Reklama

Klasyk propagandy powinien być usatysfakcjonowany, ponieważ „snuje się opowieść”, której morał zawiera się w abstrakcji: „To nie my przegrywamy, to oni nie wygrywają”. W studiach zasiedli analitycy i trąbią, że dzieją się dziwne rzeczy przeczące przyrodzie, która nie lubi pustki. Niby spadają notowania PO, ale nie rośnie PiS i Bóg jedyny wie, gdzie się glosy podziały? Niech się snuje, bo co ma robić, jednak matematyka jest nie ubłagana. Nie mam najmniejszych problemów z wyjaśnieniem gdzie się podziały glosy PO. Rozwikłanie zagadki widzimy w liczbach, choćby ostatniego sondażu CBOS. Bajka o znikających głosach obraca się w perzynę, gdy porównać CBOS z wynikami ostatnich wyborów. W 2011 roku glosy rozłożyły się następująco: PO 39,18%, PiS 29,89%, RPP 10,02%, PSL 8,36%, SLD 8,24%, frekwencja 48,92%. Najnowszy sondaż wygląda tak: PiS 26%, PO 23%, SLD 9%, PSL 6%, RPP 4%, deklaracja frekwencyjna 54%. Jest się czego bać i od razu widać, że ani niska frekwencja nie odpowiada za wynik PiS, ani głosy nie poznikały, tylko zupełnie inaczej się rozłożyły. Wszystkim analitykom się wydaje, że do wyborów chodzi ta sama grupa, która się zmniejsza lub zwiększa, tymczasem istnieje coś takiego jak rotacja. Rzeczywiście głosy PO i bimbrownika z Biłgoraja poznikały, bo ich wyborcy w dużej części znudzili się polityką, ale to nie znaczy, że frekwencja spadła do 39%, to znaczy, że wymienił się elektorat. Jedni odeszli, inni przyszli i tym sposobem powstał nowy układ sił.

Tylko bardzo niemądry i nie znający się na rzeczy będzie oczekiwał prostej zamiany, mianowicie 39% dla PiS i 29% dla PO. Tak w wyborach się nie dzieje, każde rozdanie wyłania liderów i przegranych, ale też proporcje zwycięstwa i porażki. Syndrom Millera wszedł w ostatnia fazę – wybory odbędą się w zupełnie innym rozdaniu niż odbywały się wcześniej. 54% frekwencja jest czystą mrzonką, a każda redukcja frekwencji działa tylko i wyłącznie na rzecz jednej partii. PiS w ostatnich wyborach miał 4 295 016 wyborców i ma spore szanse na zachowanie tej liczby, a nawet na zwiększenie. PO swojego wyniku (5 629 773) nie powtórzy za chińskiego boga i w taki oto sposób zagadka znikających głosów się wyjaśnia. Co tu robi Miller ze swoim syndromem? Odgrywa niezwykle ciekawą rolę. W 2005 roku SLD otworzyło oczy Polakom i tak zniechęciło do polityki, że nawet nachalnie promowana koalicja POPiS, która miała dokonać rewolucji w postaci IVRP, nie była w stanie zmobilizować więcej niż 39% wyborców. Dzisiaj nie ma wabia o podobnej, ani porównywalnej sile, dlatego trudno się spodziewać innej frekwencji niż maksymalnie 40%. 2005 rok był zwycięski dla PiS, uzyskali 3 185 714 głosów, co dało 26,99%. PO zajęła drugie miejsce z wynikiem 2 849 259 głosów dających 24,14%. Wystarczy dokonać prostego zabiegu, aby wiedzieć, że w najnowszych wyborach będą się liczyły nie procenty, ale wartości bezwzględne – liczby.

