Reklama

Nie było instrukcji. Instrukcji się nie wydaje tak – tu pstryknięcie palcami. Instrukcję się uchwala na posiedzeniu Rady Ministrów.

Nie było instrukcji. Instrukcji się nie wydaje tak – tu pstryknięcie palcami. Instrukcję się uchwala na posiedzeniu Rady Ministrów. Musi być protokół zawierający opis dyskusji, załączniki z wynikami głosowania. Wtedy konsekwencją może być instrukcja. Której jednak udzielanie wysokiemu urzędnikowi jest wysoce niestosowne. Ponieważ jej nie było, prezydent musiał się opierać na rozmowie z Rasmussenem. Z niej sporządzono chyba protokół i załączono pewnie odpowiednie załączniki. Ciekawe ile głosów przyznano Rasmussenowi.

A teraz jeszcze odtajnimy protokół z rozmów premierów Polski i Danii, ogłosimy go publicznie i sprawa wyjdzie na jaw. I się nikczemność jednej ze stron okaże.

Reklama

To wszystko wypowiadają w wielce charakterystyczny sposób ludzie o bardzo typowym wyglądzie. Pamiętam identyczne słowa, gesty, sylwetki z końca komuny. Kiedy rozdęty do granic absurdu aparat biurokratyczny domagał się papieru niezbędnego do jego istnienia. Nie można już było z terenu zamówić telefonicznie narzędzia do usunięcia awarii. Trzeba było albo zawieźć ?podkładkę? albo ją wysłać pocztą. Jeżeli zaś nawet po wielu dniach dotarła, to trzeba było uważać aby ?w osnowie pisma? – kwity mają takowe – był ?numer podawczy? i data po właściwej stronie. W przeciwnym wypadku, było nieważne. I awarię można sobie było usuwać gołymi rękami.

Szczęśliwie komuna zatrudniała w biurach rzesze pań, których przychylność łatwo sobie można było zaskarbić złośliwościami, wypowiadanymi pod adresem ich na ogół przedwcześnie wyłysiałego i zdobnego dodatkowymi podbródkami, obleśnego tez szefa. One nie były formalistkami, same chętnie pisały odpowiednie podkładki i ku zdumieniu ich durnowatych pryncypałów okazywały je w najgorszym dla pana kierownika momencie. Dzięki nim chyba gospodarcze zamieranie jedynie słusznego ustroju postępowało jakoś wolniej.

Ale zawsze problemem nie była awaria, tylko papier. I kwalifikacje kierownika robót nie na zręcznym naprawianiu sytuacji a na właściwym napisaniu kwitu miały polegać. Gospodarka zaś komuny nie dlatego więdła, że inżynierowie byli słabi a dlatego, że na bumagach koncentrowano całą jej energię. Na nich – osnowa? – się inżynierowie rzeczywiście nie bardzo wyznawali.

I obecnie mamy dokładnie taką samą sytuację. To nie nasz interes został zaprzepaszczony a rzekomo doznał obrazy i dlatego według biurokratycznej logiki słusznie był poniechany. Bo ?nie było podkładki?. W sprawie najbardziej oczywistej ze wszystkich możliwych. I w konsekwencji mamy festiwal absurdów. Będziemy chyba świadkami kolejnych pism, coraz to bardziej tajnych, jawionych na internetowych stronach różnych kancelarii w jedynie słusznej wojnie o podkładkę. I w trakcie tej wojny zapomnimy o co tu chodziło, komu, jak. Zginęła bowiem podkładka.

Zaiste. Bez połówki się nie rozbierze.

Reklama

24 KOMENTARZE

      • Jak nie wyjdzie? Musi wyjść.
        Jak nie wyjdzie? Musi wyjść. Wydaje mi się że formalności związane z każdym wyjazdem załatwia rząd (tzn do rządu idą te wszystkie oficjalne pisma że wtedy to a wtedy itd). No to na listę wpisuje się swoich, a na forum publicznym od początku głośno i wyraźnie mówi, że skoro formalny rozdział kompetencji jest nieprecyzyjny a na wspólne stanowisko nie można liczyć to dla dobra kraju kartofel zostaje w domu. Przecież z imienia i nazwiska nikt z organizatorów go nie zaprosi, nie? A jakby pisowcy zaczęli robić za gęsty dym to zawsze można kartoflany dowcip przedrukować, koniecznie z tłumaczeniem na polski żeby był dla wszystkich zrozumiały, Lesio znowu dostanie dyspepsji i sam nie będzie chciał jechać.

