Reklama

Roztropnie Zgromadzeni! W Zgodzie Milczący! Tu i Ówdzie Pochodzący!


Roztropnie Zgromadzeni! W Zgodzie Milczący! Tu i Ówdzie Pochodzący!

Reklama

Nie będę się chwalił, ale rok w rok jestem w nieustannej podróży. Głównie wokół Słońca, gdzie mi najbliżej, choć zdarza się, że pobocznie wyjeżdżam dalej, jak na przykład przedostatnio do Płocka. I w Płocku mianowicie spotkała mnie zadziwiajaca przygoda, tyle że nie o tym dzisiaj chciałem. Przy okazji wyszło, naprawdę wyszło to przy okazji, że wcale nie muszę robić niczego, czego nie chcę, chociaż chciałbym, czego nie mogę. Czego nie mogę? A czemu?

To wszystko i coś jeszcze odrywa mnie od podstawowego zajęcia, się sobą. Sporadycznie pozostawiam je innym, lecz na krótko, szybko do siebie dochodzę. Potrafię też wrócić, czasem na stałe. (Nie zapomnieć: popracować nad przestrzennością.) Wtedy się zaczyna. Najpierw, choć to swobodna interpretacja chronologii, zwilżam oczy, żeby nie o suchym pysku i roztrząsam zaistniałą wrażliwość. Pomaga mi w tym charakter i usposobienie do niuansów, na które spoglądam z szerszej pesrepktywy. Potem, ale to dopiero później, wcześniej o potem się nie da, podobnie jak i teraz. To właściwie chyba już wszystko. Można powiedzieć: wszystko i nic, z naciskiem na to drugie. Pierwszeństwo zawsze należy do wszystkiego. Skoro nic, to nie można się do niczego przyczepić, nawet gdyby ktoś chciał przyczepić się do wszystkiego; nic i tak się nie załapie, mimo że z samej istoty musi się załapywać na samo siebie. Pewnie nic sobie z tego nie robi, nic ma przecież wszystko w dupie, gdzie zmieściłoby się bez niczego i drugie tyle.

W ten oto sposób i trochę przez przypadek trafiłem w swój gust, co również kilkoma słowami przemilczę, o gustach się w końcu nie dyskutuje. Mój jest bezdyskusyjnie najlepszy. W takich chwilach, ażeby wśród niedoinformowanych nie uchodzić za zupełnego bufona, staję – oparty na faktach, na samą myśl się bowiem krzywię – na podium, by zrównać się na chwilę z innymi i zobaczyć, jak to kto bywa. Co więcej, choć to stanowczo tu za mało, nie ma też co. Nie powiem, przeżyło się piekło.

Kto piekło przeżył, idzie do nieba, tam życie wieczne na pocieszenie. Dlatego czekam, inaczej już dawno bym strzelił sobie w łeb żarówą. Ratunku, Eureka. Nb. weź pod uwagę, że również nie używam. Ze względów na środowisko jestem ciemny i nawet mnie to dużo nie kosztuje. Nie wiem przy tym, co tracę. Samo to to czysty zysk.

Niniejszym przeszedłem – cudem, bez dojścia – do pieniędzy. Zasadniczo, bezczynnym moim zdaniem, biorą się one z dzieci, bo żeby były pieniądze (Boże, żeby były), trzeba wpierw ludzi, z tym że odpowiednich i na stanowisku. Im więcej dzieci, tym więcej jest pieniędzy i trzeba; i nie trzeba nic więcej o tym mówić. Tak się rodzi dobrobyt oraz dzieci się rodzą (dlatego dbajmyżże o pokolenia przyszłych pieniędzy! Wydajmy je już teraz na ich emeryturę! Tu z podziwu wyraziłem zdumienie, że nikt wcześniej nie wpadł na podobny slogan. Może wpadł, tylko nie przeżył bądź nie przełożył wpadki na polityczne przeżycie). Toć, choć to ci nie grozi, wiele nie trzeba, by nie zejść nie z drzewa, a z drogi obranej z ludzkości i zajść nią za skórę, dobrać się grzechem do pary.

