Reklama


Nie chce się wierzyć, najczęściej w to, co jest bardzo prawdopodobne i właśnie dlatego, jest nieprawdopodobne i gówno warte. Muszę się przyznać, że nie wiedziałem, ale to akurat mnie usprawiedliwia. Jak czegoś nie wiem jestem kryty. Gorzej, że nie wiedziałem i byłem pewien, że tak jest. Zabrakło mi odwagi podzielić się pewnością. Nie od razu byłem pewien, tak gdzieś od roku, czyli jakieś 2 lata po tym jak zacząłem myśleć, upewniłem się. Pomyślałem sobie, że taka pieśń jak „Janek Wiśniewski”, śmierdzi na odległość. Czym? Wszystkim co się usiłuje wciskać od zarania po kres. Pieśń śmierdzi tandetą, tak nędzną grafomanią, że nie sposób Pasikowskiego winić za natchnienie. Wyjątkowo nędzna rymowanka i linia melodyczna na trzech akordach. Takie coś zostało hymnem Solidarności. Jeszcze raz! I takie coś zostało hymnem Solidarności??? Przewertowałem sobie w pamięci dziesiątki tekstów, które nadawałby się na hymn Solidarności i pierwsze przyszły mi na myśl „Mury” Jacka Kaczmarskiego. Straszna oryginalność? Przecież są hymnem! Niestety, zgadza się, ale to jest ten sam kanał, ta sama pułapka. Mury chociaż wyżej „Janka Wiśniewskiego” też są li tylko kopią hiszpańskiej bodaj pieśni zalatującej grafomanią. Ktoś nad tym wszystkim czuwał, żeby hymn „nowej siły” był nieludzko tandetny. Dramat tego zjawiska polega na tym, że emocją pisana fraza musi wcześniej, czy później musi skończyć się pastiszem. Było wiele pastiszów „Janka” i wiele kpin z „Murów”. Moim zdaniem słusznie, a już taki Gintrowski prosi się nieustannie o pośmiewisko.

Fajnie byłoby wszystko, gdyby nie kilka naprawdę zajebistych kawałków, ukłon w stronę młodzieży, które nigdy hymnem, czy nawet tłem muzycznym się nie stały. Nie stały się nawet poezją chociaż były arcydziełem. Herbert, człowiek, który uczył poezji Miłosza, tego samego, z którego kpił Gombrowicz. Jego „Potęga smaku”, wiersz genialny nie dlatego, że ezoteryczny, ale mięsisty, dający się czytać jak historia „Janka”, tylko napisany przez poetę nie grafomana, nie zrobił wielkiej kariery. Znany jest, tylko jako adnotacja w pamiętniku konesera. Ale, co ja się będę wygłupiał ze szczytami słowotwórstwa. Wiele kawałków Kaczmarskiego było przyzwoite, taka prosta „Nasza klasa”, co teraz młodzież buchnie śmiechem i loginem na znanym portalu. I jeszcze inaczej, melodia i słowa idealnie oddające czas, pieśń emocjonalna, pieśń protestująca i również niszowa, bo ponadczasowa. Garncarka przywołuję i „Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał”. Za ambitne dla protestu przeciw „dlaczego kurwa mać, bez przerwy tłumaczy ktoś w co wierzyć mam?”. Słowa dosadne, zatem proste, melodia wpadająca w ucho, pieśń napisana na zupełnie inną okazję, a jednak nieśmiertelna i… gówno z tego! Nic z tego, bo „Janek Wiśniewski padł” i żeby było śmieszniej, żaden Janek Wiśniewski nie padł, Świętojańską ponieśli Zbigniewa Godlewskiego, ale to na końcu, wcześniej Dworcową i Czerwonych Kosynierów. Jaja nie z Janka Wiśniewskiego, jaja ze Zbyszka Godlewskiego (na zdjęciu).

Reklama

Nie umiem tego wyrazić tak, żeby nie być posądzonym o to co zawsze, ale mną emocje też trącają i tak sobie jak zwykle megalomańsko myślę. Skoro ja, typ bezczelny, zwolennik wielu „spiskowych teorii”, łącznie z WTC, które wysadził nie Arab, ale inny fundamentalista, bał się odezwać w kwestii głupiej pieśni, to jak to wszystko jest naprawdę zorganizowane? Autorem hymnu Solidarności jest TW, już można o tym mówić i nie bać się, zostało potwierdzone gdzie trzeba. Zadbano o taki szczegół, perfekcyjnie. Zapytam wprost. Czy to jest przypadek, że liderem 10 milionowego ruchu opozycyjnego został ANALFABETA I KABOTYN? Tym razem się odważę i poważę powiedzieć, że to nie może być przypadek. Był plan, on się pieprzył, bo analfabeta usiłował się wymykać, poczuł się lepiej i pewnie po właściwej stronie, był bliski naprawienia wszystkiego i szczerego noszenia na rękach. Niestety dla niego i dla nas przyszedł rok 1990 i wtedy lider zaśpiewał Janka Wiśniewskiego jak mu dawni opiekunie zagrali. Podpowiem coś na koniec, wszystkim, których skręca po takich tekstach „szokiem”. Mnie skręcało również i nie wiem jak to się stało, że przestało skręcać, nie wiem jak to się stało, że „przejrzałem na oczy”, ale cieszę się, że tak się stało.

