Reklama

Polityków to rozumiem, cóż innego mają do roboty politycy oprócz ośmieszania się i budowania piętrowych głupot. Polityków rozumiem, natomiast pojąć nie mogę roli i funkcji tak zwanego eksperta.

Polityków to rozumiem, cóż innego mają do roboty politycy oprócz ośmieszania się i budowania piętrowych głupot. Polityków rozumiem, natomiast pojąć nie mogę roli i funkcji tak zwanego eksperta. Za każdym razem gdy coś się dzieje, wypowiada się ekspert i ekspert ekspertowi nierówny. Takich ekspertów, którzy wiedzą jak wyglądają giełdowe wskaźniki, jak wygląda system ubezpieczeń w USA i Szwecji, znają protokół dyplomatyczny, albo konstytucję, mogę jeszcze znieść i czegoś się nauczyć. Nie mogę znieść i czegokolwiek się nauczyć od dyżurnych politologów i medioznawców. Gdy kolejny raz słyszę, że afera wokół samolotu, tak jak wcześniejsze afery są ostrym sporem kompetencyjnym, albo wyreżyserowaną grą obliczoną na polaryzację sceny politycznej, to zastanawiam się, czy nauka poszła w las, czy tez może nigdy z lasu nie wyszła.

Tak zwane eksperckie opinie muszą być nafaszerowane paroma cechami, muszą być poważne, autorskie, naukowe. Wszystkie te czynnik nakładają się w umysłach ekspertów i potem są eksponowane w postaci niepoważnych, stereotypowych i wiejsko filozofujących wypowiedzi. Oczywiście w ustach eksperta dużo lepiej brzmi coś takiego jak konflikt kompetencyjny, czy krocząca kampania wyborcza, niż prosta jak drut, banalna prawda. Unikania banałów jest cechą szlachetną, ale często z rzeczywistością i powagą ma to tyle wspólnego, co nazywanie motopompy model 105 Lux, wehikułem zawansowanym technicznie, będącym w fazie ewolucyjnych zmian termodynamicznych. Nie ma żadnego sporu kompetencyjnego, nie ma żadnej wyreżyserowanej kampanii, jest tylko i wyłącznie MENTALNOŚĆ. A ponieważ mentalność jest kategorią charakterologiczną, no to Panowie eksperci nie mogą sobie pozwolić na przekazanie widzom i słuchaczom prostej prawdy, bo po cóż miałby istnieć ekspert, skoro mówi to co widzi każdy.

Reklama

Polski ekspert jest jak polski polityk, on zawsze widzi coś zupełnie innego niż widzi zwykły, niezaangażowany obserwator. Ktoś powie, i słusznie, że właśnie po to jest ekspert, żeby patrzył na rzeczywistość inaczej niż ogół. Pełna zgoda, pod warunkiem, że ten ekspert patrzy i ekspercko analizuje rzeczywistość, a nie po amatorsku rzeczywistość kreuje. W konflikcie o samolot i obecność na ?krzywą buzię?, nie ma żadnych naukowych podstaw, nie ma żadnego obszaru dla eksperckich działań, jest tylko i wyłącznie mentalność. Mentalność Lecha Kaczyńskiego, a prawdopodobnie nawet nie jego samego, ale jego brata i jego otocznia. Gdy sobie pomyślę, że mam opisywać tysięczny raz znane wszystkim fakty i zachowania, odrzuca mnie od ?problematyki?, jednak nie sposób przypomnieć paru rzeczy, przy okazji eksperckich wynurzeń. Przy okazji analizy, kto tu jest winny. Tusk wykończył w swojej karierze paru ludzi. Zostawił na lodzie UW, kiedy nie został szefem, wygryzł Płużyńskiego, Olechowskiego, Rokitę. W polityce to coś zupełnie normalnego i chociaż to mało estetyczne i etyczne, Tusk ma tę przewagę nad Kaczyńskimi, że wszyscy, których wykończył odzywają się do niego, a cześć z nich nawet gotowa z nim współpracować.

