Reklama

Na końcu pacjent – chociaż powinien być na początku bo to on ma być beneficjentem zmian.

Na końcu pacjent – chociaż powinien być na początku bo to on ma być beneficjentem zmian.
Trzeba sobie powiedzieć od razu. Nie ma na świecie takiego systemu opieki zdrowotnej, w którym wszystkim zapewnia się każdy możliwy zabieg, lekarstwo, operację. Proszę o tym zapomnieć. Wracam, do artykułu (http://www.kontrowersje.net/tresc/wiecej_kasy_na_sluzbe_zdrowia_po_co), w którym napisałem, że chcę wreszcie zobaczyć ile mamy pieniędzy w systemie, ile wydajemy. Od tego trzeba zacząć.

Założenie ogólne – pieniądz idzie za ubezpieczonym adekwatnie do wysokości opłacanej składki.

Reklama

Założenie, że w przypadku ratowania życia każdy może liczyć na odpowiednią terapię uważam za punkt wyjścia. Nie oznacza to, że każdy pacjent uzyska dostęp do najdroższych terapii , leków, najwyższej jakości usług. Nie widzę innego wyjścia jak uzależnić poziom usług od poziomu wpłat do systemu. Poza tym, że biednym znowu wiatr w oczy, ta propozycja ma moim zdaniem jednak podstawową zaletę. Zmusi tych których na to stać, a płacą minimalne składki na ubezpieczenie zdrowotne, do dodatkowego ubezpieczenia się. Dotyczy to, jak sądzę całkiem, sporej grupy ludzi od rolników począwszy, skończywszy dla prowadzących jednoosobowe prywatne firmy, którzy jadą na minimalnych wymaganych stawkach, przy całkiem niezłych rzeczywistych dochodach.

Nie patrząc w dane o obecnym systemie finansowania ochrony zdrowia mogę w ciemno założyć, że trzeba będzie system zasilić dodatkowymi kwotami, tzn.:
– trzeba będzie skończyć z przywilejami niektórych grup społecznych i określić minimalny poziom wpłat do systemu (może to oznaczać konieczność objęcia dodatkowymi opłatami ubezpieczenia zdrowotnego dzieci w przypadku wysokich dochodów na osobę w rodzinie, itp.;
– trzeba wprowadzić odpłatne usługi, które nie dotyczą ratowania życia i częściową odpłatność przy niektórych chorobach przewlekłych, uzależniając poziom odpłatności od dochodów.

Oczywiście bez dobrej weryfikacji i kontroli się nie obejdzie. Jest więcej niż pewne, że ludzie będą kombinować. Podstawą powinien być system weryfikacji dochodów (oparcie weryfikacji o zeznania dochodowe NIP niewiele da i tu przyznam się bez bicia nie mam dobrego pomysłu). Mniejsze znaczenie ma system weryfikacji orzeczeń lekarskich, bo przecież trudno sobie wyobrazić sytuację, w której lekarz zaliczy pacjenta z anginą do grupy przewlekle chorych (po to żeby pacjent zapłacił za poradę 10 czy 30%), a potem wypisze mu receptę nie na lek na astmę tylko na syrop na kaszel. Ale może się mylę, w końcu pomysłowość rodaków nie zna granic. Do kontroli warto zatrudniać lekarzy, tak jak w bankach zatrudnia się hakerów do budowania systemów ochrony.

Kontrola pacjentów i lekarzy to jedno, ale większe znaczenie będzie miała kontrola systemu finansowania. Załóżmy, że system finansowania będzie składał się z dwóch podsystemów:
– publicznego;
– prywatnego.
Podsystem publiczny powinien pozwolić sfinansować zabiegi ratujące życie i leczenie chorób przewlekłych adekwatnie do poziomu wkładu finansowego poszczególnych ubezpieczonych. Pozostałe, porady, wizyty u lekarza 1-gp kontaktu, drobne zabiegi ambulatoryjne wykonywane ad hoc (pobieranie krwi, analizy itp), jak już wspomniałem, byłyby realizowane odpłatnie, przy czym państwo ustalałoby maksymalne stawki, które dodatkowo poddane byłyby procedurze przetargowej. Oczywiście, żeby każdorazowo nie opłacać wizyt z własnego portfela będzie można wykupić dodatkowe ubezpieczenie. To będzie bolało, ale po pierwsze zmusi rodaków do większej dbałości o własne zdrowie, a po drugie zniechęci hipochondryków do spędzania większości czasu w przychodniach i faszerowania się lekami.

