Reklama

Po wczorajszym tekście, według jednych nudnym, według innych przepełnionym furią, postanowiłem radykalnie zmienić temat i odejść na jakiś czas od krajowej polityki.

Po wczorajszym tekście, według jednych nudnym, według innych przepełnionym furią, postanowiłem radykalnie zmienić temat i odejść na jakiś czas od krajowej polityki. Zanim jednak to zrobię spiszę wnioski, jakie mnie naszły po dwóch dniach dyskusji, momentami dość burzliwych, a momentami zwyczajnie męczących.

Pierwszy wniosek brzmi "jeśli chcesz być zdrowy, dobieraj tematy pod kątem dyskutanta". Będę się odtąd żelaźnie trzymał tej zasady, bo z pewnymi ludźmi o pewnych sprawach dyskutować nie można. Wiadomo, że ze świadkiem Jehowy, katolickim integrystą, czy żydowskim ortodoksem nie pogadzasz sobie o religii, chyba, że jesteś masochistą. Okazuje się, że takim samym masochistą trzeba być, by rozmawiać o polityce ze zdeklarowanym fanem jakiejkolwiek partii politycznej. Nie da się po prostu, a przynajmniej ja nie potrafię i chyba nawet nie chcę. Są osoby lepsze w tym fachu, bardziej doświadczone w pyskówkach, a takie doświadczenie to skarb, jeśli chce się przekonywać do swoich racji kogoś, kto na politykę patrzy przez pryzmat dobra swojej ukochanej partii. Jeżeli są chętni do takich rozmów, to proszę bardzo, ustępuję pola i nie robię od tej pory konkurencji. Drugi wniosek, do jakiego doszedłem jest ważniejszy od pierwszego. We wniosku nr. dwa zrozumiałem, że SD nie jest lekarstwem na PO, tak samo jak PIS nie był lekarstwem na SLD, a SLD na AWS. SD nie jest lekarstwem, bo jedna partia nie może być w naszych warunkach lekiem na całe zło drugiej. W naszych warunkach jedynym lekarstwem wydaje się być odpartyjnienie państwa.

Reklama

Partie polityczne to wynalazek demokracji, który zazwyczaj w demokracji dobrze się sprawdza. "Zazwyczaj" nie znaczy jednak zawsze, partie mogą funkcjonować dobrze jedynie w określonych warunkach, np. w UK, czy USA, gdzie wszystkie ważniejsze stronnictwa mają po kilkadziesiąt, a czasem nawet po kilkaset lat. W tamtych krajach partia polityczna to pewne tradycje i kawał historii, właśnie dlatego w tamtejszych ugrupowaniach istnieje wewnętrzna demokracja. W Polsce jest niestety inaczej, u nas dwie główne partie powstały osiem lat temu, przez te osiem lat praktycznie nie zmieniały przywódców, co wytworzyło sytuację patologiczną: nie ma obecnie na naszej scenie politycznej partii demokratycznej, są tylko partie wodzowskie. PO, czy PIS nie mają za sobą wieloletnich tradycji, nie wytworzyły mechanizmów wewnętrznej demokracji, ani nawet minimalnej wspólnoty ideowej ( pan Gowin i pan Palikot wspólnoty nie tworzą ), jedyne co je spaja i łączy to osoba lidera. Nie, nie takiego lidera, jak Blair, Thatcher, czy Reagan, lidera, który odchodzi, gdy jego czas mija. Nasze partie mają wodzów, wodzowie założyli te partie, wodzowie poprowadzili je do sukcesów, wodzowie są jedynym czynnikiem łączącym wszystkich szeregowych członków, wodzowie są wreszcie twarzami partii i ich głównymi decydentami. Przesadzam? Skąd. Partia Demokratyczna w USA traciła takich przywódców jak Lincoln, FDR, czy JFK, a mimo to nikomu przez myśl nie przeszedł wtedy upadek partii. W Polsce myślą, która nie może przejść niemal nikomu przez głowę jest myśl o PO bez Tuska, czy o PIS bez Kaczyńskiego, choć ani Tusk przez moment nie był Lincolnem, ani Kaczyński nie ma krzty tego, co miał Reagan.

W Polsce partia = wódz, "mówimy partia, a w domyśle – Lenin, mówimy Lenin, a w domyśle – partia", nic się od tego czasu nie zmieniło. Nadal mamy pierwszych sekretarzy, carów samowładnych, decydujących o wszystkich ważniejszych sprawach i praktycznie nieusuwalnych. Dopóki tak będzie, doputy nie będziemy mieli sprawnie funkcjonującej demokracji, bo jaki szacunek dla demokracji może mieć ktoś, kto we własnym ugrupowaniu praktykuje rządy "twardej ręki"? Będziemy nadal mieli wodzów, zbawców narodu, takich, do których lud będzie zanosił modły, wierząc w ich wszechmoc i takich, na których lud psy zawiesi, gdy się skompromitują. A gdy skompromitują nie ma przebacz, skompromitują też partię, w końcu cały czas uprawiali politykę "partia to ja". Jeśli znów ktoś pomyśli, że przesadzam, to proszę mi podać jakiegokolwiek wpływowego polityka w Polsce, który pochodziłby spoza dworu szefa swojej partii. Jest taki? Ja nie widzę, przez ostatnie lata ukształtował się model "partia = wódz + dworzanie", wszystko co nie jest dworem to nic nieznaczące doły. W takim układzie są tylko dwa wyjścia, albo czekać aż dwie główne partie dojrzeją do poziomu tych brytyjskich, czy amerykańskich i zdemokratyzują się, co może zająć dziesiątki lat, albo zacząć myśleć ponadpartyjnie.

