Reklama

Dzisiaj wiadomością dnia dla wszystkich mediów stał się DEFICYT. Właściwie może nie tyle deficyt co jego porażająca skala.

Dzisiaj wiadomością dnia dla wszystkich mediów stał się DEFICYT. Właściwie może nie tyle deficyt co jego porażająca skala. Fakt, jest czym się emocjonować, cyfry wyglądają sensacyjnie ? szacowany deficyt za cztery miesiące 2009 roku wyniósł 15 335 300 000 zł, co stanowi 84,3% budżetu zaplanowanego na rok 2009. Jak wywnioskowałem z doniesień mediów, dla dziennikarzy liczby te stanowiły całkowite zaskoczenie, a opozycyjni politycy mówili wprost o oszukiwaniu społeczeństwa i ukrywaniu tragicznej sytuacji finansów Państwa.

W zasadzie to ani dziennikarzom, ani politykom nie powinienem się dziwić, szczególnie w sytuacji, gdy Rząd w osobie Premiera Tuska, bo tylko on z ramienia Rządu te deficytowe wiadomości komentował, jakoś nie starał się tłumaczyć, czy też dementować. Dziwne, gdyż wystarczyło powołać się na marcową wypowiedź Pani minister Elżbiety Suchockiej-Roguskiej
http://ksiegowosc.infor.pl/wiadomosci/102503,12%20mld%20zł%20deficytu%20w%20budżecie%20państwa%20po%20I%20kwartale.html
i przynajmniej częściowo obawy społeczeństwa rozwiać. Coś mi się jednak wydaje, że Rządowi te obawy są potrzebne.

Reklama

Nie znam się na polityce, ale taki straszak, w postaci deficytu, to chyba idealne narzędzie w negocjacjach ze związkowcami, organizacjami pracodawców oraz bankami t.j. z potencjalnymi chętnymi na środki pochodzące z budżetu Państwa. Jeżeli tak, to dzisiejsza wypowiedź Tuska nie była wywieszeniem przez Rząd budżetowej białej flagi, ale przygotowaniem do przyszłej batalii budżetowej ze stroną społeczną oraz opozycją. Czyli tak, czy tak oszukują.

PS
Polecam osobiste zaznajomienie się z kilkoma cyferkami
http://www.mf.gov.pl/_files_/budzet_panstwa/szacunkowe_wykonanie_budzetu/2009/szacunki_iv_2009.pdf
Zwracam szczególną uwagę na wpływy, które stanowią aż 29,5% (powinno być proporcjonalnie 30%) t.j. 1,6 mld mniej od proporcjonalnego planu oraz na wydatki, które przekroczyły proporcjonalny plan o 8,6 mld.

Reklama

105 KOMENTARZE

  1. Hymmm, że zacytuję klasyka.
    Hymmm, że zacytuję klasyka. Pewnie bat na związkowców jest, gorzej, że tym batem wszyscy dostaniemy po…plecach. Parę faktów już jest i z nimi nie ma co dyskutować:

    1) Złożenia budżetowe to fikcja.
    2) Korytarz ERMII w tym roku to fikcja.
    3) Kolejna nowelizacja budżetu pewna.

    Przypuszczenia graniczące z pewnością:

    1) Wzrost kosztów obsługi zadłużenia
    2) Wzrost bezrobocia
    3) Prognoza KE, oby się spełniła, bo wygląda na gorzej.
    4) Muszą pogrzebać przy akcyzach i być może składce.
    5) Wzrost planowanego deficytu niemal pewny.

    Nie znam się, ale histeryzuję metodologicznie, ponieważ parę razy ten rząd robił sobie ze mnie jaja i już nie chodzi o to, że się zmieniają prognozy, ale o to, że się gra choćby Euro na najbardziej prymitywną ludową nutę. Tusk i Rostowski zachowują się chaotycznie i pasywnie. Tak naprawdę te chwalone przez wszystkich liberałów cięcia i zaciskanie pasa, to przecież najprostsza rzecz pod słońcem, to bierność.

    Nie mówię, że to błąd, ale bazowanie tylko na tym w dodatku tak, że tej bazy właściwie nie ma i jest improwizacja nie może się skończyć dobrze. Z jednej strony oszczędności z drugiej dotacje i zadłużanie, nie wiem może za głupi jestem, aby to rozumieć, ale żaden domowy budżet nie przetrwałby na takiej strategii. Do tego Niemcy mają fatalne prognozy, a to nasz główny “klient”. Czekamy na cud światowego ożywienia gospodarczego, wydaje mi się, że to jedyny pomysł Rostowskiego.

    • “Założenia budżetowe to
      “Założenia budżetowe to fikcja.”
      No cóż, jak zakłada się Bóg wie jakie wpływy przy zbyt wysokich podatkach i to jeszcze podczas kryzysu i z tych “wpływów” chce się finansować rozdęty socjal i jeszcze bardziej rozdętą biurokrację, to jest jak jest.

      “Korytarz ERMII w tym roku to fikcja.”
      To akurat najmniejszy problem.

      “Kolejna nowelizacja budżetu pewna.”
      I dobrze, jak się uchwala budżet przy takich “założeniach”, jakie przyjęto, to trzeba później nowelizować. Byle tylko nowelizacja polegała na cięciu wydatków, a nie na zwiększaniu obciążeń podatkowych.

      “Wzrost kosztów obsługi zadłużenia”
      Oby nie, choć samo zadłużenie pewnie wzrośnie, bo jeśli będziemy mieli dziurę w budżecie, to czymś trzeba będzie ją zatkać. Chyba, że Tusk zdecydowanie zmniejszy niepotrzebne wydatki, zwiększy wpływy ( ale nie poprzez robienie nowych podatków, tylko przez stworzenie nowych podatników – mowa oczywiście o ułatwieniach w zakładaniu firm i o zmniejszeniu kosztów pracy ) i przeprowadzi parę rozsądnych reform. Pomarzyć dobra rzecz.

      “Wzrost bezrobocia”
      To zależy. Jeśli rząd zmniejszy koszty pracy, albo przynajmniej nie zwiększy obecnych, to nie powinno być źle.

      “Prognoza KE, oby się spełniła, bo wygląda na gorzej.”
      Nie przesadzajmy z czarnowidztwem. Póki co gospodarka się nie wali, sypią się tylko rządowe “założenia”. Jeśli rząd nie zrobi teraz jakiejś głupoty i nie zacznie przeszkadzać obywatelom bardziej niż dotychczas, to nie dojdzie do żadnej katastrofy, choć lekko i przyjemnie też nie będzie.

      “Muszą pogrzebać przy akcyzach i być może składce.”
      Pogrzebać to sobie można palcem w bucie. Zwiększanie garba nałożonego na obywateli nie zwiększy wpływów w budżecie. Jeśli rząd zwiększy akcyzę, to obywatele zaczną oszczędzać na paliwie, będą starać się jeździć i kupować mniej i na jak najtańszych stacjach. A jeśli rząd zwiększy składkę zdrowotną i podwyższy tym samym “akcyzę” na pracę, która wynosi i tak 45%, to wzrośnie bezrobocie.

      “Wzrost planowanego deficytu niemal pewny.”
      Obawiam się, że masz rację.

      • No dobra, odpuszczę sobie
        Napisz tylko jak Rząd ma ulżyć przedsiębiorcom, to podyskutujemy. Tylko nie pisz o ułatwieniach w zakładaniu firmy, bo założyć firmę to naprawdę nic trudnego. Poradziło sobie z tym prawie cztery miliony przedsiębiorców.

        • A dlaczego Ja miałby pisać
          A dlaczego Ja miałby pisać jak rząd “ulżywa” przedsiębiorcom. Pytanie wydaje mi się nie na miejscu, to Tusk szedł z jakimś programem i zdaje się, że ośmieszane przez Ciebie zakładania firmy było kluczowym punktem tego programu, z tego co pamiętam debatę Tusk – Kwaśniewski. Pamiętam też, że Kwaśniewski wyśmiał Tuska, a potem Tusk się jąkał nad podatkami w Irlandii, o których nie miał pojęcia. Wtedy modliłem się aby tę debatę Tusk wygrał, dziś te wspomnienia nabierają zupełnie innego wymiaru. Ignorant i bajarz dobrze upudrowany bez pojęcia o tym co mówi i obiecuje.

          • a dlaczego mamy pisać o Tusku?
            Ja zaproponowałem dyskusję nad sensownymi i wykonalnymi rozwiązaniami, które może na dzień dzisiejszy zaproponować chociażby opozycja.
            PS
            Jedno okienko to może i tragedia, ale to chyba jednak “mały miś” w porównaniu z tym czego przedsiębiorca doswiadczy później.

          • Zgoda, pewnie najlepiej
            Zgoda, pewnie najlepiej pogadać o konkretach i bez Tuska, ale obaj doskonale wiemy, że nie my się tu powinniśmy pocić, ale ktoś wziął władzę i odpowiedzialność. Co ja będę udawał fachowca, nie mam pojęcia jak się usuwa wyrostek, wiem, że mnie boli, a lekarz gada w dyżurce z gościem co ma krzyż na kasku. Jestem wściekły i powtarzam chyba setny raz, nie po to pogoniliśmy Kaczyńskich, aby znów się wszystko kręciło wokół nich, a nie sedna.

          • Co do odpowiedzialnych za rozwiązania to masz rację,
            ale do cholery, dlaczego nie poda tych propozycji nikt kto pretenduje do przejęcia władzy po PO? Ja naprawdę chciałbym poznać te pomysły i skonfrontować je z pomysłami lub brakiem pomysłów tego Rządu. Ja osobiście lepszych pomysłów nie mam. Oczywiście piszę tylko o finansach, bo na polityce się nie znam.
            PS
            Krytyka konstruktywna to krytyka oferująca alternatywne rozwiązania.

          • Przykro mi, ale nic nowego
            Przykro mi, ale nic nowego nie powiedziałeś i oczywiście masz rację. Nędza opozycji jest większa niż nędza tej władzy, ale “konstruktywna” krytyka wobec władzy fatalnie mi się kojarzy. Oni tak naprawdę powinni robić to co mówili, że zrobią, skończyło się na mówieniu o pierdołach i straszeniu Kaczyńskimi, wiem, że to łatwiejsze, ale ja się na to nie godzę.

