Reklama

Podtytuł:Detektyw Bejbik i siedmiu krasnoludków

Jeżeli nie czytaliście poprzednich części to tu są odnośniki:
1. http://www.kontrowersje.net/tresc/przygody_sulprycjusza_cz1

Podtytuł:Detektyw Bejbik i siedmiu krasnoludków

Reklama

Jeżeli nie czytaliście poprzednich części to tu są odnośniki:
1. http://www.kontrowersje.net/tresc/przygody_sulprycjusza_cz1
2. http://www.kontrowersje.net/tresc/przygody_sulprycjusza_cz2

To był ostatni wieczór gdy Sulprycjusz miał całe mieszkanie wyłącznie dla siebie-matkę wypisywali ze szpitala jutro. Od telewizora oderwał go dzwonek telefonu.
-Halo?-zapytał chłopak
-Spotkamy się tam gdzie ostatnio,dostaniesz swoje tazo-odpowiedział znajomy głos
-Czyli pod pomnikiem…
Przerwał mu sygnał zakończenia połączenia. Miał mało czasu przed godziną policyjną więc musiał działać szybko. Niestety oglądając telewizję zwlekał z potrzebami fizjologicznymi i koniecznym było je załatwić. Usiadł na niezbyt schludnie wyglądającym sedesie i zabrał się do brudnej roboty. Jak na złość akurat teraz przytrafił mu się ciężki przypadek. Głośno stękając z całych sił napierał na stolec. -Kurwa-wydyszał chłopak gdy spadający “odłamek” rozprysnął wodę w kiblu tak wysoko, że umoczyła mu odbytnicę. Gdy uznał, że już wszystkiego co złe pozbył się z wnętrzności, wstał i wziął papier toaletowy o wdzięcznej nazwie “P.O.”. Nieszczęśliwie jego włosy wokół odbytnicy zatrzymały kawałek kału, który pierwsze zetknięcie z papierem toaletowym rozmazało po całej pupie. -Na chuja Ojca Dyrektora!-przeklął Sulprycjusz. Na dodatek kończąc dzieło, zorientował się że nie wydalił wszystkiego,ale ze względu na konieczność powtarzania całej procedury zdecydował, że przetrzyma resztkę w sobie.

Prędko ubrał się i popędził w umówione miejsce. Pod pomnikiem Edgara nie było zupełnie nikogo,poczekał pięć minut w trakcie których żałował niedokończenia spraw toaletowych, po czym uznał, że trzeba wracać do domu-za kwadrans 22,nie zdąży przed godziną policyjną. Gdy dotarł do bloku jego uwagę przykuły srebrne samochody z logo IPNu zaparkowane przed klatką schodową. -Co tak późno wracamy chłopczyku?-rzucił stojący przed klatką funkcjonariusz. -Yyy byłem odwiedzić matkę w szpitalu-powiedział Sulprycjusz po czym rzucił się schodami do góry. Sprawdziły się jego najgorsze przeczucia, to właśnie jego mieszkanie było przeszukiwane. Postanowił skręcić w boczny korytarz w kierunku mieszkań dla niepolaków. –Hej ty tam,stój!-Usłyszał za sobą Sulprycjusz,odwrócił się i ujrzał za sobą kobietę ubraną niczym Sherlock Holmes będącą najwyraźniej z IPNu –Detektyw Anna Bejbik z Instytutu Pamięci Narodowej, ty podejrzewam jesteś Sulp…- Nie dokończyła, głuchy dźwięk patelni uderzającej o tył głowy rozległ się w korytarzu a oczom Sulprycjusza ukazał się tajemniczy Jegomość i powiedział –Musieli podsłuchiwać naszą rozmowę telefoniczną. Szybko chłopcze za mną, nie ma czasu do stracenia!- Nie myśląc za wiele Sulprycjusz pobiegł korytarzem za Jegomościem.

