Reklama

W pierwszym odruchu śmieszyło mnie i zajmowało może 30 sekund z dnia, teraz zaczyna m

W pierwszym odruchu śmieszyło mnie i zajmowało może 30 sekund z dnia, teraz zaczyna mnie irytować. Zastanawiam się na rolą i wypełnianiem roli przez tych, którzy odpowiedzialność powinni mieć wytatuowaną na czole.

Reklama

Mało wdzięczny obszar do żartów i mało adekwatne stanowiska do kpin. Nie chciałbym mieć racji, w tym, że robi się z nas jaja. Zresztą trudno byłoby racje wyłożyć, ponieważ poza intuicją i logicznym rozkładem zdań płynących z ekranów, nie ma argumentów. Pozostaje mi powiedzieć, że na mój gust i intuicję, to nie jest śmieszne, to jest niebezpieczne zarządzanie przez strach. Pandemia! Zagrożenie dawkowane przez media? Z tym już się chyba wielu oswoiło i nauczyło radzić, prostymi metodami, jak mrużenie oczu, ale do tej gry medialno – politycznej włączają się wcale nie powoli światłe organizacje, inspektoraty, instytucje gotowości bojowej.

Przesunięta skala, właściwie zredukowana do najwyższych poziomów, nie ma już stanów pośrednich, wstępnych, łagodnych, króluje hiperbola. Człowiek, który nie zna się na rzeczy przyswaja tylko fragmenty informacji, takie jak 5 stopień zagrożenia, w 6 stopniowej skali. Wskaźnik alarmuje i już nikt nie pamięta co go wywołało. 5 stopni na podziałce to efekt pojedynczych przypadków w Europie, kilkudziesięciu w USA i 2 w Izraelu. Ilu trzeba przypadków, aby wrzucić szóstkę? Biorąc pod uwagę proporcjonalność i logikę trzeba by stwierdzić, że podwojenie zachorowań, czyli 40 w USA i 4 w Izraelu oznacza, że już nie ma dokąd uciekać, bo skala się skończyła.

Lecą z ekranu nie tylko cyferki ze skali, ale prognozy śmiertelnego żniwa i takich prognoz nie podejmują się brukowe dzienniki, prognozami straszy WHO oraz Komisje Europejskie i to tak, żeby nie pozostawić wątpliwości. Ofiary NA PEWNO będą! Pytanie tylko ile? Cały ten przekaz wygląda ni mniej nie więcej tylko tak jakby strażak krzyczał, że na pewno coś się spali i to żywcem, nie ma siły, saper, że wybuchnie, szklarz, że się zbije. Ponoć wszystko się tabloizuje i schodzi na tanie sensacyjne psy, ale żeby się tak porobiło w tych strukturach, na których ciąży niebywała odpowiedzialność? Wszak nie od dziś wiadomo, że ciemny lud wiele kupi. Pomijając już samo zagrożenie, które jest, albo go nie ma, pojąć nie mogę i hiperboli tych komunikatów i tego co podmiot liryczny ma na myśli.

Jaki pozytywny wpływ na walkę z ewentualnym zagrożeniem, może mieć taka treść, że ludzie na pewno będą padać jak muchy, tylko jeszcze komputery nie zasymulowały ile much padnie? Czemu służy takie gadanie na najwyższych szczeblach? Niezwykle zastanawiające jest to, że we wszystkich komunikatach kładzie się nacisk nie na to, aby uspokajać, ale na to by straszyć. Dziecko nawet wie, że w kierowaniu tłumem, jak się zwykło brzydko mówić, najważniejsze jest to, aby ustrzec tłum i siebie przed paniką. Uczą tego na wszystkich kursach i szkoleniach, nawet w jakimś „Kowalski security”, tymczasem z ust najpoważniejszych z poważnych płyną apokaliptyczne wizje i słowo wizje należałoby wyróżnić, jeśli nie zmienić na projekcje. Na górnym C podaje się nieuchronne i śmiertelne zagrożenie, w ogóle lub standardowym szeptem mówi się o tym jak się wobec zagrożenia zachować – trzeba myć ręce.

To nie jest śmieszne, mnie to już nie bawi i w reakcji obronnej organizmu zaczynam nosem czytać miedzy wierszami, by zwęszyć spisek. Jest śmiertelne zagrożenie, ale Bogu dziękować jest też lek, jak się okazuje najzwyklejszy, taki sam jak w przypadku ludzkiej sezonowej grypy. Ministerstwa europejskie i amerykańskie nie wysyłają do narodu komunikatów takich jak to miało miejsce w przypadku HIV, aby nie brać do buzi, do rąk i w żyłę, ministerstwa apelują do aptek i hurtowni, aby wypełnić półki antywirusowymi specyfikami. Jako żywo przypomina mi to kampanię reklamową, czy nawet czarny PR kreujący popyt, a nie prewencję i racjonalne działania instytucji, które w przeciwieństwie do mediów nie powinny kolportować głupawych komunikatów i podgrzewać atmosfery. Racjonalne działania w przypadku realnego zagrożenia są takie, że uspokaja się ludzi, nawet jeśli wiedza o zagrożeniu nie jest optymistyczna. Tak się działo w przypadku HIV, który przecież w żaden sposób nie da się porównać z grypą i który nie wziął i nie znikł i nikt pandemii nie ogłasza.

