nawet genialna licealistka-scenarzystka nie jest tak genialna, że genialnie wyreżyseruje genialny film, a i pewnie lepiej byłoby dla genialnego plastyka, żeby mógł poświęcić czas na tworzenie plastyki a nie musiał bawić się w marszanda, no, chyba że jest podwójnym geniuszem: plastykiem i menadżerem…

    “Zaczyna mnie coraz bardziej śmieszyć te rozhisteryzowane i namiętne dyskusje o niesamowitych, nieograniczonych możliwościach sieci, gdzie każdy może być wolny i genialny.” – a czemu ? Wolnym i genialnym można być wszędzie – w sieci również. Problem polega na tym, czy geniusz zostanie dostrzeżony, czy też go przegapimy i utracimy na zawsze.

    “Zamarudziłem się niemal na śmierć, ale jeszcze nie powiedziałem najważniejszego. Aby się przebić w internecie z jakimś geniuszem, trzeba spełnić same genialne warunki, chociaż w rzeczywistości walczy się z miernotami, zmiennymi artystami, miernymi dziennikarzami, miernymi portalami. Trzeba mieć genialnie ułożoną witrynę, z genialnym marketingiem, takim który nie tylko jest w stanie walczyć z oligopolami internetowymi, ale jeszcze walczyć niepopularną, niemal samobójczą bronią jakości. Trzeba mieć jeśli nie genialnych, to wybitnych użytkowników portalu, którzy oczekują od siebie i innych czegoś znacznie więcej niż świecącej półnagiej dupy wystrojonej w niewidzialne stringi. W końcu trzeba mieć nie jednego, ale kilku geniuszy i liczyć na to, że chociaż jeden się przebije”

    MK Drogi – jak to ładnie ujął onegdaj niejaki Oskar W. “mniejsza o większość, bo to idioci”. Piszesz – “trzeba mieć jeśli nie genialnych, to wybitnych użytkowników (…)”. Hm… Raz – żeby mieć, trzeba ich umieć dostrzec właśnie, znaleźć, wyeksponować… Dwa – jeżeli już takowe perełki się ma i potrafi się zapewnić podkreślającą walory oprawę, to nonsensem byłoby wykorzystanie ich do walki z internetowymi oligopolami. Onet, WP, S24 i inne takie ukierunkowane są wybitnie na trzepanie kasy – do czego niepotrzebni są geniusze i jakość, tu konieczna jest treść strawna dla wilde’owskiej większości. Problem – myślę – leży gdzie indziej… Polega na tym, jak utrzymać miejsce, gdzie tworzy się jakość… Mecenatu trzeba, mecenatu a nie waliki z oligopolami. 😉
    Renesansowego mecenatu ! 😉

    • Mówiąc o powszechnym dostępie
      Mówiąc o powszechnym dostępie miałem na myśli twórców przede wszystkim, nie odbiorców, bo do TV się dostać z loginem, to trochę mało. O przegapianiu geniuszów piszę, ale widać nieudolnie, właściwie cały tekst jest poświęcony przegapianiu geniuszów. Wydaje mi się, że nic innego nie robię jak tylko eksponowanie talentów, a już na pewno nie wykorzystuję ich do walki z oligopolami, tu sam poświęcam swoje nazwisko i wcale mnie to nie bawi. Mecenas powiadasz? No mecenas, pewnie, że mecenas, ale cóż z tego, że sobie pogadamy o mecenasie, mecenasi są zajęci udzielaniem wywiadów, nie promowaniem niszowych portali. Bardziej niż mecenasów potrzeba nam 10 do 30 pracowitych blogerów i się wiele samo zrobi. Niestety jakoś się lud do pisania nie garnie i marnuje co mu bozia dała. Pozdrawiam.

  12. Sieciowa jesień średniowiecza
    Łomatko !

    “W końcu internet to medium najpowszechniejsze z możliwych z najłatwiejszym dostępem do widza, czytelnika, słuchacza (…) – ani najpowszechniejsze, ani z najłatwiejszym dostepem do odbiorcy – pod obydwoma tymi względami króluje TV.

