Reklama

Nie wiem na ile to pomoże, taki wstępny apel o debatę językoznawczą, nie ideową, ale sumienie mam naprawdę czyste i kreślę te parę zdań tylko i wyłącznie z powodów filologicznych i proszę o filologicz

Nie wiem na ile to pomoże, taki wstępny apel o debatę językoznawczą, nie ideową, ale sumienie mam naprawdę czyste i kreślę te parę zdań tylko i wyłącznie z powodów filologicznych i proszę o filologiczne odniesienie. Moje przekleństwo polega na tym, że ja nigdy, przenigdy nie chciałem się zajmować polityką, byłem i nadal jestem hipisem. Wlazłem w ten klimat jak mnie obaj bracia próbowali kolanem upchnąć w worze słusznych racji i niestety zapadłem się po szyję. Niemniej nawet zapadnięty po szyję nadal jestem zafascynowany słowem, nie poprawnością używania słów w sensie grzecznościowym, czy ideologicznym. Nie pamiętam już tych podziałów na style języka, urzędowy, oficjalny, literacki i tak dalej, ale zdaję sobie oczywiście sprawę, że językiem Prousta nie będziemy kreślić podania, a językiem Hłaski nie będzie mówił ambasador. Pytanie jakim językiem mówić na kontrowersje.net. Jak dla mnie, to jak kto co lubi i jak potrafi. Powiem co ja lubię i sami ocenicie czy potrafię.

Otóż ja najbardziej lubię i najbardziej dbam o to aby oddać emocje, klimat i autentyczność zjawisk, rzeczy osób. W moim mniemaniu nie tylko ludzie mają emocje, emocje są przypisane do rzeczy, do zjawisk, do szeroko pojmowanego otoczenia. Patrzę na ogień i w zależności od nastroju widzę pożar lub smażone kiełbaski. Dla mnie wszystko ma swoje emocje, wszystko ma różne emocje, bo różne są nasze nastroje i różne konteksty. Wspomniany Proust potrafił przez 30 stron opisywać umoczone w herbacie ciasteczko, pewnie tak bym nie potrafił, ale doceniając maestrię, też bym nie chciał. Język jest pochodną temperamentu piszącego i jeśli piszący udaje kogoś innego niż jest, to będzie doskonałym kancelistą, ale do dupy pisarzem.

Reklama

Padło słowo dupa. Niby przypadkiem, ale ja przypadków w pisaniu nie lubię. Dupa padła z premedytacją, mówiąc o rodzajach i emocjach pisemnych wypowiedzi, nie da się uniknąć słowa dupa. Gdy rzucić na dupę pierwszym okiem od razu się człowiek grymasi w odruchu wyuczonego w szkołach konwenansu. A przyjrzyjmy się dupie dokładnie i zobaczymy, że dupa ma wymiar szlachetny i wrażliwy jeśli dupę posadzić we właściwym kontekście. Wyobraźmy sobie, że nam żona doszła do katastrofalnych wniosków. ?Ty mnie nie kochasz, myślisz, że jestem brzydka, ty ze mną tylko dla pieniędzy jesteś, bo na seksie się nie znasz?. Co w takich razach można odpowiedzieć? Wiele można, ale doskonale brzmi odpowiedź następująca. ?Dupa nie dla pieniędzy, seksu chce się nauczyć?. Prawda jak nam dupa pięknie i czule rozładowała atmosferę? Innym razem sytuacja się odwraca, oto mąż postanowił po czwartym browarze napiąć mięsnie i wlazł na dach gniazdo wronie z komina wentylacyjnego zdejmować. Oczywiście spadł na dupę i dupę potłukł. Jak się zachowuje żona w podobnych sytuacjach? Żona się troszczy i wyraża troskę najszczerszą emocją. ?Mogłeś się zabić głupi kutasie?. Gdyby mi żona powiedziała: ?Kochanie i co udało się zdjąć to paskudne gniazdo?, to bym się oczywiście z żoną rozwiódł.

Mam wrażenie, że my (ludzie) bardzo często nie potrafimy się dogadać, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do patrzenia na słowa konwenansem, zapominamy o emocjach. Nie wiem jak mają inni czytający, ale mnie emocje tańczą, mnie dupa raz będzie się jawić pięknem raz odrazą. Nie każde potocznie uznawane za wulgaryzm słowo, czy słowo uważane za obraźliwie będzie ranić. Pamiętam taką książkę czytaną w Trójce, kiedy jeszcze Trójki dało się słuchać, czyli dawno temu. Książkę napisał Miles Davis, Murzyn, czarny jak noc. Murzyn klnie w tej książce jak szewc i w jednym z wątków mniej więcej tak opisał talent Jimiego Hendrixa:

?Je?y czarnuch nie znała ani jednej pier?j nuty, ale kiedy wziął gitarę do ręki powtórzył każdą frazę. Czarnuch miał zajebisty talent?.

Rzecz napisał czarnuch o czarnuchu i niech mi ktoś powie, że w tych słowach nie zawiera się dowcip najwyższych lotów i jeden z najcudowniejszych komplementów jakie kiedykolwiek napisano o Hendrixie. Zabiłbym gołymi rękoma każdego, kto chciałby wstawić do tego tekstu ?Afromarykana?. Przysięgam zabiłbym takiego kutasa gołymi rękoma. I oto pojawił się znów nie przypadkiem ?kutas? w sensie pejoratywnym i naddatek agresywnym. Ale czy jest taki sąd, który ośmieliłby się wydać na mnie wyrok, wiedząc w obronie czego i kogo chciałem zabić kutasa? I czy uważny czytelnik ma wątpliwości, że nikogo nie chciałem zabijać, w każdym razie nie naprawdę i nie rękoma?

Pewnie, że to nie jest tak jakoby dupa i kutas były najpiękniejszymi słowami świata i w ogóle można się nimi posiłkować na każdym kroku. Oczywiście, że najczęściej są używane głupio. Na przykład grzecznie proponujesz koledze, że wymasujesz stopy jego szanownej małżonce, bo znasz się na tym jak nikt inny, a w odpowiedzi usłyszysz, wulgarne, pełne nieuzasadnionej agresji ?spadaj kutasie, bo ci dupę skopię?. Słowa mają swoje emocje i ludzie mają swoje emocje. Celowo już nie używam wiadomych słów, ponieważ naprawdę zleży mi na filologii nie kolejnej debacie o wiadomo jakich prawach i dla kogo. I chociaż wiem, że dwa apele w jednym tekście to przesada, ale mam drugi apel. Prosiłbym, aby do słów podchodzić z szacunkiem, jeśli ktoś potrafi operować słowem ostrym, to nie ma powodu się oburzać z definicji i konwenansu. Jeśli ktoś nie potrafi, to warto mu zwrócić uwagę, aby krzywdy sobie i innym nie robił. Może warto się też zastanowić, czy ten co mówi kutas do innego kogoś, naprawdę ma jednoznaczną ocenę tego kogoś i z pałką na niego poleci, czy po prostu tak mu zadziały emocje i często nie zadziałały same, ktoś im pomógł. Czy szacunek dla człowieka jest czymś co mam w sobie na stałe, czy czymś, co mamy wyrażać nadobnym słowem i w środku się gotować, kłócić z samym sobą. Słowa są po to aby ich precyzyjnie używać, a nie gremialnie reagować odruchem.

Wszystko może i fajnie, jednak od polityki nie mogę uciec, skoro to politykowaniem się tu popisujemy. Tego właśnie, co powyżej opisane, nie rozumie jeden z drugim wymuskany ?inteligencik?, jak te młode koguciki z Dziennika. Taki kogucik zawsze będzie widział plastikowe prącie i tym się podniecał, zamiast zobaczyć w Palikocie polityka XXI w. Palikot używa słów niezwykle inteligentnie i precyzyjnie, jak na polityka to jest po prostu fenomen. Jeśli tylko nie będzie przeginał i nadużywał happeningu, to naprawdę jest modelowy polityk. Potrafi robić swoje, z polityki nie żyje, przez to jest wolny jak ptak, potrafi walczyć z głupotą jak nie potrafi nikt. Palikot ma jednak podobny problem do mojego, on się w polityce znalazł przypadkiem i dlatego, że politykiem nigdy nie był i nie będzie jest politykiem bardzo dobrym ? jak na razie. Na słowa trzeba patrzeć poprzez emocje piszącego i to co chce słowami wyrazić, patrzenie na słowa w sposób słownikowy, to czytanie podania, nie wypowiedzi. Spodziewam się, że może mnie zalać fala komentarzy dupami i kutasami zdobiona, ale trzeciego apelu nie będzie.

Reklama

97 KOMENTARZE

  1. Wulgaryzmy mają swoją funkcję w języku.

    Kiedyś w czasach studenckich, zdarzyła mi się zabawna historia z wulgaryzmami. Mieszkałem w akademiku i pewnego razu wraz z kolegą toczyliśmy interesującą dyskusję o roli wulgaryzmów w przekazywaniu emocji (studenci psychologii  – he,he). Dyskusja była "okraszona" częstymi przykładami, gdyż wypowiedziany wulgaryzm niesie jeszcze więcej "mozliwości" niż pisany. Odkryliśmy np. że w języku polskim bardzo nośną zgłoską w wulgaryzmach jest "r", a np. w angielskim "f". Po jakimś czasie odwiedziła nas koleżanka mieszkająca w pokoju obok,  z informacją że właśnie w czasie naszej dysputy odwiedzała ją matka (nie Kurka) i stanowczo zażądała wyprowadzenia się córki z akademika na jakąś stancję, uzasadniając : "dziecko, przecież ty w takiej spelunce nie możesz mieszkać".  

    Dodam tylko, że nie była to ostatnia osoba, która opacznie odczytała moje intencje w tym obszarze 🙂 

    Pozdrawiam

  2. Wulgaryzmy mają swoją funkcję w języku.

    Kiedyś w czasach studenckich, zdarzyła mi się zabawna historia z wulgaryzmami. Mieszkałem w akademiku i pewnego razu wraz z kolegą toczyliśmy interesującą dyskusję o roli wulgaryzmów w przekazywaniu emocji (studenci psychologii  – he,he). Dyskusja była "okraszona" częstymi przykładami, gdyż wypowiedziany wulgaryzm niesie jeszcze więcej "mozliwości" niż pisany. Odkryliśmy np. że w języku polskim bardzo nośną zgłoską w wulgaryzmach jest "r", a np. w angielskim "f". Po jakimś czasie odwiedziła nas koleżanka mieszkająca w pokoju obok,  z informacją że właśnie w czasie naszej dysputy odwiedzała ją matka (nie Kurka) i stanowczo zażądała wyprowadzenia się córki z akademika na jakąś stancję, uzasadniając : "dziecko, przecież ty w takiej spelunce nie możesz mieszkać".  

    Dodam tylko, że nie była to ostatnia osoba, która opacznie odczytała moje intencje w tym obszarze 🙂 

    Pozdrawiam

  3. Wulgaryzmy mają swoją funkcję w języku.

    Kiedyś w czasach studenckich, zdarzyła mi się zabawna historia z wulgaryzmami. Mieszkałem w akademiku i pewnego razu wraz z kolegą toczyliśmy interesującą dyskusję o roli wulgaryzmów w przekazywaniu emocji (studenci psychologii  – he,he). Dyskusja była "okraszona" częstymi przykładami, gdyż wypowiedziany wulgaryzm niesie jeszcze więcej "mozliwości" niż pisany. Odkryliśmy np. że w języku polskim bardzo nośną zgłoską w wulgaryzmach jest "r", a np. w angielskim "f". Po jakimś czasie odwiedziła nas koleżanka mieszkająca w pokoju obok,  z informacją że właśnie w czasie naszej dysputy odwiedzała ją matka (nie Kurka) i stanowczo zażądała wyprowadzenia się córki z akademika na jakąś stancję, uzasadniając : "dziecko, przecież ty w takiej spelunce nie możesz mieszkać".  

    Dodam tylko, że nie była to ostatnia osoba, która opacznie odczytała moje intencje w tym obszarze 🙂 

    Pozdrawiam

  4. Wulgaryzmy mają swoją funkcję w języku.

    Kiedyś w czasach studenckich, zdarzyła mi się zabawna historia z wulgaryzmami. Mieszkałem w akademiku i pewnego razu wraz z kolegą toczyliśmy interesującą dyskusję o roli wulgaryzmów w przekazywaniu emocji (studenci psychologii  – he,he). Dyskusja była "okraszona" częstymi przykładami, gdyż wypowiedziany wulgaryzm niesie jeszcze więcej "mozliwości" niż pisany. Odkryliśmy np. że w języku polskim bardzo nośną zgłoską w wulgaryzmach jest "r", a np. w angielskim "f". Po jakimś czasie odwiedziła nas koleżanka mieszkająca w pokoju obok,  z informacją że właśnie w czasie naszej dysputy odwiedzała ją matka (nie Kurka) i stanowczo zażądała wyprowadzenia się córki z akademika na jakąś stancję, uzasadniając : "dziecko, przecież ty w takiej spelunce nie możesz mieszkać".  

