Reklama

Czytanie sondaży gazetowych i przykładanie do nich dużego znaczenia – jak pokazuje praktyka wyborcza, nie ma za dużo sensu.

Czytanie sondaży gazetowych i przykładanie do nich dużego znaczenia – jak pokazuje praktyka wyborcza, nie ma za dużo sensu. Szczególnie, kiedy różnice pomiędzy poszczególnymi jednostkami sondaży są na poziomie 2 – 3%, czyli błędu statystycznego i nie znana jest metodologia badania, ani grupa respondentów poddanych ankietom. Dopiero trend, w czasie, pozwala sobie na wyrobienie opinii o faktycznym stanie badanej sytuacji. Dlatego ze spokojem przyniosłem badanie wczorajsze, które dawało wynik dla Platformy Obywatelskiej na poziomie 58%, a dla PiS – tylko 24%. Również nie dziwi mnie inne badanie, z dnia dzisiejszego, zrealizowane na zamówienie innej gazety, które z kolej daje wynik, odpowiednio 40 do 22 procent, też na korzyść partii Donalda Tuska.

Jednak daje się zauważyć, właśnie obserwując badania w dłuższym okresie czasu, że poparcie dla PO jest mniej więcej dwukrotnie większe, niż dla PiS – oraz, że wyniki różnych biur sondażowych mogą świadczyć o tym, że liczba wyborców nie zdecydowanych jest co raz większa. Ale nie oznacza to tego, że jest to z korzyścią dla PiS. Ta partia już nie ma szans na zwycięstwo. Ta partia i jej elektorat są reliktami politycznymi, które, podobnie, jak klasyczna socjalna lewica, do której dąży Grzegorz Napieralski w swoim programie SLD, tracą na znaczeniu.

Reklama

Poparcie społeczne dla PiS i Jarosława Kaczyńskiego było spowodowane sprawnym systemem komunikacji z wyborcami, polegającym na tym, że jako pierwsza partia w Polsce zdecydowanie skierowała się w stronę konkretnej grupy wyborców ? grupy wyborców ?przegranych?. Ani SLD, a ani poprzednie partie prawicowe nie stosowały takiego jeżyka i takiego zabiegu socjologicznego. PiS przeciwstawiał tych przegranych pozostałej części społeczeństwa. Formułowane na tej podstawie hasła ?solidarnego i taniego państwa?, które miało być ?oddane obywatelom?, przybrane do tego retoryką narodowo – katolicką, były fundamentem programu tak zwanej IV RP. Programu, który został doszczętnie skompromitowany przez samego Jarosława Kaczyńskiego, choćby przez koalicję z Samoobroną i LPR.

Obecnie sytuacja Prawa i Sprawiedliwości przypomina okres schyłkowy SLD rządów Marka Belki ? silni w Sejmie ? ale bez woli i praktycznych możliwości decydowania o czymkolwiek. Oczywiście ? jest jeszcze prezydent ? który może wszystko zawetować ? zablokować każdy projekt, każdą inicjatywę rządową ? ale jest to zabawa na krótką metę.

Problem Prawa i Sprawiedliwości polega głównie na tym, że jest to partia, która została sprowadzona do jednego wymiaru. Do wymiaru swojego przywódcy, Jarosława Kaczyńskiego. A Jarosław Kaczyński jest politykiem już wypalonym, bez zdolności zbudowania nowego programu, czy nowej idei. Jego wielki, życiowy projekt, uległ samozniszczeniu, i próby nawoływania do jego restytucji – nie znajdują żadnego oddźwięku społecznego.

Jarosław Kaczyński potrafi promować i walczyć tylko o te rzeczy, sprawy i pomysły, które są jego autorstwa. Inne spojrzenie, a tym bardziej kontestacja jego pomysłów, powoduje jego frustrację i nerwowe działania – głównie, jak w przypadku Ludwika Dorna – restrykcyjne.

