Reklama


Wiele wskazuje na to, że raport Millera nie będzie mówił całej prawdy, ale PO nie posunie się tak daleko, żeby kłamać. Przy takim założeniu musi dokonać się przemeblowanie poglądów na wierchuszce medialnej elitarnej, eksperckiej oraz politycznej i te ruchy już widać. Ruchy zawsze idą od góry, obserwując pierwsze i od razu poważne ruchy w wykonaniu TW Stokrotka, bardziej znanej jako Monika Olejnik, można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć kogo będzie „bardziej bolało”. Szans na obronę dwóch ulubionych teorii spiskowych serwowanych naprawdę mało rozgarniętym odbiorcom już nie ma. Najbardziej żal teorii spiskowej zwanej naciski i to w wersji „pierwszego pasażera”. Tej teorii nie obroni już nic, a moja pewność bierze się stąd, że Ruscy nie przepuściliby okazji aby z Kaczyńskiego zrobić mordercę, gdyby tylko istniał cień dowodu. Oni nie przepuścili okazji i bez dowodów, tyle ile mogli, tyle zasugerowali. Bzdetów o naciskach Błasika, poczynając od „awantury” na lotnisku, przez czytanie parametrów lotów, że o pilotowaniu na drugim fotelu nie wspomnę, nie powtórzy już największy idiota, który zarobił niezłą kasę na wierszówce, pisząc dla kolorowych pism w gatunku GW, czy Polityka. Delegat Klich w rozmowie z Olejnik na proste pytanie: Jakie ma Pan dowody materialne na obecność generała w kabinie pilotów? Odpowiedział, że opinię psychologów plus ciało generała znalezione w pobliżu kokpitu. Na tej podstawie nasz „fachowiec” przyjął wersję o naciskach. Miałem tego człowieka za nieco mądrzejszego, niestety kolejny raz się potwierdza zasada, że fachowiec wyszkolony w PRL i ZSRR zawsze będzie brygadzistą w kufajce, nie naukowcem. Stenogramy nie wskazują na obecność generała, a już na pewno nie wskazują na obecność w ostatniej fazie lotu. Kupującym kolorowe pisma, wyznawcom teorii spiskowych pozostaje wiara, że radzieccy psychologowie niczym radziecki bioenergoterapeuta Kaszpirowski, potrafili opinią umieścić generała w kabinie pilotów. Druga teoria o pilotach wariatach, umiera w oczach. Ten sam Klich na inne pytanie: „Skąd pan wie, że uchod bez ILS nie zadziała?” Odpowiedział z rozbrajającą szczerością, że tak mu powiedzieli radzieccy inżynierowie i tak mu pokazali na symulatorze, który „JEST ZUPEŁNIE INNY” niż kokpit i wyposażenie Tu 154M. Pani TW Stokrotka aż chrząknęło, bo nie mogła sponiewierać naszego fachowca, jak zrobiłby to uczciwy dziennikarz, widząc, że ma do czynienia albo z ignorantem albo przestraszonym emerytem, który chce dożyć spokojnej starości. Pani TW Stokrotka wysłała jedynie wyraźny sygnał, że BYŁA PIERWSZĄ DZIENNIKARKĄ, KTÓRA NIE WIERZY W TEORIE NACISKÓW I PILOTÓW SAMOBÓJCÓW.