Po moralitecie, w oczekiwaniu na wstawiennictwo Słońca, zabrałem się znowu ze sobą i w pochodzie jutrzenki wystawiłem do wiatru obmyślając, jak w teraźniejszości zapuścić korzenie. Wieczne tu i teraz na początek, potem wiecznie tu i wszędzie. Obaliłbym przy tym banał prostaka, że w życiu piękne są tylko chwile. Chwileczkę, w życiu wszystko jest piękne, wystarczy wiecznie na wszystko wszędzie popatrzeć.

Reklama

42 KOMENTARZE

  1. Taki moralitet sprowadzić do bieżących rozważań politycznych…
    To ja się tu zastanawiam nad trzecią częścią Biblii, napisałem już nawet tytuł, tytuł roboczy: ”Wieczny Testament”, ewentualnie ”Przyszły Testament” względnie ”Testament Ostateczny”, a Ty do mnie z gwiazdkami z marchewki. Wolałbym już z kija. Przecież ten tekst to początek czegoś zupełnie nowego, jeżeli nie dla mnie, to z pewnością dla świata.

    Ale wątek tyłka faktycznie nie dopieściłem, muszę wyznać Ci rację. Czas zatem pisać Trzeci Testament na nowo, na szczęście jeszcze nie zacząłem, dużo skreślać nie muszę.

  2. Taki moralitet sprowadzić do bieżących rozważań politycznych…
    To ja się tu zastanawiam nad trzecią częścią Biblii, napisałem już nawet tytuł, tytuł roboczy: ”Wieczny Testament”, ewentualnie ”Przyszły Testament” względnie ”Testament Ostateczny”, a Ty do mnie z gwiazdkami z marchewki. Wolałbym już z kija. Przecież ten tekst to początek czegoś zupełnie nowego, jeżeli nie dla mnie, to z pewnością dla świata.

    Ale wątek tyłka faktycznie nie dopieściłem, muszę wyznać Ci rację. Czas zatem pisać Trzeci Testament na nowo, na szczęście jeszcze nie zacząłem, dużo skreślać nie muszę.

  3. Taki moralitet sprowadzić do bieżących rozważań politycznych…
    To ja się tu zastanawiam nad trzecią częścią Biblii, napisałem już nawet tytuł, tytuł roboczy: ”Wieczny Testament”, ewentualnie ”Przyszły Testament” względnie ”Testament Ostateczny”, a Ty do mnie z gwiazdkami z marchewki. Wolałbym już z kija. Przecież ten tekst to początek czegoś zupełnie nowego, jeżeli nie dla mnie, to z pewnością dla świata.

    Ale wątek tyłka faktycznie nie dopieściłem, muszę wyznać Ci rację. Czas zatem pisać Trzeci Testament na nowo, na szczęście jeszcze nie zacząłem, dużo skreślać nie muszę.

    • Urzędnicy mieli rację, nie chirurg
      Jest w końcu tyle pięknych zawodów, które można swobodnie wykonywać samymi rękoma lub tylko głową, że naprawdę dziwię się, że przyznano tutaj jakąkolwiek rentę. W końcu facet nie jest nawet stuprocentowym kadłubkiem.

      • Tak się zastanawiam nad Coryllusem jakiś już czas 🙂
        Polska nie miała bowiem dotąd swojej przygody z pop kulturą. A jeśli miała to całkiem chybioną i inspirowaną albo przez tajne policje albo przez durniów co im ambicja w kręgosłup wrosła. Nie ma kraju, w którym leżałyby odłogiem lepsze historie niż te, które my mamy, nie ma kraju w którym krzyżowałoby się tyle dawnych i nowych granic, nie ma kraju w którym byłoby tyle eksplozji i implozji, tyle konfliktów niezrozumiałych a gwałtownych, które trzeba omówić o pokazać, nie ma w końcu kraju, w którym podstawowe więzi międzyludzkie narażone byłby na tak silne ciśnienia. Nie ma. I nie mówicie mi, że Egipt jest ważniejszy, bo wkrótce okaże się, że wszystko co tam widzimy jest funta kłaków nie warte, Zmiana zaś była zaplanowana i leżała w dobrze pojętym interesie wielkich tego świata. Przestańmy patrzeć za horyzont i przyglądać się innym. Spójrzmy na siebie. Trochę w bok, trochę za siebie, a trochę do góry. Potem zaś spiszmy wrażenia.

