Reklama

Lada dzień, ostatni raz w rubryce wiek będę mógł sobie postawić trójkę przed kolejną

Lada dzień, ostatni raz w rubryce wiek będę mógł sobie postawić trójkę przed kolejną cyfrą. W związku z tą przygnębiającą okolicznością postanowiłem się ustatkować. W tym wieku większość facetów podrywa łatwe osiemnastoletnie panienki, zaczyna biegać po 15 km dziennie albo kupuje sobie SUV-a. Z pakietu podstarzałego faceta chętnie wybrałbym bieganie, niestety jest to jedna z tych rzeczy, których jakoś nie udaje mi się zacząć. Myślałem już o ekwiwalencie w postaci mojej ukochanej piłki nożnej, jednak odkąd piłka nożna została sprofanowana przez jeszcze bardziej podstarzałych, uważam, że “gałę” za obciach. Cóż mi pozostaje w moim wieku czynić? Za stary by zdobywać, za młody by doradzać. Wygląda na to, że magiczne zbliżanie się do jeszcze bardziej magicznej czterdziestki, to taki wiek przejściowy, zupełnie nic się w tym wieku nie da sensownego zrobić, trzeba poczekać co najmniej dwadzieścia lat, aż do sześćdziesiątki i dopiero wówczas będzie się można wziąć za dworactwo. Uczepiłem się doradztwa jak pijany sztachety, ale też mam swoje powody, skoro rozpoczynam wiek pomostowej emerytury intelektualnej, to mam sporo czasu na obserwacje tego co mnie czeka. Przyglądając się doradcom, którzy skończyli już 60 lat i więcej, widzę, że nie ma specjalnie na co czekać. Doradcy po sześćdziesiątce mają jedną cechę wspólną, oni doradzają jak żyć, czasami jak postępować, ale rady dotyczą czasu gdy doradcy mieli po dwadzieścia, góra trzydzieści lat. Oni doradzają własnej przeszłości, proponują by jeszcze raz cofnąć się w czasie o kilkadziesiąt lat i spróbować z tego miejsca doganiać uciekający czas. Przedziwna rada, na szczęście doradców po sześćdziesiątce rzadko kto, aż do 59 lat słucha, stąd też jakoś się świat kręci. Inną cechą doradców po sześćdziesiątce są rozpaczliwe próby pokazania jak się robi dobrze. Nieliczne i wybitne przypadki po sześćdziesiątce wracają na scenę, piszą najlepszą książkę w swoim życiu, bądź też redagują gazetę. Jeszcze tacy co nie wypadli z obiegu między 40 i 60 rokiem życia, dają radę, natomiast ci co wypadli i usiłują do obiegu wrócić w przygnębiającej wielkości kończą zabawnie. Opisywałem już podobne przypadki i dopóki nie będę mógł opisać własnego, przywołam raz jeszcze parę spektakularnych przykładów doradców po sześćdziesiątce, którzy wypadli i mimo siłowych prób powrotu pozostają na marginesie obiegu. Zacznę od przykładu Zbigniewa Hołdysa, przykład modelowy, wypadający po 40 i doradzający po 60. Hołdys jest doradcą uniwersalnym, trochę inaczej niż jego 60-letnia koleżanka Kora, która przebiera się w fatałaszki kosmicznej pensjonarki i naciąga skórę, aż kości policzkowe trzeszczą. Ona doradza jak śpiewać, wykazuje tym samym niebagatelną odwagę, ponieważ Kora, jak wielu artystów, żeby przywołać Hendrix’a nigdy śpiewać nie potrafiła, miała tak zwane coś.

