Reklama

Miałem szczery zamiar napisać kilka zdań o najwspanialszych czasach kolei. Kolei parowej i punktualnej. Kolei napędzanej węglem, więc z ziejącą ogniem i czarnym dymem lokomotywą.

Miałem szczery zamiar napisać kilka zdań o najwspanialszych czasach kolei. Kolei parowej i punktualnej. Kolei napędzanej węglem, więc z ziejącą ogniem i czarnym dymem lokomotywą.
Miało być o budowanym, w górach i zupełnie od podstaw, torowisku w szalonym tempie 12 kilometrów na rok (1890r.) i o uruchomieniu tej linii kolejowej bez oficjeli i przecinanych wstęg. Bez żadnej wiechy nawet.

Jednak, pod wpływem jałowej dyskusji wokół odwołania, posiwiałego od bezczelnych zarzutów, pana ministra Grabarczyka, wpadły mi w ręce najnowsze dane dotyczące, nie tego co widać gołym okiem, na tym co kiedyś było dworcami kolejowymi, ale dane na temat tego – jak będzie. A więc po kolei.
Pociąg ekspresowy z Warszawy Centralnej do Gdańska (334 km) jedzie 5 godzin 23 minuty, oznacza to średnią prędkość 63,8km/h. Jeżeli wieje południowy wiatr. I nie pada.
W czasach późnego Edwarda Gierka pociągi pokonywały tą trasę w 3 i pół godziny.
Jak długo będzie trwała podróż po trwającym do 2016 roku i kosztującym 10 miliardów złotych remoncie i modernizacji?
Krótko mówiąc, czy zdążymy wypić kawę, którą w InterCity podają gratis?
Możesz, Drogi Czytelniku, odetchnąć z ulgą – zdążymy. Również poczytać i pospać.
Dziesięciomiliardowymi szynami, równie miliardowe wahadełko (Pendolino) przemknie w całe 3(słownie: trzy) godziny.
Podróże w przeszłość też kosztują.
Pójdźmy więc dalej tym torem, albo – torami.
W roku 1939 ,,Latający Ślązak” z Bytomia do Berlina jechał 4 godziny 30 minut. W roku 2010, już bez ,,latania” – 9 godzin 24 minuty.
,,Latający Wilnianin” – tylko, wprawdzie, jechał do Warszawy z Wilna 4 godziny 35 minut, dzisiaj zajmuje to ponad 9 godzin.
Podobnie ,,Latający Wrocławianin” z Wrocławia do Berlina jechał po szynach 2 godziny 34 minuty. Dzisiaj zajmuje to 5 godzin 54 minuty.
Ale przytoczone wyżej przykłady z czasów szalonych parowozów wyśmieje, być może, przerobiony, w związku z jutrzejszym votum nieufności, na bruneta z przyprószonymi siwizną bakobrodami – słynny już minister Grabarczyk. Jako nieuprawnione porównania – sprzed modernizacji. Więc służę uprzejmie :
Pociąg Wrocław – Opole jeździł przed wojną i przed ostatnią, wielomilionową, modernizacją 40 minut. Rekord do dzisiaj nie pobity. Również Wrocław – Legnica pociąg przedwojenny, więc jednak, trochę inny od współczesnego, a i tory nie przeszły miliardowej modernizacji – jechał więc 30 minut! Wobec dzisiejszej godziny.
Słynna Lux-torpeda jechała w 1936 roku z Warszawy do Zakopanego 4 godziny 30 minut, dzisiaj – ponad 7 godzin, mimo wielkich inwestycji i dostosowania linii do prędkości 250 km/h.
Wszystko to razem, po kolei, wygląda właśnie na – po kolei.
Ale również z tego właśnie powodu, powolnego toczenia – widzimy na końcu stację docelową. A każdy pociąg jedzie swoimi torami. Również w takcie mijania.
Czyż to nie jest cud?

Reklama

Reklama

21 KOMENTARZE

  1. A tak na poważnie
    Syfu na kolei nie neguję. Ale:

    Latający Ślązak był pociągiem priorytetowym i jechał szybko. Być może nie ma teraz takiego bezpośredniego pociągu i dlatego czas podróży koleją na tej trasie jest dużo dłuższy.

    Latający Wilnianin był również dedykowanym pociągiem bezpośrednim w II RP (jak myślę). W socjalizmie była granica, i chwała Bogu, potem też, teraz już jej nie ma chyba? A czy jest zmiana torów na te “na chuj szersze?” jak to w starym kawale było?

    Z kolejarskim pozdrowieniem 🙂

    • Dwa obrazki : na supernowoczesny dworzec Hauptbanhof
      Berlin wtacza się kawałek XIX wieku – pociąg z Warszawy. Jak wygląda tak jedzie. Nie miałem przy sobie aparatu foto, bo taka fotka za cały komentarz i wszystkie argumenty. Minęło półtora roku od tamtego zdarzenia i słyszę jak Hubert Urbański odpowiada na pytanie: czy była woda w pociągu PKP którym jechał z Berlina? Tak, w toalecie – po kostki.
      Obrazek drugi: dworzec Neustadt Dresden, pożegnanie na peronie przy pociągu odjeżdżającym o 17.09 , chłopak przeciąga pożegnanie z dziewczyną, zegar dworcowy wskazuje 17.09.00 – pociąg rusza a drzwi, które każdy wsiadający sam otwiera przyciskiem – zablokowane, obsługa pociągu widzi całą sytuację, ale – ordnung muss sein.
      A propos słynnej ,,wojny o dworce” srebrnowłosego ministra, co nikt nie chce przyjąć jego dymisji, to zrobię fotoreportaż o dworcach, bo to jest – APOKALIPSA.