Takich sygnałów nie wolno lekceważyć, podobne informacje sprzedaje się najlepszym. Nie jest dobrze skoro TW Stokrotka poważyła się na tak dramatyczny, chociaż wypracowany zwrot, wszak ta sama TW płakała gdy ujawniono księdza TW Maliński i „dobrze się bawiła” wchodząc do „Trójki” w stanie wojennym. Gdyby jeszcze taki cynk dostał jakiś tam Wroński czy inna Wielowiejska, można by mówić o przecieku niższego szczebla. Przeciek nie może być niższego szczebla, przeciek musi iść z samej góry politycznej na samą górę medialną jako nagroda za dotychczasowe działania i prośba o kolejne wyrazy lojalności wobec dobrej władzy. Oto rodzi nam się OBIEKTYWNA TW Stokrotka, która OD ZAWSZE WIEDZIAŁA, ŻE ZE SZKALOWANIEM PILOTÓW I LECHA KACZYŃSKIEGO to jedna wielka podłość. Takiego neptka jak Edmund Klich można spokojnie poświęcić, tym bardziej, że wcześniej pyskował za co go polubiłem na chwilę i przed wszystkim dlatego, że szykują się znacznie większe poświęcenia. Wielki PR-owski ruch na górze. Niemal na pewno wyleci Klich i może kilku pułkowników dla przykładu, tych najmniej winnych, ale to może okazać się za mało. Prawdziwym zamknięciem ust oszołomom byłoby poświęcenie Sikorskiego. Tusk robiąc taki wielki numer w zasadzie nic nie ryzykuje, Sikorski to pionek nadęty do rozmiarów figury, nie zacznie pyskować, bo media zaraz go przerobią na obrotowego karierowicza i oszołoma. Poza wszystkim gdy PO potraktuje Sikorskiego tymi samymi kwitami, co traktowała PiS, to już nie będzie szczucie, ale obrona racji stanu. Ministra Klicha nikt nie będzie żałował, jest tak skompromitowany, że jego wiarygodność jest żadna. Wszystko wskazuje również na to, że niezależny prokurator Seremt nie ma zamiaru „beknąć” w tak wielkiej sprawie, dlatego pięknym oskrzydlającym manewrem, jako niezależny prokurator, wciąga do śledztwa Tuska, pokazując, że prokuratura bez politycznego wsparcia jest przez Ruskich zwyczajnie olewana.

Armia jest w takiej rozsypce, że tu już nie ma o co się bić poza honorem, a to oznacza, że nie ma chętnych aby zgnoić pamięć swoich niemal zamordowanych kolegów, zamordowanych ponieważ organizacja tego lotu, to było wysyłanie na prawie śmiertelną misję. Tusk musi to wyczyścić tak, żeby bolało, ale jak najmniej. Stąd też wolne rozbrajanie sprawy i wycofywanie się z najgłupszych teorii spiskowych spisanych sms-owo. Pierwsze ratują się rekiny, za płocie będą musiały robić karasie. Presja jest tak duża, że Tuska sondowanie ile się uda uratować powoli traci sens. Trzeba będzie zdzielić porządnie, zrobić pokazówkę nie mniejszą niż ze Schetyną i wtedy powiedzieć, że sprawa jest zamknięta, winni na najwyższym szczeblu ukarani, KONIEC TEMATU SMOLEŃSKA. Taki szykuje się numer, co bardziej cwani już się do tego numeru przygotowują jak TW Stokrotka – Olejnik. Oprócz dymisji sprawie urwie się łeb tym, że nie było nacisków i piloci nie byli wariatami, po prostu tragiczny zbieg okoliczności plus wina Ruskich. Zupełne wycofanie się i przyznanie racji Pis, to czego jeszcze PiS chce? PiS nie spocznie póki rząd nie udowodni chorej tezy o zamachu, nie damy się szantażować szaleńcom!!! Mogę się pomylić w detalach, ale raport Millera na pewno nie pójdzie w stronę nacisków i karygodnych błędów pilotów, jeśli już muśnie tylko ten temat, niewinnie. Odpowiedzialnych Tusk wskaże i oczywiście nie będzie to Tusk z Arabskim, ale zupełny pionek Klich i prawdopodobnie nadmuchana figura Sikorski, w zależności od nastrojów i zapotrzebowania. No i oczywiście raport pojawi się przed prezydencją, bo raport przede wszystkim będzie bolał PO, ale tym bólem i fajerwerkami „europejskimi” zamknie się gęby oszołomom.

Reklama

Reklama

33 KOMENTARZE

  1. No ma to ręce i nogi, szczególnie gdy startuje ogólna ruchawka
    medialna. Nawet tow. Miller http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/glowna-przyczyna-katastrofy-jest-warszawa-a-nie-sm,1,4249912,wiadomosc.html proponuje by raport do bólu dotykał odpowiedzialności strony polskiej. Czyli mistrzowskie pieczenie 2 kurczaków nad 1 ogniem bo i przypieprzy się Tuskowi a i odwróci się uwagę od radzieckich towarzyszy odwdzięczając się im za wsparcie i hojną pożyczkę moskiewską. Minim wraca do gry. 🙂

    I na koniec taki oto michałek: “Zakończenie polskiego śledztwa smoleńskiego i prac komisji Jerzego Millera jest możliwe nawet bez dostępu do oryginałów “czarnych skrzynek”, ale Polska nadal chce ich udostępnienia – mówili dzisiaj premier Donald Tusk i prokurator generalny Andrzej Seremet.