Dziś ludzie masowo się szczepią, wykupują maseczki i inne aspiryny. Kiedy ludzie przestaną się bać, gdy zniknie świński wirus? A jak nie zniknie? HIV ma się doskonale, ale nie ma go na topach mediów. Dlaczego? Może dlatego, że nie da się straszyć i pobudzać koniunktury starym, mimo że śmiertelnym. Aby postraszyć trzeba wymyślić coś nowego, choćby niesamowitą kombinację przeniesienia grypy z ptaka do świni i ze świni do człowieka. Tak podana informacja ma ukazać niebywale skomplikowane mutacje. Jeśli tak, to znów wrócę do HIV, który się w ciele małpy narodził i jakimś bliżej nieokreślonym sposobem przedostał do ludzkiego organizmu i tak już zostało niestety i nie ma na to póki co skutecznego leku.

Świńskie kichanie można leczyć zwykłymi, ogólnie dostępnymi środkami, zmarło nie miliony, jak w przypadku AIDS, tylko 100 parę osób, natomiast histeria wokół grypy jest czymś, czego przynajmniej ja nie pamiętam. Pamiętam wiele wygłupów medialnych, jednak spektaklu z udziałem instytucji, których psim obowiązkiem jest studzenie nastrojów nie pamiętam. Od tych instytucji oczekuję komunikatów dotyczących profilaktyki, a nie kasandrycznych prognoz, wróżenia z fusów ile polegnie od choroby, którą jak się zaraz okaże będzie można leczyć nie drogimi farmaceutykami, ale sokiem malinowym i syropem z cebuli. Czy każdy z nas ma być Erykiem Misiewiczem lub innym magiem od dekodowania komunikatów medialnych?

Ja chciałbym już odpocząć od żałoby narodowej i pandemii oraz uprzedzić, że cała ta histeria pandemiczna może się skończyć jak w głupim dowcipie. Każdy zna anegdotę o tym, jak to dowcipniś krzyczy co godzinę, że się pali, wszyscy stają na równe nogi biegną z językiem na brodzie i słyszą pusty śmiech żartownisia. Takie akcje dowcipniś może powtórzyć góra trzy razy, po czwartym nikt się już nie ruszy. Za 10 i przy prawdziwym pożarze, kawalarz może się drzeć wniebogłosy, a OSP mu odpowie: „nie z nami te numery cwaniaczku”.

Jeśli się straszy ludzi pojedynczymi przypadkami zachorowań i naprawdę symboliczną jak na globalne zagrożenia śmiertelnością, to w końcu regularnie straszony, na słowo pandemia, będzie reagowała tak jak na słowo Wąchock. Cała ta pompowana medialnie i instytucjonalnie histeria, wygląda mi na zabawę gówniarzy, którzy wrzucają niewypały do ogniska. Pandemia sprzedaje się świetnie, ale koszty społeczne takich zabaw mogą być opłakane. Instytucje będą się drzeć w niebogłosy, że tym razem naprawdę się pali, a systematycznie straszeni przerzucą kanał na telenowelę.

PS Dla mnie wskaźnikiem zagrożenia jest poznańska „oszczędność”. Pani reporterka zrobiła rekonesans po poznańskich aptekach, aby sprawdzić czy mają półki wypełnione modnymi specyfikami. Większość poznańskich magistrów odpowiedziała, że jeszcze się nie pozbyła cudeniek na ptasią grypę, też miała być koniunktura. Tym razem poznańscy aptekarze będę niezwykle drogie specyfiki zamawiać „pod klienta”. Genialna poznańska gospodarność.

Reklama

14 KOMENTARZE

  1. no nie opowiadaj
    że nie pamiętasz takiej histeri. Mamy co parę dni coś. Ten specyfik jest niezwykle drogi więc histeria jest niezwykła. Nic sie nie martw za parę dni na zlecenie producentów margaryny będzie ”’katastrofalna” śmiertelnoś od cholesterolu który jest w maśle itd itp. namawiam do używania pilota i zdrowego rozsądku. jak ktoś go nie ma to trudno niech płaci.

  2. no nie opowiadaj
    że nie pamiętasz takiej histeri. Mamy co parę dni coś. Ten specyfik jest niezwykle drogi więc histeria jest niezwykła. Nic sie nie martw za parę dni na zlecenie producentów margaryny będzie ”’katastrofalna” śmiertelnoś od cholesterolu który jest w maśle itd itp. namawiam do używania pilota i zdrowego rozsądku. jak ktoś go nie ma to trudno niech płaci.

  3. walka o dobro
    Wszystkie organizacje wysokiego szczebla, szczególnie międzynarodowe mają skłonność do przesuwania akcentów z ?powołana do? w kierunku ?trzyma w garści?. Dlatego WHO trzyma w garści interesy związane ze zdrowiem nieszczęsnej ludzkości. W odruchu rozsądku chciałoby się tego typu gangi rozpędzić z dużym zyskiem dla społeczeństw, ale ich byt zapewniony jest dzięki pełnieniu funkcji dzielenia pieniędzy na miłe dla nich cele. Taka banda zawsze ma w statucie sterowanie przepływem forsy podatników, stąd jej ogromny wpływ na rządy i media.

  4. walka o dobro
    Wszystkie organizacje wysokiego szczebla, szczególnie międzynarodowe mają skłonność do przesuwania akcentów z ?powołana do? w kierunku ?trzyma w garści?. Dlatego WHO trzyma w garści interesy związane ze zdrowiem nieszczęsnej ludzkości. W odruchu rozsądku chciałoby się tego typu gangi rozpędzić z dużym zyskiem dla społeczeństw, ale ich byt zapewniony jest dzięki pełnieniu funkcji dzielenia pieniędzy na miłe dla nich cele. Taka banda zawsze ma w statucie sterowanie przepływem forsy podatników, stąd jej ogromny wpływ na rządy i media.