Jak wspomniałem wszyscy, którzy chcieliby podnieść sobie poziom świadczonych usług ponad gwarantowany przez poziom swoich składek w systemie publicznym mogliby dodatkowo ubezpieczyć się w firmach prywatnych. I tu jest pole do popisu dla regulacji i kontroli państwa.
Pacjent ubezpieczony w prywatnych ubezpieczalniach powinien być dobrze zabezpieczony przed samowolą, kruczkami prawnymi i oszustwami ze strony tych firm. Regulacje dotyczące funkcjonowania rynku ubezpieczeń zdrowotnych powinny preferować kapitał nastawiony na długoookresowe zyski na relatywnie niskim poziomie, a nie na firmy, których celem jest maksymalizacja zysku w krótkim okresie czasu, najczęściej poprzez łamanie praw pacjenta, podważanie zasadności stosowania określonej terapii, leków itp. Regulacje powinny ubezpieczonym dawać prawo do odwoływania się od decyzji firm ubezpieczeniowych do instytucji publicznych, bez konieczności ponoszenia wysokich kosztów postępowania prawnego. Możliwość ta byłaby prawem każdego ubezpieczonego, a decyzja tych instytucji byłaby bezwzględnie wiążąca dla firm ubezpieczeniowych. Odpowiedni zapis powinien znaleźć się w każdej bez wyjątku umowie.

Co stracą pacjenci?
Wzrosną koszty ubezpieczenia zdrowotnego – to raz. Skończy się finansowanie (dla mniej majętnych) terapii po najwyższych kosztach i przepisywanie najdroższych leków. Masz prawo do leczenia, ale adekwatnie do kwoty jaką zasilasz system. Chcesz wyższego poziomu obsługi i droższych leków? Zacznij więcej zarabiać albo przeznacz dodatkowe środki na ubezpieczenie, co i tak na jedno wyjdzie.
Nastąpi – jak to się ładnie nazywa – polaryzacja pacjentów w przychodniach i szpitalach. Biedni będą pewnie czekać w kolejkach w szpitalach, które zakontraktują dużą liczbę tanich zabiegów o relatywnie niższej jakości, bogatsi będą korzystać z usług wyższej jakości i krótkich terminów. Ale nie czarujmy się, obecnej urawniłowki nie da się utrzymać. Podmioty, które zakontraktują najtańsze usługi będą musiały być szczególnie uważnie kontrolowane. Tu pokusa, żeby oszczędzać na pacjentach może być stosunkowo silna i tu trzeba ze szczególną troską w oparciu o opinie lekarzy, a nie urzędników, określić przebieg terapii ratujących życie, aby nie było sytuacji, że system dla biednych przewiduje leczenie raka aspiryną.

Kto straci? Przede wszystkim tzw. free riders. Ludzie, którzy nie pracowali, nie pracują i nie będą pracować. Odczują niestety, że dostają najtańszą usługę, nie dlatego, że obecny poziom usług się pogorszy (im pogorszy się przede wszystkim poprzez przepisywanie tańszych odpowiedników określonych leków), ale dlatego, że innym się poprawi. Nowy system zmusi ludzi do racjonalnego planowania swojego życia. Skończy się płodzenie po sześcioro dzieci i niepodejmowanie pracy przez żonę, jak mężulo zarabia 1500-2000 zł. Pierwszym, który taki system zaneguje będzie więc kościół i organizacje katolickie. Otaczanie się gromadką wrzeszczącej czeredy znów stanie się przywilejem bogatych. Śmiem jednak twierdzić, że wszystkim to wyjdzie na zdrowie. Dzieciom też. Nie chcę tworzyć dzieci gorszego boga, ale free ridresi muszą wreszcie pojąć prostą i smutną prawdę – to nie państwo wam funduje opiekę zdrowotną za to, że poszliście na wybory, tylko pracujący dzielą się z wami częścią swojego dochodu.

