To konstatacja trywialna, że "sukcesy" terrorystów wywodzą się z tego, że życie wyceniają oni zupełnie inaczej niż ci, przeciw którym walczą. "Sprawa" zawsze jest od życia ważniejsza. Dla niej gotowi są poświęcić życie swoje i innych. Przy czym ciężar gatunkowy "sprawy" jest na ogół dla przeciwników trudny do pojęcia, nie mówiąc o jej przyswojeniu czy choćby poważnym rozważeniu i szukaniu kompromisu.
Kilka dni temu umarł Samuel Huntington. Człowiek uznawany za twórcę teorii wojny cywilizacji. Wojny, która nie może się zakończyć trwałym pokojem. Albowiem cywilizacja islamu, czy raczej islamistów z jednej strony, i cywilizacja zachodnia ze strony drugiej, nie są w stanie wypracować wspólnego języka. Co byłoby warunkiem wstępnym w jakichkolwiek negocjacjach w celu zaakceptowania pokojowego współistnienia. Ideolodzy terroryzmu islamistycznego sprytnie i cynicznie operują argumentami dwojakiego rodzaju. Argumenty religijne to podtrzymywanie wiary w zwycięstwo ziemskiego, globalnego kalifatu oraz nadziei na nagrodę w raju. Nagrodę znacznie plastyczniej, atrakcyjniej obiecywaną przez Koran niż przez ksiegi innych religii. Natomiast argumenty polityczne wywodzone są z konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Konkretnie mówiąc, z wydziedziczenia Palestyńczyków z ich ziem poprzez państwo Żydów, wspierane przez Zachód, szczególnie przez Amerykę. Obydwa rodzaje argumentacji wspierają się i leżą u źródeł konkretnych aktów terroru. Wobec których świat zachodni, aby nie pozostawać bezradnym, coraz częściej reaguje przemocą, wspartą przewagą technologiczną.
Czy polityczne rozwiązanie bliskowschodniego pata doprowadziłoby do likwidacji islamistycznego terroryzmu? Umiarkowani wyznawcy Allaha, odżegnujący się od islamistycznej wersji jihadu, zapewniają, że tak. Problem w tym, że na razie jest to hipoteza nieweryfikowalna. Mimo że cel wydaje się być łatwy do zdefiniowania. Powstanie niepodległego państwa palestyńskiego. Kością niezgody, o którą rozbiły się rokowania w Oslo była nie tylko kwestia Jerozolimy. Także powrót uchodźców palestyńskich na terytorium Izraela. Warunek, którego Izrael nie może zaakceptować. Zgoda na napływ uchodźców, wobec przewagi demograficznej muzułmanów, oznaczałaby praktycznie zanik państwa żydowskiego. I to w nieodległej przyszłości. Jednak zręby Palestyńskiej Autonomii powstały, na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy.
Hamas, formacja, która w wyniku demokratycznych wyborów uzyskała w Autonomii większość, nigdy nie pogodził się z samym istnieniem państwa Izrael. I co najważniejsze, nigdy nie zrezygnował z metod typowo terrorystycznych. Których celem nie zawsze jest duża liczba ofiar. Często ważniejszy jest efekt propagandowy. Ustawienie siebie w roli dzielnego Dawida walczącego z potężnym Goliatem, który powoli ale systematycznie traci sympatię świata. Zamachy samobójcze przeprowadzane w miastach izraelskich przez mieszkańców Autonomii ustały nie dlatego, że zabrakło kandydatów na szahidów. Ukrócił je wzniesiony przez Żydów mur, zlikwidowała prawie do zera blokada przejść granicznych. Wystrzeliwane w stronę południowego Izraela, mimo trwającego zawieszenia broni, rakiety domowej konstrukcji nie miały być i nie były bronią masowego rażenia. Hamasowcy doskonale zdawali sobie sprawę, że ofiar będzie niewiele. Doraźnym efektem tego rakietowego terroru miał być strach towarzyszący południowym Izraelczykom. Nasłuchiwanie alarmów, pobyt w schronach i narastająca złość. Która musiała – to Hamas też zapewne przewidywał – doprowadzić do odwetu. Odwet już zebrał krwawe żniwo. Także wśród cywilnej ludności palestyńskiej. Giną dzieci i kobiety. W szkołach, meczetach, w domach prywatnych. W których nierzadko składowana jest amunicja, a za cywilami, niczym za tarczami, kryją się bojownicy o sprawę. Duża część opinii światowej podziela wściekłość Palestyńczyków. Oburzenie na asymetryczność zastosowanych przez Izrael środków. Jak można na jednej szali kłaść kilkunastu Żydów zabitych przez palestyńskie rakiety z co najmniej pół tysiącem ofiar w Strefie Gazy – powtarzają za Palestyńczykami protestujący, także w europejskich stolicach, pod izraelskimi konsulatami.
Nawet ci, którzy nie wierzą, że konflikt cywilizacyjny, którego główną osią jest wartość życia jednostki tu na ziemi, można przezwyciężyć środkami politycznymi, zdają sobie sprawę, że jedynie takie środki rządy mają do dyspozycji. Zachód, nawet Izrael, nie może posunąć się do rozwiązań ostatecznych. Operacje militarne, takie jak obecne działania w Strefie Gazy, mają wymusić powrot do rokowań. Na Bliskim Wschodzie trwałe rozwiązania polityczne wymagałyby postawienie historycznej grubej kreski. Przerzucanie się argumentami z przeszłości, z roku 1967, 1947, powoływanie się na shoah czy na imperialną politykę brytyjską do niczego nie prowadzi. Zawsze znajdą się tacy, którzy sięgną głębiej i dalej. Czemu nie do czasów, kiedy Mojżesz wyprowadzał naród żydowski z egipskiej niewoli? Rozwiązania polityczne są możliwe. Już nie raz, wydawało się, były na wyciągnięcie ręki. Sęk w tym, że w ich trwałość wierzą tylko najwięksi optymiści. Ci, którym wydaje się, że ludzkość zmierza ku lepszemu. Że nastaną czasy, kiedy życie każdego człowieka stanie się najważniejsze dla wyznawców wszystkich bogów. A inne "wielkie sprawy" zostaną temu dogmatowi podporządkowane. Islamscy moderniści przekonują do potencjalnego piękna i wielkości swojej religii. Zwracają przy tym uwagę na jej stosunkowo młody wiek. Przypominają historię dojrzewania cywilizacji chrześcijańskiej i każą wierzyć w przyszłość humanizmu islamskiego. Być może kiedyś rzeczywiście do tego dojdzie. Na razie jednak pozostaję w gronie uczniów Huntingtona.
Witaj Nino,
Mam podobne odczucia.
Szczególnie wstrząsające są dla mnie relacje z takich faktów, jak ten, że Hamas nie tylko ukrywa swoich bojowników pomiędzy cywilami, ale nie pozwala także na wywiezienie rannych ze strefy.
Dla nich, to sposób walki, w której jednym z argumentów jest epatowanie cierpieniem niewinnych.