To drugie rozwiązanie jest zdecydowanie lepsze, ale w obecnych warunkach niemożliwe. Do tego, by polskie partie stały się czymś więcej niż wodzem i grupą siepaczy, skupionymi pod szyldem, potrzeba kilku zmian. Po pierwsze Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Wprowadzamy JOW, likwidujemy progi wyborcze i pozwalamy kandydować do sejmu osobom bezpartyjnym. Po drugie koniec finansowania partii z budżetu państwa. Trzeba wprowadzić zasadę, że każdy kandydat rozlicza się sam i jeżeli się dostanie, będzie mógł otrzymać zwrot części kosztów kampanii. Oczywiście nie będzie mógł przeznaczyć tych pieniędzy na kolejną kampanię, będzie musiał przeznaczyć je na coś, co jest przydatne w pracy posła ( kursy językowe, czy ekonomiczne, spotkania z wyborcami, prace nad programem, itp. ) i będzie musiał rozliczyć się publicznie z każdej wydanej złotówki. Taki system sprawi, że posłowie, nawet ci partyjni, staną się niezależni od wodzów. W tym systemie do sejmu nie dostaną się wierni siepacze umiłowanego przywódcy, w tym systemie do sejmu trafią osoby znane swoim wyborcom, osoby, które coś sobą reprezentują. Szyldy nadal będą odgrywały sporą rolę, w to niestety nie wątpię, ale jeżeli popularny i sensowny kandydat popadnie w konflikt z "górą", nie będzie musiał obawiać się wyrzucenia z partii. Partia będzie mogła go wprawdzie usunąć, ale będzie on mógł równie dobrze kandydować z ramienia własnego komitetu wyborczego wyborców, jako osoba bezpartyjna i jeżeli będzie dobry dostanie się. To automatycznie doprowadzi do większej demokracji wewnątrz ugrupowań, liderzy zobaczą, że "doły" przestały być szarą masą, maszerującą w zwartym szyku, że zaczęły być zbiorem indywidualności, których nie można już ot tak uciszyć, czy wywalić na zbity pysk.

Te zmiany są bardzo ważne, jednak najważniejszą zmianą i jednocześnie największą korzyścią z wprowadzenia JOW i samofinansowania kandydatów, jest koniec polskiej wiary w zbawców i mesjaszy. W systemie okręgów jednomandatowych wyborcy skupią się na osobie kandydata, który będzie jeden i będzie reprezentował po pierwsze samego siebie. Nie będzie już szyldu, pod którym znajdują się bierni i wierni, znani wyłącznie swojej najbliższej rodzinie i lokalnym kacykom partyjnym. Nie będzie sytuacji, w której z jednego okręgu wchodzi do sejmu dwadzieścia guzików, naciskanych w rytm poleceń "góry". Zamiast kandydatów na płatne przyciski będą kandydaci na posłów, kandydaci, którzy będą musieli pokazać się swoim wyborcom i reprezentować sobą cokolwiek. JOW to obecnie jedyna szansa, alternatywa PO – SD nie będzie alternatywą, alternatywą mogą być Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, wprowadzające w Polsce demokrację zamiast partiokracji.

Reklama

73 KOMENTARZE

    • Sugerujesz, że po
      Sugerujesz, że po wprowadzeniu JOW partie polityczne przestaną istnieć? Cóż, będą odgrywały zapewne mniejszą rolę, ale o ich delegalizacji nie wspominałem. Poza tym bezpartyjni posłowie mogą po swoim wyborze przyłączyć się do klubu tworzonego przez jakąś partię, bądź stworzyć własny klub z innymi bezpartyjnymi, mającymi podobne poglądy. Problemu więc nie widzę, zwłaszcza, że podobny system ( JOW plus możliwość kandydowania osób niezależnych ) funkcjonuje w wielu krajach i w żadnym z nich nie doszło jak dotychczas do anarchii.

        • W USA partie spełniają
          W USA partie spełniają wyłącznie rolę komitetów wyborczych i ( w ograniczonym stopniu ) klubów parlamentarnych. Coś takiego jak "dyscyplina partyjna" w olbrzymiej większości spraw praktycznie tam nie istnieje, nie ma też "wodzów", a kandydaci na prezydenta są wybierani w prawyborach. W UK partie są bardziej spójne wewnętrznie, szczególnie pod względem ideologicznym, ale są mimo to demokratyczne. Brytyjscy konserwatyści usunęli "Żelazną Damę", labourzyści pożegnali Blaira i świat im się nie zawalił. To właśnie jest różnica między krajami, gdzie funckjonują JOWy, a Polską – w USA, czy w UK partie są zbiorem ludzi, którzy mogą mieć własne poglądy i przekonywać do nich członków własnego ugrupowania, a u nas partie to masy pod przewodnictwem wodzów, gdzie można sobie pozwolić tylko na tyle indywidualizmu i samodzielnego myślenia, ile zaakceptuje "góra".

          • Ludzie tak czy siak, prędzej czy później bedą się
            zrzeszać – taka ich natura i łatwiej załatwić przez to jakieś lokalne interesy.
            Tak jest od czasów kamienia łupanego.
            Mają też ambicje, chcą osiągać coraz wyższe pozycje w środowisku, w którym funkcjonują.
            Na końcu przychodzi czas wodzów.
            W Stanach, gdzie brak jest wyraźnych liderów partyjnych substytutem wodza jest silny Prezydent.
            Metka partyjna w wyborach zawsze ma i będzie miała znaczenie, a niezależni parlamentarzyści stanowią margines.

          • W Stanach jest silny
            W Stanach jest silny prezydent, w Anglii silny premier, ale w obu tych krajach te "substytuty wodza" są wymienialne. Osoby "nieprawomyślne", myślące inaczej niż przywódcy i chcące ich zastąpić nie są z partii usuwane. W polskim systemie partyjnym jest inaczej, tutaj mamy silnego wodza, który jest niezastępowalny. Nikt nie zastanawia się kto będzie następcą Tuska w PO, wiadomo już, że platformersi "wybiorą" Schetynę. W PIS jest jeszcze gorzej, tam nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić jakiegokolwiek następcy Kaczyńskiego, nawet namaszczonego przez niego samego. Mówiło się o Dornie, Dorna w partii nie ma, mówiło się o Ziobrze, Ziobro jedzie do Strasburga. W PO jest podobnie, choć mniej skrajnie, z trzech tenorów został jeden, który wziął sobie kumpla do tandemu.