  2. No ma to ręce i nogi, szczególnie gdy startuje ogólna ruchawka
    medialna. Nawet tow. Miller http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/glowna-przyczyna-katastrofy-jest-warszawa-a-nie-sm,1,4249912,wiadomosc.html proponuje by raport do bólu dotykał odpowiedzialności strony polskiej. Czyli mistrzowskie pieczenie 2 kurczaków nad 1 ogniem bo i przypieprzy się Tuskowi a i odwróci się uwagę od radzieckich towarzyszy odwdzięczając się im za wsparcie i hojną pożyczkę moskiewską. Minim wraca do gry. 🙂

    I na koniec taki oto michałek: “Zakończenie polskiego śledztwa smoleńskiego i prac komisji Jerzego Millera jest możliwe nawet bez dostępu do oryginałów “czarnych skrzynek”, ale Polska nadal chce ich udostępnienia – mówili dzisiaj premier Donald Tusk i prokurator generalny Andrzej Seremet.

  3. No ma to ręce i nogi, szczególnie gdy startuje ogólna ruchawka
    medialna. Nawet tow. Miller http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/glowna-przyczyna-katastrofy-jest-warszawa-a-nie-sm,1,4249912,wiadomosc.html proponuje by raport do bólu dotykał odpowiedzialności strony polskiej. Czyli mistrzowskie pieczenie 2 kurczaków nad 1 ogniem bo i przypieprzy się Tuskowi a i odwróci się uwagę od radzieckich towarzyszy odwdzięczając się im za wsparcie i hojną pożyczkę moskiewską. Minim wraca do gry. 🙂

    I na koniec taki oto michałek: “Zakończenie polskiego śledztwa smoleńskiego i prac komisji Jerzego Millera jest możliwe nawet bez dostępu do oryginałów “czarnych skrzynek”, ale Polska nadal chce ich udostępnienia – mówili dzisiaj premier Donald Tusk i prokurator generalny Andrzej Seremet.

      • Gdyby się wsłuchać co każdy z nich mówi i jak dzielnie
        się wspierają, na każdym kroku i w każdej sprawie, to bez znaczenia – czy to mówi Bogdan czy Edmund. Czy Miller Jerzy czy też Leszek Miller. Bo czerwoni dzielnie wspierają premiera Tuska – jak swojego, albo nawet bardziej.Co tylko pozornie wydaje się nielogiczne(bo wybory), ale kiedy sprawdzić ich ,,korzenie” – to mać ich jedna, partyjna i ubecka.

        • Trochę chyba za ostro, ten
          Trochę chyba za ostro, ten Edmund to jednak się stawiła na samym początku, zgłaszał, że Ruscy dymią nas jak chcą. Potem też pyskował nieraz wbrew linii, ale w końcu został przerobiony na pajaca i to nie tylko przez Ruskich, Tusk z tym drugim Klichem szczuli chyba bardziej. Sam nie wiem co mam o tym Edmundzie myśleć, na takiego szmaciarza jak Bogdan mi nie wyglądał, w końcu Bogdan do sądu go zaciągnął. Obawiam się, że z Edmundem zadziałało coś innego, on po prostu nie jest ani wybitnie inteligentny, ani specjalnie asertywny, czyli klasyczny usłużny urzędas. Ruscy mu sprzedali co chcieli, bo on sam ma blade pojęcie o robocie i przede wszystkim był tam sam. A Tuskowi ruska wersja pasowała idealnie, dopóki się nie okazało, że lud jednak, aż tak bardzo Kaczora nie chciał zeszmacić, lud mimo wszystko chce wiedzieć dlaczego rząd polski daje Ruskim robić z nas gnój. W skali nieoczekiwanej chce wiedzieć, jak podejrzewam co najmniej połowa, a to już jest bardzo niepokojąc i stąd przewiduję zwrot i “krwawe ofiary”.