Dla nas, to niezrozumiałe barbarzyństwo. Tym bardziej niezrozumiałe, że przecież w imieniu tych ludzi podobno walczą.
Wielu komentatorów uznało, że prawdziwym testem na potencjał Hamasu będzie odzew, z jakim spotka się wezwanie do trzeciej Intifady.
Promyk nadziei, chociaż nikły, ale jednak jest – na ulice wyszło wielu Palestyńczyków, ale większość z nich niosła ze sobą portret Mahmuda Abbasa.
Nie wszyscy Palestyńczycy są ekstremistami, podobnie jak nie wszyscy Żydzi. Oby głosy rozsądku przeważyły. Może dzięki takim głosom uda się znaleźć płaszczyznę porozumienia i doktryna Huntingtona nie będzie jedyną obowiązującą?
Pozdrawiam.
polityczny rozsądek zwycięży?
Politycznie, mam nadzieję, rozsądek zwycięży. Świadczą o tym także w miarę wstrzemięźliwe reakcje rządów państw arabskich. Ale ideologicznie na dłuższą metę w zanik fundamentalizmu islamskiego, niestety, nie wierzę. W żadnym z krajów arabskich, o ile mi wiadomo, nie padło słowo potępienia pod adresem Hamasu.
Witaj Nino,
Mam podobne odczucia.
Szczególnie wstrząsające są dla mnie relacje z takich faktów, jak ten, że Hamas nie tylko ukrywa swoich bojowników pomiędzy cywilami, ale nie pozwala także na wywiezienie rannych ze strefy.
Dla nich, to sposób walki, w której jednym z argumentów jest epatowanie cierpieniem niewinnych.
Dla nas, to niezrozumiałe barbarzyństwo. Tym bardziej niezrozumiałe, że przecież w imieniu tych ludzi podobno walczą.
Wielu komentatorów uznało, że prawdziwym testem na potencjał Hamasu będzie odzew, z jakim spotka się wezwanie do trzeciej Intifady.
Promyk nadziei, chociaż nikły, ale jednak jest – na ulice wyszło wielu Palestyńczyków, ale większość z nich niosła ze sobą portret Mahmuda Abbasa.
Nie wszyscy Palestyńczycy są ekstremistami, podobnie jak nie wszyscy Żydzi. Oby głosy rozsądku przeważyły. Może dzięki takim głosom uda się znaleźć płaszczyznę porozumienia i doktryna Huntingtona nie będzie jedyną obowiązującą?
Pozdrawiam.
polityczny rozsądek zwycięży?
Politycznie, mam nadzieję, rozsądek zwycięży. Świadczą o tym także w miarę wstrzemięźliwe reakcje rządów państw arabskich. Ale ideologicznie na dłuższą metę w zanik fundamentalizmu islamskiego, niestety, nie wierzę. W żadnym z krajów arabskich, o ile mi wiadomo, nie padło słowo potępienia pod adresem Hamasu.
Witaj Nino,
Mam podobne odczucia.
Szczególnie wstrząsające są dla mnie relacje z takich faktów, jak ten, że Hamas nie tylko ukrywa swoich bojowników pomiędzy cywilami, ale nie pozwala także na wywiezienie rannych ze strefy.
Dla nich, to sposób walki, w której jednym z argumentów jest epatowanie cierpieniem niewinnych.
Dla nas, to niezrozumiałe barbarzyństwo. Tym bardziej niezrozumiałe, że przecież w imieniu tych ludzi podobno walczą.
Wielu komentatorów uznało, że prawdziwym testem na potencjał Hamasu będzie odzew, z jakim spotka się wezwanie do trzeciej Intifady.
Promyk nadziei, chociaż nikły, ale jednak jest – na ulice wyszło wielu Palestyńczyków, ale większość z nich niosła ze sobą portret Mahmuda Abbasa.
Nie wszyscy Palestyńczycy są ekstremistami, podobnie jak nie wszyscy Żydzi. Oby głosy rozsądku przeważyły. Może dzięki takim głosom uda się znaleźć płaszczyznę porozumienia i doktryna Huntingtona nie będzie jedyną obowiązującą?
Pozdrawiam.
polityczny rozsądek zwycięży?
Politycznie, mam nadzieję, rozsądek zwycięży. Świadczą o tym także w miarę wstrzemięźliwe reakcje rządów państw arabskich. Ale ideologicznie na dłuższą metę w zanik fundamentalizmu islamskiego, niestety, nie wierzę. W żadnym z krajów arabskich, o ile mi wiadomo, nie padło słowo potępienia pod adresem Hamasu.
Witaj Nino,
Mam podobne odczucia.
Szczególnie wstrząsające są dla mnie relacje z takich faktów, jak ten, że Hamas nie tylko ukrywa swoich bojowników pomiędzy cywilami, ale nie pozwala także na wywiezienie rannych ze strefy.
Dla nich, to sposób walki, w której jednym z argumentów jest epatowanie cierpieniem niewinnych.
Dla nas, to niezrozumiałe barbarzyństwo. Tym bardziej niezrozumiałe, że przecież w imieniu tych ludzi podobno walczą.
Wielu komentatorów uznało, że prawdziwym testem na potencjał Hamasu będzie odzew, z jakim spotka się wezwanie do trzeciej Intifady.
Promyk nadziei, chociaż nikły, ale jednak jest – na ulice wyszło wielu Palestyńczyków, ale większość z nich niosła ze sobą portret Mahmuda Abbasa.
Nie wszyscy Palestyńczycy są ekstremistami, podobnie jak nie wszyscy Żydzi. Oby głosy rozsądku przeważyły. Może dzięki takim głosom uda się znaleźć płaszczyznę porozumienia i doktryna Huntingtona nie będzie jedyną obowiązującą?
Pozdrawiam.
polityczny rozsądek zwycięży?
Politycznie, mam nadzieję, rozsądek zwycięży. Świadczą o tym także w miarę wstrzemięźliwe reakcje rządów państw arabskich. Ale ideologicznie na dłuższą metę w zanik fundamentalizmu islamskiego, niestety, nie wierzę. W żadnym z krajów arabskich, o ile mi wiadomo, nie padło słowo potępienia pod adresem Hamasu.
Witaj Nino,
Mam podobne odczucia.
Szczególnie wstrząsające są dla mnie relacje z takich faktów, jak ten, że Hamas nie tylko ukrywa swoich bojowników pomiędzy cywilami, ale nie pozwala także na wywiezienie rannych ze strefy.
Dla nich, to sposób walki, w której jednym z argumentów jest epatowanie cierpieniem niewinnych.
Dla nas, to niezrozumiałe barbarzyństwo. Tym bardziej niezrozumiałe, że przecież w imieniu tych ludzi podobno walczą.
Wielu komentatorów uznało, że prawdziwym testem na potencjał Hamasu będzie odzew, z jakim spotka się wezwanie do trzeciej Intifady.
Promyk nadziei, chociaż nikły, ale jednak jest – na ulice wyszło wielu Palestyńczyków, ale większość z nich niosła ze sobą portret Mahmuda Abbasa.
