Reklama

Przez gąszcz informacji ledwie się przebił wyrok Sądu Najwyższego, w głośnej sprawie Michnik przeciw Ziemkiewiczowi. Jeden redaktor pozwał drugiego, za słowa „Michnik terroryzuje przeciwników pozwami”. Ziemkiewicz jako pozwany obronił się przed zarzutami, ale powód Michnik złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Dziś ta skarga została oddalona, tym samym po sieci poniosła się radosna nowina, że kto chce, ten może powtarzać „Michnik terroryzuje przeciwników pozwami”. Nic z tych rzeczy, wyrok SN wcale tak nie brzmi i uprzedzam przed nierozumnym powielaniem sądowej frazy, bo za to można nawet pójść siedzieć. Sąd orzekł, że redaktor X może nawrzucać redaktorowi Y, zwłaszcza w ramach luźnej polemiki, jaką jest felieton. Naiwni i niedoświadczeni powiedzą, że przecież wyraźne jest napisane na co wolno sobie pozwolić w ramach publicznej oceny działań Michnika. Wyraźnie to jest napisane KOMU wolno w taki sposób do Michnika mówić i nic ponad to. W praktyce procesowej orzeczenie Sądu Najwyższego jest permanentnie stosowane jako argument przemawiający na rzecz pozwanego lub powoda. Rzadko kiedy spotkać się można z taką sytuacją, żeby pełnomocnik nie powoływał się na orzecznictwo SN, jest to wręcz żelazny punkt programu. Stąd też wyroki Sądu Najwyższego są rezerwuarem natchnień i wiecznej zabawy dla mecenasów, bo do każdego orzeczenia w kontrze można przytoczyć najmniej trzy inne całkowicie sprzeczne z przywołanym. Taka jest uroda polskiego „wymiaru sprawiedliwości”, poza tym wyroki SN nie są ostateczne. Proszę szanownych obywateli, ostateczna jest tylko i wyłącznie wykładnia, którą przyjmie skład sędziowski.

Nie ma najmniejszego znaczenia dla Kowalskiego, że Ziemkiewicz wygrał z Michnikiem w sądzie. Powoływanie się na ten wyrok jest jedną wielka loterią i dopiero na sali sądowej się dowiecie, co wylosowaliście. Z własnego doświadczenia mogę przytoczyć parę wyroków, w których ten sam sąd uznawał, że Nowak naruszył dobra osobiste Kowalskiego, by za chwilę uznać, że Kowalski nie naruszył dóbr osobistych Nowaka. Przedmiot sporu? Kowalski obrzucił wyzwiskami i porównaniami do największych zbrodniarzy w historii ludzkości, Nowak krzyknął do Kowalskiego „ty żebraku”. Gdy sobie czytam te entuzjastyczne reakcje i owacje na stojąco, że ktoś istotny wygrał w sądzie z kimś ważnym, to za każdym razem mam jedną odpowiedź – nie wygrał, tylko wylosował zwycięstwo. Kładę głowę, starą Skodę Fabię i 2 hektary ziemi ornej V klasy, że wystarczyło zmienić skład sędziowski i sam mogę dostarczyć paru przewodniczących, a redaktor Ziemkiewicz płaciłby dziś redaktorowi Michnikowi ciężki pieniądz i drukował przeprosiny po wszystkich wysokonakładowych gazetach. Sądy nie wydają wyroków według porządku prawnego, ale według wykładni, czyli w języku zwykłego człowieka „widzi mi się”. Możecie mi wierzyć albo nie, w każdym razie po pierwszych dwóch minutach spędzonych na sali sądowej zachodzi 90% prawdopodobieństwo jaki zapadnie wyrok. Mówię oczywiście w kategorii wygrana/przegrana, nie o samej treści, która rzadko kiedy ma cokolwiek wspólnego z prawem materialnym i procesowym.

Reklama

Nie ma się z czego cieszyć, na pewno radości nie powinni wyrażać „zwykli” Polacy. Dopiero wówczas, gdy sądy zaczną się kierować przepisami prawa, a nie ich obrotową wykładnią, będzie można zauważyć jakikolwiek postęp i nadzieję na zmianę. Wyrok sądu winien brzmieć w taki sposób, żeby dla mecenasa Kowalskiego i Nowaka było jasne, gdzie są granice wyznaczone prawem. Nic podobnego w przedmiotowym wyroku nie pada, mamy tu jedynie tyle napisane, że w ramach felietonu Ziemkiewiczowi wolno napisać do Michnika, że ten „terroryzuje przeciwników pozwami”. A zatem Sąd Najwyższy wydał orzeczenie dotyczące relacji redaktorskich oraz polemicznych pomiędzy znanym pozwanym i znanym powodem i toi wszystko. Mnie, tobie, jemu, jej, na nic się ten wyrok nie przyda i w żadnym razie nie jest podstawą, by dochodzić własnych praw. Owszem dla formalności można przywołać stanowisko Sądu Najwyższego w sprawie Michnik przeciw Ziemkiewiczowi, ale wątpię, żeby stażystce, zatrudnionej w sekretariacie sędziego, chciało się to czytać. Tak, że głowy proszę nie zawracać i budzić dopiero wtedy, gdy kibic Jan Kowalski wygra z “prezydentem Europy” Donaldem Tuskiem.

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. W jakim innym cywilizowanym kraju
    można się sądzić, aż do Sądu Najwyższego, za słowa: "Michnik terroryzuje przeciwników pozwami"? W jakim innym cywilizowanym kraju za słowa: "Kaczyński terroryzuje przeciwników pozwami" można oczekiwać, że wyrok będzie diametralnie różny? W jakim innym kraju redaktor naczelny cieszy się ochroną prawną, na podobieństwo królowej angielskiej, pozwalającą mu bezkarnie gnoić ludzi? W żadnym.

  2. W jakim innym cywilizowanym kraju
    można się sądzić, aż do Sądu Najwyższego, za słowa: "Michnik terroryzuje przeciwników pozwami"? W jakim innym cywilizowanym kraju za słowa: "Kaczyński terroryzuje przeciwników pozwami" można oczekiwać, że wyrok będzie diametralnie różny? W jakim innym kraju redaktor naczelny cieszy się ochroną prawną, na podobieństwo królowej angielskiej, pozwalającą mu bezkarnie gnoić ludzi? W żadnym.

  3. czyli “państwo sędziów” a nie “demokratyczne państwo prawa”
    Jarosław Kaczyński celnie trafił w środowiska, które chciałyby rewolucji i hamasu w Polsce.

    Tylko że biali maszerujący w johannesburgu przez czarne dzielnice i nawołujący do przywrócenie wolności białym nie wywołują rewolucji. Poza tym podpalając Polskę nie przybliżą jej do Europy tylko do łubianki. Twierdzenie że Putek ma małe możliwości manewru w Polsce jest sporo na wyrost.

  4. czyli “państwo sędziów” a nie “demokratyczne państwo prawa”
    Jarosław Kaczyński celnie trafił w środowiska, które chciałyby rewolucji i hamasu w Polsce.

    Tylko że biali maszerujący w johannesburgu przez czarne dzielnice i nawołujący do przywrócenie wolności białym nie wywołują rewolucji. Poza tym podpalając Polskę nie przybliżą jej do Europy tylko do łubianki. Twierdzenie że Putek ma małe możliwości manewru w Polsce jest sporo na wyrost.