Reklama

Od razu do rzeczy, ale też drobna uwaga, warto j

Od razu do rzeczy, ale też drobna uwaga, warto jak zawsze, ale w tym wypadku szczególnie przeczytać tekst do końca. Teoria numer jeden, która była lansowana najczęściej, o tym, że skacowany Lech Kaczyński posłał do kokpitu generała Błasika „na klinie”, aby ten zrobił porządek z tchórzliwymi pilotami. Po 21 miesiącach ta rozpacz propagandowa przypomina mit o płaskim talerzu ziemi pływającym po morzu. Mało kto wie, ale przytoczona morzo-centryczna teoria Ziemi nie została stworzona przez jakiegoś nieuka, tylko przez greckiego filozofa Talesa z Miletu, co jest jedynym pocieszeniem dla wyznawców smoleńskich teorii spiskowych – najlepszym się zdarza. Niestety dalej już nie ma tłumaczenia, w czasach Talesa nie było Wikipedii i ówczesna wiedza nie wspominała słowem o tym jak z Ziemią jest faktycznie. Współcześni wyznawcy smoleńskich teorii spiskowych, jeśli by tylko chcieli, mogliby się nie ośmieszać, wystarczy otworzyć podręczniki. Co tam podręczniki, nawet miłośnicy kina akcji klasy „B” wiedzą, że człowiek wiedziony na śmierć broni się szarpie, kopie, instynktownie ratuje życie. Tymczasem fanatycy smoleńskiej bzdury uwierzyli, że czterech rosłych chłopów, wojskowych, przestraszyło się jednego „kurdupla” i do końca woleli odliczyć ile im jeszcze zostało do zderzenia z ziemią, niż wytrącić „kurduplowi” broń, czyli po prostu powiedzieć: „proszę przekazać prezydentowi, że lecimy jak Pan Bóg przykazał”. W niewielkim stopniu koloryzuję teorię sprzedawaną tej lepszej, jak sama siebie nazywa, światłej części społeczeństwa. Pół Polski chodziło i powtarzało zdrowaśkę, której nie popełniłaby żadna Mniszkówna sensacji. Kadr jest do tego stopnia absurdalny, że największy grafoman nie wyrzeźbiłby sceny tak okaleczonej z psychologicznie.

Reklama

Pierwsza teoria spiskowa powinna wyznawców nauczyć nie tyle rozumu, co odruchów obronnych, ale czy nauczy trudno powiedzieć. Pamiętam doskonale, że będąc jednym z Pitagorasów, a zatem facetem, który nie miał narzędzi i większych danych, aby zweryfikować płaską Ziemię, twierdziłem do spółki z innymi heretykami, że choćby takie zjawiska jak horyzont, czy widok statku na widnokręgu nakazuje wątpić w płaskość Ziemi. Dziś mamy już pełen dostęp do zdjęć satelitarnych, globus do dyspozycji i parę innych obserwacji, które razem tworzą żelazne dowody. Te żelazne dowody składają się na naukową wiedzę, a ta z kolei nie przejmuje się tym co powie jedna baba drugiej babie. I tak też będzie z baśnią o żelaznej brzozie. Kupę wstydu najedzą się wyznawcy potęgi świętego drzewa, z którego nie robi się legarów, ale wyplata miotły, jeśli nadal będą się upierać, że wielki Manitou tchnął w patyka taką siłę, która pozwoliła przeciąć duraluminiowe skrzydło. Wyznawcy nie potrafią zrozumieć, ale powinni uwierzyć na słowo, że w przyrodzie takie przypadki się nie zdarzają i już nie chodzi o to, że brzoza nie może wygrać. Gdyby Manitou rzeczywiście miał moc nadawania brzozom właściwości żelbetowych słupów, nie ma takiej możliwości, przynajmniej mechanika nie przewiduje, by ciała A i B zderzając się w punkcie C jednocześnie przełamały się na cztery części. Coś wygrywa, coś przegrywa, fizyka nie przewiduje remisu w podobnych okolicznościach. Smutne i przeczące cudownym właściwościom jest również to, że boskie drzewo zginęło i nie zmartwychwstawało, w związku z tym trzeba się z Manitou przerzucić na Światowida, ten ma szersze spojrzenie na świat. Warto się też zastanowić, czy brzoza nie została sprofanowana, mam na myśli nieznanych sprawców, którzy zniszczyli bóstwo korzystając z zamieszania.

