Reklama

Inteligentna i rzeczowa ocena tego, co się stało 4 czerwca 1989 roku musi zawierać w sobie dwie perspektywy. Pierwsza wydaje się naturalna, po prostu przenosimy się w czasie do roku 1989 i zapominamy o wiedzy oraz doświadczeniu, jakie zebraliśmy do roku 2019. Po co taki wybieg? Żeby nie mylić perspektywy współczesnego spojrzenia, z tą drugą, historyczną perspektywą. Dwie różne okoliczności, rzekłbym nawet, że skrajnie różne i dlatego warto uczciwie patrzeć na wszystko co się działo przy Okrągłym Stole i po nim. W 1989 roku prawdopodobnie usiadłbym przy Okrągłym Stole, z tej prostej przyczyny, że po 45 latach komuny jakakolwiek szansa na przerwanie tej szaro-burej mitręgi, była pokusą nie do odrzucenia.

Pamiętajmy, że po stronie komuny stało wszystko, pełnia władzy, doświadczenie polityczne i archiwa wypełnione hakami na prawie każdego prominentnego działacza opozycji. W Polsce stacjonowała Armia Radziecka, a przeciętnemu Polakowi naprawdę się w głowie nie mieściło, że potęga ZSRR może upaść i wraz tym upadkiem posypie się cała „żelazna kurtyna”. Owszem, kolejne wydarzenia przebiegały w ekspresowym tempie, ale to wszystko działo się po polskim „pokojowym wyjściu z komunizmu”. Czy sekretarze PZPR i przede wszystkim bezpieka miała wiedzę na temat sytuacji międzynarodowej i pod tę wiedzę rozpisała okrągłostołowy scenariusz? Z całą pewnością wiedzieli 1000 razy więcej niż opozycja i chociaż wszystkiego w polityce przewidzieć się nie da, to wystarczyła jedna informacja, aby urządzić polityczny teatrzyk.

Reklama

O ile Jaruzelski z Kiszczakiem nabrali przekonania, że towarzysze radzieccy już nie zapanują nad komunistycznym obozem, to cała reszta wyjaśnia się sama. Komuniści urządzili Okrągły Stół, żeby uciec do przodu i w taki sposób z oprawców stali się pełnoprawnymi uczestnikami „demokratycznego życia”. Byłoby szaleństwem zakładać, że stan wiedzy generałów wyglądał inaczej, ponieważ oni bez konsultacji z Moskwą nie byli w stanie wyprodukować papieru toaletowego. Niestety to wszystko wiemy dopiero tu i teraz, w 1989 roku polityczna naiwność pomieszana z cynizmem sekretarzy i TW, połączyły się z psychicznym stanem narodu, a pamiętam doskonale, jako ówczesny dziewiętnastolatek, że przechodziliśmy przez jedną wielką narodową depresję.

Z tych powodów nie mam pretensji do polityków, z opozycji i tak zwanej opozycji, którzy usiedli przy stole, jak wspomniałem sam bym się na to nabrał. Dla porządku dodam jeszcze, że co niektórzy nazywają zdrajcami Lecha i Jarosława Kaczyńskiego za to, że wzięli udział w Okrągłym Stole i jednocześnie zapominają, że Bronisław Komorowski obrady okrągłostołowe zbojkotował. Wynika z tego tyle, że Komorowski był bohaterem i nie jest beneficjentem układu z Magdalenki? Bzdury, jakich mało i zupełnie inne należy przyjąć kryterium oceny, aby dokonać podziału na zdrajców i patriotów. Wskaźnikiem kto zdradził nie jest obecność przy Okrągłym Stole i przyjęcie w 1989 roku, że to przełomowe wydarzenie dla Polski, bo w tę pułapkę historyczną wpadło mnóstwo przyzwoitych ludzi.

Natomiast jeśli dziś, po 30 latach z pełną wiedzą i doświadczeniem, ktokolwiek broni okrągłostołowego biznesu esbecji z TW, to jest zdrajcą albo skończonym politycznym idiotą. Takie jest moje postrzeganie 1989 roku z dwóch perspektyw i nie będą sobie przypisywał autorstwa, dużo wcześniej mówił o tym śp. Jan Olszewski, czy Lech i Jarosław Kaczyńscy. Dziś wiemy kim jest Bolek Wałęsa, wiemy kogo Michnik nazywał człowiekiem honoru, wiemy ilu TW siedziało przy stole i ciągle się domyślamy ilu jeszcze mogło siedzieć. Mamy też wiedzę z zakresu polityki międzynarodowej i dlatego między bajki można włożyć bredzenie o tym, że bez Okrągłego Stołu nie upadłaby „Żelazna kurtyna”.