      • Gdyby się wsłuchać co każdy z nich mówi i jak dzielnie
        się wspierają, na każdym kroku i w każdej sprawie, to bez znaczenia – czy to mówi Bogdan czy Edmund. Czy Miller Jerzy czy też Leszek Miller. Bo czerwoni dzielnie wspierają premiera Tuska – jak swojego, albo nawet bardziej.Co tylko pozornie wydaje się nielogiczne(bo wybory), ale kiedy sprawdzić ich ,,korzenie” – to mać ich jedna, partyjna i ubecka.

        • Trochę chyba za ostro, ten
          Trochę chyba za ostro, ten Edmund to jednak się stawiła na samym początku, zgłaszał, że Ruscy dymią nas jak chcą. Potem też pyskował nieraz wbrew linii, ale w końcu został przerobiony na pajaca i to nie tylko przez Ruskich, Tusk z tym drugim Klichem szczuli chyba bardziej. Sam nie wiem co mam o tym Edmundzie myśleć, na takiego szmaciarza jak Bogdan mi nie wyglądał, w końcu Bogdan do sądu go zaciągnął. Obawiam się, że z Edmundem zadziałało coś innego, on po prostu nie jest ani wybitnie inteligentny, ani specjalnie asertywny, czyli klasyczny usłużny urzędas. Ruscy mu sprzedali co chcieli, bo on sam ma blade pojęcie o robocie i przede wszystkim był tam sam. A Tuskowi ruska wersja pasowała idealnie, dopóki się nie okazało, że lud jednak, aż tak bardzo Kaczora nie chciał zeszmacić, lud mimo wszystko chce wiedzieć dlaczego rząd polski daje Ruskim robić z nas gnój. W skali nieoczekiwanej chce wiedzieć, jak podejrzewam co najmniej połowa, a to już jest bardzo niepokojąc i stąd przewiduję zwrot i “krwawe ofiary”.

      • Gdyby się wsłuchać co każdy z nich mówi i jak dzielnie
        się wspierają, na każdym kroku i w każdej sprawie, to bez znaczenia – czy to mówi Bogdan czy Edmund. Czy Miller Jerzy czy też Leszek Miller. Bo czerwoni dzielnie wspierają premiera Tuska – jak swojego, albo nawet bardziej.Co tylko pozornie wydaje się nielogiczne(bo wybory), ale kiedy sprawdzić ich ,,korzenie” – to mać ich jedna, partyjna i ubecka.

        • Trochę chyba za ostro, ten
          Trochę chyba za ostro, ten Edmund to jednak się stawiła na samym początku, zgłaszał, że Ruscy dymią nas jak chcą. Potem też pyskował nieraz wbrew linii, ale w końcu został przerobiony na pajaca i to nie tylko przez Ruskich, Tusk z tym drugim Klichem szczuli chyba bardziej. Sam nie wiem co mam o tym Edmundzie myśleć, na takiego szmaciarza jak Bogdan mi nie wyglądał, w końcu Bogdan do sądu go zaciągnął. Obawiam się, że z Edmundem zadziałało coś innego, on po prostu nie jest ani wybitnie inteligentny, ani specjalnie asertywny, czyli klasyczny usłużny urzędas. Ruscy mu sprzedali co chcieli, bo on sam ma blade pojęcie o robocie i przede wszystkim był tam sam. A Tuskowi ruska wersja pasowała idealnie, dopóki się nie okazało, że lud jednak, aż tak bardzo Kaczora nie chciał zeszmacić, lud mimo wszystko chce wiedzieć dlaczego rząd polski daje Ruskim robić z nas gnój. W skali nieoczekiwanej chce wiedzieć, jak podejrzewam co najmniej połowa, a to już jest bardzo niepokojąc i stąd przewiduję zwrot i “krwawe ofiary”.