Nie wszyscy Palestyńczycy są ekstremistami, podobnie jak nie wszyscy Żydzi. Oby głosy rozsądku przeważyły. Może dzięki takim głosom uda się znaleźć płaszczyznę porozumienia i doktryna Huntingtona nie będzie jedyną obowiązującą?
Pozdrawiam.
polityczny rozsądek zwycięży?
Politycznie, mam nadzieję, rozsądek zwycięży. Świadczą o tym także w miarę wstrzemięźliwe reakcje rządów państw arabskich. Ale ideologicznie na dłuższą metę w zanik fundamentalizmu islamskiego, niestety, nie wierzę. W żadnym z krajów arabskich, o ile mi wiadomo, nie padło słowo potępienia pod adresem Hamasu.
Twoje wnioski nie są dla mnie zskoczeniem
Już je wcześniej prezentowałeś. Posiadam za małą wiedzę, aby zweryfkować tezę, ze za wszystkim stoją interesy mocarstw, w szczególności Ameryki. Wiem natomiast, że zwolennicy tej tezy, nawet jeśli w nią nie do końca wierzą potrafią skutecznie jej używać, aby podpalać świat, zagrzewać do walki fanatyków różnej maści. Twój "Izrael jako mały trybik, zwierciadełko polityki amerykańskiej" kłóci się z tezą odwrotną, która cieszy się dużą popularnością. A mianowicie, że niepowodzenia polityki amerykańskiej są funkcją uzależnienia tego kraju od interesów Izraela, od jego beznadziejnej sytuacji geopolitycznej. A może nie są to tezy przeciwstawne, tylko dwie strony tego samego medalu? Bo chodzi o ponadpaństwowe lobby żydowskie? Mam przynajmniej nadzieję, że nie uważasz, jakoby w atakach na WTC owo lobby miało swój udział? Bo nie chciałabym przestać Cię lubić. Pozdrawiam
Twoje wnioski nie są dla mnie zskoczeniem
Już je wcześniej prezentowałeś. Posiadam za małą wiedzę, aby zweryfkować tezę, ze za wszystkim stoją interesy mocarstw, w szczególności Ameryki. Wiem natomiast, że zwolennicy tej tezy, nawet jeśli w nią nie do końca wierzą potrafią skutecznie jej używać, aby podpalać świat, zagrzewać do walki fanatyków różnej maści. Twój "Izrael jako mały trybik, zwierciadełko polityki amerykańskiej" kłóci się z tezą odwrotną, która cieszy się dużą popularnością. A mianowicie, że niepowodzenia polityki amerykańskiej są funkcją uzależnienia tego kraju od interesów Izraela, od jego beznadziejnej sytuacji geopolitycznej. A może nie są to tezy przeciwstawne, tylko dwie strony tego samego medalu? Bo chodzi o ponadpaństwowe lobby żydowskie? Mam przynajmniej nadzieję, że nie uważasz, jakoby w atakach na WTC owo lobby miało swój udział? Bo nie chciałabym przestać Cię lubić. Pozdrawiam
Twoje wnioski nie są dla mnie zskoczeniem
Już je wcześniej prezentowałeś. Posiadam za małą wiedzę, aby zweryfkować tezę, ze za wszystkim stoją interesy mocarstw, w szczególności Ameryki. Wiem natomiast, że zwolennicy tej tezy, nawet jeśli w nią nie do końca wierzą potrafią skutecznie jej używać, aby podpalać świat, zagrzewać do walki fanatyków różnej maści. Twój "Izrael jako mały trybik, zwierciadełko polityki amerykańskiej" kłóci się z tezą odwrotną, która cieszy się dużą popularnością. A mianowicie, że niepowodzenia polityki amerykańskiej są funkcją uzależnienia tego kraju od interesów Izraela, od jego beznadziejnej sytuacji geopolitycznej. A może nie są to tezy przeciwstawne, tylko dwie strony tego samego medalu? Bo chodzi o ponadpaństwowe lobby żydowskie? Mam przynajmniej nadzieję, że nie uważasz, jakoby w atakach na WTC owo lobby miało swój udział? Bo nie chciałabym przestać Cię lubić. Pozdrawiam
Twoje wnioski nie są dla mnie zskoczeniem
Już je wcześniej prezentowałeś. Posiadam za małą wiedzę, aby zweryfkować tezę, ze za wszystkim stoją interesy mocarstw, w szczególności Ameryki. Wiem natomiast, że zwolennicy tej tezy, nawet jeśli w nią nie do końca wierzą potrafią skutecznie jej używać, aby podpalać świat, zagrzewać do walki fanatyków różnej maści. Twój "Izrael jako mały trybik, zwierciadełko polityki amerykańskiej" kłóci się z tezą odwrotną, która cieszy się dużą popularnością. A mianowicie, że niepowodzenia polityki amerykańskiej są funkcją uzależnienia tego kraju od interesów Izraela, od jego beznadziejnej sytuacji geopolitycznej. A może nie są to tezy przeciwstawne, tylko dwie strony tego samego medalu? Bo chodzi o ponadpaństwowe lobby żydowskie? Mam przynajmniej nadzieję, że nie uważasz, jakoby w atakach na WTC owo lobby miało swój udział? Bo nie chciałabym przestać Cię lubić. Pozdrawiam
Twoje wnioski nie są dla mnie zskoczeniem
Już je wcześniej prezentowałeś. Posiadam za małą wiedzę, aby zweryfkować tezę, ze za wszystkim stoją interesy mocarstw, w szczególności Ameryki. Wiem natomiast, że zwolennicy tej tezy, nawet jeśli w nią nie do końca wierzą potrafią skutecznie jej używać, aby podpalać świat, zagrzewać do walki fanatyków różnej maści. Twój "Izrael jako mały trybik, zwierciadełko polityki amerykańskiej" kłóci się z tezą odwrotną, która cieszy się dużą popularnością. A mianowicie, że niepowodzenia polityki amerykańskiej są funkcją uzależnienia tego kraju od interesów Izraela, od jego beznadziejnej sytuacji geopolitycznej. A może nie są to tezy przeciwstawne, tylko dwie strony tego samego medalu? Bo chodzi o ponadpaństwowe lobby żydowskie? Mam przynajmniej nadzieję, że nie uważasz, jakoby w atakach na WTC owo lobby miało swój udział? Bo nie chciałabym przestać Cię lubić. Pozdrawiam
Romskey’u.
"Jestem po prostu zwolennikiem poglądu iż krytyka
Izraela nie zawsze jest wyrazem antysemityzmu.
Jestem zwolennikiem poglądu iż poparcie dla gejów, Żydów czy cyklistów nie jest warunkiem który decyduje
o stanie intelektu."
