Reklama

Meteorolodzy wszystkich stacji radiowych i telewizyjnych solidarnie kładą głowę pod topór zapewniając, że tym razem to już na pewno będzie grzało i prawie nie padało. Wolałem poprzednie rozwiązanie pogodowe, umownie i przez koneserów pewnego stylu życia nazywane barowym. W takim rozwiązaniu pogodowym jakoś lepiej się odnajduję i milej spędzam czas. Człowiek jednak musi mieć umiejętność adaptacji, żeby przetrwać, albo nie wypaść z obiegu. Na pogodę pałającą żarem wymyśliłem sobie lekki urlopowy temat i jednocześnie zajęcie na najbliższe upalne dni. Będę się w te upały zajmował domorosłą teologią i egzegezą. Teraz taki czas, że prawie wszyscy uciekamy od polityki do osobistych wspomnień i zainteresowań, niesiony tą falą podłączam się ze swoją łódką. Roboczo planowany cykl mógłbym zatytułować; „Jak zostałem ateistą”, ale ambicją każdego twórcy jest oryginalność, w związku z tym tytuł nadaję następujący: „Tablice”. Cykl „Tablice” to moje, jak mawiają politycy „moje osobiście” wydedukowane argumenty za brakiem wiary w nadprzyrodzone. Chciałbym uspokoić, jeśli jakiś niepokój się pojawił, że „Tablice” nie będą profanować, nawoływać do rewolucji, walczyć ateizmem, czy nie daj Boże naukowo podchodzić. „Tablice” będą takie jak inne opisywane w internetowych forach hobby, zainteresowania, wrażenia. Zwykły pamiętnik sieciowy, zatytułowany: „Tablice”, w odpowiedzi na upały. Tyle tytułem wstępu do tytułu pamiętnika. Do dzieła.

Reklama

Fragment pierwszy. Nie będziesz miał innych.

Jest taka metoda czytania lektur stosowana przynajmniej w moich szkolnych czasach, która polegała na pobieżnym zapoznaniu się z początkiem dzieła, kawałkiem środka i końca. Z premedytacją i konsekwencją należało omijać opisy przyrody. Czytając początek dowiadujemy się o czym autor chce pisać, w środku dowiadujemy się jak mu to wychodzi, na końcu, czy warto było. W przypadku lektury dekalogu można sobie pozwolić na komfort przeczytania całego dzieła, choć wbrew pozorom nie jest to dzieło tak lakonicznym, jak się je przedstawia w wersji katechetycznej. Można przeczytać w całości, niemniej technika analizy dzieła wcale nie musi być różna niż w przypadku czytania fragmentarycznego. Jest z lekturą dekalogu kłopot i to już na samym początku, ponieważ rozmaicie interpretuje się początek dekalogu i rozmaicie dzieli na przykazania. Ta najbardziej znana, katechetyczna wersja, w większości zbudowana z równoważników zdań, ma niewiele wspólnego z oryginałem spisanym na kamiennych tablicach, czasami wręcz wypacza sens przykazania, jak to się dzieje w przykazaniu 3, do którego po kolei dojdę.

Póki co należy się uporać z początkiem, a ponieważ obiecałem, że nie będzie naukowo, będzie w takim razie wygodnie. Uznajmy, że na początku było: „Jam jest Pan Bóg twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli”. To zdanie powtarza się we wszystkich najbardziej znanych interpretacjach dekalogu: judaistycznej, protestanckiej, prawosławnej, katolickiej, tylko w wersji katechetycznej jest wyrzucone z samego katalogu i przerobione na coś w rodzaju tytułu lub wstępu. Wersja katechetyczna zaczyna się od przykazania: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.”, ale w nagłówku do całości czytamy o tym, że Bogiem jest ten co wywiódł z ziemi egipskiej, domu niewoli. Pozostańmy przy katechetycznej wersji, chociaż ta zamienia i numery przykazań i siłą rzeczy treść. Skąd ta propozycja? Zdecydowana większość z nas, w 95% polskich katolików, do wiary jest przysposabiana katechezą i to tę wersje dekalogu kuliśmy na pamięć, aby w nagrodę dostać rower lub zegarek.

Moja droga do ateizmu wiodła przez kolejne przystanki logicznego tłumaczenia sobie tego, co należało powierzyć wierze, bo tak jest, być musi i nie ma co myśleć odmiennie. Zacząłem analizować kondycję własnej wiary w wieku oponowanym przez gromy hormonów. Cóż banał, ale kiedy jeśli nie wówczas? W banalnym wieku zacząłem analizować co mam wspólnego z wiarą katolicką i w jakim stopniu dotycz mnie to, co się wydarzyło tysiące lat temu na egzotycznej dla mnie ziemi. Przeczytałem wstęp do katechetycznej wersji dekalogu: „Jam jest Pan Bóg twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli” i za przeproszeniem, za Boga nie potrafiłem pojąć, dlaczego mój Bóg, którego czciłem w Polsce, wywiódł jakiś lud z zupełnie obcej mi ziemi. Gdy się czegoś nie wie to się oczywiście pyta. Pytałem o proste rzeczy. O jaki lud chodzi? Dość łatwo można było dojść do odpowiedzi, zerkając do źródeł dekalogu. Bóg przemówił oczywiście do narodu żydowskiego, przypomniał temu narodowi, że to za Boga sprawą naród stał się wolny i wyszedł z ziemi, gdzie robił za niewolników.