    Dodam tylko, że nie była to ostatnia osoba, która opacznie odczytała moje intencje w tym obszarze 🙂 

    Pozdrawiam

  5. Wulgaryzmy mają swoją funkcję w języku.

    Kiedyś w czasach studenckich, zdarzyła mi się zabawna historia z wulgaryzmami. Mieszkałem w akademiku i pewnego razu wraz z kolegą toczyliśmy interesującą dyskusję o roli wulgaryzmów w przekazywaniu emocji (studenci psychologii  – he,he). Dyskusja była "okraszona" częstymi przykładami, gdyż wypowiedziany wulgaryzm niesie jeszcze więcej "mozliwości" niż pisany. Odkryliśmy np. że w języku polskim bardzo nośną zgłoską w wulgaryzmach jest "r", a np. w angielskim "f". Po jakimś czasie odwiedziła nas koleżanka mieszkająca w pokoju obok,  z informacją że właśnie w czasie naszej dysputy odwiedzała ją matka (nie Kurka) i stanowczo zażądała wyprowadzenia się córki z akademika na jakąś stancję, uzasadniając : "dziecko, przecież ty w takiej spelunce nie możesz mieszkać".  

    Dodam tylko, że nie była to ostatnia osoba, która opacznie odczytała moje intencje w tym obszarze 🙂 

    Pozdrawiam

  6. Wulgaryzmy mają swoją funkcję w języku.

    Kiedyś w czasach studenckich, zdarzyła mi się zabawna historia z wulgaryzmami. Mieszkałem w akademiku i pewnego razu wraz z kolegą toczyliśmy interesującą dyskusję o roli wulgaryzmów w przekazywaniu emocji (studenci psychologii  – he,he). Dyskusja była "okraszona" częstymi przykładami, gdyż wypowiedziany wulgaryzm niesie jeszcze więcej "mozliwości" niż pisany. Odkryliśmy np. że w języku polskim bardzo nośną zgłoską w wulgaryzmach jest "r", a np. w angielskim "f". Po jakimś czasie odwiedziła nas koleżanka mieszkająca w pokoju obok,  z informacją że właśnie w czasie naszej dysputy odwiedzała ją matka (nie Kurka) i stanowczo zażądała wyprowadzenia się córki z akademika na jakąś stancję, uzasadniając : "dziecko, przecież ty w takiej spelunce nie możesz mieszkać".  

    Dodam tylko, że nie była to ostatnia osoba, która opacznie odczytała moje intencje w tym obszarze 🙂 

    Pozdrawiam

  7. Wulgaryzmy mają swoją funkcję w języku.

    Kiedyś w czasach studenckich, zdarzyła mi się zabawna historia z wulgaryzmami. Mieszkałem w akademiku i pewnego razu wraz z kolegą toczyliśmy interesującą dyskusję o roli wulgaryzmów w przekazywaniu emocji (studenci psychologii  – he,he). Dyskusja była "okraszona" częstymi przykładami, gdyż wypowiedziany wulgaryzm niesie jeszcze więcej "mozliwości" niż pisany. Odkryliśmy np. że w języku polskim bardzo nośną zgłoską w wulgaryzmach jest "r", a np. w angielskim "f". Po jakimś czasie odwiedziła nas koleżanka mieszkająca w pokoju obok,  z informacją że właśnie w czasie naszej dysputy odwiedzała ją matka (nie Kurka) i stanowczo zażądała wyprowadzenia się córki z akademika na jakąś stancję, uzasadniając : "dziecko, przecież ty w takiej spelunce nie możesz mieszkać".  

    Dodam tylko, że nie była to ostatnia osoba, która opacznie odczytała moje intencje w tym obszarze 🙂 

    Pozdrawiam

  8. Temat na serię rozpraw naukowych a nie sądowych
    Temat specjalnie mnie nie interesuje. Ani naukawych ani naukowych teorii nie chcę wygłaszać. Tylko garść osobistych wiązanek. Na poboczu tematu zadanego przez Pana Profesora Kurkę i Matkę.
    Ja tam słów wulgarnych się nie boję, emocji  w nich też, poza nienawiścią i pogardą.
    Od dziecka używam słów powszechnie uznanych za niecenzuralne okresami w charakterze znaków przestankowych. Mimo, że nigdy nie usłyszałem przekleństwo od rodziców. Co najwyżej psia krew albo cholera. Teraz prawie zwalczyłem przeklinanie ale nie do końca.
    Więc podkreślam : wszystko dla mnie idzie poza nienawiścią i pogardą. No i może również przesadą. Bo zbytnie nafaszerowanie tekstu mięsam jest po prostu niestrawne.
    Więc przykładowo nie akceptuję łagodnego stwierdzenia "ten dzikus Obama" nawet gdy to tylko ironia to też mi nie smakuje. A określenie "ten gostek zachował się jak ch… w tamtej sytuacji" jest ok.
    Do niedawna miałem też pewną blokadę przed używaniem w towarzystwie dam słów nieprzyzwoitych.  Nie używałem. Chyba, że w sposób niekontrolowany w sytuacjach dramatycznych. Ale są panie całkiem dobrze wykształcone i całkiem moralne, które klną niczym szewc, bo lubią. I takim paniom daję satysfakcję dostosowujące się (celowo nie piszę zniżając) do ich poziomu. Bo ja się przeważnie z młodymi ludźmi zadaję. Z ludźmi powyżej 35 roku życia raczej kiepsko się dogaduję. Już tak mam. Więc co ja, kur…ka, tu robię – nie wiem. Z Wami wapniakami  – ja jeszcze starszy wapniak. Pozdrawiam.

  9. Temat na serię rozpraw naukowych a nie sądowych
    Temat specjalnie mnie nie interesuje. Ani naukawych ani naukowych teorii nie chcę wygłaszać. Tylko garść osobistych wiązanek. Na poboczu tematu zadanego przez Pana Profesora Kurkę i Matkę.
    Ja tam słów wulgarnych się nie boję, emocji  w nich też, poza nienawiścią i pogardą.
    Od dziecka używam słów powszechnie uznanych za niecenzuralne okresami w charakterze znaków przestankowych. Mimo, że nigdy nie usłyszałem przekleństwo od rodziców. Co najwyżej psia krew albo cholera. Teraz prawie zwalczyłem przeklinanie ale nie do końca.
    Więc podkreślam : wszystko dla mnie idzie poza nienawiścią i pogardą. No i może również przesadą. Bo zbytnie nafaszerowanie tekstu mięsam jest po prostu niestrawne.
    Więc przykładowo nie akceptuję łagodnego stwierdzenia "ten dzikus Obama" nawet gdy to tylko ironia to też mi nie smakuje. A określenie "ten gostek zachował się jak ch… w tamtej sytuacji" jest ok.
    Do niedawna miałem też pewną blokadę przed używaniem w towarzystwie dam słów nieprzyzwoitych.  Nie używałem. Chyba, że w sposób niekontrolowany w sytuacjach dramatycznych. Ale są panie całkiem dobrze wykształcone i całkiem moralne, które klną niczym szewc, bo lubią. I takim paniom daję satysfakcję dostosowujące się (celowo nie piszę zniżając) do ich poziomu. Bo ja się przeważnie z młodymi ludźmi zadaję. Z ludźmi powyżej 35 roku życia raczej kiepsko się dogaduję. Już tak mam. Więc co ja, kur…ka, tu robię – nie wiem. Z Wami wapniakami  – ja jeszcze starszy wapniak. Pozdrawiam.

  10. Temat na serię rozpraw naukowych a nie sądowych
    Temat specjalnie mnie nie interesuje. Ani naukawych ani naukowych teorii nie chcę wygłaszać. Tylko garść osobistych wiązanek. Na poboczu tematu zadanego przez Pana Profesora Kurkę i Matkę.
    Ja tam słów wulgarnych się nie boję, emocji  w nich też, poza nienawiścią i pogardą.
    Od dziecka używam słów powszechnie uznanych za niecenzuralne okresami w charakterze znaków przestankowych. Mimo, że nigdy nie usłyszałem przekleństwo od rodziców. Co najwyżej psia krew albo cholera. Teraz prawie zwalczyłem przeklinanie ale nie do końca.
    Więc podkreślam : wszystko dla mnie idzie poza nienawiścią i pogardą. No i może również przesadą. Bo zbytnie nafaszerowanie tekstu mięsam jest po prostu niestrawne.
    Więc przykładowo nie akceptuję łagodnego stwierdzenia "ten dzikus Obama" nawet gdy to tylko ironia to też mi nie smakuje. A określenie "ten gostek zachował się jak ch… w tamtej sytuacji" jest ok.
    Do niedawna miałem też pewną blokadę przed używaniem w towarzystwie dam słów nieprzyzwoitych.  Nie używałem. Chyba, że w sposób niekontrolowany w sytuacjach dramatycznych. Ale są panie całkiem dobrze wykształcone i całkiem moralne, które klną niczym szewc, bo lubią. I takim paniom daję satysfakcję dostosowujące się (celowo nie piszę zniżając) do ich poziomu. Bo ja się przeważnie z młodymi ludźmi zadaję. Z ludźmi powyżej 35 roku życia raczej kiepsko się dogaduję. Już tak mam. Więc co ja, kur…ka, tu robię – nie wiem. Z Wami wapniakami  – ja jeszcze starszy wapniak. Pozdrawiam.

  11. Temat na serię rozpraw naukowych a nie sądowych
    Temat specjalnie mnie nie interesuje. Ani naukawych ani naukowych teorii nie chcę wygłaszać. Tylko garść osobistych wiązanek. Na poboczu tematu zadanego przez Pana Profesora Kurkę i Matkę.
    Ja tam słów wulgarnych się nie boję, emocji  w nich też, poza nienawiścią i pogardą.
    Od dziecka używam słów powszechnie uznanych za niecenzuralne okresami w charakterze znaków przestankowych. Mimo, że nigdy nie usłyszałem przekleństwo od rodziców. Co najwyżej psia krew albo cholera. Teraz prawie zwalczyłem przeklinanie ale nie do końca.
    Więc podkreślam : wszystko dla mnie idzie poza nienawiścią i pogardą. No i może również przesadą. Bo zbytnie nafaszerowanie tekstu mięsam jest po prostu niestrawne.
    Więc przykładowo nie akceptuję łagodnego stwierdzenia "ten dzikus Obama" nawet gdy to tylko ironia to też mi nie smakuje. A określenie "ten gostek zachował się jak ch… w tamtej sytuacji" jest ok.
    Do niedawna miałem też pewną blokadę przed używaniem w towarzystwie dam słów nieprzyzwoitych.  Nie używałem. Chyba, że w sposób niekontrolowany w sytuacjach dramatycznych. Ale są panie całkiem dobrze wykształcone i całkiem moralne, które klną niczym szewc, bo lubią. I takim paniom daję satysfakcję dostosowujące się (celowo nie piszę zniżając) do ich poziomu. Bo ja się przeważnie z młodymi ludźmi zadaję. Z ludźmi powyżej 35 roku życia raczej kiepsko się dogaduję. Już tak mam. Więc co ja, kur…ka, tu robię – nie wiem. Z Wami wapniakami  – ja jeszcze starszy wapniak. Pozdrawiam.

  12. Temat na serię rozpraw naukowych a nie sądowych
    Temat specjalnie mnie nie interesuje. Ani naukawych ani naukowych teorii nie chcę wygłaszać. Tylko garść osobistych wiązanek. Na poboczu tematu zadanego przez Pana Profesora Kurkę i Matkę.
    Ja tam słów wulgarnych się nie boję, emocji  w nich też, poza nienawiścią i pogardą.
    Od dziecka używam słów powszechnie uznanych za niecenzuralne okresami w charakterze znaków przestankowych. Mimo, że nigdy nie usłyszałem przekleństwo od rodziców. Co najwyżej psia krew albo cholera. Teraz prawie zwalczyłem przeklinanie ale nie do końca.
    Więc podkreślam : wszystko dla mnie idzie poza nienawiścią i pogardą. No i może również przesadą. Bo zbytnie nafaszerowanie tekstu mięsam jest po prostu niestrawne.
    Więc przykładowo nie akceptuję łagodnego stwierdzenia "ten dzikus Obama" nawet gdy to tylko ironia to też mi nie smakuje. A określenie "ten gostek zachował się jak ch… w tamtej sytuacji" jest ok.
    Do niedawna miałem też pewną blokadę przed używaniem w towarzystwie dam słów nieprzyzwoitych.  Nie używałem. Chyba, że w sposób niekontrolowany w sytuacjach dramatycznych. Ale są panie całkiem dobrze wykształcone i całkiem moralne, które klną niczym szewc, bo lubią. I takim paniom daję satysfakcję dostosowujące się (celowo nie piszę zniżając) do ich poziomu. Bo ja się przeważnie z młodymi ludźmi zadaję. Z ludźmi powyżej 35 roku życia raczej kiepsko się dogaduję. Już tak mam. Więc co ja, kur…ka, tu robię – nie wiem. Z Wami wapniakami  – ja jeszcze starszy wapniak. Pozdrawiam.

