Reklama

Wyjaśnienie

Zarzucono mi, że fragmenty sprawiają wrażenie pewnego nieporządku, czy wręcz chaosu. Niektórym treściom brakuje podstaw tzn, wyjaśnień. Jednak – powtarzam – SĄ TO WYBRANE FRAGMENTY, które uznalem za na tyle intereesujące oraz istotne, że powinny zaiteresować czytelnika, I TO BYŁ MÓJ CEL. Książka jest oczywiście pisana według planu, który niebawem przedstawię, jak też logiki zdrzeń, tzn. ich chronologii, przyczyn oraz skutków. Uwagi, jakie otrzymuję, są jednakże bardzo przydatne, szczególnie te krytyczne. Dziękuję Wam za nie bardzo. Jednocześnie informuję, że wszyscy, którzy do mnie napiszą, otrzymają książkę za darmo – oczywiście, jeśli będą chcieli 🙂 

Reklama

 

—————————————————————————————————-

cz. II wstępiu oraz początek rozdz. 1 Pieniądz

*****

 No więc mamy nasz stół. Na nim zaspokajamy naszą potrzebę jedzenia, innymi słowy konsumpcji. Słowo to ma jednak dwa znaczenia – drugie określa nie tylko spożywanie posiłków, ale realizację potrzeb w zakresie wszelkich dóbr, zwanych wlaśnie z tego tytułu konsumpcyjnymi. I to właśnie będzie przedmiotem naszych rozważań.

Na blacie stołu jest wszystko to, czego pragniemy w sensie materialnym. Jest bezdyskusyjne, że mając możliwość skorzytania z przebogatego menu, naszym dążeniem będzie wzięcie tego, co najlepsze i co da nam najwięcej satysfakcji. Co oczywiste,  kierowani obawami, że inni będą chcieli nas ubiec w tym swoistym wyścigu, sami zechcemy zabrać coś przed nimi. Ale ten aspekt tym razem nie będzie przedmiotem naszej uwagi. Oczywiście, zagadnienie rywalizacji w życiu jest pasjonujące, ale dla naszych rozważań ważniejszy będzie założenie, zresztą zgodne z rzeczywistością, że dobr wszelakich jest na naszym stole pod dostatkiem. Zajmiemy się nie blatem oraz jego zawartością, tylko właśnie naszymi nogamoi. Z założenia powinien mieć ich cztery.

Co jasne, wszystkie nogi muszą być stabilne, bo dopiero to zapewni równowagę całości, oraz nie mogą podlegać jakimkolwiek procesom, powodującym  zmianę ich struktury, np. pęknięcie, zmurszenie czy ubytek którejkolwiek z nich. Wtedy bowiem nastąpi utrata równowagi blatu a w efekcie katastrofa i cała jego zawartość ulgnie destrukcji, przewrywając brutalnie naszą ucztę. Na razie załóżmy, iż nie wiemy, z czego je wykonano. Albo po prostu nie wierzymy, że są gliniane.

Trzy z nich są widoczne, ale jedna pozostaje ukryta. Może bardziej precyzyjnie, widoczna nie dla wszystkich. Fantomowa. Nie widzimy jej, ale odczuwamy jej obecnośći. Podobnie jak pacjent w szpitalu, któremu odcięto kończynę. Wydaje  mu się, że wciąż ją ma, choć próbując jej dotknąć, nie wyczuwa jej.