Zwyczajem doradców po sześćdziesiątce nie jest jednak doradzać w tej dziedzinie, w której się coś osiągnęło, ale w tej, której chciałoby się coś osiągnąć. Normalnie Kora powinna recenzować i doradzać w programach „szołowych” „Mam to coś”, ale ma kobiecina sześćdziesiąt lat na naciągniętym karku, to może sobie pozwolić na zmianę dyscypliny i doradztwo śpiewacze. Hołdys też nie potrafił śpiewać, piosenki układał przyzwoicie, z tym, że tylko do czterdziestki, potem szarpał druty jak trzynastoletni harcerz zakochany w dużo starszej drużynowej. Powrotu Hołdysa na scenę nie warto komentować. Z sentymentu nie warto, w końcu któż z nas przed 40 nie słuchał, wtulony w zapięcie stanika sympatii, największych hitów z tamtych lat? Hołdys nie doradza jak śpiewać i komponować, za to można Hołdysa spróbować polubić, niestety na przeszkodzie szlachetnie wtórnego procesu stoi doradztwo ogólne Hołdysa. Doradztwo ogólne Hołdysa generalnie polega na tym, na czym polega każde doradztwo ogólne. Najwybitniejszy ogólny doradca po sześćdziesiątce, i taki najbardziej się szanujący, nie skończył studiów, zaś najwybitniejszy z wybitnych nie zaliczył matury. Hołdys jest tym najwybitniejszym z wybitnych i z takim dorobkiem, cóż mógłby Hołdys doradzać i komu? Doradza więcej kultury dla inteligencji. Sześćdziesięcioletni bigbitowy kompozytor jest wybitnym doradcą inteligencji od spraw kultury, również tej politycznej. Ostatnio Hołdys zapomniał w jakich czasach żyje i poleciał radami opisanymi powyżej, doradzał cofnąć się o 30 lat i stamtąd doganiać kulturę na poziomie wymarzonego zachodu. W ramach doradztwa pokusił się o demonstrację praktycznego zastosowania rad.

Reklama

Wydawało mu się, że jak w latach osiemdziesiątych będzie mógł sobie śpiewać protest songi i w ramach tego bohaterstwa otrzyma od władzy wynagrodzenie w postaci wypłat z państwowych instytucji. Spróbował Hołdys i nagadał w telewizji strasznie niemądrych rzeczy na władzę. Poszło mu całkiem nieźle i momentami uczciwie, ale gdy wyciągnął rękę po zapłatę okazało się, że redaktor naczelny Lis na usługach państwa i władzy, dał Hołdysowi do zrozumienia, że żyjemy 30 lat później. Co to oznacza? To oznacza, że w dzisiejszych czasach i przy obecnej władzy nie ma tak dobrze, żeby pyskować i brać za pyskowanie gażę. Hołdys na początku się ciskał, jak 30 lat temu, ale widząc, że redaktor Lis ma absolutną rację, w końcu wziął i zrobił coś z duchem czasów. Wyzwał szefa opozycji od chu..w, bo cóż miał biedny zrobić, kiedy Hitler i Neron byli już zajęci. Natychmiast redaktor Lis zadzwonił do Hołdysa z gratulacjami, oraz korektą felietonów, w których wystarczyło zamienić nazwiska władzy na nazwiska opozycji, po czym nowocześnie, bo elektronicznie przelał doradcy Hołdysowi apanaże. W ten oto prosty sposób doradca Hołdys doradził i pokazał, że jednak można i po sześćdziesiątce się czegoś nauczyć oraz sensownie doradzić. Rada Hołdysa jest taka: nie podskakiwać władzy, obrzucić chu…i opozycję, będziem demokratami. Dziś Hołdys, przeproszony z władzą i śmiertelnie skłócony z opozycją, żyje jak człowiek i nie musi komponować harcerskich melodii, wystarczy, że zaśpiewa w chórze, jak mu zagrają. Parafrazując Hołdysa stał się ch…m, tyle, że złamanym przez władzę.