    “Jak licealistka napisze najlepszy scenariusz w Polsce (…) broń Boże jakiś film nakręcić na podstawie scenariusza.” i “Gdy młody artysta plastyk namaluje najlepsze konkursowe dzieło w Polsce dostanie od sponsora Fiata 500, w żadnym wypadku galerię” – bo nawet genialna licealistka-scenarzystka nie jest tak genialna, że genialnie wyreżyseruje genialny film, a i pewnie lepiej byłoby dla genialnego plastyka, żeby mógł poświęcić czas na tworzenie plastyki a nie musiał bawić się w marszanda, no, chyba że jest podwójnym geniuszem: plastykiem i menadżerem…

    “Zaczyna mnie coraz bardziej śmieszyć te rozhisteryzowane i namiętne dyskusje o niesamowitych, nieograniczonych możliwościach sieci, gdzie każdy może być wolny i genialny.” – a czemu ? Wolnym i genialnym można być wszędzie – w sieci również. Problem polega na tym, czy geniusz zostanie dostrzeżony, czy też go przegapimy i utracimy na zawsze.

    “Zamarudziłem się niemal na śmierć, ale jeszcze nie powiedziałem najważniejszego. Aby się przebić w internecie z jakimś geniuszem, trzeba spełnić same genialne warunki, chociaż w rzeczywistości walczy się z miernotami, zmiennymi artystami, miernymi dziennikarzami, miernymi portalami. Trzeba mieć genialnie ułożoną witrynę, z genialnym marketingiem, takim który nie tylko jest w stanie walczyć z oligopolami internetowymi, ale jeszcze walczyć niepopularną, niemal samobójczą bronią jakości. Trzeba mieć jeśli nie genialnych, to wybitnych użytkowników portalu, którzy oczekują od siebie i innych czegoś znacznie więcej niż świecącej półnagiej dupy wystrojonej w niewidzialne stringi. W końcu trzeba mieć nie jednego, ale kilku geniuszy i liczyć na to, że chociaż jeden się przebije”

    MK Drogi – jak to ładnie ujął onegdaj niejaki Oskar W. “mniejsza o większość, bo to idioci”. Piszesz – “trzeba mieć jeśli nie genialnych, to wybitnych użytkowników (…)”. Hm… Raz – żeby mieć, trzeba ich umieć dostrzec właśnie, znaleźć, wyeksponować… Dwa – jeżeli już takowe perełki się ma i potrafi się zapewnić podkreślającą walory oprawę, to nonsensem byłoby wykorzystanie ich do walki z internetowymi oligopolami. Onet, WP, S24 i inne takie ukierunkowane są wybitnie na trzepanie kasy – do czego niepotrzebni są geniusze i jakość, tu konieczna jest treść strawna dla wilde’owskiej większości. Problem – myślę – leży gdzie indziej… Polega na tym, jak utrzymać miejsce, gdzie tworzy się jakość… Mecenatu trzeba, mecenatu a nie waliki z oligopolami. 😉
    Renesansowego mecenatu ! 😉

    • Mówiąc o powszechnym dostępie
      Mówiąc o powszechnym dostępie miałem na myśli twórców przede wszystkim, nie odbiorców, bo do TV się dostać z loginem, to trochę mało. O przegapianiu geniuszów piszę, ale widać nieudolnie, właściwie cały tekst jest poświęcony przegapianiu geniuszów. Wydaje mi się, że nic innego nie robię jak tylko eksponowanie talentów, a już na pewno nie wykorzystuję ich do walki z oligopolami, tu sam poświęcam swoje nazwisko i wcale mnie to nie bawi. Mecenas powiadasz? No mecenas, pewnie, że mecenas, ale cóż z tego, że sobie pogadamy o mecenasie, mecenasi są zajęci udzielaniem wywiadów, nie promowaniem niszowych portali. Bardziej niż mecenasów potrzeba nam 10 do 30 pracowitych blogerów i się wiele samo zrobi. Niestety jakoś się lud do pisania nie garnie i marnuje co mu bozia dała. Pozdrawiam.

  13. Ciekawy temat.
    Uważam że w

    Ciekawy temat.
    Uważam że w ogóle na świecie mamy mały przyrost naturalny geniuszy. Dzieje się tak w moim mniemaniu dlatego że dzięki sieci zbyt szybko możemy zweryfikować wartość geniusza choćby porównując go do tworzących w podobnej dziedzinie.
    Kultowych postaci brak bo nie udaje się stworzyć
    legendy wokół nawet realnie wartościowych twórców.
    Nie jest jednak moim zdaniem tak źle.
    Internet zrodził cały ogrom świetnych twórców
    tyle że u nas internet jest jeszcze w powijakach.
    W Polsce wydarzeniem była grupa CKOD która
    pierwsze nagrania tworzyła praktycznie online.
    Może nawet lepiej używać określenia fenomen
    w odniesieniu do sieciowych eksplozji talentów.
    Fenomen wydaje się mi słowem o mniejszej
    trwałości niż geniusz.
    Z drugiej strony nie ma dziś parcia , popytu
    na geniuszy. Dzięki technice każdy może być
    sobie geniuszem. Rękodzieło przechodzi swój
    ciemny okres.