Kto zyska? Ci, którzy już płacą w składkach więcej i ci których stać na płacenie więcej poprzez dodatkowe ubezpieczenia. Tego z kolei nie wytrzyma LSD. Oni lubią ludzi wtłaczać to tej samej beczki. Dają wtedy biedniejszym namiastkę bogactwa. „Popatrzcie oto ci co lepiej zarabiają czekają w kolejce na wizytę u lekarza tak samo jak wy.”

Tyle. Jak komuś się podoba to fajnie. Jak nie – to proszę wymyślić coś lepszego. Ale nie w dwóch zdaniach tylko kompleksowo.

Reklama

26 KOMENTARZE

  1. Jasno, rzeczowo, sensownie.
    Gwiazdki za całość.
    Nie podzielam jedynie optymizmu: “…skończy się płodzenie po sześcioro dzieci i niepodejmowanie pracy przez żonę, jesli mężulo zarabia 1500… ” To utopijne założenie, wszak akt płodzenia to jedna z tańszych rozrywek, w dodatku Bogu miła.

  2. Wiem, za darmo nic. No i
    Wiem, za darmo nic. No i dobrze, tylko który z reformatorów podejmie się oznajmić to tym do odstrzału. W dodatku trzeba by było zmierzyć się z pacyfistami, grinpisami, cyklistami, itd., którzy jak jeden mąż i jedna żona będą walczyć o prawo równego dostępu dla tych, którzy przejadają nie dokładając do wspólnego garnka ani grosza. Tu też widzę problem. Poza jak na razie nieformowalnością systemu. Nieliczni wiedzą co, problem jest z jak. Diabeł tkwi w szczegółach.

  3. System wytworzy dodatkowe
    System wytworzy dodatkowe pieniądze tylko wtedy, gdy bogacze płacąc więcej, dostaną tyle samo co przedtem.
    Inaczej mówiąc, trzeba będzie zróżnicować składki, a mimo to zrównać (w dół) jakość opieki medycznej, inaczej nie starczy pieniędzy, taka jest czarna rzeczywistość.

    Władza wybierając składkowy system finansowania ma jedynie wybór którą grupę społeczną bardziej rozwścieczyć, biednych czy bogatych.
    Koszt leczenia jest obecnie tak wysoki, że składka gwarantująca wszelkie operacje i przeszczepy musiałaby wynosić coś około 10 tysięcy miesięcznie, a ilość ludzi których na to będzie stać jest zbyt mała aby z nadwyżki sfinansować leczenie dla ubogich, w rezultacie skończy się to finansowaniem z budżetu większości kosztownych zabiegów.

    Dlatego myślę raczej o rezygnacji z tej fikcji, i powrocie służby zdrowia do worka budżetowego, razem z policją i wojskiem, zabawki dla armii też nie są tanie, a jakoś nikt nie narzeka.
    Sądzę że prędzej czy później tak się stanie – zdrowie opłacane głównie z budżetu państwa, plus zróżnicowany „podatek zdrowotny”, do tego prywatne ubezpieczenia dla ludzi mających nadmiar pieniędzy.

    Trzeba się jednak zastanowić, czy niepisana umowa, w myśl której służba zdrowia „musi” być niesamowicie kosztowna, jest całkiem słuszna.

    • Odnoszę wrażenie
      że budżet dla niektórych osób, to jakiś tajemny sejf z którego można bez końca wyciągać pieniędze.

