Reklama

Jestem uparty w detonowaniu prostackich mechanizmów propagando

Jestem uparty w detonowaniu prostackich mechanizmów propagandowych, chociaż można powiedzieć, że zajmowanie się pierdołami to strata czasu. Problem polega jednak na tym, że w tym biednym kraju całokształt tworzą setki drobnych paranoi, których nie można lekceważyć, gdyż takim lekceważeniem utrwala się całokształt. Z oświadczeniem żony Herberta to jest klasyka paranoi w formie nieistotnej pierdoły. Klasyka paranoi i klasyka propagandy bazująca na najniższych instynktach, bo nawet nie emocjach. Każda sprawa, która dotąd dla wszystkich była oczywista, z chwilą gdy się pojawi ulubione nazwisko mediów zaczyna stawać na głowie. Kto przed wizytą w sklepie na Ochocie wątpił, że ceny poszły w górę, a Biedronka to nie jest wypas dla nowobogackich? Kto przed słowami Kaczyńskiego wątpił, że ruchy autonomiczne na Śląsku to radykalni nacjonaliści, szkodzący i Polsce i Śląskowi? Kto przed zacytowaniem Herberta przez Kaczyńskiego, słał listy protestacyjne w obronie poezji cytowanej przez polityków? Pierwsze z brzegu fragmenty paranoi składające się na całość. W tej chwili żyjemy w kraju, gdzie połowa ludności uważa, że tandetny dyskont spożywczy jest ekskluzywnym domem spożywczej mody. Żyjemy w kraju, w którym skrajnie lewicowe środowiska popierają nacjonalistycznych separatystów. Teraz będziemy żyć w kraju, w którym wdowy i sieroty będą wydawać certyfikaty na cytowanie poezji. Wszystko za sprawą jednego ulubionego nazwiska mediów. Tylko z tego zbioru fragmentów paranoi można zbudować niemałą paranoję, a przecież wiemy, że to nawet nie jest procent wszystkich fragmentów. Warto na ten fragment spojrzeć szerzej, głębiej, bo czytamy i cytujemy prawie wszyscy. Co będzie za chwilę nie wie nikt. Założenia teoretyczne najnowszego fragmentu paranoi są tak oczywiste i mocarne, że muszą się przełożyć na praktyczny efekt. Trzy gigantyczne filary. Pierwszy: więź rodzinna i emocjonalna, nikt nie zna męża tak jak żona, która z nim śpi, je, dzieli kredyt, wychowuje dzieci. Drugi: święte prawo własności, spuścizna, dziedziczenie, jak się okazuje łącznie z przekonaniami i światopoglądem zmarłego. Trzeci: Obrona czci i godności zmarłego, walka samotnej wdowy z brutalną polityką. Nikt nie ma szans przebić się prze te filary, a odbiór masowy tak skonstruowanej budowli propagandowej jest jeden – lud pada na kolana i klepie ten sam paciorek. Paciorek zaczyna się od: „Podłość! Brak poszanowania! Brak wrażliwości!”, a kończy się: „Jak tak można, pani kochana!? A daj pani spokój!”. Kołtuński, bigoteryjny manewr ze śmiertelnym ładunkiem skuteczności. Jeśli kto się ośmieli spytać najprostszym pytaniem: „Dlaczego? Skąd takie wrażenia?”, na łeb mu spadną wszystkie trzy filary.

Mnie tego rodzaju konstrukcje nie przerażają, walę sobie głową mur z przyzwyczajenia i mało mnie obchodzi jak i do kogo się modli tłum. Z przyjemnością rozbiorę klasykę propagandy na bardzo proste, prymitywne elementy składowe. Trzeba zacząć o pierwszego filaru. Przeczytałem w życiu niewiele książek, ale za każdym razem gdy czytałem poezję, prozę, powieść czy dramat, miałem w głębokim poważaniu kto jest wybranką serca autora i co też ona na moje czytanie powie. Tym bardziej mi to powiewa, że każdy szanujący się autor miał kilka żon oficjalnie i kilkanaście na boku. Niech mi ktoś racjonalnie wytłumaczy co mnie może obchodzić opinia… zaraz poszukam, bo oczywiście nie znam żon autorów. Znalazłem. Lubow Biełozierska, druga żona Bułhakowa i od razu się zastanawiam jakież relacje mogły być między pierwszą i drugą żoną mistrza, co też one w oddzielnych oświadczeniach mogły napisać. Cytowałem Bułhakowa parę razy i teraz cały drżę, że dokonałem zamachu na spuściznę. Wdowy nie żyją, ale może prawnuczki z nieprawego łoża poczują się urażone. Czego by mi zabroniły, jakim palcem pogroziły i jak by ustaliły ramy właściwego odbioru oraz cytowania Mistrza i Małgorzaty? Nie potrafię odgadnąć. Kto czytając i cytując Bułhakowa, choćby tu na tym Portalu, zastanawiał się czy nie uraził uczuć Lubow Biełozierskiej? Zupełnie nic mnie nie obchodzi, gdy czytam i posługuję się cytatami z pisarzy, co na ten temat sądzi żona autora, teściowa, bratanica, starszy syn. Z taką swobodą literacką żyje każdy zdrowy na umyśle czytelnik, autor, człowiek. Mało tego, zupełnie mnie nie obchodzi co o tym sądzi sam autor. Oddając własną książkę do czytelniczej oceny nie mam ŻADNEJ SZANSY aby książka w całości została odebrana w taki sposób jakbym sobie tego życzył. Tym bardziej nie mam wpływu kto ją będzie cytował i do jakich celów używał. Moje teksty krążą po całej sieci, a były cytowane przez takie gnidy jak Palikot, dziękować Bogu, moja Żona śpi spokojnie, jest zdrowa na głowę i nie ośmieszyła mnie wydawaniem oświadczeń. Oczywiście sam, póki jeszcze żyję mam prawo powiedzieć co myślę o używaniu moich słów przez różne typy, ale zabronić im tego nie mogę.