Bóg w pierwszych słowach dekalogu opisuje konkretną sytuację, nie wiem czy historyczną, załóżmy na korzyść religii, że tak. Ta sytuacja ma się nijak do mojej narodowości, do historii mojego narodu i na dodatek jest umiejscowiona w zupełnie innym obszarze kulturowym, co widać niemal w każdym fragmencie Biblii. Według początkowych słów dekalogu mamy do czynienia z Bogiem konkretnego narodu, Bogiem Żydów i ten Bóg najwyraźniej oczekuje od Żydów, wdzięczności, a co najmniej dozgonnej pamięci o tym, że to właśnie Bogu Żydzi zawdzięczają wolność. Znam te argumenty, które głoszą, że Bóg kocha wszystkich i stworzył wszelkie stworzenie, znam alegoryczne, metaforyczne i interpretacyjne przekazy w formie kazań, niemniej pozwolę sobie pozostać przy logicznym myśleniu. Ze słów Boga dla mnie jasno wynika, do kogo Bóg się zwraca, jaką konkretną sytuację opisuje, no i w końcu czego się domaga za wsparcie marzeń pewnego narodu. Początek dekalogu czytany jak lektura szkolna, nie pozostawia wątpliwości, że dekalog będzie o Bogu jako bohaterze numer jeden, oraz o ludziach, którym Bóg pomógł i w zamian oczekuje szeregu, niestety muszę to nazwać brzydko i po ludzku – wdzięczności.

Przy interpretacji wstępnych słów dekalogu najbardziej uderzyło mnie to, że to kompletnie nie do mnie skierowane słowa, Pan Bóg rozmawia i ustala zasady z bardzo konkretnym narodem, który jak wiemy tuż po rozmowach nazwie się narodem wybranym. Zupełnie nie moja sprawa, katechetyczny wstęp do dekalogu to dialog dwóch stron uczestniczących w jednym konkretnym wydarzeniu, z którym ja nie mam nic wspólnego. Ten pierwszy szok wywołany domorosłą egzegezą dekalogu, na szczęście nie sparaliżował moich dalszych brawurowych rozważań. Druga myśl jak przyszła mi do głowy, tuż po otrząśnięciu się z odkrycia pierwszej szokującej prawdy o nie moim Bogu i narodzie, była równie zaskakująca. Moje wyobrażania na temat bytu doskonałego jakim od zarania przedstawiano Boga, skupiały się wokół jednej boskiej cechy. Wydawało mi się, że Bóg niczego nie musi, ale jeśli chce być Bogiem nie powinien się zachowywać tak jak najbardziej klasyczny człowiek. Najbardziej klasyczny człowiek cechuje się megalomanią, małostkowością i innymi przykrymi nadinterpretacjami własnej osoby.

Bóg przypominający Żydom, kto tu rządzi i komu zawdzięczają swoje istnienie, zachowuje się jak klasyczny człowiek. Chyba nie trzeba specjalnie nikogo przekonywać, że gdyby w towarzystwie, jeden człowiek wypomniał, że to on kiedyś tam był bohaterem i jemu towarzystwo zawdzięcza wszystko, nie zostałby taki człowiek uznany za wielkiego, ale za małego raczej. Bóg zachowujący się jak człowiek w swoich najbardziej prymitywnych zachowaniach, nie dostaje za swoje, ale jego słowa przyjmowane są jako boskie i nie podlegające dyskusji. Dlaczego? Strach jest odpowiedzią na to pytanie. Ponieważ człowiek wymyślił sobie Boga jako twór doskonały, mimo że wymyślił go sobie na swój marny obraz i podobieństwo, przestraszył się tej doskonałości. Jeśli Bóg wyprowadził naród z domu niewoli, to taki gest ma swoje konsekwencje. Po pierwsze lud wierzy, że bez Boga nigdy by się to nie udało, po drugie, gdy się Panu Bogu podpadnie wycieczka może się powtórzyć, ale w drugą stronę. W pierwszym przykazaniu, w wersji katechetycznej robiącym za wstęp, zraziły mnie do wiary w jednego Boga dwie rzeczy: nacjonalny charakter wiary, nie mój Bóg, nie mój naród, nie moja historia oraz ludzka megalomania prezentowana przez Boga.

Poważnie zachwiały moją wiarą te spostrzeżenia dokonane na własny użytek, ale to jeszcze nie były powody ostatecznego porzucenia religii, do końca dekalogu daleko. W pierwszym katechetycznym przykazaniu pojawia się nowy argument na rzecz mojego porzucenia wiary. „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”. Kiedy Bóg przedstawił się jako wyzwoliciel ciemiężonego narodu, nie podobało mi się to wypominanie, ale w pierwszym przykazaniu znalazłem odpowiedź, dlaczego Bóg wypominał. Bóg oczekuje zapłaty za pomoc i forma tej  zapłaty jest jeszcze bardziej ludzka, niż wstępne uzasadnienie. Bóg niczym człowiek i to taki, który przejawia cechy despotyczne wobec innych ludzi, domaga się od narodu bezwzględnego kultu własnej osoby i zakazu spoglądania na inne bóstwa. Jak na Boga zachowanie zbyt bardzo ludzkie no i niestety mało logiczne. Powiedziałbym, ze wręcz desperackie i to widać w pierwotnym zapisie przykazania:

Jam jest Pan, Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.

