Reklama

Zostało dwa i pół dnia do ciszy wyborczej, w tym czasie pojawiają się ostatnie „sondaże”, które przyprawiają o palpitację serca wyborców po obu stronach. Cała ta psychologiczna gra jest śmiertelnie nudna, ale niestety zawsze działa i to w postaci zgranych mechanizmów. Każdy, dosłownie każdy sondaż, można w dowolny sposób modelować przy użyciu jednej zmiennej: wiek, miejsce zamieszkania, frekwencja, no i najbardziej sławni w ostatnim czasie wyborcy niezdecydowani. W związku z nową modą mamy też zupełnie nowe zjawisko sondażowe, proszę zwrócić łaskawą uwagę, że wszystkie sondaże, jakie się pojawiły po I turze, wskazują na porażkę obu kandydatów. Nie, nie żartuję, bezwzględnym warunkiem wygranej w pojedynku dwóch kandydatów jest uzyskanie 50% głosów plus jeden, tymczasem wszędzie mamy wyniki poniżej 50% dla jednego i drugiego kandydata.

Technologia ogłupiania mas zmieniła się w takim kierunku, że wyborcy niezdecydowani i absurdalnie wysoka frekwencja ukrywają prawdziwe preferencje Polaków i rzeczywiste wyniki wyborów. Frekwencja był królem fałszu w I turze, rekordziści wskazywali ponad 90%, a niemal normą było ponad 70%. Dotyczyło to zarówno IPSOS, jaki i drugiej strony fałszywego medalu, czyli CBOS. W II turze to się zmieniło, wprawdzie nadal się przebąkuje o 2 milionach nowych wyborców, co rzecz jasna jest bzdurą, ale tu niby ma nastąpić cudowna zamiana elektoratu, czyli dojdzie 2 miliony nowych, ale odejdzie 1,5 miliona starych. Na tej wymianie z pogranicza komedii i farsy, ma zarobić kandydat opozycyjny, bo nowy elektorat zawsze głosuje przeciw. I nieważne, że od 2015 roku jest dokładnie odwrotnie, to znaczy PiS i Andrzej Duda na podwyższonej frekwencji pobili rekordy wszechczasów, we wszystkich kolejnych wyborach. Liczą się schematy propagandowe wciskane ludziom do głów dzień w dzień.

Reklama

Skąd się wziął taki pomysł, aby nagle pokazywać przewagi pomiędzy kandydatami, w cudacznych proporcjach 47% do 46% albo 45,6% do 47,2%? Z biznesu oczywiście, który do czystych nie należy. Doskonałym przykładem absurdu i prymitywnej manipulacji głosami „niezdecydowanych” są trzy kolejne badania IBRIS, z 1 lipca 2020 roku i dwa z tego samego dnia, 7 lipca 2020 roku. Oto jak wglądały:

1 lipca 2020 roku – Trzaskowski 46,4%, Andrzej Duda 49,0%, niezdecydowani 4,6%.
7 lipca 2020 roku – Trzaskowski 47,8%, Andrzej Duda 48,7%, niezdecydowani 4,5 %.
7 lipca 2020 roku – Trzaskowski 47,2%, Andrzej Duda 45,9%, niezdecydowani 6,9 %.

Jak widać w najstarszym sondażu wskaźnik niezdecydowanych wynosi 4,6% i Andrzej Duda ma 49% głosów, a w najnowszym niezdecydowanych jest prawie 7% i Andrzej Duda ma 46% poparcia. Innymi słowy „czarodzieje” z IBRIS chcą nam powiedzieć, że im bliżej wyborów tym więcej Polaków nie wie na kogo głosować. Jest to bardzo oryginalna teza, którą da się wytłumaczyć równie oryginalnym oszustwem, na przykład zachowania kandydatów sprawiły, że elektorat zaczął się wahać. Tyle tylko, że takie bajki można opowiadać w świecie „sondażowym”, w świecie realnym na cztery dni przed wyborami 1,3 miliona wyborców, którzy nie wiedzą na kogo głosować, po prostu nie istnieje. Zawsze jakiś odsetek decyduje tuż przed skreśleniem, na kogo głosuje, ale to są promile, góra 1-2%, a nie liczba pozwalająca przekroczyć próg sejmowy i to ze sporym zapasem.