Zacząłem od Hołdysa skończę na Stefanie Bratkowskim, dwóch doradców na jeden felieton to i tak masa krytyczna. Stefan Bratkowski jest nieco innym gatunkiem doradcy po sześćdziesiątce, przede wszystkim Stefan Bratkowski ma magistra i to UJ. W takim przypadku wszyscy dookoła Stefana Bratkowskiego muszą o tym wiedzieć i Stefan Bratkowski, gdzie może tam informuje, że jest wykształconym. Od wykształconego wymaga się więcej, wykształcony doradca sięga po najwyższe cele. Źle by się stało, gdyby wykształcony doradca doradzał inteligencji, choćby nawet w obszarze kultury doradzał. Doradca tej klasy jest doradcą intelektualistów, bo nie każda inteligencja, od razu może awansować do miana intelektualistów. Gdy się doradza na tak wyżyłowanym szczeblu trzeba się wykazać intelektualnymi zasługami i Stefan Bratkowski się wykazuje. Stefan Bratkowski nigdy nie popełni tej naiwności, którą palnął inteligent Hołdys, nie ma mowy, żeby stawiać się władzy. Z władzą trzeba żyć w zgodzie, każdy intelektualista to wie, o ile zaczynał swoją intelektualną przygodę co najmniej 30 lat temu i jego dewizą był szacunek dla władzy. Władza być musi, natomiast z opozycją też jest inaczej niż wyobraża to sobie Hołdys. Intelektualiście nie wypada rzucać chu…i jak byle inteligentowi. Intelektualista posługuje się nazwiskami. Bratkowski nie napisze tekstu jeśli nie umieści w tekście jakiegoś nazwiska. Nazwisko musi być takie, które świadczy najlepiej o intelektualizmie Bratkowskiego. Tą techniką zaprzęga Bratkowski do swoich tekstów Heideggera i Merona, Durkheima i Comte, przy bardziej intelektualnych tekstach Klemensa z Aleksandrii, Leibniza i Foucault. Zaprzęgając cytuje i porównuje, analizuje i zestawia, ostrzega oznajmia doszukuje się analogii. Szczytowym intelektualnym zestawieniem Bratkowskiego, jest analogia wyciągnięta między nazwiskiem Hitler i nazwiskiem Kaczyński. Przypatrując się najnowszemu intelektualnemu dziełu Bratkowskiego, jakoś zatęskniłem za poczciwym, solidnie umocowanym inteligentem Hołdysem, ten jednak jest bardziej oryginalny ze swoją stadionową przyśpiewką niż Bratkowski ze swoim intelektualizmem, z jakim i na stadion nie wpuszczają, bo jest zakaz. Bratkowski pokazał jak być intelektualistą, teraz jest zajęty pokazywaniem jak redagować wysokonakładową i jednocześnie ambitną prasę. Pokazuje na portaliku, gdzie zgromadził jakieś 12 wielkich, intelektualnych nazwisk i 700 unikalnych wizyt dziennie. I to jest ostania cecha doradców po sześćdziesiątce, ich rady nigdy nie przekładają się na wielkości, zawsze oscylują miedzy małostkami i brakiem zainteresowania. Tak czy inaczej mnie wszystkie razem i każde doradztwo z osobna nie dotyczy, na dwadzieścia lat mam fajrant. Kto dożyje tego proszę, żeby moich rad nie słuchał, bo te czasy, które mamy teraz już nie wrócą, idą gorsze i sam nie wiem jak wielkim i jak bardzo złamanym trzeba będzie być chu..m, żeby przetrwać.

Reklama

27 KOMENTARZE

  1. O ironio
    guru Polskich intelektualistów edukacje zakończył na podstawówce, pełen szacun – choć adresat nie jest pewny. Twierdzisz, że Hołdys stał się ch…m, tyle, że złamanym przez władzę. Ale trzeba też oddać bogu co boskie, i gdy by nie ta władza, także medialna to Hołdysa po prostu by nie było. Dokładnie w ten sam sposób w jaki dziś różnych osób po prostu "nie ma" a raczej ich nie widać – a i usłyszeć też jest trudno. A Hołdysowi z drugim obiegiem nie do twarzy, oczywiście nie dziś, nie przy tej władzy. Jest to pewien rodzaj symbiozy. A jaka cena to już całkiem inna bajka, ale widocznie musi się opłacać