        • Jak? W prosty sposób,
          Jak? W prosty sposób, zacznijmy choćby od kosztów pracy. Zdaje się, że PO mówiła kiedyś coś o ich obniżce i co? I nico, nadal przedsiębiorca, który płaci pracownikowi 2000 złotych musi dorzucić państwu 1600. Przy tak wysokim opodatkowaniu pracy trudno się dziwić, że jeszcze do niedawna mieliśmy wysokie bezrobocie. Mieliśmy i możemy mieć znowu, chyba, że rząd coś z tym zrobi i zmniejszy “akcyzę” na pracę, zamiast o zmniejszeniu mówić. A zakładanie firmy niestety jest trudne. Cztery miliony Polaków dało sobie radę? I świetnie, widać, że sobie ludzie radzą i mają głowę na karku. Ale zaradność powinna być przedsiębiorcom przydatna przede wszystkim na rynku, w kontaktach z klientami, a nie w kontaktach z państwową biurokracją. Gdyby państwo nie przeszkadzało początkującym przedsiębiorcom aż tak bardzo, to byłoby ich jeszcze więcej niż obecnie, poza tym traciliby mniej cennego czasu i nerwów. Państwo przeszkadza zresztą nie tylko tym początkującym, ale również tym “zaawansowanym”, choćby przez koncesje, zezwolenia, regulacje i licencje. Jeśli ktoś chce handlować alkoholem, to musi koncesję co parę lat odnawiać. Jeśli ktoś chce rozszerzyć działalność na jakiś obszar objęty państwowymi regulacjami, to musi starać się o wpis do rejestru działalności regulowanej. Państwo może odciążyć przedsiębiorców w naprawdę prosty sposób. Wystarczy trochę dobrej woli i pozbycie się komunistycznych schematów myślowych, według których “prywaciarz” to złodziej, krwiopijca i wyzyskiwacz, którego państwo musi tłamsić biurokracją i podatkami, bo w przeciwnym razie nastanie “dziki kapitalizm”, w którym lud będzie cierpiał. Od podobno liberalnej PO chyba mogę wymagać odrzucenia tego sposobu “myślenia”, prawda?

          • Ja, pytałem konkretnie
            Proponujesz obniżkę obciążeń dla przedsiębiorców i każdy przedsiębiorca się z Tobą zgodzi. Mnie np. nie boli ani CIT, ani PIT, ale składki na ubezpieczenia społeczne. Kiedyś podałeś tutaj, na Kontrowersjach pomysł Gwiazdowskiego na składki emerytalne. Czy mógłbyś ten pomysł rozwinąć i powiedzieć jak obecny Rząd ma wprowadzić go w życie? Uprzedzam, że odnajdę wpis Gryzonia z wyliczeniami dotyczącymi bajońskich emerytur. Jednocześnie przypominam Ci, że nasz system emerytalny jest oparty na solidaryźmie społecznym.

          • Pisałem o mniejszym
            Pisałem o mniejszym opodatkowaniu pracy. Czyli również o składkach, które też de facto są podatkami. Przypomnienie, że nasz system emerytalny jest “oparty na solidaryźmie społecznym” jest dość dziwne, mi wydaje się, że opiera się on głównie na pobożnym życzeniu, by dzieci w przyszłości było więcej niż teraz, albo przynajmniej tyle samo. Wszystko wskazuje jednak na to, że dzieci będzie mniej, za to emerytów dużo więcej. Wiesz co to oznacza dla obecnego systemu, prawda? Jeśli chodzi o pomysł Gwiazdowskiego na reformę systemu, to zakłada on zniesienie składek emerytalnych i wprowadzenie emerytury w pierwszym filarze na poziomie minimum socjalnego, wypłacanej przez rząd po przekroczeniu wieku emerytalnego ( podniesionego do 67 lub 68 lat ) oraz możliwość dobrowolnego oszczędzania pieniędzy w drugim filarze ( OFE, konto emerytalne, lokata, samodzielne inwestycje, itp. ), jeśli ktoś chce przejść na emeryturę wcześniej lub mieć na starość więcej pieniędzy. Projekt ten dotyczy oczywiście tylko przyszłych emerytów, emeryci obecni i osoby przechodzące na emeryturę w niedalekiej przyszłości miałyby, z tego co wiem, dostawać państwowe emerytury na dotychczasowym poziomie. Można byłoby je sfinansować z podatku od funduszu wynagrodzeń ( miałby wynosić 25% i zastąpić całe dotychczasowe opodatkowanie pracy, czyli wszystkie składki i PIT ) oraz z prywatyzacji. Mamy co prywatyzować, choć oczywiście prywatyzacja musiałaby odbywać się na zdrowszych zasadach niż dotychczas, czyli przez zwyczajne licytacje.

          • Super ta Twoja propozycja Ja
            tylko nijak liczby mi się nie chcą zgodzić
            Prz liczbie emerytów i rencistów ok 9 mln i minimum socjalnym ok. 800 zł wychodzi mi, że roczne potrzeby na ten cel to ok. 90 mld zł. Policzmy proponowane przez Ciebie wpływy:
            Liczba zatrudnionych – ok. 8 mln
            Średnie wynagrodzenie – ok. 3200 zł
            Podatek “Ja” – 25%
            Roczne wpływy z tytułu podatku “Ja” – ok. 77 mld

            Deficyt z tego tytułu wynosi ponad 10 mld rocznie, a trzeba by było z budżetu pokryć jeszcze chociażby składkę zdrowotną (NFZ w 2008 wydał 51 mld), bo przecież w podatku “Ja” jej nie ma. Nie chce mi się tego dalej rozwijać, bo szkoda mi czasu.

          • Jeśli wziąłeś sobie jakieś
            Jeśli wziąłeś sobie jakieś liczby z Księżyca, to nic dziwnego, że ci się nie zgadzają. Emerytów jest obecnie niespełna osiem milionów, a nie dziewięć, podczas gdy zatrudnionych jest ponad 15 ( piętnaście ) milionów, a nie osiem. Rozumiem jednak, że zakładasz, że te liczby będą się zmieniać, liczba emerytów będzie rosnąca, a pracujących malejąca. Owszem, zresztą właśnie dlatego Gwiazdowski proponuje nowy system. Tyle tylko, że jego projekt zakłada zrównanie wieku emerytalnego dla wszystkich i podniesienie go o 2-3 lata. Poza tym nie każdy będzie musiał pobierać państwową emeryturę – jeśli ktoś samodzielnie zaoszczędzi większą sumę pieniędzy, to będzie mógł sobie przejść na “pomostówkę” w wieku, powiedzmy, 55, czy 60 lat. Jeśli ktoś lubi swoją pracę i chce pracować, to będzie mógł to robić do 75, czy nawet 80 roku życia – jeśli ma na to ochotę, to czemu nie? Państwowa emerytura będzie dla tych ludzi, którzy nie zabezpieczyli się na starość, albo zabezpieczyli się w zbyt małym stopniu. Będzie to po prostu świadczenie socjalne, które będą pobierali ci, którzy chcą i muszą. Poza tym nowy system może złagodzić, albo nawet zatrzymać niż demograficzny – w końcu dzieci są jakimś zabezpieczeniem na starość, a jeśli podatków jest mniej, to łatwiej je utrzymać. Jak więc widzisz te 25% może wystarczyć, zwłaszcza, że średnie płace ciągle rosną, mało tego, możemy jeszcze zaoszczędzić coś z tej kwoty na inne wydatki ( edukacja, służba zdrowia, itp. ). Warto więc sprawdzić wszystkie dane, zanim zacznie się rzucać różnymi dziwnymi liczbami. A jeśli chodzi o składki zdrowotne, to napiszę dziś tekst o służbie zdrowia.
            Pozdrawiam.

          • Te liczby Ja nie są z Księżyca,
            tylko z GUS. Fakt, że to dane z 2007 roku (niestety chyba ostatnie pełne).
            http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_PDL_pracujacy_w_gospodarce_narodowej_w_2007.pdf
            Z tych danych wynika, że na 13,7 mln pracujących 3,6 mln to sektor publiczny, którego składki, podobnie jak wynagrodzenia, pochodzą z naszych podatków, a rolnictwo to 2 mln osób – z rolnikami mogę się mylić, gdyż tu są również płacący składki do ZUS, a nie do KRUS, ale nie jest to chyba liczba znacząca.
            PS
            Może faktycznie to uprościłem i przez to stało się to nieczytelne, ale i tak podałem więcej liczb niż autor tego pomysłu. Chyba, że ja tych liczb i wyliczeń nie znam. Jeżeli Gwiazdowski przedstawi konkrety to chętnie się do nich ustosunkuję.

          • Dane GUS z września 2008 roku
            Dane GUS z września 2008 roku pokazywały, że liczba zatrudnionych wynosi obecnie w Polsce 15,7 miliona osób. Od tego czasu bezrobocie jednak wzrosło ( kryzys ) mimo to nadal pracuje blisko 15,5 miliona Polaków. Sektor publiczny odliczyłeś od tej grupy zupełnie niepotrzebnie, bo Gwiazdowski proponuje również prywatyzację, a to oznacza, że liczba osób zatrudnionych przez państwo skurczy się drastycznie na rzecz liczby ludzi zatrudnionych przez firmy prywatne. Tak więc po tych wszystkich odliczeniach i przeliczeniach, zostanie nadal co najmniej 12 milionów zatrudnionych osób, dwanaście, a nie osiem. A jeśli chodzi o konkrety, to mogę ci podać przykład państwa, które przeprowadziło reformę bardzo podobną do tej, którą proponuje Gwiazdowski. Tym państwem jest Nowa Zelandia, w której wprowadzono system oparty na prostych zasadach i na braku przymusu. Nowozelandczyk może ubezpieczyć się prywatnie, nie ubezpieczać się w ogóle, albo płacić składki “zusowskie” pobierane razem z podatkiem. Składki te są jednak całkowicie dobrowolne i są one prawdziwymi składkami, a nie podatkiem. Można w każdej chwili je odzyskać ( ty decydujesz o tym kiedy chcesz wypłacić swoje pieniądze ), można je także przekazać dzieciom, żonie, czy komukolwiek innemu w spadku. A co z tymi, którzy byli biedni i/lub głupi, wskutek czego się nie ubezpieczyli? Po ukończeniu 70 roku życia dostają rentę starczą. Ten system działa i Gwiazdowski proponuje coś niemal identycznego. I szczerze mówiąc jest to jedyne wyjście, innym jest całkowity brak jakiegokolwiek państwowego świadczenia na starość, ale na to nikt się nie zgodzi. Pozostaje więc reforma Gwiazdowskiego, bo obecny system musi w końcu zbankrutować.

          • Niestety Ja policji, wojska
            i sporej części urzędów nie sprywatyzujesz. Nie ważne. Mi nie chodziło o przykłady typu “…a w Nowej Zelandii to…” tylko o konkretne liczby dla Polski. Ja szanuję liczby i jeżeli ktoś mi pokaże, że to się bilansuje to będę pierwszym, który to rozwiązanie będzie promował.

