Reklama

W liceum moja polonistka miała takiego konika i przy prawie każdej lekturze domagała się analizy porównawczej w zestawieniu: prywata, a dobro Ojczyzny. Swoją drogą ciekawa to była kobieta, legenda dolnośląskiej polonistyki, która zwykła mawiać, że kto u niej ma cztery, to u Miodka będzie miał pięć i tak rzeczywiście się działo. Wiele zawdzięczam profesor, nomen omen, Madejowej i w hołdzie dla Niej pokuszę się o szkolną analizę, w ramach wstępu do analizy politycznej.

Głupi nie jestem i wiem, kiedy felieton cieszy się takim sobie odzewem Czytelnika. Wczorajszy felieton, bardzo ważny dla mnie, odzewem się nie cieszył, wręcz zauważyłem, że część Czytelników zwyczajnie się obraziła. Trudno, zdania nie zmieniam i nadal uważam, że zbrodnią intelektualną oraz moralną jest porównywanie tego, co się działo wokół śmierci Alfie Evansa i chłopczyka, który zmarł w polskim szpitalu. Bardzo podobne stanowisko wyraził też katolicki tygodnik „Gość Niedzielny”, co mnie nieco zaskoczyło, niemniej cieszę się, że w tak fundamentalnej kwestii kolejny raz rozsądny ateista potrafi się porozumieć z rozsądnym katolikiem. W życiu można przyjąć dwie postawy albo klepać teksty pisane i mówione pod tak zwaną publiczkę albo przenosić na papier, ekran i aparat głosowy oryginalne myśli. W moim przypadku działa tylko ten drugi mechanizm i choćbym chciał inaczej, to już za stary jestem, abym się dał przetoczyć na inne i ślepe tory.

Reklama

Po co mi taka wiwisekcja do prostej układanki politycznej? Potrzebna jest i to bardzo, dla ilustracji szerszego zjawiska. Bezczelnie twierdzę, że obrażeni na mnie Czytelnicy szybko porzucą złe nastroje, przechodziłem przez to nieraz, i wrócą z podwójną sympatią. Między innymi dlatego tak się stanie, że do wszystkiego się można przyczepić, ale nie do szczerości irytującego autora. W polityce oba żywioły, a zwłaszcza ich połączenie, stanowią mieszankę zabójczą. Jeśli polityk szczerze wyrazi swoje stanowisko i to nie spodoba się wyborcy do tego stopnia, że się wścieknie lub obrazi, to takiego procesu łatwo zatrzymać się nie da. Wyborcy prawie zawsze reagują schematycznie albo jesteś za ochroną życia od poczęcia do śmierci albo jesteś lewakiem, choćbyś czcił pozostałe świętości konserwatywne.

Sprawny polityk musi być przeciwieństwem publicysty i na żadne intelektualne subtelności nie ma prawa sobie pozwolić, co najwyżej coś tam daje do zrozumienia miedzy wierszami. PiS pod światłym przywództwem Kaczyńskiego uczył się tego bardzo długo, ale w końcu opanował rzecz do perfekcji. Nie ma większego problemu ze zdefiniowaniem podstawowych poglądów PiS na poszczególne kwestie odnoszące się do systemu wartości. Czy to będzie LGBT, czy adopcja dzieci, czy udział Kościoła w życiu publicznym, czy pakiet narodowo-patriotyczny albo społeczno-ekonomiczny, wszystko jest jasne. Każdy wyborca ma pewność czego się może po PiS spodziewać i to wręcz działa machinalnie. Gdy na wokandę wchodzi sprawa „wymiaru sprawiedliwości”, natychmiast „wszyscy wszystko wiedzą”. Tak samo jest z innymi tematami i przedmiotami sporów, w ramach debaty publicznej.

Po drugiej stronie, żadna, ale to absolutnie żadna partia i elektorat partii nie mają takiego politycznego komfortu i stąd lawiną spadają nieustanne fochy wyborców. Jeśli polityk jednego dnia mówi, że „uchodźców” będziemy przyjmować, a następnego, że nie, to zraża do siebie i przeciwników i zwolenników przyjmowania „uchodźców”. Ile razy „opozycja” powtórzyła ten schemat? Nikt tego nie policzy, najszybszy i największy komputer świata również, zwłaszcza, że produkcja trwa pełną parą. Nie dalej jak wczoraj Lubnauer oświadczyła, że już nie jest za adopcją dzieci przez „pary homoseksualne”, bo wybory pokazały inny „nastrój społeczny”. Działo się to niemal w tym samym czasie, gdy Trzaskowski z Rabiejem stali na tęczowej platformie.

Po wyborach europejskich nic się nie zmieniło i nie zmieni. Bezideowa mieszanina cyników z karierowiczami skazana jest na lawirowanie pomiędzy „nastrojami społecznymi” i zamówieniami mecenasów, którzy żądają nie tylko kasy, ale też promocji lewackiej ideologii. Wszelkie pomysły PO w stylu: „będziemy bliżej ludzi i poznamy ich problemy”, z definicji skazane są na katastrofę. Co z tego, że w środę w Rawiczu jakiś polityk PO wyklepie deklarację, że nie będzie LGBT w szkole, skoro następnego dnia w TVN i GW pokażą pięciu innych, którzy powiedzą coś zupełnie przeciwnego, a że tak się stanie chyba nikt z odrobiną rozumu i wiedzy nie ma wątpliwości. PiS jako jedyny nie obraża się na elektorat i nie obraża elektoratu i ta siła decyduje o sukcesie, nie w całości, ale w pakiecie z innymi siłami.

Reklama

6 KOMENTARZE