Reklama

"Nie jest najważniejszą sprawą bycie gubernatorem czy też pierwszą damą jak w moim przypadku."

"Nie jest najważniejszą sprawą bycie gubernatorem czy też pierwszą damą jak w moim przypadku."
                                                                                   George W. Bush

"Włanczam" ci ja wczoraj telewizor, a tam takie cuda ( dziw nie zauważyłem ), że szczęka opada. Dziesiątki tysięcy ludzi, wpadających w masową histerię po usłyszeniu głosu Obamy, popijających piwo prezydenckie, noszących koszulki z Obamą i wysyłających swoje dzieci do Legolandu, by mogły pooglądać Obamę z klocków. Do tego sztaby organizatorów, zapowiadających, że na zaprzysiężeniu będzie więcej ludzi, niż na pogrzebie papieża. No i słowo "hope", czyli nadzieja, odmieniane przez wszystkie przypadki. To co się dzieje w Ameryce przypomina kult jednostki z czasów Stalina, który ze świętego, komunistycznego obrazu wsio widział i nawet w myślach czytać potrafił. Dziś Obama jest receptą na wszystko, ciemny lud myśli, że ciemnoskóry prezydent w trymiga upora się z kryzysem gospodarczym, wyprowadzi wojska z Iraku, robiąc tam w tzw. międzyczasie prawdziwą demokrację, której Bush nie potrafił zrobić przez sześć lat i w ogóle narobi tyle cudów, że Donald może się skryć. Prezydent na szczęście nie jest ciemny i już studzi rozpalone głowy swoich czcicieli, tłumacząc, że on nie Spiderman ( choć w komiksie ze Spidermanem już wystąpił ) i że będzie popełniał błędy, pewnie nawet kogoś zawiedzie.

Reklama

Ludzie ufają Obamie i ufali Bushowi. To jemu poświęcę tych parę słów, nad inauguracyjną histerią spuszczę zaś zasłonę milczenia. Zaufanie do Busha było ogromne, on sam to zauważył i powiedział "Ludzie mi ufają. Cały czas przychodzą do mnie mówiąc "nie zawiedź mnie znowu" ". Cały on, George Dablju Bush, czterdziesty trzeci prezydent Stanów Zjednoczonych, najgorsza głowa państwa od czasów Nixona, najbardziej nieudolna od czasów Cartera, choć eksperci twierdzą, że przebił ich obu. Sam Bush wierzy, że historia będzie dla niego łaskawsza, niż współcześni, wierzy też, że "istoty ludzkie i ryby mogą koegzystować w pokoju". To kolejny cytat z pana prezydenta, jeden ze słynnych "buszyzmów", czyli idiotycznych powiedzonek, z których nasz rodowity Teksańczyk słynie. I zasłynąłby tylko nimi, gdyby nie ataki z 11 września, które przesądziły o całej reszcie jego dorobku. Bush, pozwalając rodzinie Bin Ladena opuścić cichcem USA, postanowił dać terrorystom nauczkę i uderzyć w Afganistan, jeden z najbardziej barbarzyńskich, totalitarnych i niecywilizowanych reżimów, który udzielił schronienia Osamie i jego Al Kaidzie. Bush rozpoczął inwazję z poparciem Amerykanów i świata, kredyt zaufania został jednak szybko roztrwoniony. Nie dość, że wojna w Afganistanie zaczęła się niemiłosiernie dłużyć ( dziś jeszcze ciągle trwa, momentami nawet się nasila ), to nasz bohater, przekonany, że wypełnia misję powierzoną mu przez Boga ( zasiadającego widocznie we władzach którejś z amerykańskich firm zbrojeniowych ), przy sprzeciwie ONZ i prawie całej Europy, zaatakował Irak. Obalił reżim Husseina, po czym ogłosił tryumfalnie koniec wojny. Zrobił to pięć i pół roku temu, wojna trwa do dziś, Stany zostały w międzyczasie opuszczone przez wszystkich sojuszników, łącznie z nami, zostali im Anglicy, którzy też chcą się wycofać.