          • Jeśli 12 milionów ludzi odda
            Jeśli 12 milionów ludzi odda 25% swoich zarobków, które wynoszą teraz średnio 3300 złotych, to otrzymamy blisko 10 miliardów złotych miesięcznie. Jeśli mamy osiem milionów emerytów ( mamy mniej ), którzy pobierają emeryturę w wysokości 800 złotych, to wydamy na nich 6,4 miliarda złotych miesięcznie. Jeśli założymy, że część z nich tej minimalnej emerytury nie pobiera, bo wcześniej odpowiednio się zabezpieczyła i pobiera ją, powiedzmy, 60% z nich, to koszty są jeszcze mniejsze i wynoszą nieco ponad 3,8 miliarda złotych w ciągu miesiąca. Tyle wyliczeń, jeśli chodzi o Gwiazdowskiego, to proponował on zdaje się finansowanie emerytur z podwyżki VAT ( VAT i akcyza to obecnie jakieś 60% dochodu państwa ), ale ja podwyżki VAT bym nie chciał, więc wolałbym, by emerytury były finansowane z podatku 25%. A co do prywatyzacji, to zgadzam się, że nie sprywatyzuję policji i wojska, ale myślę, że sama prywatyzacja państwowych przedsiębiorstw i odchudzenie niektórych urzędów pozwoliłyby przesunąć ze sfery budżetowej do prywatnej około dwa miliony ludzi.

          • Panie Ja liczby nadal się nie zgadzają
            http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_pdl_kwartalna_inf_o_rynku_pracy_4k_2008.pdf
            W prywatnym, bez rolnictwa pracuje 9,6 mln, a sektor publiczny to w większości urzędnicy nie robotnicy, więc z prywatyzacji oszczędność będzie niewielka. Ale to jakby mniej istotne, bo z tego co zrozumiałem to jest to propozycja dla emerytów, którzy teraz mają dwadzieścia kilka lat. Obecnym oraz przyszłym emerytom, którzy mają w chwili obecne więcej niż dwadzieścia kilka lat budżet chyba powinien płacić więcej, bo przecież istnieją jakieś prawa nabyte i takie tam – konstytucja. Ile to będzie budżet kosztowało?

          • Wszystkich zatrudnionych
            Wszystkich zatrudnionych przez państwo jest, jak sam podałeś, trzy i pół miliona. Urzędników jest około 600 tysięcy ( zresztą jak już mówiłem trzeba zmniejszyć tę liczbę ), policjantów jest 100 tysięcy, zawodowych żołnierzy 80 tysięcy, prokuratura zatrudnia niespełna 7 tysięcy osób, sądownictwo kilkanaście tysięcy, państwowa straż pożarna 30 tysięcy, lasy państwowe kilkadziesiąt tysięcy ( tu można zrobić zresztą reformę na wzór Nowej Zelandii, gdzie administrację lasów państwowych mocno odchudzono, a leśnicy zaczęli pracować na kontraktach ), publiczna służba zdrowia ponad 280 tysięcy, system edukacyjny około 600 tysięcy, a media publiczne mniej niż 10 tysięcy. Jeśli dodamy do tego parę mniejszych liczb ( mamy w końcu muzea, ogrody zoologiczne, sejm, itd. ), to otrzymamy liczbę przekraczającą 1,8 miliona osób. Tę liczbę odejmujemy od liczby 3,5 miliona i zostaje nam blisko 1,7 milionów osób pracujących w państwowych przedsiębiorstwach. Jeśli te przedsiębiorstwa sprywatyzujemy, to liczba zatrudnionych w pozarolniczym sektorze prywatnym wyniesie około 11,2 miliona osób. Oszczędność z prywatyzacji będzie więc duża, a jeśli do tej oszczędności dołożymy kolejne, polegające na ograniczaniu biurokracji, to będzie ona jeszcze większa. Poza tym pieniędzmi z prywatyzacji można zasilić fundusz wypłacający emerytury obecnym świadczeniobiorcom ( resztę dostaną z podatków ). Co będzie, jeśli okaże się to kwotą zbyt małą? Utnie się trochę tu i tam, w końcu nikt nie powiedział, że górnik po 25 latach pracy musi dostawać emeryturę, która przewyższa średnią prawie 2,5 raza. Będzie krzyk, nikt się na to nie zgodzi? Dobrze, zostańmy więc przy obecnym systemie. Obecny system jest tak dziurawy, że w ciągu najbliższych trzech lat trzeba będzie zasilić ZUS kwotą od 157 do 265 miliardów złotych, bo mniej więcej tyle zabraknie na emerytury. A co z pieniędzmi ze składek? Nie ma żadnych pieniędzy, pieniądze wypływają z systemu natychmiast po tym jak do niego wpłyną. Mało tego, do 2015 roku na emeryturę przejdzie pokolenie powojennego wyżu demograficznego i jeśli będziemy chcieli utrzymać obecny system bez ciągle rosnącego deficytu, to składka w 2020 roku będzie musiała wynosić 70%. Mamy więc do wyboru albo przeprowadzenie reformy, która nie jest ideałem i będzie być może wymagała cięć i przemeblowań, ale będzie działała, albo całkowite bankructwo systemu. Podałem liczby, teraz sam zdecyduj co wolisz.

    • Uważam, że wydawanie budżetowych pieniędzy
      raczej nie pomoże. Moje przekonanie bierze się stąd, że tak jak w Japonii te pieniądze nie trafią tam, gdzie powinny i zostaną po prostu zmarnowane. Ty i ja wzrostu nie odczujemy, ale rachunki w postaci większych podatków lub niższego wzrostu gospodarczego będziemy musieli solidarnie zapłacić teraz i w przyszłości. Egoistycznie powiem – ten kij to nie na moje plecy, bo ja na powiększaniu deficytu na pewno nie skorzystam.
      1) Założenia budżetowe to nie fikcja, to liczby. Jeżeli wszyscy importerzy polskiego eksportu co jakiś czas zmieniają swoje prognozy to trudno się dziwić, że i nam się liczba zmienia. Niemcom prognozy spadły z -2 do -6%, a rzeczywistość może być jeszcze gorsza, ale oczywiście winny jest temu Rostowski.
      2) co do korytarza to nikt nie wie kiedy to będzie fikcja. Waluta została ustabilizowana na poziomie 4,4 zł/euro (upraszczam), chociaż poziom zapewne nie wszystkim będzie się to podobało, a co do deficytu to pożyjemy zobaczymy. Ja stawiam na to, że się zdziwimy.
      3)nowelizacja, ale nie kolejna, jest pewna. W styczniu nie było nowelizacji, a jedynie pokazanie rynkom, że mamy na czym, gdyby była taka potrzeba, oszczedzić.

      Resztę odpuszczę. Napiszę tylko o koszcie obsługi zadłużenia. Rostowski to mistrz, lub jak kto woli magik w tej materii. Ty widzisz magika, który jedynie oszukuje naród, a ja widzę mistrza, który upycha na rynku obligacje na niski procent, czarując rynek.
      PS
      …aha, jeszcze jedno. Czy ktoś mógłby przedstawić jakieś sensowne, opozycyjne recepty dla Polski na czas kryzysu? Nie wiem, czy słabo szukam, ale ja takich, póki co, nie widziałem. Tylko nie jechać mi tu z reformą KRUS, bo to oznacza, że ktoś nie potrafi liczyć do 460.

  2. Hymmm, że zacytuję klasyka.
    Hymmm, że zacytuję klasyka. Pewnie bat na związkowców jest, gorzej, że tym batem wszyscy dostaniemy po…plecach. Parę faktów już jest i z nimi nie ma co dyskutować:

    1) Złożenia budżetowe to fikcja.
    2) Korytarz ERMII w tym roku to fikcja.
    3) Kolejna nowelizacja budżetu pewna.

    Przypuszczenia graniczące z pewnością:

    1) Wzrost kosztów obsługi zadłużenia
    2) Wzrost bezrobocia
    3) Prognoza KE, oby się spełniła, bo wygląda na gorzej.
    4) Muszą pogrzebać przy akcyzach i być może składce.
    5) Wzrost planowanego deficytu niemal pewny.

    Nie znam się, ale histeryzuję metodologicznie, ponieważ parę razy ten rząd robił sobie ze mnie jaja i już nie chodzi o to, że się zmieniają prognozy, ale o to, że się gra choćby Euro na najbardziej prymitywną ludową nutę. Tusk i Rostowski zachowują się chaotycznie i pasywnie. Tak naprawdę te chwalone przez wszystkich liberałów cięcia i zaciskanie pasa, to przecież najprostsza rzecz pod słońcem, to bierność.

    Nie mówię, że to błąd, ale bazowanie tylko na tym w dodatku tak, że tej bazy właściwie nie ma i jest improwizacja nie może się skończyć dobrze. Z jednej strony oszczędności z drugiej dotacje i zadłużanie, nie wiem może za głupi jestem, aby to rozumieć, ale żaden domowy budżet nie przetrwałby na takiej strategii. Do tego Niemcy mają fatalne prognozy, a to nasz główny “klient”. Czekamy na cud światowego ożywienia gospodarczego, wydaje mi się, że to jedyny pomysł Rostowskiego.

    • “Założenia budżetowe to
      “Założenia budżetowe to fikcja.”
      No cóż, jak zakłada się Bóg wie jakie wpływy przy zbyt wysokich podatkach i to jeszcze podczas kryzysu i z tych “wpływów” chce się finansować rozdęty socjal i jeszcze bardziej rozdętą biurokrację, to jest jak jest.

      “Korytarz ERMII w tym roku to fikcja.”
      To akurat najmniejszy problem.

      “Kolejna nowelizacja budżetu pewna.”
      I dobrze, jak się uchwala budżet przy takich “założeniach”, jakie przyjęto, to trzeba później nowelizować. Byle tylko nowelizacja polegała na cięciu wydatków, a nie na zwiększaniu obciążeń podatkowych.

      “Wzrost kosztów obsługi zadłużenia”
      Oby nie, choć samo zadłużenie pewnie wzrośnie, bo jeśli będziemy mieli dziurę w budżecie, to czymś trzeba będzie ją zatkać. Chyba, że Tusk zdecydowanie zmniejszy niepotrzebne wydatki, zwiększy wpływy ( ale nie poprzez robienie nowych podatków, tylko przez stworzenie nowych podatników – mowa oczywiście o ułatwieniach w zakładaniu firm i o zmniejszeniu kosztów pracy ) i przeprowadzi parę rozsądnych reform. Pomarzyć dobra rzecz.

      “Wzrost bezrobocia”
      To zależy. Jeśli rząd zmniejszy koszty pracy, albo przynajmniej nie zwiększy obecnych, to nie powinno być źle.

      “Prognoza KE, oby się spełniła, bo wygląda na gorzej.”
      Nie przesadzajmy z czarnowidztwem. Póki co gospodarka się nie wali, sypią się tylko rządowe “założenia”. Jeśli rząd nie zrobi teraz jakiejś głupoty i nie zacznie przeszkadzać obywatelom bardziej niż dotychczas, to nie dojdzie do żadnej katastrofy, choć lekko i przyjemnie też nie będzie.