Oryginalna treść przykazania, nie pozostawia złudzeń, że słowa wypowiada ktoś, kto ma bardzo wysokie mniemanie o sobie i najzwyczajniej grozi, szantażuje, nie tylko tym co go nie będą szanować, ale i dzieciom, dzieciom dzieci itd. Blady strach pada na  tych co nie czczą Boga. Ale mnie najbardziej uderza w tej oryginalnej treści inne zachowanie Boga, Bóg podpiera się ludzkimi cechami, które przez samych ludzi uznawane są za prymitywne. Bóg otwartym tekstem mówi o tym, że jest zazdrosny o samego siebie. Taka deklaracja w ustach dowolnego człowieka z reguły budzi politowanie, w ustach Boga stworzonego na ludzkie podobieństwo, te słowa są przymiotem i przedmiotem kultu. Gdy dotarły do mnie fakty wynikające z treści, doszedłem do smutnego wniosku, że fundamentem wiary niestety są ludzkie słabości wyniesione do boskiej, czyli absolutnej postaci. Zazdrość, egoizm, megalomania i inne cechy, które człowiekowi nie przynoszą zaszczytów, a Boga cudownym sposobem czynią absolutem. Bardzo smutny wniosek, chyba najbardziej ze wszystkich jakie się pojawiły podczas analizowania treści dekalogu. Wniosek, który daje dość solidne podstaw do powszechnego stwierdzenia, że to nie Bóg stworzył człowieka, ale człowiek Boga, obraz i podobieństwo w tej parafrazie pozostają bez zmian.

Jeśli Bóg ogłasza się jako jedyny, o czym dowiadujemy się między wierszami z treści przykazania, a już bezpośrednio z późniejszych deklaracji Boga, to skąd już w pierwszym przykazaniu boski strach o konkurencję? Całkiem przypadkiem pojawiła się inna, naczelnie ludzka cecha Boga – strach. Bóg nie tylko wywołuje strach, ale sam się boi, że wierni przejdą do konkurencji. Ten logiczny wywód jaki sobie zafundowałem nie tylko mnie zbliżył do ateizmu, ale pocieszył. Okazało się bowiem, że nie tylko ja się bałem Boga, a bałem się nie na żarty, wszak cały proces religijnej socjalizacji polegał na obietnicach życia po życiu i manny z nieba, ale też na straszeniu piekielnymi mękami, czyśćcem, no i w końcu tym najgorszym, czyli śmiercią po, której nie ma już nic z wyjątkiem uczty dla robactwa. Bałem się ja, ale bał się też Bóg i to w dodatku mnie się bał. Bóg bał się, że odejdę do innego boga i ten strach był dla mnie irracjonalny. Pytałem co to za Bóg, który boi się konkurencji? Bóg najwyraźniej niczym specjalnym nie różnił się ode mnie, poza tym, że był bardziej znany, bo skuteczniej o popularność zabiegał.

Bóg tak jak ja lubił się przechwalać, lubił traktować ludzi jako bezwzględnie oddanych i bał się, że wierni go opuszczą. Wypisz wymaluj Matka Kurka. Spełniam wszystkie warunki aby zostać Bogiem, niestety Bogiem stworzonym przez ludzi na obraz i podobieństwo ludzkie. Wstęp i pierwsze przykazanie zachwiało moją wiarą na tyle solidnie, że pozbawiło mnie strachu przed Bogiem, w moim przekonaniu jest to warunek wstępny do ateizmu, chociaż nie bezpośredni. Przestać się bać to ważna rzecz, ale dopiero następstwa wyzbycia się strachu, w postaci logicznej analizy treści zawartej w świętych księgach pozwala na świadomy ateizm, jakkolwiek zabawnie to brzmi. Pierwsze fragmenty dekalogu powiedziały mi również, że całość będzie o Bogu, który nakazuje ludziom co mają czynić, aby przetrwać nie narażając się na boski gniew. Koniec fragmentu, już wkrótce fragment drugi: „Nie będziesz wzywał imienia do czczych rzeczy”.

Reklama

88 KOMENTARZE

  1. Bozia
    Owszem, Bóg z Biblii to naburmuszony, zachłanny, i agresywny dziadek, taki jakimi byli pierwsi samozwańczy wioskowi kapłani domagający się danin, żarcia i dziewic w znacznej ilości.
    Nic dziwnego w tej sytuacji, że oficjalny katechizm został “ulepszony” i ocenzurowany.
    Słusznie czynisz analizując sam tekst, bez próby rozwiązania samego dylematu istnienia czegoś co można nazwać Bogiem. To jest raczej sprawa nierozstrzygalna. Natomiast to, jak ludzie sobie wymyślają Boga, nadaje się do dyskusji doskonale.

  2. Bozia
    Owszem, Bóg z Biblii to naburmuszony, zachłanny, i agresywny dziadek, taki jakimi byli pierwsi samozwańczy wioskowi kapłani domagający się danin, żarcia i dziewic w znacznej ilości.
    Nic dziwnego w tej sytuacji, że oficjalny katechizm został “ulepszony” i ocenzurowany.
    Słusznie czynisz analizując sam tekst, bez próby rozwiązania samego dylematu istnienia czegoś co można nazwać Bogiem. To jest raczej sprawa nierozstrzygalna. Natomiast to, jak ludzie sobie wymyślają Boga, nadaje się do dyskusji doskonale.

  3. Bozia
    Owszem, Bóg z Biblii to naburmuszony, zachłanny, i agresywny dziadek, taki jakimi byli pierwsi samozwańczy wioskowi kapłani domagający się danin, żarcia i dziewic w znacznej ilości.
    Nic dziwnego w tej sytuacji, że oficjalny katechizm został “ulepszony” i ocenzurowany.
    Słusznie czynisz analizując sam tekst, bez próby rozwiązania samego dylematu istnienia czegoś co można nazwać Bogiem. To jest raczej sprawa nierozstrzygalna. Natomiast to, jak ludzie sobie wymyślają Boga, nadaje się do dyskusji doskonale.