    ps. MK sądzę, że Tobie także by się opłacało, tylko cytując kalsyka – nie poszedłeś tą drogą 😉
  2. O ironio
    guru Polskich intelektualistów edukacje zakończył na podstawówce, pełen szacun – choć adresat nie jest pewny. Twierdzisz, że Hołdys stał się ch…m, tyle, że złamanym przez władzę. Ale trzeba też oddać bogu co boskie, i gdy by nie ta władza, także medialna to Hołdysa po prostu by nie było. Dokładnie w ten sam sposób w jaki dziś różnych osób po prostu "nie ma" a raczej ich nie widać – a i usłyszeć też jest trudno. A Hołdysowi z drugim obiegiem nie do twarzy, oczywiście nie dziś, nie przy tej władzy. Jest to pewien rodzaj symbiozy. A jaka cena to już całkiem inna bajka, ale widocznie musi się opłacać

    ps. MK sądzę, że Tobie także by się opłacało, tylko cytując kalsyka – nie poszedłeś tą drogą 😉
  3. O ironio
    guru Polskich intelektualistów edukacje zakończył na podstawówce, pełen szacun – choć adresat nie jest pewny. Twierdzisz, że Hołdys stał się ch…m, tyle, że złamanym przez władzę. Ale trzeba też oddać bogu co boskie, i gdy by nie ta władza, także medialna to Hołdysa po prostu by nie było. Dokładnie w ten sam sposób w jaki dziś różnych osób po prostu "nie ma" a raczej ich nie widać – a i usłyszeć też jest trudno. A Hołdysowi z drugim obiegiem nie do twarzy, oczywiście nie dziś, nie przy tej władzy. Jest to pewien rodzaj symbiozy. A jaka cena to już całkiem inna bajka, ale widocznie musi się opłacać

    ps. MK sądzę, że Tobie także by się opłacało, tylko cytując kalsyka – nie poszedłeś tą drogą 😉
    • To są chuj-torytety poprostu.
      30 sierpnia 2007 Donald Tusk PAP
      „…Jeśli uważacie państwo, że J.Kaczyński i PiS w czasie kampanii wyborczej mają zamiar aresztować kandydatów innych partii, używać podsłuchów, to weźcie pochodnie w ręce i idźcie na Pałac Prezydencki…”

      Gdzie był hujdys i spólka . No ja się pytam gdzie te pętaki wtedy były?

      Wiem, wiem mądrość etapu.

    • To są chuj-torytety poprostu.
      30 sierpnia 2007 Donald Tusk PAP
      „…Jeśli uważacie państwo, że J.Kaczyński i PiS w czasie kampanii wyborczej mają zamiar aresztować kandydatów innych partii, używać podsłuchów, to weźcie pochodnie w ręce i idźcie na Pałac Prezydencki…”

      Gdzie był hujdys i spólka . No ja się pytam gdzie te pętaki wtedy były?

      Wiem, wiem mądrość etapu.

    • To są chuj-torytety poprostu.
      30 sierpnia 2007 Donald Tusk PAP
      „…Jeśli uważacie państwo, że J.Kaczyński i PiS w czasie kampanii wyborczej mają zamiar aresztować kandydatów innych partii, używać podsłuchów, to weźcie pochodnie w ręce i idźcie na Pałac Prezydencki…”

      Gdzie był hujdys i spólka . No ja się pytam gdzie te pętaki wtedy były?

      Wiem, wiem mądrość etapu.