  4. trochę o Edmundzie, wyrób własny, bez skracania
    Ja piszę od dawna dość dziewczyński blog, z niedużymi elementami chłopięcości, więc nie zapraszam, bo to nie te rewiry. Ale napisałam dziś rano taki tekścik dla samej siebie :
    "Niewątpliwie dzieje się coś nowego w opowieściach smoleńskich. Ekipa Tuska dostrzegła zdaje się, siłami własnymi lub zagranicznych przyjaciół, że jakaś część elektoratu, jakkolwiek byłaby nieprzychylna PiSowi, teraz i zawsze, to nie może jednak nie zauważyć, iż postępowanie polskiej administracji wobec tego zdarzenia obnażyło kilka słabości państwa i partii. Jeśli się przyjmie znaną od dawna tezę, że państwo to partia, a partia to Tusk, sytuacja staje się zgoła niekorzystna, co widać wyraźnie w słupkach. Nawet gdybyśmy zamawiali sondaże co godzinę, żeby wreszcie trafić w wynik, to i tak najlepiej nie jest, co tu kryć. Stąd już niedaleko, żeby dostrzec nie tylko inflację, ceny paliwa, OFE i inne elementy z okolic bazy. Dotychczasowa opowieść smoleńska robiła nam, Polakom koło nadbudowy. Odwieczny nieprzyjaciel, zaborca i okupant, i współpasażer, co wyskakiwał z samolotu z gaśnicą, kiedy my swobodnie spadaliśmy sobie z paraszutem, więc ten wróg, czyli Rusek szcza nam w twarz. Przykładów można mnożyć wiele, chociażby ten stosunek Tatiany i Edmunda na jednej takiej konferencji, kiedy to generał usiadła pułkownikowi na twarz, mówiąc mu, że pogadać może, ale później. Mnie najbardziej urzekło jednak szczanie z fajerwerkiem. W raporcie MAK czytamy, iż badania pirotechniczne elementów wraku zakończyły się wynikiem negatywnym i nie odnaleziono żadnych substancji pirotechnicznych. Minęło trochę czasu i nasza prokuratura, po zakończeniu wszystkich możliwych czynności dowodowych uznała, że nie istnieją powody, aby dalej zajmować się wątkiem zamachowym śledztwa. I wtedy nagle Saak Karapetian mówi nam, że wrak i owszem, ale teraz na wraku trwają eksperymenty i badania pirotechniczne. Czujecie te stróżki ruskiego moczu spływającego po dumie Polaka? Spływają, ja to widzę, bo czytam ciągle różne fora, blogi i salony, i mogę zapewnić, że nic to komentarze oneciarzy, gazeciarzy i fejsbuczyny na temat lekkiego przesytu sprawą smoleńską. Nie ma w nich głębi, żaru, czasu i poświęcenia. Pierdyknąć jedno głupie zdanie, podrzędnie złożone z pospolitych błędów, a walnąć porządny raport o kolejnej analizie tekstów