Reklama

Przypadek doktora Laska jest szczególny, gdy się przyjrzeć jego medialnym osiągnięciom, natychmiast kojarzą się popkulturowe hity. Weź Lasek zjedz Snickersa, bo jak jesteś głodny to strasznie gwiazdorzysz – pierwsze skojarzenie. Drugie jest bardziej rozbudowane. Patrzę w telewizor dzień i noc, żeby wiedzieć jakie łgarstwa wymagają natychmiastowej demaskacji i tak przy okazji dowiaduję się o różnych sprawach, o których istnieniu nie miałem i niespecjalnie chciałem mieć pojęcie. Tą techniką wszedłem w posiadanie następującej, zbędnej mi, wiedzy. Wkrótce do Polski ma przyjechać niejaka Beyonce, ponoć gwiazda muzyki, nic mi na ten temat nie wiadomo, ale zostałem poinformowany, że istnieje pewien obyczaj gwiazdorski nazywany „rider”. Słowo obce, dlatego warto roboczo przetłumaczyć na nasze – lista życzeń. Według kolorowej prasy gwiazda zażyczyła sobie szczególnego wyposażenia hotelu i w ramach wymogów mają się w apartamencie piosenkarki pojawić konkretne rarytasy: tytanowe słomki, woda ze specjalnego źródła, rzeźbione kostki lodu, fabrycznie nowe deski klozetowe, czerwony papier do buzi. Rewelacje poszły w eter, ale po chwili odezwał się jakiś przytomny organizator z polskiego obozu i oświadczył, że to jest taka karma dla maluczkich, żeby się biznes kręcił, a tytanowego papieru toaletowego, ani czerwonych kostek lodu Beyonce wcale do hotelu nie zamówiła. Jak widać za Beyonce fachową robotę odwalają odpowiednie misie, przeznaczone do czarnej roboty. Ma gwiazda swoje kadry i każdy zna miejsce w szeregu. Lasek wszystko bierze na siebie i stąd jego „rider” wygląda jak wycieczka pewnego polityka do Nigerii.

Zaczął poważny fachowiec od życzenia, by się żadna kamera przy nim nie kręciła, gdy fachowiec będzie wyjaśniał. Potem zażyczył sobie ekspert neutralnego gruntu na uniwersytecie, następnie zamienił grunt na ring wypełniony kisielem, w końcu wymaga, żeby przeciwnik zgłosił się do niego w worku pokutnym, z pochwą od miecza u szyi i czekał na odźwiernego. Wszystko to razem nie jest przeciekiem i zostało autoryzowane przez głodną sukcesów, rozkapryszoną gwiazdę Beyonce Lasek. Jaka gwiazda takie cienkie śpiewanie i taki repertuar. W każdym amerykańskim filmie sensacyjnym, widzimy bohaterów, którzy samotnie z łuku strącają helikoptery, stają do walki w dzień i w nocy, nie patrząc na pogodę i przemoczone skarpetki. Lasek chodzi od stacji telewizyjnej do redakcji prasowej i przedstawia się jako Rambo od badania wypadków lotniczych, ale gdy przychodzi podnieść przyłbicę, to zaczyna bąkać coś pod nosem, że przy tej publice on nie będzie walczył. Lasek jest Rambo, gdy organizuje konferencję zamkniętą w GW lub Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i bije się z własnymi myślami, na full contact nie zdecyduje się nigdy, bo doskonale wie, że po pierwszym prawym prostym padłby jak skarpeta. Zastosowałem trochę porównań i metafor z różnych dyscyplin i dziedzin, ponieważ kabotyńskie prężenie siusiaka przez doktora Laska automatycznie wywołuje radosną twórczość, ale żeby nie było wątpliwości jak bardzo Lasek się ośmiesza przechodzę do poważnych argumentów.

Reklama

Mamy do czynienia z taką oto sytuacją. Człowiek, który sam siebie uznaje za fachowca, naukowca, profesora w dziedzinie, polemizuje za pomocą jakiś karteczek rzucanych przez osoby trzecie, z ludźmi, których uważa za uczniów i to mało lotnych. Miałem w życiu kilku profesorów i wiele razy zdawałem egzaminy, zawsze wiedziałem gdzie mam się zgłosić, kto mnie będzie egzaminował i z jakiego przedmiotu. Nigdy nie spotkałem się z takim przypadkiem, aby profesor się gimnastykował miesiącami nad wyborem gabinetu i wymagał od uczniów potwierdzenia, że na pewno egzamin jest im konieczny. Odkąd pamiętam każdy profesor informował gdzie, o której i z czego odbędzie się egzamin i to wszystko. Przepraszam skłamał bym, bo przecież odbywał się przy tym pewien rytuał ze strony uczniów. Panie profesorze, a jak ktoś był przez tydzień chory, to co? Panie profesorze, a czy będzie o samolocie jednosilnikowym, czy o odrzutowcach też? Panie profesorze, ale ja mam wtedy pogrzeb babci. Na wszelkie wątpliwości uczniowskie profesor miał jedną odpowiedź. Szanowni Państwo czekam na was w gabinecie 43, o 11.00, zakres materiału – samolot.

Profesora nie obchodzi ucznia choroba, pogrzeb babci i co uczeń o samolocie wie lub nie wie. Profesor egzaminuje ucznia z wiedzy i stawia ocenę, to normalne odwieczne zachowanie profesora. Uczniak z kolei zawsze zadawał tysiące pytań, zawsze oczekiwał setki podpowiedzi i dogodnego terminu, zawsze miał milion powodów, które uniemożliwiały mu podejście do egzaminu. Lasek jest pierwszym profesorem, który zachowuje się jak uczniak, znajduje multum powodów, żeby uniknąć egzaminu, ze strachu przed uczniami. Naprawdę prosta psychologia towarzyszy tym wszystkim wygłupom. Im słabszy przeciwnik, tym większe milczenie faworyta i tym mniejsza formalność. Im większy strach przed rywalem, tym więcej podchodów, pyskówek dodawania sobie odwagi. Lasek boi się jak ognia kontaktu z rywalem i trybun wypełnionych po brzegi, kibicami obu stron, bo wie, że w bezpośrednim kontakcie zaliczyłby nokaut – naukowy i merytoryczny. Stąd też usłyszymy od Laska jeszcze wiele arii na tytanową słomkę i czerwony papier do dupy, a wszystko razem cienko zaśpiewane na fabrycznie nowej desce, bo sraczka coraz większa. Lasek nie walczy o to, by walczyć, ale o to, by walki uniknąć, Lasek jest uczniakiem, nie profesorem i na każdym kroku swój poziom eksponuje.

Reklama

4 KOMENTARZE

  1. Kilka miesięcy temu nastąpiła
    Kilka miesięcy temu nastąpiła zmiana na stanowisku przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych: Mundka Klicha zastąpił Maciej Lasek. Teraz widać, ze istotę tej zmiany można opisać przysłowiem:<i>zamienił stryjek siekierkę na kijek</i>. Starego przebiegłego durnia, zastąpiono młodszym durniem, równie cynicznym co poprzednik.

  2. Kilka miesięcy temu nastąpiła
    Kilka miesięcy temu nastąpiła zmiana na stanowisku przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych: Mundka Klicha zastąpił Maciej Lasek. Teraz widać, ze istotę tej zmiany można opisać przysłowiem:<i>zamienił stryjek siekierkę na kijek</i>. Starego przebiegłego durnia, zastąpiono młodszym durniem, równie cynicznym co poprzednik.