          • To są przecież bardzo młode organizacje.
            PO i PIS mają po kilka lat.
            To stan wręcz pierwotny, dlatego tak przypominają leśne bandy z silnym samcem alfa na czele.
            Historia się przecież nie skończyła, zaczęła się dopiero – o ile przetrwają.
            Daj im trochę czasu.
            Przykładem jest PSL i SLD.
            Tam nie ma wodzów, choć SLD ma na czele jakąś wariację samca ? albo nawet ?…

            Ps.
            Ciekawe jak to będzie z tą wewnętrzną demokracją w SD…

          • Stan pierwotny? W swym stanie
            Stan pierwotny? W swym stanie pierwotnym SLD i PSL były bardziej demokratyczne niż teraz. To właśnie dzięki temu przetrwały do dzisiaj, potrafiły zmieniać swoich liderów. AWS, czy Samoobrona tego nie umiały, to były ugrupowania wodzowskie i po kompromitacji swoich liderów zeszły ze sceny. Podobnie stało się z PIS, które wprawdzie na scenie wciąż istnieje i ma spore poparcie, ale wszyscy wiemy, że istnieje ono tylko dlatego, że zapełnia pewną niszę.

            Model partii wodzowskiej jest zły dla partii, w takiej partii wszystko zależy od szefa – gdy szef jest na topie partia rządzi, gdy ludzie mają szefa dość partia umiera. Umiera dlatego, że szefa otaczają bierni, mierni, ale wierni, ludzie przeciętni, którzy nie są w stanie go zastąpić i mu się przeciwstawić. Partie wodzowskie są z natury rzeczy efemerydami. PO też może kiedyś się skończyć.

    • Sugerujesz, że po
      Sugerujesz, że po wprowadzeniu JOW partie polityczne przestaną istnieć? Cóż, będą odgrywały zapewne mniejszą rolę, ale o ich delegalizacji nie wspominałem. Poza tym bezpartyjni posłowie mogą po swoim wyborze przyłączyć się do klubu tworzonego przez jakąś partię, bądź stworzyć własny klub z innymi bezpartyjnymi, mającymi podobne poglądy. Problemu więc nie widzę, zwłaszcza, że podobny system ( JOW plus możliwość kandydowania osób niezależnych ) funkcjonuje w wielu krajach i w żadnym z nich nie doszło jak dotychczas do anarchii.

        • W USA partie spełniają
          W USA partie spełniają wyłącznie rolę komitetów wyborczych i ( w ograniczonym stopniu ) klubów parlamentarnych. Coś takiego jak "dyscyplina partyjna" w olbrzymiej większości spraw praktycznie tam nie istnieje, nie ma też "wodzów", a kandydaci na prezydenta są wybierani w prawyborach. W UK partie są bardziej spójne wewnętrznie, szczególnie pod względem ideologicznym, ale są mimo to demokratyczne. Brytyjscy konserwatyści usunęli "Żelazną Damę", labourzyści pożegnali Blaira i świat im się nie zawalił. To właśnie jest różnica między krajami, gdzie funckjonują JOWy, a Polską – w USA, czy w UK partie są zbiorem ludzi, którzy mogą mieć własne poglądy i przekonywać do nich członków własnego ugrupowania, a u nas partie to masy pod przewodnictwem wodzów, gdzie można sobie pozwolić tylko na tyle indywidualizmu i samodzielnego myślenia, ile zaakceptuje "góra".

          • Ludzie tak czy siak, prędzej czy później bedą się
            zrzeszać – taka ich natura i łatwiej załatwić przez to jakieś lokalne interesy.
            Tak jest od czasów kamienia łupanego.
            Mają też ambicje, chcą osiągać coraz wyższe pozycje w środowisku, w którym funkcjonują.
            Na końcu przychodzi czas wodzów.
            W Stanach, gdzie brak jest wyraźnych liderów partyjnych substytutem wodza jest silny Prezydent.
            Metka partyjna w wyborach zawsze ma i będzie miała znaczenie, a niezależni parlamentarzyści stanowią margines.

          • W Stanach jest silny
            W Stanach jest silny prezydent, w Anglii silny premier, ale w obu tych krajach te "substytuty wodza" są wymienialne. Osoby "nieprawomyślne", myślące inaczej niż przywódcy i chcące ich zastąpić nie są z partii usuwane. W polskim systemie partyjnym jest inaczej, tutaj mamy silnego wodza, który jest niezastępowalny. Nikt nie zastanawia się kto będzie następcą Tuska w PO, wiadomo już, że platformersi "wybiorą" Schetynę. W PIS jest jeszcze gorzej, tam nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić jakiegokolwiek następcy Kaczyńskiego, nawet namaszczonego przez niego samego. Mówiło się o Dornie, Dorna w partii nie ma, mówiło się o Ziobrze, Ziobro jedzie do Strasburga. W PO jest podobnie, choć mniej skrajnie, z trzech tenorów został jeden, który wziął sobie kumpla do tandemu.

          • To są przecież bardzo młode organizacje.
            PO i PIS mają po kilka lat.
            To stan wręcz pierwotny, dlatego tak przypominają leśne bandy z silnym samcem alfa na czele.
            Historia się przecież nie skończyła, zaczęła się dopiero – o ile przetrwają.
            Daj im trochę czasu.
            Przykładem jest PSL i SLD.
            Tam nie ma wodzów, choć SLD ma na czele jakąś wariację samca ? albo nawet ?…

            Ps.
            Ciekawe jak to będzie z tą wewnętrzną demokracją w SD…

          • Stan pierwotny? W swym stanie
            Stan pierwotny? W swym stanie pierwotnym SLD i PSL były bardziej demokratyczne niż teraz. To właśnie dzięki temu przetrwały do dzisiaj, potrafiły zmieniać swoich liderów. AWS, czy Samoobrona tego nie umiały, to były ugrupowania wodzowskie i po kompromitacji swoich liderów zeszły ze sceny. Podobnie stało się z PIS, które wprawdzie na scenie wciąż istnieje i ma spore poparcie, ale wszyscy wiemy, że istnieje ono tylko dlatego, że zapełnia pewną niszę.