i wiadomości, to całkiem nie to samo. Tę leciutką zmianę klimatu widać było także we wczorajszych przepytywankach pułkownika Edmunda przez tę Olejnik. Obserwowałam to z przyjemnością, bo nic tak mnie nie kręci jak wzmacnianie się słabością innych. Dwie rzeczy w szczególności zwróciły moją uwagę. Po pierwsze, sugestia tej Olejnik, że skoro pułkownik w kwiecie wieku opuścił czynne lotnictwo, bo w 1978 roku miał dopiero 32 lata, nie może się pochwalić wielkim doświadczeniem na tej niwie i wśród chmur. I ja myślę, że facet, co latał na samolocie TS-8 Bies, jednostce treningowo-szkoleniowej produkowanej w latach 1958 – 60, nabrał wiedzy i doświadczenia lotniczego chyba gdzie indziej, bo nie w powietrzu. Osobiście sądzę, że choroba uszu, jakiś katar, czy świąd charakteru zmusiły Edmunda do zmiany zainteresowań, więc facet wziął się za bezpieczeństwo lotów. Taki też temat miała jego praca doktorska „Kierunki doskonalenia działalności służby bezpieczeństwa lotów w siłach zbrojnych RP”, sporządzona z prędkością Mach3, bo rozpoczęta dnia 01/11/1996 i zakończona 17/06/1997, czyli w 7 miesięcy z małym okładem i przerwą na święta, windsurfing i strzały do rzutków. Niestety przyszłość pokazała, że odkryciami pułkownika nikt się  specjalnie nie przejął, albo nikt nie czytał tej czytanki. Twierdzę zatem, że wiedza pułkownika na tematy ściśle techniczne jest porównywalna do wiedzy kosztorysanta na temat konstrukcji sprężonych, czego dowodem jest choćby qui pro quo w temacie UCHOD. A swoją drogą, żeby w naszej armii nie było kogoś, kto a priori wie, do czego służy jeden guzik, montowany seryjnie w samolocie na długo przed wymyśleniem systemu ILS? We wczorajszej rozmowie doszło też do freudowskiej oszybki pułkownika, dowodzącej, że i on czyta fora oraz salony katastroficzne. Kiedy bowiem wymieniał lotniska zapasowe, zamiast Witebsk i Mińsk, palnął coś o Briańsku, a Briańsk to perła w koronie zwolenników teorii o 2M. Kto chce, niech sobie sprawdzi, co też znaczy to 2M. To bardzo ciekawe, bo w oficjalnym strumieniu (ś)wiadomości nic o Briańsku nigdy nie padło. Ale kto mówi, ten zawsze coś chlapnie Freudem, jak choćby o tej katastrofie białoruskiego Su27 na Air Show w Radomiu."
    A ponieważ lubię sobie pomanipulować przy filmach i wiadomościach, więc zmanipulowałam troszkę Kropkę nad i :
    http://www.youtube.com/watch?v=1pI9_a16T3c