No patrz, to tak jak ja. Zgadzam się, że są powody, aby Izrael za ostatni atak potępić, zgadzam się też, że Izrael nie jest święty. Problem w tym, że krytyka powinna być merytoryczna i odnosić się rzeczywistości, nie do urojeń krytykującego. Jeśli krytykować Izrael to za to, że celuje rakietami w miejsca, gdzie mieszkają cywile i za to, że nie pozwala pomocy humanitarnej wjechać do Gazy. To są rzeczy godne krytyki, ta druga, czyli blokowanie drogi europejskim konwojom wymaga wręcz potępienia, jeśli nie ukarania. Pod krytyką sposobu prowadzenia operacji podpisuję się obiema rękami, natomiast sam fakt jej prowadzenia nie jest niczym zdrożnym. To, że Izrael świadomie działa na szkodę ludności cywilnej jest zbrodnią, to, że działa na szkodę terrorystów jest normalnością. Hamas to nie są bohaterscy partyzanci, walczący o wolność ciemiężonego kraju, to terroryści wysadzający się w autobusach i szkołach. Zgadzam się z potępieniem blokowania konwoju, z płaczem nad "bojownikami" się nie zgadzam i uważam, że nie można Hamasu usprawiedliwiać, a tym bardziej porównywać do AK, co niektórzy wyprani z mózgów idioci ( że zacytuję Lustro ) robią. Dzisiejszy tekst Aleksieja również nie jest merytoryczną krytyką, jest pomstowaniem na fakt, że "syjonistyczni ludobójcy", "parchy", mają własne państwo. Mają prawo do tego państwa, ja wiem, że państwo narodowe to przeżytek i Europejczycy zaczynają to rozumieć, ale tam jest Azja, nie Europa, tam nie będzie wielkiej rodziny Arabów, Żydów i Persów, tam się nie pojednają i nie pokochają z dnia na dzień. Jeśli krytykować Izrael to nie za "ludobójstwo", bo ludobójstwa nie było i nie ma, ale jest realny problem Arabów. Izraelscy Arabowie są traktowani jak obywatele drugiej kategorii, język arabski jest dyskryminowany, media i społeczeństwo są do nich negatywnie nastawione, co jakiś czas urządza się na nich nagonkę, a Arab w rządzie to wielka kontrowersja. Izrael źle traktuje swoich arabskich obywateli i za to Izraelowi należy się potępienie, trzeba na Izrael wywierać nacisk i pokazywać, że w XXI wieku cywilizowany kraj nie może ulegać nacjonalizmowi. Natomiast bredzenie o "ludobójstwie" i o "potomkach Filistynów" to antysemicki bełkot i przy okazji lanie wody na młyn najbardziej zatwardziałych i nacjonalistycznych syjonistów, poprzez ośmieszanie poważnego problemu.
PS. Poprawiłem pomyłkę. Myślałem, że odpowiadam na komentarz pod tekstem Aleksieja, a rozmawiam pod tekstem Niny, który oczywiście jest tekstem w pełni normalnym i ciekawym. Przepraszam za pomyłkę i daję Ninie sześć.
dzięki, Ja
w porównaniu z Twoim wpisem pod tekstem Aleksieja mój post to niezbyt udolne, emocjonalne wynurzenia. Ich główną tezą miało być wprzegnięcie przez Hamas polityki w zjawisko szersze, wobec którego czujemy się bezradni: terroryzmu islamistycznego. Wszak Hamas, jako partia rządząca Strefą, uprawia w gruncie rzeczy terroryzm państwowy. Który skądinąd Palestyńczycy chętnie zarzucają Izraelowi. Można oczywiście, jak Romskey czy wielu innych wszędzie na czoło wysuwać motywy polityczne, pojmowane jako gra interesów. I wyznawców Huntingtona traktować jako naiwnych maniaków. Ale nawet jeśli to wszystko brudna gra o władzę nad dobrami materialnymi świata, to należy metodami politycznymi ją rozgrywać. A nie posługiwać się bogiem, jakiekolwiek imię by nosił. Syjoniści takze przez innych Żydów porównywani bywają z muzułmanami. Jednak Izrael, nawet rządzony przez nacjonalistow, nigdy o swoje istnienie nie walczył pod sztandarem Jahwe. Bo jest to jednak państwo demokratyczne, choć na mój gust nieco anachroniczne. Czy Arabowie naprawdę nie widzą dla siebie innej szansy poza Allahem? Najgorsze, że nacjonalizmy religijne wzajemnie się napędzają. Chcialabym wierzyć, że – jak piszesz – Europejczycy zaczynają rozumieć, że panstwa narodowe to przezytek. Niestety, patrząc na Polskę … Ale to już inny temat. Pozdrawiam
Romskey’u.
"Jestem po prostu zwolennikiem poglądu iż krytyka
Izraela nie zawsze jest wyrazem antysemityzmu.
Jestem zwolennikiem poglądu iż poparcie dla gejów, Żydów czy cyklistów nie jest warunkiem który decyduje
o stanie intelektu."
No patrz, to tak jak ja. Zgadzam się, że są powody, aby Izrael za ostatni atak potępić, zgadzam się też, że Izrael nie jest święty. Problem w tym, że krytyka powinna być merytoryczna i odnosić się rzeczywistości, nie do urojeń krytykującego. Jeśli krytykować Izrael to za to, że celuje rakietami w miejsca, gdzie mieszkają cywile i za to, że nie pozwala pomocy humanitarnej wjechać do Gazy. To są rzeczy godne krytyki, ta druga, czyli blokowanie drogi europejskim konwojom wymaga wręcz potępienia, jeśli nie ukarania. Pod krytyką sposobu prowadzenia operacji podpisuję się obiema rękami, natomiast sam fakt jej prowadzenia nie jest niczym zdrożnym. To, że Izrael świadomie działa na szkodę ludności cywilnej jest zbrodnią, to, że działa na szkodę terrorystów jest normalnością. Hamas to nie są bohaterscy partyzanci, walczący o wolność ciemiężonego kraju, to terroryści wysadzający się w autobusach i szkołach. Zgadzam się z potępieniem blokowania konwoju, z płaczem nad "bojownikami" się nie zgadzam i uważam, że nie można Hamasu usprawiedliwiać, a tym bardziej porównywać do AK, co niektórzy wyprani z mózgów idioci ( że zacytuję Lustro ) robią. Dzisiejszy tekst Aleksieja również nie jest merytoryczną krytyką, jest pomstowaniem na fakt, że "syjonistyczni ludobójcy", "parchy", mają własne państwo. Mają prawo do tego państwa, ja wiem, że państwo narodowe to przeżytek i Europejczycy zaczynają to rozumieć, ale tam jest Azja, nie Europa, tam nie będzie wielkiej rodziny Arabów, Żydów i Persów, tam się nie pojednają i nie pokochają z dnia na dzień. Jeśli krytykować Izrael to nie za "ludobójstwo", bo ludobójstwa nie było i nie ma, ale jest realny problem Arabów. Izraelscy Arabowie są traktowani jak obywatele drugiej kategorii, język arabski jest dyskryminowany, media i społeczeństwo są do nich negatywnie nastawione, co jakiś czas urządza się na nich nagonkę, a Arab w rządzie to wielka kontrowersja. Izrael źle traktuje swoich arabskich obywateli i za to Izraelowi należy się potępienie, trzeba na Izrael wywierać nacisk i pokazywać, że w XXI wieku cywilizowany kraj nie może ulegać nacjonalizmowi. Natomiast bredzenie o "ludobójstwie" i o "potomkach Filistynów" to antysemicki bełkot i przy okazji lanie wody na młyn najbardziej zatwardziałych i nacjonalistycznych syjonistów, poprzez ośmieszanie poważnego problemu.