Reklama

14 KOMENTARZE

  1. To co najważniejsze
    Fragment wypowiedzi – moim zdaniem najważniejszy z całości “Czy to jest przypadek, że liderem 10 milionowego ruchu opozycyjnego został ANALFABETA I KABOTYN?”. Ja dodam jeszcze – megaloman.
    A taki ktoś jest organicznie niezdolny do samokrytycznego osądu własnej postawy, własnych czynów i wypowiedzi.
    A czy to przypadek? Oczywiście nie.
    Od wieków wiadomo, że groźniejsze jest stado baranów dowodzone przez lwa, niż odwrotnie.
    Dlatego i tylko dlatego stało się tak jak się stało.
    Zresztą czy może być przypadkiem, że na czele wszystkich trzech głównych ośrodków strajkowych stali TW.

  2. To co najważniejsze
    Fragment wypowiedzi – moim zdaniem najważniejszy z całości “Czy to jest przypadek, że liderem 10 milionowego ruchu opozycyjnego został ANALFABETA I KABOTYN?”. Ja dodam jeszcze – megaloman.
    A taki ktoś jest organicznie niezdolny do samokrytycznego osądu własnej postawy, własnych czynów i wypowiedzi.
    A czy to przypadek? Oczywiście nie.
    Od wieków wiadomo, że groźniejsze jest stado baranów dowodzone przez lwa, niż odwrotnie.
    Dlatego i tylko dlatego stało się tak jak się stało.
    Zresztą czy może być przypadkiem, że na czele wszystkich trzech głównych ośrodków strajkowych stali TW.

  3. Ubek Cholewa to była hańba, nieuświadomiona
    Nie wiedziałam o tym.

    Hymn-ballada o Janku Wiśniewskim jest trafna. Hymn musi być prosty w słowach i melodii, bo wszyscy mają go umieć zaśpiewać.

    Kto z Was potrafi zaśpiewać Bogurodzicę? Mam dobry słuch, ale to mnie przerosło. To nie ma linii, to ma same zaskakujące zwroty.

    Hymn USA też jest trudny, acz nie podążam za tym śpiewaniem.
    ..
    ..

  4. Ubek Cholewa to była hańba, nieuświadomiona
    Nie wiedziałam o tym.

    Hymn-ballada o Janku Wiśniewskim jest trafna. Hymn musi być prosty w słowach i melodii, bo wszyscy mają go umieć zaśpiewać.

    Kto z Was potrafi zaśpiewać Bogurodzicę? Mam dobry słuch, ale to mnie przerosło. To nie ma linii, to ma same zaskakujące zwroty.

    Hymn USA też jest trudny, acz nie podążam za tym śpiewaniem.
    ..
    ..

  5. jeden ma dryg do interesu, a drugi nie
    Ubecja była tak sprawna że praktycznie nie było możliwe prowadzenie poważnej działalności opozycyjnej bez jej wiedzy i zgody. Nieliczne amatorskie grupki szybko likwidowano, często “wspólnymi siłami” żeby nie psuć rynku.
    Dlatego po poskrobaniu niemal każdej legendy wychodzi jej ubeckie podłoże.
    Trzeba się z tym pogodzić i zrozumieć, że jakieś drobne umoczenie było nieuniknione. Trzeba zatem posegregować bohaterów na leciutko umoczonych, trochę umoczonych, umoczonych po uszy i na skrajne przypadki czyli ludzi bez skazy i ewidentnych pracowników ubecji jedynie oddelegowanych do opozycji.

    Inna sprawa to stosunek do stanu wojennego.
    Wielu ludzi dziwi taki twór jakim jest autentycznie niegdyś bity po dupie opozycjonista gładko łączący swoją chwalebną przeszłość z tolerancją dla Jaruzelskiego.
    Otóż można to zjawisko prosto wytłumaczyć dalszymi losami bojownika.
    Ci którym w ostatecznym rachunku działalność opłaciła się prestiżem i forsą są skorzy do usprawiedliwiania Kiszczaka i jego kolegów.
    Taki jeden z drugim senator czy właściciel państwowego banku, kiedy obserwuje jak służba dorzuca kloce sandałowego drewna do ręcznie odlanego kominka, podczas gdy on lewą ręką wyżera bombony a prawą trzyma cudnej roboty pucharek, myśli sobie że jednak warto było – opłaciło się.
    Kim by on był gdyby nie stan wojenny i potrzeba walki z nim?
    Natomiast opozycyjni gołodupcy, którzy niczego się nie dorobili i nie stali akurat tam gdzie dawano akcje i posady plują jadem i nie lubią Jaruzelskiego.