Wszystko to, co działa na niekorzyść Trzaskowskiego jest upychane we frekwencji i głosach „niezdecydowanych”, ale nie zawsze. Zależy kto zamawia sondaż i jak widać, dla trzech różnych podmiotów IBRIS w ciągu tygodnia potrafi dać 49% Andrzejowi Dudzie i 46% Trzaskowskiemu, by za chwilę dać 47% Trzaskowskiemu i 46% Andrzejowi Dudzie. W jaki sposób uregulowane są te irracjonalne różnice? Głosami niezdecydowanych, a czego nie da się tam upchnąć, to się wkłada do „podmiany” elektoratu na poziomie milionów głosów. Odrobina wiedzy i chłodnej analizy nakazuje puknąć się czoło na widok takich prostackich manipulacji, ale u ludzi zawsze szybciej działa adrenalina i endorfina niż szare komórki, dlatego te nudne spektakle będą grane do końca.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Gdy już opadnie kurz bitewny

    Gdy już opadnie kurz bitewny i pokonany (oby) Trzaskowski wróci do stolicy, by dalej zmagać się z buntującą się infrastrukturą, PiS będzie musiał się zastanowić, co zrobić dalej, by nie przegrać wyborów parlamentarnych.

    Trzeba będzie powrócić do niezrealizowanych obietnic danych narodowi w 2015 roku. Wtedy liczyliśmy na to, że PiS rozliczy tych, co nas okradali, zdekomunizuje kraj, wzmocni armię i zacznie być bardziej asertywny na forum międzynarodowym. Jak dotąd siedzą tylko płotki, o dekomunizacji jakoś zapomniano, armia tonie w wieloletnich dialogach technicznych i nadal operuje ruskim sprzętem dożywającym swych dni a nasi reprezentanci pokornie klękają przed jakimiś unijnymi urzędnikami, TSUE i ambasador Mosbacher.

    Jak te sprawy nie zostaną załatwione, to grozi nam większość sejmowa skonstruowana przez PO i partię założoną naprędce przez jakiegoś celebrytę.

    PS. Nie zapominajcie o zdymisjonowaniu wszystkich koronawirusowych zamordystów.

    • PiS nie podejmie żadnych

      PiS nie podejmie żadnych ruchów do wyborów prezydenckich w USA. Wybór Dudy uratuje Polaków przed całkowitą degrengoladą i demolką, jednak sam w sobie niczego nie załatwi. Polacy nie będą rozumieli sytuacji. Będzie jeszcze gorzej, polskie elity – również te autentyczne – także nie będą jej rozumiały. Podstawowy problem w III RP, to brak elit, które cokolwiek rozumieją, nie odnosząc niczego do PiS-u, PO, Konfederacji ani tego, co za płotem. O poziomie niezrozumienia świadczy podejście do pandemii – z jednej strony idiotyczne, bo wystraszone, poddające się manipulacji i dezinformacji, użytej w tym wypadku na skalę wcześniej niewyobrażalną. Tę stronę symboluzuje niejaki Szumowski, prowincjonalny pacan chciwy na kasę. I drugie, również idiotyczne, wychodzące z założenia, że wirusa nie ma, ewentualnie, że są jakieś szczepy grypy, które z nieznanych przyczyn media zamieniły w straszaka na dzieci i na idiotów. Otóż to drugie podejście jest równie niemądre jak to pierwsze, ponieważ również niczego nie poddaje analizie. Żadnych faktów, żadnych dokumentów.