W olbrzymim skrocie, bo na rozwinęcie przyjdzie czas wkrótce, o wszystkich  nogach naszegio stołu. Pierwsza z  trzech nóg istniejących realnie, „materialnych”, to banki i świat kredytów, drugą stanowi giełda papierów wartościowych. Trzecia jest wyjątkowo ciekawa z racji swej niepowtarzalności. Tylko stół Wuja Sama ją posiada. Jest to dolar, oczywiście amerykański, a właściwie jego rola w świecie. Dolar pełni bowiem funkcję waluty rezerwowej świata, czego niektórzy nie są świadomi, czy może bardziej nie interesują się tym. Wstawię tutaj krótko hasło Bretton Woods oraz petrodolar  i wszystko będzie jasne. No i pozostała nam noga czwarta, mająca cechy także niepowtarzalne, jak zresztą wszystko w USA. Amerykański Bank Centralny, czyli FED. Inne kraje mają podobne banki, ale państwowe. FED jest PRYWATNY, co ukrywa się pod zawoalowanymi, mglistymi wyjaśnieniami o "partnerstwie publiczno – prywatnym. Mało kto domyśla się, że ona jest, choć orientując się co nieco w realiach gospodarki amerykańskiej zastanawia się, czemu stół w ogóle jest w stanie zachować równowagę i po prostu nie runie. 

Został stworzony na mocy odpowiedniej ustawy Kongresu USA w roku 1913. Ogólnie rzecz ujmując, celem FED jest dbałość o niskie bezrobocie, o stabilność cen czyli niską inflację, wzrost gospodarczy oraz  o stabilność na rynkach walutowych. Jeśli w tym miejscu u kogokolwiek pojawią się wątpliwości co do obowiązku czy też chęci wpływania  FED na stan giełd papierów wartościowych, jako że  nie jest to zapisane bezpośrednio we wspomnianiej ustawie, wkrótce zobaczymy, że ma to miejsce bez cienia wątpliwości. Dla wnikliwszych już teraz staje się jasne, jak ważna i wyjątkowa jest rola „fantomowej nogi” amerykańskiego stołu.

Niektórzy nabiorą wątpliwości. Zgogdziwszy się, że nawet jeśli założyć istotną rolę owej „czwartej nogi”, wspierającej system gospodarczy oraz finansowy USA, i nazwać ją „fantomową”, zapytają, po co to całe zamieszanie? Po co ta cała analiza podpór stabilności stołu Wuja Sama , a w efekcie i bezpieczeństwem realizacji popytu konsumenckiego USA? Przecież powszechnie wiadomo, że za funkcjonowanie całości odpowiadają profesjonaliści. System bankowy za kredyty, zarządy oraz komisje papierów wartościowych w przypadku giełd, a rola dolara jako funkcji rezerwowej świata jest niepodważalna i nienaruszalna. Nie ma innej waluty w ilości oraz „jakości”, która byłaby w stanie zająć miejsce zielonych banknotów z wizerunkiem prezydentów USA. Co prawda, świadomie użyłem cudzysłowia w słowie jakość, bo z nią samą nie jest wcale tak różowo, ale chodziło mi o jakość w sensie akceptacji przez cały system finansowy świata pewnych cech dolara. Jeśli chodzi zaś o FED, to chyba nikt nie pokusiłby się o określnie go elementem systemu, niosącym choćby najmniejsze zagrożenie co do stabilności systemu gospodarczego USA, którego to elementem jest konsumpcja konsumencka, odpowiadając za około 2/3  wartości amerykańskiego PKB. FED to najwyższej klasy profesjonaliści z olbrzymią wiedzą i równym jej doświadczeniem. Choć „fantomowy”, istniejący w gospodarce w sensie niematerialnym, jednak nie powinno być wątpliwości, że daje sobie doskonale radę z podtrzymywaniem całości oraz dbałością o najoptymalniejsze parametry podpór systemu, za który jest odpowiedzialny. Czy tak jednak jest naprawdę???? 

O tym już wkrótce. Aby Was zaciekawić, powiem Wam, że tak naprawdę światem finansów rządzi KARTEL. A cały system funkcjonuje w sposób, w który naprawdę trudno uwierzyć….. Na przykład na razie powiem Wam tyle, że (zmieniony ostatnio) szef amerykanskiego Banku Centralnego Bernanke, zapytany przez seenatora Greysona o pieniądze, które FED pożyczył w czasie kryzysu, a była to niewyobrażalna kwota 9 TRYLIONÓW USA, czyli więcej niż 2/3 PKB USA odpowiedział, że…….. nie wie, komu je pożyczono. 