          • Ach, Godziembo, kiedy widzisz
            Ach, Godziembo, kiedy widzisz – tu rząd może tylko wygrać. Ponieważ jeżeli Lesio pojedzie to będzie obciach i tak. A jak zabiorą mu łopatkę i wiaderko, znaczy, tego, krzesło i mikrofon, to obciach albo zrobi albo nie. Czyli obciach pewny kontra obciach potencjalny. To co Ty byś wybrał? 😛

      • Jak nie wyjdzie? Musi wyjść.
        Jak nie wyjdzie? Musi wyjść. Wydaje mi się że formalności związane z każdym wyjazdem załatwia rząd (tzn do rządu idą te wszystkie oficjalne pisma że wtedy to a wtedy itd). No to na listę wpisuje się swoich, a na forum publicznym od początku głośno i wyraźnie mówi, że skoro formalny rozdział kompetencji jest nieprecyzyjny a na wspólne stanowisko nie można liczyć to dla dobra kraju kartofel zostaje w domu. Przecież z imienia i nazwiska nikt z organizatorów go nie zaprosi, nie? A jakby pisowcy zaczęli robić za gęsty dym to zawsze można kartoflany dowcip przedrukować, koniecznie z tłumaczeniem na polski żeby był dla wszystkich zrozumiały, Lesio znowu dostanie dyspepsji i sam nie będzie chciał jechać.

          • Ach, Godziembo, kiedy widzisz
            Ach, Godziembo, kiedy widzisz – tu rząd może tylko wygrać. Ponieważ jeżeli Lesio pojedzie to będzie obciach i tak. A jak zabiorą mu łopatkę i wiaderko, znaczy, tego, krzesło i mikrofon, to obciach albo zrobi albo nie. Czyli obciach pewny kontra obciach potencjalny. To co Ty byś wybrał? 😛

  1. Lubiczu
    Tu uderza prymitywizm środków, jakie do walki politycznej zastosowano. Tradycyjnie uderzając we własne szańce. I gdyby się nieszczęsny PiS skoncentrował na polityce wewnętrznej, budziłoby to tylko śmiech. On, niestety, wyciąga to na zewnątrz.

    Zaś Jarosław Kaczyński nie może być obciążany zarzutem, że jego rząd swych poczynań nie dokumentował. Przecież jego ministrowie się wzajem nagrywali na służbowe dyktafony. I też, jak się okazywało, były wątpliwości. Bo oryginały przechowywano gdzieś chyba do lepszych czasów.

    Mam faceta, który propaguje moje nicki. Jestem jedyny. Włóczy się za mną od lat. Ma coś do mnie. Tutaj się też pojawił i daje mi od czasu do czasu jedynki. Ma to swój urok. Nikt się nie może takim cieniem pochwalić. Straszył mnie już piekłem. Czyli na tamtym świecie też będę miał cień. To mnie wbija w pychę.

  2. Lubiczu
    Tu uderza prymitywizm środków, jakie do walki politycznej zastosowano. Tradycyjnie uderzając we własne szańce. I gdyby się nieszczęsny PiS skoncentrował na polityce wewnętrznej, budziłoby to tylko śmiech. On, niestety, wyciąga to na zewnątrz.

    Zaś Jarosław Kaczyński nie może być obciążany zarzutem, że jego rząd swych poczynań nie dokumentował. Przecież jego ministrowie się wzajem nagrywali na służbowe dyktafony. I też, jak się okazywało, były wątpliwości. Bo oryginały przechowywano gdzieś chyba do lepszych czasów.

    Mam faceta, który propaguje moje nicki. Jestem jedyny. Włóczy się za mną od lat. Ma coś do mnie. Tutaj się też pojawił i daje mi od czasu do czasu jedynki. Ma to swój urok. Nikt się nie może takim cieniem pochwalić. Straszył mnie już piekłem. Czyli na tamtym świecie też będę miał cień. To mnie wbija w pychę.