PS. Poprawiłem pomyłkę. Myślałem, że odpowiadam na komentarz pod tekstem Aleksieja, a rozmawiam pod tekstem Niny, który oczywiście jest tekstem w pełni normalnym i ciekawym. Przepraszam za pomyłkę i daję Ninie sześć.
dzięki, Ja
w porównaniu z Twoim wpisem pod tekstem Aleksieja mój post to niezbyt udolne, emocjonalne wynurzenia. Ich główną tezą miało być wprzegnięcie przez Hamas polityki w zjawisko szersze, wobec którego czujemy się bezradni: terroryzmu islamistycznego. Wszak Hamas, jako partia rządząca Strefą, uprawia w gruncie rzeczy terroryzm państwowy. Który skądinąd Palestyńczycy chętnie zarzucają Izraelowi. Można oczywiście, jak Romskey czy wielu innych wszędzie na czoło wysuwać motywy polityczne, pojmowane jako gra interesów. I wyznawców Huntingtona traktować jako naiwnych maniaków. Ale nawet jeśli to wszystko brudna gra o władzę nad dobrami materialnymi świata, to należy metodami politycznymi ją rozgrywać. A nie posługiwać się bogiem, jakiekolwiek imię by nosił. Syjoniści takze przez innych Żydów porównywani bywają z muzułmanami. Jednak Izrael, nawet rządzony przez nacjonalistow, nigdy o swoje istnienie nie walczył pod sztandarem Jahwe. Bo jest to jednak państwo demokratyczne, choć na mój gust nieco anachroniczne. Czy Arabowie naprawdę nie widzą dla siebie innej szansy poza Allahem? Najgorsze, że nacjonalizmy religijne wzajemnie się napędzają. Chcialabym wierzyć, że – jak piszesz – Europejczycy zaczynają rozumieć, że panstwa narodowe to przezytek. Niestety, patrząc na Polskę … Ale to już inny temat. Pozdrawiam
Romskey’u.
"Jestem po prostu zwolennikiem poglądu iż krytyka
Izraela nie zawsze jest wyrazem antysemityzmu.
Jestem zwolennikiem poglądu iż poparcie dla gejów, Żydów czy cyklistów nie jest warunkiem który decyduje
o stanie intelektu."
No patrz, to tak jak ja. Zgadzam się, że są powody, aby Izrael za ostatni atak potępić, zgadzam się też, że Izrael nie jest święty. Problem w tym, że krytyka powinna być merytoryczna i odnosić się rzeczywistości, nie do urojeń krytykującego. Jeśli krytykować Izrael to za to, że celuje rakietami w miejsca, gdzie mieszkają cywile i za to, że nie pozwala pomocy humanitarnej wjechać do Gazy. To są rzeczy godne krytyki, ta druga, czyli blokowanie drogi europejskim konwojom wymaga wręcz potępienia, jeśli nie ukarania. Pod krytyką sposobu prowadzenia operacji podpisuję się obiema rękami, natomiast sam fakt jej prowadzenia nie jest niczym zdrożnym. To, że Izrael świadomie działa na szkodę ludności cywilnej jest zbrodnią, to, że działa na szkodę terrorystów jest normalnością. Hamas to nie są bohaterscy partyzanci, walczący o wolność ciemiężonego kraju, to terroryści wysadzający się w autobusach i szkołach. Zgadzam się z potępieniem blokowania konwoju, z płaczem nad "bojownikami" się nie zgadzam i uważam, że nie można Hamasu usprawiedliwiać, a tym bardziej porównywać do AK, co niektórzy wyprani z mózgów idioci ( że zacytuję Lustro ) robią. Dzisiejszy tekst Aleksieja również nie jest merytoryczną krytyką, jest pomstowaniem na fakt, że "syjonistyczni ludobójcy", "parchy", mają własne państwo. Mają prawo do tego państwa, ja wiem, że państwo narodowe to przeżytek i Europejczycy zaczynają to rozumieć, ale tam jest Azja, nie Europa, tam nie będzie wielkiej rodziny Arabów, Żydów i Persów, tam się nie pojednają i nie pokochają z dnia na dzień. Jeśli krytykować Izrael to nie za "ludobójstwo", bo ludobójstwa nie było i nie ma, ale jest realny problem Arabów. Izraelscy Arabowie są traktowani jak obywatele drugiej kategorii, język arabski jest dyskryminowany, media i społeczeństwo są do nich negatywnie nastawione, co jakiś czas urządza się na nich nagonkę, a Arab w rządzie to wielka kontrowersja. Izrael źle traktuje swoich arabskich obywateli i za to Izraelowi należy się potępienie, trzeba na Izrael wywierać nacisk i pokazywać, że w XXI wieku cywilizowany kraj nie może ulegać nacjonalizmowi. Natomiast bredzenie o "ludobójstwie" i o "potomkach Filistynów" to antysemicki bełkot i przy okazji lanie wody na młyn najbardziej zatwardziałych i nacjonalistycznych syjonistów, poprzez ośmieszanie poważnego problemu.
PS. Poprawiłem pomyłkę. Myślałem, że odpowiadam na komentarz pod tekstem Aleksieja, a rozmawiam pod tekstem Niny, który oczywiście jest tekstem w pełni normalnym i ciekawym. Przepraszam za pomyłkę i daję Ninie sześć.
dzięki, Ja
w porównaniu z Twoim wpisem pod tekstem Aleksieja mój post to niezbyt udolne, emocjonalne wynurzenia. Ich główną tezą miało być wprzegnięcie przez Hamas polityki w zjawisko szersze, wobec którego czujemy się bezradni: terroryzmu islamistycznego. Wszak Hamas, jako partia rządząca Strefą, uprawia w gruncie rzeczy terroryzm państwowy. Który skądinąd Palestyńczycy chętnie zarzucają Izraelowi. Można oczywiście, jak Romskey czy wielu innych wszędzie na czoło wysuwać motywy polityczne, pojmowane jako gra interesów. I wyznawców Huntingtona traktować jako naiwnych maniaków. Ale nawet jeśli to wszystko brudna gra o władzę nad dobrami materialnymi świata, to należy metodami politycznymi ją rozgrywać. A nie posługiwać się bogiem, jakiekolwiek imię by nosił. Syjoniści takze przez innych Żydów porównywani bywają z muzułmanami. Jednak Izrael, nawet rządzony przez nacjonalistow, nigdy o swoje istnienie nie walczył pod sztandarem Jahwe. Bo jest to jednak państwo demokratyczne, choć na mój gust nieco anachroniczne. Czy Arabowie naprawdę nie widzą dla siebie innej szansy poza Allahem? Najgorsze, że nacjonalizmy religijne wzajemnie się napędzają. Chcialabym wierzyć, że – jak piszesz – Europejczycy zaczynają rozumieć, że panstwa narodowe to przezytek. Niestety, patrząc na Polskę … Ale to już inny temat. Pozdrawiam
Romskey’u.