  4. Nareszcie napisałeś coś sensownego,
    bez obrazy, ale w tym znaczeniu dla mnie, że przestałem się przejmować polityką i pożal się boże, politykami. I politycy i społeczeństwo w części większej raczej, jest tak niedoskonałe, że nie czuję do nich szacunku i, biorąc pod uwagę notowania poszczególnych polityków, uważam ich wielką część za głupców. Dla jasności, polityków za cwaniaków a wyborców za głupców. Poruszony dzisiaj przez Ciebie MK temat jest dla mnie podsumowaniem mojej drogi do ateizmu z podkreśleniem tych przystanków, które zaliczałem kolejno. Myślę, że u mnie pierwszym uzmysłowieniem sobie niedorzeczności głoszonych przez Kościół “prawd” było brak logiki, fałsz i hipokryzja. Strach minął po latach utwierdzania się w słuszności braku wiary w istnienie boga przedstawianego przez kler. Na razie tyle. Z ciekawością czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam!

  5. Nareszcie napisałeś coś sensownego,
    bez obrazy, ale w tym znaczeniu dla mnie, że przestałem się przejmować polityką i pożal się boże, politykami. I politycy i społeczeństwo w części większej raczej, jest tak niedoskonałe, że nie czuję do nich szacunku i, biorąc pod uwagę notowania poszczególnych polityków, uważam ich wielką część za głupców. Dla jasności, polityków za cwaniaków a wyborców za głupców. Poruszony dzisiaj przez Ciebie MK temat jest dla mnie podsumowaniem mojej drogi do ateizmu z podkreśleniem tych przystanków, które zaliczałem kolejno. Myślę, że u mnie pierwszym uzmysłowieniem sobie niedorzeczności głoszonych przez Kościół “prawd” było brak logiki, fałsz i hipokryzja. Strach minął po latach utwierdzania się w słuszności braku wiary w istnienie boga przedstawianego przez kler. Na razie tyle. Z ciekawością czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam!

  6. Nareszcie napisałeś coś sensownego,
    bez obrazy, ale w tym znaczeniu dla mnie, że przestałem się przejmować polityką i pożal się boże, politykami. I politycy i społeczeństwo w części większej raczej, jest tak niedoskonałe, że nie czuję do nich szacunku i, biorąc pod uwagę notowania poszczególnych polityków, uważam ich wielką część za głupców. Dla jasności, polityków za cwaniaków a wyborców za głupców. Poruszony dzisiaj przez Ciebie MK temat jest dla mnie podsumowaniem mojej drogi do ateizmu z podkreśleniem tych przystanków, które zaliczałem kolejno. Myślę, że u mnie pierwszym uzmysłowieniem sobie niedorzeczności głoszonych przez Kościół “prawd” było brak logiki, fałsz i hipokryzja. Strach minął po latach utwierdzania się w słuszności braku wiary w istnienie boga przedstawianego przez kler. Na razie tyle. Z ciekawością czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam!

  7. Mhm. Dokładnie tak i więcej jeszcze.
    Czego niewątpliwie doczekamy, prawda? Dorzuciłbyś do biblioteki – to da cień nadziei, że nie porzucisz projektu. W końcu oprócz dekalogu kuliśmy na ten rower i inne perełki. Dziś nic się nie zmieniło (oprócz roweru, rzecz jasna), a bosko krytycznych dzieciaków to nawet bym powiedziała, że więcej niż dawniej…

  8. Mhm. Dokładnie tak i więcej jeszcze.
    Czego niewątpliwie doczekamy, prawda? Dorzuciłbyś do biblioteki – to da cień nadziei, że nie porzucisz projektu. W końcu oprócz dekalogu kuliśmy na ten rower i inne perełki. Dziś nic się nie zmieniło (oprócz roweru, rzecz jasna), a bosko krytycznych dzieciaków to nawet bym powiedziała, że więcej niż dawniej…

  9. Mhm. Dokładnie tak i więcej jeszcze.
    Czego niewątpliwie doczekamy, prawda? Dorzuciłbyś do biblioteki – to da cień nadziei, że nie porzucisz projektu. W końcu oprócz dekalogu kuliśmy na ten rower i inne perełki. Dziś nic się nie zmieniło (oprócz roweru, rzecz jasna), a bosko krytycznych dzieciaków to nawet bym powiedziała, że więcej niż dawniej…

  10. Tekst ciekawy, bo zmusza
    Tekst ciekawy, bo zmusza rozleniwiony wakacjami umysł do wysiłku. Przyszło mi nawet takie pytanie: jaki obraz Boga ukształtowaliby współcześni ludzie?, zakładając że ludzka wiara w istnienie Boga, wiedza o niej oraz tradycja przekazywana przez wieki, uległaby zresetowaniu.

  11. Tekst ciekawy, bo zmusza
    Tekst ciekawy, bo zmusza rozleniwiony wakacjami umysł do wysiłku. Przyszło mi nawet takie pytanie: jaki obraz Boga ukształtowaliby współcześni ludzie?, zakładając że ludzka wiara w istnienie Boga, wiedza o niej oraz tradycja przekazywana przez wieki, uległaby zresetowaniu.

  12. Tekst ciekawy, bo zmusza
    Tekst ciekawy, bo zmusza rozleniwiony wakacjami umysł do wysiłku. Przyszło mi nawet takie pytanie: jaki obraz Boga ukształtowaliby współcześni ludzie?, zakładając że ludzka wiara w istnienie Boga, wiedza o niej oraz tradycja przekazywana przez wieki, uległaby zresetowaniu.

  13. Zawsze byłem czuły na krzywdę ludzką

    i nigdy nie mogłem pogodzić się ze skazaniem na męki piekielne 5/6 ludzkości, czyli nie katolików. Drugim przykładem ujawniającym sadystyczne skłonności adorowanego przez 1/6 mieszkańców globu, jest nie wpuszczenie do raju z przyczyn formalnych, wszystkich nieszczęśników urodzonych przed naszą erą. Pocieszam się tylko tym, że było ich niewielu, bo świat ma dopiero 7 000 lat.