            Model partii wodzowskiej jest zły dla partii, w takiej partii wszystko zależy od szefa – gdy szef jest na topie partia rządzi, gdy ludzie mają szefa dość partia umiera. Umiera dlatego, że szefa otaczają bierni, mierni, ale wierni, ludzie przeciętni, którzy nie są w stanie go zastąpić i mu się przeciwstawić. Partie wodzowskie są z natury rzeczy efemerydami. PO też może kiedyś się skończyć.

    • Sugerujesz, że po
      Sugerujesz, że po wprowadzeniu JOW partie polityczne przestaną istnieć? Cóż, będą odgrywały zapewne mniejszą rolę, ale o ich delegalizacji nie wspominałem. Poza tym bezpartyjni posłowie mogą po swoim wyborze przyłączyć się do klubu tworzonego przez jakąś partię, bądź stworzyć własny klub z innymi bezpartyjnymi, mającymi podobne poglądy. Problemu więc nie widzę, zwłaszcza, że podobny system ( JOW plus możliwość kandydowania osób niezależnych ) funkcjonuje w wielu krajach i w żadnym z nich nie doszło jak dotychczas do anarchii.

        • W USA partie spełniają
          W USA partie spełniają wyłącznie rolę komitetów wyborczych i ( w ograniczonym stopniu ) klubów parlamentarnych. Coś takiego jak "dyscyplina partyjna" w olbrzymiej większości spraw praktycznie tam nie istnieje, nie ma też "wodzów", a kandydaci na prezydenta są wybierani w prawyborach. W UK partie są bardziej spójne wewnętrznie, szczególnie pod względem ideologicznym, ale są mimo to demokratyczne. Brytyjscy konserwatyści usunęli "Żelazną Damę", labourzyści pożegnali Blaira i świat im się nie zawalił. To właśnie jest różnica między krajami, gdzie funckjonują JOWy, a Polską – w USA, czy w UK partie są zbiorem ludzi, którzy mogą mieć własne poglądy i przekonywać do nich członków własnego ugrupowania, a u nas partie to masy pod przewodnictwem wodzów, gdzie można sobie pozwolić tylko na tyle indywidualizmu i samodzielnego myślenia, ile zaakceptuje "góra".

          • Ludzie tak czy siak, prędzej czy później bedą się
            zrzeszać – taka ich natura i łatwiej załatwić przez to jakieś lokalne interesy.
            Tak jest od czasów kamienia łupanego.
            Mają też ambicje, chcą osiągać coraz wyższe pozycje w środowisku, w którym funkcjonują.
            Na końcu przychodzi czas wodzów.
            W Stanach, gdzie brak jest wyraźnych liderów partyjnych substytutem wodza jest silny Prezydent.
            Metka partyjna w wyborach zawsze ma i będzie miała znaczenie, a niezależni parlamentarzyści stanowią margines.

          • W Stanach jest silny
            W Stanach jest silny prezydent, w Anglii silny premier, ale w obu tych krajach te "substytuty wodza" są wymienialne. Osoby "nieprawomyślne", myślące inaczej niż przywódcy i chcące ich zastąpić nie są z partii usuwane. W polskim systemie partyjnym jest inaczej, tutaj mamy silnego wodza, który jest niezastępowalny. Nikt nie zastanawia się kto będzie następcą Tuska w PO, wiadomo już, że platformersi "wybiorą" Schetynę. W PIS jest jeszcze gorzej, tam nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić jakiegokolwiek następcy Kaczyńskiego, nawet namaszczonego przez niego samego. Mówiło się o Dornie, Dorna w partii nie ma, mówiło się o Ziobrze, Ziobro jedzie do Strasburga. W PO jest podobnie, choć mniej skrajnie, z trzech tenorów został jeden, który wziął sobie kumpla do tandemu.

          • To są przecież bardzo młode organizacje.
            PO i PIS mają po kilka lat.
            To stan wręcz pierwotny, dlatego tak przypominają leśne bandy z silnym samcem alfa na czele.
            Historia się przecież nie skończyła, zaczęła się dopiero – o ile przetrwają.
            Daj im trochę czasu.
            Przykładem jest PSL i SLD.
            Tam nie ma wodzów, choć SLD ma na czele jakąś wariację samca ? albo nawet ?…

            Ps.
            Ciekawe jak to będzie z tą wewnętrzną demokracją w SD…

          • Stan pierwotny? W swym stanie
            Stan pierwotny? W swym stanie pierwotnym SLD i PSL były bardziej demokratyczne niż teraz. To właśnie dzięki temu przetrwały do dzisiaj, potrafiły zmieniać swoich liderów. AWS, czy Samoobrona tego nie umiały, to były ugrupowania wodzowskie i po kompromitacji swoich liderów zeszły ze sceny. Podobnie stało się z PIS, które wprawdzie na scenie wciąż istnieje i ma spore poparcie, ale wszyscy wiemy, że istnieje ono tylko dlatego, że zapełnia pewną niszę.

            Model partii wodzowskiej jest zły dla partii, w takiej partii wszystko zależy od szefa – gdy szef jest na topie partia rządzi, gdy ludzie mają szefa dość partia umiera. Umiera dlatego, że szefa otaczają bierni, mierni, ale wierni, ludzie przeciętni, którzy nie są w stanie go zastąpić i mu się przeciwstawić. Partie wodzowskie są z natury rzeczy efemerydami. PO też może kiedyś się skończyć.