  13. Temat na serię rozpraw naukowych a nie sądowych
    Temat specjalnie mnie nie interesuje. Ani naukawych ani naukowych teorii nie chcę wygłaszać. Tylko garść osobistych wiązanek. Na poboczu tematu zadanego przez Pana Profesora Kurkę i Matkę.
    Ja tam słów wulgarnych się nie boję, emocji  w nich też, poza nienawiścią i pogardą.
    Od dziecka używam słów powszechnie uznanych za niecenzuralne okresami w charakterze znaków przestankowych. Mimo, że nigdy nie usłyszałem przekleństwo od rodziców. Co najwyżej psia krew albo cholera. Teraz prawie zwalczyłem przeklinanie ale nie do końca.
    Więc podkreślam : wszystko dla mnie idzie poza nienawiścią i pogardą. No i może również przesadą. Bo zbytnie nafaszerowanie tekstu mięsam jest po prostu niestrawne.
    Więc przykładowo nie akceptuję łagodnego stwierdzenia "ten dzikus Obama" nawet gdy to tylko ironia to też mi nie smakuje. A określenie "ten gostek zachował się jak ch… w tamtej sytuacji" jest ok.
    Do niedawna miałem też pewną blokadę przed używaniem w towarzystwie dam słów nieprzyzwoitych.  Nie używałem. Chyba, że w sposób niekontrolowany w sytuacjach dramatycznych. Ale są panie całkiem dobrze wykształcone i całkiem moralne, które klną niczym szewc, bo lubią. I takim paniom daję satysfakcję dostosowujące się (celowo nie piszę zniżając) do ich poziomu. Bo ja się przeważnie z młodymi ludźmi zadaję. Z ludźmi powyżej 35 roku życia raczej kiepsko się dogaduję. Już tak mam. Więc co ja, kur…ka, tu robię – nie wiem. Z Wami wapniakami  – ja jeszcze starszy wapniak. Pozdrawiam.

  14. Temat na serię rozpraw naukowych a nie sądowych
    Temat specjalnie mnie nie interesuje. Ani naukawych ani naukowych teorii nie chcę wygłaszać. Tylko garść osobistych wiązanek. Na poboczu tematu zadanego przez Pana Profesora Kurkę i Matkę.
    Ja tam słów wulgarnych się nie boję, emocji  w nich też, poza nienawiścią i pogardą.
    Od dziecka używam słów powszechnie uznanych za niecenzuralne okresami w charakterze znaków przestankowych. Mimo, że nigdy nie usłyszałem przekleństwo od rodziców. Co najwyżej psia krew albo cholera. Teraz prawie zwalczyłem przeklinanie ale nie do końca.
    Więc podkreślam : wszystko dla mnie idzie poza nienawiścią i pogardą. No i może również przesadą. Bo zbytnie nafaszerowanie tekstu mięsam jest po prostu niestrawne.
    Więc przykładowo nie akceptuję łagodnego stwierdzenia "ten dzikus Obama" nawet gdy to tylko ironia to też mi nie smakuje. A określenie "ten gostek zachował się jak ch… w tamtej sytuacji" jest ok.
    Do niedawna miałem też pewną blokadę przed używaniem w towarzystwie dam słów nieprzyzwoitych.  Nie używałem. Chyba, że w sposób niekontrolowany w sytuacjach dramatycznych. Ale są panie całkiem dobrze wykształcone i całkiem moralne, które klną niczym szewc, bo lubią. I takim paniom daję satysfakcję dostosowujące się (celowo nie piszę zniżając) do ich poziomu. Bo ja się przeważnie z młodymi ludźmi zadaję. Z ludźmi powyżej 35 roku życia raczej kiepsko się dogaduję. Już tak mam. Więc co ja, kur…ka, tu robię – nie wiem. Z Wami wapniakami  – ja jeszcze starszy wapniak. Pozdrawiam.

  15. kontekst
    Nie ukrywajmy, że Twoja językoznawcza rozprawka powstała w oderwaniu od kontekstu, czyli tego co się na kontrowersje.net dzieje. Jestem za tym, aby używać języka bez żadnych tabu, łącznie z wulgaryzmami oraz, co mnie szczegolnie rajcuje, z jak nadziwniejszymi neologizmami. Zbyt jednak szanuję autorów portalu, aby przyjąć, że słów używają bez zwracania uwagi na to co one konwencjonalnie znaczą lub na to co autor chce, żeby znaczyły, jakie emocje wyrażały. I, jak każdy człowiek, odbieram cudze słowa zestawiając je z moim systemem (zapewniam, że jest on bardzo elastyczny) odniesień, skojarzeń i emocji. Kiedy Witkowski pisze w Lubiewie o ciotach i pedałach, wyśmiewa się z gejów – akceptuję tę konwencję. Ale, wybacz, Twoja dyskusja z Dorolą nt. gej-pedał ma dla mnie inny wymiar. Każde z Was wyraża w upieraniu się przy swoim "inny świat" (ten głupi Wittgenstein się do mnie przyczepił, sorry). I każde z Was ma do tego prawo, ale ja mam też prawo powiedzieć, do kogo mi w tej dyskusji (czy raczej w mojej rekonstrukcji jej sensu) bliżej. No to mówię: do Doroli. Acha, zarzuciłeś Quelle, że pisze o Tobie, nie o Twoich tekstach. Ale tak już jest i będzie. Dla kazdego z nas czyjeś teksty, szczególnie te, które warto czytać, to odkrywanie osobowości autora. Może dlatego, że stajemy się czymś zbliżonym do (elitarnego?) portalu społecznościowego, czy po ludzku mowiąc – kręgu towarzyskiego. Pozdrawiam.

    • Kontekstu nikt nie ukrywa i błędów również.
      Niczego nie ukrywajmy i niczego się nie bójmy. To, że Ci bliżej do doroli niż do mnie jest dla mnie komplementem niewyobrażalnym i podpowiada, że dobrze robię swoje. Mało kto mi che uwierzyć, że pierwsze zadanie jakie sobie tu postawiłem to rozpieprzyć własny dorobek “idola”. Nie chcę tu żadnego “w górę”, “nic dodać nic ująć”, nie chcę tu kolejnego kółka różańcowego.

      Obawiam się, że jestem w tym aż za bardzo skuteczny, dlatego trochę hamuję, żeby nie przegiąć w drugą stronę. Nie lubię okazywać słów tak sobie, lubię używać słów precyzyjnie dosadnie. Nazwałem ten portal bardzo precyzyjnie, zgodnie z moją intencją, tu nie będzie reglamentacji. I tak naprawdę jeśli się o coś wściekam, to nie o to, że moje poglądy są mało powszechne, to sobie akurat poczytuję za plus, ale o to, że ktoś usiłuje mi narzucić właściwe słowa i tematy. Ostatnie dni wbrew temu co pisze Walter nie były ani błędem ani wpadką, były przemyślane od początku do końca i w moim odczuciu efekt jest rewelacyjny. Kto ma wątpliwości, niech mi z łaski swojej pokaże druge takie miejsce w sieci, gdzie można rozmawiać o Żydach i homoseksualistach, z wyjątkiem rynsztoku oczywiście, w każdym kontekście i na takim poziomie.

      Nie było tu ANI JEDNEGO zawołania “bij Żyda”, czy “bij pedała”. Nie było ani jednego stwierdzenia, że ten co nie lubi Żyda i homoseksualisty, do czego w moim odczuciu ma święte prawo, jest faszystą. Nie lubić nie znaczy prześladować i wszyscy nie lubiący jak jeden mąż to podkreślali.

      Były duże emocje nie zawsze salonowe, ale choćby Twoja polemika z Krokusem, to jest klasa, nie mówię o poglądach, ale o wkładzie intelektualnym, erudycji i formie wypowiedzi. Niecierpię Cejrowskiego, ale elokwencji mu nie odmówię. To jest miejsce dla każdego poglądu, warunkiem jest jakość słowa. Z niczego się nie tłumaczę, sprawy wyciszam to fakt, bo bardzo łatwo przerobić to miejsce w profilowane gadanie o antysemityźmie i homoseksualiźmie. To nie błąd i nie strach, to dbałość o szerokie horyzonty dyskusji.

  16. kontekst
    Nie ukrywajmy, że Twoja językoznawcza rozprawka powstała w oderwaniu od kontekstu, czyli tego co się na kontrowersje.net dzieje. Jestem za tym, aby używać języka bez żadnych tabu, łącznie z wulgaryzmami oraz, co mnie szczegolnie rajcuje, z jak nadziwniejszymi neologizmami. Zbyt jednak szanuję autorów portalu, aby przyjąć, że słów używają bez zwracania uwagi na to co one konwencjonalnie znaczą lub na to co autor chce, żeby znaczyły, jakie emocje wyrażały. I, jak każdy człowiek, odbieram cudze słowa zestawiając je z moim systemem (zapewniam, że jest on bardzo elastyczny) odniesień, skojarzeń i emocji. Kiedy Witkowski pisze w Lubiewie o ciotach i pedałach, wyśmiewa się z gejów – akceptuję tę konwencję. Ale, wybacz, Twoja dyskusja z Dorolą nt. gej-pedał ma dla mnie inny wymiar. Każde z Was wyraża w upieraniu się przy swoim "inny świat" (ten głupi Wittgenstein się do mnie przyczepił, sorry). I każde z Was ma do tego prawo, ale ja mam też prawo powiedzieć, do kogo mi w tej dyskusji (czy raczej w mojej rekonstrukcji jej sensu) bliżej. No to mówię: do Doroli. Acha, zarzuciłeś Quelle, że pisze o Tobie, nie o Twoich tekstach. Ale tak już jest i będzie. Dla kazdego z nas czyjeś teksty, szczególnie te, które warto czytać, to odkrywanie osobowości autora. Może dlatego, że stajemy się czymś zbliżonym do (elitarnego?) portalu społecznościowego, czy po ludzku mowiąc – kręgu towarzyskiego. Pozdrawiam.

    • Kontekstu nikt nie ukrywa i błędów również.
      Niczego nie ukrywajmy i niczego się nie bójmy. To, że Ci bliżej do doroli niż do mnie jest dla mnie komplementem niewyobrażalnym i podpowiada, że dobrze robię swoje. Mało kto mi che uwierzyć, że pierwsze zadanie jakie sobie tu postawiłem to rozpieprzyć własny dorobek “idola”. Nie chcę tu żadnego “w górę”, “nic dodać nic ująć”, nie chcę tu kolejnego kółka różańcowego.

      Obawiam się, że jestem w tym aż za bardzo skuteczny, dlatego trochę hamuję, żeby nie przegiąć w drugą stronę. Nie lubię okazywać słów tak sobie, lubię używać słów precyzyjnie dosadnie. Nazwałem ten portal bardzo precyzyjnie, zgodnie z moją intencją, tu nie będzie reglamentacji. I tak naprawdę jeśli się o coś wściekam, to nie o to, że moje poglądy są mało powszechne, to sobie akurat poczytuję za plus, ale o to, że ktoś usiłuje mi narzucić właściwe słowa i tematy. Ostatnie dni wbrew temu co pisze Walter nie były ani błędem ani wpadką, były przemyślane od początku do końca i w moim odczuciu efekt jest rewelacyjny. Kto ma wątpliwości, niech mi z łaski swojej pokaże druge takie miejsce w sieci, gdzie można rozmawiać o Żydach i homoseksualistach, z wyjątkiem rynsztoku oczywiście, w każdym kontekście i na takim poziomie.

      Nie było tu ANI JEDNEGO zawołania “bij Żyda”, czy “bij pedała”. Nie było ani jednego stwierdzenia, że ten co nie lubi Żyda i homoseksualisty, do czego w moim odczuciu ma święte prawo, jest faszystą. Nie lubić nie znaczy prześladować i wszyscy nie lubiący jak jeden mąż to podkreślali.

      Były duże emocje nie zawsze salonowe, ale choćby Twoja polemika z Krokusem, to jest klasa, nie mówię o poglądach, ale o wkładzie intelektualnym, erudycji i formie wypowiedzi. Niecierpię Cejrowskiego, ale elokwencji mu nie odmówię. To jest miejsce dla każdego poglądu, warunkiem jest jakość słowa. Z niczego się nie tłumaczę, sprawy wyciszam to fakt, bo bardzo łatwo przerobić to miejsce w profilowane gadanie o antysemityźmie i homoseksualiźmie. To nie błąd i nie strach, to dbałość o szerokie horyzonty dyskusji.

  17. kontekst
    Nie ukrywajmy, że Twoja językoznawcza rozprawka powstała w oderwaniu od kontekstu, czyli tego co się na kontrowersje.net dzieje. Jestem za tym, aby używać języka bez żadnych tabu, łącznie z wulgaryzmami oraz, co mnie szczegolnie rajcuje, z jak nadziwniejszymi neologizmami. Zbyt jednak szanuję autorów portalu, aby przyjąć, że słów używają bez zwracania uwagi na to co one konwencjonalnie znaczą lub na to co autor chce, żeby znaczyły, jakie emocje wyrażały. I, jak każdy człowiek, odbieram cudze słowa zestawiając je z moim systemem (zapewniam, że jest on bardzo elastyczny) odniesień, skojarzeń i emocji. Kiedy Witkowski pisze w Lubiewie o ciotach i pedałach, wyśmiewa się z gejów – akceptuję tę konwencję. Ale, wybacz, Twoja dyskusja z Dorolą nt. gej-pedał ma dla mnie inny wymiar. Każde z Was wyraża w upieraniu się przy swoim "inny świat" (ten głupi Wittgenstein się do mnie przyczepił, sorry). I każde z Was ma do tego prawo, ale ja mam też prawo powiedzieć, do kogo mi w tej dyskusji (czy raczej w mojej rekonstrukcji jej sensu) bliżej. No to mówię: do Doroli. Acha, zarzuciłeś Quelle, że pisze o Tobie, nie o Twoich tekstach. Ale tak już jest i będzie. Dla kazdego z nas czyjeś teksty, szczególnie te, które warto czytać, to odkrywanie osobowości autora. Może dlatego, że stajemy się czymś zbliżonym do (elitarnego?) portalu społecznościowego, czy po ludzku mowiąc – kręgu towarzyskiego. Pozdrawiam.