Psychologiczna grafomania i żelbetowa brzoza, dla ateistów są zabobonem, ciemnogrodem, przesądem i rosyjskim nacjonalizmem, że niby w Rosji wszystko „łudsze”. Poganie kultywują smoleńskie bożki bez opamiętania, ale co ciekawie nie przeszkadza to im aspirować do kultury śródziemnomorskiej. Zdawać by się mogło, że ze Światowidem pod pachą ciężko będzie wejść do strefy euro, chociaż z drugiej strony być może poganie mają rację. Z dużym prawdopodobieństwem szybciej się strefa euro spotka ze Światowidem i Manitou, niż my z nią, czy ona z nami. Rzucam jednak te duchy, została jeszcze jedna teoria przed, którą chciałbym przestrzec, zanim Europa nas wyśmieje. Tu i ówdzie pojawiają się kółka różańcowe i klepią godzinki jak to jeden i drugi pilot wsiedli do samolotu i pierwszy raz w życiu nacisnęli coś tam, żeby sprawdzić, czy to zadziała. Lepszy jest ten spisek od awantury w kokpicie, ponieważ opiera się na tym, że załoga musiała być już nie po kielichu, ale spalić jakieś lepsze zioło i to z zaciąganiem. Leci sobie samolocik, w którym czterech rozbawionych gości, na pułapie 100 metrów rzuca hasło: „a chodźcie odejdziemy sobie na automacie i zobaczymy co się stanie”. O ile rozróba w kokpicie była grafomańskim kalectwem psychologicznym, o tyle tej sceny nie umieściliby w swoich dziełach ani twórcy Kevina, który sam został w domu, ani „Szklanką po łapkach”, ani sam agent 007 nie zagrałby takiej ramoty. Dlaczego? Ano dlatego, że to nie jest zabawne i nie jest kaskaderskie, jest nudne jak cholera. Nie lecimy na drzwiach od stodoły, nie mamy ułańskiej fantazji, ale odchodzimy w automacie – nuda, banał, asekuracja, nawet na teorię spiskową się nie nadaje.

Trzy baśnie i jedna bardziej niedorzeczna od drugiej, a w kontrze do nich dwie inne, często obśmiewane. Chodzi oczywiście o hel i sztuczną mgłę, w które nie wierzyłem przez jedną sekundę i nadal nie wierzę, tylko, że te dwie teorie spiskowe mają coś, czego nie miała żadna z trzech wymienionych. Zarówno hel jak i sztuczna mgła opiera się o podstawy naukowe. Wierzący bóstwom, jak to poganie, drwili z nauki, dokładniej fizyki i chemii w czystej postaci. Żaden fizyki, czy chemik nie ośmieszy się twierdzeniem, że hel nie rozrzedza powietrza, a wytworzenie sztucznej mgły to jakieś czary. Zarówno hel w powietrzu zmienia nośność latających machin, jak i Armia Czerwona dysponuje sprzętem do wytwarzania sztucznej mgły. W modelu teoretycznym, obie sytuacje bronią się naukowo, w praktyce są mało prawdopodobne, ponieważ musiałby zaistnieć warunki laboratoryjne. W moim racjonalnym przekonaniu dowodów na istnienie Manitou w laboratorium nie sposób uzyskać, dlatego zwolennicy helu i mgły nie byli wyznawcami, ale głosili nieprawdopodobne w naturalnych warunkach teorie naukowe. Natomiast wierni Manitou zwyczajnie roznosili plotki albo usiłowali wprowadzić jakiś pseudonaukowy szariat. Pora zdradzić co mi strzeliło do głowy i wypełnić obietnicę. Tyle mi strzeliło do głowy, że przekonać masy można tylko prostymi opowieściami. Propagandziści skupieni wokół generał Anodiny i polskich „komisji”, sprzedali masom pogańskie wierzenia, jednocześnie fanatyzm religijny, który nakazał zwalczać naukowy dorobek ludzkości. Czas zamienić role, teraz wierzący w brzozowego Manitou i Kali od samobójczej hipnozy powinni zostać poddani ateizacji. Najskuteczniejszą formą ateizacji jest ośmieszenie wierzeń i nie mylić wierzeń z religią. Wyznawcy smoleńskich teorii spiskowych nie są religijni, tylko fanatycznie usiłują być na czasie. Komu się uda ośmieszyć zabobony smoleńskie, ten otworzy drogę do solidnego technicznego śledztwa, bo jeśli nie upojeni zatrutą krwią piloci, jeśli nie drzewo-skała Manitou, jeśli nie „kurdupel” w roli Kaszpirowskiego, to pozostaje uszkodzony samolot i źli ludzie z zewnątrz, którzy samolot specjalnie popsuli.

PS To co zawsze, proszę i dziękuję.

Reklama

57 KOMENTARZE

  1. Akurat Rosja Radziecka jest ojczyzną nieznanych sprawców
    bądź znanych, w zależności od stopnia nasycenia oszołomstwem imperialistycznym.

    Gdyby Kaczyński miał jaja, wszedłby na mównicę sejmową i zaatakował najlepszą bronią, bronią przeciwnika “panowie, dość tych spiskowych teorii”. AM chyba by jajko zniósł po takim tekście.

