Reklama

Politycy nie mogą sobie pozwolić na mówienie wprost i to jedna z przyczyn, dla której nigdy politykiem nie będę. Znacznie więcej mogą publicyści, a najwięcej błazny, czyli oszołomy. Należę do ostatniej kategorii i z pełną premedytacją sam się do niej przypisałem, tak jest mi wygodnie i swobodniej. Śledząc rozmaite wypowiedzi polityków z pozycji błazna mam ten komfort, że mogę głośno zapytać o co chodzi? Chciałbym zapytać o córkę pani Jarugi-Nowackiej i przepraszam, że w taki sposób przedstawiam najmłodszą gwiazdę „nowoczesnej Europy plus”, ale naprawdę nie wiem jak ta pani się nazywa. W studio TVN24 zebrały się kobiety, które dyskutowały o różnych palących problemach, w tym o Smoleńsku i naszym polskim „śledztwie”. Posłanka PiS w odpowiedzi na rytualny wywód następczyni znanej lewicowej polityk, użyła dokładnie takich słów, jakie zamieściłem w tytule i w związku z tym mam potworny dylemat natury moralnej. Nie dotykać delikatnego tematu, czy też skorzystać z wolności błazna pytając wprost. Jakie cierpienie? Jakie zdanie? Proszę mi wybaczyć, ale widziałem wielu ludzi, którzy przeżywali i przezywają ból po stracie bliskiej osoby i żadną miarą nie przypomina to zachowania młodej Jarugi-Nowackiej. Naturalnie tak intymne przeżycia wymykają się wielu powszechnie stosowanym kryteriom, ale mimo wszystko dość łatwo rozpoznaje się osoby pogrążone w rozpaczy i odróżnia od osób, które mają wypisane na twarzy „trudno, trzeba żyć dalej”. Chciałbym być dobrze zrozumiany i odczytany, w tym celu doprecyzuję, że mnie nie chodzi o to, która postawa jest właściwa, tutaj raczej nie ma mądrej odpowiedzi, mnie interesuje ustalenie stanu faktycznego. Widzę przed oczami odstawioną celebrytkę na dorobku, która twierdzi, że śpi spokojnie, bo wszystko jest dla niej jasne i potwierdzone fachowym śledztwem. Taki mam przed sobą widok, takie impulsy odbiera mój mózg pomimo irytującej pogody powodującej małe otępienie. I po drugiej stronie dostrzegam jakiś dziwny, choć klasyczny mechanizm szantażu moralnego. No jak to, bydlaku, nie uszanujesz bólu i cierpienia osieroconej kandydatki „nowoczesnej Europy plus”?

Reklama

Przykro mi, ale nie. Ba! Wcale nie jest mi przykro, po prostu nie zamierzam szanować bólu, którego nie widzę i tym bardziej zdania, które uważam za coś na pograniczu pięknoduchostwa i cynizmu. Wypindrzona celebrytka na dorobku promienieje we wszystkich kierunkach i mediach, jej stosunek do rzeczywistości, w mojej ocenie, niczym specjalnie się nie różni od zaplanowanych „spontanicznych” zdjęć i słów dla kolorowych gazet. Ma dziewczyna parcie na karierę i całą głowę zajętą tym, co w tej chwili usiłuje uzyskać, to wszystko. Nie mam pojęcia w jakim celu wciskać kandydatce „nowoczesnej Europy plus” ból, cierpienie i przede wszystkim „zdanie, które wypada szanować”. Tym bardziej nie czyniłbym podobnych nieostrożności, że wciskanie czegokolwiek nowoczesnej kobiecie z lewicy natychmiast może być odczytane jako mowa nienawiści, połączona z psychicznym gwałtem. Niech sobie dziewczyna żyje słodkim życiem, zapomina o przeszłości i prze do przodu. Sądzę, że tak jest uczciwej wobec niej i wobec siebie. Po co to siłowe uszczęśliwianie bólem i szanowaną opinią? Nie wydaje mi się, żeby pani celebrytce w fazie początkowej potrzebne były takie kule u nogi, jak „manie focha”, „frustracja”, „zaściankowe czarnowidztwo”. Identycznie ból, cierpienie i szanowane zdanie konsumował inny celebryta, niejaki Deresz. On już trzeciego dnia miał ustatkowany poziom osobistych odczuć i pełne przekonanie, że przyjaciele radzieccy z najwyższymi honorami oraz starannością oddali cześć małżonce.

Wydaje mi się, że przypisywanie cierpienia i szanowanych opinii szczęśliwym ludziom, którzy doskonale, z uśmiechem na twarzy, radzą sobie z mówieniem byle czego i byle jak, jest rodzajem sadyzmu, żeby nie powiedzieć podłości. Pozwólmy każdemu układać sobie życie i karierę według własnego widzi mi się. Nie rozumiem tej konieczności okazywania szacunku dla zdania celebrytów, tak jak nie oczekuję pokłonów wobec zdań, które spisałem powyżej i dodam poniżej. Podobnie wiedzę kwestię cierpienia, nie każdy musi cierpieć i to akurat jestem skłonny uszanować, a nawet wyrazić zazdrość dla tak silnych konstrukcji psychicznych. Zresztą szacunek w ogóle jest fatalnym słowem w kontekście poruszanych kwestii, powiedzmy, że nic mnie to zwyczajnie nie obchodzi. Istnieję ludzie, którzy są mi całkowicie obojętni z całym pakietem cierpień i radości i jak się wydaje w tym jednym wyborze zachowują się jak modelowy nowoczesny Europejczyk. Tyle od błazna przy szabasowej świecy, resztę przemilczą lub przegadają politycy, którym momentami współczuję, zwłaszcza wtedy, gdy słowa się same cisną na usta.