Reklama

Wymiana elektoratu plus nowy rozkład głosów w elektoracie, przełożony na liczby, tu i teraz masakruje PO, wynosi na szczyt PiS. I w zasadzie można by ogłaszać miażdżące zwycięstwo, gdyby nie termin wyborów, przez dwa lata wszystko da się obrócić na druga stronę. Chciałbym zachować swoje spostrzeżenia jako wyjątkowy geniusz analityczny, ale coś podobnego jest w stanie wykonać każdy partyjny halabardnik, a skoro to takie proste, staje się oczywistym, że będzie próba zmiany frekwencji i struktury elektoratu. Bogu dziękować taki proces nie odbywa się w sekund pięć, ale latami i w związku z tym każdy, kto chciałby dokopać PO powinien grać na czas. Kaczor chyba „kuma czaczę”, bo właśnie tak postępuje. Paradoksalnie trwanie jałowego Tuska na urzędzie przysparza najwięcej korzyści przeciwnikom „układu” i wywołuje panikę poprzez skracanie czasu i pola manewru, zwolennikom „układu”. Najgłupsza z możliwych rzeczy, jakie da się zrobić, to pośpiech i litościwe dobicie Tuska. Zwycięstwo zapewni spokój i cierpliwość, nie wymagające żadnego poświecenia, ponieważ Donald dla swoich powodów i zysków również musi grać na czas. Głosy nie przepadają w próżni, głosy się rozkładają, reszta jest pocieszeniem desperatów i propagandystów skierowanym w stronę zawiedzionych i przerażonych.

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. Do rozwiązania Sejmu potrzeba minimum 307 głosów
    PiS ma 136, a SP miało 16. Razem 152. 460 – 152 = 308
    Teoretycznie "koalicja strachu" (PO, PSL, SLD, RP) ma jednego posła więcej. Tylko czy wszyscy będą chcieli ryzykować i umierać za Tuska.

  2. Do rozwiązania Sejmu potrzeba minimum 307 głosów
    PiS ma 136, a SP miało 16. Razem 152. 460 – 152 = 308
    Teoretycznie "koalicja strachu" (PO, PSL, SLD, RP) ma jednego posła więcej. Tylko czy wszyscy będą chcieli ryzykować i umierać za Tuska.

  3. za zdrowie!
    PO opada, bo jej wyborcy wstydzą się przyznac, że na nią zagłosują.
    Niestety Pisowi nie rośnie dynamicznie, gdyż mało kto liczy na ciekawe, pomysłowe, i sprytne reformy jego pomysłu.
    Oczywiście gdy już Tusk obrzydzi życie niemal całej masie roboczej, to zagłosuje ona na PiS, jednak pod warunkiem, że na czele będzie nadal stał Kaczyński. Nie dlatego że lud ukochał sobie tego polityka, ale dlatego, że bez niego PiS stałby się niepoważną zbieraniną szarpiących się między sobą kandydatów na szefa, jak PO.
    Zatem lepiej dla nas jeśli Prezes jeszcze pożyje.
    Oprócz zdrowia Kaczyńskiego, istotne jest by nie udało się władzy zwyczajne podmienienie człowieka na stołku premiera bez zmiany czegokolwiek innego.

    • No właśnie, też się w nocy
      No właśnie, też się w nocy zrywam i krzyczę: “Czy Kaczor żyje?”. Masz rację w 300%, PiS bez Kaczora w pół sekundy przerabia się na takie same gówno jak PO, a kto wie, czy nie gorsze. Gdy sobie uświadomić, że ten nieco zdziwaczały “singiel” jest numer jeden, a po nim wszystko o co najmniej dwie klasy niżej, to w ogóle strach się kłaść spać. No i jeszcze jedno. Kosztom ochrony Kaczora się nie dziwię, podniósłbym budżet co najmniej połowę.

  4. za zdrowie!
    PO opada, bo jej wyborcy wstydzą się przyznac, że na nią zagłosują.
    Niestety Pisowi nie rośnie dynamicznie, gdyż mało kto liczy na ciekawe, pomysłowe, i sprytne reformy jego pomysłu.
    Oczywiście gdy już Tusk obrzydzi życie niemal całej masie roboczej, to zagłosuje ona na PiS, jednak pod warunkiem, że na czele będzie nadal stał Kaczyński. Nie dlatego że lud ukochał sobie tego polityka, ale dlatego, że bez niego PiS stałby się niepoważną zbieraniną szarpiących się między sobą kandydatów na szefa, jak PO.
    Zatem lepiej dla nas jeśli Prezes jeszcze pożyje.
    Oprócz zdrowia Kaczyńskiego, istotne jest by nie udało się władzy zwyczajne podmienienie człowieka na stołku premiera bez zmiany czegokolwiek innego.