    • Sugerujesz, że po
      Sugerujesz, że po wprowadzeniu JOW partie polityczne przestaną istnieć? Cóż, będą odgrywały zapewne mniejszą rolę, ale o ich delegalizacji nie wspominałem. Poza tym bezpartyjni posłowie mogą po swoim wyborze przyłączyć się do klubu tworzonego przez jakąś partię, bądź stworzyć własny klub z innymi bezpartyjnymi, mającymi podobne poglądy. Problemu więc nie widzę, zwłaszcza, że podobny system ( JOW plus możliwość kandydowania osób niezależnych ) funkcjonuje w wielu krajach i w żadnym z nich nie doszło jak dotychczas do anarchii.

        • W USA partie spełniają
          W USA partie spełniają wyłącznie rolę komitetów wyborczych i ( w ograniczonym stopniu ) klubów parlamentarnych. Coś takiego jak "dyscyplina partyjna" w olbrzymiej większości spraw praktycznie tam nie istnieje, nie ma też "wodzów", a kandydaci na prezydenta są wybierani w prawyborach. W UK partie są bardziej spójne wewnętrznie, szczególnie pod względem ideologicznym, ale są mimo to demokratyczne. Brytyjscy konserwatyści usunęli "Żelazną Damę", labourzyści pożegnali Blaira i świat im się nie zawalił. To właśnie jest różnica między krajami, gdzie funckjonują JOWy, a Polską – w USA, czy w UK partie są zbiorem ludzi, którzy mogą mieć własne poglądy i przekonywać do nich członków własnego ugrupowania, a u nas partie to masy pod przewodnictwem wodzów, gdzie można sobie pozwolić tylko na tyle indywidualizmu i samodzielnego myślenia, ile zaakceptuje "góra".

          • Ludzie tak czy siak, prędzej czy później bedą się
            zrzeszać – taka ich natura i łatwiej załatwić przez to jakieś lokalne interesy.
            Tak jest od czasów kamienia łupanego.
            Mają też ambicje, chcą osiągać coraz wyższe pozycje w środowisku, w którym funkcjonują.
            Na końcu przychodzi czas wodzów.
            W Stanach, gdzie brak jest wyraźnych liderów partyjnych substytutem wodza jest silny Prezydent.
            Metka partyjna w wyborach zawsze ma i będzie miała znaczenie, a niezależni parlamentarzyści stanowią margines.

          • W Stanach jest silny
            W Stanach jest silny prezydent, w Anglii silny premier, ale w obu tych krajach te "substytuty wodza" są wymienialne. Osoby "nieprawomyślne", myślące inaczej niż przywódcy i chcące ich zastąpić nie są z partii usuwane. W polskim systemie partyjnym jest inaczej, tutaj mamy silnego wodza, który jest niezastępowalny. Nikt nie zastanawia się kto będzie następcą Tuska w PO, wiadomo już, że platformersi "wybiorą" Schetynę. W PIS jest jeszcze gorzej, tam nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić jakiegokolwiek następcy Kaczyńskiego, nawet namaszczonego przez niego samego. Mówiło się o Dornie, Dorna w partii nie ma, mówiło się o Ziobrze, Ziobro jedzie do Strasburga. W PO jest podobnie, choć mniej skrajnie, z trzech tenorów został jeden, który wziął sobie kumpla do tandemu.

          • To są przecież bardzo młode organizacje.
            PO i PIS mają po kilka lat.
            To stan wręcz pierwotny, dlatego tak przypominają leśne bandy z silnym samcem alfa na czele.
            Historia się przecież nie skończyła, zaczęła się dopiero – o ile przetrwają.
            Daj im trochę czasu.
            Przykładem jest PSL i SLD.
            Tam nie ma wodzów, choć SLD ma na czele jakąś wariację samca ? albo nawet ?…

            Ps.
            Ciekawe jak to będzie z tą wewnętrzną demokracją w SD…

          • Stan pierwotny? W swym stanie
            Stan pierwotny? W swym stanie pierwotnym SLD i PSL były bardziej demokratyczne niż teraz. To właśnie dzięki temu przetrwały do dzisiaj, potrafiły zmieniać swoich liderów. AWS, czy Samoobrona tego nie umiały, to były ugrupowania wodzowskie i po kompromitacji swoich liderów zeszły ze sceny. Podobnie stało się z PIS, które wprawdzie na scenie wciąż istnieje i ma spore poparcie, ale wszyscy wiemy, że istnieje ono tylko dlatego, że zapełnia pewną niszę.

            Model partii wodzowskiej jest zły dla partii, w takiej partii wszystko zależy od szefa – gdy szef jest na topie partia rządzi, gdy ludzie mają szefa dość partia umiera. Umiera dlatego, że szefa otaczają bierni, mierni, ale wierni, ludzie przeciętni, którzy nie są w stanie go zastąpić i mu się przeciwstawić. Partie wodzowskie są z natury rzeczy efemerydami. PO też może kiedyś się skończyć.

          • To są przecież bardzo młode organizacje.
            PO i PIS mają po kilka lat.
            To stan wręcz pierwotny, dlatego tak przypominają leśne bandy z silnym samcem alfa na czele.
            Historia się przecież nie skończyła, zaczęła się dopiero – o ile przetrwają.
            Daj im trochę czasu.
            Przykładem jest PSL i SLD.
            Tam nie ma wodzów, choć SLD ma na czele jakąś wariację samca ? albo nawet ?…

            Ps.
            Ciekawe jak to będzie z tą wewnętrzną demokracją w SD…

          • Stan pierwotny? W swym stanie
            Stan pierwotny? W swym stanie pierwotnym SLD i PSL były bardziej demokratyczne niż teraz. To właśnie dzięki temu przetrwały do dzisiaj, potrafiły zmieniać swoich liderów. AWS, czy Samoobrona tego nie umiały, to były ugrupowania wodzowskie i po kompromitacji swoich liderów zeszły ze sceny. Podobnie stało się z PIS, które wprawdzie na scenie wciąż istnieje i ma spore poparcie, ale wszyscy wiemy, że istnieje ono tylko dlatego, że zapełnia pewną niszę.