  4. Hołdys o Urbanie i nie tylko :
    “Alfabet Wildsteina” w porównaniu z “Alfabetem Kisiela”, który był pierwszy czy “Alfabetem Urbana”, który był drugim, jest tak marny i nie dający się czytać, że szkoda gadać (…) Wildstein, człowiek inteligentny, jest zwyczajnie mało utalentowany, to wszystko (…) Ziemkiewicz, który w mojej prywatnej ocenie jest pajacem, pisze felieton zatytułowany “Cwaniak święty “Bolek” i już po tytule wszystko wiadomo. Zapowiadany jako fragment większej powieści, no jest to istny narcystyczny dramat językowy i fabularny. Nie przebrnąłem przez więcej niż kilka linijek pierwszego akapitu, a potem skakałem wzrokiem jak kangur w poszukiwaniu jakiejś interesującej frazy – i ni chu…a. Poza bełkotem nie ma nic. Jak on pisał te swoje science fiction za komuny – nie mam pojęcia. A podobno pisał ciekawie. Panowie Mazurek i Zalewski miłosiernie posługują się określeniem “Niesioł” na przeciwieństwo “Jarosława Kaczyńskiego”, bo tylko “Niesioł” (no i Bruksela) mówi/myśli o Jarosławie Kaczyńskim per “Kaczor”. Tendencyjność ich rubryki nie jest nawet śmieszna, co jest o tyle smutne, że tendencyjność takiego Urbana bywa mimo wszystko śmieszna, gdyż facet ma realne poczucie humoru – popisywał się nim wiele lat temu w “Szpilkach” i “Expressie Wieczornym”, i wtedy czytał i cytował go cały naród (dziś wszyscy się wyprą). Słabiutka to rubryczka bardzo. Karnowscy – pełna masturbacja niedotlenionych indorów. Zresztą tu jestem nieobiektywny, bo kiedyś brałem udział z jednym z Karnowskich w jakimś programie telewizyjnym i został złapany na tak elementarnej nieznajomości faktów z czasu komuny, że został zgaszony przeze mnie packą na muchy. Równie dobrze ja mógłbym dziś budować teorie na frazie “powiem wam co myślał Presley, kiedy był w Polsce” (nigdy nie był) (…) Gazeta „Wprost”, do której pisuję felietony, nie jest obiektywna, wiem o tym. Tam boją się PiSu jak diabeł wody święconej, ale na miliard procent nie jest to gazeta tak spaczona, jak „Uważam Rze”. Nagle konstatuję, że „Uważam Rze” jest dla mnie nowym wcieleniem “NIE”, pisma bezkompromisowo sekującego ludzi o innym widzeniu świata. Gardzącego nimi. Jest “Trybuną Ludu”. URZ nawet nie stara się ukryć faktu, że jest propagandówką – tak, jak nie ukrywał tego tygodnik Urbana przed laty, kiedy sprzedawał pół miliona egzemplarzy. Jest jedynie słabsze literacko a analitycznie cieniutkie jak grafon – w tym numerze ciutkę ratuje je dyskusja nt prawdziwości zmartwychwstania Jezusa, ale też jest to słabsza rzecz od tej w “Przekroju”. W sumie „Uważam Rze” jest dla mnie, łasucha na ciekawe słowo i odmienne widzenie świata, nudne jak flaki z olejem. Zero frapującej treści. Wiem jednak, że wielu ludzi myśli zupełnie inaczej. Znajdują tam swoją karmę. Cieszą się każdym zdaniem. Dla nich to fascynujące pismo. I na tym to polega. Dlaczego ma wielki nakład i sprzedaje się brawurowo? Dlaczego ludzie to masowo czytają? To jest wielka rzecz. Mam podejrzenie, że wiem dlaczego, ale jest to wniosek tak dla mnie przygnębiający, że aż strach się nim podzielić.

    • Obiektywnie na to patrząc to Urban, Hołdys, Lis i Szechter łączy
      dramat życia. Kiedyś byli kimś a teraz? Hołdys kiedyś głos pokolenia a teraz zgryźliwy tetryk rozgoryczony powiększoną prostatą, postępującą siwizną i nędzną emeryturą zusowską. Lis miał być prezydentem, więc z Belwederu do Wprost to rzeczywiście może zaboleć. To postaci żywcem z greckiej tragedii! 🙂

      Swoją drogą to ciekawe co porabia Stefek Michnik na saksach w Szwecji. Przy patroszeniu dorsza czy może kuca w tunelu zbierając truskawki? 🙂

      • Nie profanuj Adama, Adam
        jest ojcem założycielem III RP. Tak sobie wymyslił koncepcje, że pod swoimi skrzydłami przygarnie Solidarność i Komunę, a Nowej Polski. Z solidarności ostał sie tylko kościół, który nie potrzebował drogowskazów Adama i od tej pory Adam nie toleruje kościoła niczym pies kota. Z lewej nogi szybko obsypały się szyszki i został tylko stalowy kościec SB.

