Reklama

Wszyscy dookoła kłamią nas i oszukują. Zaprawdę, powiadam wam: na kłamstwie świat nasz zbudowany, kłamstwo wszystko, nic jeno kłamstwo. Telewizja kłamie, gazety kłamią, radio kłamie. Okłamują nas politycy, okłamują nas znajomi, lekarz nam prawdy nie powie i ksiądz w kościele ściemnia. Kłamie nasz pies, gdy merda ogonem i kłamie dziecko, gady się fałszywie do portfela, nie do nas uśmiecha. Kłamią wszyscy, wszędzie i zawsze. Imię tego świata jest Kłamstwo, a imię dzieci jego- Kłamcy.
Kłamią wam ludzie wszyscy i z bólem powiem wam , że zbyt łatwo okłamywać się dajecie. Dyskusja ostatnia choćby, na Kontrowersjach: portalu medyczno- farmaceutycznym toczona. Kłócą się od dłuższego czasu osobnicy: Matka Wszystkich Kurek i przyjaciel Moniki. Zainteresowałem się kłótnią i ja i rzecz rzeczoną sprawdzić postanowiłem. Nabyłem wczoraj w godzinach wieczornych butelkę czystej-pełnej, sztuk trzy i po czasie niewielkim, tam sięgłem, gdzie wzrok nie sięga. I wyszło kolejne kłamstwo-matactwo, jak zwykle, jak zawsze, jak w każdym przypadku.
Kim jest przyjaciel, lekarz Polak z Niemiec, co za obrońcę medycyny i medyków tutaj służy? Imię: Franciszek, zawód: hodowca trzody chlewnej, miejsce zamieszkania: Niezawalin, koło Kalisza, żona Krystyna, dzieci troje, Krzyś, Ania, Tereska, lat w kolejności 3, 7, 12.
Obiekt nr 2, Matką Kurką się mieniący, krytykant-samouk, co się ni koncernom, ni korporacjom, ni innym autorytetom nie kłania. Imię: Jan, zawód: proboszcz Parafii Pod Wezwaniem Najświętszego Serca Jezusowego w Warszawie, żona: brak, dzieci: dwoje, imiona i płeć bliżej nieznane.
Widzicie więc że kłamstwo i oszustwo na każdym poziomie w żywot wasz się zakrada i nawet na zacnym tym portalu, gdzie piszemy teksty piękne, istotne i mądre, kłamie się na potęgę i nic pewnego, poza kłamstwem nie uświadczysz. Zostawiam temat, bo wstępem miał być tylko, niech się kto chce, za lekarza lub ptaka podaje. Do rzeczy przejdźmy.
Przyznam się pokornie, że całkiem niedawno dopiero, dotarły do mnie prawdy te okrutne, przejrzałem na oczy, a raczej, oczy me roztwarto. Napisał ja tekst o walce Pudziana, tej co to w piątek nocą się odbyła. Napisał z powodów kilku: bo nudził się z rana, bo wydarzenie jakby nie patrzeć w kulturze krajowej głośne, bo interesuje mię temat, bom w skrytości ducha liczył na głos jakiś, co wyjawi prawdę wstydliwą: „Wiesz co? Ja tez się tym trochę interesuję, co myślisz o…” Nie spełniło się, co mnie nijak nie dziwi. Z żywych a realnych znajomych, co ich w życiu mam i wiem ich imiona i twarzy wyglądy, też nikt tym chamskim sportem zainteresowań nie przejawił. Zbyt brutalne, każdy mi mówi, patrzeć na to, gadać o tym nie będę. Interesuję się wiec sam, intymnie, ale za to mocno. Tak to mi już zostało, bo za młodu sam się parałem tym i owym, z czego, jak to ze sportu, mam parę blizn i kontuzji. Od lat więc czytuję, oglądam, śledzę, jestem na bieżąco i śmiało powiedzieć mogłem: na tym sporcie się znam. Jak bardzo się myliłem, dowiedziałem się tutaj, na tym portalu, za co jestem wdzięczny, bo głupio w nieświadomości żyć, a jeszcze głupiej dawać kretyna z siebie robić. Jak już wspomniałem, nadzieje na duszę bratnią i partnera do dyskusji w siną dal uleciały, lecz tekst mój komentarzy kilku się doczekał, a ściślej sześciu, z czego dwa pominąć trzeba, bom je sam napisał. Jako że cyfra cztery pięknie się statystycznie, oraz matematycznie dzielić potrafi, zostawię cyfrę na rzecz procentów. Doczekał się ja zatem:
25% komentarzy z kategorii-średnio się w zasadzie interesuję, ale z ciekawości zapytam: „kto wygrał”?
