Reklama

Mój charakter odpowiada za moja dolę, w życiu interesuje mnie ty

Mój charakter odpowiada za moja dolę, w życiu interesuje mnie tylko jedno – cokolwiek robisz, bądź mistrzem. Nie wicemistrzem, nie jednym z wielu, pierwszy, najważniejszy i to jeszcze z przewagą trzech długości. W zawiązku z tym maksymalizmem, zupełnie mnie nie interesuje zdobywanie laurów, w ciężkiej astmatycznej chorobie, czy nie daj Bóg poprzez włażenie w kolejne jelita grube. Znam swój charakter, być może on nie koresponduje z moją wartością, ale z charakteru mam w dupie wszystko i wszystkich. Owszem przyjmę pomoc i bardzo grzecznie podziękuję, jak najbardziej mam przyjaciół i jeszcze bliższe osoby, o których nie napiszę, ale wszystko i wszystkich poza tą wąską, przepraszam za słowo, wyselekcjonowaną grupą, mam w dupie. Proszę tego nie rozumieć w takich kategoriach, że gardzę, że poniewieram, chociaż bywa i tak, ale to wtedy gdy mam więcej niż w dupie, wtedy, gdy mi się nie wiedzieć czemu ktoś do dupy dopiera. Mówiąc, że mam w dupie mówię tylko tyle, że niczego nie oczekuję – od nikogo i nigdy. Ktokolwiek ze mną pracował albo miał kontakt poza tym wirtualnym światem, tudzież wirtualnie, ale z poszerzeniem na prywatne relacje, ten wie, ze mimo mojego obłędu jestem człowiekiem, który nie kręci, wręcz przeciwnie wywala wszystko prosto w oczy. Nie kombinuję z prostego powodu, ponieważ kombinowanie jest cechą słabeuszy nie mistrzów. Czy to prywatnie, czy wirtualnie szybciej się wyrywam, żeby przypieprzyć niż o coś żebrać, a jak o coś żebrzę to nazywam to dokładnie tak jak żebrzę. Nie potrzebuję adoracji, grona przyjaciół i chyba wszystko można mi zarzucić z wyjątkiem tego, że zabiegam o powszechną sympatię. Niczego nie chcę, a ze swej strony gwarantuję, że jak coś mówię, to tak zrobię.

Powyższy akapit przydługawego wstępu składam w zupełnie innej intencji niż to się może wydawać, intencją nie jest moje łechtanie tam gdzie lubię najbardziej. Intencją jest jedno stwierdzenie, które będzie kolejnym wstępem, ale tym razem już do sedna. Wstępne stwierdzenie przed sednem jest następujące. Czując się mistrzem, zasadnie czy nie, nieważne, mam głęboko w dupie, że ten czy tamten kantuje, że ten czy tamten na dopingu zdobył koronę, ani się go nie boję, ani nie zazdroszczę, ponieważ wiem, że nawet jak gwiazdor kantuje, jestem od niego trzy razy lepszy i dam sobie radę. Nie zazdroszczę mu światła kamer, tyle ile było okazji, żeby przed podobną scenerią stawać, tyle razy odmawiałem, nie aspiruję do pasterza stada, robię wszystko aby stada nazywać baranami, miast „inteligentnym odbiorcą”. Innymi słowy ja nie mam pretensji do nikogo i o nic, nie mam pretensji, że ten czy tamten jest wielki, zwykle cwaniak, a ja wystawiam łapę po parę groszy. Nie mam pretensji ponieważ mnie rywalizacja z trzecią ligą nie interesuje. Może jestem megaloman, ale nie mitoman. Czytając jakieś tam fragmenty, obecnie modnych dzieł nie tylko nie nabawiam się kompleksów, ale wyrzucam sobie stratę czasu. Podkreślając i podsumowując – nie w tym rzecz, że ja bym chciał na świecznik, do towarzystwa, do kamer, do sławy. Rzecz w sednie, a sednem jest rywalizacja.