        • Adam sprofanował się sam 🙂
          Z posła OKP, intelektualisty, głosu wolnej Polandii i Solidarności został eremita pokrzykujący na odpustach tudzież pisujący do zagranicznych bulwarówek. Czy coś takiego byłoby możliwe 20, 10 alo i 5 lat temu?

          Plan miał, owszem, ale jak to opisano w niniejszej książce http://www.scribd.com/doc/38779869/Ci%C4%99%C5%BCkie-czasy-dla-agentow zużytą agenturę wpływu się wyrzuca na śmietnik. Teraz jeszcze jest czas zużywających się "młodych" zdolnych jak Wejchert i Walter a już niedługo nadejdzie czas "pampersów" typu Lis. Po nim kto nastąpi jeszcze nie wiadomo,ale typowanie trwa 🙂

  5. Hołdys o Urbanie i nie tylko :
    “Alfabet Wildsteina” w porównaniu z “Alfabetem Kisiela”, który był pierwszy czy “Alfabetem Urbana”, który był drugim, jest tak marny i nie dający się czytać, że szkoda gadać (…) Wildstein, człowiek inteligentny, jest zwyczajnie mało utalentowany, to wszystko (…) Ziemkiewicz, który w mojej prywatnej ocenie jest pajacem, pisze felieton zatytułowany “Cwaniak święty “Bolek” i już po tytule wszystko wiadomo. Zapowiadany jako fragment większej powieści, no jest to istny narcystyczny dramat językowy i fabularny. Nie przebrnąłem przez więcej niż kilka linijek pierwszego akapitu, a potem skakałem wzrokiem jak kangur w poszukiwaniu jakiejś interesującej frazy – i ni chu…a. Poza bełkotem nie ma nic. Jak on pisał te swoje science fiction za komuny – nie mam pojęcia. A podobno pisał ciekawie. Panowie Mazurek i Zalewski miłosiernie posługują się określeniem “Niesioł” na przeciwieństwo “Jarosława Kaczyńskiego”, bo tylko “Niesioł” (no i Bruksela) mówi/myśli o Jarosławie Kaczyńskim per “Kaczor”. Tendencyjność ich rubryki nie jest nawet śmieszna, co jest o tyle smutne, że tendencyjność takiego Urbana bywa mimo wszystko śmieszna, gdyż facet ma realne poczucie humoru – popisywał się nim wiele lat temu w “Szpilkach” i “Expressie Wieczornym”, i wtedy czytał i cytował go cały naród (dziś wszyscy się wyprą). Słabiutka to rubryczka bardzo. Karnowscy – pełna masturbacja niedotlenionych indorów. Zresztą tu jestem nieobiektywny, bo kiedyś brałem udział z jednym z Karnowskich w jakimś programie telewizyjnym i został złapany na tak elementarnej nieznajomości faktów z czasu komuny, że został zgaszony przeze mnie packą na muchy. Równie dobrze ja mógłbym dziś budować teorie na frazie “powiem wam co myślał Presley, kiedy był w Polsce” (nigdy nie był) (…) Gazeta „Wprost”, do której pisuję felietony, nie jest obiektywna, wiem o tym. Tam boją się PiSu jak diabeł wody święconej, ale na miliard procent nie jest to gazeta tak spaczona, jak „Uważam Rze”. Nagle konstatuję, że „Uważam Rze” jest dla mnie nowym wcieleniem “NIE”, pisma bezkompromisowo sekującego ludzi o innym widzeniu świata. Gardzącego nimi. Jest “Trybuną Ludu”. URZ nawet nie stara się ukryć faktu, że jest propagandówką – tak, jak nie ukrywał tego tygodnik Urbana przed laty, kiedy sprzedawał pół miliona egzemplarzy. Jest jedynie słabsze literacko a analitycznie cieniutkie jak grafon – w tym numerze ciutkę ratuje je dyskusja nt prawdziwości zmartwychwstania Jezusa, ale też jest to słabsza rzecz od tej w “Przekroju”. W sumie „Uważam Rze” jest dla mnie, łasucha na ciekawe słowo i odmienne widzenie świata, nudne jak flaki z olejem. Zero frapującej treści. Wiem jednak, że wielu ludzi myśli zupełnie inaczej. Znajdują tam swoją karmę. Cieszą się każdym zdaniem. Dla nich to fascynujące pismo. I na tym to polega. Dlaczego ma wielki nakład i sprzedaje się brawurowo? Dlaczego ludzie to masowo czytają? To jest wielka rzecz. Mam podejrzenie, że wiem dlaczego, ale jest to wniosek tak dla mnie przygnębiający, że aż strach się nim podzielić.

