Reklama

    “Czas zamarł, stanął w miejscu.

    “Czas zamarł, stanął w miejscu. Kilku administratorów Głównego Serwera Informacji Publicznej nieruchomo siedziało przy stanowiskach pracy, jeden z przywartą słuchawką telefonu przy uchu, drugi, z miną fascynacji wpatrzony w rząd cyfr na monitorze, trzeci zastygł łykając parę tabletek suplementu diety. Światełka na urządzeniach serwera również zamarły, nic nie migało, nie słychać było żadnego oznaku pracy, jak buczenia, chrząkania, czy piszczenia zazwyczaj wydobywającego się z metalowej obudowy. Zwisały z niej kable, ciągnęły się gdzieś poza pomieszczenia, inne walały się pod nogami pracowników lub kończyły się na środku pokoju. Ponadto wszędzie rozsiane były trzykolorowe przełączniki, czerwone, zielone i niebieskie, część włączonych, garstka wyłączonych. Obraz bezruchu dopełniał dym z kawy i papierosa unoszący się martwo w powietrzu.
    Do spetryfikowanej pracowni weszło czerech osobników odzianych w szare skafandry z żółtymi po bokach pasami. Na twarzy mieli maski z gumową rurą biegnącą  do niewielkiego zbiorniczka przyczepionego w okolicach bioder. Ze szklanych okienek patrzyły oczy, bez wyrazu, puste i bezduszne.  Dwóch niosło kwadratową skrzynkę, całą gładką prócz jednego wyjścia na wtyczkę oraz mocne zarysowania na rogu ukrywające najwidoczniej pieczęć producenta, czy właściciela dziwnego sprzętu. Jeden z przybyłych, dzierżący w ręku pokaźną strzykawkę, podszedł do pracowników GSIP, i po kolei, spokojnie wstrzykiwał w potylicę metaliczno srebrzysty, gesty płyn – po wyciagnięciu cienkiej igły pozostawał niewielki ślad z tyłu głowy, podobny do ukąszenia komara. Pozostali montowali skrzynkę do serwera, która wkomponowała się w otoczenie pokoju.
    W tym samym (nieruchomym?) czasie, w niektórych prywatnych domach, identycznie ubrani goście, wyposażeni w podobną strzykawkę, wtłaczali jej zawartość do domowników, często siedzących przed telewizorem i komputerem, zastygli w połowie artykułu, w połowie łyka jakiejś cieczy, kęsa glutów przypominających gulasz (słoik wystawał z kosza, razem ze złożonym opakowaniem po pizzy i zgniecionymi puszkami po piwie). Gdy przybysze wyszli, wskazówki zegara wznowiły swoją wędrówkę, kawa spłynęła do gardeł, tabletki wskoczyły do ust, dym roznosił się dalej, światełka zaczęły migać, cyfry przesuwać się po monitorze, a urządzenia charczeć, piszczeć i buczeć.
    W serwerowni pracownik wprowadził nowy algorytm.”
    Niecałe trzy miesiące temu, z powszechnego źródła informacji Polaków, czyli Wikipedii, w artykule odnośnie Heleny Wolińskiej można było przeczytać o niektórych szczegółach pogrzebu komunistycznej zbrodniarki – mianowicie, ze w kondukcie dziarsko kroczył, już stary, sławny filozof, Leszek Kołakowski, uznawany za jedną, obok np. Miłosza, Lutosławskiego i Gombrowicza, z intelektualnych ikon Polski na zachodzie. Ów wiadomość mogła co najmniej lekko zdziwić jego czytelników, którzy mieli styczność z paroma jego świetnymi opracowaniami – był specem z historii filozofii ukierunkowanym na badania lewicowych myślicieli od Bernsteina po Różę Luksemburg.
    W biografiach piszą, że zagorzały marksistowski apologeta nawrócił się po 1966 r., został wydalony z partii i uczelni oraz, że uczestniczył w wydarzeniach marcowych dwa lata później, za co musiał emigrować. Potem leci sama kanonada superlatywów pod jego adresem. Rysą na szkle zaś było właśnie uczestnictwo na pogrzebie Wolińskiej, której życiorys nie udało się należycie wybielić, więc sama informacja o niej była passe, bo niewygodna. Gdzie jest owe nawrócenie, ba, potępienie przez Kołakowskiego początkujących lat reżimu komunistycznego, którego znamiennym symbolem były działania “Leny”, chociażby na gen. Fieldorfie, znane powszechnie, czyli na pewno i jemu?  
    Dzisiaj, ciągnięty ciekawością, sięgnąłem do Wiki, a tam ani słowa o śmierci prokurator (jedynie data), jakby artykuł został wycięty, nie miał kontynuacji, finału – czarodziejska różdżka:pl.wikipedia.org/wiki/Helena_Woli%C5%84ska. Niestety jest to źródło informacji znaczącej większości internautów, leniwych na głębsze poszukiwania lub niechętnie patrzący na biblioteczne regały, więc brane za dość wiarygodne.
    Rzecz w czym innym – o nawróceniach pod koniec lat 60, obecnych, chwalebnych opozycjonistów, całkiem sporo, zaś wcześniejsza działalność pokazywana jest mgliście, niekompletnie, z wyraźnym machaniem rąk i lekceważeniem – ich historyczna pierwsza gruba kreska. Ktoś nie bez parady ukuł powiedzonko – patrzcie w przyszłość – doskonale wiedząc, że przeszłość jest zgniła i naszpikowana donosicielstwem, zbrodniami, kłamstwami i zwyczajną śmiesznością – warto poczytać sobie wiersze Szymborskiej z tego okresu.
    Działania, jak utajanie informacji na śmieciowym źródle pokazują jakość obecnych elit i moralnych autorytetów, jednocześnie przerażają swoją diaboliczną groteskowością.