      “Muszą pogrzebać przy akcyzach i być może składce.”
      Pogrzebać to sobie można palcem w bucie. Zwiększanie garba nałożonego na obywateli nie zwiększy wpływów w budżecie. Jeśli rząd zwiększy akcyzę, to obywatele zaczną oszczędzać na paliwie, będą starać się jeździć i kupować mniej i na jak najtańszych stacjach. A jeśli rząd zwiększy składkę zdrowotną i podwyższy tym samym “akcyzę” na pracę, która wynosi i tak 45%, to wzrośnie bezrobocie.

      “Wzrost planowanego deficytu niemal pewny.”
      Obawiam się, że masz rację.

      • No dobra, odpuszczę sobie
        Napisz tylko jak Rząd ma ulżyć przedsiębiorcom, to podyskutujemy. Tylko nie pisz o ułatwieniach w zakładaniu firmy, bo założyć firmę to naprawdę nic trudnego. Poradziło sobie z tym prawie cztery miliony przedsiębiorców.

        • A dlaczego Ja miałby pisać
          A dlaczego Ja miałby pisać jak rząd “ulżywa” przedsiębiorcom. Pytanie wydaje mi się nie na miejscu, to Tusk szedł z jakimś programem i zdaje się, że ośmieszane przez Ciebie zakładania firmy było kluczowym punktem tego programu, z tego co pamiętam debatę Tusk – Kwaśniewski. Pamiętam też, że Kwaśniewski wyśmiał Tuska, a potem Tusk się jąkał nad podatkami w Irlandii, o których nie miał pojęcia. Wtedy modliłem się aby tę debatę Tusk wygrał, dziś te wspomnienia nabierają zupełnie innego wymiaru. Ignorant i bajarz dobrze upudrowany bez pojęcia o tym co mówi i obiecuje.

          • a dlaczego mamy pisać o Tusku?
            Ja zaproponowałem dyskusję nad sensownymi i wykonalnymi rozwiązaniami, które może na dzień dzisiejszy zaproponować chociażby opozycja.
            PS
            Jedno okienko to może i tragedia, ale to chyba jednak “mały miś” w porównaniu z tym czego przedsiębiorca doswiadczy później.

          • Zgoda, pewnie najlepiej
            Zgoda, pewnie najlepiej pogadać o konkretach i bez Tuska, ale obaj doskonale wiemy, że nie my się tu powinniśmy pocić, ale ktoś wziął władzę i odpowiedzialność. Co ja będę udawał fachowca, nie mam pojęcia jak się usuwa wyrostek, wiem, że mnie boli, a lekarz gada w dyżurce z gościem co ma krzyż na kasku. Jestem wściekły i powtarzam chyba setny raz, nie po to pogoniliśmy Kaczyńskich, aby znów się wszystko kręciło wokół nich, a nie sedna.

          • Co do odpowiedzialnych za rozwiązania to masz rację,
            ale do cholery, dlaczego nie poda tych propozycji nikt kto pretenduje do przejęcia władzy po PO? Ja naprawdę chciałbym poznać te pomysły i skonfrontować je z pomysłami lub brakiem pomysłów tego Rządu. Ja osobiście lepszych pomysłów nie mam. Oczywiście piszę tylko o finansach, bo na polityce się nie znam.
            PS
            Krytyka konstruktywna to krytyka oferująca alternatywne rozwiązania.

          • Przykro mi, ale nic nowego
            Przykro mi, ale nic nowego nie powiedziałeś i oczywiście masz rację. Nędza opozycji jest większa niż nędza tej władzy, ale “konstruktywna” krytyka wobec władzy fatalnie mi się kojarzy. Oni tak naprawdę powinni robić to co mówili, że zrobią, skończyło się na mówieniu o pierdołach i straszeniu Kaczyńskimi, wiem, że to łatwiejsze, ale ja się na to nie godzę.

        • Jak? W prosty sposób,
          Jak? W prosty sposób, zacznijmy choćby od kosztów pracy. Zdaje się, że PO mówiła kiedyś coś o ich obniżce i co? I nico, nadal przedsiębiorca, który płaci pracownikowi 2000 złotych musi dorzucić państwu 1600. Przy tak wysokim opodatkowaniu pracy trudno się dziwić, że jeszcze do niedawna mieliśmy wysokie bezrobocie. Mieliśmy i możemy mieć znowu, chyba, że rząd coś z tym zrobi i zmniejszy “akcyzę” na pracę, zamiast o zmniejszeniu mówić. A zakładanie firmy niestety jest trudne. Cztery miliony Polaków dało sobie radę? I świetnie, widać, że sobie ludzie radzą i mają głowę na karku. Ale zaradność powinna być przedsiębiorcom przydatna przede wszystkim na rynku, w kontaktach z klientami, a nie w kontaktach z państwową biurokracją. Gdyby państwo nie przeszkadzało początkującym przedsiębiorcom aż tak bardzo, to byłoby ich jeszcze więcej niż obecnie, poza tym traciliby mniej cennego czasu i nerwów. Państwo przeszkadza zresztą nie tylko tym początkującym, ale również tym “zaawansowanym”, choćby przez koncesje, zezwolenia, regulacje i licencje. Jeśli ktoś chce handlować alkoholem, to musi koncesję co parę lat odnawiać. Jeśli ktoś chce rozszerzyć działalność na jakiś obszar objęty państwowymi regulacjami, to musi starać się o wpis do rejestru działalności regulowanej. Państwo może odciążyć przedsiębiorców w naprawdę prosty sposób. Wystarczy trochę dobrej woli i pozbycie się komunistycznych schematów myślowych, według których “prywaciarz” to złodziej, krwiopijca i wyzyskiwacz, którego państwo musi tłamsić biurokracją i podatkami, bo w przeciwnym razie nastanie “dziki kapitalizm”, w którym lud będzie cierpiał. Od podobno liberalnej PO chyba mogę wymagać odrzucenia tego sposobu “myślenia”, prawda?

          • Ja, pytałem konkretnie
            Proponujesz obniżkę obciążeń dla przedsiębiorców i każdy przedsiębiorca się z Tobą zgodzi. Mnie np. nie boli ani CIT, ani PIT, ale składki na ubezpieczenia społeczne. Kiedyś podałeś tutaj, na Kontrowersjach pomysł Gwiazdowskiego na składki emerytalne. Czy mógłbyś ten pomysł rozwinąć i powiedzieć jak obecny Rząd ma wprowadzić go w życie? Uprzedzam, że odnajdę wpis Gryzonia z wyliczeniami dotyczącymi bajońskich emerytur. Jednocześnie przypominam Ci, że nasz system emerytalny jest oparty na solidaryźmie społecznym.

          • Pisałem o mniejszym
            Pisałem o mniejszym opodatkowaniu pracy. Czyli również o składkach, które też de facto są podatkami. Przypomnienie, że nasz system emerytalny jest “oparty na solidaryźmie społecznym” jest dość dziwne, mi wydaje się, że opiera się on głównie na pobożnym życzeniu, by dzieci w przyszłości było więcej niż teraz, albo przynajmniej tyle samo. Wszystko wskazuje jednak na to, że dzieci będzie mniej, za to emerytów dużo więcej. Wiesz co to oznacza dla obecnego systemu, prawda? Jeśli chodzi o pomysł Gwiazdowskiego na reformę systemu, to zakłada on zniesienie składek emerytalnych i wprowadzenie emerytury w pierwszym filarze na poziomie minimum socjalnego, wypłacanej przez rząd po przekroczeniu wieku emerytalnego ( podniesionego do 67 lub 68 lat ) oraz możliwość dobrowolnego oszczędzania pieniędzy w drugim filarze ( OFE, konto emerytalne, lokata, samodzielne inwestycje, itp. ), jeśli ktoś chce przejść na emeryturę wcześniej lub mieć na starość więcej pieniędzy. Projekt ten dotyczy oczywiście tylko przyszłych emerytów, emeryci obecni i osoby przechodzące na emeryturę w niedalekiej przyszłości miałyby, z tego co wiem, dostawać państwowe emerytury na dotychczasowym poziomie. Można byłoby je sfinansować z podatku od funduszu wynagrodzeń ( miałby wynosić 25% i zastąpić całe dotychczasowe opodatkowanie pracy, czyli wszystkie składki i PIT ) oraz z prywatyzacji. Mamy co prywatyzować, choć oczywiście prywatyzacja musiałaby odbywać się na zdrowszych zasadach niż dotychczas, czyli przez zwyczajne licytacje.

          • Super ta Twoja propozycja Ja
            tylko nijak liczby mi się nie chcą zgodzić
            Prz liczbie emerytów i rencistów ok 9 mln i minimum socjalnym ok. 800 zł wychodzi mi, że roczne potrzeby na ten cel to ok. 90 mld zł. Policzmy proponowane przez Ciebie wpływy:
            Liczba zatrudnionych – ok. 8 mln
            Średnie wynagrodzenie – ok. 3200 zł
            Podatek “Ja” – 25%
            Roczne wpływy z tytułu podatku “Ja” – ok. 77 mld

            Deficyt z tego tytułu wynosi ponad 10 mld rocznie, a trzeba by było z budżetu pokryć jeszcze chociażby składkę zdrowotną (NFZ w 2008 wydał 51 mld), bo przecież w podatku “Ja” jej nie ma. Nie chce mi się tego dalej rozwijać, bo szkoda mi czasu.

          • Jeśli wziąłeś sobie jakieś
            Jeśli wziąłeś sobie jakieś liczby z Księżyca, to nic dziwnego, że ci się nie zgadzają. Emerytów jest obecnie niespełna osiem milionów, a nie dziewięć, podczas gdy zatrudnionych jest ponad 15 ( piętnaście ) milionów, a nie osiem. Rozumiem jednak, że zakładasz, że te liczby będą się zmieniać, liczba emerytów będzie rosnąca, a pracujących malejąca. Owszem, zresztą właśnie dlatego Gwiazdowski proponuje nowy system. Tyle tylko, że jego projekt zakłada zrównanie wieku emerytalnego dla wszystkich i podniesienie go o 2-3 lata. Poza tym nie każdy będzie musiał pobierać państwową emeryturę – jeśli ktoś samodzielnie zaoszczędzi większą sumę pieniędzy, to będzie mógł sobie przejść na “pomostówkę” w wieku, powiedzmy, 55, czy 60 lat. Jeśli ktoś lubi swoją pracę i chce pracować, to będzie mógł to robić do 75, czy nawet 80 roku życia – jeśli ma na to ochotę, to czemu nie? Państwowa emerytura będzie dla tych ludzi, którzy nie zabezpieczyli się na starość, albo zabezpieczyli się w zbyt małym stopniu. Będzie to po prostu świadczenie socjalne, które będą pobierali ci, którzy chcą i muszą. Poza tym nowy system może złagodzić, albo nawet zatrzymać niż demograficzny – w końcu dzieci są jakimś zabezpieczeniem na starość, a jeśli podatków jest mniej, to łatwiej je utrzymać. Jak więc widzisz te 25% może wystarczyć, zwłaszcza, że średnie płace ciągle rosną, mało tego, możemy jeszcze zaoszczędzić coś z tej kwoty na inne wydatki ( edukacja, służba zdrowia, itp. ). Warto więc sprawdzić wszystkie dane, zanim zacznie się rzucać różnymi dziwnymi liczbami. A jeśli chodzi o składki zdrowotne, to napiszę dziś tekst o służbie zdrowia.
            Pozdrawiam.