"Jestem po prostu zwolennikiem poglądu iż krytyka
Izraela nie zawsze jest wyrazem antysemityzmu.
Jestem zwolennikiem poglądu iż poparcie dla gejów, Żydów czy cyklistów nie jest warunkiem który decyduje
o stanie intelektu."
No patrz, to tak jak ja. Zgadzam się, że są powody, aby Izrael za ostatni atak potępić, zgadzam się też, że Izrael nie jest święty. Problem w tym, że krytyka powinna być merytoryczna i odnosić się rzeczywistości, nie do urojeń krytykującego. Jeśli krytykować Izrael to za to, że celuje rakietami w miejsca, gdzie mieszkają cywile i za to, że nie pozwala pomocy humanitarnej wjechać do Gazy. To są rzeczy godne krytyki, ta druga, czyli blokowanie drogi europejskim konwojom wymaga wręcz potępienia, jeśli nie ukarania. Pod krytyką sposobu prowadzenia operacji podpisuję się obiema rękami, natomiast sam fakt jej prowadzenia nie jest niczym zdrożnym. To, że Izrael świadomie działa na szkodę ludności cywilnej jest zbrodnią, to, że działa na szkodę terrorystów jest normalnością. Hamas to nie są bohaterscy partyzanci, walczący o wolność ciemiężonego kraju, to terroryści wysadzający się w autobusach i szkołach. Zgadzam się z potępieniem blokowania konwoju, z płaczem nad "bojownikami" się nie zgadzam i uważam, że nie można Hamasu usprawiedliwiać, a tym bardziej porównywać do AK, co niektórzy wyprani z mózgów idioci ( że zacytuję Lustro ) robią. Dzisiejszy tekst Aleksieja również nie jest merytoryczną krytyką, jest pomstowaniem na fakt, że "syjonistyczni ludobójcy", "parchy", mają własne państwo. Mają prawo do tego państwa, ja wiem, że państwo narodowe to przeżytek i Europejczycy zaczynają to rozumieć, ale tam jest Azja, nie Europa, tam nie będzie wielkiej rodziny Arabów, Żydów i Persów, tam się nie pojednają i nie pokochają z dnia na dzień. Jeśli krytykować Izrael to nie za "ludobójstwo", bo ludobójstwa nie było i nie ma, ale jest realny problem Arabów. Izraelscy Arabowie są traktowani jak obywatele drugiej kategorii, język arabski jest dyskryminowany, media i społeczeństwo są do nich negatywnie nastawione, co jakiś czas urządza się na nich nagonkę, a Arab w rządzie to wielka kontrowersja. Izrael źle traktuje swoich arabskich obywateli i za to Izraelowi należy się potępienie, trzeba na Izrael wywierać nacisk i pokazywać, że w XXI wieku cywilizowany kraj nie może ulegać nacjonalizmowi. Natomiast bredzenie o "ludobójstwie" i o "potomkach Filistynów" to antysemicki bełkot i przy okazji lanie wody na młyn najbardziej zatwardziałych i nacjonalistycznych syjonistów, poprzez ośmieszanie poważnego problemu.
PS. Poprawiłem pomyłkę. Myślałem, że odpowiadam na komentarz pod tekstem Aleksieja, a rozmawiam pod tekstem Niny, który oczywiście jest tekstem w pełni normalnym i ciekawym. Przepraszam za pomyłkę i daję Ninie sześć.
dzięki, Ja
w porównaniu z Twoim wpisem pod tekstem Aleksieja mój post to niezbyt udolne, emocjonalne wynurzenia. Ich główną tezą miało być wprzegnięcie przez Hamas polityki w zjawisko szersze, wobec którego czujemy się bezradni: terroryzmu islamistycznego. Wszak Hamas, jako partia rządząca Strefą, uprawia w gruncie rzeczy terroryzm państwowy. Który skądinąd Palestyńczycy chętnie zarzucają Izraelowi. Można oczywiście, jak Romskey czy wielu innych wszędzie na czoło wysuwać motywy polityczne, pojmowane jako gra interesów. I wyznawców Huntingtona traktować jako naiwnych maniaków. Ale nawet jeśli to wszystko brudna gra o władzę nad dobrami materialnymi świata, to należy metodami politycznymi ją rozgrywać. A nie posługiwać się bogiem, jakiekolwiek imię by nosił. Syjoniści takze przez innych Żydów porównywani bywają z muzułmanami. Jednak Izrael, nawet rządzony przez nacjonalistow, nigdy o swoje istnienie nie walczył pod sztandarem Jahwe. Bo jest to jednak państwo demokratyczne, choć na mój gust nieco anachroniczne. Czy Arabowie naprawdę nie widzą dla siebie innej szansy poza Allahem? Najgorsze, że nacjonalizmy religijne wzajemnie się napędzają. Chcialabym wierzyć, że – jak piszesz – Europejczycy zaczynają rozumieć, że panstwa narodowe to przezytek. Niestety, patrząc na Polskę … Ale to już inny temat. Pozdrawiam
Romskey’u.
"Jestem po prostu zwolennikiem poglądu iż krytyka
Izraela nie zawsze jest wyrazem antysemityzmu.
Jestem zwolennikiem poglądu iż poparcie dla gejów, Żydów czy cyklistów nie jest warunkiem który decyduje
o stanie intelektu."