    • Upraszczacie, Krakowski. Kto
      Upraszczacie, Krakowski. Kto powiedział, że tylko katolicy wejdą do raju? Nie wiadomo, kto tam wejdzie. Może nawet Ty wejdziesz. Bóg Cię kocha. Bóg umarł na krzyżu, w męczarniach, by zbawić przed swoim gniewem ludzi, których skazał na potępienie, bo kobieta ulepiona przez niego z żebra zjadła jabłko. Potem zmartwychwstał i wstąpił do nieba, zakładając wcześniej Kościół, byś mógł się w nim ochrzcić. Możesz w to nie wierzyć, możesz używać prezerwatyw, możesz nie chodzić na Mszę w niedzielę, a nawet jeść mięso w piątek, ale jeśli tylko się z tego wyspowiadasz i będziesz żałował, to Bóg Ci wybaczy. Doceń to.

      • a więc jednak
        TYLKO katolicy wejdą do raju.
        Dlaczego ?
        Według Twoich słów: jeśli się wyspowiadam i będę żałował – ale nie będąc katolikiem, nie wyspowiadam się, bo sama czynność spowiedzi jest mi obca.
        No to może wystarczy żebym żałował ? Nie mogę żałować, że nie chodzę na mszę, bo nie jestem katolikiem. Nie mogę żałować jedzenia mięsa w piątek, tak jak nie żałuję jeżdżenia tramwajem w niedzielę.
        No to może wystarczy, że mnie kocha ? Mało to pocieszające, biorąc pod uwagę iż skazuje mnie na wieczne potępienie za jeden czyn mojej prapraprapra…..babki.
        “…umarł na krzyżu, w męczarniach, by zbawić przed SWOIM gniewem ludzi, których skazał na potępienie…” – tylko katolik może wypowiadać takie twierdzenie bez refleksji nad tym, co ono oznacza.

        • Nie wyczułeś tej delikatnej
          Nie wyczułeś tej delikatnej nutki ironii? Chyba nie. Nie, z pewnością nie. Trudno. Przytoczone przez Ciebie zdanie przytoczę pełniej:
          “umarł na krzyżu, w męczarniach, by zbawić przed swoim gniewem ludzi, których skazał na potępienie, bo kobieta ulepiona przez niego z żebra zjadła jabłko”

          Zdanie zawiera oczywiście dwa straszne uproszczenia. Po pierwsze na krzyżu zmarł Jezus, wypełniając wolę Boga Ojca. Jezus także jest Bogiem, Synem Bożym i jest tym samym Bogiem, co Bóg Ojciec i Duch Święty, choć jest inną osobą. Stąd uproszczenie, jakie zawarłem w tamtym zdaniu. Drugie uproszczenie to potępienie ludzi z powodu zjedzenia jabłka przez Ewę. Oczywiście Bóg nie wypędził ludzi z Raju dlatego, że Ewa skonsumowała owoc ( utożsamiany często, choć nie wiem, czy poprawnie, z jabłkiem ), lecz dlatego, że zrobiła to wbrew zakazowi Boga. Ona i Adam złamali słowo dane Bogu, więc musieli opuścić Raj, a Jezus zmarł na krzyżu, byśmy dzięki jego ofierze mogli znów kiedyś tam trafić. Tak to, o ile dobrze zrozumiałem, wygląda. Ale skąd Twój wniosek, że w to wierzę?

          • Rzeczywiście, nie wyczułem.
            Proszę o wybaczenie.
            W roli głęboko wierzącego katolika, tłumaczącego jak łatwo jest każdemu dostąpić zbawienia, byłeś (jesteś) bardzo przekonujący.

      • Czy ktokolwiek z 5/6 ziemian,
        de facto żyjących bezczelnie na tym świecie bez chrztu, ma szanse na raj?

        Ja sobie to wszystko o czym piszesz, cenię najbardziej jak umiem i jestem szczęśliwy, że mogę grzeszyć ile wlezie, byleby we właściwym momencie powiedzieć księdzu – źle czyniłem, przepraszam za wszystko i proszę o rozgrzeszenie, bo chcę do nieba. Nie zrobię jednak tego. Mnie bowiem bardziej kusi piekło. Jestem masochistą i gorący kociołek smoły, tylko rozpala moje zmysły.

        • Gorący kociołek, zawartość do uzgodnienia.
          A towarzystwo w piekle z pewnością będzie ciekawsze i bardziej inspirujące, poza tym tam to już wszystko wolno, bo kar za złe sprawowanie nie przewidziano. Umówmy się, że kto trafi pierwszy, zajmuje stolik dla wszystkich. Wobec tej wizji każdy porządny masochista udałby się do spowiedzi. Generalnej, a może nawet publicznej.

          • Wszystko będzie wolno, bo kar nie tyle za złe
            sprawowanie nie przewidziano, co wymierzono już poprzez samo skierowanie do piekła. A ponieważ dwa razy za to samo nie godzi się karać, to hulaj dusza.

            Dla Ciebie trzymam dobre, przytulne i ciepłe miejsce.
            Ale wszystko zależy od preferencji. Jeżeli ciągnie Cię do łagodnego klimatu – lepszy jest raj, a jeżeli towarzystwo bardziej kusi – nie ma jak piekło.

          • Jak to ujął Pratchett?
            “Ponieważ bogowie nie byli w stanie dojść do zgody na to, kto powinien trafić do piekła, posyłano tam tych, którzy uważali, że powinni się tam znaleźć.
            Jest to jeszcze jeden argument na to, by z dużej odległości strzelać do wszelkich misjonarzy”

  14. Zawsze byłem czuły na krzywdę ludzką

    i nigdy nie mogłem pogodzić się ze skazaniem na męki piekielne 5/6 ludzkości, czyli nie katolików. Drugim przykładem ujawniającym sadystyczne skłonności adorowanego przez 1/6 mieszkańców globu, jest nie wpuszczenie do raju z przyczyn formalnych, wszystkich nieszczęśników urodzonych przed naszą erą. Pocieszam się tylko tym, że było ich niewielu, bo świat ma dopiero 7 000 lat.