Amerykanie także będą musieli opuścić Irak i zrobią to w 2012 roku, po dziewięciu latach. Gdy w 2003 Bush wkraczał do Iraku, tłumaczył to bronią atomową obecną w tym kraju. Po dwóch latach okazało się, że oszukał społeczeństwo, a broni nie ma, bo i nigdy jej nie było. Prezydent, wypełniając boską misję wprowadzenia w Iraku demokracji, okłamał własnych obywateli i połowę świata, zastąpił krwawą dyktaturę w tym kraju krwawą wojną domową i doprowadził do bezprecedensowego spadku znaczenia i prestiżu Ameryki na świecie, sprzężonego z bezprecedensowym wzrostem nastrojów antyamerykańskich w wielu krajach, również w tych wschodnioeuropejskich, gdzie Teksańczyk w kombojskim kapeluszu, żrący plastik i popijający odrdzewiaczem, był dotychczas bożyszczem mas, a dziś jest obiektem kpin i niechęci. To jednak nie koniec osiągnięć prezydenta Busha, kolejnym osiągnięciem jest likwidacja resztek nadzoru bankowego. Czego w prawie bankowym nie spieprzył Clinton, to poprawił Bush. W rezultacie działania obu panów, połączone z działaniami Boga finansów Greenspana i z idiotycznym miotaniem się rekinów światowej finansjery na Wall Street, doprowadziły do kryzysu gospodarczego, największego od wielu lat i obejmującego swym zasięgiem "większe pół" świata.

Do listy osiągnięć prezydenta Busha można dopisać akcję ratunkową podczas huraganu Katrina. Gdyby nie nieudolne działania zapobiegawczo – ratunkowe i gdyby nie brak jakiejkolwiek rozsądnej reakcji po fakcie, dałoby się uniknąć śmierci i cierpienia wielu ludzi. Niestety pan prezydent nie raczył zrobić niczego rozsądnego, za to po przejściu huraganu zapewnił, że modli się za ofiary. Podczas którejś z modlitw Bóg podsunął mu kolejny świetny pomysł, związany z realizacją wielkiej, amerykańskiej misji demokratyzacji świata i polecił, by w ramach demokratyzacji wprowadzić Patriot Act, "demokratyzujący" same Stany Zjednoczone od wewnątrz. Teraz USA są tak zdemokratyzowane, jak jeszcze nigdy, od czasów McCarthyego. Są jednak wciąż zbyt mało demokratyczne dla terrorystów, których prezydent Bush umieścił w Guantanamo. Wśród uwięzionych przez naszego bojownika o wolność i demokrację, znalazł się m. in. taksówkarz z Afganistanu, oskarżony o bógwico przez zwaśniony klan i nastolatek, którego największą przewiną było arabskie, czy pakistańskie pochodzenie i który okazał się obywatelem Niemiec, czy innej Kanady. Bush wsadzał ludzi przez pomyłkę i jego prezydentura również była pomyłką. Żeby nie mieszać go z błotem można dodać na jego obronę, że zwiększył środki na walkę z AIDS. Poza tym wzbogacił ludzkość o wiele ciekawych sformułowań. Na zakończenie sypnę garścią mądrości ustępującego prezydenta. Oto one:

"Nadszedł czas, by rodzaj ludzki wkroczył do Układu Słonecznego."
"Na każdą strzelaninę zakończoną czyjąś śmiercią przypadają trzy strzelaniny bez ofiar. To po prostu niemożliwe do zaakceptowania w Ameryce. Po prostu nie do zaakceptowania. Musimy coś z tym zrobić."
"Lubię moich kumpli z Teksasu. Lubiłem ich, kiedy byłem młody, lubiłem ich kiedy byłem w średnim wieku, lubiłem ich zanim zostałem prezydentem. I lubię ich podczas prezydenta i lubię ich po prezydencie."
"Moja praca to jest praca z podejmowaniem decyzji, i w rezultacie podejmuję wiele decyzji."
"Nie byłem zadowolony, że Hamas nie chciał ogłosić, iż pragnie zniszczyć Izrael."
"Nasi wrogowie są innowacyjni i mają zasoby – my również. Oni nigdy nie przestają wymyślać nowych sposobów na szkodzenie naszemu krajowi i naszym ludziom – my również."
"Staniemy w obronie terroryzmu. Staniemy w obronie wolności."
"Nasi wrogowie są brutalni, ale nie dorównują nam, nie dorównują armii Stanów Zjednoczonych."
"Nasz naród został wybrany przez Boga, wyznaczony przez historię, aby być wzorem dla świata."

Nic dziwnego, że Amerykanie cieszą się ze zmiany prezydenta. Choć z nowym nie będzie pewnie tak zabawnie. Stary skończył swoją misję i wraca do kumpli z Teksasu. Żegnaj kowboju, satyrykom będzie ciebie brakowało.

Reklama

44 KOMENTARZE

    • A jeżeli popatrzeć na to na
      A jeżeli popatrzeć na to na odwrót, to będzie najlepszy. Choć osobiście nie wiem co i komu mogło się w prezydenturze Busha podobać. Był beznadziejnym prezydentem, okłamywał społeczeństwo, wciągnął kraj w dwie niekończące się wojny i przyczynił się do kryzysu gospodarczego. Jeśli doliczyć do tego niezliczoną ilość gaf, otrzymamy obraz człowieka, przy którym Kaczyński wydaje się być świetnym liderem. Paranoja? Możliwe, jeśli odnosisz to słowo do rządów pana Busha.