Reklama

Takie są realia i koszty prowadzenia działalności pisarskiej. Chciałbym dostać złotówkę za każdy cytat użyty przez polityka, który przytacza słowa pisarza, poety, czy innego twórcy. Gomułka cytował Mickiewicza, Tusk cytował JPII, a Józef Oleksy z Milerem często sięgali do Biblii. Nie znam jednego protestu spadkobierców w kwestii cytatów, bo coś takiego jak spadkobierca twórczości nie istnieje. W ten prosty sposób obchodzę drugi propagandowy filar, pogwizdując sobie obojętnie na patetyczne apele wdów. Dziedziczyć można dom i kalesony, ewentualnie prawa autorskie, ale nie cudzą twórczość w jej czysto twórczym wymiarze. Drugi filar jest hologramem, w trzecim pozostaje obrona czci i godności nieżyjącego poety. Szlachetne zajęcie tyle, że jałowe. Nad grobami bandytów, miernot i innych oprawców tysiące razy grano słynną Ciszę (Il Silenzio) Nini Rosso i na epitafiach cytowano wzniosłą poezję największych wieszczów. W tym konkretnym przypadku użyto fragmentu wiersza oddając hołd ofiarom, które nie były złoczyńcami, do tego nie padło nawet nazwisko autora, tylko określenie „wielki poeta”. Jeśli w takich okolicznościach można mówić o szarganiu pamięci Herberta, to może to mówić człowiek niespełna rozumu albo pełen cynizmu, tudzież POLITYCZNIE MOTYWOWANY. Nie wiem co kierowało żoną Herberta, nagabywania mediów, czy partyjni znajomymi ze sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego? Wiem natomiast, że jej oświadczenie jest KLASYKĄ instrumentalnego używania pamięci autora. Wdowa po Herbercie w jednoznaczny sposób użyła jego nazwiska do politycznej rozgrywki, używając najniższych emocjonalnych argumentów i nie uprawnionego zawłaszczania twórczości. Odmówiła prawa konkretnym ludziom do cytowania i własnej interpretacji poezji Herberta. Prezes zacytował sobie co chciał, posłużył się banalnym narzędziem w politycznej retoryce, natomiast wdowa wydała POLITYCZNE OŚWIDCZENIE z użyciem nazwiska Herberta. Nie koniec na tym. Wdowa wydała oświadczenie kompletnie sprzeczne z politycznymi przekonaniami nieżyjącego poety. Herbert był poetą silnie zaangażowanym, wręcz skrajnie zaangażowanym politycznie. Herberta uważano za OSZOŁOMA, jego poglądy antykomunistyczne i antyradzieckie wyłączyły go z głównego obiegu literackiego. Wszystkim jako tako oczytanym znany jest konflikt Herberta z Miłoszem i wywiad, w którym Herbert zmieszał z błotem Michnika wraz z całym środowiskiem.

Żona Herberta, ZAWSZE MIAŁA INNE POGLADY POLITYCZNE. Co bardziej gorliwi dotarli już do odpowiednich cytatów i słusznie zrobili. Opinia Zbigniewa Herberta na temat politycznej świadomości żony i głoszonych przez nią racji była krótka: „Kasia nic nie rozumie, ale miłość nie jest od tego by rozumiała!”. W wywiadzie przeprowadzonym przez Żakowskiego Katarzyna Herbert bierze w obronę Miłosza i nie zgadza się radykalnymi ocenami Zbigniewa Herberta. Katarzyna Herbert nie jest Zbigniewem Herbertem, nigdy nie była, miała swoje zdanie i ma prawo przy nim pozostać. Może powiedzieć, że nie lubi Kaczyńskiego, że nie chce mieć nic wspólnego z tym politykiem, że wyznaje inne wartości i wspiera sztab Komorowskiego. Wtedy nie ma się czego czepiać, ale niech mówi za siebie i w swoim imieniu. Katarzyna Herbert nie ma żadnego prawa wypowiadać się i zajmować politycznego stanowiska w imieniu nieżyjącego męża, który wyznawał zupełnie inny i przede wszystkim własny pogląd. Pogląd daleki od wręczania Adamowi Michnikowi Orderu Orła Białego przez człowieka, który zaprosił Jaruzelskiego na konsultacje z okazji wizyty ruskiego prezydenta. Cała ta prymitywna akcja propagandowa bazująca na najniższych instynktach ludzkich, na wyciskaczu tanich emocji, na politycznym oświadczeniu i instrumentalnym wycieraniu sobie gęby nieżyjącym mężem, jest niestety autorstwa Katarzyny Herbert, która nic nie rozumie. Czy to jej własna inicjatywa, czy też starania medialne i/lub polityczne, nie jest specjalnie istotne, bo najbardziej tragikomiczne w tym wszystkim jest to, że Herbert gardził tymi ludźmi, do których Katarzyna Herbert poszła się żalić. O tej pogardzie wiedzieli wszyscy, którzy śledzili twórczość i działalność Herberta, a sama Katarzyna Herbert NIE MOGŁA NIE WIEDZIEĆ.

Kaczyński użył cytatu z Herberta w duchu Herberta, adekwatnie do Jego twórczości i postawy życiowej. Katarzyna Herbert zrobiła dokładnie odwrotnie i użyła nie cytatu z Herberta, ale samego Herberta do politycznej przepychanki. Zrobiła to wbrew przekonaniom męża, które wielokrotnie za życia wyrażał. Herberta w najpodlejszej intencji cytował Palikot, którym Herbert dupy by sobie nie podtarł, wówczas wdowa nie protestowała. Może dlatego, że była w komitecie wyborczym przyjaciela Palikota, Bronisława Komorowskiego i spokojnie się przysłuchiwała jak Kidwa-Błońska, W TRAKCIE KAMPANII, machała Herbertem jak chorągiewką. Media milczały jak zaklęte, nikt się nie oburzał, nie grzmiał o zawłaszczaniu. Na niewiele jednak zda się moje gadanie, bo nie tak się robi propagandę. Propagandę robi się na instynktach, jest znienawidzony polityk, jest biedna i oburzona wdowa, jest kolejny przykład na FASZYZACJĘ. Gdy się na spokojnie poukłada sprawy, ciary biegną po plecach. W ten sposób wyklucza się ze społecznego funkcjonowania całe grupy ludzi i można taką propagandową obróbką cywilnie zabić każdego. Jest to technika zamordystyczna, PRL operował tą taktyką doskonale. Zamordystyczna, ale przede wszystkim PROFESJONALNA. Racjonale rozebranie problemu z podaniem w sumie banalnych czynników decydujących o profesjonalizmie propagandy, nie ma większych szans w zderzeniu z egzaltowanym i bezmyślnym wystąpieniem patetycznie obolałej wdowy. Tej samej wdowy, która nazwisko poety zaniosła do politycznego komitetu, a istnieje więcej niż prawdopodobieństwo, że Herbert w stronę Komorowskiego nawet by nie splunął. Tak się składa, że wychowałem się w rodzinie, w której rodzice stali po skrajnych stronach politycznych przekonań i w Polsce to zjawisko nie jest wyjątkowe, tylko powszechnie występujące. Kto będzie spadkobiercą Pani Kurskiej? Jarosław Kurski, naczelny GW, czy może Jacek Kurski, członek gabinetu politycznego PiS? Który z nich będzie miał prawo handlować politycznymi przekonaniami matki? Zbigniew Herbert miał zupełnie inne przekonania polityczne niż Katarzyna Herbert i to Katarzyna Herbert nie Jarosław Kaczyński popełniła prymitywne nadużycie polityczne, w dodatku nie pierwszy raz. Nadużycie polega na tym, że poezję można sobie interpretować i cytować jak się komu podoba, to już jest odwieczny ból autora. Ale używanie nazwiska zmarłego poety i wypowiadanie się w Jego imieniu, co więcej wbrew jego doczesnym przekonaniom, to jest albo cynizm albo głupota albo podatność na presję lepszego towarzystwa.