    • Upraszczacie, Krakowski. Kto
      Upraszczacie, Krakowski. Kto powiedział, że tylko katolicy wejdą do raju? Nie wiadomo, kto tam wejdzie. Może nawet Ty wejdziesz. Bóg Cię kocha. Bóg umarł na krzyżu, w męczarniach, by zbawić przed swoim gniewem ludzi, których skazał na potępienie, bo kobieta ulepiona przez niego z żebra zjadła jabłko. Potem zmartwychwstał i wstąpił do nieba, zakładając wcześniej Kościół, byś mógł się w nim ochrzcić. Możesz w to nie wierzyć, możesz używać prezerwatyw, możesz nie chodzić na Mszę w niedzielę, a nawet jeść mięso w piątek, ale jeśli tylko się z tego wyspowiadasz i będziesz żałował, to Bóg Ci wybaczy. Doceń to.

      • a więc jednak
        TYLKO katolicy wejdą do raju.
        Dlaczego ?
        Według Twoich słów: jeśli się wyspowiadam i będę żałował – ale nie będąc katolikiem, nie wyspowiadam się, bo sama czynność spowiedzi jest mi obca.
        No to może wystarczy żebym żałował ? Nie mogę żałować, że nie chodzę na mszę, bo nie jestem katolikiem. Nie mogę żałować jedzenia mięsa w piątek, tak jak nie żałuję jeżdżenia tramwajem w niedzielę.
        No to może wystarczy, że mnie kocha ? Mało to pocieszające, biorąc pod uwagę iż skazuje mnie na wieczne potępienie za jeden czyn mojej prapraprapra…..babki.
        “…umarł na krzyżu, w męczarniach, by zbawić przed SWOIM gniewem ludzi, których skazał na potępienie…” – tylko katolik może wypowiadać takie twierdzenie bez refleksji nad tym, co ono oznacza.

        • Nie wyczułeś tej delikatnej
          Nie wyczułeś tej delikatnej nutki ironii? Chyba nie. Nie, z pewnością nie. Trudno. Przytoczone przez Ciebie zdanie przytoczę pełniej:
          “umarł na krzyżu, w męczarniach, by zbawić przed swoim gniewem ludzi, których skazał na potępienie, bo kobieta ulepiona przez niego z żebra zjadła jabłko”

          Zdanie zawiera oczywiście dwa straszne uproszczenia. Po pierwsze na krzyżu zmarł Jezus, wypełniając wolę Boga Ojca. Jezus także jest Bogiem, Synem Bożym i jest tym samym Bogiem, co Bóg Ojciec i Duch Święty, choć jest inną osobą. Stąd uproszczenie, jakie zawarłem w tamtym zdaniu. Drugie uproszczenie to potępienie ludzi z powodu zjedzenia jabłka przez Ewę. Oczywiście Bóg nie wypędził ludzi z Raju dlatego, że Ewa skonsumowała owoc ( utożsamiany często, choć nie wiem, czy poprawnie, z jabłkiem ), lecz dlatego, że zrobiła to wbrew zakazowi Boga. Ona i Adam złamali słowo dane Bogu, więc musieli opuścić Raj, a Jezus zmarł na krzyżu, byśmy dzięki jego ofierze mogli znów kiedyś tam trafić. Tak to, o ile dobrze zrozumiałem, wygląda. Ale skąd Twój wniosek, że w to wierzę?

          • Rzeczywiście, nie wyczułem.
            Proszę o wybaczenie.
            W roli głęboko wierzącego katolika, tłumaczącego jak łatwo jest każdemu dostąpić zbawienia, byłeś (jesteś) bardzo przekonujący.

      • Czy ktokolwiek z 5/6 ziemian,
        de facto żyjących bezczelnie na tym świecie bez chrztu, ma szanse na raj?

        Ja sobie to wszystko o czym piszesz, cenię najbardziej jak umiem i jestem szczęśliwy, że mogę grzeszyć ile wlezie, byleby we właściwym momencie powiedzieć księdzu – źle czyniłem, przepraszam za wszystko i proszę o rozgrzeszenie, bo chcę do nieba. Nie zrobię jednak tego. Mnie bowiem bardziej kusi piekło. Jestem masochistą i gorący kociołek smoły, tylko rozpala moje zmysły.

        • Gorący kociołek, zawartość do uzgodnienia.
          A towarzystwo w piekle z pewnością będzie ciekawsze i bardziej inspirujące, poza tym tam to już wszystko wolno, bo kar za złe sprawowanie nie przewidziano. Umówmy się, że kto trafi pierwszy, zajmuje stolik dla wszystkich. Wobec tej wizji każdy porządny masochista udałby się do spowiedzi. Generalnej, a może nawet publicznej.

          • Wszystko będzie wolno, bo kar nie tyle za złe
            sprawowanie nie przewidziano, co wymierzono już poprzez samo skierowanie do piekła. A ponieważ dwa razy za to samo nie godzi się karać, to hulaj dusza.

            Dla Ciebie trzymam dobre, przytulne i ciepłe miejsce.
            Ale wszystko zależy od preferencji. Jeżeli ciągnie Cię do łagodnego klimatu – lepszy jest raj, a jeżeli towarzystwo bardziej kusi – nie ma jak piekło.

