Reklama

Jarek z Bielawy – najgłupszy z prezenterów TV śniadaniowych, zaczyna swój poranny dyżur od rżenia z własnych dowcipów, potem chrząka w trakcie wypowiedzi zaproszonych gości, a po robocie szczeka na blogu lub Twitterze, zastrzegając, że już zdjął mundur funkcjonariusza TVN i w związku z tym siedzi w prywatnej budzie. TVN ma kilka miliardów długu i prawdopodobnie to jest główna przyczyna, że w telewizji śniadaniowej, ale nie tylko, stacja jest zmuszona zatrudniać konie w roli prezenterów. Wygląda na to, że bieda postępuje w tempie zawrotnym, bo TVN nie stać na zatrudnienia konia, który mówi, co zaowocowało umową zleceniem dla konia, który rży, chrząka i szczeka. Swego czasu rżący koń szczekał na blogu, że na jego miejscu należałoby posadzić komentujących w Internecie i wówczas okazałoby się, że żaden z „hejterów” nie zdołałby się odnaleźć w roli Jarka z Bielawy. Zgadza się, gdyby mnie końmi do TVN zaciągnęli, to nie dałbym rady zastąpić flagowego prezentera, z tej prostej przyczyny, że nie umiem naśladować roboczego konia, który rży, a po fajrancie szczeka. Antropomorfizm na takim poziomie zdecydowanie mnie przerasta, o ile TVN zaniżyłby jeszcze trochę wymagania, powiedzmy do robienia jaskółki albo udawania gry na gitarze w stringach, Jarek natychmiast mógłby liczyć maile zwalniające go z roboty. Póki standardy dla prezenterów TVN są unikalne i wymagają końskiego zdrowia, koń TVN będzie rżał, chrząkał i szczekał poza konkurencją. Nie znaczy to jednak, że podobne wyczyny natychmiast mają być otoczone powszechnym uznaniem. Z ciekawości raz można zerknąć, jak sztukmistrz podkłada sobie zapalniczkę do okrężnicy i za chwilę pojawia się gorący news, ale na dłuższa metę i na trzeźwo delektowanie się podobną rozrywką rozwija atawizmy.

Reklama

Przy dłuższym obserwowaniu świata zwierząt medialnych, człowiek zaczyna łapczywie rzucać się na owsiankę, jeść kostki cukru w całości i skakać przez płotek, zamiast wchodzić furtką. I tak z wolna z człowieka robi się medialny lewostronny centaur, czyli taki „Anka” z końskim łbem posadowionym na końskim zadzie, a w środku przyszyte cycki Michaliny. Centaury siadają przed ekranami i patrzą na pełnokrwistego przodka – rżącego konia Jarka i to właściwie koniec rozrywki, która w kinie się nie sprzeda, ale darmowe płyty DVD do kolorowych gazet dołączą na pewno. Pozwoliłem sobie na dawkę niewybrednego jadu, zresztą, co się będziemy czarować eufemizmami, po prostu wyraziłem swoje obrzydzenie dla człowieka pozbawionego cech ludzkich, przynajmniej takich jak poczucie wstydu, estetyki oraz przyzwoitości i tylko koni żal. Ale po co to? Bo ktoś musi. Dookoła sami dyplomaci i esteci, wychowankowie medialnej dyscypliny, która wskazuje, jaki cham jest mistrzem taktu, jakie bydle świeckim błogosławionym, jaka dziwka matką chrzestną cnót wszelakich. Jakiś taki niesamowity paraliż postaw. Wszędzie widać, słychać i czuć, że byle rżący koń zadziera ogon i wiadomo, że z tej strony się nie pluje, a w odpowiedzi mamy skromne: „bądźmy ponad to”. Ponad co? Za wezwanie do przeskoczenia szczekającego konia, według wszystkich prawideł dżentelmeńskich, rycerskich i zwyczajnie ludzkich, brało się w pysk.