Reklama

10 KOMENTARZE

  1. W poniedziałek NPW poda dwie
    W poniedziałek NPW poda dwie "informacje":
    1.Hipoteza o wybuchu jest nieaktualna, ponieważ nie ma śladu materiałów wybuchowych (tak jakby tylko ew. znalezione ślady mw mogły podtrzymać tą wersję) i ma być podana oficjalnie informacja, że tą hipotezą prokuratura już się nie zajmuje
    2.Blachy znalezione w brzozie pochodzą z tupolewa – oczywiście pod uwagę nie zostaną wzięte zdjęcia z brakiem tych blach w drzewie oraz o sytuacji "pojawiam się i znikam" jakiej poddano owe elementy
    Z tego co dziś mówił Tusk – sam w poniedziałek zabierze głos po prokuratorach i rozpocznie się totalny megawalec mainstreamu. Dziś Tusk pogroził, że "zobaczyta co prokuratory powiedzą w poniedziałek".
    Sprawdza się najczarniejszy scenariusz – Ukraina i "śledztwo smoleńskie" torują drogę do pewnej wygranej PO w eurowyborach.
    PS. O niegramotności PiS i poruszaniu się w realiach medialnych niech świadczy to: Wojciechowski (europoseł) napisał co swego czasu prok. Artymiak m.in. napisał senatorom PiS: NPW poważnie zajmuje się (zajmowała?) złym naprowadzaniem ruskich kontrolerów. Taką informację miał PiS i taką informację PiS przespał i przepił. Dobranoc.

    • No przecież wojna za płotem, nie może być żeby prokuratura
      destabilizowała państwo jakimiś teoriami wojennymi.

      kilka lat po katastrofie meteorytu nad rzeką Tunguzka, w Rosji otwarto wrota piekieł, co kosztowało życie dziesiątków milionów ludzi na całym świecie. Oby historia się nie powtórzyła po czelabińsku.

    • Odnośnie “weryfikacji ” próbek
      ZTCW próbki do dalszych badań zostały wyselekcjonowane na podstawie wskazań detektorów materiałów wybuchowych. Czy ktoś orientuje się, żeby pobrane próbki po przysłaniu z półrocznego  "leżakowania u braci Moskali" zostały "na dzień dobry" ponownie przebadane tymi samymi detektorami i czy odczyty były podobne?

  2. W poniedziałek NPW poda dwie
    W poniedziałek NPW poda dwie "informacje":
    1.Hipoteza o wybuchu jest nieaktualna, ponieważ nie ma śladu materiałów wybuchowych (tak jakby tylko ew. znalezione ślady mw mogły podtrzymać tą wersję) i ma być podana oficjalnie informacja, że tą hipotezą prokuratura już się nie zajmuje
    2.Blachy znalezione w brzozie pochodzą z tupolewa – oczywiście pod uwagę nie zostaną wzięte zdjęcia z brakiem tych blach w drzewie oraz o sytuacji "pojawiam się i znikam" jakiej poddano owe elementy
    Z tego co dziś mówił Tusk – sam w poniedziałek zabierze głos po prokuratorach i rozpocznie się totalny megawalec mainstreamu. Dziś Tusk pogroził, że "zobaczyta co prokuratory powiedzą w poniedziałek".
    Sprawdza się najczarniejszy scenariusz – Ukraina i "śledztwo smoleńskie" torują drogę do pewnej wygranej PO w eurowyborach.
    PS. O niegramotności PiS i poruszaniu się w realiach medialnych niech świadczy to: Wojciechowski (europoseł) napisał co swego czasu prok. Artymiak m.in. napisał senatorom PiS: NPW poważnie zajmuje się (zajmowała?) złym naprowadzaniem ruskich kontrolerów. Taką informację miał PiS i taką informację PiS przespał i przepił. Dobranoc.

    • No przecież wojna za płotem, nie może być żeby prokuratura
      destabilizowała państwo jakimiś teoriami wojennymi.

      kilka lat po katastrofie meteorytu nad rzeką Tunguzka, w Rosji otwarto wrota piekieł, co kosztowało życie dziesiątków milionów ludzi na całym świecie. Oby historia się nie powtórzyła po czelabińsku.

    • Odnośnie “weryfikacji ” próbek
      ZTCW próbki do dalszych badań zostały wyselekcjonowane na podstawie wskazań detektorów materiałów wybuchowych. Czy ktoś orientuje się, żeby pobrane próbki po przysłaniu z półrocznego  "leżakowania u braci Moskali" zostały "na dzień dobry" ponownie przebadane tymi samymi detektorami i czy odczyty były podobne?