            Model partii wodzowskiej jest zły dla partii, w takiej partii wszystko zależy od szefa – gdy szef jest na topie partia rządzi, gdy ludzie mają szefa dość partia umiera. Umiera dlatego, że szefa otaczają bierni, mierni, ale wierni, ludzie przeciętni, którzy nie są w stanie go zastąpić i mu się przeciwstawić. Partie wodzowskie są z natury rzeczy efemerydami. PO też może kiedyś się skończyć.

  1. Analiza niezgorsza ale propozycja zmian niespójna
    nieprzemyślana i być może sprzeczne elementy zawierająca. Uczeń się trochę napracował a trochę poleciał na żywioł bez pomyślunku. Nie chce mi się dzisiaj kłócić ale nie podpisałbym się pod propozycjami jako zaproponowanym systemem. Większość sama w sobie jest ok co nie znaczy że wszystkie razem są równie dobre. Lodu na łeb i przemyślenia/użycia wyobraźni zalecam drogiemu koledze, którego w wielu dyskusjach popierałem i pewnie w wielu jeszcze poprę. Może jeszcze cóś rzeknę na TĄ-TĘ-TAMTĄ-OWAMTĄ (ukłony dla purystów i wielbicieli dyskusji o gramatyce i ortografii) tematę ale nie dzisiok.

  2. Analiza niezgorsza ale propozycja zmian niespójna
    nieprzemyślana i być może sprzeczne elementy zawierająca. Uczeń się trochę napracował a trochę poleciał na żywioł bez pomyślunku. Nie chce mi się dzisiaj kłócić ale nie podpisałbym się pod propozycjami jako zaproponowanym systemem. Większość sama w sobie jest ok co nie znaczy że wszystkie razem są równie dobre. Lodu na łeb i przemyślenia/użycia wyobraźni zalecam drogiemu koledze, którego w wielu dyskusjach popierałem i pewnie w wielu jeszcze poprę. Może jeszcze cóś rzeknę na TĄ-TĘ-TAMTĄ-OWAMTĄ (ukłony dla purystów i wielbicieli dyskusji o gramatyce i ortografii) tematę ale nie dzisiok.

  3. Analiza niezgorsza ale propozycja zmian niespójna
    nieprzemyślana i być może sprzeczne elementy zawierająca. Uczeń się trochę napracował a trochę poleciał na żywioł bez pomyślunku. Nie chce mi się dzisiaj kłócić ale nie podpisałbym się pod propozycjami jako zaproponowanym systemem. Większość sama w sobie jest ok co nie znaczy że wszystkie razem są równie dobre. Lodu na łeb i przemyślenia/użycia wyobraźni zalecam drogiemu koledze, którego w wielu dyskusjach popierałem i pewnie w wielu jeszcze poprę. Może jeszcze cóś rzeknę na TĄ-TĘ-TAMTĄ-OWAMTĄ (ukłony dla purystów i wielbicieli dyskusji o gramatyce i ortografii) tematę ale nie dzisiok.

  4. Analiza niezgorsza ale propozycja zmian niespójna
    nieprzemyślana i być może sprzeczne elementy zawierająca. Uczeń się trochę napracował a trochę poleciał na żywioł bez pomyślunku. Nie chce mi się dzisiaj kłócić ale nie podpisałbym się pod propozycjami jako zaproponowanym systemem. Większość sama w sobie jest ok co nie znaczy że wszystkie razem są równie dobre. Lodu na łeb i przemyślenia/użycia wyobraźni zalecam drogiemu koledze, którego w wielu dyskusjach popierałem i pewnie w wielu jeszcze poprę. Może jeszcze cóś rzeknę na TĄ-TĘ-TAMTĄ-OWAMTĄ (ukłony dla purystów i wielbicieli dyskusji o gramatyce i ortografii) tematę ale nie dzisiok.

  5. Polska “demokracja” polega na
    Polska "demokracja" polega na tym, że wierny działacz młodzieżówki po paru latach rozlepiania plakatów dostaje się na listę wyborczą i wchodzi do sejmu, nawet jeśli nie zna go nikt poza najbliższą rodziną i kolegami z partii. Wystarczy, że partia dostała dużo głosów. Jednocześnie osoba z mniejszej partii może zdobyć świetny wynik w swoim okręgu, ale ponieważ w skali kraju partia nie dostała 5%, nie wchodzi do sejmu. Rozdrobnieniu politycznemu i tak ten system nie zabiega, bo zawsze znajdzie się parę procent wyborców, którzy poprą jakąś branżową kanapę, za to sprawia on, że decyzje partyjnych szefów są często ważniejsze, niż poparcie obywateli dla kandydata.

  6. Polska “demokracja” polega na
    Polska "demokracja" polega na tym, że wierny działacz młodzieżówki po paru latach rozlepiania plakatów dostaje się na listę wyborczą i wchodzi do sejmu, nawet jeśli nie zna go nikt poza najbliższą rodziną i kolegami z partii. Wystarczy, że partia dostała dużo głosów. Jednocześnie osoba z mniejszej partii może zdobyć świetny wynik w swoim okręgu, ale ponieważ w skali kraju partia nie dostała 5%, nie wchodzi do sejmu. Rozdrobnieniu politycznemu i tak ten system nie zabiega, bo zawsze znajdzie się parę procent wyborców, którzy poprą jakąś branżową kanapę, za to sprawia on, że decyzje partyjnych szefów są często ważniejsze, niż poparcie obywateli dla kandydata.

  7. Polska “demokracja” polega na
    Polska "demokracja" polega na tym, że wierny działacz młodzieżówki po paru latach rozlepiania plakatów dostaje się na listę wyborczą i wchodzi do sejmu, nawet jeśli nie zna go nikt poza najbliższą rodziną i kolegami z partii. Wystarczy, że partia dostała dużo głosów. Jednocześnie osoba z mniejszej partii może zdobyć świetny wynik w swoim okręgu, ale ponieważ w skali kraju partia nie dostała 5%, nie wchodzi do sejmu. Rozdrobnieniu politycznemu i tak ten system nie zabiega, bo zawsze znajdzie się parę procent wyborców, którzy poprą jakąś branżową kanapę, za to sprawia on, że decyzje partyjnych szefów są często ważniejsze, niż poparcie obywateli dla kandydata.