Własną jakość można podnieść tylko poprzez rywalizację, przysłowiowy oddech na plecach. Tymczasem w kraju nad Wisłą ludzi, których oddech na plecach, a nie autorytatywne sapanie z kilkuset metrów, można poczuć, jest z pięciu, może siedmiu. I temu stanowi rzeczy ostro się sprzeciwiam, sprzeciwiam się zaniżaniu konkurencji, pokazując jej słabość. Pisałem bodaj kilka tygodni temu o tym jak Wydawnictwo Znak kolejny raz zrobiło z siebie kupkę usłużnych idiotów. Wtedy słyszałem głosy, że panikuję, że płaczę, bo minął ledwie tydzień, a cykl wydawniczy i w ogóle. Nie komentowałem tego przesadnie, ponieważ ludzie piszący te pocieszenia nie znali detali. Zanim wysłałem całą książkę, napisałem do jednego z Was jak to się skończy, będzie chciał potwierdzi, nie będzie nie mam żalu, sprawa śmierdzi, a każdy chce żyć. Wiedziałem jak się rzecz skończy, bo mechanizm jest tak powtarzalny i tak nudny, że w ciemno można obstawiać. Co więcej pan redaktor i tak zachował się ludzko, po prostu ze wstydu zapadł się pod ziemię, to jeszcze dobrze o nim świadczy, ale normalne nie jest. Normalnie, gdyby konkurencja nie wdziała moich pleców z kilometra, to taką powieść jak Berek wydałby Znak i jeszcze bardziej usłużne wydawnictwa, a potem skopaliby mi dupę serią merytorycznych recenzji, pokazując działa z tej samej półki o klasę lepsze. Taki sport rozumiem, ale to jest niemożliwe. Po pierwsze nie ma w tym co napisałem ŻADNEJ konkurencji i nie dlatego, że jestem najlepszy, ale dlatego, że po prostu takiej powieści przez 20 lat w Polsce nikt nie wydał. Opisane sprawy i zjawiska nie są epizodyczna, ale miały charakter masowy, mimo to, przez 20 lat nikt nie ruszył tematu w taki sposób jak ja to zrobiłem i Ci co przeczytali już wiedzą, że się nie popisują, tylko mówię prawdę, chociaż ta prawda brzmi nieprawdopodobnie.

Reklama

Zawody w Polsce mają zupełnie inne reguły. Nie dopuszcza się do startu, co najwyżej można sobie coś na boku „amatorskiego” skrobnąć i liczyć, że się rozniesie gdzieś dalej, dopiero wtedy zaczyna się, ale nie konkurowanie, czyli pokazywanie, że jestem lepszy, tylko dyskwalifikacje. W całej mojej walce z trzecioligowcami chodzi mi tylko o jedno. Łykajcie sobie sterydy, w kilki się zbierajcie, sądzicie sobie pod zielonym stolikiem, róbcie sobie lody na zapleczu i przepychajcie się do strogonowa przy bufecie, ale miejcie chociaż tyle wiary w siebie i swoje machloje, żeby dać wystartować, nic więcej. To jak z tym murzynem, jak mu tam – Jeske Owens – chyba, który na berlińskiej olimpiadzie skopał dupę nordykom, a i we własnym kraju był tylko segregowanym śmieciem. Nawet czarnuch dostał prawo startu od rasistowskiej ojczyzny na nazistowskiej olimpiadzie. Polskie koterie i grupy wpływów oparte na kacykach nie do ruszenia, w każdej dziedzinie jest taki kacyk, najważniejszy reżyser, najważniejszy pisarz, najważniejszy autorytet moralny, najprawdziwszy historyk, realia konkurencji są trzecioligowe, a przyjmowanie zgłoszeń poniżej nazizmu i rasizmu razem wziętych. Mnie nie przeszkadza rola czarnucha, świetnie się w tej roli czuję, ale wypadałoby chyba po 20 latach młodej demokracji zmienić kryteria startów, mistrzowie i sędziowie niech sobie pozostaną, wiele im nie zostało. Wszystkie te łączne frustracje popłynęły od wstępu do sedna i jeszcze mogę dodać jedną oboczność. Dla mnie obnażanie poziomu trzecioligowców nie jest zajęciem sympatycznym, ale koniecznym, ja nie walczę o pozycję, tej jestem pewien, ja walczę o prawo startu, bo nie mam najmniejszych wątpliwości, że tym pompowanym sterydami podstarzałym gwiazdeczkom skopię dupę na trzy długości. Prosiłbym zatem co inteligentniejszych, aby mi tu nie wypisywali ile można i po co z tymi „gwiazdami” walczyć? Do skutku i o prawo startu. Gdy tylko tyle uda się wywalczyć, reszta zdobędzie się sama. Tekstem puszczam oko do nielicznych, jak zwykle sedno nie tam, gdzie o sednie wspominam, ale między słowami i między nami.