  2. Akurat Rosja Radziecka jest ojczyzną nieznanych sprawców
    bądź znanych, w zależności od stopnia nasycenia oszołomstwem imperialistycznym.

    Gdyby Kaczyński miał jaja, wszedłby na mównicę sejmową i zaatakował najlepszą bronią, bronią przeciwnika “panowie, dość tych spiskowych teorii”. AM chyba by jajko zniósł po takim tekście.

  3. Akurat Rosja Radziecka jest ojczyzną nieznanych sprawców
    bądź znanych, w zależności od stopnia nasycenia oszołomstwem imperialistycznym.

    Gdyby Kaczyński miał jaja, wszedłby na mównicę sejmową i zaatakował najlepszą bronią, bronią przeciwnika “panowie, dość tych spiskowych teorii”. AM chyba by jajko zniósł po takim tekście.

  4. Głos 30-letniego Grzywny
    Głos 30-letniego Grzywny można uznać za głos 50-letniego Grzywny… No nic, póki co wiemy, że co prawda nie ma dowodów na obecność Błasika, ale jak zauważyli światli w Opus Dei, nie ma też dowodów, że go tam nie było (bo przecież przez te nagrane 38 minut siedział cicho).

  5. Głos 30-letniego Grzywny
    Głos 30-letniego Grzywny można uznać za głos 50-letniego Grzywny… No nic, póki co wiemy, że co prawda nie ma dowodów na obecność Błasika, ale jak zauważyli światli w Opus Dei, nie ma też dowodów, że go tam nie było (bo przecież przez te nagrane 38 minut siedział cicho).

  6. Głos 30-letniego Grzywny
    Głos 30-letniego Grzywny można uznać za głos 50-letniego Grzywny… No nic, póki co wiemy, że co prawda nie ma dowodów na obecność Błasika, ale jak zauważyli światli w Opus Dei, nie ma też dowodów, że go tam nie było (bo przecież przez te nagrane 38 minut siedział cicho).

  7. coś drgnęło w narodzie
    Ludzie najchętniej akceptują nie te hipotezy które są najprostsze lub najbardziej logiczne.
    Wybierają wyjaśnienia nie burzące przyjętego przez nich obrazu funkcjonowania świata.
    Gdyby za Gierka gdziekolwiek rozbił się polski samolot z ówczesną opozycją na pokładzie, to 100% obywateli byłoby pewnych że to robota ruskich, nawet gdyby sfilmowano Michnika piłującego skrzydło.
    Zatem obraz świata uległ całkowitej zmianie. Wierzymy w durne, zapijaczone społeczeństwo niegodne Europy, mądrą władzę i miłujące nas mocarstwa.
    Spora zmiana.

    • Pięknie sformułowane…
      “100% obywateli byłoby pewnych że to robota ruskich, nawet gdyby sfilmowano Michnika piłującego skrzydło.”

      Dzięki chlorze, odmłodniałem o kilka lat na tych kilka minut.
      Znowu to nie bolszewicy winni, tylko trockiści.
      Na chwałę całkowitej zmiany, polityki miłości i walki o pokój.

      Tylko o jakim SzP narodzie rozmawia?
      Judeopolonii warszawskiej, jackowskiej czy londkowskiej?

  8. coś drgnęło w narodzie
    Ludzie najchętniej akceptują nie te hipotezy które są najprostsze lub najbardziej logiczne.
    Wybierają wyjaśnienia nie burzące przyjętego przez nich obrazu funkcjonowania świata.
    Gdyby za Gierka gdziekolwiek rozbił się polski samolot z ówczesną opozycją na pokładzie, to 100% obywateli byłoby pewnych że to robota ruskich, nawet gdyby sfilmowano Michnika piłującego skrzydło.
    Zatem obraz świata uległ całkowitej zmianie. Wierzymy w durne, zapijaczone społeczeństwo niegodne Europy, mądrą władzę i miłujące nas mocarstwa.
    Spora zmiana.

    • Pięknie sformułowane…
      “100% obywateli byłoby pewnych że to robota ruskich, nawet gdyby sfilmowano Michnika piłującego skrzydło.”

      Dzięki chlorze, odmłodniałem o kilka lat na tych kilka minut.
      Znowu to nie bolszewicy winni, tylko trockiści.
      Na chwałę całkowitej zmiany, polityki miłości i walki o pokój.

      Tylko o jakim SzP narodzie rozmawia?
      Judeopolonii warszawskiej, jackowskiej czy londkowskiej?

