Reklama

Ale nam się zmilitaryzował portal z chwilą, gdy dwóch fachowców, co to z niejednej kuchni polowej grochówkę jadło a następnie w niejednej latrynie to, co się nie dało z tej grochówki strawić, oddawał

Ale nam się zmilitaryzował portal z chwilą, gdy dwóch fachowców, co to z niejednej kuchni polowej grochówkę jadło a następnie w niejednej latrynie to, co się nie dało z tej grochówki strawić, oddawało, weszło w spór o wartości fundamentalne.

Żołnierze, jak wiadomo są szkoleni do zabijania, to jest ich zawód, chodzi wszakże o to, czy mają strzelać do wszystkiego, co się rusza, czy jednakowoż cywilów oszczędzić.
Jak tu oszczędzić, skoro pod cywili mogą się podszywać wrogowie, mówił jeden, ale, jak wiadomo, że akurat wróg się nie podszywa, to lepiej darować, mówił drugi.
I od słowa do słowa
Jak zaczęli się kłócić
Tak się z miejsca porwali…

Reklama

Tymczasem prawda jest taka, że obecnie żołnierze są wprawdzie szkoleni z zabijania, ale ważniejszą rzeczą jeszcze jest, aby nie dopuścić do strat. Z chwilą, gdy napotka się na trudności, należy się wycofać, uprzednio zapewniwszy sobie bezpieczny odwrót. Stąd strzelanie do wszystkiego, co się rusza i nie rusza jest głęboko uzasadnione. Założenie słuszne.
Albowiem wszystko na świecie ma swoją cenę, życie żołnierza również, jak pisał Kirył Yeskow w powieści „Ostatni władca pierścienia” – kto nie przeczytał, przegrał życie.

Mając na uwadze zasadą o nadrzędności bezpieczeństwa, żołnierz kończy służbę na misji i wraca do kraju, gdzie w wieku około 30-35 lat przechodzi na emeryturę. Emerytura jest w wysokości o jakiej profesorowie mogą tylko marzyć. Żołnierz wszakże, będąc młodym jeszcze człowiekiem zaczyna się nudzić i z tych nudów najmuje się do pracy.
Miałam okazję obserwować taki przypadek. Szef był zachwycony, bo gościu był w randze kapitana. Na dzień dobry dostał kasę, jaką inni pracownicy mogli się tylko latami wierności dosłużyć,
(Służyłem u pana przez całe lato
Dał ci mi, ci mi, dał ci mi, ci mi
Przepióreczkę za to)
Miał być handlowcem. Do obowiązków handlowca w tej firmie należało odbieranie telefonów od klientów, wyszukanie w programie magazynowym, czy jest żądany przedmiot, we właściwym kolorze i rozmiarze, a także przedstawienie klientowi dodatkowej oferty, bo może jeszcze coś kupi. Na koniec dnia należało zrobić zestawienie w Excelu co, ile i za ile się sprzedało. Z czasem miał czynnie wyszukiwać klientów.
Zaskoczeniem dla wszystkich było, że szkolenie zamiast trwać 7 do 10 dni przeciągnęło się do całego miesiąca. Po tym okresie szkolenie przerwano, dla sprawdzenia, jakie rezultaty przyniosło.
Pan kapitan dzielnie telefony odbierał, szukał w komputerze, zawieszał go, wołał na pomoc informatyka, ale coś w ogóle robił. Na koniec dnia otworzył arkusz Excela, coś wpisał, coś chyba nie wyszło, zamknął arkusz, wyłączył komputer i poszedł do szefa, aby mu oznajmić, że rezygnuje z pracy.
Pensję dostał według umowy.

Reklama

5 KOMENTARZE

  1. Z życia pułkownika
    Przyszedł do pracy. Kawę wypił, gazety przejrzał. Z kolegami pogadał. Wyjrzał przez okno. Ładna pogoda. Poszedl podłubać przy samochodzie. Jak wrócił, kilka papierów było na biurku. Nie do czytania, a do podpisania. Podpisał. Zadzwonił do sekretarki, że gotowe. Poszedł do kantyny coś zjeść. Wracając do siebie wstąpił do pralni i odebrał pranie. Zadzwonił do domu, czy dzieci już wróciły ze szkoły. Jeszcze nie. Herbatę wypił. Rzucił okiem przez okno. Pogoda była nadal dobra. Poszedł podłubać przy samochodzie. Kolega major też dłubał obok, pogadali sobie. Sekretarka wezwała go do pilnego telefonu. Poszedł, porozmawiał. Zadzwonił do domu. Dzieci już były. Przypomniał, że lekcje trzeba usiaść odrabiać. Mama była w domu. To daj mamę. A co na obiad? Dobrze, może być, wrócę jak zawsze. Herbatę wypił. Spojrzał na zegarek. Była już trzecia. Zadzwonił po mechanika i dał mu kluczyki do samochodu. Wychodząc z pracy wstąpił do Konsumów. Kupił wędlinę, masło i mydło. Wracał tramwajem. Siedział. Nad nim stały kobiety z dziećmi i siatami.
    Tyle lat się harowalo i teraz te marne 2.700 emerytury. Ciężko.

    Autentyk.

    • Solano, znam wiele podobnych
      autentyków 🙂
      Nie dotyczą tylko wojskowych. Obok nich jest cała masa “potrzebnych” stanowisk i etatów dla byłych esbeków. Banki, biura turystyczne, szkoły nauk jazdy, agencje ochrony, hotele i restauracje i wiele innych.
      Pewnie, że z 2.700 ciężko skoro takiemu jednemu, z immunitetem, za 8 tysięcy nie chciało się “harować” bo miało być dziewięć!

      Twój pułkownik, to jakaś biedula i sierota musiał być.
      Z czego wysnuwam takie przypuszczenie?
      Nie może być, musiał mieć stary samochód, gdyż przy nowym nie pogrzebałby sobie wcale. Nie ma przy czym. Można jedynie popatrzeć, umyć i kopnąć z czułością w oponę, ale nie za mocno bo się alarm uruchomi
      Pozdrawiam

  2. Za krótko trwało szkolenie
    szkolenie (unitarne) w armii trwało (dziś w tym bajzlu jest pewnie inaczej) przez trzy miesiące.
    W tym czasie uczyło się sztuki przetrwania i zdobywania kolejnych celów.
    Kapitanowi, z Pani opowieści, zabrakło tylko tych, pardą, pieprzonych dwóch miesięcy i specyficznego klimatu. Zamiast tłumaczenia co i jak trzeba było wydać rozkaz, a potem wrzasnąć.
    Miłego dnia

    PS
    Przegrałem życie..