Reklama

Każdy totalitaryzm można obalić – a każdą demokrację spierdolić. /Wiktor Smol/

 

Reklama

W zasadzie w każdym miejscu mogę wsiąść lub wysiąść i zacząć opowieść, bez względu na datę w kalendarzu, na miejsce po przecinku i odległość w czasie.
Mogę wstać i odpowiadać na każde pytania, lub siedzieć i snuć wątek za wątkiem – mówić głośno lub cicho do siebie: jestem pieprzonym antysemitą – i nic na to nie poradzę, łatę przyszyli mi te ciule z myckami na głowach – najwięksi złodzieje na tym świecie udający zbawicieli i naprawiaczy wszelakiego porządku.

A do Adolfa to mam żal, za Żydów, że z nimi zadarł – a mnie się obrywa co chwilę. Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. – Pierdolony hipokryta.

A do rządu to wcale nie mam żalu za to, że czapkuje tym pejsatym kutasom. Ale czego się spodziewać po takich rządach, co to na samym początku muszą oprzeć się o ścianę potem wysiąść na Wnukowie, a na kolację skoczyć do Brukseli uzgodnić wskazówki na ruskim odmierzaczu czasu

Jedni w służbie dla ruskich, drudzy dla szkopów – a reszta, czyli większość, to właśnie ci neofici: Blumsztajny i takie tam rzezane siusiaki.

Czy jestem tolerancyjny? – jak jasna cholera. O! Stąd, dotąd – tyle ile wynosi margines błędu. Moja tolerancja to taka wielka przestrzeń dla wszystkich innych.

W zasadzie w każdym miejscu mogę wsiąść lub wysiąść i zacząć opowieść, bez względu na datę w kalendarzu, na miejsce po przecinku i odległość w czasie.
Mogę wstać i wyjść stąd, ot choćby zaraz, w tej chwili i na odchodne chlapnąć coś o kosztach wydobycia gazu, na przykład (g)łupkowego

 

Ogłoszenie płatne

Szukam wspólnika do fabryki drutu kolczastego

Reklama