Przy obiektywnej ocenie obu zdarzeń, nie można mieć cienia wątpliwości, kto tu zagrał poniżej pasa i jak prymitywnych użył do tego instrumentów. Kaczyński jeśli dokonał jakiegoś nadużycia, to w sferze interpretacji poezji, bo Herberta nawet nie dotknął, nazwał go wielkim poetą. Katarzyna Herbert nie ma żadnego immunitetu, ani też statusu spadkobiercy POLITYCZNYCH PRZEKONAŃ HERBERTA, tymczasem macha nazwiskiem męża na politycznych wiecach. Nazwiskiem nie cytatami! Bez litości można oceniać i krytykować Kaczyńskiego, również za interpretację poezji Herberta, chociaż to już jest pułap obłędu. Można krytykować za trafność, czy fałszywość ocen, ale odmawianie Kaczyńskiemu prawa do użycia najzwyklejszego w świecie zabiegu dostępnego dla wszystkich, to jest przekroczenie granicy obłędu. Podobne propagandowe nagonki jakie organizuje się systematycznie na Kaczyńskiego we mnie wywołują autentyczny strach. Przy pomocy takich narzędzi i siły użytych środków można zgnoić każdego, a przy tym tak zwani zwykli, normalni ludzie będę bić brawa, jak kiedyś przy stosach z płonącymi czarownicami. To nie jest normalna krytyka lidera politycznego, czy po prostu osoby publicznej, a nawet zwykłego człowieka. W ten sposób zaszczuwa się człowieka, odmawia prawa do wykorzystywania NORMALNYCH ARGUMENTÓW, które są w dyspozycji każdego z nas.

Z każdego występu Kaczyńskiego robi się tak paranoidalną wiwisekcję, że w tych warunkach ten człowiek nie ma najmniejszych szans na powiedzenie czegokolwiek, by zaraz nie przypisać mu najpodlejszych intencji. Takich ludzi jak Herbert, Kaczyński zawsze wysławiał pod niebiosa, natomiast najzagorzalsi krytycy Kaczyńskiego, to byli i są ludzie, którzy zgnoili i zmarginalizowali Herberta jako OSZOŁOMA. I do takich ludzi, za życia gnojących Herberta, wdowa Katarzyna Herbert udała się ze swoim politycznym oświadczeniem, a co więcej do politycznych komitetów i daj jej Boże, tylko po co potem te tandetne spektakle moralne? Mnie to najzwyczajniej w świecie mierzi i jednocześnie przeraża. Teraz wystarczy, że pani TW Stokrotka wyleje trochę krokodylich łez i już Zbigniew Herbert mocą słów wzruszonej wdowy będzie ikoną lepszego towarzystwa, którym całe życie pogardzał. Słowem nasra się na grób poety, robiąc z niego kogoś, kim nigdy nie był. Jakby Gomułka cytował Mickiewicza. Wbija się tę szpilę również po to, żeby przeprowadzić kolejną batalię z gatunku do kogo należą symbole. Jeśli narodowiec Herbert, za sprawą „nic nie rozumiejącej Kasi”, stanie się poetą różowego salonu, to mnie już nic nie zdziwi, nawet to, że w Wyborczej ukaże się najnowszy pośmiertny wywiad poety, gdzie Herbert przeprasza Adama Michnika. Oczywiście ustami wdowy przeprasza, po czym wdowa zostanie człowiekiem roku, za te same zasługi co tramwajarka Krzywonos.

PS Każdy inny polityk poddany takiej obróbce umarłby śmiercią cywilną wieki temu, a już do parlamentu nie wczołgałby się na pewno. Nie lubię Kaczyńskiego, widzę jego wady jak na dłoni i trudno mi powiedzieć czego on tak naprawdę chce, ale widzę też, że ludziom, którym zawsze chodziło o jedno i potrafili być kumplami wszystkich, obłędny strach zagląda w oczy. Kaczyński był jedyną władzą, z którą obłędnie przerażeni nie mieli szans się dogadać. Tu jest przyczyna wszystkiego obłędnego, bo tym ludziom jest obojętne komu będą dupę lizać i gubią się tylko wtedy, gdy nikt dupy nie nastawia.

I co im zrobisz?

Reklama

39 KOMENTARZE

  1. i o co chodzi?
    Pani Kasia wypowiedż 0/1 -wa…wolno jej.
    wsi 24…….transmisja o/1-wa…….wolno im.
    za to błysk jakiś u Pani Beaty Kempy która pozarła dzis TW Stokrotkę i to na zimno ,jak jakies nózki z chrzanem.
    no mniam ,mniam,.rura zakończyła program o 1,5 min wczesniej niz trzeba.
    dostała cynk na uszy ,ze słabo to wypada i zaraz dali Banderasa……
    no jakos to wygląda jak polska nadwyzka w handlu z Niemcami 2 mld eur. co to ponoć jest własnie taka za 2010 , a tu kuku, bo germanie mówią : jaka nadwyzka jak to My mamy + 12 mld eur z Polen.

  2. i o co chodzi?
    Pani Kasia wypowiedż 0/1 -wa…wolno jej.
    wsi 24…….transmisja o/1-wa…….wolno im.
    za to błysk jakiś u Pani Beaty Kempy która pozarła dzis TW Stokrotkę i to na zimno ,jak jakies nózki z chrzanem.
    no mniam ,mniam,.rura zakończyła program o 1,5 min wczesniej niz trzeba.
    dostała cynk na uszy ,ze słabo to wypada i zaraz dali Banderasa……
    no jakos to wygląda jak polska nadwyzka w handlu z Niemcami 2 mld eur. co to ponoć jest własnie taka za 2010 , a tu kuku, bo germanie mówią : jaka nadwyzka jak to My mamy + 12 mld eur z Polen.

  3. i o co chodzi?
    Pani Kasia wypowiedż 0/1 -wa…wolno jej.
    wsi 24…….transmisja o/1-wa…….wolno im.
    za to błysk jakiś u Pani Beaty Kempy która pozarła dzis TW Stokrotkę i to na zimno ,jak jakies nózki z chrzanem.
    no mniam ,mniam,.rura zakończyła program o 1,5 min wczesniej niz trzeba.
    dostała cynk na uszy ,ze słabo to wypada i zaraz dali Banderasa……
    no jakos to wygląda jak polska nadwyzka w handlu z Niemcami 2 mld eur. co to ponoć jest własnie taka za 2010 , a tu kuku, bo germanie mówią : jaka nadwyzka jak to My mamy + 12 mld eur z Polen.

