Reklama


Ponieważ od 27 lutego 2008 roku nie można już straszyć artykułem 135 kk, a nawet zupełnie bezkarnie zacytować klasyka : durnia mamy za prezydenta, więc fotografia przedstawia takiego durnia w całej krasie. Bo jakże inaczej nazwać człowieka, który przylatuje rządowym śmigłowcem na specjalne spotkanie z ludźmi, którzy wskutek kataklizmu utracili wszystko, i ucieka z miejsca umówionego spotkania – tylnym wyjściem?
Tyle tytułem wstępu, bo wpis dotyczy zupełnie nieznanego epizodu z życia pewnego ,,literata”, który zdążył napisać rozdział pewnej książki, zanim ugruntował sławę i popularność w japońskiej ambasadzie.
Bez bulu ale za to ,,z nadziejom”. To też klasyk – protoplasta.
Więc historia wielkiego i wciąż, mam wrażenie, niedocenionego literata zaczęła się w Krakowie.

Reklama

Dawno temu, po krakowskim rynku przechadzał się pan Waldek. Pan Waldek – niespełniony literat i polityk(ier) trzeciego rzędu. Przechadzając się odwiedzał antykwariaty. Być może w poszukiwaniu oryginalnego wydania Mniszkówny, albo, co bardziej prawdopodobne, Dołęgi-Mostowicza. Albo, najzwyczajniej na świecie, szukał czegoś dużego w pozłacanej oprawie?Tego już się niestety nie dowiemy. Albowiem pan Waldek, Waldek Kuczyński, zakupił opasłe tomisko, z 1928 roku, zatytułowane ,,Dziesięciolecie Polski Odrodzonej 1918-1928″. Jak sam twierdzi – 8 kilogramów papieru w okazyjnej cenie. Przywiózł te ,,kilogramy” do warszawskiego domu, pooglądał, odłożył i zapomniał.
Nadeszła jednak wiekopomna chwila, która obudziła ducha historii. W roku pańskim 1997 z okazji urodzin pana Siły Spokoju, wydana została książka ,,Tadeusz Mazowiecki – polityk trudnych czasów”. Nie muszę dodawać kto był jej autorem. Warto jedynie odnotować, że wielki udział w jej wydaniu miał niejaki Nowak. To znaczy blond piękność, ale nie wiedzieć dlaczego ktoś, albo ona sama, wymyślili kryptonim operacyjny TW ,,Nowak”. Wypada to podkreślić szczególnie dzisiaj, kiedy się Nowaków namnożyło do tego stopnia, że nie ma takiej stacji ani takiego pociągu, żeby się nie natknąć.
Więc pan Waldek z panią … Nowak nie tylko wydali książkę, ale także zarówno, urządzili fetę – na królewskim Zamku. Na cześć pana Tadeusza, tego co wszystko dokładnie i ponoć sumiennie, dzień w dzień zapisywał. I czego się, ponoć, niektórzy obawiają. Bo to nigdy nie wiadomo, w jakie niepowołane ręce, niekoncesjonowanego pisarza, albo nie daj Boże dziennikarza – trafią.
Więc doskonała współpraca pana Waldka z panią Nie… to znaczy Nowak, zaowocowała nie tylko laurką i fetą dla pana Mazowieckiego, ale czymś znacznie większym. Większym i grubszym.
Naszła mianowicie, wspomnianego już Waldka, nieodparta chęć zapisania się w historii najnowszej. Poczuł się zapewne, były już, pan minister bardzo niedoceniony i odstawiony na boczny tor, więc postanowił temu zaradzić. I wpadł na pomysł, być może, monumentalnego dzieła ale grubego tomiska – na pewno. Tym bardziej, ze pierwowzór miał na półce w swoim domu. Tym pierwowzorem był zakupiony w Krakowie 8-kilogramowy tom ,,Dziecięciolecie Polski Odrodzonej 1918-1928″. Więc nawet nie musiał, nasz drogi pan Waldek, silić się na oryginalność, bo ,,Dziesięciolecie Polski Niepodległej 1989 – 1999″ brzmi całkiem podobnie. Ponieważ dzieło miało być monumentalne, więc zawiera:
4 283 zdjęcia wybrane spośród 2 milionów
159 rysunków satyrycznych
118 artykułów i tytułów prasowych, winiet gazet, okładek tygodników i miesięczników
130 plakatów, ulotek i okładek książek
30 znaczków, kart pocztowych, kopert i stempli
34 dokumenty
32 medale okolicznościowe
51 herbów miast, gmin, województw
48 map
115 tabel
180 wykresów
a 369 autorów napisało specjane teksty do tej specjalnej i niezwykłej księgi.
Wśród nich – uwaga – Bronisław Komorowski. Na stronie 182 ,,Armia państwa niepodległego i demokratycznego”. Tekst – zapewne – równie ,,wielki” i ,,ważny” jak wielkie i ważne osiągnięcia naszej skurczonej armii, pod kierunkiem ówczesnego ministra obrony – Bronisława Komorowskiego, dzisiejszego zwierzchnika Sił Zbrojnych. To również jemu zawdzięczają żołnierze ,,afgańskiej misji” – worki z piaskiem na podłodze ,,bojowego wozu, którego nam wszyscy zazdroszczą”.
Mniejsza jednak o tekst i wojskowe ,,zasługi” wąsatego myśliwego.
Spójrzmy na stronę z biogramem autorów. A tam – REWELACJA:

Bronisław Komorowski, dr nauk humanistycznych, minister obrony narodowej; poseł na sejm w latach:1990-1993 – podsekretarz stanu w MON, członek Unii Demokratycznej, 1994-97 – członek prezydium Rady Krajowej Unii Wolności, 1997-1998 sekretarz generalny Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, od 1998 r. członek Zarządu Krajowego SKL.