    • Kontekstu nikt nie ukrywa i błędów również.
      Niczego nie ukrywajmy i niczego się nie bójmy. To, że Ci bliżej do doroli niż do mnie jest dla mnie komplementem niewyobrażalnym i podpowiada, że dobrze robię swoje. Mało kto mi che uwierzyć, że pierwsze zadanie jakie sobie tu postawiłem to rozpieprzyć własny dorobek “idola”. Nie chcę tu żadnego “w górę”, “nic dodać nic ująć”, nie chcę tu kolejnego kółka różańcowego.

      Obawiam się, że jestem w tym aż za bardzo skuteczny, dlatego trochę hamuję, żeby nie przegiąć w drugą stronę. Nie lubię okazywać słów tak sobie, lubię używać słów precyzyjnie dosadnie. Nazwałem ten portal bardzo precyzyjnie, zgodnie z moją intencją, tu nie będzie reglamentacji. I tak naprawdę jeśli się o coś wściekam, to nie o to, że moje poglądy są mało powszechne, to sobie akurat poczytuję za plus, ale o to, że ktoś usiłuje mi narzucić właściwe słowa i tematy. Ostatnie dni wbrew temu co pisze Walter nie były ani błędem ani wpadką, były przemyślane od początku do końca i w moim odczuciu efekt jest rewelacyjny. Kto ma wątpliwości, niech mi z łaski swojej pokaże druge takie miejsce w sieci, gdzie można rozmawiać o Żydach i homoseksualistach, z wyjątkiem rynsztoku oczywiście, w każdym kontekście i na takim poziomie.

      Nie było tu ANI JEDNEGO zawołania “bij Żyda”, czy “bij pedała”. Nie było ani jednego stwierdzenia, że ten co nie lubi Żyda i homoseksualisty, do czego w moim odczuciu ma święte prawo, jest faszystą. Nie lubić nie znaczy prześladować i wszyscy nie lubiący jak jeden mąż to podkreślali.

      Były duże emocje nie zawsze salonowe, ale choćby Twoja polemika z Krokusem, to jest klasa, nie mówię o poglądach, ale o wkładzie intelektualnym, erudycji i formie wypowiedzi. Niecierpię Cejrowskiego, ale elokwencji mu nie odmówię. To jest miejsce dla każdego poglądu, warunkiem jest jakość słowa. Z niczego się nie tłumaczę, sprawy wyciszam to fakt, bo bardzo łatwo przerobić to miejsce w profilowane gadanie o antysemityźmie i homoseksualiźmie. To nie błąd i nie strach, to dbałość o szerokie horyzonty dyskusji.

  18. kontekst
    Nie ukrywajmy, że Twoja językoznawcza rozprawka powstała w oderwaniu od kontekstu, czyli tego co się na kontrowersje.net dzieje. Jestem za tym, aby używać języka bez żadnych tabu, łącznie z wulgaryzmami oraz, co mnie szczegolnie rajcuje, z jak nadziwniejszymi neologizmami. Zbyt jednak szanuję autorów portalu, aby przyjąć, że słów używają bez zwracania uwagi na to co one konwencjonalnie znaczą lub na to co autor chce, żeby znaczyły, jakie emocje wyrażały. I, jak każdy człowiek, odbieram cudze słowa zestawiając je z moim systemem (zapewniam, że jest on bardzo elastyczny) odniesień, skojarzeń i emocji. Kiedy Witkowski pisze w Lubiewie o ciotach i pedałach, wyśmiewa się z gejów – akceptuję tę konwencję. Ale, wybacz, Twoja dyskusja z Dorolą nt. gej-pedał ma dla mnie inny wymiar. Każde z Was wyraża w upieraniu się przy swoim "inny świat" (ten głupi Wittgenstein się do mnie przyczepił, sorry). I każde z Was ma do tego prawo, ale ja mam też prawo powiedzieć, do kogo mi w tej dyskusji (czy raczej w mojej rekonstrukcji jej sensu) bliżej. No to mówię: do Doroli. Acha, zarzuciłeś Quelle, że pisze o Tobie, nie o Twoich tekstach. Ale tak już jest i będzie. Dla kazdego z nas czyjeś teksty, szczególnie te, które warto czytać, to odkrywanie osobowości autora. Może dlatego, że stajemy się czymś zbliżonym do (elitarnego?) portalu społecznościowego, czy po ludzku mowiąc – kręgu towarzyskiego. Pozdrawiam.

    • Kontekstu nikt nie ukrywa i błędów również.
      Niczego nie ukrywajmy i niczego się nie bójmy. To, że Ci bliżej do doroli niż do mnie jest dla mnie komplementem niewyobrażalnym i podpowiada, że dobrze robię swoje. Mało kto mi che uwierzyć, że pierwsze zadanie jakie sobie tu postawiłem to rozpieprzyć własny dorobek “idola”. Nie chcę tu żadnego “w górę”, “nic dodać nic ująć”, nie chcę tu kolejnego kółka różańcowego.

      Obawiam się, że jestem w tym aż za bardzo skuteczny, dlatego trochę hamuję, żeby nie przegiąć w drugą stronę. Nie lubię okazywać słów tak sobie, lubię używać słów precyzyjnie dosadnie. Nazwałem ten portal bardzo precyzyjnie, zgodnie z moją intencją, tu nie będzie reglamentacji. I tak naprawdę jeśli się o coś wściekam, to nie o to, że moje poglądy są mało powszechne, to sobie akurat poczytuję za plus, ale o to, że ktoś usiłuje mi narzucić właściwe słowa i tematy. Ostatnie dni wbrew temu co pisze Walter nie były ani błędem ani wpadką, były przemyślane od początku do końca i w moim odczuciu efekt jest rewelacyjny. Kto ma wątpliwości, niech mi z łaski swojej pokaże druge takie miejsce w sieci, gdzie można rozmawiać o Żydach i homoseksualistach, z wyjątkiem rynsztoku oczywiście, w każdym kontekście i na takim poziomie.

      Nie było tu ANI JEDNEGO zawołania “bij Żyda”, czy “bij pedała”. Nie było ani jednego stwierdzenia, że ten co nie lubi Żyda i homoseksualisty, do czego w moim odczuciu ma święte prawo, jest faszystą. Nie lubić nie znaczy prześladować i wszyscy nie lubiący jak jeden mąż to podkreślali.

      Były duże emocje nie zawsze salonowe, ale choćby Twoja polemika z Krokusem, to jest klasa, nie mówię o poglądach, ale o wkładzie intelektualnym, erudycji i formie wypowiedzi. Niecierpię Cejrowskiego, ale elokwencji mu nie odmówię. To jest miejsce dla każdego poglądu, warunkiem jest jakość słowa. Z niczego się nie tłumaczę, sprawy wyciszam to fakt, bo bardzo łatwo przerobić to miejsce w profilowane gadanie o antysemityźmie i homoseksualiźmie. To nie błąd i nie strach, to dbałość o szerokie horyzonty dyskusji.

  19. kontekst
    Nie ukrywajmy, że Twoja językoznawcza rozprawka powstała w oderwaniu od kontekstu, czyli tego co się na kontrowersje.net dzieje. Jestem za tym, aby używać języka bez żadnych tabu, łącznie z wulgaryzmami oraz, co mnie szczegolnie rajcuje, z jak nadziwniejszymi neologizmami. Zbyt jednak szanuję autorów portalu, aby przyjąć, że słów używają bez zwracania uwagi na to co one konwencjonalnie znaczą lub na to co autor chce, żeby znaczyły, jakie emocje wyrażały. I, jak każdy człowiek, odbieram cudze słowa zestawiając je z moim systemem (zapewniam, że jest on bardzo elastyczny) odniesień, skojarzeń i emocji. Kiedy Witkowski pisze w Lubiewie o ciotach i pedałach, wyśmiewa się z gejów – akceptuję tę konwencję. Ale, wybacz, Twoja dyskusja z Dorolą nt. gej-pedał ma dla mnie inny wymiar. Każde z Was wyraża w upieraniu się przy swoim "inny świat" (ten głupi Wittgenstein się do mnie przyczepił, sorry). I każde z Was ma do tego prawo, ale ja mam też prawo powiedzieć, do kogo mi w tej dyskusji (czy raczej w mojej rekonstrukcji jej sensu) bliżej. No to mówię: do Doroli. Acha, zarzuciłeś Quelle, że pisze o Tobie, nie o Twoich tekstach. Ale tak już jest i będzie. Dla kazdego z nas czyjeś teksty, szczególnie te, które warto czytać, to odkrywanie osobowości autora. Może dlatego, że stajemy się czymś zbliżonym do (elitarnego?) portalu społecznościowego, czy po ludzku mowiąc – kręgu towarzyskiego. Pozdrawiam.

    • Kontekstu nikt nie ukrywa i błędów również.
      Niczego nie ukrywajmy i niczego się nie bójmy. To, że Ci bliżej do doroli niż do mnie jest dla mnie komplementem niewyobrażalnym i podpowiada, że dobrze robię swoje. Mało kto mi che uwierzyć, że pierwsze zadanie jakie sobie tu postawiłem to rozpieprzyć własny dorobek “idola”. Nie chcę tu żadnego “w górę”, “nic dodać nic ująć”, nie chcę tu kolejnego kółka różańcowego.

      Obawiam się, że jestem w tym aż za bardzo skuteczny, dlatego trochę hamuję, żeby nie przegiąć w drugą stronę. Nie lubię okazywać słów tak sobie, lubię używać słów precyzyjnie dosadnie. Nazwałem ten portal bardzo precyzyjnie, zgodnie z moją intencją, tu nie będzie reglamentacji. I tak naprawdę jeśli się o coś wściekam, to nie o to, że moje poglądy są mało powszechne, to sobie akurat poczytuję za plus, ale o to, że ktoś usiłuje mi narzucić właściwe słowa i tematy. Ostatnie dni wbrew temu co pisze Walter nie były ani błędem ani wpadką, były przemyślane od początku do końca i w moim odczuciu efekt jest rewelacyjny. Kto ma wątpliwości, niech mi z łaski swojej pokaże druge takie miejsce w sieci, gdzie można rozmawiać o Żydach i homoseksualistach, z wyjątkiem rynsztoku oczywiście, w każdym kontekście i na takim poziomie.

      Nie było tu ANI JEDNEGO zawołania “bij Żyda”, czy “bij pedała”. Nie było ani jednego stwierdzenia, że ten co nie lubi Żyda i homoseksualisty, do czego w moim odczuciu ma święte prawo, jest faszystą. Nie lubić nie znaczy prześladować i wszyscy nie lubiący jak jeden mąż to podkreślali.

      Były duże emocje nie zawsze salonowe, ale choćby Twoja polemika z Krokusem, to jest klasa, nie mówię o poglądach, ale o wkładzie intelektualnym, erudycji i formie wypowiedzi. Niecierpię Cejrowskiego, ale elokwencji mu nie odmówię. To jest miejsce dla każdego poglądu, warunkiem jest jakość słowa. Z niczego się nie tłumaczę, sprawy wyciszam to fakt, bo bardzo łatwo przerobić to miejsce w profilowane gadanie o antysemityźmie i homoseksualiźmie. To nie błąd i nie strach, to dbałość o szerokie horyzonty dyskusji.

  20. kontekst
    Nie ukrywajmy, że Twoja językoznawcza rozprawka powstała w oderwaniu od kontekstu, czyli tego co się na kontrowersje.net dzieje. Jestem za tym, aby używać języka bez żadnych tabu, łącznie z wulgaryzmami oraz, co mnie szczegolnie rajcuje, z jak nadziwniejszymi neologizmami. Zbyt jednak szanuję autorów portalu, aby przyjąć, że słów używają bez zwracania uwagi na to co one konwencjonalnie znaczą lub na to co autor chce, żeby znaczyły, jakie emocje wyrażały. I, jak każdy człowiek, odbieram cudze słowa zestawiając je z moim systemem (zapewniam, że jest on bardzo elastyczny) odniesień, skojarzeń i emocji. Kiedy Witkowski pisze w Lubiewie o ciotach i pedałach, wyśmiewa się z gejów – akceptuję tę konwencję. Ale, wybacz, Twoja dyskusja z Dorolą nt. gej-pedał ma dla mnie inny wymiar. Każde z Was wyraża w upieraniu się przy swoim "inny świat" (ten głupi Wittgenstein się do mnie przyczepił, sorry). I każde z Was ma do tego prawo, ale ja mam też prawo powiedzieć, do kogo mi w tej dyskusji (czy raczej w mojej rekonstrukcji jej sensu) bliżej. No to mówię: do Doroli. Acha, zarzuciłeś Quelle, że pisze o Tobie, nie o Twoich tekstach. Ale tak już jest i będzie. Dla kazdego z nas czyjeś teksty, szczególnie te, które warto czytać, to odkrywanie osobowości autora. Może dlatego, że stajemy się czymś zbliżonym do (elitarnego?) portalu społecznościowego, czy po ludzku mowiąc – kręgu towarzyskiego. Pozdrawiam.