  9. coś drgnęło w narodzie
    Ludzie najchętniej akceptują nie te hipotezy które są najprostsze lub najbardziej logiczne.
    Wybierają wyjaśnienia nie burzące przyjętego przez nich obrazu funkcjonowania świata.
    Gdyby za Gierka gdziekolwiek rozbił się polski samolot z ówczesną opozycją na pokładzie, to 100% obywateli byłoby pewnych że to robota ruskich, nawet gdyby sfilmowano Michnika piłującego skrzydło.
    Zatem obraz świata uległ całkowitej zmianie. Wierzymy w durne, zapijaczone społeczeństwo niegodne Europy, mądrą władzę i miłujące nas mocarstwa.
    Spora zmiana.

    • Pięknie sformułowane…
      “100% obywateli byłoby pewnych że to robota ruskich, nawet gdyby sfilmowano Michnika piłującego skrzydło.”

      Dzięki chlorze, odmłodniałem o kilka lat na tych kilka minut.
      Znowu to nie bolszewicy winni, tylko trockiści.
      Na chwałę całkowitej zmiany, polityki miłości i walki o pokój.

      Tylko o jakim SzP narodzie rozmawia?
      Judeopolonii warszawskiej, jackowskiej czy londkowskiej?

  10. 1.Był Błasik, ale na
    1.Był Błasik, ale na 38-minitowych nagraniach nie znaleziono śladu, aby tam był.
    2.Wassermann miał mieć narządy, których nie miał (śledziona, obydwie nerki, są inne możliwości, córka Wassermanna wie co swego czasu jej ojcu wycięto).
    3.Gosiewski miał 175 cm wzrostu, ja na oko dawałem mu 157.

  11. 1.Był Błasik, ale na
    1.Był Błasik, ale na 38-minitowych nagraniach nie znaleziono śladu, aby tam był.
    2.Wassermann miał mieć narządy, których nie miał (śledziona, obydwie nerki, są inne możliwości, córka Wassermanna wie co swego czasu jej ojcu wycięto).
    3.Gosiewski miał 175 cm wzrostu, ja na oko dawałem mu 157.

  12. 1.Był Błasik, ale na
    1.Był Błasik, ale na 38-minitowych nagraniach nie znaleziono śladu, aby tam był.
    2.Wassermann miał mieć narządy, których nie miał (śledziona, obydwie nerki, są inne możliwości, córka Wassermanna wie co swego czasu jej ojcu wycięto).
    3.Gosiewski miał 175 cm wzrostu, ja na oko dawałem mu 157.

  13. zasada zachowania
    A mnie wczoraj poruszyło coś innego. Wczoraj w „Czarno na białym” przedstawiono krótką informację na temat obu ekspertów Macierewicza, profesorów Nowaczyka i Biniendy. A potem wypowiedź prof. Marka Czachora, fizyka z PG. Otóż prof. Chachor powiedział mniej więcej coś takiego, że jest jedynym polskim uczonym, który odważył się przeprowadzić wykład na temat aspektów fizycznych katastrofy smoleńskiej. Bo temat ten jest, jak się wyraził, niepoprawny politycznie i inni uczeni, potencjalni eksperci najwyraźniej boją się w to anagażować. Otóż profesor Marek Czachor to nie jest jakiś tam antropolog kultury czy pulmonolog muszki owocówki, z całym szacunkiem dla nowych zębów Stefana hrabiego Niesiołowskiego. Ten pan to postać dosyć znamienna dla nauki polskiej i jej przedstawicieli średniego pokolenia.
    http://lustronauki.wordpress.com/2009/05/27/marek-czachor/
    Jaki z tego wszystkiego płynie dla mnie wniosek? Nawet jeżeli nie ma dowodów na skrytobójcze podłoże katastrofy, w której zginęły osoby ważne dla pewnego kierunku polityki polskiej, to wszystko to, co się wydarzyło i wydarza wokół badania przyczyn tej katastrofy jest stalinowskim dowodem pośrednim, czyli dowodem kontekstowym. Tak więc, chociaż nie ma dowodów na to, że był to zamach, ale też nie ma dowodów na to, że to nie był zamach. A zatem to był zamach.
    Tytułem dygresji, wypowiedź Mirosława Dakowskiego na temat zasady zachowania pędu na styku brzoza-skrzydło.
    http://cato234.salon24.pl/
    Stary tekst, więc pewnie znany.

    • Widziałem. Podwójnie
      Widziałem. Podwójnie zaskakujące, po pierwsze, że pokazali tego Pana, po drugie, że taki żyje. No i jeszcze po trzecie, póki co nie został wariatem. Jedno jest pewne ponad wszelką wątpliwość w raport MAK i Millera mogą uwierzyć tylko i wyłącznie idioci lub zainteresowani. Mówią to z pełnym przekonaniem i nikogo nie zamierzam przepraszać, żadnych wyjątków.

        • Sama sobie odpowiadam, bo to
          Sama sobie odpowiadam, bo to jest najlepsza konwersacja zwykle 🙂
          Ciekawe rzeczy mówi ten profesor, a pierwsza ciekawa uwaga pojawia się już w minucie 0:10:25, przy omawianiu pewnych danych z wersji “kanonicznej”, czyli raportu MAK. Wytrwam chyba, co i Państwu rekomenduję.