PS A teraz żebrze o kliknięcia i proszę pamiętać, że narodziłem się z Onetu, w przeciwieństwie do trzecioligowców jak się swoich żałosnych epizodów z życiorysu wstydzę, ale nie wypieram, żaden tam ze mnie profesor, zwykły zaoczny magister, tyle, że pracę sam sobie napisałem, za darmo co polecam i stacjonarnym, fajna intelektualna przygoda.

Reklama

39 KOMENTARZE

  1. To jest tak:
    “Zanim wysłałem całą książkę, napisałem do jednego z Was jak to się skończy, będzie chciał potwierdzi.” No to potwierdzam.

    Z tym, że sytuacja jest nieco paradoksalna, mianowicie schowanie przez wydawnictwo głowy w piasek jest potwierdzeniem tezy zawartej w książce. A gdyby decyzja brzmiała “wydajemy”? Czy to znaczyłoby, że idea tej powieści jest przynajmniej po części wydumana? Jeżeli niewydanie powieści dowodzi słuszności jej przesłania, a wydanie ją podważa – co ma zrobić wydawnictwo?

    Pomijając ten paradoks, to żałosne, że opisany mechanizm jednak funkcjonuje w naszej rzeczywistości właśnie w taki sposób.

    • Ten paradoks jest na tyle
      Ten paradoks jest na tyle oczywisty, że ja rzecz jasna brałem go pod uwagę i bez strachu poszedłem w ciemno za paradoksem. Otóż jeśli Znak wydałby książkę, którą zresztą uważał za więcej niż godną wydania do chwili, gdy się zorientował w co wdepnął, to miał szansę pokazać, że wyłamuje się z mechanizmu. Dla Znaku była to nie lada gratka, aby zrzucić z siebie garb i łatki. Nawet komuna korzystała z takich wentyli, puszczając od czasu do czasu coś niewygodnego. Znak z tej okazji nie skorzystał, czego byłem pewien, a gdyby skorzystał nie podważyłby tezy zawartej w książce (jednej z tez i wcale nie najważniejszej), bo przecież mieliśmy dziesiątki debat i linczów medialnych autorów, którzy napisali solidne książki, a zostali zgnojeni prze “środowisko”. Dość wspomnieć Gontarczyka, czy Domosławskiego, teraz grilluje się Graczyka. Co do tego ostatniego, przeczytałem kilka fragmentów i muszę przyznać, że to nużąca lektura, taka kronika towarzyska, ciężkim stylem spisana, ale przecież nie za to krytykuje się autora, tylko za fakty bezczelnie podane. Tak czy siak, Znak miał niepowtarzalną okazję wyrwać się z mechanizmu, a teza spokojnie by sobie żyła, bo przy nagłośnieniu książki, los autora jest dość oczywisty: “zoologiczna nienawiść, “oskrzydlająca ignorancja”, “błędy warsztatowe”, “grzebanie w cudzych brudach”, “moralna karłowatość”.

      PS Dziękuję, za potwierdzenie i tak sobie pomyślałem, że mogło zalatywać szantażem moralnym. Nie miałem takich intencji, naprawdę nic by się nie stało, gdybyś zdecydował inaczej. Tym bardziej dziękuję za potwierdzenie, a jeśli poczułeś się tak jak mi teraz przyszło do głowy, to bardzo przepraszam, znany jestem z prowokacji, ale tym razem naprawdę niczego nie kombinowałem.

  2. To jest tak:
    “Zanim wysłałem całą książkę, napisałem do jednego z Was jak to się skończy, będzie chciał potwierdzi.” No to potwierdzam.

