Reklama

XXI wiek, kraj w środku Europy, członek ? za przeproszeniem ? Unii Europejskiej. Polska.

XXI wiek, kraj w środku Europy, członek ? za przeproszeniem ? Unii Europejskiej. Polska.
To taki kraj, w którym głowa państwa ? Prezydent i szef rządu ? Premier, grają ze sobą w popularną grę nazywaną bambuko. Cechą tej gry jest to, że stosuje się w niej niejasne reguły, które w dodatku zmieniają się w trakcie samej gry według widzimisię grających. Szczególne upodobanie graczy zyskuje podkładanie sobie nawzajem świni, robienie uszczypliwości, nieuznawanie wcześniejszych ustaleń lub udawanie, że żadnych ustaleń nie było. Gra ta nie jest rozgrywana na planszy lub w zaciszu gabinetów, tylko przed kamerami. Na oczach mieszkańców tego kraju i ich sąsiadów. Grę tę polscy politycy nazywają, nie wiedzieć czemu, dyplomacją.

Chęć wygrania partii w tej grze jest tak ogromna, że poszczególni gracze nie wahają się przed ujawnianiem dokumentów, które w każdym normalnym państwie uchodzą za poufne, o ile nie tajne. Nie dziwi to już obserwatorów, bo kilkanaście miesięcy wcześniej ci sami gracze ujawnili w ramach gry w bambuko listę współpracowników swoich tajnych służb, za nic mając doświadczenia politycznych wyjadaczy sprzed wieków, którzy szefa tajnej policji Fouche wykorzystywali bez względu na rewolucyjne lub kontrrewolucyjne poglądy. Więc ujawnienie treści jednej małej instrukcji przekazywanej na linii rząd ? kancelaria prezydenta nikogo już nie dziwi.

Reklama

Przebieg gry wywołuje wysypkę u przedstawicieli zaprzyjaźnionych państw, ponieważ łamie wypracowane przez wieki reguły dyplomacji. W tej sytuacji, wysuwanie przez kraj zwany Polską swoich przedstawicieli do międzynarodowych instytucji (NATO i UE), może być potraktowane co najwyżej jak kiepski żart.

Tymczasem niektórzy, co bardziej wrażliwi na estetykę gry politycznej mieszkańcy Polski oglądają, było nie było wybranych przez siebie, przedstawicieli i chowają głowę pod kołdrę ze wstydu. Mniejszym wstydem ? i słusznie ? jest dla nich widok rodaka robiącego kupę na ulicy Londynu lub Berlina, niż wzajemne podsrywanie się tych, którzy uchodzą za przedstawicieli całego narodu. Tajemnice politycznej alkowy nie powinny w ogóle ujrzeć światła dziennego. Tymczasem polscy politycy, podpuszczani przez pismaków, idą jak lemmingi do TVN 24 z naręczem poufnych dokumentów wyświetlając przed całym światem taktykę polskiej ? pożal się boże ? dyplomacji. Rechot zza wschodniej granicy słychać aż na Kaszubach. Ruscy już wiedzą, że Paljaczki eto nie tolko buntowszcziki, ale także głupole. Więc nie trzeba wydawać kroci na utrzymywanie tajnych służb i szpiegów w Polsce, bo tamtejsi politycy sami wszystko przyniosą na tacy, począwszy od dokumentów dyplomatycznych po listy współpracowników ich tajnych (he he) służb.

Osobiście ? biorąc pod uwagę własne doświadczenia sprzed lat ? widzę tylko jedno wyjaśnienie tej sytuacji. Sikorski i Kaczyński zakochali się, bo wtedy właśnie facetom bozia najczęściej odbiera rozum. Mam tylko nadzieję w myśl przysłowia: ?kto się czubi ten się lubi?, że nie w sobie nawzajem.

Reklama

4 KOMENTARZE