    • Obiektywnie na to patrząc to Urban, Hołdys, Lis i Szechter łączy
      dramat życia. Kiedyś byli kimś a teraz? Hołdys kiedyś głos pokolenia a teraz zgryźliwy tetryk rozgoryczony powiększoną prostatą, postępującą siwizną i nędzną emeryturą zusowską. Lis miał być prezydentem, więc z Belwederu do Wprost to rzeczywiście może zaboleć. To postaci żywcem z greckiej tragedii! 🙂

      Swoją drogą to ciekawe co porabia Stefek Michnik na saksach w Szwecji. Przy patroszeniu dorsza czy może kuca w tunelu zbierając truskawki? 🙂

      • Nie profanuj Adama, Adam
        jest ojcem założycielem III RP. Tak sobie wymyslił koncepcje, że pod swoimi skrzydłami przygarnie Solidarność i Komunę, a Nowej Polski. Z solidarności ostał sie tylko kościół, który nie potrzebował drogowskazów Adama i od tej pory Adam nie toleruje kościoła niczym pies kota. Z lewej nogi szybko obsypały się szyszki i został tylko stalowy kościec SB.

        • Adam sprofanował się sam 🙂
          Z posła OKP, intelektualisty, głosu wolnej Polandii i Solidarności został eremita pokrzykujący na odpustach tudzież pisujący do zagranicznych bulwarówek. Czy coś takiego byłoby możliwe 20, 10 alo i 5 lat temu?

          Plan miał, owszem, ale jak to opisano w niniejszej książce http://www.scribd.com/doc/38779869/Ci%C4%99%C5%BCkie-czasy-dla-agentow zużytą agenturę wpływu się wyrzuca na śmietnik. Teraz jeszcze jest czas zużywających się "młodych" zdolnych jak Wejchert i Walter a już niedługo nadejdzie czas "pampersów" typu Lis. Po nim kto nastąpi jeszcze nie wiadomo,ale typowanie trwa 🙂