Kaczyński jest politykiem, którego połowa skonfliktowanych polityków podała do sądu, a drugą połowę on ściga. Jest politykiem, który sądzi się z trzecim politykiem swojej partii, Ludwikiem Dornem. Jest politykiem, który w Polsce nie znajdzie koalicjanta, żadnego, ani w parlamencie, ani poza parlamentem. Kaczyńscy traktowali swoich koalicjantów CBA i podsłuchami i zarówno oni jak i większość ich wyborców PiS byli zachwyceni takim metodami uprawiania polityki. Kaczyńscy to ci politycy, którzy hurtem obrażali całe grupy społeczne, zawodowe i inne rozmaite środowiska. To wszystko są znane i powielane w nieskończoność fakty, składające się na jedną mentalność braci Kaczyńskich i ich politycznego otoczenia. Ich zachowania nie są ani przemyślane, ani strategiczne, są tylko i wyłącznie impulsem mentalnym, który i owszem można wpisać zarówno w konflikt kompetencyjny, jaki w kroczącą kampanię, albo jak kto woli w polaryzację sceny politycznej. Wszystko można, zwłaszcza ekspertom, ale przede wszystkim ekspertom wypada wskazać źródła i przyczyny takich czy innych politycznych zachowań, a dopiero potem można analizować skutki.

Tak zwani eksperci patrzą na skutki i nazywają je przyczynami. Widzi ekspert politolog, czy ekspert medialny jak się Kaczyński z Tuskiem szarpie o miejsce przy mikrofonie i nie ma odwagi nazwać rzeczy po imieniu, rzeczy umocowanej w przyczynach. Ekspert zajmuje się opłakanymi skutkami, przyczyny pomijając. Bywam naiwny, bywam łatwowierny, nawet frajerem zdarza mi się bywać, ale w to, że afera samolotowa i każda podobna afera jest świadomym działaniem politycznym, medialnym, czy w wersji skrajnej porozumieniem między PO i PiS odcinającym tlen medialny innym partiom, jest akwizycją na bazarowym poziomie, nie opinia ekspercką. Wszystkie te brawurowe opinie i analizy eksperckie można wpisać w skutki i one się dość wdzięcznie wpisują, natomiast praprzyczyna jest jedna, to jest mentalność Kaczyńskich, od tego się wszystko zaczyna i na tym kończy, natomiast środek można sobie wypełnić dowolnie.

Jeśli już tak bardzo eksperci chcą szukać scenariuszy i przemyślanych chłodnych działań, to odsyłam do linii redakcyjnej Dziennika. Tam można znaleźć co prawda toporną, ale jednak technikę, wrzucania do jednego wora PO i PiS pod pretekstem tej samej żenady i z intencją wydłubania miejsca dla nowej formacji. Tajemnicą nie jest, że ta formacja, to formacja redaktora Dziennika Jana Marii Rokity. Politykom się nie dziwię, dziwię się dziennikarzom, że korzystają z usług ekspertów opowiadających bajki na temat rzeczywistości, chociaż z drugiej stronie chyba znów się odezwała we mnie skłonność do naiwności. Czym tak naprawdę różni się polityk, dziennikarz, ekspert politolog i ekspert medialny? Wszyscy jadą na tym samym wózku i tej samej naiwności odbiorców. A przykład Rokity, który z partyjną legitymacją robi za niezależnego eksperta i dziennikarza, w niezależnym i eksperckim Dzienniku chyba jest flagowym przykładem na to, jak się nic od niczego i nikt od nikogo w tej puli nie różni. Niezależność eksperta jest taka niezależna, że ja mogę na szali głowę położyć i bez pudła wskażę, który ekspert jaki głos wrzucił do urny i kogo broni do dziś.

