Reklama

Politycy muszą być popularni. Kiedy nie są, ich szanse maleją. W tym względzie są podobni do rockowych czy telewizyjnych bożyszcz. Mają jednak o wiele lepiej, nie muszą się pięknie prezentować.

Politycy muszą być popularni. Kiedy nie są, ich szanse maleją. W tym względzie są podobni do rockowych czy telewizyjnych bożyszcz. Mają jednak o wiele lepiej, nie muszą się pięknie prezentować. Muszą być wyraziści. Wtedy trwają w pamięci, mogą liczyć na zainteresowanie i wsparcie ludzi, którzy się czasem stają wyborcami. I to decyduje o tym, kogo rozpoznajemy.

Oto z Platformy Obywatelskiej pamiętamy Tuska, Rokitę i Palikota. Panu Janowi Marii może zaszkodził cienki śpiew, jakim się nie popisał w Monachium a może i nie. Dalej jest jednak kojarzony z Platformą. Podobnie więc jak jego wołający o ratunek falsecik. Janusz Palikot wyprzedza panią Julię Piterę, której częste i zawsze afektowane występy publiczne pozostają jednak daremne.

Reklama

Prawo i Sprawiedliwość kojarzymy z braćmi Kaczyńskimi oraz Ziobrą i? Marcinkiewiczem. Skądinąd wiadomo, że temu ostatniemu jego publicznie amory nie odebrały popularności. Trzeci z kolei duet w PiSie tworzą Dorn i Gosiewski. Ten ostatni mocno już odbiega od pana Ludwika, mimo stałej formalnej przynależności do partii i usilnego afirmowania tego faktu. Także podkreślaniem swej moralnej przewagi nad towarzyszem z rankingowej pary.

SLD to według nas Miller, Kalisz i Cimoszewicz. Tu nasze rozeznanie jest najmniejsze. Rzeczywistych liderów, Olejniczaka i Napieralskiego – w tej właśnie kolejności – jako eseldowców postrzegamy dopiero po Oleksym, czwartym w rankingu. I warto się tu wykosztowywać na drogie krawaty, męczyć nad bezskutecznym poprawieniem dykcji czy właściwym stosowaniem końcówek nosowych? O nauce gramatyki nie wspomnę.

Tylko solidne PSL, postrzegane jako Pawlak i Kalinowski, trwa niezmienne. Z pozostającym daleko z tyłu Józefem Zychem.

I w tej sytuacji bycie Mozartem wizerunku, epatowanie wiedzą o tym, kim jest Jola Rutowicz – jak sam Kuba Wojewódzki czy nawet Doda – nie daje żadnego profitu. Podobnie jak przechadzka przed kamerą krokiem hollywoodzkiej divy z jednoczesnym wygłaszaniem banałów równie odkrywczych jak teksty z oper mydlanych. I tak nie wiemy o kim mowa i za nic mamy prawdy odkrywane przez bohaterów takich spektakli.

I dobrze. Coraz bardziej się nie dajemy zwariować. I coraz bardziej liczymy na siebie.

Niestety, mamy silną skłonność do złośliwego wpuszczania szczurów na scenę. Odgrywając się chyba w ten sposób za wywalanie naszych pieniędzy na mające nas mamić kłamstwa.

Reklama

24 KOMENTARZE