Reklama

Wesołe jest życie (staruszka?)

Im człowiek bardziej stary,
tym ma czarniejsze myśli…

Reklama

I chociaż jeszcze jary,
choć jeszcze mu się przyśni
laska nebeska nocą,
czoło zasnuwa chmura,

Wesołe jest życie (staruszka?)

Im człowiek bardziej stary,
tym ma czarniejsze myśli…

I chociaż jeszcze jary,
choć jeszcze mu się przyśni
laska nebeska nocą,
czoło zasnuwa chmura,
a skronie mu się pocą
(jakby był w skórze szczura,
co tonie wraz z okrętem),
gdy duma, coraz częściej
z niebywałym zamętem,
o własnym testamencie;
marzy, aby zostawić
jakiś ślad, coś po sobie,
czym mógłby żywot zbawić;
i palcem w głowę skrobie
drżąc, by nie był to tylko,
wzorem byle ofermy,
poczęty z młodą dziwką
ślad jego starczej spermy.

(9 lipca 1998 r.)

PS Jakieś prawo autorskie istnieje. Myślę, że przy cytowaniu wystarczy podanie nicku.

Reklama

22 KOMENTARZE

      • Nie, to kwestia smaku. Rzecz wrodzona na ogół;)
        Wierszyk niegłupi i dowcipny, serio. Debiutancki Twój tekst na Kontro.
        Nie śmieszy mnie tylko imienne adresowanie go do kogoś innego.
        Dobrze się rozejrzyj, odkąd Antyszweda wywiało młodzieży tu jak na lekarstwo, ale wszyscyśmy młodzi duchem:)
        Izis, lat 42.

        • Izis 2
          To nie było adresowane do kogoś innego, Izis, to była prowokacja artystyczna dla takich między innymi osób, jak Izis, lat 42, i miałem do niej prawo z powodów artystycznych właśnie. Przykro mi bardzo, że muszę Ci to cały czas tłumaczyć, ale na tym polega dyskusja, będąca między innymi celem owej prowokacji. Moja “sztuka” nie okazała się martwą, i za to winienem Ci dziękować, co niniejszym czynię. Poza tym Ty sama, czy tego chcesz czy nie, wchodzisz w grupę pewnego ryzyka: odejmij 12 od 57, gdyż dwanaście lat temu powstała owa “prowokacja”. Jakieś wnioski?

          Młody duch pozdrawia młodego ducha cieplej, niż temu drugiemu się wydaje.

      • Nie, to kwestia smaku. Rzecz wrodzona na ogół;)
        Wierszyk niegłupi i dowcipny, serio. Debiutancki Twój tekst na Kontro.
        Nie śmieszy mnie tylko imienne adresowanie go do kogoś innego.
        Dobrze się rozejrzyj, odkąd Antyszweda wywiało młodzieży tu jak na lekarstwo, ale wszyscyśmy młodzi duchem:)
        Izis, lat 42.

        • Izis 2
          To nie było adresowane do kogoś innego, Izis, to była prowokacja artystyczna dla takich między innymi osób, jak Izis, lat 42, i miałem do niej prawo z powodów artystycznych właśnie. Przykro mi bardzo, że muszę Ci to cały czas tłumaczyć, ale na tym polega dyskusja, będąca między innymi celem owej prowokacji. Moja “sztuka” nie okazała się martwą, i za to winienem Ci dziękować, co niniejszym czynię. Poza tym Ty sama, czy tego chcesz czy nie, wchodzisz w grupę pewnego ryzyka: odejmij 12 od 57, gdyż dwanaście lat temu powstała owa “prowokacja”. Jakieś wnioski?

          Młody duch pozdrawia młodego ducha cieplej, niż temu drugiemu się wydaje.