          • trudne czasy i przypadki
            No tak.
            Nie zauważyłem że pojęcie “pójść po flaszkę” lub “skoczyć po flaszkę” wcale nie sugeruje użycia nóg.
            Co innego: “pójść po wodę”.
            Sam często używam fałszywego zwrotu: “gdzieś słyszałem”.

    • Urzędnicy mieli rację, nie chirurg
      Jest w końcu tyle pięknych zawodów, które można swobodnie wykonywać samymi rękoma lub tylko głową, że naprawdę dziwię się, że przyznano tutaj jakąkolwiek rentę. W końcu facet nie jest nawet stuprocentowym kadłubkiem.

      • Tak się zastanawiam nad Coryllusem jakiś już czas 🙂
        Polska nie miała bowiem dotąd swojej przygody z pop kulturą. A jeśli miała to całkiem chybioną i inspirowaną albo przez tajne policje albo przez durniów co im ambicja w kręgosłup wrosła. Nie ma kraju, w którym leżałyby odłogiem lepsze historie niż te, które my mamy, nie ma kraju w którym krzyżowałoby się tyle dawnych i nowych granic, nie ma kraju w którym byłoby tyle eksplozji i implozji, tyle konfliktów niezrozumiałych a gwałtownych, które trzeba omówić o pokazać, nie ma w końcu kraju, w którym podstawowe więzi międzyludzkie narażone byłby na tak silne ciśnienia. Nie ma. I nie mówicie mi, że Egipt jest ważniejszy, bo wkrótce okaże się, że wszystko co tam widzimy jest funta kłaków nie warte, Zmiana zaś była zaplanowana i leżała w dobrze pojętym interesie wielkich tego świata. Przestańmy patrzeć za horyzont i przyglądać się innym. Spójrzmy na siebie. Trochę w bok, trochę za siebie, a trochę do góry. Potem zaś spiszmy wrażenia.

          • trudne czasy i przypadki
            No tak.
            Nie zauważyłem że pojęcie “pójść po flaszkę” lub “skoczyć po flaszkę” wcale nie sugeruje użycia nóg.
            Co innego: “pójść po wodę”.
            Sam często używam fałszywego zwrotu: “gdzieś słyszałem”.

    • Urzędnicy mieli rację, nie chirurg
      Jest w końcu tyle pięknych zawodów, które można swobodnie wykonywać samymi rękoma lub tylko głową, że naprawdę dziwię się, że przyznano tutaj jakąkolwiek rentę. W końcu facet nie jest nawet stuprocentowym kadłubkiem.

      • Tak się zastanawiam nad Coryllusem jakiś już czas 🙂
        Polska nie miała bowiem dotąd swojej przygody z pop kulturą. A jeśli miała to całkiem chybioną i inspirowaną albo przez tajne policje albo przez durniów co im ambicja w kręgosłup wrosła. Nie ma kraju, w którym leżałyby odłogiem lepsze historie niż te, które my mamy, nie ma kraju w którym krzyżowałoby się tyle dawnych i nowych granic, nie ma kraju w którym byłoby tyle eksplozji i implozji, tyle konfliktów niezrozumiałych a gwałtownych, które trzeba omówić o pokazać, nie ma w końcu kraju, w którym podstawowe więzi międzyludzkie narażone byłby na tak silne ciśnienia. Nie ma. I nie mówicie mi, że Egipt jest ważniejszy, bo wkrótce okaże się, że wszystko co tam widzimy jest funta kłaków nie warte, Zmiana zaś była zaplanowana i leżała w dobrze pojętym interesie wielkich tego świata. Przestańmy patrzeć za horyzont i przyglądać się innym. Spójrzmy na siebie. Trochę w bok, trochę za siebie, a trochę do góry. Potem zaś spiszmy wrażenia.

          • trudne czasy i przypadki
            No tak.
            Nie zauważyłem że pojęcie “pójść po flaszkę” lub “skoczyć po flaszkę” wcale nie sugeruje użycia nóg.
            Co innego: “pójść po wodę”.
            Sam często używam fałszywego zwrotu: “gdzieś słyszałem”.

  4. Doby Wieczór,
    chociaż właściwie powinienem napisać: Dobranoc, ale wtedy pomyśli Pan, że się na przywitanie żegnam, a to nie powinno mieć miejsca.