  8. Polska “demokracja” polega na
    Polska "demokracja" polega na tym, że wierny działacz młodzieżówki po paru latach rozlepiania plakatów dostaje się na listę wyborczą i wchodzi do sejmu, nawet jeśli nie zna go nikt poza najbliższą rodziną i kolegami z partii. Wystarczy, że partia dostała dużo głosów. Jednocześnie osoba z mniejszej partii może zdobyć świetny wynik w swoim okręgu, ale ponieważ w skali kraju partia nie dostała 5%, nie wchodzi do sejmu. Rozdrobnieniu politycznemu i tak ten system nie zabiega, bo zawsze znajdzie się parę procent wyborców, którzy poprą jakąś branżową kanapę, za to sprawia on, że decyzje partyjnych szefów są często ważniejsze, niż poparcie obywateli dla kandydata.

  9. Fakt, ze wszystkich partii są
    Fakt, ze wszystkich partii są stopniowo usuwane silniejsze osobowości, potencjalni kandydaci na nowych liderów. W PIS usunięto Dorna, pozbyto się Marcinkiewicza, przesunięto Ziobrę do PE, pozbyto się także tych, którzy choć sami byli słabym materiałem na szefa, z obecnym szefem się nie zgadzali: Ujazdowskiego, Zalewskiego, Jurek odszedł na własne życzenie. W PO jest podobnie, tam po początkowo dobrowolnych rezygnacjach ( Płażyński, Olechowski ) przyszły "wygryzienia" ( Gilowska, Piskorski ). SLD też zaczyna iść tym tropem, Olejniczak jako główny konkurent Napieralskiego jest stopniowo marginalizowany.

  10. Fakt, ze wszystkich partii są
    Fakt, ze wszystkich partii są stopniowo usuwane silniejsze osobowości, potencjalni kandydaci na nowych liderów. W PIS usunięto Dorna, pozbyto się Marcinkiewicza, przesunięto Ziobrę do PE, pozbyto się także tych, którzy choć sami byli słabym materiałem na szefa, z obecnym szefem się nie zgadzali: Ujazdowskiego, Zalewskiego, Jurek odszedł na własne życzenie. W PO jest podobnie, tam po początkowo dobrowolnych rezygnacjach ( Płażyński, Olechowski ) przyszły "wygryzienia" ( Gilowska, Piskorski ). SLD też zaczyna iść tym tropem, Olejniczak jako główny konkurent Napieralskiego jest stopniowo marginalizowany.

  11. Fakt, ze wszystkich partii są
    Fakt, ze wszystkich partii są stopniowo usuwane silniejsze osobowości, potencjalni kandydaci na nowych liderów. W PIS usunięto Dorna, pozbyto się Marcinkiewicza, przesunięto Ziobrę do PE, pozbyto się także tych, którzy choć sami byli słabym materiałem na szefa, z obecnym szefem się nie zgadzali: Ujazdowskiego, Zalewskiego, Jurek odszedł na własne życzenie. W PO jest podobnie, tam po początkowo dobrowolnych rezygnacjach ( Płażyński, Olechowski ) przyszły "wygryzienia" ( Gilowska, Piskorski ). SLD też zaczyna iść tym tropem, Olejniczak jako główny konkurent Napieralskiego jest stopniowo marginalizowany.

  12. Fakt, ze wszystkich partii są
    Fakt, ze wszystkich partii są stopniowo usuwane silniejsze osobowości, potencjalni kandydaci na nowych liderów. W PIS usunięto Dorna, pozbyto się Marcinkiewicza, przesunięto Ziobrę do PE, pozbyto się także tych, którzy choć sami byli słabym materiałem na szefa, z obecnym szefem się nie zgadzali: Ujazdowskiego, Zalewskiego, Jurek odszedł na własne życzenie. W PO jest podobnie, tam po początkowo dobrowolnych rezygnacjach ( Płażyński, Olechowski ) przyszły "wygryzienia" ( Gilowska, Piskorski ). SLD też zaczyna iść tym tropem, Olejniczak jako główny konkurent Napieralskiego jest stopniowo marginalizowany.

  13. Fakt, ze wszystkich partii są
    Fakt, ze wszystkich partii są stopniowo usuwane silniejsze osobowości, potencjalni kandydaci na nowych liderów. W PIS usunięto Dorna, pozbyto się Marcinkiewicza, przesunięto Ziobrę do PE, pozbyto się także tych, którzy choć sami byli słabym materiałem na szefa, z obecnym szefem się nie zgadzali: Ujazdowskiego, Zalewskiego, Jurek odszedł na własne życzenie. W PO jest podobnie, tam po początkowo dobrowolnych rezygnacjach ( Płażyński, Olechowski ) przyszły "wygryzienia" ( Gilowska, Piskorski ). SLD też zaczyna iść tym tropem, Olejniczak jako główny konkurent Napieralskiego jest stopniowo marginalizowany.

  14. Dyscyplina klubowa jest przestępstwem
    przeciwko konstytucji. Mandat poselski według prawa ma być WOLNY, czyli nikt nie może posłowi nakazywać jak ma głosować… To prawo jest nagminnie łamane.
    Co do JOW – pełna zgoda… One wyeliminowałyby z Sejmu przydupasów przynoszonych w teczkach. Czy sejm byłby lepszy? Wątpię, ale partyjniactwo nie panoszyłoby się aż tak bezczelnie. Rozdrobnienie sejmu przez JOW jest zdecydowanie przesadzone. A tzw. wyborca mógłby wreszcie określić, czy woli PO Gowina czy Palikota (to tylko przykład)…

    • Dokładnie. W systemie JOW
      Dokładnie. W systemie JOW głosowalibyśmy na ludzi i choć byliby to w większości ludzie występujący pod szyldami, to lepsze to niż same szyldy. Obecny system jest beznadziejny, nie ma w nim miejsca ani na samodzielność i indywidualność, ani na demokratyczne zasady wewnątrz ugrupowań ( z paroma wyjątkami ). Jest za to mnóstwo masowości i wodzowskości.