    • Kontekstu nikt nie ukrywa i błędów również.
      Niczego nie ukrywajmy i niczego się nie bójmy. To, że Ci bliżej do doroli niż do mnie jest dla mnie komplementem niewyobrażalnym i podpowiada, że dobrze robię swoje. Mało kto mi che uwierzyć, że pierwsze zadanie jakie sobie tu postawiłem to rozpieprzyć własny dorobek “idola”. Nie chcę tu żadnego “w górę”, “nic dodać nic ująć”, nie chcę tu kolejnego kółka różańcowego.

      Obawiam się, że jestem w tym aż za bardzo skuteczny, dlatego trochę hamuję, żeby nie przegiąć w drugą stronę. Nie lubię okazywać słów tak sobie, lubię używać słów precyzyjnie dosadnie. Nazwałem ten portal bardzo precyzyjnie, zgodnie z moją intencją, tu nie będzie reglamentacji. I tak naprawdę jeśli się o coś wściekam, to nie o to, że moje poglądy są mało powszechne, to sobie akurat poczytuję za plus, ale o to, że ktoś usiłuje mi narzucić właściwe słowa i tematy. Ostatnie dni wbrew temu co pisze Walter nie były ani błędem ani wpadką, były przemyślane od początku do końca i w moim odczuciu efekt jest rewelacyjny. Kto ma wątpliwości, niech mi z łaski swojej pokaże druge takie miejsce w sieci, gdzie można rozmawiać o Żydach i homoseksualistach, z wyjątkiem rynsztoku oczywiście, w każdym kontekście i na takim poziomie.

      Nie było tu ANI JEDNEGO zawołania “bij Żyda”, czy “bij pedała”. Nie było ani jednego stwierdzenia, że ten co nie lubi Żyda i homoseksualisty, do czego w moim odczuciu ma święte prawo, jest faszystą. Nie lubić nie znaczy prześladować i wszyscy nie lubiący jak jeden mąż to podkreślali.

      Były duże emocje nie zawsze salonowe, ale choćby Twoja polemika z Krokusem, to jest klasa, nie mówię o poglądach, ale o wkładzie intelektualnym, erudycji i formie wypowiedzi. Niecierpię Cejrowskiego, ale elokwencji mu nie odmówię. To jest miejsce dla każdego poglądu, warunkiem jest jakość słowa. Z niczego się nie tłumaczę, sprawy wyciszam to fakt, bo bardzo łatwo przerobić to miejsce w profilowane gadanie o antysemityźmie i homoseksualiźmie. To nie błąd i nie strach, to dbałość o szerokie horyzonty dyskusji.

  21. kontekst
    Nie ukrywajmy, że Twoja językoznawcza rozprawka powstała w oderwaniu od kontekstu, czyli tego co się na kontrowersje.net dzieje. Jestem za tym, aby używać języka bez żadnych tabu, łącznie z wulgaryzmami oraz, co mnie szczegolnie rajcuje, z jak nadziwniejszymi neologizmami. Zbyt jednak szanuję autorów portalu, aby przyjąć, że słów używają bez zwracania uwagi na to co one konwencjonalnie znaczą lub na to co autor chce, żeby znaczyły, jakie emocje wyrażały. I, jak każdy człowiek, odbieram cudze słowa zestawiając je z moim systemem (zapewniam, że jest on bardzo elastyczny) odniesień, skojarzeń i emocji. Kiedy Witkowski pisze w Lubiewie o ciotach i pedałach, wyśmiewa się z gejów – akceptuję tę konwencję. Ale, wybacz, Twoja dyskusja z Dorolą nt. gej-pedał ma dla mnie inny wymiar. Każde z Was wyraża w upieraniu się przy swoim "inny świat" (ten głupi Wittgenstein się do mnie przyczepił, sorry). I każde z Was ma do tego prawo, ale ja mam też prawo powiedzieć, do kogo mi w tej dyskusji (czy raczej w mojej rekonstrukcji jej sensu) bliżej. No to mówię: do Doroli. Acha, zarzuciłeś Quelle, że pisze o Tobie, nie o Twoich tekstach. Ale tak już jest i będzie. Dla kazdego z nas czyjeś teksty, szczególnie te, które warto czytać, to odkrywanie osobowości autora. Może dlatego, że stajemy się czymś zbliżonym do (elitarnego?) portalu społecznościowego, czy po ludzku mowiąc – kręgu towarzyskiego. Pozdrawiam.

    • Kontekstu nikt nie ukrywa i błędów również.
      Niczego nie ukrywajmy i niczego się nie bójmy. To, że Ci bliżej do doroli niż do mnie jest dla mnie komplementem niewyobrażalnym i podpowiada, że dobrze robię swoje. Mało kto mi che uwierzyć, że pierwsze zadanie jakie sobie tu postawiłem to rozpieprzyć własny dorobek “idola”. Nie chcę tu żadnego “w górę”, “nic dodać nic ująć”, nie chcę tu kolejnego kółka różańcowego.

      Obawiam się, że jestem w tym aż za bardzo skuteczny, dlatego trochę hamuję, żeby nie przegiąć w drugą stronę. Nie lubię okazywać słów tak sobie, lubię używać słów precyzyjnie dosadnie. Nazwałem ten portal bardzo precyzyjnie, zgodnie z moją intencją, tu nie będzie reglamentacji. I tak naprawdę jeśli się o coś wściekam, to nie o to, że moje poglądy są mało powszechne, to sobie akurat poczytuję za plus, ale o to, że ktoś usiłuje mi narzucić właściwe słowa i tematy. Ostatnie dni wbrew temu co pisze Walter nie były ani błędem ani wpadką, były przemyślane od początku do końca i w moim odczuciu efekt jest rewelacyjny. Kto ma wątpliwości, niech mi z łaski swojej pokaże druge takie miejsce w sieci, gdzie można rozmawiać o Żydach i homoseksualistach, z wyjątkiem rynsztoku oczywiście, w każdym kontekście i na takim poziomie.

      Nie było tu ANI JEDNEGO zawołania “bij Żyda”, czy “bij pedała”. Nie było ani jednego stwierdzenia, że ten co nie lubi Żyda i homoseksualisty, do czego w moim odczuciu ma święte prawo, jest faszystą. Nie lubić nie znaczy prześladować i wszyscy nie lubiący jak jeden mąż to podkreślali.

      Były duże emocje nie zawsze salonowe, ale choćby Twoja polemika z Krokusem, to jest klasa, nie mówię o poglądach, ale o wkładzie intelektualnym, erudycji i formie wypowiedzi. Niecierpię Cejrowskiego, ale elokwencji mu nie odmówię. To jest miejsce dla każdego poglądu, warunkiem jest jakość słowa. Z niczego się nie tłumaczę, sprawy wyciszam to fakt, bo bardzo łatwo przerobić to miejsce w profilowane gadanie o antysemityźmie i homoseksualiźmie. To nie błąd i nie strach, to dbałość o szerokie horyzonty dyskusji.

  22. Ja Hrabini
    Szanownyj Panie Kurakowski ,od czasu kiedy to pan si skumał sto Zośku od Fila,znaczy si Filuzofiom, to ja Pana przestałła była ruzumieć.Zaprzestał był Pan rysować swojski image, nima opisów ptaszków i inszych źwierzontków.Tera to jak ja czytam Pana wypracowania to si muszy poobkładywać Cyklopendiami Laksygenami abu Wilkopendiami.  Dzisia pan na wstępi napisł był coś o dupi ,przewalam jate kwadraty i przewracam i dupy ja ni najszła.Dupiero patom ja skapowala że to  jakowyś myśleni ukryte jest ,nu Enigmy to ja jeszczy w chałupi,tfu ,we Dworzy nimam,ali jak Pan napiszy kiedyś coś o Barbarossa abu Torra Torra
    to naszy Com-Putry zamienimy na Enigmy,  z Bartoszkim, oczywista oczywistość.

  23. Ja Hrabini
    Szanownyj Panie Kurakowski ,od czasu kiedy to pan si skumał sto Zośku od Fila,znaczy si Filuzofiom, to ja Pana przestałła była ruzumieć.Zaprzestał był Pan rysować swojski image, nima opisów ptaszków i inszych źwierzontków.Tera to jak ja czytam Pana wypracowania to si muszy poobkładywać Cyklopendiami Laksygenami abu Wilkopendiami.  Dzisia pan na wstępi napisł był coś o dupi ,przewalam jate kwadraty i przewracam i dupy ja ni najszła.Dupiero patom ja skapowala że to  jakowyś myśleni ukryte jest ,nu Enigmy to ja jeszczy w chałupi,tfu ,we Dworzy nimam,ali jak Pan napiszy kiedyś coś o Barbarossa abu Torra Torra
    to naszy Com-Putry zamienimy na Enigmy,  z Bartoszkim, oczywista oczywistość.

  24. Ja Hrabini
    Szanownyj Panie Kurakowski ,od czasu kiedy to pan si skumał sto Zośku od Fila,znaczy si Filuzofiom, to ja Pana przestałła była ruzumieć.Zaprzestał był Pan rysować swojski image, nima opisów ptaszków i inszych źwierzontków.Tera to jak ja czytam Pana wypracowania to si muszy poobkładywać Cyklopendiami Laksygenami abu Wilkopendiami.  Dzisia pan na wstępi napisł był coś o dupi ,przewalam jate kwadraty i przewracam i dupy ja ni najszła.Dupiero patom ja skapowala że to  jakowyś myśleni ukryte jest ,nu Enigmy to ja jeszczy w chałupi,tfu ,we Dworzy nimam,ali jak Pan napiszy kiedyś coś o Barbarossa abu Torra Torra
    to naszy Com-Putry zamienimy na Enigmy,  z Bartoszkim, oczywista oczywistość.

  25. Ja Hrabini
    Szanownyj Panie Kurakowski ,od czasu kiedy to pan si skumał sto Zośku od Fila,znaczy si Filuzofiom, to ja Pana przestałła była ruzumieć.Zaprzestał był Pan rysować swojski image, nima opisów ptaszków i inszych źwierzontków.Tera to jak ja czytam Pana wypracowania to si muszy poobkładywać Cyklopendiami Laksygenami abu Wilkopendiami.  Dzisia pan na wstępi napisł był coś o dupi ,przewalam jate kwadraty i przewracam i dupy ja ni najszła.Dupiero patom ja skapowala że to  jakowyś myśleni ukryte jest ,nu Enigmy to ja jeszczy w chałupi,tfu ,we Dworzy nimam,ali jak Pan napiszy kiedyś coś o Barbarossa abu Torra Torra
    to naszy Com-Putry zamienimy na Enigmy,  z Bartoszkim, oczywista oczywistość.

  26. Ja Hrabini
    Szanownyj Panie Kurakowski ,od czasu kiedy to pan si skumał sto Zośku od Fila,znaczy si Filuzofiom, to ja Pana przestałła była ruzumieć.Zaprzestał był Pan rysować swojski image, nima opisów ptaszków i inszych źwierzontków.Tera to jak ja czytam Pana wypracowania to si muszy poobkładywać Cyklopendiami Laksygenami abu Wilkopendiami.  Dzisia pan na wstępi napisł był coś o dupi ,przewalam jate kwadraty i przewracam i dupy ja ni najszła.Dupiero patom ja skapowala że to  jakowyś myśleni ukryte jest ,nu Enigmy to ja jeszczy w chałupi,tfu ,we Dworzy nimam,ali jak Pan napiszy kiedyś coś o Barbarossa abu Torra Torra
    to naszy Com-Putry zamienimy na Enigmy,  z Bartoszkim, oczywista oczywistość.

  27. Ja Hrabini
    Szanownyj Panie Kurakowski ,od czasu kiedy to pan si skumał sto Zośku od Fila,znaczy si Filuzofiom, to ja Pana przestałła była ruzumieć.Zaprzestał był Pan rysować swojski image, nima opisów ptaszków i inszych źwierzontków.Tera to jak ja czytam Pana wypracowania to si muszy poobkładywać Cyklopendiami Laksygenami abu Wilkopendiami.  Dzisia pan na wstępi napisł był coś o dupi ,przewalam jate kwadraty i przewracam i dupy ja ni najszła.Dupiero patom ja skapowala że to  jakowyś myśleni ukryte jest ,nu Enigmy to ja jeszczy w chałupi,tfu ,we Dworzy nimam,ali jak Pan napiszy kiedyś coś o Barbarossa abu Torra Torra
    to naszy Com-Putry zamienimy na Enigmy,  z Bartoszkim, oczywista oczywistość.