    • Pozwolisz, Lukrecjo, że podeprę się dziadkiem Tuwimem…
      … celowo manipulując jego “prowokacją”, czyli wyrzucając całe nieistotne dla mnie kontekstowe “bebechy”:

      Julian Tuwim – Mój dzionek

      Ledwo słoneczko uderzy
      W okno złocistym promykiem,
      Budzę się hoży i świeży
      Z antypaństwowym okrzykiem.

      Zanurzam się aż po uszy
      W miłej moralnej zgniliźnie
      I najserdeczniej uwłaczam
      Bogu, ludzkości, ojczyźnie.

      Komunizuję godzinkę,
      Zatruwam ducha, a później
      Albo szkaluję troszeczkę,
      Albo, gdy święto jest, bluźnię.

      Zaśmiecam język z lubością,
      Znieprawiam, do złego kuszę,
      Zakusy mam bolszewickie
      I sączę jad w młode dusze.
      (…)

      A potem mała orgijka
      W ramionach płomiennej Chajki!
      (Mam w domu taką sadystkę
      Z odsskiej czerezwyczajki.)

      I choć mam milion rozkoszy
      Od Chajki krwawej i ryżej,
      To ciężko mi! Nie na sercu,
      Lecz wprost przeciwnie i niżej. (…)

      A Markizowi,
      korzystając z tego, że dorwałem się do mikrofonu w re-komentarzu do Ciebie, prolongata Szacunku i, jakby to powiedziała pewna moja Cud-Przyjaciółka, bez obrazunku. Pozostałym potencjalnym – skutecznego kumania.

      • To jesień brana z humorem?
        Ten Tuwim?
        To ja się podeprę Tadeuszem B-Ż
        Gdy się człowiek robi starszy,
        Wszystko w nim po trochu parszy-
        wieje;

        Ceni sobie spokój miły
        I czeka, aż całkiem wyły-
        sieje.

        Wówczas przychodzą nań żale,
        Szczęścia swego liczy zale-
        głości.

        I mimo tak smutne znamię,
        Straszne go chwytają namię-
        tności…

        Z desperacją patrzy czarną
        Na swe lata młode zmarno-
        wane,

        W wspomnień aureolę boską
        Pręży myśli swoje rozko-
        chane…

        Z żalem rozważa w swej nędzy
        Każde “nicniebyłomiędzy-
        nami”,

        Każdy nie dopity puchar,
        Każdy flirt młodzieńczy z kuchar-
        kami…

        Wspomni z jakąś wielką gidią
        Swe gruchania, ach jak idio-
        tyczne,

        I czuje w grzbiecie, wzdłuż szelek,
        Jakieś dziwne prądy elek-
        tryczne…

        Jakąś gęś, z którą do rana
        Szukali na mapie Ana-
        tolii,

        Jakiś powrót łódką z Bielan,
        Jakiś wieczór pełen melan-
        cholii…

        Gdybyż, ach, snów wskrzesła mara,
        Dziergana w rozkoszy ara-
        beski.

        Gdybyż bodaj raz, ach gdyby
        Sycić swą CHUĆ jak sam Przyby-
        szewski!…

        …I wdecha zwiędłe zapachy
        Nad swych marzeń trumną nachy-
        lony,

        I w letnią noc, w smutku szale
        Łzami skrapia własne kale-
        sony…

        • Oooooooooooooo…
          Ależ oczywiście, znamy, znamy, żadnego zaskoczenia w sensie treści, natomiast jest, wraz z podziwem, w samym fakcie takiej riposty. Boy Żeleński to nasz patron od dawna, a liczba mnoga wywodzi się stąd, że jako jeden z nielicznych przyznaję się do dubeltowego Ja – tego poważnego, zrównoważonego i tego szalonego.
          Nie mogę tym razem odwdzięczyć się czymś równie finezyjnym, bo katastrofalny brak czasu mnie dopadł znienacka i tak może być przez następne dwa tygodnie. Do zobaczenia więc kiedyś ponownie na re-komentatorskim ringu.

