Reklama

Nie ma jeszcze ostatecznej decyzji i daty interwencji zbrojnej w Syrii. Prezydent Barack Obama w wywiadzie telewizyjnym powiedział: „Nie mamy żadnego interesu w jakimkolwiek otwartym konflikcie w Syrii''. Jednocześnie prezydent Obama nie ma wątpliwości, że to syryjskie siły rządowe stały za niedawnym atakiem chemicznym w pobliżu Damaszku.
 
Tymczasem na forum ONZ trwa spór, Wielka Brytania naciska na stałych członków Rady Bezpieczeństwa, aby przyjąć rezolucję, która udzieli zezwolenia na użycie środków militarnych w celu ochrony ludności cywilnej w Syrii.
 
Rosja największy, sojusznik Syrii, odmówiła podpisania rezolucji i z tej przyczyny impas dyplomatyczny w ONZ trwa nadal. Departament Stanu USA skrytykował „rosyjską bezkompromisowość” i oświdczył, że nie może pozwolić na dyplomatyczny paraliż służący jako tarcza dla syryjskiego rządu. W odpowiedzi Rosja wysłała do wschodniej części Morza Śródziemnego okręty podwodne i krążownik rakietowy.
 
Nie widać z kolei wielkiego napięcia w Syrii, Damaszek wydaje się być cichym, turystycznym miastem, który czeka na decyzje podejmowane w zupełnie innym miejscu.
 
Większa nerwowość panuje na granicach Syrii. Kraje wokół Syrii przygotowują się do nowego kryzysu. W Bejrucie, człowiek, który rozmawiał z dziennikarzem BBC powiedział, że Zachód będzie robił, co zechce: „Ale proszę, nie zrzucajcie bomb gdzieś w pobliżu Libanu. Boimy się kolejnej dużej wojny.”

Reklama
Reklama