Reklama

9 KOMENTARZE

  1. Dla uzupełnienia wpisu
    trochę o postaci Andrzeja Ajnenkiela, w środowiskach naukowych powszechnie znanego, nie opinii publicznej, historyka. Nie ma pracy magisterskiej (nie wiem jak doktorskiej) o konstytucjonalizmie i parlamentaryzmie z II Rzeczypospolitej nie opartej na jednej z jego książek: “Konstytucje Polski 1791-1997”, “Spór o model parlamentaryzmu polskiego do 1926”, “Parlamentaryzm II Rzeczypospolitej” i innych. To była podstawa, fundament do pracy.
    Teraz konia z rzędem temu kto wie, co ów historyk robił przed latami 70. Czy siedział grzecznie wśród dokumentów, czy latał, jak Kołakowski, z pistolecikiem po domach polskich szukając przygód? Członek komisji Michnika, który zarzekał się, że był w archiwach MSW jedynie 20 h i nic konkretnego nie znalazł? Organizator naukowych wycieczek do Moskwy (wiadomości z pierwszej ręki – przynajmniej wydusił od Ruskich parę dokumentów, między wódką a zakąską)?

    • Kilka dni temu spotkałem człowieka,
      znam go bardzo krótko, można powiedzieć , że tylko się czasami widujemy. Piszę ,że “spotkałem” to znaczy , iż dłuższą chwilę z nim porozmawiałem. Zaczęło się się niewinnie lecz po chwili…. okazało się że “historia jest niepotrzebna , tylko jątrzy i dzieli” “po co Kaczor drażni ruskich, przecież wie jacy oni są” itd. reasumując “wybierzmy przyszłość ” zrobiło swoje. Niestety takich jak on jest przerażająco wielu.

      ps. na moje pytanie skąd wiedział żeby nie wkładać ręki do ognia, niestety nie raczył odpowiedzieć.

      • Była taka “rozmowa”
        ogólnie z niegłupim znajomym – Siadł sobie, podumał chwilę i powiedział: Wiesz, tak sobie myślę… czytając na portalach to wszystko dochodzę do wniosku, że media nie doceniają rządu Tuska; czepiają się o byle co, a tu most rędziński się buduje, tam obwodnica północna, autostrada A2, stadiony na finiszu. Nie rozumiem tego.
        Do było jakiś czas temu, powinien chyba zgłosić pretensje do hasła PO.