          • Jak to ujął Pratchett?
            “Ponieważ bogowie nie byli w stanie dojść do zgody na to, kto powinien trafić do piekła, posyłano tam tych, którzy uważali, że powinni się tam znaleźć.
            Jest to jeszcze jeden argument na to, by z dużej odległości strzelać do wszelkich misjonarzy”

  15. Zawsze byłem czuły na krzywdę ludzką

    i nigdy nie mogłem pogodzić się ze skazaniem na męki piekielne 5/6 ludzkości, czyli nie katolików. Drugim przykładem ujawniającym sadystyczne skłonności adorowanego przez 1/6 mieszkańców globu, jest nie wpuszczenie do raju z przyczyn formalnych, wszystkich nieszczęśników urodzonych przed naszą erą. Pocieszam się tylko tym, że było ich niewielu, bo świat ma dopiero 7 000 lat.

    • Upraszczacie, Krakowski. Kto
      Upraszczacie, Krakowski. Kto powiedział, że tylko katolicy wejdą do raju? Nie wiadomo, kto tam wejdzie. Może nawet Ty wejdziesz. Bóg Cię kocha. Bóg umarł na krzyżu, w męczarniach, by zbawić przed swoim gniewem ludzi, których skazał na potępienie, bo kobieta ulepiona przez niego z żebra zjadła jabłko. Potem zmartwychwstał i wstąpił do nieba, zakładając wcześniej Kościół, byś mógł się w nim ochrzcić. Możesz w to nie wierzyć, możesz używać prezerwatyw, możesz nie chodzić na Mszę w niedzielę, a nawet jeść mięso w piątek, ale jeśli tylko się z tego wyspowiadasz i będziesz żałował, to Bóg Ci wybaczy. Doceń to.

      • a więc jednak
        TYLKO katolicy wejdą do raju.
        Dlaczego ?
        Według Twoich słów: jeśli się wyspowiadam i będę żałował – ale nie będąc katolikiem, nie wyspowiadam się, bo sama czynność spowiedzi jest mi obca.
        No to może wystarczy żebym żałował ? Nie mogę żałować, że nie chodzę na mszę, bo nie jestem katolikiem. Nie mogę żałować jedzenia mięsa w piątek, tak jak nie żałuję jeżdżenia tramwajem w niedzielę.
        No to może wystarczy, że mnie kocha ? Mało to pocieszające, biorąc pod uwagę iż skazuje mnie na wieczne potępienie za jeden czyn mojej prapraprapra…..babki.
        “…umarł na krzyżu, w męczarniach, by zbawić przed SWOIM gniewem ludzi, których skazał na potępienie…” – tylko katolik może wypowiadać takie twierdzenie bez refleksji nad tym, co ono oznacza.

        • Nie wyczułeś tej delikatnej
          Nie wyczułeś tej delikatnej nutki ironii? Chyba nie. Nie, z pewnością nie. Trudno. Przytoczone przez Ciebie zdanie przytoczę pełniej:
          “umarł na krzyżu, w męczarniach, by zbawić przed swoim gniewem ludzi, których skazał na potępienie, bo kobieta ulepiona przez niego z żebra zjadła jabłko”

          Zdanie zawiera oczywiście dwa straszne uproszczenia. Po pierwsze na krzyżu zmarł Jezus, wypełniając wolę Boga Ojca. Jezus także jest Bogiem, Synem Bożym i jest tym samym Bogiem, co Bóg Ojciec i Duch Święty, choć jest inną osobą. Stąd uproszczenie, jakie zawarłem w tamtym zdaniu. Drugie uproszczenie to potępienie ludzi z powodu zjedzenia jabłka przez Ewę. Oczywiście Bóg nie wypędził ludzi z Raju dlatego, że Ewa skonsumowała owoc ( utożsamiany często, choć nie wiem, czy poprawnie, z jabłkiem ), lecz dlatego, że zrobiła to wbrew zakazowi Boga. Ona i Adam złamali słowo dane Bogu, więc musieli opuścić Raj, a Jezus zmarł na krzyżu, byśmy dzięki jego ofierze mogli znów kiedyś tam trafić. Tak to, o ile dobrze zrozumiałem, wygląda. Ale skąd Twój wniosek, że w to wierzę?

          • Rzeczywiście, nie wyczułem.
            Proszę o wybaczenie.
            W roli głęboko wierzącego katolika, tłumaczącego jak łatwo jest każdemu dostąpić zbawienia, byłeś (jesteś) bardzo przekonujący.

      • Czy ktokolwiek z 5/6 ziemian,
        de facto żyjących bezczelnie na tym świecie bez chrztu, ma szanse na raj?

        Ja sobie to wszystko o czym piszesz, cenię najbardziej jak umiem i jestem szczęśliwy, że mogę grzeszyć ile wlezie, byleby we właściwym momencie powiedzieć księdzu – źle czyniłem, przepraszam za wszystko i proszę o rozgrzeszenie, bo chcę do nieba. Nie zrobię jednak tego. Mnie bowiem bardziej kusi piekło. Jestem masochistą i gorący kociołek smoły, tylko rozpala moje zmysły.

        • Gorący kociołek, zawartość do uzgodnienia.
          A towarzystwo w piekle z pewnością będzie ciekawsze i bardziej inspirujące, poza tym tam to już wszystko wolno, bo kar za złe sprawowanie nie przewidziano. Umówmy się, że kto trafi pierwszy, zajmuje stolik dla wszystkich. Wobec tej wizji każdy porządny masochista udałby się do spowiedzi. Generalnej, a może nawet publicznej.

          • Wszystko będzie wolno, bo kar nie tyle za złe
            sprawowanie nie przewidziano, co wymierzono już poprzez samo skierowanie do piekła. A ponieważ dwa razy za to samo nie godzi się karać, to hulaj dusza.