***** 

Krótka historia pieniądza.

Ekonomia i finanse, czy raczej system, który za nimi stoi a z drugiej strony konsument – to podmioty. Odniesienie jednak zawsze będzie dotyczyć przedmotu – pieniądza.

Nie istniał wcale od zarania dziejów. Jak pewnie słyszeliśmy, najpierw ludzie nabywali konieczne im rzeczy poprzez barter, czyli wymianę towaru za towar. System prymitywny i niewydajny, ale także wysoce niewygodny, jako że bezpośrednia wymiana towarów i usług niesie problemy. Bo jak zapłacić za konieczną usługę lub dobro, jeżeli ich potencjalny dostawca nie potrzebuje tego, co może zaoferować mu zaintereesowany jego dobrem lub uługą? Występuje więc problem braku zbieżności potrzeb stron. Drugi problem zaś stanowi coś, co można by nazwać niepodzielnością. Tu wyjaśnienia są zbędne. Podzielenie pewnych rzeczy jest z natury niemożliwe lub po prostu pozbawione sensu. Nie ma więc cienia wątpliwości, że ludzkość nie mogła się rozwijać w warunkach wymiany bezpośredniej. Co było więc dalej?

Rozwijający się homo sapiens poszedł po rozum do głowy i wymyślił wymianę pośrednią. Musiały w niej uczestniczyć już nie dwie, lecz trzy strony, oraz oczywiście trzy towary. Korzystając z wymiany pośredniej przekazywano swój produkt nie za produkt, którego potrzebowano do bezpośredniego użytku, lecz za inny, a dopiero ten zamieniano  na towar pierwotnie potrzebny. Na pierwszy rzut oka ta „okrężność” wydaje się czymś niewygodnym. Jednakże musimy wiedzieć, że właśnie ta metoda dała impuls do rewolucyjnego odkrycia. zauważono, że są  towary trudniej i łatwiej zbywalne, co widać po większym na nie popycie  niż na inne.  A  stąd już prosta droga do uznania tego towaru za środek wymiany, który można zmagazynować w celu późniejszego wykorzystania. Popyt na tenże towar może wynikać z różnych  cech – podzielności całości na mniejsze jednostki bez utraty wartości, większej uzytkowości lub trwałości czy choćby możliwości łatwiejszego transportu. W ten sposób dotarliśmy do celu – pieniądza jako takiego, to znaczy z jego sensem istnienia dla nas.

Ów pierwszy pieniądz w rozumieniu zaprezentowanym powyżej pojawił się w Chinach  ok. 3000 lat temu. Nazwano go towarowym , a to z racji tego, że zapłata odbywała się właśnie przy pomocy towaru. Jako pierwszy służyły noże i motyki. Jeszcze mała dygresja – może bardziej właściwe byłoby skłonić się do opinii części znawcow tematu, którzy skłaniają się do określenia go mianem protoplasty pieniądza. Pieniądz ten posiadał już  jednak swą wspominaną a najistotniejszą cechę – możliwość przechowywania oraz zapłaty w dowolnej chwili. W Mezopotamii z kolei wykształcił się podobny system, z tym że oparty na zbożu. W starożytnym Egipcie używano jako towaru zboża, paciorków, herbaty, muszelek, a nawet haczyków wędkarskich. W basenie Morza Śródziemnego w wymianie towarowej szczególne znaczenie uzyskały pręty żelaza – idealny półfabrykat pozwalający na wykonanie całej gamy wartościowych przedmiotów, począwszy od broni, przez narzędzia, po ozdobne przedmioty. Ślady handlu, który bazował właśnie na żelaznych prętach pozostały do dziś w języku -greckie słowo "drachma" oznaczało w bezpośrednim tłumaczeniu tyle co "garść" i odnosiło się do określonej liczby żelaznych prętów, które właśnie dało się zmieścić w garści. Z  czasem żelazo zostało zastąpione przez droższe kruszce, a postać pręta zastąpiła znacznie wygodniejsza forma krążka.