Tak, byliśmy pierwsi, ale wyszliśmy na tym jak Zabłocki na mydle i nie sposób się oprzeć wrażeniu, że ten scenariusz był pisany obcym alfabetem. Być może Polska miała pokazać innym demoludom, w jaki sposób przejść z socjalistycznej republiki, do republiki bananowej pod zarządem tych samych kacyków i ich kapusiów oraz pod nadzorem tych samych mocarstw światowych. O tym może się jeszcze kiedyś przekonamy, póki co rozgrzeszenie dla naiwnych z 1989 roku i wieczne potępienie dla zdrajców kultywujących Okrągły Stół w 2019 roku.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Rafałek Trzaskowski ma sporo

    Rafałek Trzaskowski ma sporo wybujałe ego, myśli że dla Kaczyńskiego jest przeciwnikiem nr 1 w Polsce, na świecie i w galaktyce. 

    Opozycja chce" przywrócić wspolnote" tu w Polsce, skoro nie udało się obalić rządu Polski przy pomocy zagranicy a PiS to faszysci. To nawet fajna zabawa, iść na totalne zniszczenie rządu Polski i uskarzac się, że PiS nie chce budować z nimi wspólnoty. 

    • uklady PRL-owskie przetrwaly

      uklady PRL-owskie przetrwaly do tej pory rozkradajac przy tym majatek narodowy. Widać to nawet na tradycyjnych i partriotycznych wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej.  I to niezależnie czy tam aktualnie rzadzi PiS czy PO/PSL- jeden układ zamknięty. Zastanawiający jest  skład komisji wyborczych zwłaszcza w zach. Polsce (ziemie odzyskane) tam gdzie stacjonowała Armia Czerwona a gdzie PO (tj. KE) wygrała???

  2. Rafałek Trzaskowski ma sporo

    Rafałek Trzaskowski ma sporo wybujałe ego, myśli że dla Kaczyńskiego jest przeciwnikiem nr 1 w Polsce, na świecie i w galaktyce. 

    Opozycja chce" przywrócić wspolnote" tu w Polsce, skoro nie udało się obalić rządu Polski przy pomocy zagranicy a PiS to faszysci. To nawet fajna zabawa, iść na totalne zniszczenie rządu Polski i uskarzac się, że PiS nie chce budować z nimi wspólnoty. 

    • uklady PRL-owskie przetrwaly

      uklady PRL-owskie przetrwaly do tej pory rozkradajac przy tym majatek narodowy. Widać to nawet na tradycyjnych i partriotycznych wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej.  I to niezależnie czy tam aktualnie rzadzi PiS czy PO/PSL- jeden układ zamknięty. Zastanawiający jest  skład komisji wyborczych zwłaszcza w zach. Polsce (ziemie odzyskane) tam gdzie stacjonowała Armia Czerwona a gdzie PO (tj. KE) wygrała???

  3. Byłem wtedy już dość

    Byłem wtedy już dość uformowanym politycznie człowiekiem i dziwiłem się, że coś się negocjuje z komunistami, gdy widać było, że 'to już niedługo'. Oczywiście teraz wiem dużo więcej, a znając kolejne rozstrzygnięcia mogę przedstawić przypuszczalną strategię czerwonych.

    Po tym jak zdławili w grudniu 81 Solidarność, mieli 8 lat na wymęczenie ludzi i doprowadzenie ich do stanu, że gotowi byli kupić byle bajkę nt. ich (komunistów) odejścia od wladzy. Tak więc mając dobrze zinfiltrowaną opozycje, wybrali z niej tych, którzy jedli im z ręki i 'zaprosili' do Okrągłego Stołu – nie było tak jak sugeruje Autor, że przy OS mógł sobie usiąść niemal kto chciał. Dla przyzwoitości i dla uwiarygodnienia siebie dobrali (zapraszali Kiszczak z Reykowskim) kilka osób spoza swej agentury. Agenturze obiecali stanowiska, funkcje, posady z dokładnym podaniem kto, gdzie. Przy tak 'uformowanych' działaczach Solidarności mieli pewność ich służebności. Tak więc nie dziwi, że gdy padła tzw. Lista Krajowa to właśnie ci działacze-exagenci wykazywali niesłychaną determinację w uratowaniu sprawy; bali się, że gdy zaprogramowany scenariusz 'pokojowych przemian' się wykolei to ich synekury staną się nieaktualne, a sami mogą za opieszałość czy zdradę swych 'dobrodziei' zostać rzuceni w otchłań kazamatów. No więc co lepsze: bycie posłem, czy zdrajcą (po dekonspiracji) lub więźniem. Mając bogate kartoteki, komunistom nietrudno było wybrać parędziesiąt najbardziej odpowiednich (haniebnych, często zdegenerowanych).

    Krótko mówiąc w 1989 dokonała się nie bezkrwawa rewolucja (jak to przekazywano ogółowi) i dalej jest 'trzymajmy się tej wersji', a dokooptowanie do władzy swoich z dla zamydlenia oczu wziętych z szeregów przeciwnika politycznego.