  28. Ja Hrabini
    Szanownyj Panie Kurakowski ,od czasu kiedy to pan si skumał sto Zośku od Fila,znaczy si Filuzofiom, to ja Pana przestałła była ruzumieć.Zaprzestał był Pan rysować swojski image, nima opisów ptaszków i inszych źwierzontków.Tera to jak ja czytam Pana wypracowania to si muszy poobkładywać Cyklopendiami Laksygenami abu Wilkopendiami.  Dzisia pan na wstępi napisł był coś o dupi ,przewalam jate kwadraty i przewracam i dupy ja ni najszła.Dupiero patom ja skapowala że to  jakowyś myśleni ukryte jest ,nu Enigmy to ja jeszczy w chałupi,tfu ,we Dworzy nimam,ali jak Pan napiszy kiedyś coś o Barbarossa abu Torra Torra
    to naszy Com-Putry zamienimy na Enigmy,  z Bartoszkim, oczywista oczywistość.

  29. Słuszna racja
    Ode mnie Ci się nie dostało za “jebitnego”, ale za potok bazarowy jaki tam popełniłaś, właśnie bez klasy, o której nie tak dawno była mowa. Jebitny to tam był akurat najmniej brzydki i głupi, całość była stekiem “przecinków”. Uderz w pupę, a feminista się odezwie :). Zgoda z tym końcowym wnioskiem, ale to jeden z wielu słusznych wniosków w kontekście dupy.

  30. Słuszna racja
    Ode mnie Ci się nie dostało za “jebitnego”, ale za potok bazarowy jaki tam popełniłaś, właśnie bez klasy, o której nie tak dawno była mowa. Jebitny to tam był akurat najmniej brzydki i głupi, całość była stekiem “przecinków”. Uderz w pupę, a feminista się odezwie :). Zgoda z tym końcowym wnioskiem, ale to jeden z wielu słusznych wniosków w kontekście dupy.

  31. Słuszna racja
    Ode mnie Ci się nie dostało za “jebitnego”, ale za potok bazarowy jaki tam popełniłaś, właśnie bez klasy, o której nie tak dawno była mowa. Jebitny to tam był akurat najmniej brzydki i głupi, całość była stekiem “przecinków”. Uderz w pupę, a feminista się odezwie :). Zgoda z tym końcowym wnioskiem, ale to jeden z wielu słusznych wniosków w kontekście dupy.

  32. Słuszna racja
    Ode mnie Ci się nie dostało za “jebitnego”, ale za potok bazarowy jaki tam popełniłaś, właśnie bez klasy, o której nie tak dawno była mowa. Jebitny to tam był akurat najmniej brzydki i głupi, całość była stekiem “przecinków”. Uderz w pupę, a feminista się odezwie :). Zgoda z tym końcowym wnioskiem, ale to jeden z wielu słusznych wniosków w kontekście dupy.

  33. Słuszna racja
    Ode mnie Ci się nie dostało za “jebitnego”, ale za potok bazarowy jaki tam popełniłaś, właśnie bez klasy, o której nie tak dawno była mowa. Jebitny to tam był akurat najmniej brzydki i głupi, całość była stekiem “przecinków”. Uderz w pupę, a feminista się odezwie :). Zgoda z tym końcowym wnioskiem, ale to jeden z wielu słusznych wniosków w kontekście dupy.

  34. Słuszna racja
    Ode mnie Ci się nie dostało za “jebitnego”, ale za potok bazarowy jaki tam popełniłaś, właśnie bez klasy, o której nie tak dawno była mowa. Jebitny to tam był akurat najmniej brzydki i głupi, całość była stekiem “przecinków”. Uderz w pupę, a feminista się odezwie :). Zgoda z tym końcowym wnioskiem, ale to jeden z wielu słusznych wniosków w kontekście dupy.

  35. Cholera, nie jestem zwykły?
    Miki, dla mnie jest różnica między "gej" i "pedał" i to nie taka jak w dowcipie:

    "- Tato, jestem gejem!
    – Oj, synu, a jeździsz Porschem?
    – Nie, tato, wiesz, że cinquecento…
    – A ubierasz się u włoskiego projektanta?
    – No nie, w ciuchlandzie.
    – A pijasz wino White Zinfandel?
    – Nie, piwo Tyskie…
    – Synu, to ty nie jesteś gej, ty jesteś zwykły pedał!"

    To się nazywa nacechowanie emocjonalne. "Homoseksualista" to definicja. "Gej" to określenie – bo ja wiem, chyba pozytywne, skoro sami zainteresowani tak się określają?. "Pedał" – sorry, ale określenie obraźliwe. Powiesz, że to zależy od Ciebie (czy dowolnego ludzia), który używa tego określenia? Być może. Tylko dlaczego da się na polskiej ulicy usłyszeć/ przeczytać "Pedały do gazu", a już nie "Geje do gazu" (byłaby nawet mała aliteracja), albo "Homoseksualiści do gazu"? Jeżeli większość wystąpień takiego słowa kojarzy się z sytuacją obrażania/ groźby, to żebyś nawet z największą szczerością użył go [słowa] jako definicji, zostanie odebrane źle. Czyli od strony językoznawstwa patrząc, zachodzi różnica semantyczna pomiędzy nadawcą i odbiorcą. Jeżeli jako nadawca masz tę różnicę w dupie, to Twoje dobre prawo, ale musisz się liczyć z efektami u odbiorcy.

    Co do słowa "pedał", to jest to – jeżeli mnie pamięć i/lub intuicja nie myli – zwulgaryzowane określenie "pederasta", czyli w sumie naukowe/ medyczne pojęcie sprowadzone do poziomu "zwykłych" ludzi.

    Mnie osobiście najbardziej podoba się określenie "homoś" lub "homek" – kojarzy się ze zdrobnieniem (a "homek" z postacią z powieści o Muminkach), zawiera jak dla mnie lekki dystans, ale nie jest używane na murach.

    PS. Podejrzewam, że za Bolesława Chrobrego albo Krzywoustego określenie "Niemiec" mogło być podobnie kojarzone. A jeszcze za Mickiewicza – pamiętasz "Panią Twardowską"?

    Diablik to był w wódce na dnie,
    Istny Niemiec, sztuczka kusa;

    Niemiec = diabeł. Teraz już na szczęście nie ; )

    • Gwoli ścisłości
      “Diablik to był w wódce na dnie,
      Istny Niemiec, sztuczka kusa;”

      Za Mickiewicza i później “z niemiecka, kuso ubrany” znaczyło, że gość był ubrany nowocześnie – w krótką kurtkę czy inną kapotę, a nie szlachecką sukmanę – czyli był ubrany kuso. Znaczyło to, że Niemiec, to nie tyle diabeł, lecz obcy dla Lechistanu.

      • OK
        Kwestie stroju i wyglądu określano nie tylko odnosząc się do Niemców – kiedy w "Zemście" pojawia się Papkin, didaskalia głoszą: "Papkin, po francusku ubrany, przy szpadzie; krótkie spodnie, buty okrągłe do pół łydki, tupet i harcopf, kapelusz stosowany". A więc i Francuzi byli przywoływani, kiedy chodziło o określenie obcego stylu.

        Natomiast wydaje mi się, że skojarzenie Niemca z diabłem to nie jest tylko figura retoryczna u Mickiewicza, ale trwalszy element polskiej tradycji – nie potrafię przywołać w tej chwili źródeł, ale z tego, co mi w pamięci zostało, to w polskich baśniach ludowych często gęsto przewija się a to czart skrzeczący po niemiecku, a to ubrany z niemiecka. Po prostu na opisanie diabła przywoływane były stereotypy "obcego" i tyle.

        • Jakie tam stereotypy?
          Patriotyzm. Zarówno Mickiewicz jak i Sienkiewicz i Fredro pisali, a bajki polskie powstały pod zaborami. Niemiec musiał być zły, tym bardziej że nie gadał “ludzką mową”. Bo tam jeszcze jakiś Moskal od czasu do czasu był lubiany, bo łatwiej zrozumiały – w końcu też słowianin. Zważ, że stereotyp złego Austriaka nie powstał z wiadomych względów. W Galicji wszak zawsze się innym powietrzem oddycha 🙂

          Choć Niemcy u Sienkiewicza, to w Ogniem i Mieczem bardzo ładnie wypadli.

  36. Cholera, nie jestem zwykły?
    Miki, dla mnie jest różnica między "gej" i "pedał" i to nie taka jak w dowcipie:

    "- Tato, jestem gejem!
    – Oj, synu, a jeździsz Porschem?
    – Nie, tato, wiesz, że cinquecento…
    – A ubierasz się u włoskiego projektanta?
    – No nie, w ciuchlandzie.
    – A pijasz wino White Zinfandel?
    – Nie, piwo Tyskie…
    – Synu, to ty nie jesteś gej, ty jesteś zwykły pedał!"

    To się nazywa nacechowanie emocjonalne. "Homoseksualista" to definicja. "Gej" to określenie – bo ja wiem, chyba pozytywne, skoro sami zainteresowani tak się określają?. "Pedał" – sorry, ale określenie obraźliwe. Powiesz, że to zależy od Ciebie (czy dowolnego ludzia), który używa tego określenia? Być może. Tylko dlaczego da się na polskiej ulicy usłyszeć/ przeczytać "Pedały do gazu", a już nie "Geje do gazu" (byłaby nawet mała aliteracja), albo "Homoseksualiści do gazu"? Jeżeli większość wystąpień takiego słowa kojarzy się z sytuacją obrażania/ groźby, to żebyś nawet z największą szczerością użył go [słowa] jako definicji, zostanie odebrane źle. Czyli od strony językoznawstwa patrząc, zachodzi różnica semantyczna pomiędzy nadawcą i odbiorcą. Jeżeli jako nadawca masz tę różnicę w dupie, to Twoje dobre prawo, ale musisz się liczyć z efektami u odbiorcy.

    Co do słowa "pedał", to jest to – jeżeli mnie pamięć i/lub intuicja nie myli – zwulgaryzowane określenie "pederasta", czyli w sumie naukowe/ medyczne pojęcie sprowadzone do poziomu "zwykłych" ludzi.

    Mnie osobiście najbardziej podoba się określenie "homoś" lub "homek" – kojarzy się ze zdrobnieniem (a "homek" z postacią z powieści o Muminkach), zawiera jak dla mnie lekki dystans, ale nie jest używane na murach.

    PS. Podejrzewam, że za Bolesława Chrobrego albo Krzywoustego określenie "Niemiec" mogło być podobnie kojarzone. A jeszcze za Mickiewicza – pamiętasz "Panią Twardowską"?

    Diablik to był w wódce na dnie,
    Istny Niemiec, sztuczka kusa;

    Niemiec = diabeł. Teraz już na szczęście nie ; )

    • Gwoli ścisłości
      “Diablik to był w wódce na dnie,
      Istny Niemiec, sztuczka kusa;”

      Za Mickiewicza i później “z niemiecka, kuso ubrany” znaczyło, że gość był ubrany nowocześnie – w krótką kurtkę czy inną kapotę, a nie szlachecką sukmanę – czyli był ubrany kuso. Znaczyło to, że Niemiec, to nie tyle diabeł, lecz obcy dla Lechistanu.

      • OK
        Kwestie stroju i wyglądu określano nie tylko odnosząc się do Niemców – kiedy w "Zemście" pojawia się Papkin, didaskalia głoszą: "Papkin, po francusku ubrany, przy szpadzie; krótkie spodnie, buty okrągłe do pół łydki, tupet i harcopf, kapelusz stosowany". A więc i Francuzi byli przywoływani, kiedy chodziło o określenie obcego stylu.

        Natomiast wydaje mi się, że skojarzenie Niemca z diabłem to nie jest tylko figura retoryczna u Mickiewicza, ale trwalszy element polskiej tradycji – nie potrafię przywołać w tej chwili źródeł, ale z tego, co mi w pamięci zostało, to w polskich baśniach ludowych często gęsto przewija się a to czart skrzeczący po niemiecku, a to ubrany z niemiecka. Po prostu na opisanie diabła przywoływane były stereotypy "obcego" i tyle.

        • Jakie tam stereotypy?
          Patriotyzm. Zarówno Mickiewicz jak i Sienkiewicz i Fredro pisali, a bajki polskie powstały pod zaborami. Niemiec musiał być zły, tym bardziej że nie gadał “ludzką mową”. Bo tam jeszcze jakiś Moskal od czasu do czasu był lubiany, bo łatwiej zrozumiały – w końcu też słowianin. Zważ, że stereotyp złego Austriaka nie powstał z wiadomych względów. W Galicji wszak zawsze się innym powietrzem oddycha 🙂

          Choć Niemcy u Sienkiewicza, to w Ogniem i Mieczem bardzo ładnie wypadli.

  37. Cholera, nie jestem zwykły?
    Miki, dla mnie jest różnica między "gej" i "pedał" i to nie taka jak w dowcipie:

    "- Tato, jestem gejem!
    – Oj, synu, a jeździsz Porschem?
    – Nie, tato, wiesz, że cinquecento…
    – A ubierasz się u włoskiego projektanta?
    – No nie, w ciuchlandzie.
    – A pijasz wino White Zinfandel?
    – Nie, piwo Tyskie…
    – Synu, to ty nie jesteś gej, ty jesteś zwykły pedał!"