No patrz, to tak jak ja. Zgadzam się, że są powody, aby Izrael za ostatni atak potępić, zgadzam się też, że Izrael nie jest święty. Problem w tym, że krytyka powinna być merytoryczna i odnosić się rzeczywistości, nie do urojeń krytykującego. Jeśli krytykować Izrael to za to, że celuje rakietami w miejsca, gdzie mieszkają cywile i za to, że nie pozwala pomocy humanitarnej wjechać do Gazy. To są rzeczy godne krytyki, ta druga, czyli blokowanie drogi europejskim konwojom wymaga wręcz potępienia, jeśli nie ukarania. Pod krytyką sposobu prowadzenia operacji podpisuję się obiema rękami, natomiast sam fakt jej prowadzenia nie jest niczym zdrożnym. To, że Izrael świadomie działa na szkodę ludności cywilnej jest zbrodnią, to, że działa na szkodę terrorystów jest normalnością. Hamas to nie są bohaterscy partyzanci, walczący o wolność ciemiężonego kraju, to terroryści wysadzający się w autobusach i szkołach. Zgadzam się z potępieniem blokowania konwoju, z płaczem nad "bojownikami" się nie zgadzam i uważam, że nie można Hamasu usprawiedliwiać, a tym bardziej porównywać do AK, co niektórzy wyprani z mózgów idioci ( że zacytuję Lustro ) robią. Dzisiejszy tekst Aleksieja również nie jest merytoryczną krytyką, jest pomstowaniem na fakt, że "syjonistyczni ludobójcy", "parchy", mają własne państwo. Mają prawo do tego państwa, ja wiem, że państwo narodowe to przeżytek i Europejczycy zaczynają to rozumieć, ale tam jest Azja, nie Europa, tam nie będzie wielkiej rodziny Arabów, Żydów i Persów, tam się nie pojednają i nie pokochają z dnia na dzień. Jeśli krytykować Izrael to nie za "ludobójstwo", bo ludobójstwa nie było i nie ma, ale jest realny problem Arabów. Izraelscy Arabowie są traktowani jak obywatele drugiej kategorii, język arabski jest dyskryminowany, media i społeczeństwo są do nich negatywnie nastawione, co jakiś czas urządza się na nich nagonkę, a Arab w rządzie to wielka kontrowersja. Izrael źle traktuje swoich arabskich obywateli i za to Izraelowi należy się potępienie, trzeba na Izrael wywierać nacisk i pokazywać, że w XXI wieku cywilizowany kraj nie może ulegać nacjonalizmowi. Natomiast bredzenie o "ludobójstwie" i o "potomkach Filistynów" to antysemicki bełkot i przy okazji lanie wody na młyn najbardziej zatwardziałych i nacjonalistycznych syjonistów, poprzez ośmieszanie poważnego problemu.
PS. Poprawiłem pomyłkę. Myślałem, że odpowiadam na komentarz pod tekstem Aleksieja, a rozmawiam pod tekstem Niny, który oczywiście jest tekstem w pełni normalnym i ciekawym. Przepraszam za pomyłkę i daję Ninie sześć.
dzięki, Ja
w porównaniu z Twoim wpisem pod tekstem Aleksieja mój post to niezbyt udolne, emocjonalne wynurzenia. Ich główną tezą miało być wprzegnięcie przez Hamas polityki w zjawisko szersze, wobec którego czujemy się bezradni: terroryzmu islamistycznego. Wszak Hamas, jako partia rządząca Strefą, uprawia w gruncie rzeczy terroryzm państwowy. Który skądinąd Palestyńczycy chętnie zarzucają Izraelowi. Można oczywiście, jak Romskey czy wielu innych wszędzie na czoło wysuwać motywy polityczne, pojmowane jako gra interesów. I wyznawców Huntingtona traktować jako naiwnych maniaków. Ale nawet jeśli to wszystko brudna gra o władzę nad dobrami materialnymi świata, to należy metodami politycznymi ją rozgrywać. A nie posługiwać się bogiem, jakiekolwiek imię by nosił. Syjoniści takze przez innych Żydów porównywani bywają z muzułmanami. Jednak Izrael, nawet rządzony przez nacjonalistow, nigdy o swoje istnienie nie walczył pod sztandarem Jahwe. Bo jest to jednak państwo demokratyczne, choć na mój gust nieco anachroniczne. Czy Arabowie naprawdę nie widzą dla siebie innej szansy poza Allahem? Najgorsze, że nacjonalizmy religijne wzajemnie się napędzają. Chcialabym wierzyć, że – jak piszesz – Europejczycy zaczynają rozumieć, że panstwa narodowe to przezytek. Niestety, patrząc na Polskę … Ale to już inny temat. Pozdrawiam
Nie ma nienawiści?
Świetnie, jutro napiszę tekst o tym, jak Litwini kochają Polaków. Zresztą obiecałem to już Romskeyowi. Kompleksy Litwinów wobec nas są o niebo większe niż polskie kompleksy wobec Niemców. W dodatku na Litwie antypolonizmowi ulegają instytucje państwowe.
Nie ma nienawiści?
Świetnie, jutro napiszę tekst o tym, jak Litwini kochają Polaków. Zresztą obiecałem to już Romskeyowi. Kompleksy Litwinów wobec nas są o niebo większe niż polskie kompleksy wobec Niemców. W dodatku na Litwie antypolonizmowi ulegają instytucje państwowe.
Nie ma nienawiści?
Świetnie, jutro napiszę tekst o tym, jak Litwini kochają Polaków. Zresztą obiecałem to już Romskeyowi. Kompleksy Litwinów wobec nas są o niebo większe niż polskie kompleksy wobec Niemców. W dodatku na Litwie antypolonizmowi ulegają instytucje państwowe.
Nie ma nienawiści?
Świetnie, jutro napiszę tekst o tym, jak Litwini kochają Polaków. Zresztą obiecałem to już Romskeyowi. Kompleksy Litwinów wobec nas są o niebo większe niż polskie kompleksy wobec Niemców. W dodatku na Litwie antypolonizmowi ulegają instytucje państwowe.
Nie ma nienawiści?
Świetnie, jutro napiszę tekst o tym, jak Litwini kochają Polaków. Zresztą obiecałem to już Romskeyowi. Kompleksy Litwinów wobec nas są o niebo większe niż polskie kompleksy wobec Niemców. W dodatku na Litwie antypolonizmowi ulegają instytucje państwowe.
zanim przeczytałam Cię, Romskey
powyżej napisałam coś bardzo podobnego, także w odniesieniu do Izraela
zanim przeczytałam Cię, Romskey
powyżej napisałam coś bardzo podobnego, także w odniesieniu do Izraela
zanim przeczytałam Cię, Romskey
powyżej napisałam coś bardzo podobnego, także w odniesieniu do Izraela
zanim przeczytałam Cię, Romskey
powyżej napisałam coś bardzo podobnego, także w odniesieniu do Izraela
zanim przeczytałam Cię, Romskey
powyżej napisałam coś bardzo podobnego, także w odniesieniu do Izraela
łupy władzy i mięsa armatniego
Irackimi łupami dla władzy miała być ropa? Ideologia sprzedana mięsu armatniemu to zemsta i strach? Tylko wiesz, ja znam Irakijczyków, którzy do tej pory utrzymują, że za nic nie chcieliby cofnąć czasu. Jedni za tragedię obwiniają brak debaasizacji (skąd my to znamy). Inni, przeciwnie, to że w pierwszym okresie pochopnie pozbywano się kadry baasistowskiej. A jeden taki mnie przekonywał, że wszystkiemu winien wirus islamistycznego jihadu. Bo, twierdził, samobójcze ataki nigdy w naturze jego ziomków nie leżały. Oczywiście na liście winnych jest i niskie morale importowanych z emigracji uchodźcow, którzy łatwo ulegli korupcji, a także brak wizji Amerykanów, co nalezy po zwycięstwie robić. Ich pazerność zajmuje na tej liście odległe miejsce. Czyli nawet w tym najbardziej dla Ameryki niekorzystnym "incydencie" nie wszystko jest takie proste. Tak mi się wydaje.
