Reklama

7-dniowa wyprawa daleko azjatycka Pana Prezydenta miała być odskocznią od krajowego podwórka, gdzie szaleje Palikot, a ustawy same podsuwają się do wetowania. Bo przecież w żadnym wypadku nie była to ucieczka od “wyrzutu sumienia” kilku miesięcy prezydentury Lecha Kaczyńskiego, czyli Nicolasa Sarkozy.

Co prawda ostatnia podróż kaukaska, nie została właściwie przedstawiona przez polskojęzyczne media, ale należało mieć nadzieję, że tym razem będzie lepiej, spokojniej, skuteczniej, i co tu dużo pisać-mniej śmiesznie.

Reklama

Kumys pity w towarzystwie prezydenta Mongolii Nambaryna Enkhbayara, dawał podstawy, by przypuszczać, iż wszystko przebiega zgodnie z planem.
Dzięki tej wizycie Polacy dowiedzieli się przy okazji, gdzie leży Mongolia, kiedy ostatnio ktoś z polskich oficjeli tam był i ile wynosi nasz zawrotny bilans wymiany handlowej z tym krajem.

I nagle takie pasmo pecha po prostu.

Samolot oblodzony, wylot do kraju kwitnącej wiśni niemożliwy, powrót do hotelu, naprędce zorganizowany czarter.
I gdy wszystko wskazuje, że pech się skończył, następuje nowy zwrot scenariusza.
Najbardziej doniosły moment tej wyprawy, czyli spotkanie z cesarzem Akihito, nie może dojść do skutku z przyczyn zdrowotnych po stronie gospodarza.
Całe szczęście, że gościnni Japończycy dają o tym znać odpowiednio wcześniej, toteż Pan Prezydent uniknie mało komfortowej sytuacji, pocałowania cesarskiej klamki.
Na szczęście Japonia ma jeszcze premiera i można jakoś ratować sytuację.
Co prawda upada koronny argument prezydenckich propagandystów….ekhm, przepraszam urzędników, że tylko dla spotkania z Cesarzem warto było organizować tę wyprawę.
Szanse na szybki powrót do Polski jeszcze przed 6 grudnia jednak marne. Przedstawienie musi trwać.
Pozostaje mieć nadzieję i wyrażać życzenie, iż w Korei Południowej wszyscy pozostają w jak najlepszym zdrowiu w oczekiwaniu na naszego Prezydenta.

Jakoś same przy okazji tej prezydenckiej wyprawy, nasuwają się skojarzenia z tą majową Donalda Tuska do krajów Ameryki Łacińskiej.

Tusk pojechał tam i zrealizował w zasadzie wszystko co zamierzał.
Spotkał się z kim chciał, dostał to co chciał i jeszcze się dobrze bawił w towarzystwie małżonki. Nawet samolot nie odmówił posłuszeństwa.
W Polsce przywitały go salwy śmiechu i niezawodna w takich przypadkach opozycja.

Jak wobec tego witać Pana Prezydenta, który 7 grudnia powróci do kraju?
Może pocieszyć, że ten jego “prezydencki pech” opuści go ostatecznie już za niecałe dwa lata?

Reklama

45 KOMENTARZE

  1. A jednak pech
    Kiedyś się mówiło "Jak nie urok, to przemarsz wojsk radzieckich" (wariant: "jak nie urok, to sraczka"). Teraz można mówić: "Jak nie oblodzenie, to trzęsienie ziemi!".

    Właśnie czytam na Onecie:

    "Trzęsienie ziemi o sile 6,1 stopni w otwartej skali Richtera nawiedziło w czwartek rano północną Japonię – poinformowała Agencja Meteorologiczna w Tokio."

    W tym kontekście podwyższone ciśnienie Jego Wysokości Cesarza Japonii to oczywista oczywistość. Niedługo nikt nie będzie zapraszał Lecha Kaczyńskiego, i to nie z powodu osobistych animozji, ale w trosce o bezpieczeństwo swoich obywateli.


  2. A jednak pech
    Kiedyś się mówiło "Jak nie urok, to przemarsz wojsk radzieckich" (wariant: "jak nie urok, to sraczka"). Teraz można mówić: "Jak nie oblodzenie, to trzęsienie ziemi!".

    Właśnie czytam na Onecie:

    "Trzęsienie ziemi o sile 6,1 stopni w otwartej skali Richtera nawiedziło w czwartek rano północną Japonię – poinformowała Agencja Meteorologiczna w Tokio."

    W tym kontekście podwyższone ciśnienie Jego Wysokości Cesarza Japonii to oczywista oczywistość. Niedługo nikt nie będzie zapraszał Lecha Kaczyńskiego, i to nie z powodu osobistych animozji, ale w trosce o bezpieczeństwo swoich obywateli.


  3. A jednak pech
    Kiedyś się mówiło "Jak nie urok, to przemarsz wojsk radzieckich" (wariant: "jak nie urok, to sraczka"). Teraz można mówić: "Jak nie oblodzenie, to trzęsienie ziemi!".

    Właśnie czytam na Onecie:

    "Trzęsienie ziemi o sile 6,1 stopni w otwartej skali Richtera nawiedziło w czwartek rano północną Japonię – poinformowała Agencja Meteorologiczna w Tokio."

    W tym kontekście podwyższone ciśnienie Jego Wysokości Cesarza Japonii to oczywista oczywistość. Niedługo nikt nie będzie zapraszał Lecha Kaczyńskiego, i to nie z powodu osobistych animozji, ale w trosce o bezpieczeństwo swoich obywateli.


  4. A jednak pech
    Kiedyś się mówiło "Jak nie urok, to przemarsz wojsk radzieckich" (wariant: "jak nie urok, to sraczka"). Teraz można mówić: "Jak nie oblodzenie, to trzęsienie ziemi!".

    Właśnie czytam na Onecie:

    "Trzęsienie ziemi o sile 6,1 stopni w otwartej skali Richtera nawiedziło w czwartek rano północną Japonię – poinformowała Agencja Meteorologiczna w Tokio."

    W tym kontekście podwyższone ciśnienie Jego Wysokości Cesarza Japonii to oczywista oczywistość. Niedługo nikt nie będzie zapraszał Lecha Kaczyńskiego, i to nie z powodu osobistych animozji, ale w trosce o bezpieczeństwo swoich obywateli.


  5. A jednak pech
    Kiedyś się mówiło "Jak nie urok, to przemarsz wojsk radzieckich" (wariant: "jak nie urok, to sraczka"). Teraz można mówić: "Jak nie oblodzenie, to trzęsienie ziemi!".

    Właśnie czytam na Onecie:

    "Trzęsienie ziemi o sile 6,1 stopni w otwartej skali Richtera nawiedziło w czwartek rano północną Japonię – poinformowała Agencja Meteorologiczna w Tokio."

    W tym kontekście podwyższone ciśnienie Jego Wysokości Cesarza Japonii to oczywista oczywistość. Niedługo nikt nie będzie zapraszał Lecha Kaczyńskiego, i to nie z powodu osobistych animozji, ale w trosce o bezpieczeństwo swoich obywateli.