    • Pozwolisz, Lukrecjo, że podeprę się dziadkiem Tuwimem…
      … celowo manipulując jego “prowokacją”, czyli wyrzucając całe nieistotne dla mnie kontekstowe “bebechy”:

      Julian Tuwim – Mój dzionek

      Ledwo słoneczko uderzy
      W okno złocistym promykiem,
      Budzę się hoży i świeży
      Z antypaństwowym okrzykiem.

      Zanurzam się aż po uszy
      W miłej moralnej zgniliźnie
      I najserdeczniej uwłaczam
      Bogu, ludzkości, ojczyźnie.

      Komunizuję godzinkę,
      Zatruwam ducha, a później
      Albo szkaluję troszeczkę,
      Albo, gdy święto jest, bluźnię.

      Zaśmiecam język z lubością,
      Znieprawiam, do złego kuszę,
      Zakusy mam bolszewickie
      I sączę jad w młode dusze.
      (…)

      A potem mała orgijka
      W ramionach płomiennej Chajki!
      (Mam w domu taką sadystkę
      Z odsskiej czerezwyczajki.)

      I choć mam milion rozkoszy
      Od Chajki krwawej i ryżej,
      To ciężko mi! Nie na sercu,
      Lecz wprost przeciwnie i niżej. (…)

      A Markizowi,
      korzystając z tego, że dorwałem się do mikrofonu w re-komentarzu do Ciebie, prolongata Szacunku i, jakby to powiedziała pewna moja Cud-Przyjaciółka, bez obrazunku. Pozostałym potencjalnym – skutecznego kumania.

      • To jesień brana z humorem?
        Ten Tuwim?
        To ja się podeprę Tadeuszem B-Ż
        Gdy się człowiek robi starszy,
        Wszystko w nim po trochu parszy-
        wieje;

        Ceni sobie spokój miły
        I czeka, aż całkiem wyły-
        sieje.

        Wówczas przychodzą nań żale,
        Szczęścia swego liczy zale-
        głości.

        I mimo tak smutne znamię,
        Straszne go chwytają namię-
        tności…

        Z desperacją patrzy czarną
        Na swe lata młode zmarno-
        wane,

        W wspomnień aureolę boską
        Pręży myśli swoje rozko-
        chane…

        Z żalem rozważa w swej nędzy
        Każde “nicniebyłomiędzy-
        nami”,

        Każdy nie dopity puchar,
        Każdy flirt młodzieńczy z kuchar-
        kami…

        Wspomni z jakąś wielką gidią
        Swe gruchania, ach jak idio-
        tyczne,

        I czuje w grzbiecie, wzdłuż szelek,
        Jakieś dziwne prądy elek-
        tryczne…

        Jakąś gęś, z którą do rana
        Szukali na mapie Ana-
        tolii,

        Jakiś powrót łódką z Bielan,
        Jakiś wieczór pełen melan-
        cholii…

        Gdybyż, ach, snów wskrzesła mara,
        Dziergana w rozkoszy ara-
        beski.

        Gdybyż bodaj raz, ach gdyby
        Sycić swą CHUĆ jak sam Przyby-
        szewski!…

        …I wdecha zwiędłe zapachy
        Nad swych marzeń trumną nachy-
        lony,

        I w letnią noc, w smutku szale
        Łzami skrapia własne kale-
        sony…

        • Oooooooooooooo…
          Ależ oczywiście, znamy, znamy, żadnego zaskoczenia w sensie treści, natomiast jest, wraz z podziwem, w samym fakcie takiej riposty. Boy Żeleński to nasz patron od dawna, a liczba mnoga wywodzi się stąd, że jako jeden z nielicznych przyznaję się do dubeltowego Ja – tego poważnego, zrównoważonego i tego szalonego.
          Nie mogę tym razem odwdzięczyć się czymś równie finezyjnym, bo katastrofalny brak czasu mnie dopadł znienacka i tak może być przez następne dwa tygodnie. Do zobaczenia więc kiedyś ponownie na re-komentatorskim ringu.