Reklama

Pamięć i wdzięczność ludzka to zjawiska bardzo rzadkie i ulotne. Jeszcze pół roku temu zewsząd słyszało się, że bez zmian w sądownictwie nic nie ma sensu. Na parę dni przed Świętami ustawy zostały podpisane przez prezydenta, a tuż po świętach wejdą w życie i to z podwójną siłą. No i co? No i cisza, żadnej radości, żadnego wyczekiwania na przesądzone zmiany. Tak się nie godzi, pocieszmy się trochę, bo jest z czego. Sąd Najwyższy sam się oczyści i na mocy nowych przepisów wyleci kilkunastu sędziów z prezes Gersdorf na czele. Wprawdzie prezydent Andrzej Duda ma możliwość przedłużenia wieku emerytalnego, ale wydaje się, że po ostatnich „wyczynach” ma dość i chciałby odsapnąć. Nie spodziewam się w związku z tym zatrzymania sędziów SN, zresztą Gersdorf wcześniej zapowiedziała, że w ogóle wniosku nie złoży.

Druga duża zmiana to KRS, tutaj czeka nas jeszcze burzliwa debata i głosowanie w sejmie, gdzie może być znacznie ciekawiej niż w przypadku Sądu Najwyższego. Po poprawkach PiS ustawy prezydenckie można uznać za niezłe, nie tak dobre, jak te wcześniejsze, które napisał Ziobro, ale wystarczająco mocne, żeby zrobić gruntowny porządek. Ostatecznie stanęło na tym, że w KRS PiS będzie miał bezpieczną większość, co najmniej 9 sędziów plus 4 posłów i 2 senatorów, wybieranych zwykłą większością głosów. Jakby nie liczyć mamy 15 wskazanych przez PiS i to jeszcze nie koniec 25 osobowego składu KRS. Opozycja może wybrać 6 sędziów, o ile będzie chciała to robić, bo póki co jedynie Kukiz’15 swoim zwyczajem powiedział TAK, by za chwilę dodać, że wskazanie sędziów odda organizacjom pozarządowym.

Reklama

PO i Nowoczesna deklarowały różne postawy od bojkotu, po przemyślenie sprawy raz jeszcze. Może się okazać, że tę szóstkę niekoniecznie wybierze opozycja, o czym przekonamy się wkrótce. W skład KRS wchodzi też prezes Sądu Najwyższego i pamiętajmy, że to będzie nowy prezes wybrany przez prezydenta, spośród pięciu kandydatów. Kolejny prezes, który z automatu staje się członkiem KRS, to prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ostatni dwaj członkowie KRS to minister sprawiedliwości i przedstawiciel prezydenta. Z powyższego zestawienia widać wyraźnie, że w KRS skończy się komunizm, jak mawiała towarzyszka Szczepkowska, a w każdym razie spady po PRL nie będą miał większego wpływu. Na co? Ano właśnie, na wszystko, czyli nominacje i awanse sędziów! KRS odpowiada za to, kto wydaje wyroki w polskich sadach i do tej pory awansowały resortowe dzieci albo usłużni fani Michnika.

Przy dobrych wiatrach pod koniec stycznia 2018 roku powinniśmy mieć całkowicie nową KRS i poważnie przewietrzony Sąd Najwyższy, niestety nie w takim stopniu, jak chciał tego PiS, ale nie narzekałbym na to, co jest, bo przecież jeszcze trzeba wspomnieć o cudownym i w moim przekonaniu kluczowym wynalazku. Nie, nie jest to Skarga Nadzwyczajna, ta moim zdaniem zalatuje efekciarstwem i koliduje ze skargą kasacyjną, naturalnie mogę się mylić w tej kwestii, życie zweryfikuje. Natomiast jest całkowicie przekonany, że Izba Dyscyplinarna przy Sądzie Najwyższym to broń atomowa. Teoretycznie Izba Dyscyplinarna jest częścią Sądy Najwyższego, jednak w praktyce ta instancja ma najwięcej niezależności i niezawisłości. Co więcej zostanie zbudowana od podstaw, co daje duże gwarancje, że przynajmniej na starcie nie stworzy się tam koteria.

Najważniejsze jest jednak to, że Izba Dyscyplinarna nie ma nic wspólnego z komedią, którą dotąd mieliśmy w sądach powszechnych, gdzie postępowania dyscyplinarne przypominały prywatne rozmowy pomiędzy kolegami. Teraz odrębne ciało, nie kolega z pokoju obok, będzie orzekać w sprawie sędziów przekraczających normy prawne i zasady etyczne. Oczywiście jakaś część podświadomości i świadomości członków Izby Dyscyplinarnej będzie im podpowiadać solidarność zawodową, ale zniknie ta chora zależność, która ciągle ma miejsce choćby przy prostym wykluczeniu sędziego ze składu, gdzie podległy prezesowi sędzia decydował o wykluczeniu prezesa z postępowania. Wszystko to razem wzięte musi się zakończyć prawdziwą rewolucją, również w postawach europejskich „legalistów”, którzy dotąd mówili o niezawisłych i niezależnych sędziach, a teraz, praktycznie przy takim samym składzie osobowym, zwłaszcza w sądach powszechnych, będą mówić o „pisowskich sądach”.

Reklama

14 KOMENTARZE