Pozycja partii opozycyjnej w Polsce, szczególnie takiej bezideowej, jaką jest PiS ? jest wykładnią układu będącego aktualnie przy władzy. A ponieważ Platforma Obywatelska i jej koalicjant są oceniani w dalszym ciągu dobrze – w związku z tym PiS nie jest dla wyborców partią drugiego wyboru. Słusznie, choć bezwiednie napisał ostatnio w ?Rzeczpospolitej? utajniony spin doctor PiS, Marek Migalski – PO jest partią bezalternatywną, bo dla jej wyborców zwrócenie się w stronę Jarosława Kaczyńskiego byłoby po prostu kapitulacją. Dodatkowo jeszcze Platforma w dużym stopniu przejmuje hasła Prawa i Sprawiedliwości – jak jest to choćby z zaostrzeniem kar dla przestępstw wobec dzieci, czy projekt odebrania przywilejów emerytalnych byłym funkcjonariuszom aparatu represji.

PiS, przejmując elektorat Samoobrony i LPR, wlazł w betonowe buty populizmu. Jego program , pozbawiony głębszej myśli intelektualnej, skupia się na krytyce liberalizmu, na atakowaniu domniemanego układu, na obronie odrzuconych, na formalnej retoryce ?obrony polskiej racji stanu?.

Jarosław Kaczyński, wielokrotnie zapowiadał nowe inicjatywy, które miały nadać jego partii nowe oblicze. Już na kongresie partii, w grudniu ubiegłego roku, zapowiadano szumnie otwarcie się partii na inteligencję i na młode pokolenie. W ramach tego ?otwarcia? pozbyto się Ujazdowskiego, Zalewskiego, a inteligenta – socjologa Ludwika Dorna zastąpił poseł Suski?Nowe twarze w PiS, takie jak jej rzecznik prasowy, Mariusz Kamiński, po krótkim okresie okazują się być kalkami swojego szefa, bez osobowości – i bez poglądów. Jak cała formacja.

Najbardziej jaskrawo widać skostnienie tej partii i jej szefa w zderzeniu jego opinii na tematy ekonomiczne. Jego poglądy na integrację Polski z NATO, także na wprowadzenie w Polsce euro są w jaskrawej sprzeczności z poglądami ludzi w wieku 30 – 40 lat, dla których Europa i Polska w niej są sprawami naturalnymi i pożądanymi.
Do tej części elektoratu nie trafiają już hasła walki z komuną, czy teorie spiskowe na temat powstania III RP. Także walka z korupcją, metodą wypalania jej ogniem i żelazem nie jest nośnym programem politycznym i społecznym. A innego programu i projektu u Jarosława Kaczyńskiego nie znajdziemy. Jego polityka konfrontacji, wiecznego oskarżania Donalda Tuska i Platformy, ma rację bytu tylko wtedy, kiedy przeciwnik chce się w tę grę bawić. A PO już nie chce.

W analizach pojawiających się w prasie zadawane są pytania, czy PiS ma jeszcze jakieś szanse i czy istnieją projekty, które mogą partię pociągnąć do góry. Wydaje się, że dla samej partii takich projektów nie ma – bo Jarosław Kaczyński nie jest wstanie ich już przedstawić. Jedynym projektem, który będzie realizowany przez przez PiS, to próba doprowadzenia do reelekcji Lecha Kaczyńskiego. Oznacza to, że jego brat nie zrezygnuje z kierowania formacją. Jeżeli okaże się, że pogłoski o odejściu Zbigniewa Ziobry do Parlamentu Europejskiego się potwierdzą – to ostatnia alternatywa przywództwa w partii umrze. To z kolei oznacza dalszy dryf partii – i spadek jej notowań.

Prawo i Sprawiedliwość jest partią zamkniętego elektoratu i jednego wymiaru. Straciła zaufanie inteligencji, nie ma już poparcia mediów. Nawet tradycyjnie do tej pory przychylna ?Rzeczpospolita? przestała bronić Jarosława Kaczyńskiego piórami swoich dziennikarzy, lecz korzysta z ?wynajętych? specjalistów, takich, jak Marek Migalski, czy Tomasz Sakiewicz. To chyba najbardziej widoczna oznaka tego, że wiara w siłę, zdolności i charyzmę Jarosława Kaczyńskiego upadła.

Na koniec trzeba sobie zadać pytanie – co jest powodem tego, że PiS jest w takiej sytuacji? Odpowiedź jest prosta – winnym jest Jarosław Kaczyński. Jego egocentryzm, buta, małostkowość, zawiść i brak jakichkolwiek zasad moralnych. Na tej samej zasadzie i według tych samych kryteriów Jarosław Kaczyński dobrał sobie współpracowników. Dlatego jego partia jest już politycznym zombie.

Azrael

Reklama