25% komentarzy z kategorii-chłodna ocena: „low kick Pudziana”.
50 % komentarzy: głupiś że się podniecasz, show to jeno, widowisko, telenowela, z czego połowa w tonie podejrzenia, druga z pozycji, wiedzy oczywistej. Z procentami się nie dyskutuje, liczby są miażdżące. 50% to prawie większość, a większość, jak wiadomo, ma zawsze rację. Siąść powinienem, zapłakać nad losem i głupotą własną. Mogłem, a nie siadłem. Bez walki nie chciałem się poddać, przez co cierpienia moje większymi były, a rany dotkliwsze. No bo jak to tak? Jak ustawione, jak że na niby walczyli, jak, że się umówili? Że każdy wiedział, że to szopka tylko, jeno ja jeden nie wiedział, a za znawcę tematu się miał. No więc jakże to. Kto się z kim umówił, kto uknuł, kto się dogadał i załatwił? Zacząłem dociekać. Jak Matka ostatnio nauczać raczy, gdy spisek wietrzysz, nie o spisku myśl, a o interesie. Interes Pudziana, wygrać było i wygrał, odpada. Interes sponsorów był: oglądalność. Pół Polski na walkę czekało, reklamy leciały, wynik już nie był dla reklam istotny. Interes organizatorów: zarobić, zrobić show, popularyzować MMA, by w przyszłości zarabiać więcej. Co by było, gdyby Pudzian przegrał? Z tego co już nie raz obserwowałem, „Wielki Rewanż, Powrót Kolosa, Pudzianowski vs Najman 2” mógłby się sprzedać dużo lepiej niż „Ofiara Siłacza: epizod drugi”. Cholera. A jest jeszcze Najman. Czy jemu się opłacało nadstawić dupsko? Czy głupi był on, jego promotor, całe otoczenie? Czy nie dotarło do nich, że zwycięstwo w tej walce otwiera mu drogę do wielkich pieniędzy, do kolejnych walk na których zarobi krocie, będzie dyktował warunki miast dostawać ochłapy, do japońskich lub amerykańskich organizacji, gdzie może być gwiazdą? Może mieli na niego teczki? Może palce maczała mafia? Im dłużej myślałem, tym pytań więcej. I wyszło jak zwykle, że tyle wiem, co nic. Dopiero wtedy usiadłem i zapłakałem. A potem dotarło do mnie, na czym świat stoi, z czego zbudowany, co jego spoiwem. Kłamstwo. Dziś, pogodzony z losem, wiedzą tą dzielę się z wami. Wiem, że prawda to bolesna i że jak ja, miotać się będziecie, zaprzeczać, szarpać się, walczyć. Potem przyjdzie rezygnacja, płacz, w końcu świadomość nieuchronnej prawdy. A wtedy nastąpi spokój. Najgorszy bowiem los można znieść, gdy się przyczyn jego świadomym i możliwości, jakie się posiada. Gdy kłamstwem wszystko stoi, trzeba się nauczyć żyć w kłamstwie. Gdy łapiemy pierwszy oddech atmosferycznego powietrza, skazani zostajemy na oddychanie nim przez cale życie. Gdy zjawiamy się na świecie, spadają na nas prawa świata tego: grawitacja, cykl dobowy, podatki… Walczyć z tym nie sposób, nie wiedzieć o tym, głupio. Wiedza o pewnych zjawiskach nie daje nam szans na ich zmianę, ale wiedząc o nich i rozumiejąc ich mechanizmy, łatwiej możemy się odnaleźć w otaczającym nas świecie.
Przekazałem wam dziś wiedzę. Co z nią zrobicie, waszą jest sprawą.
To wszystko co chciałem powiedzieć.

Reklama
Reklama

10 KOMENTARZE

  1. No tak…
    W Stanach mógłbyś sobie zapewnić godzinę najlepszego czasu emisyjnego, na początek w lokalnej rozgłośni, a potem by już poszło… Może i własny Kościół zacząłby na twoje objawienia łożyć…
    A tu w kraju nic. Pudło.
    Alw pr.obować trzeba . Któryś pomysł wreszcie wypali…

  2. No tak…
    W Stanach mógłbyś sobie zapewnić godzinę najlepszego czasu emisyjnego, na początek w lokalnej rozgłośni, a potem by już poszło… Może i własny Kościół zacząłby na twoje objawienia łożyć…
    A tu w kraju nic. Pudło.
    Alw pr.obować trzeba . Któryś pomysł wreszcie wypali…