  14. Ciekawy temat.
    Uważam że w

    Ciekawy temat.
    Uważam że w ogóle na świecie mamy mały przyrost naturalny geniuszy. Dzieje się tak w moim mniemaniu dlatego że dzięki sieci zbyt szybko możemy zweryfikować wartość geniusza choćby porównując go do tworzących w podobnej dziedzinie.
    Kultowych postaci brak bo nie udaje się stworzyć
    legendy wokół nawet realnie wartościowych twórców.
    Nie jest jednak moim zdaniem tak źle.
    Internet zrodził cały ogrom świetnych twórców
    tyle że u nas internet jest jeszcze w powijakach.
    W Polsce wydarzeniem była grupa CKOD która
    pierwsze nagrania tworzyła praktycznie online.
    Może nawet lepiej używać określenia fenomen
    w odniesieniu do sieciowych eksplozji talentów.
    Fenomen wydaje się mi słowem o mniejszej
    trwałości niż geniusz.
    Z drugiej strony nie ma dziś parcia , popytu
    na geniuszy. Dzięki technice każdy może być
    sobie geniuszem. Rękodzieło przechodzi swój
    ciemny okres.

  15. Ciekawy temat.
    Uważam że w

    Ciekawy temat.
    Uważam że w ogóle na świecie mamy mały przyrost naturalny geniuszy. Dzieje się tak w moim mniemaniu dlatego że dzięki sieci zbyt szybko możemy zweryfikować wartość geniusza choćby porównując go do tworzących w podobnej dziedzinie.
    Kultowych postaci brak bo nie udaje się stworzyć
    legendy wokół nawet realnie wartościowych twórców.
    Nie jest jednak moim zdaniem tak źle.
    Internet zrodził cały ogrom świetnych twórców
    tyle że u nas internet jest jeszcze w powijakach.
    W Polsce wydarzeniem była grupa CKOD która
    pierwsze nagrania tworzyła praktycznie online.
    Może nawet lepiej używać określenia fenomen
    w odniesieniu do sieciowych eksplozji talentów.
    Fenomen wydaje się mi słowem o mniejszej
    trwałości niż geniusz.
    Z drugiej strony nie ma dziś parcia , popytu
    na geniuszy. Dzięki technice każdy może być
    sobie geniuszem. Rękodzieło przechodzi swój
    ciemny okres.

  16. Ciekawy temat.
    Uważam że w

    Ciekawy temat.
    Uważam że w ogóle na świecie mamy mały przyrost naturalny geniuszy. Dzieje się tak w moim mniemaniu dlatego że dzięki sieci zbyt szybko możemy zweryfikować wartość geniusza choćby porównując go do tworzących w podobnej dziedzinie.
    Kultowych postaci brak bo nie udaje się stworzyć
    legendy wokół nawet realnie wartościowych twórców.
    Nie jest jednak moim zdaniem tak źle.
    Internet zrodził cały ogrom świetnych twórców
    tyle że u nas internet jest jeszcze w powijakach.
    W Polsce wydarzeniem była grupa CKOD która
    pierwsze nagrania tworzyła praktycznie online.
    Może nawet lepiej używać określenia fenomen
    w odniesieniu do sieciowych eksplozji talentów.
    Fenomen wydaje się mi słowem o mniejszej
    trwałości niż geniusz.
    Z drugiej strony nie ma dziś parcia , popytu
    na geniuszy. Dzięki technice każdy może być
    sobie geniuszem. Rękodzieło przechodzi swój
    ciemny okres.

  17. geniusze sieciorodni
    Zakładając, ze obecnie właśnie powstaje dzieło na miarę Iliady czy Odysei i tak musimy odczekać wiele lat ( no może nie tysiące, ale kilka pokoleń przynajmniej ) aby móc tę ocenę zastosować. I wtedy będziesz mógł oceniać, czy związki autora z siecią przyczyniły się na plus, czy na minus do ukształtowania dzieła.

    Dotychczasowe przejawy genialności w sieci, to geniusz komercyjno-propagandowy : to wmówienie milionom, że tylko zakupienie najnowszych Windowsów da im szczęście partycypowania w nowym świecie, albo że nie istniejesz, jeżeli nie wie o tobie Google. Na drugim biegunie mamy genialną w swojej prostocie ideę otwartego oprogramowania, nie przebijającą się jednak tak dobrze do mas.

