Reklama

-Żesz kurna, chyba zesrałem sie w gacie- powiedział z gniewem Jacuś.

-Żesz kurna, chyba zesrałem sie w gacie- powiedział z gniewem Jacuś.
-Nic nie szkodzi synku, to pewnie z przejedzenia- ciepłym głosem stwierdziła Mama. -Idź, wytrzyj się szybko, tylko uważaj żeby na dywan nie pociekło.
Chcąc, nie chcąc, ruszył Jacuś zbolałym krokiem do łazienki, zabrawszy przezornie program telewizyjny ze stolika. Wszedł ostrożnie, rozłożył gazetę na podłogowych płytkach i zaczął zdejmować spodnie. Pasek, guzik, rozporek. Jedna nogawka, druga. Wylewało się, ale tylko trochę, był bardzo ostrożny. Zaczerpnął spory kawałek papieru toaletowego i jął wycierać porośnięte czarnym meszkiem męskiego włosa nogi. Schodziło dość dobrze, choć owłosienie skrzyło się, mimo starań, lekkim brązem. Jacuś spojrzał na kran i mydło, zamyślił się przez chwilę. Jednak nie! Logika i konsekwencja zwyciężyły z brutalną siłą. Kąpał się rano, robić to drugi raz byłoby fanaberią, nie czas na fanaberie, gdy dzień święty święcić obowiązek i pora. Jął się z powrotem papieru i po chwili osiągnął zamierzony efekt. Zerknął raz jeszcze na mydło, kręcąc głową z politowaniem.
-Nie ze mną te sztuczki- zamruczał pod nosem. – Nie bedziesz mie tu wodzić na pokuszenie, ty… ty bura suko- przemówił do kostki. Zadowolony z siebie, rad światu i ze światem w zgodzie, zajął się spodniami. Tu było nieco trudniej, materiał zdążył bowiem wchłonąć nieco szlachetnej zawartości jacusiowych trzewi. Zerknął na stojącą w kącie pralkę. Zdawała się spoglądać zachęcająco, przyciągać, potakiwać, hipnotyzować.
-I ty zdziro przeciw mnie?- zaburczał, ni to surowo, ni ze zdziwieniem. Skrzyżował dwa palce i kierując je w stronę pralki posłał w eter klątwę- Wyjerdalaj!
Pralka co prawda nie wyjerdoliła, ale przestała rzucać zachęcające spojrzenia, zapadła się nieco w sobie i pokornie siedziała w kącie.
-Nie po to kurna- zagaił już do siebie- spodnie żem nowe, świeżo prasowane ubrał, coby zaraz do pralki… siedź se tam, czekaj, aż przyjdzie twoja kolej, nazbiera sie po świetach, to se kurna popierzesz- przemawiał zużywając kolejne garści papieru, trąc, nasączając, gładząc. Większość poplamienia zeszła, ale zostały zacieki, ciemne i wilgotne. Jacuś spojrzał na nie z wyrzutem, ogarnął spojrzeniem skrawki papieru toaletowego, walające się po podłodze, pustą rolkę po owym, zobrazował w umyśle drogę do schowka, gdzie stał papieru zapas i westchnąwszy ciężko, podjął się szmaty. Była jeszcze mokrawa, gdyż matka myła nią dziś podłogę, nadała się więc w sam raz.
Wytarłszy ostatecznie, co było do wytarcia, spojrzał z zadowoleniem w lustro, potarł twarz i przeczesał palcami włosy. Poprawił sterczący kosmyk, uśmiechnął się pogodnie, już to do siebie, już do wszystkiego w ogólności. Chwycił flakonik perfum, wczoraj pod choinkę otrzymanych, zawahał się chwilę, jednak potrzeba zwyciężyła nad oszczędnością. Prysnął kilka razy na koszulę, kilka za uszami oraz pod pachy. Strzepnął spodnie nad wanną, i zaczął wciskać nogę w nogawkę.
Zapinając pasek, pochwalił w duchu własną inteligencję i zapobiegliwość. Wszak gdyby włożył rano majtki, roboty byłoby dużo więcej. A tak, luźniej, przewiewniej, wygodniej i rąk se po łokcie człowiek urabiać nie musi. Zostało tylko ogarnąć łazienkę. Pozmiatał nogą fragmenty papieru toaletowego, utworzył z nich zgrabny kopczyk i nachyliwszy się, zagarnął całość krzepkimi rękoma, by wrzucić wszystko do muszli klozetowej.
-Jurwa!- zaklął z cicha, podniósł klapę i zaczął zagarnianie od początku. Gdy było po wszystkim, zajął się zbieraniem z posadzki programu telewizyjnego. Starannie, według kolejności, układał strony, równiutko zawinął i włożył pod pachę. Dziadek nie zrobił jeszcze krzyżówki, trzeba mu zanieść na stryszek, ucieszy się staruszek kochany. Może nawet taśmą klejącą kartki się poskleja, coby się nie rozłaziły. Jacuś był świetnym nastroju. Miłość do bliźnich wręcz go przepełniała.