          • Te liczby Ja nie są z Księżyca,
            tylko z GUS. Fakt, że to dane z 2007 roku (niestety chyba ostatnie pełne).
            http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_PDL_pracujacy_w_gospodarce_narodowej_w_2007.pdf
            Z tych danych wynika, że na 13,7 mln pracujących 3,6 mln to sektor publiczny, którego składki, podobnie jak wynagrodzenia, pochodzą z naszych podatków, a rolnictwo to 2 mln osób – z rolnikami mogę się mylić, gdyż tu są również płacący składki do ZUS, a nie do KRUS, ale nie jest to chyba liczba znacząca.
            PS
            Może faktycznie to uprościłem i przez to stało się to nieczytelne, ale i tak podałem więcej liczb niż autor tego pomysłu. Chyba, że ja tych liczb i wyliczeń nie znam. Jeżeli Gwiazdowski przedstawi konkrety to chętnie się do nich ustosunkuję.

          • Dane GUS z września 2008 roku
            Dane GUS z września 2008 roku pokazywały, że liczba zatrudnionych wynosi obecnie w Polsce 15,7 miliona osób. Od tego czasu bezrobocie jednak wzrosło ( kryzys ) mimo to nadal pracuje blisko 15,5 miliona Polaków. Sektor publiczny odliczyłeś od tej grupy zupełnie niepotrzebnie, bo Gwiazdowski proponuje również prywatyzację, a to oznacza, że liczba osób zatrudnionych przez państwo skurczy się drastycznie na rzecz liczby ludzi zatrudnionych przez firmy prywatne. Tak więc po tych wszystkich odliczeniach i przeliczeniach, zostanie nadal co najmniej 12 milionów zatrudnionych osób, dwanaście, a nie osiem. A jeśli chodzi o konkrety, to mogę ci podać przykład państwa, które przeprowadziło reformę bardzo podobną do tej, którą proponuje Gwiazdowski. Tym państwem jest Nowa Zelandia, w której wprowadzono system oparty na prostych zasadach i na braku przymusu. Nowozelandczyk może ubezpieczyć się prywatnie, nie ubezpieczać się w ogóle, albo płacić składki “zusowskie” pobierane razem z podatkiem. Składki te są jednak całkowicie dobrowolne i są one prawdziwymi składkami, a nie podatkiem. Można w każdej chwili je odzyskać ( ty decydujesz o tym kiedy chcesz wypłacić swoje pieniądze ), można je także przekazać dzieciom, żonie, czy komukolwiek innemu w spadku. A co z tymi, którzy byli biedni i/lub głupi, wskutek czego się nie ubezpieczyli? Po ukończeniu 70 roku życia dostają rentę starczą. Ten system działa i Gwiazdowski proponuje coś niemal identycznego. I szczerze mówiąc jest to jedyne wyjście, innym jest całkowity brak jakiegokolwiek państwowego świadczenia na starość, ale na to nikt się nie zgodzi. Pozostaje więc reforma Gwiazdowskiego, bo obecny system musi w końcu zbankrutować.

          • Niestety Ja policji, wojska
            i sporej części urzędów nie sprywatyzujesz. Nie ważne. Mi nie chodziło o przykłady typu “…a w Nowej Zelandii to…” tylko o konkretne liczby dla Polski. Ja szanuję liczby i jeżeli ktoś mi pokaże, że to się bilansuje to będę pierwszym, który to rozwiązanie będzie promował.

          • Jeśli 12 milionów ludzi odda
            Jeśli 12 milionów ludzi odda 25% swoich zarobków, które wynoszą teraz średnio 3300 złotych, to otrzymamy blisko 10 miliardów złotych miesięcznie. Jeśli mamy osiem milionów emerytów ( mamy mniej ), którzy pobierają emeryturę w wysokości 800 złotych, to wydamy na nich 6,4 miliarda złotych miesięcznie. Jeśli założymy, że część z nich tej minimalnej emerytury nie pobiera, bo wcześniej odpowiednio się zabezpieczyła i pobiera ją, powiedzmy, 60% z nich, to koszty są jeszcze mniejsze i wynoszą nieco ponad 3,8 miliarda złotych w ciągu miesiąca. Tyle wyliczeń, jeśli chodzi o Gwiazdowskiego, to proponował on zdaje się finansowanie emerytur z podwyżki VAT ( VAT i akcyza to obecnie jakieś 60% dochodu państwa ), ale ja podwyżki VAT bym nie chciał, więc wolałbym, by emerytury były finansowane z podatku 25%. A co do prywatyzacji, to zgadzam się, że nie sprywatyzuję policji i wojska, ale myślę, że sama prywatyzacja państwowych przedsiębiorstw i odchudzenie niektórych urzędów pozwoliłyby przesunąć ze sfery budżetowej do prywatnej około dwa miliony ludzi.

          • Panie Ja liczby nadal się nie zgadzają
            http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_pdl_kwartalna_inf_o_rynku_pracy_4k_2008.pdf
            W prywatnym, bez rolnictwa pracuje 9,6 mln, a sektor publiczny to w większości urzędnicy nie robotnicy, więc z prywatyzacji oszczędność będzie niewielka. Ale to jakby mniej istotne, bo z tego co zrozumiałem to jest to propozycja dla emerytów, którzy teraz mają dwadzieścia kilka lat. Obecnym oraz przyszłym emerytom, którzy mają w chwili obecne więcej niż dwadzieścia kilka lat budżet chyba powinien płacić więcej, bo przecież istnieją jakieś prawa nabyte i takie tam – konstytucja. Ile to będzie budżet kosztowało?

          • Wszystkich zatrudnionych
            Wszystkich zatrudnionych przez państwo jest, jak sam podałeś, trzy i pół miliona. Urzędników jest około 600 tysięcy ( zresztą jak już mówiłem trzeba zmniejszyć tę liczbę ), policjantów jest 100 tysięcy, zawodowych żołnierzy 80 tysięcy, prokuratura zatrudnia niespełna 7 tysięcy osób, sądownictwo kilkanaście tysięcy, państwowa straż pożarna 30 tysięcy, lasy państwowe kilkadziesiąt tysięcy ( tu można zrobić zresztą reformę na wzór Nowej Zelandii, gdzie administrację lasów państwowych mocno odchudzono, a leśnicy zaczęli pracować na kontraktach ), publiczna służba zdrowia ponad 280 tysięcy, system edukacyjny około 600 tysięcy, a media publiczne mniej niż 10 tysięcy. Jeśli dodamy do tego parę mniejszych liczb ( mamy w końcu muzea, ogrody zoologiczne, sejm, itd. ), to otrzymamy liczbę przekraczającą 1,8 miliona osób. Tę liczbę odejmujemy od liczby 3,5 miliona i zostaje nam blisko 1,7 milionów osób pracujących w państwowych przedsiębiorstwach. Jeśli te przedsiębiorstwa sprywatyzujemy, to liczba zatrudnionych w pozarolniczym sektorze prywatnym wyniesie około 11,2 miliona osób. Oszczędność z prywatyzacji będzie więc duża, a jeśli do tej oszczędności dołożymy kolejne, polegające na ograniczaniu biurokracji, to będzie ona jeszcze większa. Poza tym pieniędzmi z prywatyzacji można zasilić fundusz wypłacający emerytury obecnym świadczeniobiorcom ( resztę dostaną z podatków ). Co będzie, jeśli okaże się to kwotą zbyt małą? Utnie się trochę tu i tam, w końcu nikt nie powiedział, że górnik po 25 latach pracy musi dostawać emeryturę, która przewyższa średnią prawie 2,5 raza. Będzie krzyk, nikt się na to nie zgodzi? Dobrze, zostańmy więc przy obecnym systemie. Obecny system jest tak dziurawy, że w ciągu najbliższych trzech lat trzeba będzie zasilić ZUS kwotą od 157 do 265 miliardów złotych, bo mniej więcej tyle zabraknie na emerytury. A co z pieniędzmi ze składek? Nie ma żadnych pieniędzy, pieniądze wypływają z systemu natychmiast po tym jak do niego wpłyną. Mało tego, do 2015 roku na emeryturę przejdzie pokolenie powojennego wyżu demograficznego i jeśli będziemy chcieli utrzymać obecny system bez ciągle rosnącego deficytu, to składka w 2020 roku będzie musiała wynosić 70%. Mamy więc do wyboru albo przeprowadzenie reformy, która nie jest ideałem i będzie być może wymagała cięć i przemeblowań, ale będzie działała, albo całkowite bankructwo systemu. Podałem liczby, teraz sam zdecyduj co wolisz.

    • Uważam, że wydawanie budżetowych pieniędzy
      raczej nie pomoże. Moje przekonanie bierze się stąd, że tak jak w Japonii te pieniądze nie trafią tam, gdzie powinny i zostaną po prostu zmarnowane. Ty i ja wzrostu nie odczujemy, ale rachunki w postaci większych podatków lub niższego wzrostu gospodarczego będziemy musieli solidarnie zapłacić teraz i w przyszłości. Egoistycznie powiem – ten kij to nie na moje plecy, bo ja na powiększaniu deficytu na pewno nie skorzystam.
      1) Założenia budżetowe to nie fikcja, to liczby. Jeżeli wszyscy importerzy polskiego eksportu co jakiś czas zmieniają swoje prognozy to trudno się dziwić, że i nam się liczba zmienia. Niemcom prognozy spadły z -2 do -6%, a rzeczywistość może być jeszcze gorsza, ale oczywiście winny jest temu Rostowski.
      2) co do korytarza to nikt nie wie kiedy to będzie fikcja. Waluta została ustabilizowana na poziomie 4,4 zł/euro (upraszczam), chociaż poziom zapewne nie wszystkim będzie się to podobało, a co do deficytu to pożyjemy zobaczymy. Ja stawiam na to, że się zdziwimy.
      3)nowelizacja, ale nie kolejna, jest pewna. W styczniu nie było nowelizacji, a jedynie pokazanie rynkom, że mamy na czym, gdyby była taka potrzeba, oszczedzić.