          • Nie za bardzo wiem, co nie
            Nie za bardzo wiem, co nie wchodzi, czy się filmik nie otwiera na stronie kontrowersji? W każdym razie podaję link bezpośrednio do YT, sama to oglądałam, jakby co.
            http://www.youtube.com/watch?v=sNqqUPjVjRg&feature=related
            Przy okazji. Na 0:39:07 jest mowa o incydencie lotniczym w Katowicach-Pyrzowiach i ścięciu słupów oświetlenia drogi podejścia. Sprawdziłam. Był taki wypadek. oto, co znalazłam na ten temat na pewnym forum :

            Samolot z powracającymi z Libanu polskimi żołnierzami na pokładzie, podchodząc do lądowania na lotnisku w Pyrzowicach k. Katowic, zniszczył kilkadziesiąt świateł naprowadzających maszyny na pas startowy. Nikomu nic się nie stało, ale przy złej pogodzie lotnisko przez trzy tygodnie może mieć problemy z przyjmowaniem niektórych maszyn.
            Do incydentu doszło w nocy. Boeing 737-800 należy do hiszpańskich linii lotniczych Air Europa. Wynajęła go Organizacja Narodów Zjednoczonych do transportu żołnierzy wracających z misji pokojowej. Na pokładzie było 114 polskich żołnierzy i 11 członków załogi.
            – Lampy świateł podejścia, naprowadzające maszyny na pas, są różnej wysokości, od kilkudziesięciu centymetrów do ponad 10 metrów. Podchodząc do lądowania maszyna zeszła zbyt nisko, kadłubem, silnikami i skrzydłami ścinając lampy na odcinku ok. 870 metrów – powiedział rzecznik podkatowickiego portu, Cezary Orzech.
            Mimo to samolot bezpiecznie wylądował. Pasażerowie słyszeli towarzyszący urywaniu lamp łomot, ale nie odczuli tego. Po lądowaniu maszyna została odholowana na płytę postojową. Prawdopodobnie minie kilka tygodni, zanim będzie mogła odlecieć. Blacha samolotu jest pognieciona, maszyna ma m.in. potłuczone światła.”
            Oraz na stronie Aviation Safety Network.
            http://aviation-safety.net/database/record.php?id=20071028-0

  14. zasada zachowania
    A mnie wczoraj poruszyło coś innego. Wczoraj w „Czarno na białym” przedstawiono krótką informację na temat obu ekspertów Macierewicza, profesorów Nowaczyka i Biniendy. A potem wypowiedź prof. Marka Czachora, fizyka z PG. Otóż prof. Chachor powiedział mniej więcej coś takiego, że jest jedynym polskim uczonym, który odważył się przeprowadzić wykład na temat aspektów fizycznych katastrofy smoleńskiej. Bo temat ten jest, jak się wyraził, niepoprawny politycznie i inni uczeni, potencjalni eksperci najwyraźniej boją się w to anagażować. Otóż profesor Marek Czachor to nie jest jakiś tam antropolog kultury czy pulmonolog muszki owocówki, z całym szacunkiem dla nowych zębów Stefana hrabiego Niesiołowskiego. Ten pan to postać dosyć znamienna dla nauki polskiej i jej przedstawicieli średniego pokolenia.
    http://lustronauki.wordpress.com/2009/05/27/marek-czachor/
    Jaki z tego wszystkiego płynie dla mnie wniosek? Nawet jeżeli nie ma dowodów na skrytobójcze podłoże katastrofy, w której zginęły osoby ważne dla pewnego kierunku polityki polskiej, to wszystko to, co się wydarzyło i wydarza wokół badania przyczyn tej katastrofy jest stalinowskim dowodem pośrednim, czyli dowodem kontekstowym. Tak więc, chociaż nie ma dowodów na to, że był to zamach, ale też nie ma dowodów na to, że to nie był zamach. A zatem to był zamach.
    Tytułem dygresji, wypowiedź Mirosława Dakowskiego na temat zasady zachowania pędu na styku brzoza-skrzydło.
    http://cato234.salon24.pl/
    Stary tekst, więc pewnie znany.

    • Widziałem. Podwójnie
      Widziałem. Podwójnie zaskakujące, po pierwsze, że pokazali tego Pana, po drugie, że taki żyje. No i jeszcze po trzecie, póki co nie został wariatem. Jedno jest pewne ponad wszelką wątpliwość w raport MAK i Millera mogą uwierzyć tylko i wyłącznie idioci lub zainteresowani. Mówią to z pełnym przekonaniem i nikogo nie zamierzam przepraszać, żadnych wyjątków.

