Reklama

               W trakcie odebrania dyplomu ogarnęły nim dwa na przemian zlewające się uczucia, zadowolenia i niepewności.

               W trakcie odebrania dyplomu ogarnęły nim dwa na przemian zlewające się uczucia, zadowolenia i niepewności. Nie opuszczały go później, kiedy oglądał zdjęcie, na którym szeroki uśmiech kontrastował w wbitymi w dal oczami i zmarszczkami na czole. Do dzieła, pomyślał i włączył przeglądarkę z ofertami pracy. Nie miał wygórowanych wymagań, wiedział, że bez doświadczenia kokosów z początku zarabiać nie będzie, więc przefiltrował bardziej soczyste propozycje i do około setki wysłał aplikacje, zgrabnie wcześniej przyszykowane. Przez noc nie spał przy układaniu cv, czy w rubryce „zainteresowania” pochwalić się miłością to szachów, szczególnie figurą konia przelatującego nawet królowe? W doświadczeniu wykazać umiejętność nie mycia się przez dwa dni, niepostrzeżone wślizgiwanie się do akademików, życie o kromce dziennie? Nie był pewny, chociaż dla niektórych stanowisk owe sprawności były pożądane.

Reklama

                Ledwo oko nazajutrz otworzył, dość wcześnie, na co organizm, nie przyzwyczajony do takiej pory, zdziwiony wypuścił z wielkim hukiem nagromadzone gazy, rozdzwonił się telefon z zaproszeniami na rozmowę. Tak, tak, oczywiście, jutro, godzina piąta, nie ma sprawy, do widzenia. O której? Aa, mhm, zrozumiałem, godzina w pół do trzeciej, ulica R e m o n t o w a, kreślił długopisem na pośpiesznie znalezionym wśród sterty szmat, kawałku papieru. Ucieszony pozytywnym obrotem sprawy, w ekspresowym trzygodzinnym tempie wymył zęby, zrobił śniadanie, odebrał jeszcze parę telefonów i zasiadł przed komputer. Schodząc z niego  wieczorem, wyłowił z szafy lekko już wypłowiały garnitur, od studniówki w doli i niedoli obecnym przy właścicielu. Wyprasował koszule, wypastował buty i w poczuciu niezmarnowanego dnia migiem zerkając jeszcze na niezbędne portale ułożył się do snu.

             *    *    *   

                – Jaki jestem niewyspany, wyobraź sobie Marku. Moja stara chciała się migdalić całą noc. Teraz z kolei z rana wysłuchiwać tę bandę baranów. Kurwa, nie zaczęliśmy, a mi łeb nawala na samą myśl – powiedziawszy to rzuciłem ogryzek do kosza na końcu pokoju. Trafiłem. Kurwa, dobry jestem. – Wiesz co, uwiniemy się szybko, zwieńczymy dzień piwem, ha.

– Tyle to i sam wiem. Dzwonił ten ode mnie, spóźni się trochę, bo korki na mieście. Naprawdę zajebisty ziomek – stwierdził współpracownik.

– Dobra, koniec tego słodkiego pierdolenia. Wołaj tych przygłupów. Dawaj tego, jak mu tam…

Wszedł, jak każdy, wystrachany. Z twarzy wyzierało większe lenistwo niż lamie podczas stosunku. Z miejsca wiedziałem, że ten typek nie wychylił całego czerepu spoza spódniczkę mamusi ssąc z łona pieniędzy ile wlezie. Nie ma teraz tak pięknie, co?

– Powiedz mi dlaczego chciałbyś się przyjąć na to stanowisko, wiąże się ono z dużą odpowiedzialnością – tak od siebie machnąłem słowem po przywitaniu. Zaczął kreślić wizje wspaniałego pracownika, zainteresowanego tematem, pracy, o której marzył od dzieciństwa i podczas nauki.

– Jakbyś siebie określił w pięciu pozytywnych cechach? – znienacka zagiąłem go niespodziewanym pytaniem.

– Punktualnyyy, pracowityyy, rzetelny, eeee, no – zaraz zwoje się przepalą, pomyślałem – Szybko się uczę… zdobywam umiejętności… szybko, ogólnie lubię pracować – przetarłem oczy ze zdumienia patrząc na cv, magister filologii polskiej?

– Ok – przerwałem – napisałeś, że znasz angielski w stopniu średniozaawansowanym, i francuski, ale nie ma tutaj w jakim zakresie.

– Hm, w stopniu dość dobrym – Nie wątpię, hi hi, niejedna studencinka się o tym przekonała. Kurwa, to przez żonę takie głupie myśli mi przychodzą. Zbereźniczka jedna.

Teraz ja zacząłem wywód nad wspaniałością tej pracy, ukazując szerokie możliwości finansowe, wachlarz premii, co tam jeszcze w litanii zostało, a… pracę w młodym, dynamicznym zespole, szybkie awanse i takie tam. Jako, że nie chciało mi się kontynuować dalej tych bzdur, zakończyłem przestrogą:

– Praca wypakowywacza towarów nie należy do najłatwiejszych, jest ciężka i wiążę się z ogromną odpowiedzialnością. Potrzebujemy dwie osoby. Dlatego by podjąć tak ważną decyzję, musimy się zastanowić. Do widzenia i zadzwonimy na pewno do pana – ostatnim zdaniem nieźle go zaskoczyłem – Jak będzie pan wychodził proszę zawołać panią… – potem spojrzałem na zniechęcenie Marka, które emanowało z jego postaci, zajęty gilami z nosa nie przysłuchiwał się nawet rozmowie. Ożywił się jak weszła dziewczyna…

                                                            *    *    *

                – Panią… wołają – powiedział opuszczając pomieszczenie.

                Wstała młoda dziewczyna, mocno wystraszona. Powoli kierując się w stronę drzwi, sunęła, tańczyła, płynęła – tak by to młodzieniec określił w swoim bogatym zasobie językowym zapamiętanym ze studiów. Na pewno więcej przyjdzie do głowy przed komputerem, razem z wyrazami dźwiękonaśladowczymi. Gdy minęła zaaferowany słup soli, odwrócił się, niemo podziwiając nietuzinkowe kształty. Za nią dostrzegł dwie pary oczu, szczególnie jedne, byłego interlokutora, które zabłysły jak świece podczas adwentu. Obrazek rozmazał się chwilę po zamknięciu drzwi. Po tym wiedział, że telefonu nie będzie.

                Przetarł czoło. Uchhhhhh. Wziął głęboki oddech. Popatrzył w strzępy kartki. To gdzie teraz?

Reklama

3 KOMENTARZE