  2. Dla uzupełnienia wpisu
    trochę o postaci Andrzeja Ajnenkiela, w środowiskach naukowych powszechnie znanego, nie opinii publicznej, historyka. Nie ma pracy magisterskiej (nie wiem jak doktorskiej) o konstytucjonalizmie i parlamentaryzmie z II Rzeczypospolitej nie opartej na jednej z jego książek: “Konstytucje Polski 1791-1997”, “Spór o model parlamentaryzmu polskiego do 1926”, “Parlamentaryzm II Rzeczypospolitej” i innych. To była podstawa, fundament do pracy.
    Teraz konia z rzędem temu kto wie, co ów historyk robił przed latami 70. Czy siedział grzecznie wśród dokumentów, czy latał, jak Kołakowski, z pistolecikiem po domach polskich szukając przygód? Członek komisji Michnika, który zarzekał się, że był w archiwach MSW jedynie 20 h i nic konkretnego nie znalazł? Organizator naukowych wycieczek do Moskwy (wiadomości z pierwszej ręki – przynajmniej wydusił od Ruskich parę dokumentów, między wódką a zakąską)?

    • Kilka dni temu spotkałem człowieka,
      znam go bardzo krótko, można powiedzieć , że tylko się czasami widujemy. Piszę ,że “spotkałem” to znaczy , iż dłuższą chwilę z nim porozmawiałem. Zaczęło się się niewinnie lecz po chwili…. okazało się że “historia jest niepotrzebna , tylko jątrzy i dzieli” “po co Kaczor drażni ruskich, przecież wie jacy oni są” itd. reasumując “wybierzmy przyszłość ” zrobiło swoje. Niestety takich jak on jest przerażająco wielu.

      ps. na moje pytanie skąd wiedział żeby nie wkładać ręki do ognia, niestety nie raczył odpowiedzieć.

      • Była taka “rozmowa”
        ogólnie z niegłupim znajomym – Siadł sobie, podumał chwilę i powiedział: Wiesz, tak sobie myślę… czytając na portalach to wszystko dochodzę do wniosku, że media nie doceniają rządu Tuska; czepiają się o byle co, a tu most rędziński się buduje, tam obwodnica północna, autostrada A2, stadiony na finiszu. Nie rozumiem tego.
        Do było jakiś czas temu, powinien chyba zgłosić pretensje do hasła PO.

  3. Dla uzupełnienia wpisu
    trochę o postaci Andrzeja Ajnenkiela, w środowiskach naukowych powszechnie znanego, nie opinii publicznej, historyka. Nie ma pracy magisterskiej (nie wiem jak doktorskiej) o konstytucjonalizmie i parlamentaryzmie z II Rzeczypospolitej nie opartej na jednej z jego książek: “Konstytucje Polski 1791-1997”, “Spór o model parlamentaryzmu polskiego do 1926”, “Parlamentaryzm II Rzeczypospolitej” i innych. To była podstawa, fundament do pracy.
    Teraz konia z rzędem temu kto wie, co ów historyk robił przed latami 70. Czy siedział grzecznie wśród dokumentów, czy latał, jak Kołakowski, z pistolecikiem po domach polskich szukając przygód? Członek komisji Michnika, który zarzekał się, że był w archiwach MSW jedynie 20 h i nic konkretnego nie znalazł? Organizator naukowych wycieczek do Moskwy (wiadomości z pierwszej ręki – przynajmniej wydusił od Ruskich parę dokumentów, między wódką a zakąską)?

    • Kilka dni temu spotkałem człowieka,
      znam go bardzo krótko, można powiedzieć , że tylko się czasami widujemy. Piszę ,że “spotkałem” to znaczy , iż dłuższą chwilę z nim porozmawiałem. Zaczęło się się niewinnie lecz po chwili…. okazało się że “historia jest niepotrzebna , tylko jątrzy i dzieli” “po co Kaczor drażni ruskich, przecież wie jacy oni są” itd. reasumując “wybierzmy przyszłość ” zrobiło swoje. Niestety takich jak on jest przerażająco wielu.

      ps. na moje pytanie skąd wiedział żeby nie wkładać ręki do ognia, niestety nie raczył odpowiedzieć.

      • Była taka “rozmowa”
        ogólnie z niegłupim znajomym – Siadł sobie, podumał chwilę i powiedział: Wiesz, tak sobie myślę… czytając na portalach to wszystko dochodzę do wniosku, że media nie doceniają rządu Tuska; czepiają się o byle co, a tu most rędziński się buduje, tam obwodnica północna, autostrada A2, stadiony na finiszu. Nie rozumiem tego.
        Do było jakiś czas temu, powinien chyba zgłosić pretensje do hasła PO.