      Już raz przeżywaliśmy sytuację, w której przyszło nam zmierzyć się z rezultatami życia na kredyt (początek reformy Balcerowicza). Moich dwóch czy trzech znajomych, którzy sądzili, że kredyt bankowy to niewyczerpalne źródło spełniania ich potrzeb dzisiaj ledwo wiążą konoiec z końcem, bez własnego domu i samochodu.

      Z psychologicznego punktu wiedzenia, żle się dzieje, że państwo pobiera podatek z góry, zaliczkowo (jest to niestety konieczne żeby państwo mogło funkcjonować). Gdybyśmy jednak najpierw wszystkie pieniądze dostawali na konto, a potem sami je odprowadzali na konta urzędów skarbowych, zusów i innych instytucji, to może wtedy część ludzi poczułaby, że pieniędze budżetowe to tak naporawdę ich pieniędze, a nie jakieś państwowe.
      Tak robią przedsiębiorcy i ich skłonność do finansowania przez budżet naszych potrzeb jest zdecydowanie niższa niż pracowników najemnych (do których sam się zaliczam).

      Mój trzyczęściowy wywód miał na celu:
      1. Stworzenie systemu w którym finansowane z podmioty będą wydatkować nasze pieniędze racjonalnie. (Moim zdaniem administracyjne uszczelnianie systemu nic nie da – każdy przepis da się obejść). W związku z tym trzeba dla pomiotów funkcjonujących w systemie stworzyć po prostu warunki rynkowe.
      2. Przy założeniu, że dzisiaj pieniądzy w systemie jest za mało, zaproponowałem określone (na pewno kontrowersyjne) rozwiązania w jaki sposób finansować nowy system.
      3. W nowym systemie zaprponowałem połączenie typowo budzetowego finansowania ochrony zdrowia w przypadku zabiegów i leków ratujących życie i zagrażających życiu chorób przewlwkłych i parakomercyjny system ubezpieczeń pozostałych usług medycznych.

      Tyle

      • No owszem, w sumie się
        No owszem, w sumie się zgadzam.
        Sam jestem zajadłym wrogiem socjalizmu wszelkiej maści, realia są jednak takie, że trzeba budować jakiś mieszany system, bo każdy inny wprowadzony w swej czystej postaci napotka albo wściekły opór społeczny, albo nie dostarczy odpowiedniej ilości pieniędzy.
        Trzeba by sprawdzić, czy aby leki i zabiegi ratujące życie nie stanowią głównych kosztów leczenia, jeśli stanowią, to tak czy siak mamy finansowanie z budżetu państwa.
        Nie mniej warto by też przykrócić żarłoczność szeroko rozumianego “przemysłu zdrowotnego”. Oni mają za dobrze i za łatwo.

        • Powtórzę raz jeszcze
          To jest tekst amatora. Nie jestem specjalistą w opisywanej dziedzinie.

          Jest Pani posłanka dr Joanna Mucha – specjalistka od ekonomiki służby zdrowia. Niestety na jej stronach nie znalazłem żadnych kompleksowych propozycji rozwiązań – szkoda.

          To jest zarys, ogólne propozycje. Trudno w formule przewidzianej dla blogu pisać szczegółowe opracowanie. Twoje uwagi są jak najbardziej zasadne i mogą stanowić zaczyn do dyskusji.

    • Bierny opór?
      A gdzie bohaterowie romantyczni, powstania, trzynastoletnie dziewczynki na Szucha? Zaraz Ci się dostanie od naszych dyżurnych patriotów. Ja już zostałem pachołkiem byłych ss-manów.
      A przy okazji – w Holandii istniał ruch oporu (nie na taką skalę jak we Francji, nie mówiąc już o polskim państwie podziemnym, ale jednak). W Norwegii była nawet spektakularna akcja wysadzenia transportu z ciężką wodą.

  4. drogi Aleksieju
    podejdź do ściany i dwa razy łbem o nią. Albo do kąta się wstydzić.

    VAT płacą tak na prawdę ci, którzy kupują. Konsumenci ostateczni. Sam VAT u producentów i pośredników świadczy tylko o przerobie, a nie o dochodach.Czyli że by było sprawiedliwe wg Ciebie to trzeba by sprawdzić kto więcej wydaje, a nie kto ma większe przychody.