      Resztę odpuszczę. Napiszę tylko o koszcie obsługi zadłużenia. Rostowski to mistrz, lub jak kto woli magik w tej materii. Ty widzisz magika, który jedynie oszukuje naród, a ja widzę mistrza, który upycha na rynku obligacje na niski procent, czarując rynek.
      PS
      …aha, jeszcze jedno. Czy ktoś mógłby przedstawić jakieś sensowne, opozycyjne recepty dla Polski na czas kryzysu? Nie wiem, czy słabo szukam, ale ja takich, póki co, nie widziałem. Tylko nie jechać mi tu z reformą KRUS, bo to oznacza, że ktoś nie potrafi liczyć do 460.

  3. Hymmm, że zacytuję klasyka.
    Hymmm, że zacytuję klasyka. Pewnie bat na związkowców jest, gorzej, że tym batem wszyscy dostaniemy po…plecach. Parę faktów już jest i z nimi nie ma co dyskutować:

    1) Złożenia budżetowe to fikcja.
    2) Korytarz ERMII w tym roku to fikcja.
    3) Kolejna nowelizacja budżetu pewna.

    Przypuszczenia graniczące z pewnością:

    1) Wzrost kosztów obsługi zadłużenia
    2) Wzrost bezrobocia
    3) Prognoza KE, oby się spełniła, bo wygląda na gorzej.
    4) Muszą pogrzebać przy akcyzach i być może składce.
    5) Wzrost planowanego deficytu niemal pewny.

    Nie znam się, ale histeryzuję metodologicznie, ponieważ parę razy ten rząd robił sobie ze mnie jaja i już nie chodzi o to, że się zmieniają prognozy, ale o to, że się gra choćby Euro na najbardziej prymitywną ludową nutę. Tusk i Rostowski zachowują się chaotycznie i pasywnie. Tak naprawdę te chwalone przez wszystkich liberałów cięcia i zaciskanie pasa, to przecież najprostsza rzecz pod słońcem, to bierność.

    Nie mówię, że to błąd, ale bazowanie tylko na tym w dodatku tak, że tej bazy właściwie nie ma i jest improwizacja nie może się skończyć dobrze. Z jednej strony oszczędności z drugiej dotacje i zadłużanie, nie wiem może za głupi jestem, aby to rozumieć, ale żaden domowy budżet nie przetrwałby na takiej strategii. Do tego Niemcy mają fatalne prognozy, a to nasz główny “klient”. Czekamy na cud światowego ożywienia gospodarczego, wydaje mi się, że to jedyny pomysł Rostowskiego.

    • “Założenia budżetowe to
      “Założenia budżetowe to fikcja.”
      No cóż, jak zakłada się Bóg wie jakie wpływy przy zbyt wysokich podatkach i to jeszcze podczas kryzysu i z tych “wpływów” chce się finansować rozdęty socjal i jeszcze bardziej rozdętą biurokrację, to jest jak jest.

      “Korytarz ERMII w tym roku to fikcja.”
      To akurat najmniejszy problem.

      “Kolejna nowelizacja budżetu pewna.”
      I dobrze, jak się uchwala budżet przy takich “założeniach”, jakie przyjęto, to trzeba później nowelizować. Byle tylko nowelizacja polegała na cięciu wydatków, a nie na zwiększaniu obciążeń podatkowych.

      “Wzrost kosztów obsługi zadłużenia”
      Oby nie, choć samo zadłużenie pewnie wzrośnie, bo jeśli będziemy mieli dziurę w budżecie, to czymś trzeba będzie ją zatkać. Chyba, że Tusk zdecydowanie zmniejszy niepotrzebne wydatki, zwiększy wpływy ( ale nie poprzez robienie nowych podatków, tylko przez stworzenie nowych podatników – mowa oczywiście o ułatwieniach w zakładaniu firm i o zmniejszeniu kosztów pracy ) i przeprowadzi parę rozsądnych reform. Pomarzyć dobra rzecz.

      “Wzrost bezrobocia”
      To zależy. Jeśli rząd zmniejszy koszty pracy, albo przynajmniej nie zwiększy obecnych, to nie powinno być źle.

      “Prognoza KE, oby się spełniła, bo wygląda na gorzej.”
      Nie przesadzajmy z czarnowidztwem. Póki co gospodarka się nie wali, sypią się tylko rządowe “założenia”. Jeśli rząd nie zrobi teraz jakiejś głupoty i nie zacznie przeszkadzać obywatelom bardziej niż dotychczas, to nie dojdzie do żadnej katastrofy, choć lekko i przyjemnie też nie będzie.

      “Muszą pogrzebać przy akcyzach i być może składce.”
      Pogrzebać to sobie można palcem w bucie. Zwiększanie garba nałożonego na obywateli nie zwiększy wpływów w budżecie. Jeśli rząd zwiększy akcyzę, to obywatele zaczną oszczędzać na paliwie, będą starać się jeździć i kupować mniej i na jak najtańszych stacjach. A jeśli rząd zwiększy składkę zdrowotną i podwyższy tym samym “akcyzę” na pracę, która wynosi i tak 45%, to wzrośnie bezrobocie.

      “Wzrost planowanego deficytu niemal pewny.”
      Obawiam się, że masz rację.

      • No dobra, odpuszczę sobie
        Napisz tylko jak Rząd ma ulżyć przedsiębiorcom, to podyskutujemy. Tylko nie pisz o ułatwieniach w zakładaniu firmy, bo założyć firmę to naprawdę nic trudnego. Poradziło sobie z tym prawie cztery miliony przedsiębiorców.

        • A dlaczego Ja miałby pisać
          A dlaczego Ja miałby pisać jak rząd “ulżywa” przedsiębiorcom. Pytanie wydaje mi się nie na miejscu, to Tusk szedł z jakimś programem i zdaje się, że ośmieszane przez Ciebie zakładania firmy było kluczowym punktem tego programu, z tego co pamiętam debatę Tusk – Kwaśniewski. Pamiętam też, że Kwaśniewski wyśmiał Tuska, a potem Tusk się jąkał nad podatkami w Irlandii, o których nie miał pojęcia. Wtedy modliłem się aby tę debatę Tusk wygrał, dziś te wspomnienia nabierają zupełnie innego wymiaru. Ignorant i bajarz dobrze upudrowany bez pojęcia o tym co mówi i obiecuje.

          • a dlaczego mamy pisać o Tusku?
            Ja zaproponowałem dyskusję nad sensownymi i wykonalnymi rozwiązaniami, które może na dzień dzisiejszy zaproponować chociażby opozycja.
            PS
            Jedno okienko to może i tragedia, ale to chyba jednak “mały miś” w porównaniu z tym czego przedsiębiorca doswiadczy później.

          • Zgoda, pewnie najlepiej
            Zgoda, pewnie najlepiej pogadać o konkretach i bez Tuska, ale obaj doskonale wiemy, że nie my się tu powinniśmy pocić, ale ktoś wziął władzę i odpowiedzialność. Co ja będę udawał fachowca, nie mam pojęcia jak się usuwa wyrostek, wiem, że mnie boli, a lekarz gada w dyżurce z gościem co ma krzyż na kasku. Jestem wściekły i powtarzam chyba setny raz, nie po to pogoniliśmy Kaczyńskich, aby znów się wszystko kręciło wokół nich, a nie sedna.

          • Co do odpowiedzialnych za rozwiązania to masz rację,
            ale do cholery, dlaczego nie poda tych propozycji nikt kto pretenduje do przejęcia władzy po PO? Ja naprawdę chciałbym poznać te pomysły i skonfrontować je z pomysłami lub brakiem pomysłów tego Rządu. Ja osobiście lepszych pomysłów nie mam. Oczywiście piszę tylko o finansach, bo na polityce się nie znam.
            PS
            Krytyka konstruktywna to krytyka oferująca alternatywne rozwiązania.

          • Przykro mi, ale nic nowego
            Przykro mi, ale nic nowego nie powiedziałeś i oczywiście masz rację. Nędza opozycji jest większa niż nędza tej władzy, ale “konstruktywna” krytyka wobec władzy fatalnie mi się kojarzy. Oni tak naprawdę powinni robić to co mówili, że zrobią, skończyło się na mówieniu o pierdołach i straszeniu Kaczyńskimi, wiem, że to łatwiejsze, ale ja się na to nie godzę.

        • Jak? W prosty sposób,
          Jak? W prosty sposób, zacznijmy choćby od kosztów pracy. Zdaje się, że PO mówiła kiedyś coś o ich obniżce i co? I nico, nadal przedsiębiorca, który płaci pracownikowi 2000 złotych musi dorzucić państwu 1600. Przy tak wysokim opodatkowaniu pracy trudno się dziwić, że jeszcze do niedawna mieliśmy wysokie bezrobocie. Mieliśmy i możemy mieć znowu, chyba, że rząd coś z tym zrobi i zmniejszy “akcyzę” na pracę, zamiast o zmniejszeniu mówić. A zakładanie firmy niestety jest trudne. Cztery miliony Polaków dało sobie radę? I świetnie, widać, że sobie ludzie radzą i mają głowę na karku. Ale zaradność powinna być przedsiębiorcom przydatna przede wszystkim na rynku, w kontaktach z klientami, a nie w kontaktach z państwową biurokracją. Gdyby państwo nie przeszkadzało początkującym przedsiębiorcom aż tak bardzo, to byłoby ich jeszcze więcej niż obecnie, poza tym traciliby mniej cennego czasu i nerwów. Państwo przeszkadza zresztą nie tylko tym początkującym, ale również tym “zaawansowanym”, choćby przez koncesje, zezwolenia, regulacje i licencje. Jeśli ktoś chce handlować alkoholem, to musi koncesję co parę lat odnawiać. Jeśli ktoś chce rozszerzyć działalność na jakiś obszar objęty państwowymi regulacjami, to musi starać się o wpis do rejestru działalności regulowanej. Państwo może odciążyć przedsiębiorców w naprawdę prosty sposób. Wystarczy trochę dobrej woli i pozbycie się komunistycznych schematów myślowych, według których “prywaciarz” to złodziej, krwiopijca i wyzyskiwacz, którego państwo musi tłamsić biurokracją i podatkami, bo w przeciwnym razie nastanie “dziki kapitalizm”, w którym lud będzie cierpiał. Od podobno liberalnej PO chyba mogę wymagać odrzucenia tego sposobu “myślenia”, prawda?