    • Nie jest głównym problemem “umoczenie”
      Zdaniem moim nie jest głównym problemem “umoczenie” lub stopień tego umoczenia.
      Głównym problemem jest to czy umoczony potwierdza ten fakt, czy też wciska nam kit, że to “bez jego wiedzy i zgody”, że nie miał pojęcia, że wprawdzie był ale nie szkodził, że jak to mówią “wprawdzie palił ale się nie zaciągał”.
      Tak że ten “kit” jest najważniejszy, albo on jest, albo go nie ma.
      Jeżeli jest oznacza to, że mnie, Ciebie i każdego innego uważa się za takiego idiotę, którego nie warto nawet oszukiwać w jakiś zbytnio wyrafinowany sposób.
      Z tym tylko, że Polacy są do tego przyzwyczajeni – więcej – nie robi to na nich żadnego wrażenia.
      To coś co niektórzy nazywali, lub może jeszcze nazywają “zasadami moralnymi”, staje się w coraz większym stopniu pojęciem abstrakcyjnym.
      Taki przykładowo Wiluś Clinton otarł się swego czasu o “impeachment” z powodu, który dziś byłby już uważany za miałki, a napewno mało istotny.
      I nie szło w tym przypadku o to, że był tam seks, ale o to, że patrząc w oczy każdemu Amerykaninowi – kłamał, że tego seksu nie było.
      Tak było kiedyś, dziś to już przeżytek, dziś to już “prawda inaczej”, albo ten trzeci rodzaj prawdy według ks. Tischnera.

  6. jeden ma dryg do interesu, a drugi nie
    Ubecja była tak sprawna że praktycznie nie było możliwe prowadzenie poważnej działalności opozycyjnej bez jej wiedzy i zgody. Nieliczne amatorskie grupki szybko likwidowano, często “wspólnymi siłami” żeby nie psuć rynku.
    Dlatego po poskrobaniu niemal każdej legendy wychodzi jej ubeckie podłoże.
    Trzeba się z tym pogodzić i zrozumieć, że jakieś drobne umoczenie było nieuniknione. Trzeba zatem posegregować bohaterów na leciutko umoczonych, trochę umoczonych, umoczonych po uszy i na skrajne przypadki czyli ludzi bez skazy i ewidentnych pracowników ubecji jedynie oddelegowanych do opozycji.

    Inna sprawa to stosunek do stanu wojennego.
    Wielu ludzi dziwi taki twór jakim jest autentycznie niegdyś bity po dupie opozycjonista gładko łączący swoją chwalebną przeszłość z tolerancją dla Jaruzelskiego.
    Otóż można to zjawisko prosto wytłumaczyć dalszymi losami bojownika.
    Ci którym w ostatecznym rachunku działalność opłaciła się prestiżem i forsą są skorzy do usprawiedliwiania Kiszczaka i jego kolegów.
    Taki jeden z drugim senator czy właściciel państwowego banku, kiedy obserwuje jak służba dorzuca kloce sandałowego drewna do ręcznie odlanego kominka, podczas gdy on lewą ręką wyżera bombony a prawą trzyma cudnej roboty pucharek, myśli sobie że jednak warto było – opłaciło się.
    Kim by on był gdyby nie stan wojenny i potrzeba walki z nim?
    Natomiast opozycyjni gołodupcy, którzy niczego się nie dorobili i nie stali akurat tam gdzie dawano akcje i posady plują jadem i nie lubią Jaruzelskiego.

    • Nie jest głównym problemem “umoczenie”
      Zdaniem moim nie jest głównym problemem “umoczenie” lub stopień tego umoczenia.
      Głównym problemem jest to czy umoczony potwierdza ten fakt, czy też wciska nam kit, że to “bez jego wiedzy i zgody”, że nie miał pojęcia, że wprawdzie był ale nie szkodził, że jak to mówią “wprawdzie palił ale się nie zaciągał”.
      Tak że ten “kit” jest najważniejszy, albo on jest, albo go nie ma.
      Jeżeli jest oznacza to, że mnie, Ciebie i każdego innego uważa się za takiego idiotę, którego nie warto nawet oszukiwać w jakiś zbytnio wyrafinowany sposób.
      Z tym tylko, że Polacy są do tego przyzwyczajeni – więcej – nie robi to na nich żadnego wrażenia.
      To coś co niektórzy nazywali, lub może jeszcze nazywają “zasadami moralnymi”, staje się w coraz większym stopniu pojęciem abstrakcyjnym.
      Taki przykładowo Wiluś Clinton otarł się swego czasu o “impeachment” z powodu, który dziś byłby już uważany za miałki, a napewno mało istotny.
      I nie szło w tym przypadku o to, że był tam seks, ale o to, że patrząc w oczy każdemu Amerykaninowi – kłamał, że tego seksu nie było.
      Tak było kiedyś, dziś to już przeżytek, dziś to już “prawda inaczej”, albo ten trzeci rodzaj prawdy według ks. Tischnera.