  5. kilka uwag
    Dłuższy wywód popełniłem już przy innej Twojej wypowiedzi, teraz tylko uwagi do Twojego tekstu.
    1 – Zasada kija, o której piszesz, w zasadzie się nie sprawdza. Nie ma szans na solidną weryfikację dochodów, a w zasadzie po co to robić ? Każdy zbytni przymus rodzi opór. To mnie musi zależeć na tym, aby płacić. Zasada prosta, czym więcej płacę (kij), tym więcej dostaję ( marchewka). To, że zarabiam np 5 średnich krajowych ma oznaczać, że jedzenie muszę kupować w drogich delikatesach ? Mogę przecież kupować przeterminowaną za grosze, to moja sprawa, ale i ja ponoszę konsekwencje.
    2- Jakie znowu kontraktacje? Znowu socjalizm się kłania ? Jakaś tam kasa chorych (organ odpowiedzialny) określa, że aby wykonywać zabiegi usunięcia wyrostka, szpital, przychodnia musi spełniać takie, a takie warunki. I kropa. To ja wybieram, gdzie to zrobię. Kto mi zabroni jechać na drugi koniec Polski? Nie chcę, aby jakiś zafajdany, skorumpowany urzędas określał mi, jaki lekarz to ma wykonać.
    3 – To, co wspominałem. Koszyk kosztorysowy świadczeń. Koszt wycięca wyrostka robaczkowego wynosi np. 1000,00. Płacisz najniższą (określoną) składkę, bez względu na dochody, masz prawo do takiego zabiegu. Wykona go każdy zakład medyczny, który został dopuszczony do jego wykonywania (punkt 2). Chcesz więcej, dopłać lub płać większą składkę – kij i marchewka.
    4 – Likwidacja pośredników – Po co nam ZUS, który za zbieranie i przelewanie kasy bierze za to %. Co to ja niegramotny jestem, abym sam nie umiał sobie wpłacić? I w zasadzie to ja, a nie pracodawca powinienem płacić. Pracodawca wpłaca mi całą kwotę, a ja decyduję , ile wpłacę. To mnie “zmusza” do odpowiedzialności. Straciłem kasę, trudno. Nikt mi nie obiecywał, że będzie łatwo.
    5 – Ta sama zasada powinna działać przy lekach. Byłyby one zdecydowanie tańsze.
    6 – Podobne zasady powinny obowiązywać również przy funduszach emerytalnych, zero pośredników, jasno określona prowizja funduszy emetytalnych, administracja państwowa precz ze swoimi łapami od zarządzania naszymi emeryturami.Administracja państwowa miałaby tylko pillnować i strzeć, aby nasze fundusze nie zostały zdefraudowane.
    7 – i tak dalej można by pisać, ale to byśmy się zagłębili w szczególy, a na razie nie o to chodzi.

    • Zgadzam się z Tobą
      z tym, że napisałeś już o sytuacji w której mamy już rynek usług medycznych. Obecnie takiej sytuacji nie ma. Jesteśmy gdzieś w drodze pomiędzy socjalistyczną służbą zdrowia a rynkiem.

      Z regulacji zupełnie zrezygnować nie będzie można. Sam napisałeś, że państwo powinno ustalić koszyk świadczeń i koszt ich wykonania. Za to zapewne orzymamy standardową usługę. Wyższy standard to dodatkowe ubezpieczenie lub płać – tu też pelna zgoda. Biorąc pod uwagę doświadczenia USA, trzeba jednak wprowadzić takie zasady (przepisy), żeby firmom ubezpieczeniowym nie opłacało się poszukiwać oszczędności kosztem pacjenta. No i z drugiej strony firmy ubezpieczeniowe muszą mieć zabezpieczony taki sposób prowadzenia interesów żeby lekarz nie kombinowali na lewych świadczeniach lub świadczeniach nieuzasadnionych – to też znowu wymaga określonych regulacji.