Ten fakt możemy uznać za początek ery monet. Wybiegając naprzód, dodajmy jeszcze, że opisywany „pieniądz towarowy” istniał jeszcze długie lata – w późniejszym czasie jako środków wymiany używano przeróżnych towarów – w kolonialnej Wirginii tytoniu, w Indiach cukru, gwoździ w Szkocji, oraz soli w Abisynii, ale także i w naszym kraju. Nie bez przyczyny po dziś dzień funkcjonuje  u nas powiedzenie, że ktoś „zapłacił za coś jak za sól”, lub „słono”.  

            Wreacamy do naszego krążka z metali już droższych kruszców niż żelazo. Najstarsze takie zachowane monety pochodzą z Lydii (region w Azji Mniejszej na terenie dzisiejszej Turcji). Były bite od ok. 610 r. p.n.e. ze stopu srebra oraz złota, zwanego elektrum i nie miały jeszcze regularnego kształtu. Były obrobioną na płasko bryłką z wybitym na niej wizerunkiem lwa. Przy okazji należy zaznaczyć, że koncepcję pieniądza w takiej formie nieslusznie przypisuje się Fenicjaniom. Monety kruszcowe miały oczywiście cechy wspólne z pieniądzem towarowym, według części badaczy oraz ekonomistów są tak naprawdę jego odmianą. Wydaje się to zasadne – moneta wykonana z kruszczu posiada wartość identyczną jak srebro czy zloto w formie bryłek czy okruchów o tej samej masie. To właśnie moneta kruszcowa była podstawą wszystkich kolejnych systemów walutowych cywilizacji zachodniej. Oraz złoto i srebro, już raczej nie jako stop.

            Te właśnie dwa metale, zwane szlachetnymi z racji ich cech,  stały się już prawdziwym pieniądzem.  Oba są łatwo zbywalne, ze względu na swoje walory dekoracyjne i estetyczne cieszą się dużym popytem, a poza tym  posiadają  inną cechę, jaką jest łatwość w obróbce. niezbędnych właściwości. I takie pozostały po dziś dzień. Choć niezwykle rzadko bywają środkiem płatniczym, wyparte przez inne. Papierowe banknoty. Zresztą, wyparte bezzasadnie oraz niesłusznie,  by nie rzecz oszukańczo. Można by określić to mianem zamachu na zdrowy rozsądek nas, zmuszanych do trzymania tych papierków w portfelu.

            Dlaczego tak uważam? Bo owa podstawowa cecha, użyteczność wyłoniona metodą eliminacji, czyli najlepszego wyboru, została wyeliminowana lub raczej zniszczona. Popyt na papierowy banknot nie ma  nic wspólnego z popytem pierwotnym, ukształtowanym zgodnie z hierarchią naszych pogtrzeb. I oczywiście, żadnego związku  z realną wartością materiału, z którego go wkonano. Współczesny pieniądz przestał już więc być towarem.

            Dla porządku dodajmy, że nie zawsze tak było. Kiedyś banknot, jakkolwiek sam w sobie bez wartości,  był potwierdzeniem depozytu złotych lub srebrnych monet złożonych u złotnika. A później w banku. Monety te można było  w nim odebrać w zamian za banknot. Nazywał się to „systemem waluty złotej” a omówimy go w kolejnym rozdziale. Jednakże to już wspomnienie. Dziś  pozostało nam coś, co absolutnie nie da się wycenić. Wiara w obietnice emitenta banknotu, że zawsze, kiedy zechcemy go użyć celem zapłaty, będzie to możliwe. Prześmiewczym chichotem pobrzmiewa napis na banknotach dolarowych USA, który brzmi „In God we trust”, czyli w Bogu nadzieja. No comments.