    Nie wszystko oczywiście poszło po myśli, ale w sumie polski eksperyment pokazał innym 'bratnim partiom', że droga jest w miarę bezpieczna (nie była taka w sumie dla 'geniusza Karpat', ale i w ogólności partii jako takiej krzywda się nie stała) i podążyły nią kolejno wszsytkie do niedawna oddane (wyglądało, że na wieki sierpowi i młotowi) partie KDLów.

    Na początku nie było tylu niemieckich gazet, czy tvn'ów, ale GazWyb dobrze sobie dawał radę przez długi czas wpierając nam, że Polska jest w awangardzie budowy kapitalizmu w KDLach. Niektórzy wierzą w te i podobne bajki po dziś dzień broniąc kontynuatorów tamtych, wyselekcjonowanych w Magdalence jak źrenicy oka.

  4. Byłem wtedy już dość

    Byłem wtedy już dość uformowanym politycznie człowiekiem i dziwiłem się, że coś się negocjuje z komunistami, gdy widać było, że 'to już niedługo'. Oczywiście teraz wiem dużo więcej, a znając kolejne rozstrzygnięcia mogę przedstawić przypuszczalną strategię czerwonych.

    Po tym jak zdławili w grudniu 81 Solidarność, mieli 8 lat na wymęczenie ludzi i doprowadzenie ich do stanu, że gotowi byli kupić byle bajkę nt. ich (komunistów) odejścia od wladzy. Tak więc mając dobrze zinfiltrowaną opozycje, wybrali z niej tych, którzy jedli im z ręki i 'zaprosili' do Okrągłego Stołu – nie było tak jak sugeruje Autor, że przy OS mógł sobie usiąść niemal kto chciał. Dla przyzwoitości i dla uwiarygodnienia siebie dobrali (zapraszali Kiszczak z Reykowskim) kilka osób spoza swej agentury. Agenturze obiecali stanowiska, funkcje, posady z dokładnym podaniem kto, gdzie. Przy tak 'uformowanych' działaczach Solidarności mieli pewność ich służebności. Tak więc nie dziwi, że gdy padła tzw. Lista Krajowa to właśnie ci działacze-exagenci wykazywali niesłychaną determinację w uratowaniu sprawy; bali się, że gdy zaprogramowany scenariusz 'pokojowych przemian' się wykolei to ich synekury staną się nieaktualne, a sami mogą za opieszałość czy zdradę swych 'dobrodziei' zostać rzuceni w otchłań kazamatów. No więc co lepsze: bycie posłem, czy zdrajcą (po dekonspiracji) lub więźniem. Mając bogate kartoteki, komunistom nietrudno było wybrać parędziesiąt najbardziej odpowiednich (haniebnych, często zdegenerowanych).

    Krótko mówiąc w 1989 dokonała się nie bezkrwawa rewolucja (jak to przekazywano ogółowi) i dalej jest 'trzymajmy się tej wersji', a dokooptowanie do władzy swoich z dla zamydlenia oczu wziętych z szeregów przeciwnika politycznego.

    Nie wszystko oczywiście poszło po myśli, ale w sumie polski eksperyment pokazał innym 'bratnim partiom', że droga jest w miarę bezpieczna (nie była taka w sumie dla 'geniusza Karpat', ale i w ogólności partii jako takiej krzywda się nie stała) i podążyły nią kolejno wszsytkie do niedawna oddane (wyglądało, że na wieki sierpowi i młotowi) partie KDLów.

    Na początku nie było tylu niemieckich gazet, czy tvn'ów, ale GazWyb dobrze sobie dawał radę przez długi czas wpierając nam, że Polska jest w awangardzie budowy kapitalizmu w KDLach. Niektórzy wierzą w te i podobne bajki po dziś dzień broniąc kontynuatorów tamtych, wyselekcjonowanych w Magdalence jak źrenicy oka.

  5. Dla mnie pierwszym sygnałem,

    Dla mnie pierwszym sygnałem, że coś jest nie tak, był widok Michnika z Kwaśniewskim w TV. Rozmawlali na luzie, jak dwaj przyjaciele. Długo nie mogłem tego zrozumieć. Gruba linia Mazowieckiego też dała mi do myślenia w jakim kierunku to pójdzie. Pamiętam, że mądrzy ludzie już wtedy ostrzegali i ujawniali pewne fakty, które są dzisiaj potwierdzone, ale w tej euforii mało kto chciał w to wierzyć.

  6. Dla mnie pierwszym sygnałem,

    Dla mnie pierwszym sygnałem, że coś jest nie tak, był widok Michnika z Kwaśniewskim w TV. Rozmawlali na luzie, jak dwaj przyjaciele. Długo nie mogłem tego zrozumieć. Gruba linia Mazowieckiego też dała mi do myślenia w jakim kierunku to pójdzie. Pamiętam, że mądrzy ludzie już wtedy ostrzegali i ujawniali pewne fakty, które są dzisiaj potwierdzone, ale w tej euforii mało kto chciał w to wierzyć.