      • Kot włącza sobie paranoję gdy chce zrozunieć i wyłącza ją
        gdy ma jakiś obraz, możliwe że nieprawdziwy ale interesujący.

        Gdy słyszy słowa: społeczeństwo jest suwerenem itp. staje się jakoś bardzo wrednie ironiczny.

        Gdy chodzi o politykę i polityków warto sobie zadać pytania: co się zmieniło, jak (i kto!) można to wykorzystać, kto zyskuje a kto traci i takie tam, podobne.

        To funkcjonuje gdy chodzi o PiS, teraz PO jak i gdy chodzi o Busha.

        Dobrej zabawy życzę.

    • A jeżeli popatrzeć na to na
      A jeżeli popatrzeć na to na odwrót, to będzie najlepszy. Choć osobiście nie wiem co i komu mogło się w prezydenturze Busha podobać. Był beznadziejnym prezydentem, okłamywał społeczeństwo, wciągnął kraj w dwie niekończące się wojny i przyczynił się do kryzysu gospodarczego. Jeśli doliczyć do tego niezliczoną ilość gaf, otrzymamy obraz człowieka, przy którym Kaczyński wydaje się być świetnym liderem. Paranoja? Możliwe, jeśli odnosisz to słowo do rządów pana Busha.

      • Kot włącza sobie paranoję gdy chce zrozunieć i wyłącza ją
        gdy ma jakiś obraz, możliwe że nieprawdziwy ale interesujący.

        Gdy słyszy słowa: społeczeństwo jest suwerenem itp. staje się jakoś bardzo wrednie ironiczny.

        Gdy chodzi o politykę i polityków warto sobie zadać pytania: co się zmieniło, jak (i kto!) można to wykorzystać, kto zyskuje a kto traci i takie tam, podobne.

        To funkcjonuje gdy chodzi o PiS, teraz PO jak i gdy chodzi o Busha.

        Dobrej zabawy życzę.

    • A jeżeli popatrzeć na to na
      A jeżeli popatrzeć na to na odwrót, to będzie najlepszy. Choć osobiście nie wiem co i komu mogło się w prezydenturze Busha podobać. Był beznadziejnym prezydentem, okłamywał społeczeństwo, wciągnął kraj w dwie niekończące się wojny i przyczynił się do kryzysu gospodarczego. Jeśli doliczyć do tego niezliczoną ilość gaf, otrzymamy obraz człowieka, przy którym Kaczyński wydaje się być świetnym liderem. Paranoja? Możliwe, jeśli odnosisz to słowo do rządów pana Busha.

      • Kot włącza sobie paranoję gdy chce zrozunieć i wyłącza ją
        gdy ma jakiś obraz, możliwe że nieprawdziwy ale interesujący.

        Gdy słyszy słowa: społeczeństwo jest suwerenem itp. staje się jakoś bardzo wrednie ironiczny.

        Gdy chodzi o politykę i polityków warto sobie zadać pytania: co się zmieniło, jak (i kto!) można to wykorzystać, kto zyskuje a kto traci i takie tam, podobne.

        To funkcjonuje gdy chodzi o PiS, teraz PO jak i gdy chodzi o Busha.

        Dobrej zabawy życzę.

    • A jeżeli popatrzeć na to na
      A jeżeli popatrzeć na to na odwrót, to będzie najlepszy. Choć osobiście nie wiem co i komu mogło się w prezydenturze Busha podobać. Był beznadziejnym prezydentem, okłamywał społeczeństwo, wciągnął kraj w dwie niekończące się wojny i przyczynił się do kryzysu gospodarczego. Jeśli doliczyć do tego niezliczoną ilość gaf, otrzymamy obraz człowieka, przy którym Kaczyński wydaje się być świetnym liderem. Paranoja? Możliwe, jeśli odnosisz to słowo do rządów pana Busha.

      • Kot włącza sobie paranoję gdy chce zrozunieć i wyłącza ją
        gdy ma jakiś obraz, możliwe że nieprawdziwy ale interesujący.

        Gdy słyszy słowa: społeczeństwo jest suwerenem itp. staje się jakoś bardzo wrednie ironiczny.

        Gdy chodzi o politykę i polityków warto sobie zadać pytania: co się zmieniło, jak (i kto!) można to wykorzystać, kto zyskuje a kto traci i takie tam, podobne.