Reklama

11 KOMENTARZE

  1. Prawdziwa ekspertka odmówiła mi opinii o Kaczyńskich
    Kiedyś rozmawiałem z panią psycholog (taką prawdziwą, co chodzi na superwizję). Spytałem o Kaczyńskich, odpowiedziała coś takiego: "my wiemy, jakie zaburzenia osobowości mają Kaczyńscy, ale zasady etyki zawodowej nie pozwalają nam tego wyjaśniać".

    Nie wiem, co to są za zasady etyczne, myślałem, że wyciągać wnioski z wypowiedzi Wodza każdy może. Ale skutek jest taki, że jedyni eksperci, który coś mogą wyjaśnić, nie wyjaśniają.

    • Skubi – taka prawdziwa co chodzi na superwizję, to…
      psychoterapeutka, nie psycholog. Prawdziwy psycholog nie musi, o ile nie pracuje jako terapeuta :).
      Ale do rzeczy – problem może być poważniejszy. Kilku znajomych psychiatrów postawiło hipotezę, że Pan Prezydent może zażywać leki psychotropowe (neuroleptyki). Twierdzą tak na podstawie obserwacji dostępnych zachowań “obiektu”, czyli z telewizji. Mimika, wypychanie językiem policzka, praca ustami jak podczas żucia gumy, są typowymi objawami ubocznymi dla niektórych leków z tej grupy.
      Jednym ze wskazań do ich stosowania jest paranoja.

      Żeby było jasne – to hipoteza oparta na wątłych przesłankach – nie mieli dostępu do pacjenta, by przeprowadzić gruntowne badania, nie wykluczam też ich “politycznej” złośliwości.
      O ile jednak są jakiekolwiek podstawy, że ich hipoteza jest prawdziwa, to wykraczamy poza sferę “mentalności”, a mamy do czynienia z niebepieczną chorobą, uniemożliwiającą pełnienie odpowiedzialnych funkcji publicznych. Może o to chodziło posłowi Palikotowi, żądającemu ujawinienia raportu o stanie zdrowia “pierwszej osoby w pańswie” ?

      Pozdrawiam

  2. Yo la – to fajnie, że Pan Prezydent ujawinił treść recepty…
    z sierpnia 1982 roku. Między innymi na lek, który, wg zamieszczonego przez Ciebie linku:

    “Natomiast thioridazin ?łagodzi w mniejszych dawkach niepokój i lęk (objawy neurotyczne), w większych dawkach natomiast poprawia stan w chorobach dających zmienione odczucia rzeczywistości (schizofrenia, psychoza maniakalna)?. Jego zastosowanie to: ?Zmieniona interpretacja rzeczywistości z ideami prześladowczymi, urojeniami i halucynacjami. Niepokój i przygnębienie. Zmiany osobowości z napadami agresji. Splątanie u osób starszych. Niepokój i nadaktywność w alkoholizmie?.

    Nie mam nic przeciwko osobom, które się leczą – choroba, czy nawet jej epizod – to nie wstyd. Wg tego artykułu z “Polityki”, Pan Prezydent twierdzi, że nie ma nic do ukrycia. Bardzo mnie to cieszy. Mam natomiast pytanie, czy może to podeprzeć jakimś raportem zdrowotnym…ciut świeższym, niż sprzed 26 lat ?

    Pozdrawiam

  3. Chlopcy i Dziewczeta,
    Chlopcy i Dziewczeta,

    zauwazcie prosze, ze ci rzekomi fachowcy od politologii czy czego tam jeszcze tyle maja wspolnego z bezstronnymi ekspertami, co ich koledzy przebrani w rozmaite kitle w tych wszystkich reklamach ze zwyklym proszkiem, zwykla pasta do zeba czy zwykla podpaska.

    Czy tamtych rowniez traktujecie jako kompetentnych ekspertow i oczekujecie od nich obiektywizmu?

    Oni ze swej strony tez nie do Was mowia. Oni mowia do targetu, podobnie zreszta jak ich zleceniodawcy.

    Pozdrawiam