  5. trochę o Edmundzie, wyrób własny, bez skracania
    Ja piszę od dawna dość dziewczyński blog, z niedużymi elementami chłopięcości, więc nie zapraszam, bo to nie te rewiry. Ale napisałam dziś rano taki tekścik dla samej siebie :
    "Niewątpliwie dzieje się coś nowego w opowieściach smoleńskich. Ekipa Tuska dostrzegła zdaje się, siłami własnymi lub zagranicznych przyjaciół, że jakaś część elektoratu, jakkolwiek byłaby nieprzychylna PiSowi, teraz i zawsze, to nie może jednak nie zauważyć, iż postępowanie polskiej administracji wobec tego zdarzenia obnażyło kilka słabości państwa i partii. Jeśli się przyjmie znaną od dawna tezę, że państwo to partia, a partia to Tusk, sytuacja staje się zgoła niekorzystna, co widać wyraźnie w słupkach. Nawet gdybyśmy zamawiali sondaże co godzinę, żeby wreszcie trafić w wynik, to i tak najlepiej nie jest, co tu kryć. Stąd już niedaleko, żeby dostrzec nie tylko inflację, ceny paliwa, OFE i inne elementy z okolic bazy. Dotychczasowa opowieść smoleńska robiła nam, Polakom koło nadbudowy. Odwieczny nieprzyjaciel, zaborca i okupant, i współpasażer, co wyskakiwał z samolotu z gaśnicą, kiedy my swobodnie spadaliśmy sobie z paraszutem, więc ten wróg, czyli Rusek szcza nam w twarz. Przykładów można mnożyć wiele, chociażby ten stosunek Tatiany i Edmunda na jednej takiej konferencji, kiedy to generał usiadła pułkownikowi na twarz, mówiąc mu, że pogadać może, ale później. Mnie najbardziej urzekło jednak szczanie z fajerwerkiem. W raporcie MAK czytamy, iż badania pirotechniczne elementów wraku zakończyły się wynikiem negatywnym i nie odnaleziono żadnych substancji pirotechnicznych. Minęło trochę czasu i nasza prokuratura, po zakończeniu wszystkich możliwych czynności dowodowych uznała, że nie istnieją powody, aby dalej zajmować się wątkiem zamachowym śledztwa. I wtedy nagle Saak Karapetian mówi nam, że wrak i owszem, ale teraz na wraku trwają eksperymenty i badania pirotechniczne. Czujecie te stróżki ruskiego moczu spływającego po dumie Polaka? Spływają, ja to widzę, bo czytam ciągle różne fora, blogi i salony, i mogę zapewnić, że nic to komentarze oneciarzy, gazeciarzy i fejsbuczyny na temat lekkiego przesytu sprawą smoleńską. Nie ma w nich głębi, żaru, czasu i poświęcenia. Pierdyknąć jedno głupie zdanie, podrzędnie złożone z pospolitych błędów, a walnąć porządny raport o kolejnej analizie tekstów i wiadomości, to całkiem nie to samo. Tę leciutką zmianę klimatu widać było także we wczorajszych przepytywankach pułkownika Edmunda przez tę Olejnik. Obserwowałam to z przyjemnością, bo nic tak mnie nie kręci jak wzmacnianie się słabością innych. Dwie rzeczy w szczególności zwróciły moją uwagę. Po pierwsze, sugestia tej Olejnik, że skoro pułkownik w kwiecie wieku opuścił czynne lotnictwo, bo w 1978 roku miał dopiero 32 lata, nie może się pochwalić wielkim doświadczeniem na tej niwie i wśród chmur. I ja myślę, że facet, co latał na samolocie TS-8 Bies, jednostce treningowo-szkoleniowej produkowanej w latach 1958 – 60, nabrał wiedzy i doświadczenia lotniczego chyba gdzie indziej, bo nie w powietrzu. Osobiście sądzę, że choroba uszu, jakiś katar, czy świąd charakteru zmusiły Edmunda do zmiany zainteresowań, więc facet wziął się za bezpieczeństwo lotów. Taki też temat miała jego praca doktorska „Kierunki doskonalenia działalności służby bezpieczeństwa lotów w siłach zbrojnych RP”, sporządzona z prędkością Mach3, bo rozpoczęta dnia 01/11/1996 i zakończona 17/06/1997, czyli w 7 miesięcy z małym okładem i przerwą na święta, windsurfing i strzały do rzutków. Niestety przyszłość pokazała, że odkryciami pułkownika nikt się  specjalnie nie przejął, albo nikt nie czytał tej czytanki. Twierdzę zatem, że wiedza pułkownika na tematy ściśle techniczne jest porównywalna do wiedzy kosztorysanta na temat konstrukcji sprężonych, czego dowodem jest choćby qui pro quo w temacie UCHOD. A swoją drogą, żeby w naszej armii nie było kogoś, kto a priori wie, do czego służy jeden guzik, montowany seryjnie w samolocie na długo przed wymyśleniem systemu ILS? We wczorajszej rozmowie doszło też do freudowskiej oszybki pułkownika, dowodzącej, że i on czyta fora oraz salony katastroficzne. Kiedy bowiem wymieniał lotniska zapasowe, zamiast Witebsk i Mińsk, palnął coś o Briańsku, a Briańsk to perła w koronie zwolenników teorii o 2M. Kto chce, niech sobie sprawdzi, co też znaczy to 2M. To bardzo ciekawe, bo w oficjalnym strumieniu (ś)wiadomości nic o Briańsku nigdy nie padło. Ale kto mówi, ten zawsze coś chlapnie Freudem, jak choćby o tej katastrofie białoruskiego Su27 na Air Show w Radomiu."
    A ponieważ lubię sobie pomanipulować przy filmach i wiadomościach, więc zmanipulowałam troszkę Kropkę nad i :
    http://www.youtube.com/watch?v=1pI9_a16T3c