    Geniusze słowa nie są związani z medium – Homer tworzył na długo przed Gutenbergiem ! – ktoś posiadający ten dar może nawet poprzestać na dyktowaniu. Portal może być jednym z wielu miejsc, w których utalentowany artysta słowa zacznie się realizować; kulminacja tej realizacji będzie i tak miała miejsce w medium wówczas dominującym.

    Portalu genialnego życzę ci szczerze – wiemy że nie będzie to genialne oprogramowanie, bardziej liczymy na atmosferę ( genius loci ? ). Przesiewanie nas w poszukiwaniu geniusza to nie jest ideaa atmosferę tę budująca ;-))

    Ja_jako_plewa

    P.S.
    Turysta do spotkanego na rynku: Przepraszam pana, czy w tym miasteczku urodził się jakiś wielki człowiek?
    Odpowiedź : Iii, nie, panie tu się ino same małe dzieci rodzą.

  18. geniusze sieciorodni
    Zakładając, ze obecnie właśnie powstaje dzieło na miarę Iliady czy Odysei i tak musimy odczekać wiele lat ( no może nie tysiące, ale kilka pokoleń przynajmniej ) aby móc tę ocenę zastosować. I wtedy będziesz mógł oceniać, czy związki autora z siecią przyczyniły się na plus, czy na minus do ukształtowania dzieła.

    Dotychczasowe przejawy genialności w sieci, to geniusz komercyjno-propagandowy : to wmówienie milionom, że tylko zakupienie najnowszych Windowsów da im szczęście partycypowania w nowym świecie, albo że nie istniejesz, jeżeli nie wie o tobie Google. Na drugim biegunie mamy genialną w swojej prostocie ideę otwartego oprogramowania, nie przebijającą się jednak tak dobrze do mas.

    Geniusze słowa nie są związani z medium – Homer tworzył na długo przed Gutenbergiem ! – ktoś posiadający ten dar może nawet poprzestać na dyktowaniu. Portal może być jednym z wielu miejsc, w których utalentowany artysta słowa zacznie się realizować; kulminacja tej realizacji będzie i tak miała miejsce w medium wówczas dominującym.

    Portalu genialnego życzę ci szczerze – wiemy że nie będzie to genialne oprogramowanie, bardziej liczymy na atmosferę ( genius loci ? ). Przesiewanie nas w poszukiwaniu geniusza to nie jest ideaa atmosferę tę budująca ;-))

    Ja_jako_plewa

    P.S.
    Turysta do spotkanego na rynku: Przepraszam pana, czy w tym miasteczku urodził się jakiś wielki człowiek?
    Odpowiedź : Iii, nie, panie tu się ino same małe dzieci rodzą.

  19. geniusze sieciorodni
    Zakładając, ze obecnie właśnie powstaje dzieło na miarę Iliady czy Odysei i tak musimy odczekać wiele lat ( no może nie tysiące, ale kilka pokoleń przynajmniej ) aby móc tę ocenę zastosować. I wtedy będziesz mógł oceniać, czy związki autora z siecią przyczyniły się na plus, czy na minus do ukształtowania dzieła.

    Dotychczasowe przejawy genialności w sieci, to geniusz komercyjno-propagandowy : to wmówienie milionom, że tylko zakupienie najnowszych Windowsów da im szczęście partycypowania w nowym świecie, albo że nie istniejesz, jeżeli nie wie o tobie Google. Na drugim biegunie mamy genialną w swojej prostocie ideę otwartego oprogramowania, nie przebijającą się jednak tak dobrze do mas.

    Geniusze słowa nie są związani z medium – Homer tworzył na długo przed Gutenbergiem ! – ktoś posiadający ten dar może nawet poprzestać na dyktowaniu. Portal może być jednym z wielu miejsc, w których utalentowany artysta słowa zacznie się realizować; kulminacja tej realizacji będzie i tak miała miejsce w medium wówczas dominującym.

    Portalu genialnego życzę ci szczerze – wiemy że nie będzie to genialne oprogramowanie, bardziej liczymy na atmosferę ( genius loci ? ). Przesiewanie nas w poszukiwaniu geniusza to nie jest ideaa atmosferę tę budująca ;-))

    Ja_jako_plewa

    P.S.
    Turysta do spotkanego na rynku: Przepraszam pana, czy w tym miasteczku urodził się jakiś wielki człowiek?
    Odpowiedź : Iii, nie, panie tu się ino same małe dzieci rodzą.