 

 

***

SYSTEM WALUTY ZŁOTEJ

Zasada parytetu złota, zwana też systemem waluty złotej, została wprowadzona w XIX wieku. Funkcjonowała w latach 1870-1914. Jak wspomnieliśmy, jest już rzeczą z przeszłości, a dlaczego, już za chwilę stanie się jasne. Porzucono ją pomimo wsparcia wielu słynnych ekonomistów. Wspomnijmy tu np. Carla Mengera (1840-1921), założyciela Austriackiej Szkoły Ekonomii, twórcę teorii wartości i ceny  oraz prawidłowej  metody prowadzenia teoretycznych badań ekonomicznych.

U podstaw zasady parytetu złota leżała zasada przyporządkowania standardowej jednostce pieniądza określonej ilości złota. Bank centralny utrzymywał rezerwy obu w określonej, stałej proporcji, a zarazem gwarantował wykupienie złota zgodnie z ustalonym parytetem. W praktyce oznaczało to, że jednostka waluty była specyficzną miarą wartości złota. Istniała swoboda transferu złota pomiędzy krajami. System waluty złotej posiadał zdecydowaną przewagę nad innymi systemami pieniężnymi, objawiającą się dużą stabilnością  tak na rynku wewnętrznym emitenta pieenidza jak i międzynarodowym. Wahania cen złota były niewielkie i najczęściej wynikały z odkrycia jego nowych złóż lub zmniejszenia ilości kruszcu na rynku. Oczywiście, zasada parytetu złota miała pozytywne znaczenie dla funkcjonowania gospodarek poszczególnych krajów oraz wymiany międzynarodowej pomiędzy nimi, a w  konsekwencji zapewniała równowagę płatniczą państw, stosujących system.

Co do dolara USA, kiedyś był uważany za równie dobry jak złoto, jako że był na nie również wymienialny. Zgodnie z ustawą Coinage Act z 1792 roku jeden dolar równy był 0,04375 uncji trojańskiej złota, czyli ta kosztowała nieco więcj niż 20 dolarów.

Wybuch I Wojny Światowej naruszyl ten system. Państwa europejskie przestawiły swoje gospodarki na cele militarne, a to znacząco ograniczyło zasady wolnego rynku. W efekcie przestały funkcjonować mechanizmy polityki pieniężnej, a system złotego pieniądza upadł, co stało się w 1914 roku. Jednakże cena złota pozostała na niezmienionym poziomie 20,67 dolarów za uncję do 1933 roku. Wtedy to, 9 marca, podczas trwającego wielkiego kryzysu gospodarczego, wynikłego z krachu na giełdzie nowojorskiej w 1929 roku, prezydent USA Franklin Roosevelt ogłosił stan wyjątkowy. Wykorzystując ustawę „o handlu z wrogiem” jeszcze z czasów I wojny światowej, rozkazem wykonawczym zmusił wszystkich obywateli oraz instytucje do sprzedaży złota  Bankowi Rezerwy Federalnej po kursie wymiany 20,67 USD za uncję. Kiedy już wszyscy zobowiązani pozbyli się go, prezydent Roosevelt podniósł cenę o 69%  do 35 USD za uncję. W praktyce oznaczało to dewaluację dolara o 63%, który teraz równał się jedynie 0,0285 uncji trojańskiej, więc ta była warta nie 20, lecz 35 dolarów. Tony złota umieszczono w dwóch bankach centralnych – Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Banku Światowego.

W 1936 w roku na terenie bazy wojskowej Fort Knox powstał funkcjonujący po dziś dzień obiekt United States Bullion Depository.W jego podziemiach znalazły finalnie miejsce sztabki złota. Skarbiec istnieje po dziś dzień. Wejście do niego chronią drzwi mające grubość około pół metra i ważące 22 tony, które zgodnie z założeniami powinny wytrzymać atak rakietowy,. Miejsce to otacza kilka stref bezpieczeństwa, a szczegóły dotyczące zabezpieczeń są oczywiście tajne.

Reklama