łupy władzy i mięsa armatniego
Irackimi łupami dla władzy miała być ropa? Ideologia sprzedana mięsu armatniemu to zemsta i strach? Tylko wiesz, ja znam Irakijczyków, którzy do tej pory utrzymują, że za nic nie chcieliby cofnąć czasu. Jedni za tragedię obwiniają brak debaasizacji (skąd my to znamy). Inni, przeciwnie, to że w pierwszym okresie pochopnie pozbywano się kadry baasistowskiej. A jeden taki mnie przekonywał, że wszystkiemu winien wirus islamistycznego jihadu. Bo, twierdził, samobójcze ataki nigdy w naturze jego ziomków nie leżały. Oczywiście na liście winnych jest i niskie morale importowanych z emigracji uchodźcow, którzy łatwo ulegli korupcji, a także brak wizji Amerykanów, co nalezy po zwycięstwie robić. Ich pazerność zajmuje na tej liście odległe miejsce. Czyli nawet w tym najbardziej dla Ameryki niekorzystnym "incydencie" nie wszystko jest takie proste. Tak mi się wydaje.
łupy władzy i mięsa armatniego
Irackimi łupami dla władzy miała być ropa? Ideologia sprzedana mięsu armatniemu to zemsta i strach? Tylko wiesz, ja znam Irakijczyków, którzy do tej pory utrzymują, że za nic nie chcieliby cofnąć czasu. Jedni za tragedię obwiniają brak debaasizacji (skąd my to znamy). Inni, przeciwnie, to że w pierwszym okresie pochopnie pozbywano się kadry baasistowskiej. A jeden taki mnie przekonywał, że wszystkiemu winien wirus islamistycznego jihadu. Bo, twierdził, samobójcze ataki nigdy w naturze jego ziomków nie leżały. Oczywiście na liście winnych jest i niskie morale importowanych z emigracji uchodźcow, którzy łatwo ulegli korupcji, a także brak wizji Amerykanów, co nalezy po zwycięstwie robić. Ich pazerność zajmuje na tej liście odległe miejsce. Czyli nawet w tym najbardziej dla Ameryki niekorzystnym "incydencie" nie wszystko jest takie proste. Tak mi się wydaje.
łupy władzy i mięsa armatniego
Irackimi łupami dla władzy miała być ropa? Ideologia sprzedana mięsu armatniemu to zemsta i strach? Tylko wiesz, ja znam Irakijczyków, którzy do tej pory utrzymują, że za nic nie chcieliby cofnąć czasu. Jedni za tragedię obwiniają brak debaasizacji (skąd my to znamy). Inni, przeciwnie, to że w pierwszym okresie pochopnie pozbywano się kadry baasistowskiej. A jeden taki mnie przekonywał, że wszystkiemu winien wirus islamistycznego jihadu. Bo, twierdził, samobójcze ataki nigdy w naturze jego ziomków nie leżały. Oczywiście na liście winnych jest i niskie morale importowanych z emigracji uchodźcow, którzy łatwo ulegli korupcji, a także brak wizji Amerykanów, co nalezy po zwycięstwie robić. Ich pazerność zajmuje na tej liście odległe miejsce. Czyli nawet w tym najbardziej dla Ameryki niekorzystnym "incydencie" nie wszystko jest takie proste. Tak mi się wydaje.
łupy władzy i mięsa armatniego
Irackimi łupami dla władzy miała być ropa? Ideologia sprzedana mięsu armatniemu to zemsta i strach? Tylko wiesz, ja znam Irakijczyków, którzy do tej pory utrzymują, że za nic nie chcieliby cofnąć czasu. Jedni za tragedię obwiniają brak debaasizacji (skąd my to znamy). Inni, przeciwnie, to że w pierwszym okresie pochopnie pozbywano się kadry baasistowskiej. A jeden taki mnie przekonywał, że wszystkiemu winien wirus islamistycznego jihadu. Bo, twierdził, samobójcze ataki nigdy w naturze jego ziomków nie leżały. Oczywiście na liście winnych jest i niskie morale importowanych z emigracji uchodźcow, którzy łatwo ulegli korupcji, a także brak wizji Amerykanów, co nalezy po zwycięstwie robić. Ich pazerność zajmuje na tej liście odległe miejsce. Czyli nawet w tym najbardziej dla Ameryki niekorzystnym "incydencie" nie wszystko jest takie proste. Tak mi się wydaje.
życzę powodzenia
Chętnie przeczytam. Ale zważ, że termin "polityka wojenna" już zawiera w sobie Twoją interpretację różnych zjawisk. Podobnie zresztą jak rozmaite eufemistyczne formułki używane przez rządy dla działań, na które wysyłają swoich żołnierzy, różne akcje, interwencje, misje, bratnie pomoce itp.
życzę powodzenia
Chętnie przeczytam. Ale zważ, że termin "polityka wojenna" już zawiera w sobie Twoją interpretację różnych zjawisk. Podobnie zresztą jak rozmaite eufemistyczne formułki używane przez rządy dla działań, na które wysyłają swoich żołnierzy, różne akcje, interwencje, misje, bratnie pomoce itp.
życzę powodzenia
Chętnie przeczytam. Ale zważ, że termin "polityka wojenna" już zawiera w sobie Twoją interpretację różnych zjawisk. Podobnie zresztą jak rozmaite eufemistyczne formułki używane przez rządy dla działań, na które wysyłają swoich żołnierzy, różne akcje, interwencje, misje, bratnie pomoce itp.
życzę powodzenia
Chętnie przeczytam. Ale zważ, że termin "polityka wojenna" już zawiera w sobie Twoją interpretację różnych zjawisk. Podobnie zresztą jak rozmaite eufemistyczne formułki używane przez rządy dla działań, na które wysyłają swoich żołnierzy, różne akcje, interwencje, misje, bratnie pomoce itp.
życzę powodzenia
Chętnie przeczytam. Ale zważ, że termin "polityka wojenna" już zawiera w sobie Twoją interpretację różnych zjawisk. Podobnie zresztą jak rozmaite eufemistyczne formułki używane przez rządy dla działań, na które wysyłają swoich żołnierzy, różne akcje, interwencje, misje, bratnie pomoce itp.
Świetny tekst.
Z uwagami “Ja” 6+.
Świetny tekst.
Z uwagami “Ja” 6+.
Świetny tekst.
Z uwagami “Ja” 6+.
Świetny tekst.
Z uwagami “Ja” 6+.
Świetny tekst.
Z uwagami “Ja” 6+.
fi, fi !
Trzymam kciuki ! A obiecasz mi egzemplarz z autografem, zanim zejdę ?
T.
fi, fi !
Trzymam kciuki ! A obiecasz mi egzemplarz z autografem, zanim zejdę ?
T.
fi, fi !
Trzymam kciuki ! A obiecasz mi egzemplarz z autografem, zanim zejdę ?
T.
fi, fi !
Trzymam kciuki ! A obiecasz mi egzemplarz z autografem, zanim zejdę ?
T.
fi, fi !
Trzymam kciuki ! A obiecasz mi egzemplarz z autografem, zanim zejdę ?
T.