      Wracając do PiS-u – niczego ci ludzie nie ruszą do wyborów prezydenckich w USA. To pewne i nie chce mi się tłumaczyć, dlaczego. Czy cokolwiek ruszą po wygranej Trumpa – obawiam się, że również nie, ponieważ mają asekurancką naturę. Będą obserwować (ci mądrzejsi) i czekać. Ci głupsi będą próbować kraść, ale tak jest z każdą władzą. Asekurancki, wystraszony PiS, zaplątany dodatkowo w takich jak Gowin czy Szumowski, to nie jest najgorsza opcja na czasy, które nadchodzą. Lepsze to od Trzaskowskiego i jego matki, która podobno była agentem SB o pseudonimie "Justyna" – w/g Gazety Polskiej. 

  2. Gdy już opadnie kurz bitewny

    Gdy już opadnie kurz bitewny i pokonany (oby) Trzaskowski wróci do stolicy, by dalej zmagać się z buntującą się infrastrukturą, PiS będzie musiał się zastanowić, co zrobić dalej, by nie przegrać wyborów parlamentarnych.

    Trzeba będzie powrócić do niezrealizowanych obietnic danych narodowi w 2015 roku. Wtedy liczyliśmy na to, że PiS rozliczy tych, co nas okradali, zdekomunizuje kraj, wzmocni armię i zacznie być bardziej asertywny na forum międzynarodowym. Jak dotąd siedzą tylko płotki, o dekomunizacji jakoś zapomniano, armia tonie w wieloletnich dialogach technicznych i nadal operuje ruskim sprzętem dożywającym swych dni a nasi reprezentanci pokornie klękają przed jakimiś unijnymi urzędnikami, TSUE i ambasador Mosbacher.

    Jak te sprawy nie zostaną załatwione, to grozi nam większość sejmowa skonstruowana przez PO i partię założoną naprędce przez jakiegoś celebrytę.

    PS. Nie zapominajcie o zdymisjonowaniu wszystkich koronawirusowych zamordystów.

    • PiS nie podejmie żadnych

      PiS nie podejmie żadnych ruchów do wyborów prezydenckich w USA. Wybór Dudy uratuje Polaków przed całkowitą degrengoladą i demolką, jednak sam w sobie niczego nie załatwi. Polacy nie będą rozumieli sytuacji. Będzie jeszcze gorzej, polskie elity – również te autentyczne – także nie będą jej rozumiały. Podstawowy problem w III RP, to brak elit, które cokolwiek rozumieją, nie odnosząc niczego do PiS-u, PO, Konfederacji ani tego, co za płotem. O poziomie niezrozumienia świadczy podejście do pandemii – z jednej strony idiotyczne, bo wystraszone, poddające się manipulacji i dezinformacji, użytej w tym wypadku na skalę wcześniej niewyobrażalną. Tę stronę symboluzuje niejaki Szumowski, prowincjonalny pacan chciwy na kasę. I drugie, również idiotyczne, wychodzące z założenia, że wirusa nie ma, ewentualnie, że są jakieś szczepy grypy, które z nieznanych przyczyn media zamieniły w straszaka na dzieci i na idiotów. Otóż to drugie podejście jest równie niemądre jak to pierwsze, ponieważ również niczego nie poddaje analizie. Żadnych faktów, żadnych dokumentów.

      Wracając do PiS-u – niczego ci ludzie nie ruszą do wyborów prezydenckich w USA. To pewne i nie chce mi się tłumaczyć, dlaczego. Czy cokolwiek ruszą po wygranej Trumpa – obawiam się, że również nie, ponieważ mają asekurancką naturę. Będą obserwować (ci mądrzejsi) i czekać. Ci głupsi będą próbować kraść, ale tak jest z każdą władzą. Asekurancki, wystraszony PiS, zaplątany dodatkowo w takich jak Gowin czy Szumowski, to nie jest najgorsza opcja na czasy, które nadchodzą. Lepsze to od Trzaskowskiego i jego matki, która podobno była agentem SB o pseudonimie "Justyna" – w/g Gazety Polskiej.