Osoby: Myśl Pierwsza, Myśl Druga, Neuron
(Scena pusta. Po jakimś czasie z rogu, za kurtyny, wyłania się postać kobieca. W podniszczonej sukni, z zawoalowaną twarzą powłóczy nogami, a ku ziemi ciągnie ją garb. Wnet z przeciwległego krańca swobodnie, z gracją, truchtem biegnie zupełnie inna kobieta, w błyszczącej, białej kreacji, na mocno pokrytej makijażem twarzy widnieje uśmiech. Spotykają się na środku sceny)
Myśl Pierwsza: Nie przeszkadzaj mi, nie widzisz, że pewnie zmierzam do celu?
Myśl Druga: Przepraszam Cię dziecino, chciałabym zapytać o drogę. Zgubiłam się, włóczę się już od 30 min. Po jakiś bagnistych ścieżkach kroczę, grzęznę w błocie.
Myśl Pierwsza: Przedstaw się najpierw, z marą gadać nie będę. Bo ja nazywam się:
„Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu – czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A Ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość”
Czyż nie cudowne imię?
Myśl Druga: Zaiste. Moje miano to:
„(…) im obficiej mieści w sobie pole
Soków Żywotnych, bywszy bez uprawy,
Tym bujniej rodzi chwasty i kąkole.
Długo mój wzrok strzegł go od niesławy
I obrócony nań mój wzrok dziewiczy
Nie dał mu z drogi występować prawej.
Lecz gdy na średniej lat moich granicy
Śmierć dla drugiego życia mię zabrała,
Pokochał inną, a mnie znać nie życzy.
Ledwie na duszny byt wybiegłam z ciała,
Gdzie, owszem, wzrosły ma moc i uroda,
Tom się mniej lubą i ponętną zdała.
Na krzywą drogę…”
Myśl Pierwsza: Co to w ogóle jest? Dlaczego to wszystko takie urywane?
Myśl Druga: Zostałam wyrwana z kontekstu.
Myśl Pierwsza: Hahaha. Dobre. Kto taką szkaradę mógł spłodzić? Mój Pan to wielki i poczytny pisarz, jaśniejąca droga, pocieszyciel, wirtuoz słowa.
Myśl Druga: Średniowieczny poeta dał mi poczęcie. Tkwiłam sobie w środku książki, gdy przez przypadek młoda dziewuszka ją otworzyła, by czym prędzej zamknąć. Tak się tu dawno dostałam.
Myśl Pierwsza: A to ci historia. Ja tu jestem od niecałej sekundy i koleżanki są już niedaleko. Czego szukasz?
Myśl Druga: Po drodze, w ciemnych zaułkach, spotkałam różne myśli, zapomniane w bełkocie wyjękiwały coś o ośrodku zrozumienia. Nie wiem czy to mit, lecz by nie gnuśnieć, postanowiłam znaleźć to miejsce. Lecz z sił już opadam i potrzebuję pomocy.
Myśl Pierwsza: Powiem ci coś więcej, właśnie tam zmierzam, bo mam mapę. Prościutko biegnę, zahaczę jedynie będący obok ośrodek samozachwytu. A drogi ci nie pokażę, bo śmierdzisz i jesteś stara. Nie pasujesz do tego towarzystwa.
(Z widowni nagle dobiega zdenerwowany głos)
Neuron: Co się tam kurwa dzieje? Kto tamuje drogę? Ruszać te skostniałe dupy.
Myśl Pierwsza: Nie wtrącaj się baranie. Daj tą jednomilionową sekundy na pogawędkę. A do ciebie starucho mam słowo.
Myśl Druga: Nie poniżaj mnie. Chcę budować…
Myśl Pierwsza: Tam niepotrzebni są robole, z raju się korzysta, nie buduje. Ja jestem piękna, czysta, prosta i naiwna. To sposób na zdobycie mapy. Ty jesteś brzydka, zawiła, nieczytelna i na dodatek nudna. Zdechniesz błądząc, wracaj do ośrodka zapomnienia i nie wychylaj nosa. To miejsce dla ciebie.
Myśl Druga: W przeciwieństwie do takich jak Ty, jestem długotrwała. Nie poddam się, będę walczyć, aż osiągnę cel.
(Pokazując język)
Myśl Pierwsza: Nie w tej głowie, kochana. Nie w tej głowie.
Lecz myśl to czyja?
Samo się nie myśli –
Tak jak grzmi się samo
I samo się błyska.
Nie dostales odpowiedzi od autora,
ale ja mam pewne podejrzenia. Pewien facet jakis czas temu sie uskarzal:
Powiedzcie mi, słodkie strony
Lutnie mojej ulubionej,
Po których kątach świata obłąkana
Tuła się teraz myśl moja stroskana?
Częstoć jej doma nie bywa,
Często z niego wylatywa
I skrzydły swymi, nieścigłymi okiem,
Lata tam i sam po świecie szerokiem,
Tak że jej ni nocne cienie
Zwabią, ani świt przyżenie,
Tak że jej czasem wyglądam, niebogi,
Właśnie jak gościa z jakiej długiej drogi.
ha, na dziś starczy mi poezji
czyli prozą odpowiem. Bardziej w przeszłość zagłębić się trzeba, w dzieło Florentczyka, pod którego wpływem nieustannie jestem
Lecz myśl to czyja?
Samo się nie myśli –
Tak jak grzmi się samo
I samo się błyska.
Nie dostales odpowiedzi od autora,
ale ja mam pewne podejrzenia. Pewien facet jakis czas temu sie uskarzal:
Powiedzcie mi, słodkie strony
Lutnie mojej ulubionej,
Po których kątach świata obłąkana
Tuła się teraz myśl moja stroskana?
Częstoć jej doma nie bywa,
Często z niego wylatywa
I skrzydły swymi, nieścigłymi okiem,
Lata tam i sam po świecie szerokiem,
Tak że jej ni nocne cienie
Zwabią, ani świt przyżenie,
Tak że jej czasem wyglądam, niebogi,
Właśnie jak gościa z jakiej długiej drogi.
ha, na dziś starczy mi poezji
czyli prozą odpowiem. Bardziej w przeszłość zagłębić się trzeba, w dzieło Florentczyka, pod którego wpływem nieustannie jestem
Lecz myśl to czyja?
Samo się nie myśli –
Tak jak grzmi się samo
I samo się błyska.
Nie dostales odpowiedzi od autora,
ale ja mam pewne podejrzenia. Pewien facet jakis czas temu sie uskarzal:
Powiedzcie mi, słodkie strony
Lutnie mojej ulubionej,
Po których kątach świata obłąkana
Tuła się teraz myśl moja stroskana?
Częstoć jej doma nie bywa,
Często z niego wylatywa
I skrzydły swymi, nieścigłymi okiem,
Lata tam i sam po świecie szerokiem,
Tak że jej ni nocne cienie
Zwabią, ani świt przyżenie,
Tak że jej czasem wyglądam, niebogi,
Właśnie jak gościa z jakiej długiej drogi.
ha, na dziś starczy mi poezji
czyli prozą odpowiem. Bardziej w przeszłość zagłębić się trzeba, w dzieło Florentczyka, pod którego wpływem nieustannie jestem