    Widzę, że Pan sobie nieźle orbituje naokoło Słońca, co cieszy, ale jest oczywistą nieprawdą; gdyby tak było, mielibyśmy o wiele więcej zaćmień Słońca Pańską osobą, tymczasem pojawia się Pan stanowczo zbyt rzadko, jak na takie podróże wokół gwiazdy, czyli w układzie podwójnym, bo przecież Pan też świeci własnym światłem. Dlatego też wszelkie supozycje, jakoby był Pan ciemny, odbieram jako fałszywą skromność lub też w kategoriach astronomicznych – ciemny karzeł na ten przykład, bo nie wiadomo dlaczego ciemnych gigantów nie ma, a powinni taką kategorię ze względu na Pana wprowadzić. Tzn. jeżeli upiera się Pan przy ciemności.

    Dzieci, proszę Pana, są inwestycją, raz że niepewną, dwa, że długofalową. Niepewną, bo się przecież może smarkacz jeden z drugim wypiąć w przyszłości na inwestującego, a długofalową, bo zanim zacznie zarabiać tak, żeby się zwróciło, to hoho. To już prędzej inwestowałbym w następne pokolenia pieniędzy, tak jak Pan radzi. Na marginesie, czy Pan może własnoręcznie te pieniądze rozmnaża i jaką metodą? Chętnie się przyłączę.

    Zgoda na konkluzję; na przykład jak się ma w rodzinie geologów, to od razu człowiek nabiera odpowiedniej perspektywy czasowej i wszystko mu pięknieje, od prekambru wzwyż, całe ery i okresy geologiczne, nie tylko chwile.

    Tempus, proszę Pana, fugit, i w związku z tym mówię Panu: Dobranoc, tym razem już w całkiem uprawniony sposób.

    PS. Z tym Płockiem to prawda czy plotka?

    • Fantastyczne odczytanie, dobry wieczór
      Nie mylić oczywiście uznania z science fiction.
      Z tym Płockiem faktycznie to plotka, jestem światowy i jako taki siedzę w domu, GDZIE MAM CZTERY ŚWIATY ZE SOBĄ.
      Patrzę na godzinę u Pana i widzę, że sakramencko się Pan nieprawdopodobnie wręcz omylił. Przecież wystarczy sekunda po północy i do nas, Anglików, mówi się uprzejmie ”Good morning, ARE YOU ALL RIGHT?”, ewentualnie ”Ay up, mate”, a czasmi nawet ”ok, fajrant, możecie iść do domu, tylko nie jeść mi łabędzi!”.

      Bez żadnej satysfakcji muszę również niestety apdejtować Pańską niedoskonałą wiedzę astronomiczną. Istnienie ciemnych gigantów jest bowiem więcej niż pewne, Pan się po prostu dyplomatycznie wystarczająco za nimi nie rozgląda.

      Na szczęście to tylko drobiazgi, w których zawsze chętnie Panu służę, cały zachwyt natomiast rozpisał Pan wyjątkowo i bezbłędnie.

      Spokojnych, bezsennych nocy.
      Bóg zapłać

      • Bardzo się cieszę, i mam po temu kilka powodów:
        Nr 1. Odpisał Pan na mój komentarz i nareszcie zniknęła ta feralna trzynastka pod Pańskim wpisem; wiadomo, człowiek na co dzień jest racjonalny, hehe, i takimi zabobonami to nie nas, ale jakoś pechowo to wyglądało.

        Nr 2. Nie był Pan w Płocku, bo gdyby Pan był, a ja bym o tym nie wiedział, to musiałbym się z Panem policzyć, co mogłoby być dla nas obu bolesnym przeżyciem.

        Nr 3. Obecnie godzina po tej stronie ekranu jest całkiem znośna, poprzednio skończyłem byłem właśnie założony etap pracy i nie zdzierżyłem, żeby nie skomentować.

        Nr 4. No to chociaż pod tym względem możemy się cieszyć względną normalnością, nie to, co Anglicy, dla których 2:14 to “morning”, tfu, na psa urok.