    Z tym, że sytuacja jest nieco paradoksalna, mianowicie schowanie przez wydawnictwo głowy w piasek jest potwierdzeniem tezy zawartej w książce. A gdyby decyzja brzmiała “wydajemy”? Czy to znaczyłoby, że idea tej powieści jest przynajmniej po części wydumana? Jeżeli niewydanie powieści dowodzi słuszności jej przesłania, a wydanie ją podważa – co ma zrobić wydawnictwo?

    Pomijając ten paradoks, to żałosne, że opisany mechanizm jednak funkcjonuje w naszej rzeczywistości właśnie w taki sposób.

    • Ten paradoks jest na tyle
      Ten paradoks jest na tyle oczywisty, że ja rzecz jasna brałem go pod uwagę i bez strachu poszedłem w ciemno za paradoksem. Otóż jeśli Znak wydałby książkę, którą zresztą uważał za więcej niż godną wydania do chwili, gdy się zorientował w co wdepnął, to miał szansę pokazać, że wyłamuje się z mechanizmu. Dla Znaku była to nie lada gratka, aby zrzucić z siebie garb i łatki. Nawet komuna korzystała z takich wentyli, puszczając od czasu do czasu coś niewygodnego. Znak z tej okazji nie skorzystał, czego byłem pewien, a gdyby skorzystał nie podważyłby tezy zawartej w książce (jednej z tez i wcale nie najważniejszej), bo przecież mieliśmy dziesiątki debat i linczów medialnych autorów, którzy napisali solidne książki, a zostali zgnojeni prze “środowisko”. Dość wspomnieć Gontarczyka, czy Domosławskiego, teraz grilluje się Graczyka. Co do tego ostatniego, przeczytałem kilka fragmentów i muszę przyznać, że to nużąca lektura, taka kronika towarzyska, ciężkim stylem spisana, ale przecież nie za to krytykuje się autora, tylko za fakty bezczelnie podane. Tak czy siak, Znak miał niepowtarzalną okazję wyrwać się z mechanizmu, a teza spokojnie by sobie żyła, bo przy nagłośnieniu książki, los autora jest dość oczywisty: “zoologiczna nienawiść, “oskrzydlająca ignorancja”, “błędy warsztatowe”, “grzebanie w cudzych brudach”, “moralna karłowatość”.

      PS Dziękuję, za potwierdzenie i tak sobie pomyślałem, że mogło zalatywać szantażem moralnym. Nie miałem takich intencji, naprawdę nic by się nie stało, gdybyś zdecydował inaczej. Tym bardziej dziękuję za potwierdzenie, a jeśli poczułeś się tak jak mi teraz przyszło do głowy, to bardzo przepraszam, znany jestem z prowokacji, ale tym razem naprawdę niczego nie kombinowałem.

  3. To jest tak:
    “Zanim wysłałem całą książkę, napisałem do jednego z Was jak to się skończy, będzie chciał potwierdzi.” No to potwierdzam.

    Z tym, że sytuacja jest nieco paradoksalna, mianowicie schowanie przez wydawnictwo głowy w piasek jest potwierdzeniem tezy zawartej w książce. A gdyby decyzja brzmiała “wydajemy”? Czy to znaczyłoby, że idea tej powieści jest przynajmniej po części wydumana? Jeżeli niewydanie powieści dowodzi słuszności jej przesłania, a wydanie ją podważa – co ma zrobić wydawnictwo?

    Pomijając ten paradoks, to żałosne, że opisany mechanizm jednak funkcjonuje w naszej rzeczywistości właśnie w taki sposób.