  15. Dyscyplina klubowa jest przestępstwem
    przeciwko konstytucji. Mandat poselski według prawa ma być WOLNY, czyli nikt nie może posłowi nakazywać jak ma głosować… To prawo jest nagminnie łamane.
    Co do JOW – pełna zgoda… One wyeliminowałyby z Sejmu przydupasów przynoszonych w teczkach. Czy sejm byłby lepszy? Wątpię, ale partyjniactwo nie panoszyłoby się aż tak bezczelnie. Rozdrobnienie sejmu przez JOW jest zdecydowanie przesadzone. A tzw. wyborca mógłby wreszcie określić, czy woli PO Gowina czy Palikota (to tylko przykład)…

    • Dokładnie. W systemie JOW
      Dokładnie. W systemie JOW głosowalibyśmy na ludzi i choć byliby to w większości ludzie występujący pod szyldami, to lepsze to niż same szyldy. Obecny system jest beznadziejny, nie ma w nim miejsca ani na samodzielność i indywidualność, ani na demokratyczne zasady wewnątrz ugrupowań ( z paroma wyjątkami ). Jest za to mnóstwo masowości i wodzowskości.

  16. Dyscyplina klubowa jest przestępstwem
    przeciwko konstytucji. Mandat poselski według prawa ma być WOLNY, czyli nikt nie może posłowi nakazywać jak ma głosować… To prawo jest nagminnie łamane.
    Co do JOW – pełna zgoda… One wyeliminowałyby z Sejmu przydupasów przynoszonych w teczkach. Czy sejm byłby lepszy? Wątpię, ale partyjniactwo nie panoszyłoby się aż tak bezczelnie. Rozdrobnienie sejmu przez JOW jest zdecydowanie przesadzone. A tzw. wyborca mógłby wreszcie określić, czy woli PO Gowina czy Palikota (to tylko przykład)…

    • Dokładnie. W systemie JOW
      Dokładnie. W systemie JOW głosowalibyśmy na ludzi i choć byliby to w większości ludzie występujący pod szyldami, to lepsze to niż same szyldy. Obecny system jest beznadziejny, nie ma w nim miejsca ani na samodzielność i indywidualność, ani na demokratyczne zasady wewnątrz ugrupowań ( z paroma wyjątkami ). Jest za to mnóstwo masowości i wodzowskości.

  17. Dyscyplina klubowa jest przestępstwem
    przeciwko konstytucji. Mandat poselski według prawa ma być WOLNY, czyli nikt nie może posłowi nakazywać jak ma głosować… To prawo jest nagminnie łamane.
    Co do JOW – pełna zgoda… One wyeliminowałyby z Sejmu przydupasów przynoszonych w teczkach. Czy sejm byłby lepszy? Wątpię, ale partyjniactwo nie panoszyłoby się aż tak bezczelnie. Rozdrobnienie sejmu przez JOW jest zdecydowanie przesadzone. A tzw. wyborca mógłby wreszcie określić, czy woli PO Gowina czy Palikota (to tylko przykład)…

    • Dokładnie. W systemie JOW
      Dokładnie. W systemie JOW głosowalibyśmy na ludzi i choć byliby to w większości ludzie występujący pod szyldami, to lepsze to niż same szyldy. Obecny system jest beznadziejny, nie ma w nim miejsca ani na samodzielność i indywidualność, ani na demokratyczne zasady wewnątrz ugrupowań ( z paroma wyjątkami ). Jest za to mnóstwo masowości i wodzowskości.

  18. Dyscyplina klubowa jest przestępstwem
    przeciwko konstytucji. Mandat poselski według prawa ma być WOLNY, czyli nikt nie może posłowi nakazywać jak ma głosować… To prawo jest nagminnie łamane.
    Co do JOW – pełna zgoda… One wyeliminowałyby z Sejmu przydupasów przynoszonych w teczkach. Czy sejm byłby lepszy? Wątpię, ale partyjniactwo nie panoszyłoby się aż tak bezczelnie. Rozdrobnienie sejmu przez JOW jest zdecydowanie przesadzone. A tzw. wyborca mógłby wreszcie określić, czy woli PO Gowina czy Palikota (to tylko przykład)…

    • Dokładnie. W systemie JOW
      Dokładnie. W systemie JOW głosowalibyśmy na ludzi i choć byliby to w większości ludzie występujący pod szyldami, to lepsze to niż same szyldy. Obecny system jest beznadziejny, nie ma w nim miejsca ani na samodzielność i indywidualność, ani na demokratyczne zasady wewnątrz ugrupowań ( z paroma wyjątkami ). Jest za to mnóstwo masowości i wodzowskości.

  19. Dyscyplina klubowa jest przestępstwem
    przeciwko konstytucji. Mandat poselski według prawa ma być WOLNY, czyli nikt nie może posłowi nakazywać jak ma głosować… To prawo jest nagminnie łamane.
    Co do JOW – pełna zgoda… One wyeliminowałyby z Sejmu przydupasów przynoszonych w teczkach. Czy sejm byłby lepszy? Wątpię, ale partyjniactwo nie panoszyłoby się aż tak bezczelnie. Rozdrobnienie sejmu przez JOW jest zdecydowanie przesadzone. A tzw. wyborca mógłby wreszcie określić, czy woli PO Gowina czy Palikota (to tylko przykład)…

    • Dokładnie. W systemie JOW
      Dokładnie. W systemie JOW głosowalibyśmy na ludzi i choć byliby to w większości ludzie występujący pod szyldami, to lepsze to niż same szyldy. Obecny system jest beznadziejny, nie ma w nim miejsca ani na samodzielność i indywidualność, ani na demokratyczne zasady wewnątrz ugrupowań ( z paroma wyjątkami ). Jest za to mnóstwo masowości i wodzowskości.