  4. Paranoja + kabaret = schizofrenia 🙂
    Jutro nie będę mógł powiedzieć koleżankom w pracy, że miałem piękny sen o Warszawie bo żona Niemena zażąda praw autorskich do cytatu, a biorąc pod uwagę jej dotychczasowe osiągnięcia jest to bardzo możliwe 🙁 Reasumując, zapierdalaj za 7 zł/h, a jak jesteś inteligentny to nie cytuj zmarłych klasyków bo spadkobiercy Cię oskubią. Wymyśl coś sam! 🙂 To się w sumie trzyma kupy:)

  5. Paranoja + kabaret = schizofrenia 🙂
    Jutro nie będę mógł powiedzieć koleżankom w pracy, że miałem piękny sen o Warszawie bo żona Niemena zażąda praw autorskich do cytatu, a biorąc pod uwagę jej dotychczasowe osiągnięcia jest to bardzo możliwe 🙁 Reasumując, zapierdalaj za 7 zł/h, a jak jesteś inteligentny to nie cytuj zmarłych klasyków bo spadkobiercy Cię oskubią. Wymyśl coś sam! 🙂 To się w sumie trzyma kupy:)

  6. Paranoja + kabaret = schizofrenia 🙂
    Jutro nie będę mógł powiedzieć koleżankom w pracy, że miałem piękny sen o Warszawie bo żona Niemena zażąda praw autorskich do cytatu, a biorąc pod uwagę jej dotychczasowe osiągnięcia jest to bardzo możliwe 🙁 Reasumując, zapierdalaj za 7 zł/h, a jak jesteś inteligentny to nie cytuj zmarłych klasyków bo spadkobiercy Cię oskubią. Wymyśl coś sam! 🙂 To się w sumie trzyma kupy:)

  7. Mniej więcej do pierwszej ramki z reklamami
    chciałem skomentować entuzjastycznie, ale potem już niekoniecznie, bo w zasadzie powtarzałbym to, co napisałeś po ramce. To znaczy:

    Absolutna, całkowita zgoda – co poeta/ pisarz stworzy i w świat wypuści, to przepadło. W sensie nie praw wydawniczych, ale a) zasięgu i oddźwięku społecznego i co za tym idzie – b) cytowania i generalnie użycia w wypowiedziach nieautorskich.

    Zgoda co do spadkobierców – prawnych czy też ideolo. Mogą zaprzeczać, mogą włosy rwać z głowy, ale jeżeli tekst jest opublikowany i uznany, staje się dobrem publicznym i nie ma opcji, żeby zabronić komukolwiek cytowania. Tuskowi, Pawlakowi, Kaczyńskiemu, przedstawicielowi dowolnej siły politycznej. Ciąg dalszy tej konkretnej sprawy = nagłośnienie przez media, jak wyżej, w tekście, Nie Chcę Już Powtarzać.

    I jeszcze taka obserwacja @zawłaszczanie symboli – Kaczyński oberwał tą samą pałą, której użył np. w Stoczni, mówiąc, gdzie kto stał i stoi (ZOMO). Jest to równie obrzydliwe, jak wtedy, tylko media mają wektor w stronę przeciwpałożną, więc zamiast obrzydliwości widać pokrzywdzoną spadkobierczynię (prawną, bo ideolo – jak w tekście, NCJP. Zresztą Kaczyński użył stwierdzenia “wielki poeta”, nie mówiąc o Herbercie – a Katarzyna Herbert napisała “Ten, kto instrumentalnie używa imienia, idei oraz spuścizny twórczej Zbigniewa Herberta do realizacji własnych celów politycznych ten, moim zdaniem, dopuszcza się nadużycia, a przez to okazuje brak szacunku mojemu mężowi i jego twórczości.” – nie używając nazwiska. 1:1, a raczej byłby remis, gdyby nie to, jak skwapliwie sprawę podchwytują media, NCJP.

    • Jak słyszę o tym ZOMO, to
      Jak słyszę o tym ZOMO, to naprawdę odechciewa mi się czytać. Na szczęście znam nick i człowieka to doczytałem do końca. Cały ten obłęd, bo to jest OBŁĘD z dzieleniem Polaków, to jest myśl stricte peerelowska. Każdy kto ma odrobinę wyobraźni ten wie, że wiece polityczne rządzą się swoimi prawami. Kaczyński odniósł się do POLITYKÓW i MEDIÓW moim zdaniem miał w niemałej części rację. Szeroka koalicja ta co dostaje na łeb na słowo Polska i Polacy, stała tam gdzie ZOMO, to jest fakt niepodważalny, długo by wymieniać premierów, prezydentów i ministrów “wolnej” Polski, którzy stali tam gdzie ZOMO. Co nie zmienia faktu, że Kaczyński poszedł uogólnieniem, które mogło dotknąć wielu ludzi i więcej powiem, Jarosław Kaczyński ma praktycznie żaden mandat do oceny tamtych czasów, bo był w tamtym czasie NIKIM. Tylko, że teraz. Niezbyt mądry wiecowy slogan jest MIELONY MEDIALNIE od bodaj 6 lat i to przez kogo? Ano na przykład przez panią redaktor Olejnik zatrudnioną w stanie wojennym w PR III i głównie przez tego typu osobistości. Są oczywiście ludzie, jak na przykład Rulewski, czy Borusewicz, którzy za te słowa mogą zwyczajnie drzeć łacha z Kaczora, ale najgłośniej mordy drą dokładnie ci co stali tam gdzie ZOMO. Tusk “dzieląc” Polaków odniósł się do POLAKÓW, mówiąc o NRD i RFN, mało tego, zrobił to jako PREMIER RZĄDU. Po tej sprawie nie ma śladu. Tak czy owak, PIERDOLEC pod tytułem podzielenie społeczeństwa jest softowym zawołaniem totalitaryzmu. Ani Tusk, ani Komorowski nikogo nie podzielił, ten podział istnieje Bogu dzięki i jest ZDROWYM objawem, prawidłowo funkcjonującego społeczeństwa. Zawsze i wszędzie na wiecach i w politycznej debacie się krzyczy: “Tu jest Polska”, “Francja to my”. Tym bardziej w Polsce powinno się krzyczeć, ponieważ po 45 latach zamykania gęby, ludzie mają naturalną potrzebę wykrzyczeć swoje racje. Problem polega na tym, że peerelowskie media i peerelowscy eksperci zamiast wyjaśniać co się dzieje, że to NORMA w polityce, grzeją atmosferę do granic obłędu. I to grzeją z jednej strony. Gdyby w Polsce istniała równowaga medialna, grzałby sobie obóz PO, grzałby sobie PiS i w efekcie większość Polaków by to ziębiło. Ponieważ jest miażdżąca przewaga, jak dla mnie w stosunku 80 do 20 na rzecz PO i tego “środowiska”, no to mamy codzienny obraz paranoi. Żeby też było jasne, zarówno PiS i PO równowagę medialną i polityczną, rozumieją jako wymianę kadr. Jeśli przyjąć, że PO to jedna opcja gdzie mieści się lewica, centrum i kawałek lewicującego liberalizmu, a PiS to prawica, konserwatyści i liberalizm konserwatywny, , to moim zdaniem taka równowaga byłaby zachowana, gdyby “PiS” oddać publiczną, jeden kanał radia i do Rzepy dołączyć Wprost. Wtedy po drugiej stronie mamy giganty, których już nikt nie prześcignie bez wielkiej kasy: Polsat, TVN, GW, Polityka, RMF FM, Radio ZET, Onet itd. W takich warunkach mamy pełen obraz rzeczywistości, który oczywiście należałoby złożyć z dwóch kawałków, wcześniej odsiewając je dość gęsto. Teraz mamy oligopol i to niemal w każdej dziedzinie społecznego funkcjonowania oraz jak za komuny “drugi obieg” i tylko dzięki Internetowi. Dlatego też, ja już dawno nie mam ochoty w najmniejszym stopniu wspierać oligopolu, nawet jeśli widzę tam jakieś fragmenty rozsądku nie będę tego propagował, ponieważ to jest karmienie trolla.