Przepełniało go też co innego, więc rozpiął spodnie i wysikał się do zlewu. Wszak muszla zapchana była papierem. Zwarty i gotów ruszył do salonu, by kontynuować świętowanie.
Matka spojrzała na niego z uśmiechem, wstała, poprawiła krawat pod szyją, poprowadziła na kanapę.
-Jesteś wreszcie- zaświergotała. -Właśnie podałam ciasteczka.
Jacuś rozparł się wygodnie i sięgnął do tacy.
-A ręce synku umyłeś?- zapytała najmilsza i najtroskliwsza z istot, na jakie świeciło słońce Ziemi, tej Ziemi. -Tak mamo- skłamał bez drgnięcia powiek i włożył ciastko do ust. Było pyszne, wspaniałe, istna poezja smaku i zapachu. W Jacusiu pełną gębą obudził się poeta. Zaczął sięgać do tacy raz, za razem.
-Jedz, jedz synku- zachęcała najlepsza z kobiet- marnie ostatnio wyglądasz, nie dbasz o siebie, źle cię tam karmią, w tej Warszawie. Częściej do domu musisz zajeżdżać, nie tylko od święta.
-Bo widzi Mama, tak to już jest. Jak człowiek studiuje dwa kierunki, to czasu na nic innego nie ma, nic tylko książki, nauka, nauka, książki…- Odpowiedział Jacuś rezolutnie. I on, i rodzice, byli dumni z tego, że podjął studia na dwóch świetnych uczelniach i niewiele już czasu go dzieli, od bycia świeżo upieczonym inżynierem ochrony środowiska, oraz magistrem filologii niemieckiej.
Duma rozpierała Matkę, Ojca i Jacusia. Duma, szczęście i świąteczne potrawy.
-Wiem synku, wiem- przytaknęła Matka- dobrze że to już tylko pół roku. Wrócisz do domu, zaczniesz się z ojcem zajmować kancelarią, żonę ładną sobie znajdziesz, wnuki wreszcie będą- rozmarzyła się Sama Słodycz. -Jesteśmy z ciebie tacy dumni, prawda Roman? Roman!
-Tak, tak, jak najbardziej!- obudził się w fotelu Ojciec, jedną ręką sięgając do tacy z ciastkami, drugą po pilota.- O, kabaret jakiś leci- oznajmił podgłaszając. Wszyscy utkwili wzrok w ekranie.
Tam właśnie przewijały się migawki z wydarzeń przeróżnych, przez kamery telewizyjne zarejestrowanych, przeróżnych a śmiesznych zawsze. Tu Kwaśniewski przewalał się po grobach, tam Obama kręcił powrozy dla schwytanych terrorystów. Pokazywali członków Partii Pracy, palących kukłę szatano-bankiera i przemarsz skingejów, rosłych, wygolonych i trzymających się za rączki. Przewinął się nawet Lech Kaczyński z orędziem. W tle śmiechy radosne dźwięczały.
– Patrzcie jak się żydokomuna z prezydenta nabija! -oburzył się dostojnie Ojciec. – Buroki, sukensyny jerdolone, psia samica ich mać! Oby ich parchy porosły, oby zdechli w męce!- uniósł się słusznym gniewem.
– Uspokój się Roman, na te hołote nie ma rady, już im tam Bóg za grzechy smołę w piekle szykuje-ozwała się Pani Domu, świeć Panie nad Jej Osobą. -Lepiej kolację zjemy, bo pora ku temu najwyższa. -To powiedziawszy wstała i ruszyła w stronę kuchni. – Kiełbasy białej kupiłam, raz dwa się ugotuje, chrzanu, musztardy zaraz przyniosę. Wy już pewnie głodni?
-Ta, ta- Ozwali się Ojciec z Synem pospołu, roniąc z ust ciastek okruchy. -Podajcie Matko wieczerzę, a my tu z Ojcem pokrzepim się nieco- odezwał się Jacuś, sięgając po butelkę i przysuwając do siebie kieliszek, śledzie i ogórki. Ojciec przytaknął z ochotą, ściszył telewizor, burkając jeszcze w jego stronę klątwy jakieś okrutne. Spokój jednak powoli wracał pod strzechę.
Za oknem moc truchlała po Boga narodzinach, księżyc oświecał śniegowe pagórki, a gwiazdy lśniły czystą mrozu świeżością. Ptaszkowie ziarna z karmika skubali, liskowie spali w norach, sarenkowie śladami kopytek pstrzyli srebrne połacie.
Piękna była noc i pięknie było na świecie, tym świecie przez Pana i ludzi umiłowanym.