        • Sama sobie odpowiadam, bo to
          Sama sobie odpowiadam, bo to jest najlepsza konwersacja zwykle 🙂
          Ciekawe rzeczy mówi ten profesor, a pierwsza ciekawa uwaga pojawia się już w minucie 0:10:25, przy omawianiu pewnych danych z wersji “kanonicznej”, czyli raportu MAK. Wytrwam chyba, co i Państwu rekomenduję.

          • Nie za bardzo wiem, co nie
            Nie za bardzo wiem, co nie wchodzi, czy się filmik nie otwiera na stronie kontrowersji? W każdym razie podaję link bezpośrednio do YT, sama to oglądałam, jakby co.
            http://www.youtube.com/watch?v=sNqqUPjVjRg&feature=related
            Przy okazji. Na 0:39:07 jest mowa o incydencie lotniczym w Katowicach-Pyrzowiach i ścięciu słupów oświetlenia drogi podejścia. Sprawdziłam. Był taki wypadek. oto, co znalazłam na ten temat na pewnym forum :

            Samolot z powracającymi z Libanu polskimi żołnierzami na pokładzie, podchodząc do lądowania na lotnisku w Pyrzowicach k. Katowic, zniszczył kilkadziesiąt świateł naprowadzających maszyny na pas startowy. Nikomu nic się nie stało, ale przy złej pogodzie lotnisko przez trzy tygodnie może mieć problemy z przyjmowaniem niektórych maszyn.
            Do incydentu doszło w nocy. Boeing 737-800 należy do hiszpańskich linii lotniczych Air Europa. Wynajęła go Organizacja Narodów Zjednoczonych do transportu żołnierzy wracających z misji pokojowej. Na pokładzie było 114 polskich żołnierzy i 11 członków załogi.
            – Lampy świateł podejścia, naprowadzające maszyny na pas, są różnej wysokości, od kilkudziesięciu centymetrów do ponad 10 metrów. Podchodząc do lądowania maszyna zeszła zbyt nisko, kadłubem, silnikami i skrzydłami ścinając lampy na odcinku ok. 870 metrów – powiedział rzecznik podkatowickiego portu, Cezary Orzech.
            Mimo to samolot bezpiecznie wylądował. Pasażerowie słyszeli towarzyszący urywaniu lamp łomot, ale nie odczuli tego. Po lądowaniu maszyna została odholowana na płytę postojową. Prawdopodobnie minie kilka tygodni, zanim będzie mogła odlecieć. Blacha samolotu jest pognieciona, maszyna ma m.in. potłuczone światła.”
            Oraz na stronie Aviation Safety Network.
            http://aviation-safety.net/database/record.php?id=20071028-0

  15. zasada zachowania
    A mnie wczoraj poruszyło coś innego. Wczoraj w „Czarno na białym” przedstawiono krótką informację na temat obu ekspertów Macierewicza, profesorów Nowaczyka i Biniendy. A potem wypowiedź prof. Marka Czachora, fizyka z PG. Otóż prof. Chachor powiedział mniej więcej coś takiego, że jest jedynym polskim uczonym, który odważył się przeprowadzić wykład na temat aspektów fizycznych katastrofy smoleńskiej. Bo temat ten jest, jak się wyraził, niepoprawny politycznie i inni uczeni, potencjalni eksperci najwyraźniej boją się w to anagażować. Otóż profesor Marek Czachor to nie jest jakiś tam antropolog kultury czy pulmonolog muszki owocówki, z całym szacunkiem dla nowych zębów Stefana hrabiego Niesiołowskiego. Ten pan to postać dosyć znamienna dla nauki polskiej i jej przedstawicieli średniego pokolenia.
    http://lustronauki.wordpress.com/2009/05/27/marek-czachor/
    Jaki z tego wszystkiego płynie dla mnie wniosek? Nawet jeżeli nie ma dowodów na skrytobójcze podłoże katastrofy, w której zginęły osoby ważne dla pewnego kierunku polityki polskiej, to wszystko to, co się wydarzyło i wydarza wokół badania przyczyn tej katastrofy jest stalinowskim dowodem pośrednim, czyli dowodem kontekstowym. Tak więc, chociaż nie ma dowodów na to, że był to zamach, ale też nie ma dowodów na to, że to nie był zamach. A zatem to był zamach.
    Tytułem dygresji, wypowiedź Mirosława Dakowskiego na temat zasady zachowania pędu na styku brzoza-skrzydło.
    http://cato234.salon24.pl/
    Stary tekst, więc pewnie znany.

    • Widziałem. Podwójnie
      Widziałem. Podwójnie zaskakujące, po pierwsze, że pokazali tego Pana, po drugie, że taki żyje. No i jeszcze po trzecie, póki co nie został wariatem. Jedno jest pewne ponad wszelką wątpliwość w raport MAK i Millera mogą uwierzyć tylko i wyłącznie idioci lub zainteresowani. Mówią to z pełnym przekonaniem i nikogo nie zamierzam przepraszać, żadnych wyjątków.