      • Mam wrażenie
        że tym razem akurat się zgadzamy, być może niefortunnie użyłem przykładu, ale sedno sprawy leży IMHO w “zarówno PiS i PO równowagę medialną i polityczną, rozumieją jako wymianę kadr”. I kiedy jedna partia lub druga jest przy władzy, używa metod przeróżnych, żeby tę “równowagę” osiągnąć. W kwestii NIErównowagi medialnej również zgoda, w komentarzu pisałem, że nie chcę powtarzać żywcem tez z Twojego wpisu.

        Co do zawłaszczania symboli, od tej strony znałem raczej PiS, akcja z Herbertem zdaje się być przykładem, że i PO próbuje sił w tej konkurencji.

        • Zupełnie nie na temat, ale
          Zupełnie nie na temat, ale zajrzałem. Jak to z “nauką” bywa jest fragment teoretyczny zasługujący na jako taką uwagę, bo jeśli w teorii widać jakiś wałek, to wiadomo, że w praktyce jest 100 razy gorzej. Należałoby jednak zacząć od tak zwanego życia. W Polsce jeśli jakiś przedsiębiorca zapłaci podatek dochodowy, to nie ma czego szukać w poważnym towarzystwie. W Polsce zwyczajnie nie płaci się podatku dochodowego i to w małym i średnim biznesie jest normą. W dużym już trzeba coś robić, choćby po to, żeby zaistnieć na szulerni (giełdzie). Zatem amerykańską statystyką, generalnie można sobie dupę podetrzeć. Ona co najwyżej pokazuje skalę frajerstwa i tych co na etatach państwowych oraz korporacjach, gdzie PITu nie ominiesz.

          • No co Ty, taki śliczny leming podduszony nieco, na zupę ok
            System, w którym obywatele osiągający 34% wszystkich dochodów zapłaciliby 28% wszystkich podatków byłbym systemem degresywnym i taki system istnieje w Polsce.

            Oznacza to, że 90% pozostałych Polaków osiąga 66,1% wszystkich dochodów i wpłaca 71,7% wszystkich podatków.

            Okazuje się, że 65% wszystkich transferów socjalnych trafia w Polsce do bogatszej połowy społeczeństwa. Dla Australii i Nowej Zelandii wskaźnik ten nie przekracza 25%.

            Jak rozumiem, stwierdzasz, że rzeczywistość jest ciut bardziej parszywa dla przeciętnego obywatela, czy tak?
            Pytanie brzmi: jak im się udaje to, że przeciętny obywatel nie zajmuje się tematem swojego obciążenia podatkowego? Proste, media wciskają temat: co powiedziała żona poety. Temat, przyznasz że durnawy, absorbuje obywatela tak, że nie starcza mu “mocy intelektualnych” na podatki. Sugestię rozwiązania należy dopracować, to oczywiste, ale statystycy znajdą chyba korelację między rozwojem durnoty a rozwojem mediów, mniemam.
            Zaryzykuję sugestię, że istnieje specjalna komórka rządowa podrzucająca mediom tematy.

  8. Mniej więcej do pierwszej ramki z reklamami
    chciałem skomentować entuzjastycznie, ale potem już niekoniecznie, bo w zasadzie powtarzałbym to, co napisałeś po ramce. To znaczy:

    Absolutna, całkowita zgoda – co poeta/ pisarz stworzy i w świat wypuści, to przepadło. W sensie nie praw wydawniczych, ale a) zasięgu i oddźwięku społecznego i co za tym idzie – b) cytowania i generalnie użycia w wypowiedziach nieautorskich.

    Zgoda co do spadkobierców – prawnych czy też ideolo. Mogą zaprzeczać, mogą włosy rwać z głowy, ale jeżeli tekst jest opublikowany i uznany, staje się dobrem publicznym i nie ma opcji, żeby zabronić komukolwiek cytowania. Tuskowi, Pawlakowi, Kaczyńskiemu, przedstawicielowi dowolnej siły politycznej. Ciąg dalszy tej konkretnej sprawy = nagłośnienie przez media, jak wyżej, w tekście, Nie Chcę Już Powtarzać.

    I jeszcze taka obserwacja @zawłaszczanie symboli – Kaczyński oberwał tą samą pałą, której użył np. w Stoczni, mówiąc, gdzie kto stał i stoi (ZOMO). Jest to równie obrzydliwe, jak wtedy, tylko media mają wektor w stronę przeciwpałożną, więc zamiast obrzydliwości widać pokrzywdzoną spadkobierczynię (prawną, bo ideolo – jak w tekście, NCJP. Zresztą Kaczyński użył stwierdzenia “wielki poeta”, nie mówiąc o Herbercie – a Katarzyna Herbert napisała “Ten, kto instrumentalnie używa imienia, idei oraz spuścizny twórczej Zbigniewa Herberta do realizacji własnych celów politycznych ten, moim zdaniem, dopuszcza się nadużycia, a przez to okazuje brak szacunku mojemu mężowi i jego twórczości.” – nie używając nazwiska. 1:1, a raczej byłby remis, gdyby nie to, jak skwapliwie sprawę podchwytują media, NCJP.