    • Ten paradoks jest na tyle
      Ten paradoks jest na tyle oczywisty, że ja rzecz jasna brałem go pod uwagę i bez strachu poszedłem w ciemno za paradoksem. Otóż jeśli Znak wydałby książkę, którą zresztą uważał za więcej niż godną wydania do chwili, gdy się zorientował w co wdepnął, to miał szansę pokazać, że wyłamuje się z mechanizmu. Dla Znaku była to nie lada gratka, aby zrzucić z siebie garb i łatki. Nawet komuna korzystała z takich wentyli, puszczając od czasu do czasu coś niewygodnego. Znak z tej okazji nie skorzystał, czego byłem pewien, a gdyby skorzystał nie podważyłby tezy zawartej w książce (jednej z tez i wcale nie najważniejszej), bo przecież mieliśmy dziesiątki debat i linczów medialnych autorów, którzy napisali solidne książki, a zostali zgnojeni prze “środowisko”. Dość wspomnieć Gontarczyka, czy Domosławskiego, teraz grilluje się Graczyka. Co do tego ostatniego, przeczytałem kilka fragmentów i muszę przyznać, że to nużąca lektura, taka kronika towarzyska, ciężkim stylem spisana, ale przecież nie za to krytykuje się autora, tylko za fakty bezczelnie podane. Tak czy siak, Znak miał niepowtarzalną okazję wyrwać się z mechanizmu, a teza spokojnie by sobie żyła, bo przy nagłośnieniu książki, los autora jest dość oczywisty: “zoologiczna nienawiść, “oskrzydlająca ignorancja”, “błędy warsztatowe”, “grzebanie w cudzych brudach”, “moralna karłowatość”.

      PS Dziękuję, za potwierdzenie i tak sobie pomyślałem, że mogło zalatywać szantażem moralnym. Nie miałem takich intencji, naprawdę nic by się nie stało, gdybyś zdecydował inaczej. Tym bardziej dziękuję za potwierdzenie, a jeśli poczułeś się tak jak mi teraz przyszło do głowy, to bardzo przepraszam, znany jestem z prowokacji, ale tym razem naprawdę niczego nie kombinowałem.

  4. Nie mój temat, lecz
    Nie mój temat, lecz zatrzymało mnie jedno zdanie:
    “Własną jakość można podnieść tylko poprzez rywalizację, przysłowiowy oddech na plecach. ”
    Odezwała się we mnie gwałtowna niezgoda na powyższe. Mam odwrotne doświadczenia, ale może ja inna jestem.
    Lubię wewnątrzsterowność i bycie najlepszą (na jaką mnie stać, tzn wznosić się na swój własny szczyt) co często daje efekt po prostu bycia najlepszą wśród.
    Sam piszesz, że porównywanie z innymi masz – by użyć Twoich słów – w du.
    Przepraszam za wekslowanie rozmowy.
    I już – pozdrowiwszy – znikam.

    • Jedno nie wyklucza drugiego,
      Jedno nie wyklucza drugiego, ja nawet to łączę. Mam na myśli tylko i aż tyle, że jak kochać to księżniczki, a jak kraść to Mercedesy. Kiedy czytam coś porządnego, wybitnego czuję oddech na plecach, potem pokorę, potem kombinuję jak to przeskoczyć. O taki oddech mi chodzi, w marnym towarzystwie pozostaje tylko samodyscyplina, ale też brak punktu odniesienia dla własnej “produkcji”.

  5. Nie mój temat, lecz
    Nie mój temat, lecz zatrzymało mnie jedno zdanie:
    “Własną jakość można podnieść tylko poprzez rywalizację, przysłowiowy oddech na plecach. ”
    Odezwała się we mnie gwałtowna niezgoda na powyższe. Mam odwrotne doświadczenia, ale może ja inna jestem.
    Lubię wewnątrzsterowność i bycie najlepszą (na jaką mnie stać, tzn wznosić się na swój własny szczyt) co często daje efekt po prostu bycia najlepszą wśród.
    Sam piszesz, że porównywanie z innymi masz – by użyć Twoich słów – w du.
    Przepraszam za wekslowanie rozmowy.
    I już – pozdrowiwszy – znikam.

    • Jedno nie wyklucza drugiego,
      Jedno nie wyklucza drugiego, ja nawet to łączę. Mam na myśli tylko i aż tyle, że jak kochać to księżniczki, a jak kraść to Mercedesy. Kiedy czytam coś porządnego, wybitnego czuję oddech na plecach, potem pokorę, potem kombinuję jak to przeskoczyć. O taki oddech mi chodzi, w marnym towarzystwie pozostaje tylko samodyscyplina, ale też brak punktu odniesienia dla własnej “produkcji”.