            Dla Ciebie trzymam dobre, przytulne i ciepłe miejsce.
            Ale wszystko zależy od preferencji. Jeżeli ciągnie Cię do łagodnego klimatu – lepszy jest raj, a jeżeli towarzystwo bardziej kusi – nie ma jak piekło.

          • Jak to ujął Pratchett?
            “Ponieważ bogowie nie byli w stanie dojść do zgody na to, kto powinien trafić do piekła, posyłano tam tych, którzy uważali, że powinni się tam znaleźć.
            Jest to jeszcze jeden argument na to, by z dużej odległości strzelać do wszelkich misjonarzy”

  16. monoteizm ?
    pal sześć, że katolicki Bóg jest jeden w trzech osobach – rzecz dla małego dziecka nie do pojęcia, przez starszych praktycznie ignorowana poprzez twierdzenie o “tajemnicy wiary”,
    pal siedem, że we wszystkich kościołach modlitwy odbywają się pod krzyżem i całe nabożeństwo jest skoncentrowane głównie na osobie Jezusa,
    ale kult Marii, nazywanej Matką Boga, czym jest jeśli nie zaspokojeniem potrzeby stworzenia postaci Bogini, kobiety nieskończenie pięknej i dobrej, jednocześnie boskiej żony i matki, stanowiącej swą dobrocią przeciwwagę dla okrutnego Boga,
    a co zrobić z całą plejadą katolickich świętych, obdarzonych głównym atrybutem boskości – umiejętnością czynienia cudów ?
    że co ? że Bóg jest jeden, bo tylko on jest Stwórcą ? no to sprawdźcie trochę mitologię grecką – proponuję zacząć od Gai i Uranosa

  17. monoteizm ?
    pal sześć, że katolicki Bóg jest jeden w trzech osobach – rzecz dla małego dziecka nie do pojęcia, przez starszych praktycznie ignorowana poprzez twierdzenie o “tajemnicy wiary”,
    pal siedem, że we wszystkich kościołach modlitwy odbywają się pod krzyżem i całe nabożeństwo jest skoncentrowane głównie na osobie Jezusa,
    ale kult Marii, nazywanej Matką Boga, czym jest jeśli nie zaspokojeniem potrzeby stworzenia postaci Bogini, kobiety nieskończenie pięknej i dobrej, jednocześnie boskiej żony i matki, stanowiącej swą dobrocią przeciwwagę dla okrutnego Boga,
    a co zrobić z całą plejadą katolickich świętych, obdarzonych głównym atrybutem boskości – umiejętnością czynienia cudów ?
    że co ? że Bóg jest jeden, bo tylko on jest Stwórcą ? no to sprawdźcie trochę mitologię grecką – proponuję zacząć od Gai i Uranosa

  18. monoteizm ?
    pal sześć, że katolicki Bóg jest jeden w trzech osobach – rzecz dla małego dziecka nie do pojęcia, przez starszych praktycznie ignorowana poprzez twierdzenie o “tajemnicy wiary”,
    pal siedem, że we wszystkich kościołach modlitwy odbywają się pod krzyżem i całe nabożeństwo jest skoncentrowane głównie na osobie Jezusa,
    ale kult Marii, nazywanej Matką Boga, czym jest jeśli nie zaspokojeniem potrzeby stworzenia postaci Bogini, kobiety nieskończenie pięknej i dobrej, jednocześnie boskiej żony i matki, stanowiącej swą dobrocią przeciwwagę dla okrutnego Boga,
    a co zrobić z całą plejadą katolickich świętych, obdarzonych głównym atrybutem boskości – umiejętnością czynienia cudów ?
    że co ? że Bóg jest jeden, bo tylko on jest Stwórcą ? no to sprawdźcie trochę mitologię grecką – proponuję zacząć od Gai i Uranosa

  19. zagadki religii
    Przykazania to w sumie (no, może poza tym pierwszym) niewielki problem, ot taki kodeks karny. Spis czynności zakazanych i lista obowiązków.
    Dla mnie największą zagadką był i jest nadal sens Ukrzyżowania.
    Mocno starałem się zrozumieć, czytałem, i nadal czytam wszystko co znajduję na ten temat, ale nic się tutaj, w moim pojęciu nie trzyma kupy.
    Co roku nadchodzą Święta Wielkanocne, a ja nie rozumiem o co w nich chodzi.
    Jedyna nadzieja w tym, że Matka Kurka odkryje tą tajemnicę. Bo jak nie On, to kto?

  20. zagadki religii
    Przykazania to w sumie (no, może poza tym pierwszym) niewielki problem, ot taki kodeks karny. Spis czynności zakazanych i lista obowiązków.
    Dla mnie największą zagadką był i jest nadal sens Ukrzyżowania.
    Mocno starałem się zrozumieć, czytałem, i nadal czytam wszystko co znajduję na ten temat, ale nic się tutaj, w moim pojęciu nie trzyma kupy.
    Co roku nadchodzą Święta Wielkanocne, a ja nie rozumiem o co w nich chodzi.
    Jedyna nadzieja w tym, że Matka Kurka odkryje tą tajemnicę. Bo jak nie On, to kto?

  21. zagadki religii
    Przykazania to w sumie (no, może poza tym pierwszym) niewielki problem, ot taki kodeks karny. Spis czynności zakazanych i lista obowiązków.
    Dla mnie największą zagadką był i jest nadal sens Ukrzyżowania.
    Mocno starałem się zrozumieć, czytałem, i nadal czytam wszystko co znajduję na ten temat, ale nic się tutaj, w moim pojęciu nie trzyma kupy.
    Co roku nadchodzą Święta Wielkanocne, a ja nie rozumiem o co w nich chodzi.
    Jedyna nadzieja w tym, że Matka Kurka odkryje tą tajemnicę. Bo jak nie On, to kto?