    • Jak słyszę o tym ZOMO, to
      Jak słyszę o tym ZOMO, to naprawdę odechciewa mi się czytać. Na szczęście znam nick i człowieka to doczytałem do końca. Cały ten obłęd, bo to jest OBŁĘD z dzieleniem Polaków, to jest myśl stricte peerelowska. Każdy kto ma odrobinę wyobraźni ten wie, że wiece polityczne rządzą się swoimi prawami. Kaczyński odniósł się do POLITYKÓW i MEDIÓW moim zdaniem miał w niemałej części rację. Szeroka koalicja ta co dostaje na łeb na słowo Polska i Polacy, stała tam gdzie ZOMO, to jest fakt niepodważalny, długo by wymieniać premierów, prezydentów i ministrów “wolnej” Polski, którzy stali tam gdzie ZOMO. Co nie zmienia faktu, że Kaczyński poszedł uogólnieniem, które mogło dotknąć wielu ludzi i więcej powiem, Jarosław Kaczyński ma praktycznie żaden mandat do oceny tamtych czasów, bo był w tamtym czasie NIKIM. Tylko, że teraz. Niezbyt mądry wiecowy slogan jest MIELONY MEDIALNIE od bodaj 6 lat i to przez kogo? Ano na przykład przez panią redaktor Olejnik zatrudnioną w stanie wojennym w PR III i głównie przez tego typu osobistości. Są oczywiście ludzie, jak na przykład Rulewski, czy Borusewicz, którzy za te słowa mogą zwyczajnie drzeć łacha z Kaczora, ale najgłośniej mordy drą dokładnie ci co stali tam gdzie ZOMO. Tusk “dzieląc” Polaków odniósł się do POLAKÓW, mówiąc o NRD i RFN, mało tego, zrobił to jako PREMIER RZĄDU. Po tej sprawie nie ma śladu. Tak czy owak, PIERDOLEC pod tytułem podzielenie społeczeństwa jest softowym zawołaniem totalitaryzmu. Ani Tusk, ani Komorowski nikogo nie podzielił, ten podział istnieje Bogu dzięki i jest ZDROWYM objawem, prawidłowo funkcjonującego społeczeństwa. Zawsze i wszędzie na wiecach i w politycznej debacie się krzyczy: “Tu jest Polska”, “Francja to my”. Tym bardziej w Polsce powinno się krzyczeć, ponieważ po 45 latach zamykania gęby, ludzie mają naturalną potrzebę wykrzyczeć swoje racje. Problem polega na tym, że peerelowskie media i peerelowscy eksperci zamiast wyjaśniać co się dzieje, że to NORMA w polityce, grzeją atmosferę do granic obłędu. I to grzeją z jednej strony. Gdyby w Polsce istniała równowaga medialna, grzałby sobie obóz PO, grzałby sobie PiS i w efekcie większość Polaków by to ziębiło. Ponieważ jest miażdżąca przewaga, jak dla mnie w stosunku 80 do 20 na rzecz PO i tego “środowiska”, no to mamy codzienny obraz paranoi. Żeby też było jasne, zarówno PiS i PO równowagę medialną i polityczną, rozumieją jako wymianę kadr. Jeśli przyjąć, że PO to jedna opcja gdzie mieści się lewica, centrum i kawałek lewicującego liberalizmu, a PiS to prawica, konserwatyści i liberalizm konserwatywny, , to moim zdaniem taka równowaga byłaby zachowana, gdyby “PiS” oddać publiczną, jeden kanał radia i do Rzepy dołączyć Wprost. Wtedy po drugiej stronie mamy giganty, których już nikt nie prześcignie bez wielkiej kasy: Polsat, TVN, GW, Polityka, RMF FM, Radio ZET, Onet itd. W takich warunkach mamy pełen obraz rzeczywistości, który oczywiście należałoby złożyć z dwóch kawałków, wcześniej odsiewając je dość gęsto. Teraz mamy oligopol i to niemal w każdej dziedzinie społecznego funkcjonowania oraz jak za komuny “drugi obieg” i tylko dzięki Internetowi. Dlatego też, ja już dawno nie mam ochoty w najmniejszym stopniu wspierać oligopolu, nawet jeśli widzę tam jakieś fragmenty rozsądku nie będę tego propagował, ponieważ to jest karmienie trolla.

      • Mam wrażenie
        że tym razem akurat się zgadzamy, być może niefortunnie użyłem przykładu, ale sedno sprawy leży IMHO w “zarówno PiS i PO równowagę medialną i polityczną, rozumieją jako wymianę kadr”. I kiedy jedna partia lub druga jest przy władzy, używa metod przeróżnych, żeby tę “równowagę” osiągnąć. W kwestii NIErównowagi medialnej również zgoda, w komentarzu pisałem, że nie chcę powtarzać żywcem tez z Twojego wpisu.

        Co do zawłaszczania symboli, od tej strony znałem raczej PiS, akcja z Herbertem zdaje się być przykładem, że i PO próbuje sił w tej konkurencji.

        • Zupełnie nie na temat, ale
          Zupełnie nie na temat, ale zajrzałem. Jak to z “nauką” bywa jest fragment teoretyczny zasługujący na jako taką uwagę, bo jeśli w teorii widać jakiś wałek, to wiadomo, że w praktyce jest 100 razy gorzej. Należałoby jednak zacząć od tak zwanego życia. W Polsce jeśli jakiś przedsiębiorca zapłaci podatek dochodowy, to nie ma czego szukać w poważnym towarzystwie. W Polsce zwyczajnie nie płaci się podatku dochodowego i to w małym i średnim biznesie jest normą. W dużym już trzeba coś robić, choćby po to, żeby zaistnieć na szulerni (giełdzie). Zatem amerykańską statystyką, generalnie można sobie dupę podetrzeć. Ona co najwyżej pokazuje skalę frajerstwa i tych co na etatach państwowych oraz korporacjach, gdzie PITu nie ominiesz.

          • No co Ty, taki śliczny leming podduszony nieco, na zupę ok
            System, w którym obywatele osiągający 34% wszystkich dochodów zapłaciliby 28% wszystkich podatków byłbym systemem degresywnym i taki system istnieje w Polsce.

            Oznacza to, że 90% pozostałych Polaków osiąga 66,1% wszystkich dochodów i wpłaca 71,7% wszystkich podatków.

            Okazuje się, że 65% wszystkich transferów socjalnych trafia w Polsce do bogatszej połowy społeczeństwa. Dla Australii i Nowej Zelandii wskaźnik ten nie przekracza 25%.

            Jak rozumiem, stwierdzasz, że rzeczywistość jest ciut bardziej parszywa dla przeciętnego obywatela, czy tak?
            Pytanie brzmi: jak im się udaje to, że przeciętny obywatel nie zajmuje się tematem swojego obciążenia podatkowego? Proste, media wciskają temat: co powiedziała żona poety. Temat, przyznasz że durnawy, absorbuje obywatela tak, że nie starcza mu “mocy intelektualnych” na podatki. Sugestię rozwiązania należy dopracować, to oczywiste, ale statystycy znajdą chyba korelację między rozwojem durnoty a rozwojem mediów, mniemam.
            Zaryzykuję sugestię, że istnieje specjalna komórka rządowa podrzucająca mediom tematy.

  9. Mniej więcej do pierwszej ramki z reklamami
    chciałem skomentować entuzjastycznie, ale potem już niekoniecznie, bo w zasadzie powtarzałbym to, co napisałeś po ramce. To znaczy:

    Absolutna, całkowita zgoda – co poeta/ pisarz stworzy i w świat wypuści, to przepadło. W sensie nie praw wydawniczych, ale a) zasięgu i oddźwięku społecznego i co za tym idzie – b) cytowania i generalnie użycia w wypowiedziach nieautorskich.