Takiego trzeba wskazać palcem i wybatożyć na oczach całego stada rżących koni i zachwyconych rżeniem centaurów. To nie jest tak, że z koniem sobie pogadasz o kulturze prowadzenia zaprzęgu, zwłaszcza, gdy koń nigdy karety nie ciągnął, ale furę z gnojem. Na konie jest bat i wtedy ma prawo rżeć, ale gwarantuję, że szczekał nie będzie. Gdy koń poczuje cukier w gębie za wierzganie nogami na oślep, to wcześniej niż później zęby powybija, potem zarży ze śmiechu i zaszczeka na końcu, że go podkówki uwierają od tej agresji. Jeśli dziś koniowi przychodzi do głowy, że człowiek się „agresywnie broni”, to co on jutro z kopytami zrobi? W życie i na głowę z kopytami wejdzie. Mnie tam wszystko jedno, co bliźni sobie robi, chce być miłośnikiem zwierząt, niech się z koniem nie kopie, ale ode mnie proszę nie wymagać transformacji na obraz i podobieństwo lewostronnego centaura. Widzę konia, który rży i wierzga, to sięgam po bat, widzę konia, który szczeka, to krzyczę: „do budy”. Na wsi się wychowałem i wiocha mi nie będzie charakteru psuła. Rżącego konia i burka łańcuchowego z kilometra rozpoznaję, dla mnie to nie jest partner do rozmowy, choćby z tego powodu, że nie wiem z czego koń rży i o czym szczeka. Rozmawiał nie będę, ale odpowiem zawsze.

PS No i jeszcze te końskie klapy na świńskich oczkach. A może to nie jest koń, tylko „Anka” szkapa?

Reklama

28 KOMENTARZE

  1. Kurek z Polsat News
    W PN jest odpowiednik Kuźniara i nazywa się Kurek. Ten znany brzydki celebryta siedzi tam każdego ranka, czasem zastępuje go niejaka Cholewińska – inny intelektualny dramat.
    Ci z telewizji śniadaniowych wcale nie są tacy najgorsi, oto moja lista największych upadków i zaprzeczenia roli dziennikarza w stacjach telewizyjnych:
    1. Sobieniowski – absolutny mistrz ustawek, to stworzenie podłością i bezczelnością na głowę bije Lisa.
    2. Lis
    3. Gugała – partyjny funkcjonariusz rządowy
    4. Gozdyra
    5. Kolinda Zalesko
    6. Czyż – byłby bardziej pożyteczny dla rządzącej szajki, gdyby swoich zdań nie szył tak grubymi nićmi
    7. B. Grabarczyk z PN
    8. Kraśko – tak głupi, że naprawdę nie jest to typ aż tak bardzo szkodliwy
    Morozowskiego nie wymieniam, bo przez swoją mdłość nie realizuje celów jakie mu wyznaczają Walterowie/Wejchertowie.
    O Paradowskiej, Michalikowej i Wątłym nie wspominam, ponieważ Superstacja ma oglądalność na poziomie słuchalności osiedlowego radiowęzła.

    • Sobieniowski.
      Na własne oczy widziałem, jak wciągał Bolęsę na pedalską minę, tę z siedzeniem za murem.
      Było to tak żenujące widowisko, że słów brak. Może kiedyś to był człowiek, ale do tvn wstąpił.
      Wątły- takich podziarganych omijam w realu. W latach 70 modne były "sznyty"- blizny na rękach po aktach autoagresji. To to samo. Blizny na umyśle. Nieuleczalne.

  2. Kurek z Polsat News
    W PN jest odpowiednik Kuźniara i nazywa się Kurek. Ten znany brzydki celebryta siedzi tam każdego ranka, czasem zastępuje go niejaka Cholewińska – inny intelektualny dramat.
    Ci z telewizji śniadaniowych wcale nie są tacy najgorsi, oto moja lista największych upadków i zaprzeczenia roli dziennikarza w stacjach telewizyjnych:
    1. Sobieniowski – absolutny mistrz ustawek, to stworzenie podłością i bezczelnością na głowę bije Lisa.
    2. Lis
    3. Gugała – partyjny funkcjonariusz rządowy
    4. Gozdyra
    5. Kolinda Zalesko
    6. Czyż – byłby bardziej pożyteczny dla rządzącej szajki, gdyby swoich zdań nie szył tak grubymi nićmi
    7. B. Grabarczyk z PN
    8. Kraśko – tak głupi, że naprawdę nie jest to typ aż tak bardzo szkodliwy
    Morozowskiego nie wymieniam, bo przez swoją mdłość nie realizuje celów jakie mu wyznaczają Walterowie/Wejchertowie.
    O Paradowskiej, Michalikowej i Wątłym nie wspominam, ponieważ Superstacja ma oglądalność na poziomie słuchalności osiedlowego radiowęzła.