    • No właśnie, też się w nocy
      No właśnie, też się w nocy zrywam i krzyczę: “Czy Kaczor żyje?”. Masz rację w 300%, PiS bez Kaczora w pół sekundy przerabia się na takie same gówno jak PO, a kto wie, czy nie gorsze. Gdy sobie uświadomić, że ten nieco zdziwaczały “singiel” jest numer jeden, a po nim wszystko o co najmniej dwie klasy niżej, to w ogóle strach się kłaść spać. No i jeszcze jedno. Kosztom ochrony Kaczora się nie dziwię, podniósłbym budżet co najmniej połowę.

  5. Koniec ze szczerodupstwem
    Na PiS jest jeden stary sprawdzony sposób – sprowokować szczerego Kaczora do jakiegoś pół zdanka i mamy serię w mętnym nurcie na tygodnie. Merkel w 2011 roku zabrała PiS parę proc., a po co on w ogóle to gadał? Po jaką cholerę? Kaczor musi być olewczy, na razie widzę, że praca marketingowca Marka Kochana jest bardzo skuteczna. Trzymać obecny kurs, do tego rosnące bezrobocie, padający kredyciarze, szpitale od września nieprzyjmujący bo kasa sie skończyła na ten rok i 870 kg "apteczki technicznej" zainstalowanej 9 kwietnia 2010 w Tutce 101 wykończą rudą łajzę. Kaczor musi raz na zawsze skończyć ze szczerodupstwem, a po Lisach w kampanii wyborczej już chodzić nie musi – u mnie od paru dni TV Republika jest jedyną włączaną stacją informacyjną, a myślę, że jedynym nie jestem.

    • Też oglądam TV Republikę i
      Też oglądam TV Republikę i muszę przyznać, że tych kilka dni dało mi trochę do myślenia np: materiał dotyczący kiboli, dyskusje z udziałem Bugaja, którego uważałem za fundamentalnego lewicowca – komunistę.
      Co do tematu głównego, przypominam powiedzenie zasłyszane ostatnio w TV Republika: „sondaże nie glosują”. Do wyborów zostało jeszcze trochę czasu. Może to źle, że już teraz wygrywa PIS. PO szybciej może zrozumieć co im grozi i ma dzięki temu więcej czasu na urabianie lemingów.

  6. Koniec ze szczerodupstwem
    Na PiS jest jeden stary sprawdzony sposób – sprowokować szczerego Kaczora do jakiegoś pół zdanka i mamy serię w mętnym nurcie na tygodnie. Merkel w 2011 roku zabrała PiS parę proc., a po co on w ogóle to gadał? Po jaką cholerę? Kaczor musi być olewczy, na razie widzę, że praca marketingowca Marka Kochana jest bardzo skuteczna. Trzymać obecny kurs, do tego rosnące bezrobocie, padający kredyciarze, szpitale od września nieprzyjmujący bo kasa sie skończyła na ten rok i 870 kg "apteczki technicznej" zainstalowanej 9 kwietnia 2010 w Tutce 101 wykończą rudą łajzę. Kaczor musi raz na zawsze skończyć ze szczerodupstwem, a po Lisach w kampanii wyborczej już chodzić nie musi – u mnie od paru dni TV Republika jest jedyną włączaną stacją informacyjną, a myślę, że jedynym nie jestem.

    • Też oglądam TV Republikę i
      Też oglądam TV Republikę i muszę przyznać, że tych kilka dni dało mi trochę do myślenia np: materiał dotyczący kiboli, dyskusje z udziałem Bugaja, którego uważałem za fundamentalnego lewicowca – komunistę.
      Co do tematu głównego, przypominam powiedzenie zasłyszane ostatnio w TV Republika: „sondaże nie glosują”. Do wyborów zostało jeszcze trochę czasu. Może to źle, że już teraz wygrywa PIS. PO szybciej może zrozumieć co im grozi i ma dzięki temu więcej czasu na urabianie lemingów.