  6. Nie mój temat, lecz
    Nie mój temat, lecz zatrzymało mnie jedno zdanie:
    “Własną jakość można podnieść tylko poprzez rywalizację, przysłowiowy oddech na plecach. ”
    Odezwała się we mnie gwałtowna niezgoda na powyższe. Mam odwrotne doświadczenia, ale może ja inna jestem.
    Lubię wewnątrzsterowność i bycie najlepszą (na jaką mnie stać, tzn wznosić się na swój własny szczyt) co często daje efekt po prostu bycia najlepszą wśród.
    Sam piszesz, że porównywanie z innymi masz – by użyć Twoich słów – w du.
    Przepraszam za wekslowanie rozmowy.
    I już – pozdrowiwszy – znikam.

    • Jedno nie wyklucza drugiego,
      Jedno nie wyklucza drugiego, ja nawet to łączę. Mam na myśli tylko i aż tyle, że jak kochać to księżniczki, a jak kraść to Mercedesy. Kiedy czytam coś porządnego, wybitnego czuję oddech na plecach, potem pokorę, potem kombinuję jak to przeskoczyć. O taki oddech mi chodzi, w marnym towarzystwie pozostaje tylko samodyscyplina, ale też brak punktu odniesienia dla własnej “produkcji”.

    • Mogę i nawet o tym myślę,
      Mogę i nawet o tym myślę, tylko jak mam to wydać przez garaż pan Józka Company, to wolę to zrobić przez Portal. Chętnie wezmę pod uwagę wszelkie sugestie, kto może wydać książkę i jeszcze jakoś się nazywa. Dodam, że książka nie jest żadnym endecko-katolickim dziełem i nawet nie wymienia nazwisk, więcej nie wymienia po imieniu głównych bohaterów.

      • Dlaczego od razu garaż u Ziuty?
        Wydaje mi się,że chyba do Wrocka masz blisko. Jest tam parę opcji, w tym jedna pasująca jako bardzo kontrowersyjna – Nortom 🙂
        Atut może się tym zainteresuje albo Wydawnictwo Dolnośląskie bo Europa to chyba nie za bardzo 🙂 A jeśli wszyscy się będą bali dotykać spraw religijno-mojżeszowych to (Na Trygława i Swaroga!) udaj się do wydawnictwa “Toporzeł” 😀
        Powodzenia

    • Mogę i nawet o tym myślę,
      Mogę i nawet o tym myślę, tylko jak mam to wydać przez garaż pan Józka Company, to wolę to zrobić przez Portal. Chętnie wezmę pod uwagę wszelkie sugestie, kto może wydać książkę i jeszcze jakoś się nazywa. Dodam, że książka nie jest żadnym endecko-katolickim dziełem i nawet nie wymienia nazwisk, więcej nie wymienia po imieniu głównych bohaterów.

      • Dlaczego od razu garaż u Ziuty?
        Wydaje mi się,że chyba do Wrocka masz blisko. Jest tam parę opcji, w tym jedna pasująca jako bardzo kontrowersyjna – Nortom 🙂
        Atut może się tym zainteresuje albo Wydawnictwo Dolnośląskie bo Europa to chyba nie za bardzo 🙂 A jeśli wszyscy się będą bali dotykać spraw religijno-mojżeszowych to (Na Trygława i Swaroga!) udaj się do wydawnictwa “Toporzeł” 😀
        Powodzenia

    • Mogę i nawet o tym myślę,
      Mogę i nawet o tym myślę, tylko jak mam to wydać przez garaż pan Józka Company, to wolę to zrobić przez Portal. Chętnie wezmę pod uwagę wszelkie sugestie, kto może wydać książkę i jeszcze jakoś się nazywa. Dodam, że książka nie jest żadnym endecko-katolickim dziełem i nawet nie wymienia nazwisk, więcej nie wymienia po imieniu głównych bohaterów.