      Komputeryzacja systemu finansowego opieki zdrowotnej z prawdziiwego zdarzenia (obecny system to po prostu kupa gówna) z pewnościę pozwoli na redukcję zatrudnienia w takich firmach jak ZUS, ale nie wyeliminuje pośredników całkowicie. Ale to kwestia do dalszej dyskusji.

      System opiekie zdrowotnej znam tylko z jednej stroiny – pacjenta. Stąd posiłkowałem się pewnymi analogiami do innych usług “społecznie użytecznych”. Cieszy mnie że podjęłeś temat od strony merytorycznej i za to dziękuję. Teraz pozostaje oczekiwać, że jakiś sensowna propozycja i zrozumiała dla przeciętnego pacjenta padnie z ust przedstawiciela rządu, zanim padnie sam system. Pozdrawiam.

      • kontynuując…
        Ja też znam temat tylko ze strony pacjenta, dlatego być może jestem subiektywny. Niemniej jednak funkcjonuję na zasadach, ile zrobię, tyle mam, więc staram się patrzeć na to pragmatycznie. Jakikolwiek system byśmy nie wymyślili, zawsze będzie miał luki. Co do kombinowania. Jako pacjent muszę mieć organ, który w moim imieniu będzie dbał o moje prawa. Niech to będzie niezależny Rzecznik Pacjenta, z kadencją na 7 lat, bez możliwości powtórnej kadencji, po której ma dożywotnią emertyturę. Byłby on finansowany z Budżetu i on przyjmowałby skargi pacjentów, oczywiście uzasadnione. Jeśli skarga byłaby nieuzasadniona, część kosztów pracy Rzecznika ponosi pacjent. Tylko…, że skargi dotyczyłyby raczej błędów lekarskich lub powikłań, bo w tym systemie, jeśli placówka medyczna miałaby mi np. wyciąć wyrostek, to, jak w każdej usłudze byłaby spisana umowa, że zabieg potrwa tyle i tyle, w ramach tego mam zagwarantowane to i to. Jeśli po zabiegu nastąpiły powikłania lub coś nie tak, to albo sam się procesuję, albo kieruję sprawę do niezależnego Rzecznika. Z drugiej strony to samo, jeśli lekarz informuje, że w ramach leczenia mnie wymienił mi połowę ciała :), zrobił 3 operacje plastyczne i w ogóle, bo byłem beznadziejny przypadek i teraz trzeba za to zapłacić 100 tys., to ubezpieczyciel zwraca się do Rzecznika o konsultację w drugą stronę. Jeśli podejrzenia były uzasadnione, to na tego lekarza spada sroga kara. Nie jest to doskonałe, ale zawsze coś. Z drugiej strony, jak nie wzrośnie świadomość i uczciwość społeczeństwa, to same przepisy nic nie zrobią:) Na sprawy zawsze staram się patrzeć w ten sposób, kto i jaką ma z tego korzyść. Wr efomie korzyść mają mieć tylko pacjenci (lekarze swojej niestety nie widzą), a to za mało. Dlatego nie licz na rząd:)

        • Pozostaje pytanie o finansowanie zabiegu
          Szpital informuje, że potrzebny jest pacjentowi zabieg chrurgiczny, a ubezpieczyciel szuka dziury w całym i albo każde podać aspirynę, albo znaduje sto kruczków prawnych, które pozwalają mu odmówić finansowania zabiegu. To niestety zbyt częsta rzeczywistość prywatnego systemu bezpieczeniowego w USA.

          • nie tak…:)
            Lekarz stwierdza, ze potrzebny jest zabieg i go wykonuje. Ubezpieczyciel nie może ingerować w trakcie, ale po. Np. na koniec roku wybiera losowo lub na podstawie jakiś przesłanek niektóre sprawy i sprawdza, czy metoda i środki leczenia były zasadne. Jak już pisałęm, nigdy nie będzie idealnego sysyemu.