Droga wiodła przez kwatery niepolaków, miejsce gdzie Sulprycjusz nigdy nie ważył się zapuszczać. W powietrzu unosił się odór smażonych ryb i dziwny zapach –Coś jakby wypalali placki z krwią-pomyślał Sulprycjusz
–Tylko nie pomyśl że robią tu macę z krwią chrześcijańskich niemowląt, jak uczą was w szkole, to tylko aerozol mający zabić woń czosnku-odparł Jegomość. Słyszeli krzyki goniących ich funkcjonariuszy więc przyspieszyli kroku.
Minęli jakiegoś leniwego murzyna po czym wyszli na schody przeciwpożarowe
-Kurcze, myślałem że robią takie tylko na amerykańskich filmach-powiedział Sulprycjusz.
-Myślenie pozostaw mnie-Sulprycjusz nie zrozumiał kolejnego żartu Jegomościa.
Zbiegli ze schodów i rzucili się pędem wzdłuż ulicy. –Co teraz?-spytał z trudem łapiąc powietrze chłopak
-Zaraz zobaczysz-powiedział równie zdyszany Jegomość,po czym zagwizdał jak szynszyla.
Zza węgła wyjechała długa biała limuzyna, otworzyły się drzwi, z wnętrza buchnęły kłęby dymu, a jakiś skrzat gestem zaprosił ich do środka. Jegomość miał trochę problemów ze zmieszczeniem się w środku, ostatecznie musiał podróżować ze schyloną głową. Oczom chłopca ukazał się epicki widok(rodem z filmów Stevena Lyncha,to taki chowany w piwnicy brat Davida;)-oto siedmiu krasnoludków kopciło z bogato zdobionej sziszy, pojazd zaś prowadziła śpiąca królewna. Krasnoludek mający najbardziej czerwone oczy rzekł
-Jako najbardziej skuty jestem squwerenem tego wieczoru, pozwól więc, że się przedstawię Sulprycjuszu, jestem jednym z siedmiu krasnoludków-po czym wyszczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu.
–Tak widzę, a to tam to co królewna śnieżka?-spytał chłopak.
–Można tak powiedzieć,wciąga kreski żeby nie zasnąć za kierownicą-odpowiedział mu krasnoludek o nastroszonych włosach.
-Otóż jak zostało ci objawione, krajem rządzi marionetka, którą kontroluje szwedzki wywiad, nasza organizacja potrzebuje Cię byś dostał się na Wawel i wykradł prochy Jarosława Kaczyńskiego…-powiedział squweren.
-Ale przecież na Wawelu spoczywa Lech…a w ogóle to możemy się na chwilę zatrzymać-muszę kupę-wyraził swą wątpliwość Sulprycjusz
-Wiemy z wiarygodnych źródeł, że w tajemnicy pochowali także ciało Jarosława gdzieś pod kryptą, musisz je odnaleźć i zdobyć jakąś część jego ciała, byśmy zdobyli jego kod DNA-powiedział squweren.
– Czemu akurat ja i po co wam jego DNA?-zarymował niechcący Sulprycjusz
-Z takimi rymami to do Częstochowy-odparł squweren a krasnoludki buchnęły w sulprycjuszowe uszy gromką salwą śmiechu. –Potrzebujemy cię, bo jako syn swego ojca jedyny możesz przejść system zabezpieczeń prowadzący do ciała Jarosława, a jego DNA potrzebne nam by dowieść że lalka która go udaje nie jest nim-dokończył swą wypowiedź squweren.
-Zaraz, zaraz, czegoś tu nie rozumiem, po pierwsze po co ktoś projektowałby system zabezpieczeń który może przejść tylko ja, a po drugie czy nie łatwiej po prostu zdemaskować fakt że obecny prezydent to robot?-powątpił Sulprycjusz.
-Wymagasz zbyt wiele mój chłopcze od niskobudżetowego serialu pisanego na jakimś podrzędnym blogu późno w nocy-włączył się wreszcie do dyskusji Jegomość.
-Ale…-nie skończył wypowiedzi Sulprycjusz ponieważ przerwał mu ryk syren, wszyscy poza „Śnieżką” obrócili się w jedynym możliwym kierunku czyli do tyłu. Mieli na ogonie trzy radiowozy oraz dwa tajniackie wozy IPNu, w jednym z nich siedziała detektyw Lejbik.
-A niech to szlag!-krzyknął squweren-Śnieżko gazu,gazu!-A niech to szlag znowu zmieniła się w Śpiącą Królewnę-skonstatował fakt zaśnięcia na kierownicy Śnieżki suweren.
-Musimy przejść w nadświetlną-zakomenderował Jegomość
-Tylko czy osiągniemy wystarczające przyspieszenie, mamy tylko 4 g-wyraził swą wątpliwość squweren.
-Nie tylko- oznajmił Jegomość wyciągając zza pazuchy kilka znaczków pocztowych.
-Szybko mamy mało czasu-oznajmił squweren, po czym ochoczo zajęli się lizaniem znaczków pocztowych i zaciąganiem się dymem…

Gdy pościg w końcu ich dopadł ujrzał wybitnie kuriozalny widok: Oto z samochodu prócz Sulprycjusza i Jegomościa wysiadło siedmiu karzełków i jakaś dziwka do złudzenia przypominająca pewną postać z filmów Disneya. Wszyscy błądzili dookoła nieobecnym wzrokiem i bredzili coś w niezrozumiałym języku. W związku z sytuacją detektyw Bejbik nakazała odwieźć ich do więziennego szpitala dla obłąkanych, zaś Jegomościa przekazać prokuraturze. I tutaj właściwie mógłby zakończyć się nasz miniserial gdyby nie fakt, że dusze naszych bohaterów razem z nocnym wiaterkiem zmierzały w kierunku Krakowa…

c.d.n. właśnie pod tym linkiem
http://www.kontrowersje.net/tresc/przygody_sulprycjusza_czesc_czwartaostatnia

Reklama