        Teraz mogę iść spać spokojnie, a co do bezsenności, to się zobaczy. Przy okazji – czy Pan wie, że w Polsce z soboty na niedzielę zmieniamy czas na letni? Za nic nie potrafię wykoncypować, czy teraz mój zegarek dorówna Pańskiemu, czy wręcz przeciwnie – oddali się Pan o dodatkową godzinę? Pan taki oblatany naokoło Słońca, na pewno Pan będzie wiedział.

        Kłaniam!

        • To mnie Pan pocieszył
          bo jeśli prawdą jest, co Pan mówi, że zmieniamy czas na letni, to znaczy, że ta niedziela, którą tak bezlitośnie i w sposób przypominający najciemniejsze dni Trzeciej Rzeszy bezustannie mi Pan wypomina, jest krótsza o całą godzinę – i dobrze Panu tak!

          I co się Pan dziwi na morning o północy? O tej porze się pracę, proszę Pana, zaczyna i jeszcze na ogrzewaniu można sporo zaoszczędzić – w nocy grzać nie trzeba, bo człowiek aż za bardzo pracą spocony, za to w biały dzień się odsypia pod ciepłym kocykiem, a jak kto ma więcej szczęścia, to i obok rozgrzanego wódką kolegi. Niech Pan się przyzna, nie może sobie Pan pozwolić na spanie w ciągu dnia, prawda? Zachód, proszę Pana, hehe.

          To ja się Panu kłaniam – pierwszy!

  5. Doby Wieczór,
    chociaż właściwie powinienem napisać: Dobranoc, ale wtedy pomyśli Pan, że się na przywitanie żegnam, a to nie powinno mieć miejsca.

    Widzę, że Pan sobie nieźle orbituje naokoło Słońca, co cieszy, ale jest oczywistą nieprawdą; gdyby tak było, mielibyśmy o wiele więcej zaćmień Słońca Pańską osobą, tymczasem pojawia się Pan stanowczo zbyt rzadko, jak na takie podróże wokół gwiazdy, czyli w układzie podwójnym, bo przecież Pan też świeci własnym światłem. Dlatego też wszelkie supozycje, jakoby był Pan ciemny, odbieram jako fałszywą skromność lub też w kategoriach astronomicznych – ciemny karzeł na ten przykład, bo nie wiadomo dlaczego ciemnych gigantów nie ma, a powinni taką kategorię ze względu na Pana wprowadzić. Tzn. jeżeli upiera się Pan przy ciemności.

    Dzieci, proszę Pana, są inwestycją, raz że niepewną, dwa, że długofalową. Niepewną, bo się przecież może smarkacz jeden z drugim wypiąć w przyszłości na inwestującego, a długofalową, bo zanim zacznie zarabiać tak, żeby się zwróciło, to hoho. To już prędzej inwestowałbym w następne pokolenia pieniędzy, tak jak Pan radzi. Na marginesie, czy Pan może własnoręcznie te pieniądze rozmnaża i jaką metodą? Chętnie się przyłączę.

    Zgoda na konkluzję; na przykład jak się ma w rodzinie geologów, to od razu człowiek nabiera odpowiedniej perspektywy czasowej i wszystko mu pięknieje, od prekambru wzwyż, całe ery i okresy geologiczne, nie tylko chwile.

    Tempus, proszę Pana, fugit, i w związku z tym mówię Panu: Dobranoc, tym razem już w całkiem uprawniony sposób.

    PS. Z tym Płockiem to prawda czy plotka?

    • Fantastyczne odczytanie, dobry wieczór
      Nie mylić oczywiście uznania z science fiction.
      Z tym Płockiem faktycznie to plotka, jestem światowy i jako taki siedzę w domu, GDZIE MAM CZTERY ŚWIATY ZE SOBĄ.
      Patrzę na godzinę u Pana i widzę, że sakramencko się Pan nieprawdopodobnie wręcz omylił. Przecież wystarczy sekunda po północy i do nas, Anglików, mówi się uprzejmie ”Good morning, ARE YOU ALL RIGHT?”, ewentualnie ”Ay up, mate”, a czasmi nawet ”ok, fajrant, możecie iść do domu, tylko nie jeść mi łabędzi!”.

      Bez żadnej satysfakcji muszę również niestety apdejtować Pańską niedoskonałą wiedzę astronomiczną. Istnienie ciemnych gigantów jest bowiem więcej niż pewne, Pan się po prostu dyplomatycznie wystarczająco za nimi nie rozgląda.