        • Sama sobie odpowiadam, bo to
          Sama sobie odpowiadam, bo to jest najlepsza konwersacja zwykle 🙂
          Ciekawe rzeczy mówi ten profesor, a pierwsza ciekawa uwaga pojawia się już w minucie 0:10:25, przy omawianiu pewnych danych z wersji “kanonicznej”, czyli raportu MAK. Wytrwam chyba, co i Państwu rekomenduję.

          • Nie za bardzo wiem, co nie
            Nie za bardzo wiem, co nie wchodzi, czy się filmik nie otwiera na stronie kontrowersji? W każdym razie podaję link bezpośrednio do YT, sama to oglądałam, jakby co.
            http://www.youtube.com/watch?v=sNqqUPjVjRg&feature=related
            Przy okazji. Na 0:39:07 jest mowa o incydencie lotniczym w Katowicach-Pyrzowiach i ścięciu słupów oświetlenia drogi podejścia. Sprawdziłam. Był taki wypadek. oto, co znalazłam na ten temat na pewnym forum :

            Samolot z powracającymi z Libanu polskimi żołnierzami na pokładzie, podchodząc do lądowania na lotnisku w Pyrzowicach k. Katowic, zniszczył kilkadziesiąt świateł naprowadzających maszyny na pas startowy. Nikomu nic się nie stało, ale przy złej pogodzie lotnisko przez trzy tygodnie może mieć problemy z przyjmowaniem niektórych maszyn.
            Do incydentu doszło w nocy. Boeing 737-800 należy do hiszpańskich linii lotniczych Air Europa. Wynajęła go Organizacja Narodów Zjednoczonych do transportu żołnierzy wracających z misji pokojowej. Na pokładzie było 114 polskich żołnierzy i 11 członków załogi.
            – Lampy świateł podejścia, naprowadzające maszyny na pas, są różnej wysokości, od kilkudziesięciu centymetrów do ponad 10 metrów. Podchodząc do lądowania maszyna zeszła zbyt nisko, kadłubem, silnikami i skrzydłami ścinając lampy na odcinku ok. 870 metrów – powiedział rzecznik podkatowickiego portu, Cezary Orzech.
            Mimo to samolot bezpiecznie wylądował. Pasażerowie słyszeli towarzyszący urywaniu lamp łomot, ale nie odczuli tego. Po lądowaniu maszyna została odholowana na płytę postojową. Prawdopodobnie minie kilka tygodni, zanim będzie mogła odlecieć. Blacha samolotu jest pognieciona, maszyna ma m.in. potłuczone światła.”
            Oraz na stronie Aviation Safety Network.
            http://aviation-safety.net/database/record.php?id=20071028-0

  16. Hucpiarze od Millera
    Chłopcy Millera pojechali wg dezy Anodiny, że niedouczeni piloci schodzili wg. radiowysokościomierza wlecieli w jar i CFIT. Aby to udowodnić poprzesuwali arbitralnie CVR względem zapisów parametrów lotu oraz przypisali ewidentne odczyty z baro Błasikowi co to nie miał słuchawek i piloci go nie słyszeli. I wyszło im co miało.

    A tymczasem dość spojrzeć na stenogram z IES aby jasno stwierdzić że zarówno 2 pilot jak i nawigator czytają baro. Kiedy nawigator podaje 300 zaraz pojawia się: jakie trzysta weź i policz. Potem już lecą zgodnie. Tu najciekawsza moim zdaniem rzecz samolot leci przez ok. 7 sekund na 100 metrach. Do tej pory koncepcja była, że to wg radio lecą opadając ale że i teren opada to im się zdaje że lecą na stałej wysokości. Potem teren zacznie się podnosić i CFIT. Ale jest mały haczyk o ile na początku tych 100 metrów mamy PULL UP o tyle za chwilę jest już TERRAIN AHEAD a więc system ostrzegania z radiowysokościomierza czytał znacznie większą wysokość bo zmienił komunikat na mniej restrykcyjny. Nawigator zaś ciągle 100 metrów. Gdyby leciał wg radio to mieliby cały czas komunikat PULL UP. Więc hucpa Panie. Proszę też zobaczyć przy odczycie jakiej wysokości włącza się sygnał ostrzegawczy z radiowysokościomierza, który ustawia się na wysokość decyzji czyli w naszym wypadku 100 metrów. Przy 70 metrach baro!!! Oznacza to że w tym miejscu mają do ziemi 100 metrów. Stąd widać już że Miller naciągnął hucpiarsko wszystko aby wyszło mu zderzenie z brzozą: tu widać że nie przelatywali nad brzozą w podanej wysokości przez Millera nie mogli więc stracić tam skrzydła. Durnowate lemingi będą pieprzyć swoje o pilotach latających 20 metrów nad ziemią w krzakach i we mgle i odchodzeniu na tej wysokości. To właśnie jest tunelowanie poznawcze – widocznie Miller z Anodiną wiedzą jak to działa.