    • Sobieniowski.
      Na własne oczy widziałem, jak wciągał Bolęsę na pedalską minę, tę z siedzeniem za murem.
      Było to tak żenujące widowisko, że słów brak. Może kiedyś to był człowiek, ale do tvn wstąpił.
      Wątły- takich podziarganych omijam w realu. W latach 70 modne były "sznyty"- blizny na rękach po aktach autoagresji. To to samo. Blizny na umyśle. Nieuleczalne.

  3. same Keny i jeden major
    Za dawnej komuny ludzie z Dziennika TV byli optycznie całkiem inni. Z samej gęby było jasne, że  jeden z drugim to funkcjonariusz na służbie. Emanowali czekistowską naturalnością, i nieudawaną wiarą w to co mówią. Dziś tylko ewentualnie redaktor Lis trochę podtrzymuje tamto wrażenie.
    Figurki teraźniejsze są wizualnie podobne do polakierowanych drewnianych lalek nadziewanych na rękę przez brzuchomówców.
    Takie miarowo kłapiące ustami stworki zaczęły się pojawiać pod koniec lat osiemdziesiątych i ostatecznie wyparły starych wyjadaczy.
    Nie wiem skąd tacy się biorą, możliwe że absolutnie podstawowa cecha kandydata do Dziennika, czyli całkowity brak tremy akurat często wystepuje u osobników drewnianych.

  4. same Keny i jeden major
    Za dawnej komuny ludzie z Dziennika TV byli optycznie całkiem inni. Z samej gęby było jasne, że  jeden z drugim to funkcjonariusz na służbie. Emanowali czekistowską naturalnością, i nieudawaną wiarą w to co mówią. Dziś tylko ewentualnie redaktor Lis trochę podtrzymuje tamto wrażenie.
    Figurki teraźniejsze są wizualnie podobne do polakierowanych drewnianych lalek nadziewanych na rękę przez brzuchomówców.
    Takie miarowo kłapiące ustami stworki zaczęły się pojawiać pod koniec lat osiemdziesiątych i ostatecznie wyparły starych wyjadaczy.
    Nie wiem skąd tacy się biorą, możliwe że absolutnie podstawowa cecha kandydata do Dziennika, czyli całkowity brak tremy akurat często wystepuje u osobników drewnianych.

  5. O takich jak ten przygłup
    za mojej młodości mówiło się młotek. Młotek był synonimem stoczniowca czyli człowieka przybyłego do Trójmiasta do pracy w stoczniach, z okolicznych wiosek, z całym bagażem nawyków i upodobań. Młotek ubierał się w chabrowe bądź buraczane garnitury z krempliny, koszule nonajrony, krawaty z namalowaną gołą dupą, a z tylnej kieszeni wystawał mu zapchany łupieżem grzebień z rączką na kształt stojącej bokiem gołej baby z wypiętą dupą i wielkim cycem. Można powiedzieć, że to wypisz wymaluj Bolek we własnej. Kuźniar, ile razy na niego patrzę, tyle razy mam przed oczami takiego właśnie młotka.

  6. O takich jak ten przygłup
    za mojej młodości mówiło się młotek. Młotek był synonimem stoczniowca czyli człowieka przybyłego do Trójmiasta do pracy w stoczniach, z okolicznych wiosek, z całym bagażem nawyków i upodobań. Młotek ubierał się w chabrowe bądź buraczane garnitury z krempliny, koszule nonajrony, krawaty z namalowaną gołą dupą, a z tylnej kieszeni wystawał mu zapchany łupieżem grzebień z rączką na kształt stojącej bokiem gołej baby z wypiętą dupą i wielkim cycem. Można powiedzieć, że to wypisz wymaluj Bolek we własnej. Kuźniar, ile razy na niego patrzę, tyle razy mam przed oczami takiego właśnie młotka.

