Reklama

Kogo dziś, tu i teraz można uznać za najmocniejszego politycznie, za zdolnego zamieszać w politycznym kotle? Na to pytanie odpowiedzi trzeba poszukać w lubiącej się powtarzać przeszłości. Była taka afera i byli tacy ludzie rozgrywający aferę, którzy tak namieszali w głowach obywatelskich, że cała masa uwierzyła w medialny przebieg wydarzeń. Z tamtych wydarzeń, już po latach płynie stara jak świat nauka – rzeczy są takimi jakimi są, a nie takimi jak je postrzegamy. W wyniku afery jeden były członek partii wykończył drugiego członka i tylko o to chodziło, ale było trochę za późno na zbicie politycznego kapitału, bo ten drugi właśnie kończył ostatnią kadencję prezydencką. Gdy się przyjrzeć realiom bieżącym, podobieństw znajdziemy wór i nawiązkę. Mamy u władzy ten sam układ, dwóch szorstko zaprzyjaźnionych partyjnych liderów, w tym jednego byłego lidera. Wiążą ich te same grzechy, te same afery, ale dzieli ich kluczowa różnica. W jednym czasie szybko wchodzą na przeciwne końce politycznej kariery, ten bardziej cierpliwy, który przełknął upokorzenia wchodzi na szczyt popularności i zaufania, ten drugi co najlepsze ma dawno za sobą, a najgorsze dopiero go czeka. Potrzeba tylko jednego katalizatora, jednej afery i powtórce z przeszłości stanie się zadość. Pierwszy wykończy drugiego niczym tamten pierwszy z przeszłości tamtego drugiego od trzymania Rywina i kto wie, czy afera nie zacznie się w tej samej gazecie. Szukają wszyscy nowego mesjasza polskiej estrady politycznej i jak zwykle szuka się Bóg wie gdzie, tymczasem pod bokiem po cichu na absolutnego lidera wyrósł Bronisław Komorowski, który szybko opanował sztukę tańczenia z Murzynem i podróżowania na stopa „papa mobile”. Tej przaśności, ludowości i ludyczności nikt Bronkowi nie zabierze, bo Bronek po prostu taki jest i za to lud go polubił.

Tusk taki nie jest, Tusk jest wytworem medialnym i to bardziej sztucznym niż głupek z Biłgoraja i śp. Lepper po solarium razem wzięci. Tuska tak naprawdę nie ma, on został wymyślony, obrobiony i obracany tyle razy w sprzecznych kierunkach, że elektoratowi od zawrotów głowy zaczyna się zbierać na wymioty. Jedną z najbardziej widocznych różnic między byłymi kolegami partyjnymi jest fakt, że to przecież Komorowski znacznie bardziej „konserwatywnie” podchodzi do „partnerstwa”, kościoła, aborcji i tak dalej. Jednak to Tusk zbiera baty za obyczajówkę i to w stronę Tuska składane są deklaracje, że już nigdy więcej na niego rozmaite gwiazdy nie zagłosują. Do różnic zasadniczych warto dodać i tę, która sprawia, że Komorowski truchta sobie swobodnie, natomiast Tuska przygniata coraz więcej garbów i spowalnia coraz więcej kul u nogi. Bronkowi do pokazania się w blasku chwały wystarczy klika gestów, parę uścisków dłoni lub koncyliacyjnych frazesów, w stylu „stoję na straży konstytucji”. Tusk na takie próżności nie może sobie pozwolić, bo z nich jest najsurowiej rozliczany. Dwaj szorstko zaprzyjaźnieni koledzy partyjni są niczym Dawid i Goliat, z tym, że Dawid dawno przepił procę i nawet kamienie, co oznacza, że z gołymi rękami może Goliatowi skoczyć na żyrandol i to pod warunkiem, że ktoś go tam podsadzi.

Reklama

Kukiz ma rację, gdy kopiuje mój „katonizm”, obecna władza upada, tego procesu nie odwróci nikt, a przyczyn katastrofy nie ma sensu powtarzać w nieskończoność, bo to gołym okiem widać. Po upadku władzy na planszy pojawią się nowe stare figury, jak się to wszystko rozegra oczywiście nie będę zgadywał, natomiast jedno jest pewne, nie Kwaśniewski, nie Miller, nie zdychający Palikot, ale hetman Komorowski i jego skoczki będą na planszy układać swoje gambity w roli jednego z faworytów. Drugim hetmanem niezmiennie pozostaje Kaczyński, a losy partii zależą od pionków, czyli elektoratu. Rzeczy są takimi jakim są, dlatego wypatrywanie jakiejś nowej figury, gdy tak naprawdę plansza nie jest pusta, ale przepełniona i paru hetmanów musi odpaść, nie ma chyba większego sensu. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak, że w ciągu dwóch lat wyrosła siła, która zdobyła władzę, zawsze pocieszano się przekroczeniem progu wyborczego albo sensacją 12%. Układ figur może się zmienić i pewnie się zmieni, planszy i nowych asów z rękawa raczej nie należy się spodziewać. Nowe nazwy dla starych figur, ale nie nowe figury, nowe gambity, ale nie nowa gra. Niestety to nie jest dobra wiadomość dla hetmana Kaczyńskiego, że hetman Komorowski będzie głównym przeciwnikiem, paradoksalnie lepszym byłby zdegradowany do skoczka Tusk, ale takiej nadziei raczej nie widzę. I co gorsze z przyczyn formalnych za Komorowskiego będą walczyć nowe stare twarze, jakiś retusz PO lub nowy szyld wyciągnięty z PO, a Kaczyński będzie musiał sam się pofatygować na plac boju.

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Komorowski i jego skoczki będą na planszy układać swoje gambity
    Krążyło w sieci zdjęcie: Komorowski i Tusk, z Moskwy przylatują trumny, jeden(?) się śmieje, kawał pewnie opowiada, który to?

    Co do przesilenia, miałbym pewne wątpliwości, Tusk nie jest bez solidnych szans. Ileż to mamy urzędników? 

    JOW. Karta, imo,  w rękach Kaczyńskiego, przyznaję że mordercza, w obu znaczeniach tego słowa. Stawką  LK na Wawelu.

  2. Komorowski i jego skoczki będą na planszy układać swoje gambity
    Krążyło w sieci zdjęcie: Komorowski i Tusk, z Moskwy przylatują trumny, jeden(?) się śmieje, kawał pewnie opowiada, który to?

    Co do przesilenia, miałbym pewne wątpliwości, Tusk nie jest bez solidnych szans. Ileż to mamy urzędników? 

    JOW. Karta, imo,  w rękach Kaczyńskiego, przyznaję że mordercza, w obu znaczeniach tego słowa. Stawką  LK na Wawelu.