    Zgoda co do spadkobierców – prawnych czy też ideolo. Mogą zaprzeczać, mogą włosy rwać z głowy, ale jeżeli tekst jest opublikowany i uznany, staje się dobrem publicznym i nie ma opcji, żeby zabronić komukolwiek cytowania. Tuskowi, Pawlakowi, Kaczyńskiemu, przedstawicielowi dowolnej siły politycznej. Ciąg dalszy tej konkretnej sprawy = nagłośnienie przez media, jak wyżej, w tekście, Nie Chcę Już Powtarzać.

    I jeszcze taka obserwacja @zawłaszczanie symboli – Kaczyński oberwał tą samą pałą, której użył np. w Stoczni, mówiąc, gdzie kto stał i stoi (ZOMO). Jest to równie obrzydliwe, jak wtedy, tylko media mają wektor w stronę przeciwpałożną, więc zamiast obrzydliwości widać pokrzywdzoną spadkobierczynię (prawną, bo ideolo – jak w tekście, NCJP. Zresztą Kaczyński użył stwierdzenia “wielki poeta”, nie mówiąc o Herbercie – a Katarzyna Herbert napisała “Ten, kto instrumentalnie używa imienia, idei oraz spuścizny twórczej Zbigniewa Herberta do realizacji własnych celów politycznych ten, moim zdaniem, dopuszcza się nadużycia, a przez to okazuje brak szacunku mojemu mężowi i jego twórczości.” – nie używając nazwiska. 1:1, a raczej byłby remis, gdyby nie to, jak skwapliwie sprawę podchwytują media, NCJP.

    • Jak słyszę o tym ZOMO, to
      Jak słyszę o tym ZOMO, to naprawdę odechciewa mi się czytać. Na szczęście znam nick i człowieka to doczytałem do końca. Cały ten obłęd, bo to jest OBŁĘD z dzieleniem Polaków, to jest myśl stricte peerelowska. Każdy kto ma odrobinę wyobraźni ten wie, że wiece polityczne rządzą się swoimi prawami. Kaczyński odniósł się do POLITYKÓW i MEDIÓW moim zdaniem miał w niemałej części rację. Szeroka koalicja ta co dostaje na łeb na słowo Polska i Polacy, stała tam gdzie ZOMO, to jest fakt niepodważalny, długo by wymieniać premierów, prezydentów i ministrów “wolnej” Polski, którzy stali tam gdzie ZOMO. Co nie zmienia faktu, że Kaczyński poszedł uogólnieniem, które mogło dotknąć wielu ludzi i więcej powiem, Jarosław Kaczyński ma praktycznie żaden mandat do oceny tamtych czasów, bo był w tamtym czasie NIKIM. Tylko, że teraz. Niezbyt mądry wiecowy slogan jest MIELONY MEDIALNIE od bodaj 6 lat i to przez kogo? Ano na przykład przez panią redaktor Olejnik zatrudnioną w stanie wojennym w PR III i głównie przez tego typu osobistości. Są oczywiście ludzie, jak na przykład Rulewski, czy Borusewicz, którzy za te słowa mogą zwyczajnie drzeć łacha z Kaczora, ale najgłośniej mordy drą dokładnie ci co stali tam gdzie ZOMO. Tusk “dzieląc” Polaków odniósł się do POLAKÓW, mówiąc o NRD i RFN, mało tego, zrobił to jako PREMIER RZĄDU. Po tej sprawie nie ma śladu. Tak czy owak, PIERDOLEC pod tytułem podzielenie społeczeństwa jest softowym zawołaniem totalitaryzmu. Ani Tusk, ani Komorowski nikogo nie podzielił, ten podział istnieje Bogu dzięki i jest ZDROWYM objawem, prawidłowo funkcjonującego społeczeństwa. Zawsze i wszędzie na wiecach i w politycznej debacie się krzyczy: “Tu jest Polska”, “Francja to my”. Tym bardziej w Polsce powinno się krzyczeć, ponieważ po 45 latach zamykania gęby, ludzie mają naturalną potrzebę wykrzyczeć swoje racje. Problem polega na tym, że peerelowskie media i peerelowscy eksperci zamiast wyjaśniać co się dzieje, że to NORMA w polityce, grzeją atmosferę do granic obłędu. I to grzeją z jednej strony. Gdyby w Polsce istniała równowaga medialna, grzałby sobie obóz PO, grzałby sobie PiS i w efekcie większość Polaków by to ziębiło. Ponieważ jest miażdżąca przewaga, jak dla mnie w stosunku 80 do 20 na rzecz PO i tego “środowiska”, no to mamy codzienny obraz paranoi. Żeby też było jasne, zarówno PiS i PO równowagę medialną i polityczną, rozumieją jako wymianę kadr. Jeśli przyjąć, że PO to jedna opcja gdzie mieści się lewica, centrum i kawałek lewicującego liberalizmu, a PiS to prawica, konserwatyści i liberalizm konserwatywny, , to moim zdaniem taka równowaga byłaby zachowana, gdyby “PiS” oddać publiczną, jeden kanał radia i do Rzepy dołączyć Wprost. Wtedy po drugiej stronie mamy giganty, których już nikt nie prześcignie bez wielkiej kasy: Polsat, TVN, GW, Polityka, RMF FM, Radio ZET, Onet itd. W takich warunkach mamy pełen obraz rzeczywistości, który oczywiście należałoby złożyć z dwóch kawałków, wcześniej odsiewając je dość gęsto. Teraz mamy oligopol i to niemal w każdej dziedzinie społecznego funkcjonowania oraz jak za komuny “drugi obieg” i tylko dzięki Internetowi. Dlatego też, ja już dawno nie mam ochoty w najmniejszym stopniu wspierać oligopolu, nawet jeśli widzę tam jakieś fragmenty rozsądku nie będę tego propagował, ponieważ to jest karmienie trolla.

      • Mam wrażenie
        że tym razem akurat się zgadzamy, być może niefortunnie użyłem przykładu, ale sedno sprawy leży IMHO w “zarówno PiS i PO równowagę medialną i polityczną, rozumieją jako wymianę kadr”. I kiedy jedna partia lub druga jest przy władzy, używa metod przeróżnych, żeby tę “równowagę” osiągnąć. W kwestii NIErównowagi medialnej również zgoda, w komentarzu pisałem, że nie chcę powtarzać żywcem tez z Twojego wpisu.

        Co do zawłaszczania symboli, od tej strony znałem raczej PiS, akcja z Herbertem zdaje się być przykładem, że i PO próbuje sił w tej konkurencji.