        To funkcjonuje gdy chodzi o PiS, teraz PO jak i gdy chodzi o Busha.

        Dobrej zabawy życzę.

    • A jeżeli popatrzeć na to na
      A jeżeli popatrzeć na to na odwrót, to będzie najlepszy. Choć osobiście nie wiem co i komu mogło się w prezydenturze Busha podobać. Był beznadziejnym prezydentem, okłamywał społeczeństwo, wciągnął kraj w dwie niekończące się wojny i przyczynił się do kryzysu gospodarczego. Jeśli doliczyć do tego niezliczoną ilość gaf, otrzymamy obraz człowieka, przy którym Kaczyński wydaje się być świetnym liderem. Paranoja? Możliwe, jeśli odnosisz to słowo do rządów pana Busha.

      • Kot włącza sobie paranoję gdy chce zrozunieć i wyłącza ją
        gdy ma jakiś obraz, możliwe że nieprawdziwy ale interesujący.

        Gdy słyszy słowa: społeczeństwo jest suwerenem itp. staje się jakoś bardzo wrednie ironiczny.

        Gdy chodzi o politykę i polityków warto sobie zadać pytania: co się zmieniło, jak (i kto!) można to wykorzystać, kto zyskuje a kto traci i takie tam, podobne.

        To funkcjonuje gdy chodzi o PiS, teraz PO jak i gdy chodzi o Busha.

        Dobrej zabawy życzę.

    • A jeżeli popatrzeć na to na
      A jeżeli popatrzeć na to na odwrót, to będzie najlepszy. Choć osobiście nie wiem co i komu mogło się w prezydenturze Busha podobać. Był beznadziejnym prezydentem, okłamywał społeczeństwo, wciągnął kraj w dwie niekończące się wojny i przyczynił się do kryzysu gospodarczego. Jeśli doliczyć do tego niezliczoną ilość gaf, otrzymamy obraz człowieka, przy którym Kaczyński wydaje się być świetnym liderem. Paranoja? Możliwe, jeśli odnosisz to słowo do rządów pana Busha.

      • Kot włącza sobie paranoję gdy chce zrozunieć i wyłącza ją
        gdy ma jakiś obraz, możliwe że nieprawdziwy ale interesujący.

        Gdy słyszy słowa: społeczeństwo jest suwerenem itp. staje się jakoś bardzo wrednie ironiczny.

        Gdy chodzi o politykę i polityków warto sobie zadać pytania: co się zmieniło, jak (i kto!) można to wykorzystać, kto zyskuje a kto traci i takie tam, podobne.

        To funkcjonuje gdy chodzi o PiS, teraz PO jak i gdy chodzi o Busha.

        Dobrej zabawy życzę.

    • A jeżeli popatrzeć na to na
      A jeżeli popatrzeć na to na odwrót, to będzie najlepszy. Choć osobiście nie wiem co i komu mogło się w prezydenturze Busha podobać. Był beznadziejnym prezydentem, okłamywał społeczeństwo, wciągnął kraj w dwie niekończące się wojny i przyczynił się do kryzysu gospodarczego. Jeśli doliczyć do tego niezliczoną ilość gaf, otrzymamy obraz człowieka, przy którym Kaczyński wydaje się być świetnym liderem. Paranoja? Możliwe, jeśli odnosisz to słowo do rządów pana Busha.

      • Kot włącza sobie paranoję gdy chce zrozunieć i wyłącza ją
        gdy ma jakiś obraz, możliwe że nieprawdziwy ale interesujący.

        Gdy słyszy słowa: społeczeństwo jest suwerenem itp. staje się jakoś bardzo wrednie ironiczny.

        Gdy chodzi o politykę i polityków warto sobie zadać pytania: co się zmieniło, jak (i kto!) można to wykorzystać, kto zyskuje a kto traci i takie tam, podobne.

        To funkcjonuje gdy chodzi o PiS, teraz PO jak i gdy chodzi o Busha.

        Dobrej zabawy życzę.

    • A jeżeli popatrzeć na to na
      A jeżeli popatrzeć na to na odwrót, to będzie najlepszy. Choć osobiście nie wiem co i komu mogło się w prezydenturze Busha podobać. Był beznadziejnym prezydentem, okłamywał społeczeństwo, wciągnął kraj w dwie niekończące się wojny i przyczynił się do kryzysu gospodarczego. Jeśli doliczyć do tego niezliczoną ilość gaf, otrzymamy obraz człowieka, przy którym Kaczyński wydaje się być świetnym liderem. Paranoja? Możliwe, jeśli odnosisz to słowo do rządów pana Busha.