      Na szczęście to tylko drobiazgi, w których zawsze chętnie Panu służę, cały zachwyt natomiast rozpisał Pan wyjątkowo i bezbłędnie.

      Spokojnych, bezsennych nocy.
      Bóg zapłać

      • Bardzo się cieszę, i mam po temu kilka powodów:
        Nr 1. Odpisał Pan na mój komentarz i nareszcie zniknęła ta feralna trzynastka pod Pańskim wpisem; wiadomo, człowiek na co dzień jest racjonalny, hehe, i takimi zabobonami to nie nas, ale jakoś pechowo to wyglądało.

        Nr 2. Nie był Pan w Płocku, bo gdyby Pan był, a ja bym o tym nie wiedział, to musiałbym się z Panem policzyć, co mogłoby być dla nas obu bolesnym przeżyciem.

        Nr 3. Obecnie godzina po tej stronie ekranu jest całkiem znośna, poprzednio skończyłem byłem właśnie założony etap pracy i nie zdzierżyłem, żeby nie skomentować.

        Nr 4. No to chociaż pod tym względem możemy się cieszyć względną normalnością, nie to, co Anglicy, dla których 2:14 to “morning”, tfu, na psa urok.

        Teraz mogę iść spać spokojnie, a co do bezsenności, to się zobaczy. Przy okazji – czy Pan wie, że w Polsce z soboty na niedzielę zmieniamy czas na letni? Za nic nie potrafię wykoncypować, czy teraz mój zegarek dorówna Pańskiemu, czy wręcz przeciwnie – oddali się Pan o dodatkową godzinę? Pan taki oblatany naokoło Słońca, na pewno Pan będzie wiedział.

        Kłaniam!

        • To mnie Pan pocieszył
          bo jeśli prawdą jest, co Pan mówi, że zmieniamy czas na letni, to znaczy, że ta niedziela, którą tak bezlitośnie i w sposób przypominający najciemniejsze dni Trzeciej Rzeszy bezustannie mi Pan wypomina, jest krótsza o całą godzinę – i dobrze Panu tak!

          I co się Pan dziwi na morning o północy? O tej porze się pracę, proszę Pana, zaczyna i jeszcze na ogrzewaniu można sporo zaoszczędzić – w nocy grzać nie trzeba, bo człowiek aż za bardzo pracą spocony, za to w biały dzień się odsypia pod ciepłym kocykiem, a jak kto ma więcej szczęścia, to i obok rozgrzanego wódką kolegi. Niech Pan się przyzna, nie może sobie Pan pozwolić na spanie w ciągu dnia, prawda? Zachód, proszę Pana, hehe.

          To ja się Panu kłaniam – pierwszy!

  6. Doby Wieczór,
    chociaż właściwie powinienem napisać: Dobranoc, ale wtedy pomyśli Pan, że się na przywitanie żegnam, a to nie powinno mieć miejsca.

    Widzę, że Pan sobie nieźle orbituje naokoło Słońca, co cieszy, ale jest oczywistą nieprawdą; gdyby tak było, mielibyśmy o wiele więcej zaćmień Słońca Pańską osobą, tymczasem pojawia się Pan stanowczo zbyt rzadko, jak na takie podróże wokół gwiazdy, czyli w układzie podwójnym, bo przecież Pan też świeci własnym światłem. Dlatego też wszelkie supozycje, jakoby był Pan ciemny, odbieram jako fałszywą skromność lub też w kategoriach astronomicznych – ciemny karzeł na ten przykład, bo nie wiadomo dlaczego ciemnych gigantów nie ma, a powinni taką kategorię ze względu na Pana wprowadzić. Tzn. jeżeli upiera się Pan przy ciemności.

    Dzieci, proszę Pana, są inwestycją, raz że niepewną, dwa, że długofalową. Niepewną, bo się przecież może smarkacz jeden z drugim wypiąć w przyszłości na inwestującego, a długofalową, bo zanim zacznie zarabiać tak, żeby się zwróciło, to hoho. To już prędzej inwestowałbym w następne pokolenia pieniędzy, tak jak Pan radzi. Na marginesie, czy Pan może własnoręcznie te pieniądze rozmnaża i jaką metodą? Chętnie się przyłączę.