  6. Hołdys o Urbanie i nie tylko :
    “Alfabet Wildsteina” w porównaniu z “Alfabetem Kisiela”, który był pierwszy czy “Alfabetem Urbana”, który był drugim, jest tak marny i nie dający się czytać, że szkoda gadać (…) Wildstein, człowiek inteligentny, jest zwyczajnie mało utalentowany, to wszystko (…) Ziemkiewicz, który w mojej prywatnej ocenie jest pajacem, pisze felieton zatytułowany “Cwaniak święty “Bolek” i już po tytule wszystko wiadomo. Zapowiadany jako fragment większej powieści, no jest to istny narcystyczny dramat językowy i fabularny. Nie przebrnąłem przez więcej niż kilka linijek pierwszego akapitu, a potem skakałem wzrokiem jak kangur w poszukiwaniu jakiejś interesującej frazy – i ni chu…a. Poza bełkotem nie ma nic. Jak on pisał te swoje science fiction za komuny – nie mam pojęcia. A podobno pisał ciekawie. Panowie Mazurek i Zalewski miłosiernie posługują się określeniem “Niesioł” na przeciwieństwo “Jarosława Kaczyńskiego”, bo tylko “Niesioł” (no i Bruksela) mówi/myśli o Jarosławie Kaczyńskim per “Kaczor”. Tendencyjność ich rubryki nie jest nawet śmieszna, co jest o tyle smutne, że tendencyjność takiego Urbana bywa mimo wszystko śmieszna, gdyż facet ma realne poczucie humoru – popisywał się nim wiele lat temu w “Szpilkach” i “Expressie Wieczornym”, i wtedy czytał i cytował go cały naród (dziś wszyscy się wyprą). Słabiutka to rubryczka bardzo. Karnowscy – pełna masturbacja niedotlenionych indorów. Zresztą tu jestem nieobiektywny, bo kiedyś brałem udział z jednym z Karnowskich w jakimś programie telewizyjnym i został złapany na tak elementarnej nieznajomości faktów z czasu komuny, że został zgaszony przeze mnie packą na muchy. Równie dobrze ja mógłbym dziś budować teorie na frazie “powiem wam co myślał Presley, kiedy był w Polsce” (nigdy nie był) (…) Gazeta „Wprost”, do której pisuję felietony, nie jest obiektywna, wiem o tym. Tam boją się PiSu jak diabeł wody święconej, ale na miliard procent nie jest to gazeta tak spaczona, jak „Uważam Rze”. Nagle konstatuję, że „Uważam Rze” jest dla mnie nowym wcieleniem “NIE”, pisma bezkompromisowo sekującego ludzi o innym widzeniu świata. Gardzącego nimi. Jest “Trybuną Ludu”. URZ nawet nie stara się ukryć faktu, że jest propagandówką – tak, jak nie ukrywał tego tygodnik Urbana przed laty, kiedy sprzedawał pół miliona egzemplarzy. Jest jedynie słabsze literacko a analitycznie cieniutkie jak grafon – w tym numerze ciutkę ratuje je dyskusja nt prawdziwości zmartwychwstania Jezusa, ale też jest to słabsza rzecz od tej w “Przekroju”. W sumie „Uważam Rze” jest dla mnie, łasucha na ciekawe słowo i odmienne widzenie świata, nudne jak flaki z olejem. Zero frapującej treści. Wiem jednak, że wielu ludzi myśli zupełnie inaczej. Znajdują tam swoją karmę. Cieszą się każdym zdaniem. Dla nich to fascynujące pismo. I na tym to polega. Dlaczego ma wielki nakład i sprzedaje się brawurowo? Dlaczego ludzie to masowo czytają? To jest wielka rzecz. Mam podejrzenie, że wiem dlaczego, ale jest to wniosek tak dla mnie przygnębiający, że aż strach się nim podzielić.

    • Obiektywnie na to patrząc to Urban, Hołdys, Lis i Szechter łączy
      dramat życia. Kiedyś byli kimś a teraz? Hołdys kiedyś głos pokolenia a teraz zgryźliwy tetryk rozgoryczony powiększoną prostatą, postępującą siwizną i nędzną emeryturą zusowską. Lis miał być prezydentem, więc z Belwederu do Wprost to rzeczywiście może zaboleć. To postaci żywcem z greckiej tragedii! 🙂

      Swoją drogą to ciekawe co porabia Stefek Michnik na saksach w Szwecji. Przy patroszeniu dorsza czy może kuca w tunelu zbierając truskawki? 🙂

      • Nie profanuj Adama, Adam
        jest ojcem założycielem III RP. Tak sobie wymyslił koncepcje, że pod swoimi skrzydłami przygarnie Solidarność i Komunę, a Nowej Polski. Z solidarności ostał sie tylko kościół, który nie potrzebował drogowskazów Adama i od tej pory Adam nie toleruje kościoła niczym pies kota. Z lewej nogi szybko obsypały się szyszki i został tylko stalowy kościec SB.

        • Adam sprofanował się sam 🙂
          Z posła OKP, intelektualisty, głosu wolnej Polandii i Solidarności został eremita pokrzykujący na odpustach tudzież pisujący do zagranicznych bulwarówek. Czy coś takiego byłoby możliwe 20, 10 alo i 5 lat temu?

          Plan miał, owszem, ale jak to opisano w niniejszej książce http://www.scribd.com/doc/38779869/Ci%C4%99%C5%BCkie-czasy-dla-agentow zużytą agenturę wpływu się wyrzuca na śmietnik. Teraz jeszcze jest czas zużywających się "młodych" zdolnych jak Wejchert i Walter a już niedługo nadejdzie czas "pampersów" typu Lis. Po nim kto nastąpi jeszcze nie wiadomo,ale typowanie trwa 🙂