      • Kot włącza sobie paranoję gdy chce zrozunieć i wyłącza ją
        gdy ma jakiś obraz, możliwe że nieprawdziwy ale interesujący.

        Gdy słyszy słowa: społeczeństwo jest suwerenem itp. staje się jakoś bardzo wrednie ironiczny.

        Gdy chodzi o politykę i polityków warto sobie zadać pytania: co się zmieniło, jak (i kto!) można to wykorzystać, kto zyskuje a kto traci i takie tam, podobne.

        To funkcjonuje gdy chodzi o PiS, teraz PO jak i gdy chodzi o Busha.

        Dobrej zabawy życzę.

    • A jeżeli popatrzeć na to na
      A jeżeli popatrzeć na to na odwrót, to będzie najlepszy. Choć osobiście nie wiem co i komu mogło się w prezydenturze Busha podobać. Był beznadziejnym prezydentem, okłamywał społeczeństwo, wciągnął kraj w dwie niekończące się wojny i przyczynił się do kryzysu gospodarczego. Jeśli doliczyć do tego niezliczoną ilość gaf, otrzymamy obraz człowieka, przy którym Kaczyński wydaje się być świetnym liderem. Paranoja? Możliwe, jeśli odnosisz to słowo do rządów pana Busha.

      • Kot włącza sobie paranoję gdy chce zrozunieć i wyłącza ją
        gdy ma jakiś obraz, możliwe że nieprawdziwy ale interesujący.

        Gdy słyszy słowa: społeczeństwo jest suwerenem itp. staje się jakoś bardzo wrednie ironiczny.

        Gdy chodzi o politykę i polityków warto sobie zadać pytania: co się zmieniło, jak (i kto!) można to wykorzystać, kto zyskuje a kto traci i takie tam, podobne.

        To funkcjonuje gdy chodzi o PiS, teraz PO jak i gdy chodzi o Busha.

        Dobrej zabawy życzę.

    • Zawsze olewał. Choć nie, raz
      Zawsze olewał. Choć nie, raz poświęcił jednemu z nich pięć minut w przedpokoju Białego Domu. A z Tuskiem ponad dwie godziny rozmawiał i to na salonach, ale Tusk nie chciał dopłacić do tarczy, więc go nie wyróżni.

    • Zawsze olewał. Choć nie, raz
      Zawsze olewał. Choć nie, raz poświęcił jednemu z nich pięć minut w przedpokoju Białego Domu. A z Tuskiem ponad dwie godziny rozmawiał i to na salonach, ale Tusk nie chciał dopłacić do tarczy, więc go nie wyróżni.

    • Zawsze olewał. Choć nie, raz
      Zawsze olewał. Choć nie, raz poświęcił jednemu z nich pięć minut w przedpokoju Białego Domu. A z Tuskiem ponad dwie godziny rozmawiał i to na salonach, ale Tusk nie chciał dopłacić do tarczy, więc go nie wyróżni.

    • Zawsze olewał. Choć nie, raz
      Zawsze olewał. Choć nie, raz poświęcił jednemu z nich pięć minut w przedpokoju Białego Domu. A z Tuskiem ponad dwie godziny rozmawiał i to na salonach, ale Tusk nie chciał dopłacić do tarczy, więc go nie wyróżni.

    • Zawsze olewał. Choć nie, raz
      Zawsze olewał. Choć nie, raz poświęcił jednemu z nich pięć minut w przedpokoju Białego Domu. A z Tuskiem ponad dwie godziny rozmawiał i to na salonach, ale Tusk nie chciał dopłacić do tarczy, więc go nie wyróżni.

    • Zawsze olewał. Choć nie, raz
      Zawsze olewał. Choć nie, raz poświęcił jednemu z nich pięć minut w przedpokoju Białego Domu. A z Tuskiem ponad dwie godziny rozmawiał i to na salonach, ale Tusk nie chciał dopłacić do tarczy, więc go nie wyróżni.

    • Zawsze olewał. Choć nie, raz
      Zawsze olewał. Choć nie, raz poświęcił jednemu z nich pięć minut w przedpokoju Białego Domu. A z Tuskiem ponad dwie godziny rozmawiał i to na salonach, ale Tusk nie chciał dopłacić do tarczy, więc go nie wyróżni.

    • Zawsze olewał. Choć nie, raz
      Zawsze olewał. Choć nie, raz poświęcił jednemu z nich pięć minut w przedpokoju Białego Domu. A z Tuskiem ponad dwie godziny rozmawiał i to na salonach, ale Tusk nie chciał dopłacić do tarczy, więc go nie wyróżni.