  7. Pardon, off topic
    Białorusin Artymowicz dostał kolejne zlecenie od oficera prowadzącego i wysypał się na s24. Pawka będzie u Lisa w poniedziałek (termin nieprzypadkowy, bo 21 i 22 października konferencja naukowa pod przewodnictwem prof. Witakowskiego).
    Artymowicz popełnił kolejną rzecz, tym razem prof. Witakowskiego nazwał satyrykiem. Po nazwaniu Biniendy i paru innych kłamcami, nazwaniu Błasika ch..m, teraz Witakowskiego wziął na radar.
    Ten łotr będzie za chwilę w Polsce w lisiej norze, ja sobie nie wyobrażam, by po dzisiejszym obnażeniu się na blogu nie przeprowadzić takiej zadymy, że skunksowi w pięty pójdzie.
    Niejaka Maud z s24 przprowadziła korespondencję z NPW i prok. Wójcik odpisując wyjaśnił, że Artymowicz nie ma nic do powiedzenia w sensie śledczym czy procesowym. Na blogu Maud niezbyt słynny Azrael wysypał się, że współpracuje z Artymowiczem, ba i zdaje się przygotowywana jest akcja "wykańczania ZP" jak wcześniej tenże Azrael z ojcem Mądlem zapowiadali.
    Do dzieła, oni już wręcz jawnie zapowiadaja jakie skurwysyństwa będą dokonywane.

    • Astrofizyk…. niedługo astrolog będzie uchodził za eksperta
      u Laski Tuska i sterowanych tefałenem.
      Ale przygotujmy się na następną medialną nawałę.
      Rońda w TVTRWAM.
      Facet powiedział, co myśli o Tusku- piaskownica, malarz kominów, nieuk. Kudryckiej powiedział wręcz- "skocz mi na kant, babo". Dlaczego taki silny i pewny siebie? Bo przecież ci ludzie dają mu pieniądze….
      Bo wkrótce coś wylezie. Coś, co zawali dotychczasowe postawy.
      Albo prowokuje- wywal mnie, babo. Wtedy usprawiedliwiony będzie ryk całego naukowego świata, a przy osiągnięciach Rońdy nie zostanie to bez echa. I wtedy zacznie się śledztwo.
      To już gra va banque.

      • Nie jest źle. Wywiad Rońdy w
        Nie jest źle. Wywiad Rońdy w Trwam obejrzało mnóstwo ludzi i przy okazji usłyszeli coś m.in. o człowieku z NATO, który śmieje się z MAK.
        Generalnie o Zespole zaczynają mówić wszyscy – w różnym kontekście, jeśli o kimś mówią wszyscy to ten ktoś/to coś jest ważne. Popularność ZP wzrasta. Znajome lemingi, do których linkuję m.in. podsyłajac teksty Kuraka wiedzą kiedy konferencja Witakowskiego i pytają mnie czy ktoś to będzie transmitował. Pół roku temu ZP był w podziemiach, dziś jest to mainstream tematu Smoleńsk.

    • Narracja już się zaczęła:
      zlikwidować Zespół Parlamentarny. Palikot, Marcinkiewicz, Miller i pomniejsze kanalie już zaczęły ujadanie. To kolejna próba podpuszczenia PiS-u, bo wiadomo, że będzie on bronił Zespołu. Dziś w TV słyszałem, że nawet jak nie ma przepisu umożliwiającego zlikwidowanie Zespołu, to powinno się go stworzyć. Te pały Artymienka i Asrael tudzież Flanelka Osiecki, to tylko pionki, za nimi stoją medialni mocodawcy. Marcinkiewicz dziś w TVP Info kolejny raz powtórzył brednie o Raporcie z likwidacji WSI i narażeniu Skarbu Państwa na straty spowodowane koniecznością wypłacenia odszkodowań. Jeżeli ktoś faktycznie naraził SP na straty to ex minister Klich, który bez procesów zawierał ugody ze sprzedawczykami. Trzeba się mocno trzymać krzesła i uważać na zakrętach, bo faktycznie coś się szykuje.