  20. geniusze sieciorodni
    Zakładając, ze obecnie właśnie powstaje dzieło na miarę Iliady czy Odysei i tak musimy odczekać wiele lat ( no może nie tysiące, ale kilka pokoleń przynajmniej ) aby móc tę ocenę zastosować. I wtedy będziesz mógł oceniać, czy związki autora z siecią przyczyniły się na plus, czy na minus do ukształtowania dzieła.

    Dotychczasowe przejawy genialności w sieci, to geniusz komercyjno-propagandowy : to wmówienie milionom, że tylko zakupienie najnowszych Windowsów da im szczęście partycypowania w nowym świecie, albo że nie istniejesz, jeżeli nie wie o tobie Google. Na drugim biegunie mamy genialną w swojej prostocie ideę otwartego oprogramowania, nie przebijającą się jednak tak dobrze do mas.

    Geniusze słowa nie są związani z medium – Homer tworzył na długo przed Gutenbergiem ! – ktoś posiadający ten dar może nawet poprzestać na dyktowaniu. Portal może być jednym z wielu miejsc, w których utalentowany artysta słowa zacznie się realizować; kulminacja tej realizacji będzie i tak miała miejsce w medium wówczas dominującym.

    Portalu genialnego życzę ci szczerze – wiemy że nie będzie to genialne oprogramowanie, bardziej liczymy na atmosferę ( genius loci ? ). Przesiewanie nas w poszukiwaniu geniusza to nie jest ideaa atmosferę tę budująca ;-))

    Ja_jako_plewa

    P.S.
    Turysta do spotkanego na rynku: Przepraszam pana, czy w tym miasteczku urodził się jakiś wielki człowiek?
    Odpowiedź : Iii, nie, panie tu się ino same małe dzieci rodzą.

  21. Ja Hrabini

    Intelektualistyczni i areałowo (hiektar),jesli chodzi o wydajność artykułowom
    to ja jest pewna ży si pozimowo dostosowałła ja, Kontrowersyjni.

    Przyznam si bes bicia ży z tiochnikom przekaźnikowom  jest ja jeszczy na razi
    nie zaznajomniona, mylu si mnie pojmnięcia : diapazon s czenstotliwościu.
    Zawszy gałku pokręciła ja i fm ja po ćmaku nawyt najszła. Tera ja zaraz po MK nachodzy
    eFeM.
    Radio niezdałe ? Czyja już na augenach i uchach,ni mogi polegać. Swoich oczywista.

  22. Ja Hrabini

    Intelektualistyczni i areałowo (hiektar),jesli chodzi o wydajność artykułowom
    to ja jest pewna ży si pozimowo dostosowałła ja, Kontrowersyjni.

    Przyznam si bes bicia ży z tiochnikom przekaźnikowom  jest ja jeszczy na razi
    nie zaznajomniona, mylu si mnie pojmnięcia : diapazon s czenstotliwościu.
    Zawszy gałku pokręciła ja i fm ja po ćmaku nawyt najszła. Tera ja zaraz po MK nachodzy
    eFeM.
    Radio niezdałe ? Czyja już na augenach i uchach,ni mogi polegać. Swoich oczywista.

  23. Ja Hrabini

    Intelektualistyczni i areałowo (hiektar),jesli chodzi o wydajność artykułowom
    to ja jest pewna ży si pozimowo dostosowałła ja, Kontrowersyjni.

    Przyznam si bes bicia ży z tiochnikom przekaźnikowom  jest ja jeszczy na razi
    nie zaznajomniona, mylu si mnie pojmnięcia : diapazon s czenstotliwościu.
    Zawszy gałku pokręciła ja i fm ja po ćmaku nawyt najszła. Tera ja zaraz po MK nachodzy
    eFeM.
    Radio niezdałe ? Czyja już na augenach i uchach,ni mogi polegać. Swoich oczywista.

  24. Ja Hrabini

    Intelektualistyczni i areałowo (hiektar),jesli chodzi o wydajność artykułowom
    to ja jest pewna ży si pozimowo dostosowałła ja, Kontrowersyjni.

    Przyznam si bes bicia ży z tiochnikom przekaźnikowom  jest ja jeszczy na razi
    nie zaznajomniona, mylu si mnie pojmnięcia : diapazon s czenstotliwościu.
    Zawszy gałku pokręciła ja i fm ja po ćmaku nawyt najszła. Tera ja zaraz po MK nachodzy
    eFeM.
    Radio niezdałe ? Czyja już na augenach i uchach,ni mogi polegać. Swoich oczywista.