    To się nazywa nacechowanie emocjonalne. "Homoseksualista" to definicja. "Gej" to określenie – bo ja wiem, chyba pozytywne, skoro sami zainteresowani tak się określają?. "Pedał" – sorry, ale określenie obraźliwe. Powiesz, że to zależy od Ciebie (czy dowolnego ludzia), który używa tego określenia? Być może. Tylko dlaczego da się na polskiej ulicy usłyszeć/ przeczytać "Pedały do gazu", a już nie "Geje do gazu" (byłaby nawet mała aliteracja), albo "Homoseksualiści do gazu"? Jeżeli większość wystąpień takiego słowa kojarzy się z sytuacją obrażania/ groźby, to żebyś nawet z największą szczerością użył go [słowa] jako definicji, zostanie odebrane źle. Czyli od strony językoznawstwa patrząc, zachodzi różnica semantyczna pomiędzy nadawcą i odbiorcą. Jeżeli jako nadawca masz tę różnicę w dupie, to Twoje dobre prawo, ale musisz się liczyć z efektami u odbiorcy.

    Co do słowa "pedał", to jest to – jeżeli mnie pamięć i/lub intuicja nie myli – zwulgaryzowane określenie "pederasta", czyli w sumie naukowe/ medyczne pojęcie sprowadzone do poziomu "zwykłych" ludzi.

    Mnie osobiście najbardziej podoba się określenie "homoś" lub "homek" – kojarzy się ze zdrobnieniem (a "homek" z postacią z powieści o Muminkach), zawiera jak dla mnie lekki dystans, ale nie jest używane na murach.

    PS. Podejrzewam, że za Bolesława Chrobrego albo Krzywoustego określenie "Niemiec" mogło być podobnie kojarzone. A jeszcze za Mickiewicza – pamiętasz "Panią Twardowską"?

    Diablik to był w wódce na dnie,
    Istny Niemiec, sztuczka kusa;

    Niemiec = diabeł. Teraz już na szczęście nie ; )

    • Gwoli ścisłości
      “Diablik to był w wódce na dnie,
      Istny Niemiec, sztuczka kusa;”

      Za Mickiewicza i później “z niemiecka, kuso ubrany” znaczyło, że gość był ubrany nowocześnie – w krótką kurtkę czy inną kapotę, a nie szlachecką sukmanę – czyli był ubrany kuso. Znaczyło to, że Niemiec, to nie tyle diabeł, lecz obcy dla Lechistanu.

      • OK
        Kwestie stroju i wyglądu określano nie tylko odnosząc się do Niemców – kiedy w "Zemście" pojawia się Papkin, didaskalia głoszą: "Papkin, po francusku ubrany, przy szpadzie; krótkie spodnie, buty okrągłe do pół łydki, tupet i harcopf, kapelusz stosowany". A więc i Francuzi byli przywoływani, kiedy chodziło o określenie obcego stylu.

        Natomiast wydaje mi się, że skojarzenie Niemca z diabłem to nie jest tylko figura retoryczna u Mickiewicza, ale trwalszy element polskiej tradycji – nie potrafię przywołać w tej chwili źródeł, ale z tego, co mi w pamięci zostało, to w polskich baśniach ludowych często gęsto przewija się a to czart skrzeczący po niemiecku, a to ubrany z niemiecka. Po prostu na opisanie diabła przywoływane były stereotypy "obcego" i tyle.

        • Jakie tam stereotypy?
          Patriotyzm. Zarówno Mickiewicz jak i Sienkiewicz i Fredro pisali, a bajki polskie powstały pod zaborami. Niemiec musiał być zły, tym bardziej że nie gadał “ludzką mową”. Bo tam jeszcze jakiś Moskal od czasu do czasu był lubiany, bo łatwiej zrozumiały – w końcu też słowianin. Zważ, że stereotyp złego Austriaka nie powstał z wiadomych względów. W Galicji wszak zawsze się innym powietrzem oddycha 🙂

          Choć Niemcy u Sienkiewicza, to w Ogniem i Mieczem bardzo ładnie wypadli.

  38. Cholera, nie jestem zwykły?
    Miki, dla mnie jest różnica między "gej" i "pedał" i to nie taka jak w dowcipie:

    "- Tato, jestem gejem!
    – Oj, synu, a jeździsz Porschem?
    – Nie, tato, wiesz, że cinquecento…
    – A ubierasz się u włoskiego projektanta?
    – No nie, w ciuchlandzie.
    – A pijasz wino White Zinfandel?
    – Nie, piwo Tyskie…
    – Synu, to ty nie jesteś gej, ty jesteś zwykły pedał!"

    To się nazywa nacechowanie emocjonalne. "Homoseksualista" to definicja. "Gej" to określenie – bo ja wiem, chyba pozytywne, skoro sami zainteresowani tak się określają?. "Pedał" – sorry, ale określenie obraźliwe. Powiesz, że to zależy od Ciebie (czy dowolnego ludzia), który używa tego określenia? Być może. Tylko dlaczego da się na polskiej ulicy usłyszeć/ przeczytać "Pedały do gazu", a już nie "Geje do gazu" (byłaby nawet mała aliteracja), albo "Homoseksualiści do gazu"? Jeżeli większość wystąpień takiego słowa kojarzy się z sytuacją obrażania/ groźby, to żebyś nawet z największą szczerością użył go [słowa] jako definicji, zostanie odebrane źle. Czyli od strony językoznawstwa patrząc, zachodzi różnica semantyczna pomiędzy nadawcą i odbiorcą. Jeżeli jako nadawca masz tę różnicę w dupie, to Twoje dobre prawo, ale musisz się liczyć z efektami u odbiorcy.

    Co do słowa "pedał", to jest to – jeżeli mnie pamięć i/lub intuicja nie myli – zwulgaryzowane określenie "pederasta", czyli w sumie naukowe/ medyczne pojęcie sprowadzone do poziomu "zwykłych" ludzi.

    Mnie osobiście najbardziej podoba się określenie "homoś" lub "homek" – kojarzy się ze zdrobnieniem (a "homek" z postacią z powieści o Muminkach), zawiera jak dla mnie lekki dystans, ale nie jest używane na murach.

    PS. Podejrzewam, że za Bolesława Chrobrego albo Krzywoustego określenie "Niemiec" mogło być podobnie kojarzone. A jeszcze za Mickiewicza – pamiętasz "Panią Twardowską"?

    Diablik to był w wódce na dnie,
    Istny Niemiec, sztuczka kusa;

    Niemiec = diabeł. Teraz już na szczęście nie ; )

    • Gwoli ścisłości
      “Diablik to był w wódce na dnie,
      Istny Niemiec, sztuczka kusa;”

      Za Mickiewicza i później “z niemiecka, kuso ubrany” znaczyło, że gość był ubrany nowocześnie – w krótką kurtkę czy inną kapotę, a nie szlachecką sukmanę – czyli był ubrany kuso. Znaczyło to, że Niemiec, to nie tyle diabeł, lecz obcy dla Lechistanu.

      • OK
        Kwestie stroju i wyglądu określano nie tylko odnosząc się do Niemców – kiedy w "Zemście" pojawia się Papkin, didaskalia głoszą: "Papkin, po francusku ubrany, przy szpadzie; krótkie spodnie, buty okrągłe do pół łydki, tupet i harcopf, kapelusz stosowany". A więc i Francuzi byli przywoływani, kiedy chodziło o określenie obcego stylu.

        Natomiast wydaje mi się, że skojarzenie Niemca z diabłem to nie jest tylko figura retoryczna u Mickiewicza, ale trwalszy element polskiej tradycji – nie potrafię przywołać w tej chwili źródeł, ale z tego, co mi w pamięci zostało, to w polskich baśniach ludowych często gęsto przewija się a to czart skrzeczący po niemiecku, a to ubrany z niemiecka. Po prostu na opisanie diabła przywoływane były stereotypy "obcego" i tyle.

        • Jakie tam stereotypy?
          Patriotyzm. Zarówno Mickiewicz jak i Sienkiewicz i Fredro pisali, a bajki polskie powstały pod zaborami. Niemiec musiał być zły, tym bardziej że nie gadał “ludzką mową”. Bo tam jeszcze jakiś Moskal od czasu do czasu był lubiany, bo łatwiej zrozumiały – w końcu też słowianin. Zważ, że stereotyp złego Austriaka nie powstał z wiadomych względów. W Galicji wszak zawsze się innym powietrzem oddycha 🙂

          Choć Niemcy u Sienkiewicza, to w Ogniem i Mieczem bardzo ładnie wypadli.

  39. Cholera, nie jestem zwykły?
    Miki, dla mnie jest różnica między "gej" i "pedał" i to nie taka jak w dowcipie:

    "- Tato, jestem gejem!
    – Oj, synu, a jeździsz Porschem?
    – Nie, tato, wiesz, że cinquecento…
    – A ubierasz się u włoskiego projektanta?
    – No nie, w ciuchlandzie.
    – A pijasz wino White Zinfandel?
    – Nie, piwo Tyskie…
    – Synu, to ty nie jesteś gej, ty jesteś zwykły pedał!"

    To się nazywa nacechowanie emocjonalne. "Homoseksualista" to definicja. "Gej" to określenie – bo ja wiem, chyba pozytywne, skoro sami zainteresowani tak się określają?. "Pedał" – sorry, ale określenie obraźliwe. Powiesz, że to zależy od Ciebie (czy dowolnego ludzia), który używa tego określenia? Być może. Tylko dlaczego da się na polskiej ulicy usłyszeć/ przeczytać "Pedały do gazu", a już nie "Geje do gazu" (byłaby nawet mała aliteracja), albo "Homoseksualiści do gazu"? Jeżeli większość wystąpień takiego słowa kojarzy się z sytuacją obrażania/ groźby, to żebyś nawet z największą szczerością użył go [słowa] jako definicji, zostanie odebrane źle. Czyli od strony językoznawstwa patrząc, zachodzi różnica semantyczna pomiędzy nadawcą i odbiorcą. Jeżeli jako nadawca masz tę różnicę w dupie, to Twoje dobre prawo, ale musisz się liczyć z efektami u odbiorcy.

    Co do słowa "pedał", to jest to – jeżeli mnie pamięć i/lub intuicja nie myli – zwulgaryzowane określenie "pederasta", czyli w sumie naukowe/ medyczne pojęcie sprowadzone do poziomu "zwykłych" ludzi.

    Mnie osobiście najbardziej podoba się określenie "homoś" lub "homek" – kojarzy się ze zdrobnieniem (a "homek" z postacią z powieści o Muminkach), zawiera jak dla mnie lekki dystans, ale nie jest używane na murach.

    PS. Podejrzewam, że za Bolesława Chrobrego albo Krzywoustego określenie "Niemiec" mogło być podobnie kojarzone. A jeszcze za Mickiewicza – pamiętasz "Panią Twardowską"?

    Diablik to był w wódce na dnie,
    Istny Niemiec, sztuczka kusa;

    Niemiec = diabeł. Teraz już na szczęście nie ; )

    • Gwoli ścisłości
      “Diablik to był w wódce na dnie,
      Istny Niemiec, sztuczka kusa;”

      Za Mickiewicza i później “z niemiecka, kuso ubrany” znaczyło, że gość był ubrany nowocześnie – w krótką kurtkę czy inną kapotę, a nie szlachecką sukmanę – czyli był ubrany kuso. Znaczyło to, że Niemiec, to nie tyle diabeł, lecz obcy dla Lechistanu.

      • OK
        Kwestie stroju i wyglądu określano nie tylko odnosząc się do Niemców – kiedy w "Zemście" pojawia się Papkin, didaskalia głoszą: "Papkin, po francusku ubrany, przy szpadzie; krótkie spodnie, buty okrągłe do pół łydki, tupet i harcopf, kapelusz stosowany". A więc i Francuzi byli przywoływani, kiedy chodziło o określenie obcego stylu.

        Natomiast wydaje mi się, że skojarzenie Niemca z diabłem to nie jest tylko figura retoryczna u Mickiewicza, ale trwalszy element polskiej tradycji – nie potrafię przywołać w tej chwili źródeł, ale z tego, co mi w pamięci zostało, to w polskich baśniach ludowych często gęsto przewija się a to czart skrzeczący po niemiecku, a to ubrany z niemiecka. Po prostu na opisanie diabła przywoływane były stereotypy "obcego" i tyle.

        • Jakie tam stereotypy?
          Patriotyzm. Zarówno Mickiewicz jak i Sienkiewicz i Fredro pisali, a bajki polskie powstały pod zaborami. Niemiec musiał być zły, tym bardziej że nie gadał “ludzką mową”. Bo tam jeszcze jakiś Moskal od czasu do czasu był lubiany, bo łatwiej zrozumiały – w końcu też słowianin. Zważ, że stereotyp złego Austriaka nie powstał z wiadomych względów. W Galicji wszak zawsze się innym powietrzem oddycha 🙂

          Choć Niemcy u Sienkiewicza, to w Ogniem i Mieczem bardzo ładnie wypadli.

  40. Cholera, nie jestem zwykły?
    Miki, dla mnie jest różnica między "gej" i "pedał" i to nie taka jak w dowcipie:

    "- Tato, jestem gejem!
    – Oj, synu, a jeździsz Porschem?
    – Nie, tato, wiesz, że cinquecento…
    – A ubierasz się u włoskiego projektanta?
    – No nie, w ciuchlandzie.
    – A pijasz wino White Zinfandel?
    – Nie, piwo Tyskie…
    – Synu, to ty nie jesteś gej, ty jesteś zwykły pedał!"