  17. Hucpiarze od Millera
    Chłopcy Millera pojechali wg dezy Anodiny, że niedouczeni piloci schodzili wg. radiowysokościomierza wlecieli w jar i CFIT. Aby to udowodnić poprzesuwali arbitralnie CVR względem zapisów parametrów lotu oraz przypisali ewidentne odczyty z baro Błasikowi co to nie miał słuchawek i piloci go nie słyszeli. I wyszło im co miało.

    A tymczasem dość spojrzeć na stenogram z IES aby jasno stwierdzić że zarówno 2 pilot jak i nawigator czytają baro. Kiedy nawigator podaje 300 zaraz pojawia się: jakie trzysta weź i policz. Potem już lecą zgodnie. Tu najciekawsza moim zdaniem rzecz samolot leci przez ok. 7 sekund na 100 metrach. Do tej pory koncepcja była, że to wg radio lecą opadając ale że i teren opada to im się zdaje że lecą na stałej wysokości. Potem teren zacznie się podnosić i CFIT. Ale jest mały haczyk o ile na początku tych 100 metrów mamy PULL UP o tyle za chwilę jest już TERRAIN AHEAD a więc system ostrzegania z radiowysokościomierza czytał znacznie większą wysokość bo zmienił komunikat na mniej restrykcyjny. Nawigator zaś ciągle 100 metrów. Gdyby leciał wg radio to mieliby cały czas komunikat PULL UP. Więc hucpa Panie. Proszę też zobaczyć przy odczycie jakiej wysokości włącza się sygnał ostrzegawczy z radiowysokościomierza, który ustawia się na wysokość decyzji czyli w naszym wypadku 100 metrów. Przy 70 metrach baro!!! Oznacza to że w tym miejscu mają do ziemi 100 metrów. Stąd widać już że Miller naciągnął hucpiarsko wszystko aby wyszło mu zderzenie z brzozą: tu widać że nie przelatywali nad brzozą w podanej wysokości przez Millera nie mogli więc stracić tam skrzydła. Durnowate lemingi będą pieprzyć swoje o pilotach latających 20 metrów nad ziemią w krzakach i we mgle i odchodzeniu na tej wysokości. To właśnie jest tunelowanie poznawcze – widocznie Miller z Anodiną wiedzą jak to działa.

  18. Hucpiarze od Millera
    Chłopcy Millera pojechali wg dezy Anodiny, że niedouczeni piloci schodzili wg. radiowysokościomierza wlecieli w jar i CFIT. Aby to udowodnić poprzesuwali arbitralnie CVR względem zapisów parametrów lotu oraz przypisali ewidentne odczyty z baro Błasikowi co to nie miał słuchawek i piloci go nie słyszeli. I wyszło im co miało.

    A tymczasem dość spojrzeć na stenogram z IES aby jasno stwierdzić że zarówno 2 pilot jak i nawigator czytają baro. Kiedy nawigator podaje 300 zaraz pojawia się: jakie trzysta weź i policz. Potem już lecą zgodnie. Tu najciekawsza moim zdaniem rzecz samolot leci przez ok. 7 sekund na 100 metrach. Do tej pory koncepcja była, że to wg radio lecą opadając ale że i teren opada to im się zdaje że lecą na stałej wysokości. Potem teren zacznie się podnosić i CFIT. Ale jest mały haczyk o ile na początku tych 100 metrów mamy PULL UP o tyle za chwilę jest już TERRAIN AHEAD a więc system ostrzegania z radiowysokościomierza czytał znacznie większą wysokość bo zmienił komunikat na mniej restrykcyjny. Nawigator zaś ciągle 100 metrów. Gdyby leciał wg radio to mieliby cały czas komunikat PULL UP. Więc hucpa Panie. Proszę też zobaczyć przy odczycie jakiej wysokości włącza się sygnał ostrzegawczy z radiowysokościomierza, który ustawia się na wysokość decyzji czyli w naszym wypadku 100 metrów. Przy 70 metrach baro!!! Oznacza to że w tym miejscu mają do ziemi 100 metrów. Stąd widać już że Miller naciągnął hucpiarsko wszystko aby wyszło mu zderzenie z brzozą: tu widać że nie przelatywali nad brzozą w podanej wysokości przez Millera nie mogli więc stracić tam skrzydła. Durnowate lemingi będą pieprzyć swoje o pilotach latających 20 metrów nad ziemią w krzakach i we mgle i odchodzeniu na tej wysokości. To właśnie jest tunelowanie poznawcze – widocznie Miller z Anodiną wiedzą jak to działa.