    Zgoda na konkluzję; na przykład jak się ma w rodzinie geologów, to od razu człowiek nabiera odpowiedniej perspektywy czasowej i wszystko mu pięknieje, od prekambru wzwyż, całe ery i okresy geologiczne, nie tylko chwile.

    Tempus, proszę Pana, fugit, i w związku z tym mówię Panu: Dobranoc, tym razem już w całkiem uprawniony sposób.

    PS. Z tym Płockiem to prawda czy plotka?

    • Fantastyczne odczytanie, dobry wieczór
      Nie mylić oczywiście uznania z science fiction.
      Z tym Płockiem faktycznie to plotka, jestem światowy i jako taki siedzę w domu, GDZIE MAM CZTERY ŚWIATY ZE SOBĄ.
      Patrzę na godzinę u Pana i widzę, że sakramencko się Pan nieprawdopodobnie wręcz omylił. Przecież wystarczy sekunda po północy i do nas, Anglików, mówi się uprzejmie ”Good morning, ARE YOU ALL RIGHT?”, ewentualnie ”Ay up, mate”, a czasmi nawet ”ok, fajrant, możecie iść do domu, tylko nie jeść mi łabędzi!”.

      Bez żadnej satysfakcji muszę również niestety apdejtować Pańską niedoskonałą wiedzę astronomiczną. Istnienie ciemnych gigantów jest bowiem więcej niż pewne, Pan się po prostu dyplomatycznie wystarczająco za nimi nie rozgląda.

      Na szczęście to tylko drobiazgi, w których zawsze chętnie Panu służę, cały zachwyt natomiast rozpisał Pan wyjątkowo i bezbłędnie.

      Spokojnych, bezsennych nocy.
      Bóg zapłać

      • Bardzo się cieszę, i mam po temu kilka powodów:
        Nr 1. Odpisał Pan na mój komentarz i nareszcie zniknęła ta feralna trzynastka pod Pańskim wpisem; wiadomo, człowiek na co dzień jest racjonalny, hehe, i takimi zabobonami to nie nas, ale jakoś pechowo to wyglądało.

        Nr 2. Nie był Pan w Płocku, bo gdyby Pan był, a ja bym o tym nie wiedział, to musiałbym się z Panem policzyć, co mogłoby być dla nas obu bolesnym przeżyciem.

        Nr 3. Obecnie godzina po tej stronie ekranu jest całkiem znośna, poprzednio skończyłem byłem właśnie założony etap pracy i nie zdzierżyłem, żeby nie skomentować.

        Nr 4. No to chociaż pod tym względem możemy się cieszyć względną normalnością, nie to, co Anglicy, dla których 2:14 to “morning”, tfu, na psa urok.

        Teraz mogę iść spać spokojnie, a co do bezsenności, to się zobaczy. Przy okazji – czy Pan wie, że w Polsce z soboty na niedzielę zmieniamy czas na letni? Za nic nie potrafię wykoncypować, czy teraz mój zegarek dorówna Pańskiemu, czy wręcz przeciwnie – oddali się Pan o dodatkową godzinę? Pan taki oblatany naokoło Słońca, na pewno Pan będzie wiedział.

        Kłaniam!

        • To mnie Pan pocieszył
          bo jeśli prawdą jest, co Pan mówi, że zmieniamy czas na letni, to znaczy, że ta niedziela, którą tak bezlitośnie i w sposób przypominający najciemniejsze dni Trzeciej Rzeszy bezustannie mi Pan wypomina, jest krótsza o całą godzinę – i dobrze Panu tak!

          I co się Pan dziwi na morning o północy? O tej porze się pracę, proszę Pana, zaczyna i jeszcze na ogrzewaniu można sporo zaoszczędzić – w nocy grzać nie trzeba, bo człowiek aż za bardzo pracą spocony, za to w biały dzień się odsypia pod ciepłym kocykiem, a jak kto ma więcej szczęścia, to i obok rozgrzanego wódką kolegi. Niech Pan się przyzna, nie może sobie Pan pozwolić na spanie w ciągu dnia, prawda? Zachód, proszę Pana, hehe.

          To ja się Panu kłaniam – pierwszy!