Reklama

35 KOMENTARZE

    • Złudne nadzieje Kocie. Ktoś
      Złudne nadzieje Kocie. Ktoś tak dogłębnie przesiąknięty “chrześcijańskim miłosierdziem” nigdy nie zrozumie.:(

      A teraz pozostaje mi czekać na atak na mnie, pełen żółci i jadu. Bardzo mnie to poruszy, pochlastam się szarym mydłem nie mogąc znieść słów prawdy o sobie.:)

      PS: Przepraszam, nigdy przedtem nie wdawałam się w pyskówki. Czuję się zaszczycona znalazłszy się w gronie kundli.:)

      PS2: Zagadka dla rozluźnienia atmosfery.
      -Czym kot mruczy?
      -Kot mruczy czym mu lepiej.:)

        • Poplątali się Panowie nade
          Poplątali się Panowie nade mną i nie zauważyłam, że to CHYBA do mnie.

          Narysować nie umiem, mogę zaśpiewać, tym, jako wzrokowcowi zagmatwam bardziej jeszcze, albo posłużyć się przykładem mogę.:)
          To zagadka przypominająca mi dzieciństwo, lubowaliśmy się wtedy w takich. Oto obiecany przykład, może nawet dwa.:)

          -Czym się różni wróbelek?
          -Wróbelek różni się tym, że ma jedną nóżkę bardziej.

          -Czym się różni gołąb od zwłaszczy?
          -Gołąb siada na dachu a zwłaszcza na parapecie.

          Prawda, że proste? To o kocie per analogiam.;)

          • Aha.
            Takie to zagadki. kto to jest Marilyn Manson?
            To ten piosenkarz który ma jedno oko bardziej niz drugie. W zasadzie chyba nie przepadam… 🙂

    • Złudne nadzieje Kocie. Ktoś
      Złudne nadzieje Kocie. Ktoś tak dogłębnie przesiąknięty “chrześcijańskim miłosierdziem” nigdy nie zrozumie.:(

      A teraz pozostaje mi czekać na atak na mnie, pełen żółci i jadu. Bardzo mnie to poruszy, pochlastam się szarym mydłem nie mogąc znieść słów prawdy o sobie.:)

      PS: Przepraszam, nigdy przedtem nie wdawałam się w pyskówki. Czuję się zaszczycona znalazłszy się w gronie kundli.:)

      PS2: Zagadka dla rozluźnienia atmosfery.
      -Czym kot mruczy?
      -Kot mruczy czym mu lepiej.:)

        • Poplątali się Panowie nade
          Poplątali się Panowie nade mną i nie zauważyłam, że to CHYBA do mnie.

          Narysować nie umiem, mogę zaśpiewać, tym, jako wzrokowcowi zagmatwam bardziej jeszcze, albo posłużyć się przykładem mogę.:)
          To zagadka przypominająca mi dzieciństwo, lubowaliśmy się wtedy w takich. Oto obiecany przykład, może nawet dwa.:)

          -Czym się różni wróbelek?
          -Wróbelek różni się tym, że ma jedną nóżkę bardziej.

          -Czym się różni gołąb od zwłaszczy?
          -Gołąb siada na dachu a zwłaszcza na parapecie.

          Prawda, że proste? To o kocie per analogiam.;)

          • Aha.
            Takie to zagadki. kto to jest Marilyn Manson?
            To ten piosenkarz który ma jedno oko bardziej niz drugie. W zasadzie chyba nie przepadam… 🙂

  1. Wzrusza mnie od zawsze ludzka
    Wzrusza mnie od zawsze ludzka dobroć i wyrozumiałość charakteryzująca wszystkich którym onych zazdroszczę, bom do nich niezdolna Markizie, jako istota z gruntu zła i głupia. Zapomniałam o wredna.:)
    Pytać nie muszę, bo wiem. Ale chyba nie czas i nie miejsce tu na to, żeby oną wiedzą tajemną się dzielić.

    Przepraszam gospodarza za. Obiecuję, że się przymykam.:)

  2. Wzrusza mnie od zawsze ludzka
    Wzrusza mnie od zawsze ludzka dobroć i wyrozumiałość charakteryzująca wszystkich którym onych zazdroszczę, bom do nich niezdolna Markizie, jako istota z gruntu zła i głupia. Zapomniałam o wredna.:)
    Pytać nie muszę, bo wiem. Ale chyba nie czas i nie miejsce tu na to, żeby oną wiedzą tajemną się dzielić.

    Przepraszam gospodarza za. Obiecuję, że się przymykam.:)