DOKTOR NAUK HUMANISTYCZNYCH!
Podsumujmy zatem : hrabia, poliglota (biegły francuski i angielski), człowiek honoru ( jak sąd uniwinni Szeremietiewa odchodzę z polityki), wielki miłośnik zwierząt, wielki słowotwórca. I na koniec – znawca konstrukcji płatowców, ekspert od lotniczych katastrof.
Czy nie spotkało nas zbyt wielkie szczęście?

Źródła: blog Waldemara Kuczyńskiego
blog Romualda Szeremietiewa

Reklama

27 KOMENTARZE

  1. Do twojej listy Tatku dodałbym jeszcze szarmanckiego
    (rozgrzane sędziny) taktownego dyplomatę (Duńskie kaszaloty) oraz mistrza kulinarnego (bigosowanie).

    Swoją drogą ciekawe czy ktoś opisze krótki epizod młodego Donka Tuska na studiach w szkole Marynaki Wojennej 🙂

    • Jeszcze by się tego nazbierało
      myślę – na stu niekoniecznie pisowskich kandydatów. Jak choćby ten WSIok, co się na śmierć zatańczył. Albo to poradzieckie oficyjerstwo, co się gremialnie panu, wtedy, marszałkowi w rękaw wypłakiwało.
      Albo arytmia serca i, ponoć, bajpasy, nie przeszkadzały wrzeszczeć razem z Tuskiem – o świadectwo zdrowia ś.p. Kaczyńskiego. Albo pijany wykład w German Marshall Fund.
      Ciekawe, że feministki milczały na wieść o ,,kaszalotach” w duńskiej armii, tak jak zielono-czerwoni na widok zastrzelonych przez ślepego snajpera Komorowskiego – saren i kozłów.

  2. Do twojej listy Tatku dodałbym jeszcze szarmanckiego
    (rozgrzane sędziny) taktownego dyplomatę (Duńskie kaszaloty) oraz mistrza kulinarnego (bigosowanie).

    Swoją drogą ciekawe czy ktoś opisze krótki epizod młodego Donka Tuska na studiach w szkole Marynaki Wojennej 🙂

    • Jeszcze by się tego nazbierało
      myślę – na stu niekoniecznie pisowskich kandydatów. Jak choćby ten WSIok, co się na śmierć zatańczył. Albo to poradzieckie oficyjerstwo, co się gremialnie panu, wtedy, marszałkowi w rękaw wypłakiwało.
      Albo arytmia serca i, ponoć, bajpasy, nie przeszkadzały wrzeszczeć razem z Tuskiem – o świadectwo zdrowia ś.p. Kaczyńskiego. Albo pijany wykład w German Marshall Fund.
      Ciekawe, że feministki milczały na wieść o ,,kaszalotach” w duńskiej armii, tak jak zielono-czerwoni na widok zastrzelonych przez ślepego snajpera Komorowskiego – saren i kozłów.

  3. Do twojej listy Tatku dodałbym jeszcze szarmanckiego
    (rozgrzane sędziny) taktownego dyplomatę (Duńskie kaszaloty) oraz mistrza kulinarnego (bigosowanie).

    Swoją drogą ciekawe czy ktoś opisze krótki epizod młodego Donka Tuska na studiach w szkole Marynaki Wojennej 🙂

    • Jeszcze by się tego nazbierało
      myślę – na stu niekoniecznie pisowskich kandydatów. Jak choćby ten WSIok, co się na śmierć zatańczył. Albo to poradzieckie oficyjerstwo, co się gremialnie panu, wtedy, marszałkowi w rękaw wypłakiwało.
      Albo arytmia serca i, ponoć, bajpasy, nie przeszkadzały wrzeszczeć razem z Tuskiem – o świadectwo zdrowia ś.p. Kaczyńskiego. Albo pijany wykład w German Marshall Fund.
      Ciekawe, że feministki milczały na wieść o ,,kaszalotach” w duńskiej armii, tak jak zielono-czerwoni na widok zastrzelonych przez ślepego snajpera Komorowskiego – saren i kozłów.

    • Doktoraty się w Polsce kupuje
      tak samo jak magisterskie dyplomy. To nie jest żaden problem, tym bardziej, że niczym nie grozi – w razie wpadki.
      Wracając do naszego, jakże wszechstronnego, Bronisława – chwalił się wszem i wobec, ze napisał magisterkę w 11 dni, będąc ministrem obrony, opierniczał generałów z AON-u , że nie ma jeszcze doktoratu, podczas gdy ,,mój zastępca już ma”.

    • Doktoraty się w Polsce kupuje
      tak samo jak magisterskie dyplomy. To nie jest żaden problem, tym bardziej, że niczym nie grozi – w razie wpadki.
      Wracając do naszego, jakże wszechstronnego, Bronisława – chwalił się wszem i wobec, ze napisał magisterkę w 11 dni, będąc ministrem obrony, opierniczał generałów z AON-u , że nie ma jeszcze doktoratu, podczas gdy ,,mój zastępca już ma”.

    • Doktoraty się w Polsce kupuje
      tak samo jak magisterskie dyplomy. To nie jest żaden problem, tym bardziej, że niczym nie grozi – w razie wpadki.
      Wracając do naszego, jakże wszechstronnego, Bronisława – chwalił się wszem i wobec, ze napisał magisterkę w 11 dni, będąc ministrem obrony, opierniczał generałów z AON-u , że nie ma jeszcze doktoratu, podczas gdy ,,mój zastępca już ma”.