      • Dlaczego od razu garaż u Ziuty?
        Wydaje mi się,że chyba do Wrocka masz blisko. Jest tam parę opcji, w tym jedna pasująca jako bardzo kontrowersyjna – Nortom 🙂
        Atut może się tym zainteresuje albo Wydawnictwo Dolnośląskie bo Europa to chyba nie za bardzo 🙂 A jeśli wszyscy się będą bali dotykać spraw religijno-mojżeszowych to (Na Trygława i Swaroga!) udaj się do wydawnictwa “Toporzeł” 😀
        Powodzenia

  7. Nareszcie dobry tekst od
    Nareszcie dobry tekst od jakiegoś czasu. Dużo wyjaśnia, no i naprawdę pokazujesz plecy. Wstydzę się swojego wpisu, tego o żydowskiej płaczce.
    Niecierpliwie czekam co zrobisz po tym “wypierdalać”, bo sam lubię to słowo, a scenariusz po, prawie zawsze miałem opracowany.

  8. Nareszcie dobry tekst od
    Nareszcie dobry tekst od jakiegoś czasu. Dużo wyjaśnia, no i naprawdę pokazujesz plecy. Wstydzę się swojego wpisu, tego o żydowskiej płaczce.
    Niecierpliwie czekam co zrobisz po tym “wypierdalać”, bo sam lubię to słowo, a scenariusz po, prawie zawsze miałem opracowany.

  9. Nareszcie dobry tekst od
    Nareszcie dobry tekst od jakiegoś czasu. Dużo wyjaśnia, no i naprawdę pokazujesz plecy. Wstydzę się swojego wpisu, tego o żydowskiej płaczce.
    Niecierpliwie czekam co zrobisz po tym “wypierdalać”, bo sam lubię to słowo, a scenariusz po, prawie zawsze miałem opracowany.

  10. witam
    Witam
    Tym pskowaniem pobudzasz coraz bardziej moją ciekawość;) Życzę ci tak czy siak powodzenia. Wartość rodzi się w cierpieniach.

    P.S.
    O ilu egzempalarzach myślisz czy decyduje o tym wydawca ?
    Pytam gdyż nie wiem a jeżeli ty to może jakiś niewielki nakład na początek ?

  11. witam
    Witam
    Tym pskowaniem pobudzasz coraz bardziej moją ciekawość;) Życzę ci tak czy siak powodzenia. Wartość rodzi się w cierpieniach.

    P.S.
    O ilu egzempalarzach myślisz czy decyduje o tym wydawca ?
    Pytam gdyż nie wiem a jeżeli ty to może jakiś niewielki nakład na początek ?

  12. witam
    Witam
    Tym pskowaniem pobudzasz coraz bardziej moją ciekawość;) Życzę ci tak czy siak powodzenia. Wartość rodzi się w cierpieniach.

    P.S.
    O ilu egzempalarzach myślisz czy decyduje o tym wydawca ?
    Pytam gdyż nie wiem a jeżeli ty to może jakiś niewielki nakład na początek ?

  13. Filozofia mnie naszła
    Kim jesteśmy?
    Co robimy?
    Gdzie się chowamy?
    Gdzie chowamy nasze dobra?
    Gdzie skrywamy nasze myśli?
    Gdzie są nasze nadzieje?
    Gdzie są nasi wrogowie?
    Gdzie są nasi przyjaciele?
    O co nam chodzi?
    O co się spieramy?
    Gdzie leży sedno?

    Pomidor? Brzuch gumowy? Nie… na Trygława i Swaroga… co to jest?!

    Dupa.

  14. Filozofia mnie naszła
    Kim jesteśmy?
    Co robimy?
    Gdzie się chowamy?
    Gdzie chowamy nasze dobra?
    Gdzie skrywamy nasze myśli?
    Gdzie są nasze nadzieje?
    Gdzie są nasi wrogowie?
    Gdzie są nasi przyjaciele?
    O co nam chodzi?
    O co się spieramy?
    Gdzie leży sedno?

    Pomidor? Brzuch gumowy? Nie… na Trygława i Swaroga… co to jest?!

    Dupa.

  15. Filozofia mnie naszła
    Kim jesteśmy?
    Co robimy?
    Gdzie się chowamy?
    Gdzie chowamy nasze dobra?
    Gdzie skrywamy nasze myśli?
    Gdzie są nasze nadzieje?
    Gdzie są nasi wrogowie?
    Gdzie są nasi przyjaciele?
    O co nam chodzi?
    O co się spieramy?
    Gdzie leży sedno?

    Pomidor? Brzuch gumowy? Nie… na Trygława i Swaroga… co to jest?!

    Dupa.