          • Ja, pytałem konkretnie
            Proponujesz obniżkę obciążeń dla przedsiębiorców i każdy przedsiębiorca się z Tobą zgodzi. Mnie np. nie boli ani CIT, ani PIT, ale składki na ubezpieczenia społeczne. Kiedyś podałeś tutaj, na Kontrowersjach pomysł Gwiazdowskiego na składki emerytalne. Czy mógłbyś ten pomysł rozwinąć i powiedzieć jak obecny Rząd ma wprowadzić go w życie? Uprzedzam, że odnajdę wpis Gryzonia z wyliczeniami dotyczącymi bajońskich emerytur. Jednocześnie przypominam Ci, że nasz system emerytalny jest oparty na solidaryźmie społecznym.

          • Pisałem o mniejszym
            Pisałem o mniejszym opodatkowaniu pracy. Czyli również o składkach, które też de facto są podatkami. Przypomnienie, że nasz system emerytalny jest “oparty na solidaryźmie społecznym” jest dość dziwne, mi wydaje się, że opiera się on głównie na pobożnym życzeniu, by dzieci w przyszłości było więcej niż teraz, albo przynajmniej tyle samo. Wszystko wskazuje jednak na to, że dzieci będzie mniej, za to emerytów dużo więcej. Wiesz co to oznacza dla obecnego systemu, prawda? Jeśli chodzi o pomysł Gwiazdowskiego na reformę systemu, to zakłada on zniesienie składek emerytalnych i wprowadzenie emerytury w pierwszym filarze na poziomie minimum socjalnego, wypłacanej przez rząd po przekroczeniu wieku emerytalnego ( podniesionego do 67 lub 68 lat ) oraz możliwość dobrowolnego oszczędzania pieniędzy w drugim filarze ( OFE, konto emerytalne, lokata, samodzielne inwestycje, itp. ), jeśli ktoś chce przejść na emeryturę wcześniej lub mieć na starość więcej pieniędzy. Projekt ten dotyczy oczywiście tylko przyszłych emerytów, emeryci obecni i osoby przechodzące na emeryturę w niedalekiej przyszłości miałyby, z tego co wiem, dostawać państwowe emerytury na dotychczasowym poziomie. Można byłoby je sfinansować z podatku od funduszu wynagrodzeń ( miałby wynosić 25% i zastąpić całe dotychczasowe opodatkowanie pracy, czyli wszystkie składki i PIT ) oraz z prywatyzacji. Mamy co prywatyzować, choć oczywiście prywatyzacja musiałaby odbywać się na zdrowszych zasadach niż dotychczas, czyli przez zwyczajne licytacje.

          • Super ta Twoja propozycja Ja
            tylko nijak liczby mi się nie chcą zgodzić
            Prz liczbie emerytów i rencistów ok 9 mln i minimum socjalnym ok. 800 zł wychodzi mi, że roczne potrzeby na ten cel to ok. 90 mld zł. Policzmy proponowane przez Ciebie wpływy:
            Liczba zatrudnionych – ok. 8 mln
            Średnie wynagrodzenie – ok. 3200 zł
            Podatek “Ja” – 25%
            Roczne wpływy z tytułu podatku “Ja” – ok. 77 mld

            Deficyt z tego tytułu wynosi ponad 10 mld rocznie, a trzeba by było z budżetu pokryć jeszcze chociażby składkę zdrowotną (NFZ w 2008 wydał 51 mld), bo przecież w podatku “Ja” jej nie ma. Nie chce mi się tego dalej rozwijać, bo szkoda mi czasu.

          • Jeśli wziąłeś sobie jakieś
            Jeśli wziąłeś sobie jakieś liczby z Księżyca, to nic dziwnego, że ci się nie zgadzają. Emerytów jest obecnie niespełna osiem milionów, a nie dziewięć, podczas gdy zatrudnionych jest ponad 15 ( piętnaście ) milionów, a nie osiem. Rozumiem jednak, że zakładasz, że te liczby będą się zmieniać, liczba emerytów będzie rosnąca, a pracujących malejąca. Owszem, zresztą właśnie dlatego Gwiazdowski proponuje nowy system. Tyle tylko, że jego projekt zakłada zrównanie wieku emerytalnego dla wszystkich i podniesienie go o 2-3 lata. Poza tym nie każdy będzie musiał pobierać państwową emeryturę – jeśli ktoś samodzielnie zaoszczędzi większą sumę pieniędzy, to będzie mógł sobie przejść na “pomostówkę” w wieku, powiedzmy, 55, czy 60 lat. Jeśli ktoś lubi swoją pracę i chce pracować, to będzie mógł to robić do 75, czy nawet 80 roku życia – jeśli ma na to ochotę, to czemu nie? Państwowa emerytura będzie dla tych ludzi, którzy nie zabezpieczyli się na starość, albo zabezpieczyli się w zbyt małym stopniu. Będzie to po prostu świadczenie socjalne, które będą pobierali ci, którzy chcą i muszą. Poza tym nowy system może złagodzić, albo nawet zatrzymać niż demograficzny – w końcu dzieci są jakimś zabezpieczeniem na starość, a jeśli podatków jest mniej, to łatwiej je utrzymać. Jak więc widzisz te 25% może wystarczyć, zwłaszcza, że średnie płace ciągle rosną, mało tego, możemy jeszcze zaoszczędzić coś z tej kwoty na inne wydatki ( edukacja, służba zdrowia, itp. ). Warto więc sprawdzić wszystkie dane, zanim zacznie się rzucać różnymi dziwnymi liczbami. A jeśli chodzi o składki zdrowotne, to napiszę dziś tekst o służbie zdrowia.
            Pozdrawiam.

          • Te liczby Ja nie są z Księżyca,
            tylko z GUS. Fakt, że to dane z 2007 roku (niestety chyba ostatnie pełne).
            http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_PDL_pracujacy_w_gospodarce_narodowej_w_2007.pdf
            Z tych danych wynika, że na 13,7 mln pracujących 3,6 mln to sektor publiczny, którego składki, podobnie jak wynagrodzenia, pochodzą z naszych podatków, a rolnictwo to 2 mln osób – z rolnikami mogę się mylić, gdyż tu są również płacący składki do ZUS, a nie do KRUS, ale nie jest to chyba liczba znacząca.
            PS
            Może faktycznie to uprościłem i przez to stało się to nieczytelne, ale i tak podałem więcej liczb niż autor tego pomysłu. Chyba, że ja tych liczb i wyliczeń nie znam. Jeżeli Gwiazdowski przedstawi konkrety to chętnie się do nich ustosunkuję.

          • Dane GUS z września 2008 roku
            Dane GUS z września 2008 roku pokazywały, że liczba zatrudnionych wynosi obecnie w Polsce 15,7 miliona osób. Od tego czasu bezrobocie jednak wzrosło ( kryzys ) mimo to nadal pracuje blisko 15,5 miliona Polaków. Sektor publiczny odliczyłeś od tej grupy zupełnie niepotrzebnie, bo Gwiazdowski proponuje również prywatyzację, a to oznacza, że liczba osób zatrudnionych przez państwo skurczy się drastycznie na rzecz liczby ludzi zatrudnionych przez firmy prywatne. Tak więc po tych wszystkich odliczeniach i przeliczeniach, zostanie nadal co najmniej 12 milionów zatrudnionych osób, dwanaście, a nie osiem. A jeśli chodzi o konkrety, to mogę ci podać przykład państwa, które przeprowadziło reformę bardzo podobną do tej, którą proponuje Gwiazdowski. Tym państwem jest Nowa Zelandia, w której wprowadzono system oparty na prostych zasadach i na braku przymusu. Nowozelandczyk może ubezpieczyć się prywatnie, nie ubezpieczać się w ogóle, albo płacić składki “zusowskie” pobierane razem z podatkiem. Składki te są jednak całkowicie dobrowolne i są one prawdziwymi składkami, a nie podatkiem. Można w każdej chwili je odzyskać ( ty decydujesz o tym kiedy chcesz wypłacić swoje pieniądze ), można je także przekazać dzieciom, żonie, czy komukolwiek innemu w spadku. A co z tymi, którzy byli biedni i/lub głupi, wskutek czego się nie ubezpieczyli? Po ukończeniu 70 roku życia dostają rentę starczą. Ten system działa i Gwiazdowski proponuje coś niemal identycznego. I szczerze mówiąc jest to jedyne wyjście, innym jest całkowity brak jakiegokolwiek państwowego świadczenia na starość, ale na to nikt się nie zgodzi. Pozostaje więc reforma Gwiazdowskiego, bo obecny system musi w końcu zbankrutować.

          • Niestety Ja policji, wojska
            i sporej części urzędów nie sprywatyzujesz. Nie ważne. Mi nie chodziło o przykłady typu “…a w Nowej Zelandii to…” tylko o konkretne liczby dla Polski. Ja szanuję liczby i jeżeli ktoś mi pokaże, że to się bilansuje to będę pierwszym, który to rozwiązanie będzie promował.

          • Jeśli 12 milionów ludzi odda
            Jeśli 12 milionów ludzi odda 25% swoich zarobków, które wynoszą teraz średnio 3300 złotych, to otrzymamy blisko 10 miliardów złotych miesięcznie. Jeśli mamy osiem milionów emerytów ( mamy mniej ), którzy pobierają emeryturę w wysokości 800 złotych, to wydamy na nich 6,4 miliarda złotych miesięcznie. Jeśli założymy, że część z nich tej minimalnej emerytury nie pobiera, bo wcześniej odpowiednio się zabezpieczyła i pobiera ją, powiedzmy, 60% z nich, to koszty są jeszcze mniejsze i wynoszą nieco ponad 3,8 miliarda złotych w ciągu miesiąca. Tyle wyliczeń, jeśli chodzi o Gwiazdowskiego, to proponował on zdaje się finansowanie emerytur z podwyżki VAT ( VAT i akcyza to obecnie jakieś 60% dochodu państwa ), ale ja podwyżki VAT bym nie chciał, więc wolałbym, by emerytury były finansowane z podatku 25%. A co do prywatyzacji, to zgadzam się, że nie sprywatyzuję policji i wojska, ale myślę, że sama prywatyzacja państwowych przedsiębiorstw i odchudzenie niektórych urzędów pozwoliłyby przesunąć ze sfery budżetowej do prywatnej około dwa miliony ludzi.

          • Panie Ja liczby nadal się nie zgadzają
            http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_pdl_kwartalna_inf_o_rynku_pracy_4k_2008.pdf
            W prywatnym, bez rolnictwa pracuje 9,6 mln, a sektor publiczny to w większości urzędnicy nie robotnicy, więc z prywatyzacji oszczędność będzie niewielka. Ale to jakby mniej istotne, bo z tego co zrozumiałem to jest to propozycja dla emerytów, którzy teraz mają dwadzieścia kilka lat. Obecnym oraz przyszłym emerytom, którzy mają w chwili obecne więcej niż dwadzieścia kilka lat budżet chyba powinien płacić więcej, bo przecież istnieją jakieś prawa nabyte i takie tam – konstytucja. Ile to będzie budżet kosztowało?