    To się nazywa nacechowanie emocjonalne. "Homoseksualista" to definicja. "Gej" to określenie – bo ja wiem, chyba pozytywne, skoro sami zainteresowani tak się określają?. "Pedał" – sorry, ale określenie obraźliwe. Powiesz, że to zależy od Ciebie (czy dowolnego ludzia), który używa tego określenia? Być może. Tylko dlaczego da się na polskiej ulicy usłyszeć/ przeczytać "Pedały do gazu", a już nie "Geje do gazu" (byłaby nawet mała aliteracja), albo "Homoseksualiści do gazu"? Jeżeli większość wystąpień takiego słowa kojarzy się z sytuacją obrażania/ groźby, to żebyś nawet z największą szczerością użył go [słowa] jako definicji, zostanie odebrane źle. Czyli od strony językoznawstwa patrząc, zachodzi różnica semantyczna pomiędzy nadawcą i odbiorcą. Jeżeli jako nadawca masz tę różnicę w dupie, to Twoje dobre prawo, ale musisz się liczyć z efektami u odbiorcy.

    Co do słowa "pedał", to jest to – jeżeli mnie pamięć i/lub intuicja nie myli – zwulgaryzowane określenie "pederasta", czyli w sumie naukowe/ medyczne pojęcie sprowadzone do poziomu "zwykłych" ludzi.

    Mnie osobiście najbardziej podoba się określenie "homoś" lub "homek" – kojarzy się ze zdrobnieniem (a "homek" z postacią z powieści o Muminkach), zawiera jak dla mnie lekki dystans, ale nie jest używane na murach.

    PS. Podejrzewam, że za Bolesława Chrobrego albo Krzywoustego określenie "Niemiec" mogło być podobnie kojarzone. A jeszcze za Mickiewicza – pamiętasz "Panią Twardowską"?

    Diablik to był w wódce na dnie,
    Istny Niemiec, sztuczka kusa;

    Niemiec = diabeł. Teraz już na szczęście nie ; )

    • Gwoli ścisłości
      “Diablik to był w wódce na dnie,
      Istny Niemiec, sztuczka kusa;”

      Za Mickiewicza i później “z niemiecka, kuso ubrany” znaczyło, że gość był ubrany nowocześnie – w krótką kurtkę czy inną kapotę, a nie szlachecką sukmanę – czyli był ubrany kuso. Znaczyło to, że Niemiec, to nie tyle diabeł, lecz obcy dla Lechistanu.

      • OK
        Kwestie stroju i wyglądu określano nie tylko odnosząc się do Niemców – kiedy w "Zemście" pojawia się Papkin, didaskalia głoszą: "Papkin, po francusku ubrany, przy szpadzie; krótkie spodnie, buty okrągłe do pół łydki, tupet i harcopf, kapelusz stosowany". A więc i Francuzi byli przywoływani, kiedy chodziło o określenie obcego stylu.

        Natomiast wydaje mi się, że skojarzenie Niemca z diabłem to nie jest tylko figura retoryczna u Mickiewicza, ale trwalszy element polskiej tradycji – nie potrafię przywołać w tej chwili źródeł, ale z tego, co mi w pamięci zostało, to w polskich baśniach ludowych często gęsto przewija się a to czart skrzeczący po niemiecku, a to ubrany z niemiecka. Po prostu na opisanie diabła przywoływane były stereotypy "obcego" i tyle.

        • Jakie tam stereotypy?
          Patriotyzm. Zarówno Mickiewicz jak i Sienkiewicz i Fredro pisali, a bajki polskie powstały pod zaborami. Niemiec musiał być zły, tym bardziej że nie gadał “ludzką mową”. Bo tam jeszcze jakiś Moskal od czasu do czasu był lubiany, bo łatwiej zrozumiały – w końcu też słowianin. Zważ, że stereotyp złego Austriaka nie powstał z wiadomych względów. W Galicji wszak zawsze się innym powietrzem oddycha 🙂

          Choć Niemcy u Sienkiewicza, to w Ogniem i Mieczem bardzo ładnie wypadli.

  41. Rozumiem, że tak to czujesz.
    I OK. Moim zdaniem to sprawa czasu. Upłynie trochę wody w Wiśle i Odrze, i "geje" też się zaczną pojawiać wśród prostych ludzi. Słowo – jak mówią językoznawcy – wejdzie w uzus. Czyli tak prościej – spowszednieje.

    I tu już chyba pozostaje mi tylko powtórzyć to, co napisałem o odbiorcy, a co wyraziła już w którymś innym wątku dorola – że komuś może być niemiło, i to nie za określenie orientacji homoseksualnej (bo – powiedzmy – ma taką i mu ona nie przeszkadza), ale właśnie za dobór słowa na to określenie.

  42. Rozumiem, że tak to czujesz.
    I OK. Moim zdaniem to sprawa czasu. Upłynie trochę wody w Wiśle i Odrze, i "geje" też się zaczną pojawiać wśród prostych ludzi. Słowo – jak mówią językoznawcy – wejdzie w uzus. Czyli tak prościej – spowszednieje.

    I tu już chyba pozostaje mi tylko powtórzyć to, co napisałem o odbiorcy, a co wyraziła już w którymś innym wątku dorola – że komuś może być niemiło, i to nie za określenie orientacji homoseksualnej (bo – powiedzmy – ma taką i mu ona nie przeszkadza), ale właśnie za dobór słowa na to określenie.

  43. Rozumiem, że tak to czujesz.
    I OK. Moim zdaniem to sprawa czasu. Upłynie trochę wody w Wiśle i Odrze, i "geje" też się zaczną pojawiać wśród prostych ludzi. Słowo – jak mówią językoznawcy – wejdzie w uzus. Czyli tak prościej – spowszednieje.

    I tu już chyba pozostaje mi tylko powtórzyć to, co napisałem o odbiorcy, a co wyraziła już w którymś innym wątku dorola – że komuś może być niemiło, i to nie za określenie orientacji homoseksualnej (bo – powiedzmy – ma taką i mu ona nie przeszkadza), ale właśnie za dobór słowa na to określenie.

  44. Rozumiem, że tak to czujesz.
    I OK. Moim zdaniem to sprawa czasu. Upłynie trochę wody w Wiśle i Odrze, i "geje" też się zaczną pojawiać wśród prostych ludzi. Słowo – jak mówią językoznawcy – wejdzie w uzus. Czyli tak prościej – spowszednieje.

    I tu już chyba pozostaje mi tylko powtórzyć to, co napisałem o odbiorcy, a co wyraziła już w którymś innym wątku dorola – że komuś może być niemiło, i to nie za określenie orientacji homoseksualnej (bo – powiedzmy – ma taką i mu ona nie przeszkadza), ale właśnie za dobór słowa na to określenie.

  45. Rozumiem, że tak to czujesz.
    I OK. Moim zdaniem to sprawa czasu. Upłynie trochę wody w Wiśle i Odrze, i "geje" też się zaczną pojawiać wśród prostych ludzi. Słowo – jak mówią językoznawcy – wejdzie w uzus. Czyli tak prościej – spowszednieje.

    I tu już chyba pozostaje mi tylko powtórzyć to, co napisałem o odbiorcy, a co wyraziła już w którymś innym wątku dorola – że komuś może być niemiło, i to nie za określenie orientacji homoseksualnej (bo – powiedzmy – ma taką i mu ona nie przeszkadza), ale właśnie za dobór słowa na to określenie.

  46. Rozumiem, że tak to czujesz.
    I OK. Moim zdaniem to sprawa czasu. Upłynie trochę wody w Wiśle i Odrze, i "geje" też się zaczną pojawiać wśród prostych ludzi. Słowo – jak mówią językoznawcy – wejdzie w uzus. Czyli tak prościej – spowszednieje.

    I tu już chyba pozostaje mi tylko powtórzyć to, co napisałem o odbiorcy, a co wyraziła już w którymś innym wątku dorola – że komuś może być niemiło, i to nie za określenie orientacji homoseksualnej (bo – powiedzmy – ma taką i mu ona nie przeszkadza), ale właśnie za dobór słowa na to określenie.

  47. O dupie można też lirycznie …
    JEJ SKARGA

    Wy mię zwiecie wzgardliwie "pewną częścią ciała"?
    Kto me imię wymówi – ten nieprzyzwoity?
    Na tronie faraonów jam już królowała!
    Jam siedziała w rydwanie ztotym Afrodyty!

    Wieki mijały, dawne bóstwa umierały…
    Zgasła Grecji,Rzymu legenda promienna…
    Ja przetrwałam: tak miękka, a twardsza od skały
    Przetrwałam całe dzieje ludzkości – niezmienna.

    Czy to królewski pałac, czy kmiecia chałupa,
    Jam jest na każdym miejscu, chociaż pogardzana…
    Rymują mnie poeci pięknie – do biskupa!
    Śród możnych świata tego – jam pierwsza sadzana.

    ….
                                         ( Julian Ejsmond )

    ( całość tutaj )
    T.

  48. O dupie można też lirycznie …
    JEJ SKARGA

    Wy mię zwiecie wzgardliwie "pewną częścią ciała"?
    Kto me imię wymówi – ten nieprzyzwoity?
    Na tronie faraonów jam już królowała!
    Jam siedziała w rydwanie ztotym Afrodyty!

    Wieki mijały, dawne bóstwa umierały…
    Zgasła Grecji,Rzymu legenda promienna…
    Ja przetrwałam: tak miękka, a twardsza od skały
    Przetrwałam całe dzieje ludzkości – niezmienna.

    Czy to królewski pałac, czy kmiecia chałupa,
    Jam jest na każdym miejscu, chociaż pogardzana…
    Rymują mnie poeci pięknie – do biskupa!
    Śród możnych świata tego – jam pierwsza sadzana.

    ….
                                         ( Julian Ejsmond )

    ( całość tutaj )
    T.

  49. O dupie można też lirycznie …
    JEJ SKARGA

    Wy mię zwiecie wzgardliwie "pewną częścią ciała"?
    Kto me imię wymówi – ten nieprzyzwoity?
    Na tronie faraonów jam już królowała!
    Jam siedziała w rydwanie ztotym Afrodyty!

    Wieki mijały, dawne bóstwa umierały…
    Zgasła Grecji,Rzymu legenda promienna…
    Ja przetrwałam: tak miękka, a twardsza od skały
    Przetrwałam całe dzieje ludzkości – niezmienna.

    Czy to królewski pałac, czy kmiecia chałupa,
    Jam jest na każdym miejscu, chociaż pogardzana…
    Rymują mnie poeci pięknie – do biskupa!
    Śród możnych świata tego – jam pierwsza sadzana.

    ….
                                         ( Julian Ejsmond )

    ( całość tutaj )
    T.

  50. O dupie można też lirycznie …
    JEJ SKARGA

    Wy mię zwiecie wzgardliwie "pewną częścią ciała"?
    Kto me imię wymówi – ten nieprzyzwoity?
    Na tronie faraonów jam już królowała!
    Jam siedziała w rydwanie ztotym Afrodyty!

    Wieki mijały, dawne bóstwa umierały…
    Zgasła Grecji,Rzymu legenda promienna…
    Ja przetrwałam: tak miękka, a twardsza od skały
    Przetrwałam całe dzieje ludzkości – niezmienna.

    Czy to królewski pałac, czy kmiecia chałupa,
    Jam jest na każdym miejscu, chociaż pogardzana…
    Rymują mnie poeci pięknie – do biskupa!
    Śród możnych świata tego – jam pierwsza sadzana.

    ….
                                         ( Julian Ejsmond )

    ( całość tutaj )
    T.

  51. O dupie można też lirycznie …
    JEJ SKARGA

    Wy mię zwiecie wzgardliwie "pewną częścią ciała"?
    Kto me imię wymówi – ten nieprzyzwoity?
    Na tronie faraonów jam już królowała!
    Jam siedziała w rydwanie ztotym Afrodyty!

    Wieki mijały, dawne bóstwa umierały…
    Zgasła Grecji,Rzymu legenda promienna…
    Ja przetrwałam: tak miękka, a twardsza od skały
    Przetrwałam całe dzieje ludzkości – niezmienna.

    Czy to królewski pałac, czy kmiecia chałupa,
    Jam jest na każdym miejscu, chociaż pogardzana…
    Rymują mnie poeci pięknie – do biskupa!
    Śród możnych świata tego – jam pierwsza sadzana.

    ….
                                         ( Julian Ejsmond )

    ( całość tutaj )
    T.

  52. O dupie można też lirycznie …
    JEJ SKARGA

    Wy mię zwiecie wzgardliwie "pewną częścią ciała"?
    Kto me imię wymówi – ten nieprzyzwoity?
    Na tronie faraonów jam już królowała!
    Jam siedziała w rydwanie ztotym Afrodyty!

    Wieki mijały, dawne bóstwa umierały…
    Zgasła Grecji,Rzymu legenda promienna…
    Ja przetrwałam: tak miękka, a twardsza od skały
    Przetrwałam całe dzieje ludzkości – niezmienna.

    Czy to królewski pałac, czy kmiecia chałupa,
    Jam jest na każdym miejscu, chociaż pogardzana…
    Rymują mnie poeci pięknie – do biskupa!
    Śród możnych świata tego – jam pierwsza sadzana.

    ….
                                         ( Julian Ejsmond )

    ( całość tutaj )
    T.