  8. Pardon, off topic
    Białorusin Artymowicz dostał kolejne zlecenie od oficera prowadzącego i wysypał się na s24. Pawka będzie u Lisa w poniedziałek (termin nieprzypadkowy, bo 21 i 22 października konferencja naukowa pod przewodnictwem prof. Witakowskiego).
    Artymowicz popełnił kolejną rzecz, tym razem prof. Witakowskiego nazwał satyrykiem. Po nazwaniu Biniendy i paru innych kłamcami, nazwaniu Błasika ch..m, teraz Witakowskiego wziął na radar.
    Ten łotr będzie za chwilę w Polsce w lisiej norze, ja sobie nie wyobrażam, by po dzisiejszym obnażeniu się na blogu nie przeprowadzić takiej zadymy, że skunksowi w pięty pójdzie.
    Niejaka Maud z s24 przprowadziła korespondencję z NPW i prok. Wójcik odpisując wyjaśnił, że Artymowicz nie ma nic do powiedzenia w sensie śledczym czy procesowym. Na blogu Maud niezbyt słynny Azrael wysypał się, że współpracuje z Artymowiczem, ba i zdaje się przygotowywana jest akcja "wykańczania ZP" jak wcześniej tenże Azrael z ojcem Mądlem zapowiadali.
    Do dzieła, oni już wręcz jawnie zapowiadaja jakie skurwysyństwa będą dokonywane.

    • Astrofizyk…. niedługo astrolog będzie uchodził za eksperta
      u Laski Tuska i sterowanych tefałenem.
      Ale przygotujmy się na następną medialną nawałę.
      Rońda w TVTRWAM.
      Facet powiedział, co myśli o Tusku- piaskownica, malarz kominów, nieuk. Kudryckiej powiedział wręcz- "skocz mi na kant, babo". Dlaczego taki silny i pewny siebie? Bo przecież ci ludzie dają mu pieniądze….
      Bo wkrótce coś wylezie. Coś, co zawali dotychczasowe postawy.
      Albo prowokuje- wywal mnie, babo. Wtedy usprawiedliwiony będzie ryk całego naukowego świata, a przy osiągnięciach Rońdy nie zostanie to bez echa. I wtedy zacznie się śledztwo.
      To już gra va banque.

      • Nie jest źle. Wywiad Rońdy w
        Nie jest źle. Wywiad Rońdy w Trwam obejrzało mnóstwo ludzi i przy okazji usłyszeli coś m.in. o człowieku z NATO, który śmieje się z MAK.
        Generalnie o Zespole zaczynają mówić wszyscy – w różnym kontekście, jeśli o kimś mówią wszyscy to ten ktoś/to coś jest ważne. Popularność ZP wzrasta. Znajome lemingi, do których linkuję m.in. podsyłajac teksty Kuraka wiedzą kiedy konferencja Witakowskiego i pytają mnie czy ktoś to będzie transmitował. Pół roku temu ZP był w podziemiach, dziś jest to mainstream tematu Smoleńsk.

    • Narracja już się zaczęła:
      zlikwidować Zespół Parlamentarny. Palikot, Marcinkiewicz, Miller i pomniejsze kanalie już zaczęły ujadanie. To kolejna próba podpuszczenia PiS-u, bo wiadomo, że będzie on bronił Zespołu. Dziś w TV słyszałem, że nawet jak nie ma przepisu umożliwiającego zlikwidowanie Zespołu, to powinno się go stworzyć. Te pały Artymienka i Asrael tudzież Flanelka Osiecki, to tylko pionki, za nimi stoją medialni mocodawcy. Marcinkiewicz dziś w TVP Info kolejny raz powtórzył brednie o Raporcie z likwidacji WSI i narażeniu Skarbu Państwa na straty spowodowane koniecznością wypłacenia odszkodowań. Jeżeli ktoś faktycznie naraził SP na straty to ex minister Klich, który bez procesów zawierał ugody ze sprzedawczykami. Trzeba się mocno trzymać krzesła i uważać na zakrętach, bo faktycznie coś się szykuje.