          • Wszystkich zatrudnionych
            Wszystkich zatrudnionych przez państwo jest, jak sam podałeś, trzy i pół miliona. Urzędników jest około 600 tysięcy ( zresztą jak już mówiłem trzeba zmniejszyć tę liczbę ), policjantów jest 100 tysięcy, zawodowych żołnierzy 80 tysięcy, prokuratura zatrudnia niespełna 7 tysięcy osób, sądownictwo kilkanaście tysięcy, państwowa straż pożarna 30 tysięcy, lasy państwowe kilkadziesiąt tysięcy ( tu można zrobić zresztą reformę na wzór Nowej Zelandii, gdzie administrację lasów państwowych mocno odchudzono, a leśnicy zaczęli pracować na kontraktach ), publiczna służba zdrowia ponad 280 tysięcy, system edukacyjny około 600 tysięcy, a media publiczne mniej niż 10 tysięcy. Jeśli dodamy do tego parę mniejszych liczb ( mamy w końcu muzea, ogrody zoologiczne, sejm, itd. ), to otrzymamy liczbę przekraczającą 1,8 miliona osób. Tę liczbę odejmujemy od liczby 3,5 miliona i zostaje nam blisko 1,7 milionów osób pracujących w państwowych przedsiębiorstwach. Jeśli te przedsiębiorstwa sprywatyzujemy, to liczba zatrudnionych w pozarolniczym sektorze prywatnym wyniesie około 11,2 miliona osób. Oszczędność z prywatyzacji będzie więc duża, a jeśli do tej oszczędności dołożymy kolejne, polegające na ograniczaniu biurokracji, to będzie ona jeszcze większa. Poza tym pieniędzmi z prywatyzacji można zasilić fundusz wypłacający emerytury obecnym świadczeniobiorcom ( resztę dostaną z podatków ). Co będzie, jeśli okaże się to kwotą zbyt małą? Utnie się trochę tu i tam, w końcu nikt nie powiedział, że górnik po 25 latach pracy musi dostawać emeryturę, która przewyższa średnią prawie 2,5 raza. Będzie krzyk, nikt się na to nie zgodzi? Dobrze, zostańmy więc przy obecnym systemie. Obecny system jest tak dziurawy, że w ciągu najbliższych trzech lat trzeba będzie zasilić ZUS kwotą od 157 do 265 miliardów złotych, bo mniej więcej tyle zabraknie na emerytury. A co z pieniędzmi ze składek? Nie ma żadnych pieniędzy, pieniądze wypływają z systemu natychmiast po tym jak do niego wpłyną. Mało tego, do 2015 roku na emeryturę przejdzie pokolenie powojennego wyżu demograficznego i jeśli będziemy chcieli utrzymać obecny system bez ciągle rosnącego deficytu, to składka w 2020 roku będzie musiała wynosić 70%. Mamy więc do wyboru albo przeprowadzenie reformy, która nie jest ideałem i będzie być może wymagała cięć i przemeblowań, ale będzie działała, albo całkowite bankructwo systemu. Podałem liczby, teraz sam zdecyduj co wolisz.

    • Uważam, że wydawanie budżetowych pieniędzy
      raczej nie pomoże. Moje przekonanie bierze się stąd, że tak jak w Japonii te pieniądze nie trafią tam, gdzie powinny i zostaną po prostu zmarnowane. Ty i ja wzrostu nie odczujemy, ale rachunki w postaci większych podatków lub niższego wzrostu gospodarczego będziemy musieli solidarnie zapłacić teraz i w przyszłości. Egoistycznie powiem – ten kij to nie na moje plecy, bo ja na powiększaniu deficytu na pewno nie skorzystam.
      1) Założenia budżetowe to nie fikcja, to liczby. Jeżeli wszyscy importerzy polskiego eksportu co jakiś czas zmieniają swoje prognozy to trudno się dziwić, że i nam się liczba zmienia. Niemcom prognozy spadły z -2 do -6%, a rzeczywistość może być jeszcze gorsza, ale oczywiście winny jest temu Rostowski.
      2) co do korytarza to nikt nie wie kiedy to będzie fikcja. Waluta została ustabilizowana na poziomie 4,4 zł/euro (upraszczam), chociaż poziom zapewne nie wszystkim będzie się to podobało, a co do deficytu to pożyjemy zobaczymy. Ja stawiam na to, że się zdziwimy.
      3)nowelizacja, ale nie kolejna, jest pewna. W styczniu nie było nowelizacji, a jedynie pokazanie rynkom, że mamy na czym, gdyby była taka potrzeba, oszczedzić.

      Resztę odpuszczę. Napiszę tylko o koszcie obsługi zadłużenia. Rostowski to mistrz, lub jak kto woli magik w tej materii. Ty widzisz magika, który jedynie oszukuje naród, a ja widzę mistrza, który upycha na rynku obligacje na niski procent, czarując rynek.
      PS
      …aha, jeszcze jedno. Czy ktoś mógłby przedstawić jakieś sensowne, opozycyjne recepty dla Polski na czas kryzysu? Nie wiem, czy słabo szukam, ale ja takich, póki co, nie widziałem. Tylko nie jechać mi tu z reformą KRUS, bo to oznacza, że ktoś nie potrafi liczyć do 460.

      • Przepraszam Duraleksie za upierdliwość

        Przepraszam za upierdliwość, ale to bardzo skrótowy skrót myślowy. Skoro 15 mld z hakiem stanowi 84,3 % budżetu za 2009 r., to z matematyki wynika, że cały budżet na 2009 r. wynosi około 18 mld, a wynosi przecież około 300 mld (chodzi oczywiście o dane zaplanowane). 84,3% dotyczy planowanego deficytu, a nie budżetu, jak napisałeś. 

        Pozdrawiam.

        • Nie przepraszaj. Nie jesteś upierdliwa, ale dociekliwa:)
          Nie budżetu tylko wpływów. Budżet to wpływy, wydatki i deficyt. Taki państwowy bilans, czyli zestawienie. Można ewentualnie mówić o sumie budżetowej, przez analogię do sumy bilansowej, ale takiej terminologii się nie stosuje. Mamy jedynie wpływy budżetowe, wydatki budżetowe i deficyt budżetowy. Jeszcze raz przepraszam za niechlujstwo językowe, ale miałem do skończenia pracę, więc trochę się spieszyłem.

      • Przepraszam Duraleksie za upierdliwość

        Przepraszam za upierdliwość, ale to bardzo skrótowy skrót myślowy. Skoro 15 mld z hakiem stanowi 84,3 % budżetu za 2009 r., to z matematyki wynika, że cały budżet na 2009 r. wynosi około 18 mld, a wynosi przecież około 300 mld (chodzi oczywiście o dane zaplanowane). 84,3% dotyczy planowanego deficytu, a nie budżetu, jak napisałeś. 

        Pozdrawiam.

        • Nie przepraszaj. Nie jesteś upierdliwa, ale dociekliwa:)
          Nie budżetu tylko wpływów. Budżet to wpływy, wydatki i deficyt. Taki państwowy bilans, czyli zestawienie. Można ewentualnie mówić o sumie budżetowej, przez analogię do sumy bilansowej, ale takiej terminologii się nie stosuje. Mamy jedynie wpływy budżetowe, wydatki budżetowe i deficyt budżetowy. Jeszcze raz przepraszam za niechlujstwo językowe, ale miałem do skończenia pracę, więc trochę się spieszyłem.

      • Przepraszam Duraleksie za upierdliwość

        Przepraszam za upierdliwość, ale to bardzo skrótowy skrót myślowy. Skoro 15 mld z hakiem stanowi 84,3 % budżetu za 2009 r., to z matematyki wynika, że cały budżet na 2009 r. wynosi około 18 mld, a wynosi przecież około 300 mld (chodzi oczywiście o dane zaplanowane). 84,3% dotyczy planowanego deficytu, a nie budżetu, jak napisałeś. 

        Pozdrawiam.

        • Nie przepraszaj. Nie jesteś upierdliwa, ale dociekliwa:)
          Nie budżetu tylko wpływów. Budżet to wpływy, wydatki i deficyt. Taki państwowy bilans, czyli zestawienie. Można ewentualnie mówić o sumie budżetowej, przez analogię do sumy bilansowej, ale takiej terminologii się nie stosuje. Mamy jedynie wpływy budżetowe, wydatki budżetowe i deficyt budżetowy. Jeszcze raz przepraszam za niechlujstwo językowe, ale miałem do skończenia pracę, więc trochę się spieszyłem.

  4. Specjalnie dla Ciebie Markizie
    Tusk ostatnio ma taki tik nerwowy – mówiąc o poważnych sprawach pojawia mu się na twarzy ironiczno-głupawy uśmiech. Tik ten pojawia się naprzemiennie z poważnymi wyrazami twarzy, okraszonymi wilczymi oczami. Jakieś sugestie?

  5. Specjalnie dla Ciebie Markizie
    Tusk ostatnio ma taki tik nerwowy – mówiąc o poważnych sprawach pojawia mu się na twarzy ironiczno-głupawy uśmiech. Tik ten pojawia się naprzemiennie z poważnymi wyrazami twarzy, okraszonymi wilczymi oczami. Jakieś sugestie?

  6. Specjalnie dla Ciebie Markizie
    Tusk ostatnio ma taki tik nerwowy – mówiąc o poważnych sprawach pojawia mu się na twarzy ironiczno-głupawy uśmiech. Tik ten pojawia się naprzemiennie z poważnymi wyrazami twarzy, okraszonymi wilczymi oczami. Jakieś sugestie?

  7. Klin podatkowy
    to podatek od wynagrodzeń i ZUS, czyli to czego pracownik nie dostaje pomimo, że mu pracodawca mówi, że z wynagrodzeniem netto tyle go pracownik kosztuje. Obniżka klina podatkowego w 2008 roku to zasługa Minister Gilowskiej, która obniżyła jedną ze składek odprowadzanych do ZUS, tj. składkę rentową.

  8. Klin podatkowy
    to podatek od wynagrodzeń i ZUS, czyli to czego pracownik nie dostaje pomimo, że mu pracodawca mówi, że z wynagrodzeniem netto tyle go pracownik kosztuje. Obniżka klina podatkowego w 2008 roku to zasługa Minister Gilowskiej, która obniżyła jedną ze składek odprowadzanych do ZUS, tj. składkę rentową.

  9. Klin podatkowy
    to podatek od wynagrodzeń i ZUS, czyli to czego pracownik nie dostaje pomimo, że mu pracodawca mówi, że z wynagrodzeniem netto tyle go pracownik kosztuje. Obniżka klina podatkowego w 2008 roku to zasługa Minister Gilowskiej, która obniżyła jedną ze składek odprowadzanych do ZUS, tj. składkę rentową.