        • Zupełnie nie na temat, ale
          Zupełnie nie na temat, ale zajrzałem. Jak to z “nauką” bywa jest fragment teoretyczny zasługujący na jako taką uwagę, bo jeśli w teorii widać jakiś wałek, to wiadomo, że w praktyce jest 100 razy gorzej. Należałoby jednak zacząć od tak zwanego życia. W Polsce jeśli jakiś przedsiębiorca zapłaci podatek dochodowy, to nie ma czego szukać w poważnym towarzystwie. W Polsce zwyczajnie nie płaci się podatku dochodowego i to w małym i średnim biznesie jest normą. W dużym już trzeba coś robić, choćby po to, żeby zaistnieć na szulerni (giełdzie). Zatem amerykańską statystyką, generalnie można sobie dupę podetrzeć. Ona co najwyżej pokazuje skalę frajerstwa i tych co na etatach państwowych oraz korporacjach, gdzie PITu nie ominiesz.

          • No co Ty, taki śliczny leming podduszony nieco, na zupę ok
            System, w którym obywatele osiągający 34% wszystkich dochodów zapłaciliby 28% wszystkich podatków byłbym systemem degresywnym i taki system istnieje w Polsce.

            Oznacza to, że 90% pozostałych Polaków osiąga 66,1% wszystkich dochodów i wpłaca 71,7% wszystkich podatków.

            Okazuje się, że 65% wszystkich transferów socjalnych trafia w Polsce do bogatszej połowy społeczeństwa. Dla Australii i Nowej Zelandii wskaźnik ten nie przekracza 25%.

            Jak rozumiem, stwierdzasz, że rzeczywistość jest ciut bardziej parszywa dla przeciętnego obywatela, czy tak?
            Pytanie brzmi: jak im się udaje to, że przeciętny obywatel nie zajmuje się tematem swojego obciążenia podatkowego? Proste, media wciskają temat: co powiedziała żona poety. Temat, przyznasz że durnawy, absorbuje obywatela tak, że nie starcza mu “mocy intelektualnych” na podatki. Sugestię rozwiązania należy dopracować, to oczywiste, ale statystycy znajdą chyba korelację między rozwojem durnoty a rozwojem mediów, mniemam.
            Zaryzykuję sugestię, że istnieje specjalna komórka rządowa podrzucająca mediom tematy.

  10. To w końcu nie można cytować poetów czy ogólnie róznej maści
    “intelektualistów”? Bo taki michałek mi dzisiaj wypłynął:

    „Oczywiście część naszego społeczeństwa jest chora na rusofobię i ksenofobię. Cóż, wolność jest dla wszystkich, dla zdolnych/mądrych, głupców i dla swołoczy. Są idioci, którzy twierdzą, że niepodległej Polski nie ma, a jest niemiecko-rosyjski projekt. To ludzie z ogrodu zoologicznego i szaleńczym kompleksem antyrosyjskim.”

  11. To w końcu nie można cytować poetów czy ogólnie róznej maści
    “intelektualistów”? Bo taki michałek mi dzisiaj wypłynął:

    „Oczywiście część naszego społeczeństwa jest chora na rusofobię i ksenofobię. Cóż, wolność jest dla wszystkich, dla zdolnych/mądrych, głupców i dla swołoczy. Są idioci, którzy twierdzą, że niepodległej Polski nie ma, a jest niemiecko-rosyjski projekt. To ludzie z ogrodu zoologicznego i szaleńczym kompleksem antyrosyjskim.”

  12. To w końcu nie można cytować poetów czy ogólnie róznej maści
    “intelektualistów”? Bo taki michałek mi dzisiaj wypłynął:

    „Oczywiście część naszego społeczeństwa jest chora na rusofobię i ksenofobię. Cóż, wolność jest dla wszystkich, dla zdolnych/mądrych, głupców i dla swołoczy. Są idioci, którzy twierdzą, że niepodległej Polski nie ma, a jest niemiecko-rosyjski projekt. To ludzie z ogrodu zoologicznego i szaleńczym kompleksem antyrosyjskim.”

  13. Przemek Myszor (gitarzysta
    Przemek Myszor (gitarzysta Myslovitz):
    “Wiesz, Polska jest miejscem, w którym z twoim umysłem dzieją się bardzo dziwne rzeczy. To miejsce pełne kryzysów i wszystko wokół ciebie jest bardzo smutne, bardzo mroczne, bardzo popieprzone.”

  14. Przemek Myszor (gitarzysta
    Przemek Myszor (gitarzysta Myslovitz):
    “Wiesz, Polska jest miejscem, w którym z twoim umysłem dzieją się bardzo dziwne rzeczy. To miejsce pełne kryzysów i wszystko wokół ciebie jest bardzo smutne, bardzo mroczne, bardzo popieprzone.”

  15. Przemek Myszor (gitarzysta
    Przemek Myszor (gitarzysta Myslovitz):
    “Wiesz, Polska jest miejscem, w którym z twoim umysłem dzieją się bardzo dziwne rzeczy. To miejsce pełne kryzysów i wszystko wokół ciebie jest bardzo smutne, bardzo mroczne, bardzo popieprzone.”

  16. Il Silenzio
    Wersja na gitarę uszy mi pogryzła.
    Akordeon ma swoje westchnienia, ale fałszywości w nim nie było.
    Seledynowa młoda pani wrażenie wygładzila i Cisza jest znów taka, jaką była.

    Kto pamięta, że w polskiej telewizji, w czasach, gdy był tylko jeden program, Cisza była grana po zakończeniu programu? Było tak, że zegar zmierzał do pewnej godziny, zwykle 24.00, i te brakujące minuty były wypełnione Ciszą. Po północy był Hymn Polski i po hymnie obraz kontrolny.

    A teraz jest hymn? Nie wiem, bo nie oglądam.
    Za komuny był…

  17. Il Silenzio
    Wersja na gitarę uszy mi pogryzła.
    Akordeon ma swoje westchnienia, ale fałszywości w nim nie było.
    Seledynowa młoda pani wrażenie wygładzila i Cisza jest znów taka, jaką była.

    Kto pamięta, że w polskiej telewizji, w czasach, gdy był tylko jeden program, Cisza była grana po zakończeniu programu? Było tak, że zegar zmierzał do pewnej godziny, zwykle 24.00, i te brakujące minuty były wypełnione Ciszą. Po północy był Hymn Polski i po hymnie obraz kontrolny.

    A teraz jest hymn? Nie wiem, bo nie oglądam.
    Za komuny był…

  18. Il Silenzio
    Wersja na gitarę uszy mi pogryzła.
    Akordeon ma swoje westchnienia, ale fałszywości w nim nie było.
    Seledynowa młoda pani wrażenie wygładzila i Cisza jest znów taka, jaką była.

    Kto pamięta, że w polskiej telewizji, w czasach, gdy był tylko jeden program, Cisza była grana po zakończeniu programu? Było tak, że zegar zmierzał do pewnej godziny, zwykle 24.00, i te brakujące minuty były wypełnione Ciszą. Po północy był Hymn Polski i po hymnie obraz kontrolny.

    A teraz jest hymn? Nie wiem, bo nie oglądam.
    Za komuny był…