  2. A tak na poważnie
    Syfu na kolei nie neguję. Ale:

    Latający Ślązak był pociągiem priorytetowym i jechał szybko. Być może nie ma teraz takiego bezpośredniego pociągu i dlatego czas podróży koleją na tej trasie jest dużo dłuższy.

    Latający Wilnianin był również dedykowanym pociągiem bezpośrednim w II RP (jak myślę). W socjalizmie była granica, i chwała Bogu, potem też, teraz już jej nie ma chyba? A czy jest zmiana torów na te “na chuj szersze?” jak to w starym kawale było?

    Z kolejarskim pozdrowieniem 🙂

    • Dwa obrazki : na supernowoczesny dworzec Hauptbanhof
      Berlin wtacza się kawałek XIX wieku – pociąg z Warszawy. Jak wygląda tak jedzie. Nie miałem przy sobie aparatu foto, bo taka fotka za cały komentarz i wszystkie argumenty. Minęło półtora roku od tamtego zdarzenia i słyszę jak Hubert Urbański odpowiada na pytanie: czy była woda w pociągu PKP którym jechał z Berlina? Tak, w toalecie – po kostki.
      Obrazek drugi: dworzec Neustadt Dresden, pożegnanie na peronie przy pociągu odjeżdżającym o 17.09 , chłopak przeciąga pożegnanie z dziewczyną, zegar dworcowy wskazuje 17.09.00 – pociąg rusza a drzwi, które każdy wsiadający sam otwiera przyciskiem – zablokowane, obsługa pociągu widzi całą sytuację, ale – ordnung muss sein.
      A propos słynnej ,,wojny o dworce” srebrnowłosego ministra, co nikt nie chce przyjąć jego dymisji, to zrobię fotoreportaż o dworcach, bo to jest – APOKALIPSA.

  3. A tak na poważnie
    Syfu na kolei nie neguję. Ale:

    Latający Ślązak był pociągiem priorytetowym i jechał szybko. Być może nie ma teraz takiego bezpośredniego pociągu i dlatego czas podróży koleją na tej trasie jest dużo dłuższy.

    Latający Wilnianin był również dedykowanym pociągiem bezpośrednim w II RP (jak myślę). W socjalizmie była granica, i chwała Bogu, potem też, teraz już jej nie ma chyba? A czy jest zmiana torów na te “na chuj szersze?” jak to w starym kawale było?

    Z kolejarskim pozdrowieniem 🙂

    • Dwa obrazki : na supernowoczesny dworzec Hauptbanhof
      Berlin wtacza się kawałek XIX wieku – pociąg z Warszawy. Jak wygląda tak jedzie. Nie miałem przy sobie aparatu foto, bo taka fotka za cały komentarz i wszystkie argumenty. Minęło półtora roku od tamtego zdarzenia i słyszę jak Hubert Urbański odpowiada na pytanie: czy była woda w pociągu PKP którym jechał z Berlina? Tak, w toalecie – po kostki.
      Obrazek drugi: dworzec Neustadt Dresden, pożegnanie na peronie przy pociągu odjeżdżającym o 17.09 , chłopak przeciąga pożegnanie z dziewczyną, zegar dworcowy wskazuje 17.09.00 – pociąg rusza a drzwi, które każdy wsiadający sam otwiera przyciskiem – zablokowane, obsługa pociągu widzi całą sytuację, ale – ordnung muss sein.
      A propos słynnej ,,wojny o dworce” srebrnowłosego ministra, co nikt nie chce przyjąć jego dymisji, to zrobię fotoreportaż o dworcach, bo to jest – APOKALIPSA.

  4. To może troszkę optymizmu…:)
    Uczono mnie, aby starać się przekuć porażkę w sukces. Podobno na początku lat 90-tych Niemcy przyjeżdżali do nas, aby robić sobie rajdy przeżycia na naszych dziurawych drogach. To może zróbmy z naszych kolei atrakcję turystyczną. Jedyne takie w Europie, prawdziwy hardcore, przeżyj noc na polskim dworcu, dojedź w 5 godzin z Krakowa do Rzeszowa unikając okradzenia !!! Tylko u nas takie ekstremalne warunki, tylko u nas poczujesz prawdziwy smak kolejowej przygody….Dziki Zachód to dla nas Pikuś, no Pan Pikuś….

  5. To może troszkę optymizmu…:)
    Uczono mnie, aby starać się przekuć porażkę w sukces. Podobno na początku lat 90-tych Niemcy przyjeżdżali do nas, aby robić sobie rajdy przeżycia na naszych dziurawych drogach. To może zróbmy z naszych kolei atrakcję turystyczną. Jedyne takie w Europie, prawdziwy hardcore, przeżyj noc na polskim dworcu, dojedź w 5 godzin z Krakowa do Rzeszowa unikając okradzenia !!! Tylko u nas takie ekstremalne warunki, tylko u nas poczujesz prawdziwy smak kolejowej przygody….Dziki Zachód to dla nas Pikuś, no Pan Pikuś….

  6. To może troszkę optymizmu…:)
    Uczono mnie, aby starać się przekuć porażkę w sukces. Podobno na początku lat 90-tych Niemcy przyjeżdżali do nas, aby robić sobie rajdy przeżycia na naszych dziurawych drogach. To może zróbmy z naszych kolei atrakcję turystyczną. Jedyne takie w Europie, prawdziwy hardcore, przeżyj noc na polskim dworcu, dojedź w 5 godzin z Krakowa do Rzeszowa unikając okradzenia !!! Tylko u nas takie ekstremalne warunki, tylko u nas poczujesz prawdziwy smak kolejowej przygody….Dziki Zachód to dla nas Pikuś, no Pan Pikuś….