  6. trochę o Edmundzie, wyrób własny, bez skracania
    Ja piszę od dawna dość dziewczyński blog, z niedużymi elementami chłopięcości, więc nie zapraszam, bo to nie te rewiry. Ale napisałam dziś rano taki tekścik dla samej siebie :
    "Niewątpliwie dzieje się coś nowego w opowieściach smoleńskich. Ekipa Tuska dostrzegła zdaje się, siłami własnymi lub zagranicznych przyjaciół, że jakaś część elektoratu, jakkolwiek byłaby nieprzychylna PiSowi, teraz i zawsze, to nie może jednak nie zauważyć, iż postępowanie polskiej administracji wobec tego zdarzenia obnażyło kilka słabości państwa i partii. Jeśli się przyjmie znaną od dawna tezę, że państwo to partia, a partia to Tusk, sytuacja staje się zgoła niekorzystna, co widać wyraźnie w słupkach. Nawet gdybyśmy zamawiali sondaże co godzinę, żeby wreszcie trafić w wynik, to i tak najlepiej nie jest, co tu kryć. Stąd już niedaleko, żeby dostrzec nie tylko inflację, ceny paliwa, OFE i inne elementy z okolic bazy. Dotychczasowa opowieść smoleńska robiła nam, Polakom koło nadbudowy. Odwieczny nieprzyjaciel, zaborca i okupant, i współpasażer, co wyskakiwał z samolotu z gaśnicą, kiedy my swobodnie spadaliśmy sobie z paraszutem, więc ten wróg, czyli Rusek szcza nam w twarz. Przykładów można mnożyć wiele, chociażby ten stosunek Tatiany i Edmunda na jednej takiej konferencji, kiedy to generał usiadła pułkownikowi na twarz, mówiąc mu, że pogadać może, ale później. Mnie najbardziej urzekło jednak szczanie z fajerwerkiem. W raporcie MAK czytamy, iż badania pirotechniczne elementów wraku zakończyły się wynikiem negatywnym i nie odnaleziono żadnych substancji pirotechnicznych. Minęło trochę czasu i nasza prokuratura, po zakończeniu wszystkich możliwych czynności dowodowych uznała, że nie istnieją powody, aby dalej zajmować się wątkiem zamachowym śledztwa. I wtedy nagle Saak Karapetian mówi nam, że wrak i owszem, ale teraz na wraku trwają eksperymenty i badania pirotechniczne. Czujecie te stróżki ruskiego moczu spływającego po dumie Polaka? Spływają, ja to widzę, bo czytam ciągle różne fora, blogi i salony, i mogę zapewnić, że nic to komentarze oneciarzy, gazeciarzy i fejsbuczyny na temat lekkiego przesytu sprawą smoleńską. Nie ma w nich głębi, żaru, czasu i poświęcenia. Pierdyknąć jedno głupie zdanie, podrzędnie złożone z pospolitych błędów, a walnąć porządny raport o kolejnej analizie tekstów i wiadomości, to całkiem nie to samo. Tę leciutką zmianę klimatu widać było także we wczorajszych przepytywankach pułkownika Edmunda przez tę Olejnik. Obserwowałam to z przyjemnością, bo nic tak mnie nie kręci jak wzmacnianie się słabością innych. Dwie rzeczy w szczególności zwróciły moją uwagę. Po pierwsze, sugestia tej Olejnik, że skoro pułkownik w kwiecie wieku opuścił czynne lotnictwo, bo w 1978 roku miał dopiero 32 lata, nie może się pochwalić wielkim doświadczeniem na tej niwie i wśród chmur. I ja myślę, że facet, co latał na samolocie TS-8 Bies, jednostce treningowo-szkoleniowej produkowanej w latach 1958 – 60, nabrał wiedzy i doświadczenia lotniczego chyba gdzie indziej, bo nie w powietrzu. Osobiście sądzę, że choroba uszu, jakiś katar, czy świąd charakteru zmusiły Edmunda do zmiany zainteresowań, więc facet wziął się za bezpieczeństwo lotów. Taki też temat miała jego praca doktorska „Kierunki doskonalenia działalności służby bezpieczeństwa lotów w siłach zbrojnych RP”, sporządzona z prędkością Mach3, bo rozpoczęta dnia 01/11/1996 i zakończona 17/06/1997, czyli w 7 miesięcy z małym okładem i przerwą na święta, windsurfing i strzały do rzutków. Niestety przyszłość pokazała, że odkryciami pułkownika nikt się  specjalnie nie przejął, albo nikt nie czytał tej czytanki. Twierdzę zatem, że wiedza pułkownika na tematy ściśle techniczne jest porównywalna do wiedzy kosztorysanta na temat konstrukcji sprężonych, czego dowodem jest choćby qui pro quo w temacie UCHOD. A swoją drogą, żeby w naszej armii nie było kogoś, kto a priori wie, do czego służy jeden guzik, montowany seryjnie w samolocie na długo przed wymyśleniem systemu ILS? We wczorajszej rozmowie doszło też do freudowskiej oszybki pułkownika, dowodzącej, że i on czyta fora oraz salony katastroficzne. Kiedy bowiem wymieniał lotniska zapasowe, zamiast Witebsk i Mińsk, palnął coś o Briańsku, a Briańsk to perła w koronie zwolenników teorii o 2M. Kto chce, niech sobie sprawdzi, co też znaczy to 2M. To bardzo ciekawe, bo w oficjalnym strumieniu (ś)wiadomości nic o Briańsku nigdy nie padło. Ale kto mówi, ten zawsze coś chlapnie Freudem, jak choćby o tej katastrofie białoruskiego Su27 na Air Show w Radomiu."
    A ponieważ lubię sobie pomanipulować przy filmach i wiadomościach, więc zmanipulowałam troszkę Kropkę nad i :
    http://www.youtube.com/watch?v=1pI9_a16T3c